Ścisk mięśni, mrowienie na plecach. Oglądamy straszne rzeczy, żeby potem poczuć się lepiej.
Wchodzisz do łazienki, a tam... zasłona prysznicowa, lustro - jak zwykle. W lustrze oglądasz sobie resztki szpinaku pozostałe po kolacji między zębami, za zasłoną jest prysznic, który za chwilę uruchomisz. Boisz się? Wolne żarty! A gdyby ta sama sceneria pojawiła się na ekranie kinowym z dodatkiem ponurej muzyki? Zasłona prysznicowa, za którą - przeczuwasz to - coś się czai... Lustro, w którym odbija się niewyraźnie jakiś kształt... Boisz się? No pewnie!
Czego tak naprawdę się boimy? Co jest potrzebne, żeby uruchomić w nas ten charakterystyczny ścisk wnętrzności, napięcie mięśni i mrowienie na plecach? No i dlaczego tak to lubimy, że twórcy horrorów wciąż mogą planować kolejne produkcje?
Jak organizm reaguje na strach
Każdy z nas zna to uczucie: nagłe uderzenie silnych emocji, krótki wybuch gorąca w ułamku sekundy zalewający całe ciało, błyskawiczny skurcz mięśni, haust powietrza zaczerpnięty mimowolnie.
Gdy coś nas przestraszy, nasz mózg, a dokładniej ciało migdałowate, dzwoni na alarm. Wtedy jak strażacy wezwani na akcję ruszają do boju hormony: adrenalina, noradrenalina, dopamina... Powodują one rozszerzenie źrenic. Wtedy wpada do nich więcej światła, możemy więc więcej zobaczyć, szczególnie w mroku, dostrzec coś, co czai się i dybie na nasze życie. Zwiększa się objętość klatki piersiowej i rozszerzają oskrzela, żeby łyknąć więcej tlenu. Lepiej natleniona krew jest też sprawniej rozprowadzana po organizmie, bo serce zaczyna bić szybciej i podnosi ciśnienie krwi. Na tę bogatą w tlen krew już czekają mięśnie, które się napinają, mobilizując do podjęcia działania (walki lub ucieczki) w każdej chwili. Przewidując ostrą jazdę, ciało się poci, żeby w trakcie walki czy szybkiej ucieczki uniknąć przegrzania.
Równolegle toczy się też drugi proces - weryfikacji źródła zagrożenia. Mózg analizuje bodziec, który nas przestraszył, przygląda mu się krytycznie, szuka racjonalnych wyjaśnień innych niż zagrożenie. Jeśli je znajdzie i uzna za prawdopodobne, odwołuje alarm, a nam po całej akcji pozostają jedynie krótkotrwałe uczucie ciepła na plecach i karku, przyspieszone bicie serca i ewentualnie nerwowy śmiech - oznaka gwałtownego odprężenia.
Dlaczego lubimy się bać?
Niektórzy mówią, że z powodu tego, iż mamy zbyt ustabilizowane i bezpieczne życie. Być może potrzebujemy treningu tych umiejętności organizmu, które mogą w sytuacji zagrożenia decydować o życiu lub śmierci. To jednak niejedyne wyjaśnienie wielkiej kariery horrorów czy sportów ekstremalnych.
- To, że świadomie i dobrowolnie wystawiamy się na bodźce wywołujące strach, można wyjaśnić, odwołując się do temperamentu, a konkretnie do takiej jego cechy, którą określa się jako poszukiwanie wrażeń. Są ludzie, którzy potrzebują i poszukują wrażeń - między innymi związanych z niebezpieczeństwami, ale też innych. Nie wszyscy jednak mamy taką potrzebę, są osoby, które nie lubią się bać, źle się czują w środowisku bogatym w bodźce, źle tolerują bodźce o wysokim natężeniu. To indywidualna kwestia. Drugie wyjaśnienie jest nieco paradoksalne i odwołuje się do procesów przeciwstawnych: wchodzimy w sytuacje wyzwalające strach po to, żeby po wyjściu z nich poczuć się zdecydowanie lepiej - mówi prof. Tomasz Maruszewski, psycholog z Uniwersytetu SWPS w Sopocie.
Jest jeszcze jeden element, który sprawia, że pchamy się tam, gdzie nas nastraszą. Wśród hormonów uwalnianych gwałtownie podczas eksplozji strachu jest dopamina, która oprócz tego, że bierze udział w akcji "Uwaga! Niebezpieczeństwo!", pobudza też nasz ośrodek przyjemności. Całkiem mimochodem. U niektórych z nas wyrzut dopaminy jest dość skromny, u innych to naprawdę spory bluzg i właśnie ci są najbardziej zagorzałymi wielbicielami horrorów.
Nawet jednak ci wielbiciele strachu nie lubią się bać zawsze. Jest jeden warunek, by strach sprawiał przyjemność - musi być "nieprawdziwy". W sytuacji rzeczywistego zagrożenia strach i cały hormonalny koktajl z nim związany ma służyć tylko jednemu - ratowaniu życia (lub zdrowia).
Niebezpieczeństwo fikcyjne, ale strach prawdziwy
Analiza poznawcza, czyli sprawdzenie, czy zagrożenie jest rzeczywiste, wymaga czasu. Gdybyśmy na bodziec powodujący strach nie reagowali automatycznie na poziomie fizjologii i emocji, to w sytuacji faktycznego niebezpieczeństwa po namyśle mogłoby już być za późno na reakcję. Gdybyśmy najpierw się zastanawiali, czy ten zwierz w paski chce nas zeżreć, czy się łasi, zanim wzięlibyśmy nogi za pas, tygrys mógłby już konsumować jedną z naszych kończyn. Dlatego horror, który oglądamy z perspektywy bezpiecznego kinowego fotela, choć jest fikcją, wywołuje w nas prawdziwe reakcje.
- Kiedy się przestraszymy, a sytuacja nie jest rzeczywistym zagrożeniem, fizjologiczna reakcja będzie taka sama jak w przypadku realnego niebezpieczeństwa. Wynika to z tego, że mechanizmy odpowiedzialne za wzbudzanie lęku mają dwojaki charakter - wyjaśnia prof. Maruszewski. - Po pierwsze, jest to prosty mechanizm biologiczny, czasami określany jako automatyczny, bezrefleksyjny, który uruchamia nam reakcję emocjonalną z dużą komponentą fizjologiczną. Natomiast kiedy mamy więcej czasu i możemy zinterpretować bodziec, pojawia się komponenta poznawcza. Wtedy dopiero zaczynamy kontrolować sytuację i potrafimy określić, czy jest ona rzeczywiście zagrażająca, czy też niebezpieczeństwo jest fikcyjne, np. pokazywane na ekranie. Z punktu widzenia ewolucyjnego lepiej jest reagować alarmem, nawet jeśli po weryfikacji okaże się, że zagrożenie jest nieprawdziwe.
Bezrefleksyjny alarm na wszelki wypadek, czyli proces mobilizacji organizmu, przebiega szybciej niż weryfikacja zagrożenia. Dlatego właśnie można nas przestraszyć nawet ogranymi, dobrze nam znanymi chwytami z horrorów, jak ten z trupem w wannie, który zawsze po utopieniu raz jeszcze się wynurzy i choć dobrze o tym wiemy, zawsze dajemy się na to nabrać.
Czego się najbardziej boimy? I dlaczego pająków?
Producenci filmów grozy sięgają często do sprawdzonych motywów i ogranych schematów. Nikt jak dotąd nie nakręcił horroru o straszliwych żyrafach, krwiożerczych złotych rybkach czy potwornych szczeniaczkach, za to pająki, węże, roje owadów czy duże zwierzęta wyposażone w ostre zębiska to bohaterowie niejednej filmowej produkcji. Poza tym mamy całą filmową kolekcję nadprzyrodzonych sił i kreatur oraz pełen wachlarz strachów pochodzących zza grobu. Filmowcy dobrze wiedzą, że nie wszystko może nas przestraszyć.
- Istnieją różne rodzaje lęku i różne rodzaje bodźców wyzwalających lęk - mówi prof. Maruszewski. - Pierwsze to bodźce związane z interakcjami społecznymi; te jednak rzadko wykorzystuje się w filmach. Drugi rodzaj to lęk przed śmiercią, obrażeniami cielesnymi i chorobami. Trzeci to lęki związane ze zwierzętami, przy czym boimy się głównie zwierząt pełzających i rojących się. Oraz pająków. Okazuje się bowiem, że mamy specyficzne detektory biologiczne, które wykrywają szczególny rodzaj ruchu. Badania wykazały, że nasze pierwotne lęki biologiczne zależą przede wszystkim od tego, w jaki sposób zwierzę się porusza, a dopiero potem uczymy się, że groźne mogą być też te zwierzęta, które są duże czy mają ostre zęby.
Na te lęki zawsze można liczyć. Jest jednak coś, co wywołuje w nas reakcje lękowe, zanim jeszcze mamy się czego bać. I to jest fundament misternie budowanej w horrorach atmosfery grozy.
Czuję się nieswojo
Nic szczególnego się nie dzieje, nie ma potwora, żadne dzikie i żądne krwi kły ni pazury nie rzucają się na nas ani w rzeczywistości, ani z ekranu, żaden nieboszczyk nie podrywa się z grobu z dzikim rykiem i podobnym wyrazem oblicza. Nic. A jednak czujemy się nieswojo, mięśnie są napięte, zmysły wyostrzone, odczuwamy mrowienie na plecach i zmianę temperatury otoczenia (niektórzy opisują ją jako uczucie gorąca, inni - jako ochłodzenie). Przyczajamy się w gotowości, bo...
- Jesteśmy wyposażeni w umiejętność antycypowania zagrożenia. Nawet jeśli nie wiemy, co się zdarzy, to potrafimy z pewnych okoliczności wnioskować, że się zdarzyć może i że może to być coś dla nas groźnego. Strach jest odczuciem wobec czegoś już zdefiniowanego, natomiast lęk jest przewidywaniem niebezpieczeństwa. I na nim właśnie twórcy horrorów budują atmosferę napięcia i grozy. Chodzi też o pewne niedopowiedzenie. Jeśli bohater wchodzi do pomieszczenia, które jest dobrze oświetlone, a wszystkie jego kąty są doskonale widoczne, to nie ma żadnego napięcia, wszystko wiadomo. Jeśli jednak jest jakaś zasłona, za którą może się ktoś lub coś ukrywać, jest jakieś miejsce pogrążone w mroku lub zamglone, a więc niedokładnie widoczne, wtedy bardziej się boimy, nie wiedząc, co tam się kryje, czy raczej antycypując, że może kryć się coś niebezpiecznego. Narastająca atmosfera grozy wynika z oczekiwania, że coś się wydarzy.
Francis T. McAndrew i Sara S. Koehnke z Knox College przeprowadzili badania nad uczuciem "nieswojości", które potwierdzają, że nie tylko jasno określone niebezpieczeństwo wywołuje w nas lęk, lecz również brak pewności odnośnie do zagrożenia. Boimy się tego, czego nie możemy dokładnie zdefiniować - zamaskowanych ludzi, ciemnych pomieszczeń, miejsc nie do końca widocznych...
Nasza podejrzliwość to spadek po przodkach, których życie zależało od tego, czy w z pozoru niewinnych krzakach dostrzegą potencjalną obecność drapieżnika gotującego się do skoku. Wyczuwanie zagrożenia, nawet nieco na wyrost, było warunkiem przeżycia w świecie, gdzie wiele stworzeń miało większe od nas zęby, ostrzejsze pazury czy dysponowało jadem, którego my nie mieliśmy. W zestawieniu z wieloma gatunkami drapieżnych i jadowitych zwierząt nasi przodkowie wydają się nadzy i bezbronni. Poczucie grozy, które dziś tak zręcznie wykorzystują twórcy horrorów i które wielu z nas dziś dostarcza rozrywki, zapewniło nam przetrwanie.
JAK NAS UWARUNKOWAĆ
PROF. TOMASZ MARUSZEWSKI: Ludzi można uwarunkować tak, by reagowali strachem na pewne specyficzne zwierzęta, nawet jeśli nie wiedzą, że te zwierzęta są groźne. Taka nauka lęku przed zwierzętami postępuje bardzo szybko. Na przykład gdy dziecko obserwuje rodzica reagującego strachem podczas kontaktu z określonym zwierzęciem, to u dziecka kontakt z takim stworzeniem bardzo szybko wywołuje atak paniki lub fobię. Natomiast jeśli rodzic przestraszy się na przykład zapachu wiśni czy widoku fiołków, to dzieci tego typu lęku się nie uczą.
KLASYKA HORRORU
THE RING: KRĄG (1998): Brak tu mocnej muzyki i efektów specjalnych, zamiast tego mamy przyciemnione światło, niedoskonały obraz i oryginalny dźwięk. Ten minimalizm, a nie lejąca się strumieniami krew, jest tu głównym źródłem strachu.
PSYCHOZA (1960) : Dreszczowiec psychologiczny Hitchcocka uderza w nasze poczucie bezpieczeństwa, sugerując, że w zasadzie każdy z nas może być mordercą. Trzyma widza w napięciu, dezorientując dźwiękiem i muzyką. Powoli i podstępnie wciąga w ponurą rozgrywkę.
PIŁA (2004): Film z gatunku gore, w którym leje się krew i mnożą się makabryczne szczegóły, a nad wszystkim unosi się duch psychopatycznego mordercy. Klimat tworzą przyspieszone zdjęcia, kamera często zmieniająca położenie oraz agresywna ścieżka dźwiękowa.
---------------------------------
Tak, wiem, generalnie to nie lubimy się bać, jeśli znajdujemy się w sytuacji zagrożenia, ale dzisiaj chcę powiedzieć o dość szczególnym rodzaju strachu. Nie wiem czy tylko mnie, czy Was także, “ciągnie” do filmów lub powieści z gatunku horror, thriller lub mocny kryminał. Jak się okazuje, wiele osób lubi tego typu filmy, a w Halloween przebierają się za potwory i duchy. Dlaczego lubimy się bać, mimo iż strach to uczucie, którego zazwyczaj unikamy?
Z odpowiedzią spieszy Ulrich Kobbé z Institut für subjektpsychologische Wissenschaften, interdisziplinäre Forschung und institutionelle Therapie (iwifo) w Lipsku (dygresja – jakby język niemiecki nie był trudny).
Jak mówi Kobbé:
“W psychologii często mówi się o tzw. przyjemności ze strachu. Jest to mieszanina strachu i radości, która wiąże się z powrotem do bezpieczeństwa. Opuszczamy jedynie w myślach nasz pewny, realny świat – pozwalamy sobie na przeżywanie dreszczyku emocji wirtualnego niebezpieczeństwa będąc cały czas świadomym, że siedzimy bezpiecznie w fotelu”
Dodatkowo spora większość filmów grozy kończy się pokonaniem zła (czy to w postaci czarnego charakteru czy konkretnej sytuacji), przez bohatera, który robi to niejako w naszym – widowni imieniu. Daje nam to dobre samopoczucie i pozwala “pobawić się” naszymi lękami. Filmy lub książki tego rodzaju często dotykają naszych własnych lęków, jak strach przed przemocą, utratą kontroli, śmiercią, a nawet fobiami przed przestrzenią, oceanem czy pająkami.
Kobbé podkreśla jeszcze jedną bardzo istotną rzecz. Mianowicie:
“Każdy człowiek ma własną granicę tolerancji zderzania się z tymi lękami. Niektórzy po obejrzeniu horroru idą spokojnie spać, inni zaś nie mogą się pozbyć dręczących ich myśli. Ważne jest poznać tą osobistą granicę i nie przekraczać jej.”
A Wy macie jakieś swoje ulubione horrory czy thrillery? Lubicie się czasem bać?