Tak jak pisała, nie mieszkamy w mieszkaniu, a w domu, nie may w okolicy agencji ochrony a głosy nie dochodziły ze sprzętu, to sprawdziłam. Nie mamy bliskich sąsiadów, głosy były słyszane z konkretnego miejsca w domu. Miałam zamiar podjąć to w kolejnym temacie, ale jest taka sytuacja która łączy naszą trójkę, dziwne wydarzenia oraz moje skłonności hipochondryczne. Tegoroczne wakacje. Napiszę w skrócie. Sopot, stary budynek, według babci od początku czuło się tam jakąś złą energię, więc postanowiła pomodlić się za byłych mieszkańców (może to przyciągnęła uwagę tego czegoś?). Potem zaczęły cię takie wydarzenia jak: zrzucanie torebek (to mnie najbardziej przekonuje bo byłam świadkiem a ciężka torebka pokonała imponujący dystans), przedmiotów, głośne trzaskanie drzwiami (w tym w pełni otwartymi drzwiami przy bezwietrznej pogodzie kiedy pakowałam nas do wyjazdu), chwilowe uczucie zimna, przeciągu w pomieszczeniu, mimo zamkniętych okien i ciepłej pogody, kula dymu w powietrzu, słyszenie kroków w pustym pomieszczeniu, cienie,dziwne zachowanie psów, były nerwowe i szczekliwe, a to dla nich nie typowe jako że często bywają w nowych miejscach i są dobrze zsocjalizowane.
Teraz kojarzę że to tam 1 raz słyszałyśmy głosy, moja mama z babcią słyszały je na zamkniętym podwórku pod oknem, bardzo blisko ale nikogo tam nie było (nie brałam tego wtedy na poważnie), następna byłam ja, ale dopiero teraz to skojarzyłam, ostatniej nocy obudziły mnie głosy, jakby ktoś coś do mnie mówił z bardzo bliska, nie drążyłam, myślałam że to ze zmęczenia ale teraz wiem że były identyczne z tymi słyszanymi niedawno.
Co było najgorsze a do niedawna nie łączyłam tego ze sprawą, tam zaczęły się moje problemy które towarzyszyły mi przez długi czas, bóle w całym ciele, mdłości, skurcze, mrowienia, przyspieszone bicie serca, uczucie duszenia i inne. Wtedy nie były silne, a ja jeszcze nie przejmowałam się zdrowiem, kompletnie.
Tak na prawdę cała akcja zaczyna się po powrocie do domu, coś nadal rzucało torebkami, książkami, wypadła cała bardzo ciężka półka z ubraniami z szafy, też na dużą odległość. Takie rzeczy działy się u nas w domu, u babci w mieszkaniu i co najciekawsze u mojego wujka, od czasu wizyty u nas.
Tutaj przejdę do bardzo ciężkiego dla mnie tematu, przez który poległy moje plany hobbystyczno edukacyjno zawodowe.. Na wstępie napiszę że w związku z tym miałam wykonywanie badania i wszystko jest ze mną fizycznie w porządku, nie mogę wykluczyć dolegliwości psychicznych, jednak czas w którym wszystko się zaczęło jest powiązany z powyższymi wydarzeniami.
Dzień po powrocie z wyjazdu obudziłam się nad ranem ze straszliwym atakiem panki, który zerwał mnie na równe nogi, wyszłam z domu, próbowałam się uspokoić, ale to był tylko początek, następne ponad pół roku w skrócie: (mimo że nigdy wcześniej nie miałam takich problemów i nic traumatycznego się nie wydarzyło, kompletnie odleciałam, niewiele pamiętam z tego okresu oprócz bólu i natrętnych myśli), ciągłe uczucie zdenerwowania, zmęczenia, i co było najgorsze, paraliżujące bóle w całym cele i mdłości, zawroty, mrowienia, uczucie duszenia przez te właśnie objawy zaczęłam mieć obsesję na punkcie zdrowia, byłam pewna że umieram na jakąś straszną chorobę. Nie panowałam ani nad swoim ciałem ani umysłem, mało sypiałam a kiedy już miałam koszmary, prawie nie jadłam. Rozsadek doszedł jednak do głosu i postanowiłam porostu się przebadać, okazało się że byłam okazem zdrowia, skończyłam jednak na silnych lekach przeciwbólowych. Wiedziałam że mam problem, doszłam do wniosku że to pewnie nerwica, walczyłam z tym na wiele własnych sposobów przez kolejne miesiące aż pewnego poranka problem zniknął podobnie gwałtownie jak się pojawił (nie brałam leków nie nie byłam u psychiatry). Nie pisałabym o tym gdyby nie moje skojarzenie z niedawno zasłyszanym tematem duchów wędrownych i połowicznego opętania.
W tym czasie w domu cały czas działy się dziwne rzeczy o których mówiły mam z babcią, ale mnie to nie interesowało, skoro przecież "umierałam".
W tej chwili, od kilku miesięcy jestem spokojna i myślę racjonalnie, wróciłam do pasji, myślę o studiach, ale przy okazji porzucając moją obsesję chorób zauważyłam że dziwne zjawiska w naszym domu rzeczywiście się nasiliły (u babci i wujka podobno też), znowu przenoszone, unoszone, zrzucane są przedmioty, włączają się/gaszą światła, czuć chłód, przeciąg, trzaskanie szafkami, dzieje się to od jakichś 2 tygodni prawie codziennie. Pewnie to co napiszę teraz nie ma związku, ponieważ ta postać jest widywana u nas od dawna ale początkiem stycznia, tym razem ja widziałam cienistą postać, jakby w pelerynie, ze słabo widocznymi żółtymi oczami.
.........................
Na koniec dodam że jestem dorosłą osobą, wszystko zawsze staram się sobie wytłumaczyć najbardziej logicznie jak się da i sprawdzić moje teorie na 100 sposobów, jednak ostatnio skojarzyłam moje dolegliwości z opisem zdarzeń z pewnego nawiedzonego domu i zaczęłam się zastanawiać czy mi się coś takiego nie przydarzyło.
U¿ytkownik Abigail. edytowa³ ten post 02.03.2017 - 10:44