Satelity meteorologiczne, które każdego dnia fotografują zmiany zachodzące na powierzchni naszej planety, czasem uwieczniają coś, co spędza nam sen z powiek. Należą do nich zagadkowe linie, które przecinają południową Rosję. Czym one są i skąd się wzięły?
Jedno ze zdjęć wykonanych przez satelity zaciekawiło astronautów z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Widoczne na nim były potrójne linie ułożone względem siebie równolegle, które przecinały stepy południowej Rosji, w okolicach brzegów Wołgi.
Postanowili oni uwiecznić tą tajemniczą formację z bliska i odkryć jej zagadkę. Udało się to przed miesiącem, gdy niebo nad regionem wreszcie się rozpogodziło, a powierzchnia ziemi była pokryta śniegiem. Od trzech głównych linii odchodziło bardzo wiele cieńszych.
Okazuje się, że to swoisty parawan stworzony ludzką ręką. Ciemne linie to nic innego, jak pas gęstych zadrzewień ułożonych w rzędzie, aby osłaniały uprawy przed silnym wiatrem, który powoduje erozję gleby.
W kilku miejscach pas zieleni jest przerwany przez ścieżki oraz przez strumyk służący do nawadniania upraw. Pas drzew ma około 60 metrów szerokości i ciągnie się na dystansie kilkunastu kilometrów. Górny pas od dolnego dzieli około 800 metrów. Mniejsze pasy zieleni chronią kanały melioracyjne przed zasypaniem przez piasek, a także wody powierzchniowe przed wyparowaniem.
Osłanianie upraw przed skutkami erozji wiatrowej są znane w tej części Rosji od osiemnastego wieku, gdy na stepach zaczęli osiadać pierwsi rolnicy. Zauważyli oni, że po zadrzewieniu gleby okazywały się znacznie bogatsze w węgiel organiczny niż te, które stały odłogiem i nie były zabezpieczone przed wiatrem. Obecnie ta pomysłowa metoda wykorzystywana jest na 2 milionach hektarów zaoranych gleb stepowych i odnosi sukcesy.
Wygląda to świetnie nie wiedziałem, gdzie to dodać, dlatego założyłem temat, bo przyszło mi coś do głowy. Jak się patrzy na drugą fotkę, to, przynajmniej mi, kojarzą się te linie z np. rysunkami na płaskowyżu Nazca. Może to coś podobnego? Może starożytni się z nami "zabawili" i dali nam zagwostkę w postaci ogromnych rysunków, a w rzeczywistości były to właśnie takie "ochraniacze"?
Ta teoria ma zapewne kilka luk, chociażby: czy oni w ogóle sadzili drzewa w sensie, tak jak my teraz? Jakby z systematycznością i premedytacją - konkretnie? Czy po prostu te drzewa sobie rosły dowolnie?
I druga sprawa - jak, bez chociażby helikoptera, ogarnąć tak ogromny rysunek, mając do dyspozycji tylko widok "z Ziemi"?
Pewnie nie jest to rozwiązanie zagadki, ale jakoś tak mi się pomyślało