Zafrapowany problemem poruszonym w tym temacie, postanowiłem poszperać w internecie i chyba znalazłem rozwiązanie tej zagadki.
Skoro uznajemy, że wizyty zmarłych podczas naszych snów to fakt, to warto sobie zadać pytanie po co one to robią?
Otóż wielce prawdopodobne jest, że to senne nawiedzenia to jest...prośba o modlitwę.
Lub mszę św. w intencji takiego gościa (gościa w sensie - wizytujacego nas we śnie, a nie w sensie mężczyzny. bo kobiet to tez dotyczy).
Nie, nie ja to wymyśliłem.
Opieram się na wywiadzie z jednym księdzem - doktorem habilitowanym, co go właśnie przeczytałem.
Czyli człowiekiem wykształconym, który na pewno wie co mówi. No i chyba nie kłamie.
Wprawdzie, we wspomnianym wywiadzie parę rzeczy mi skrzeczy ale być może się czepiam niepotrzebnie?
Niemniej, pozwolę sobie przedstawić moje spostrzeżenia wyniesione z tego wywiadu.
Otóż, wspomniany ksiądz doktor habilitowany, uznając za coś zupełnie normalnego, że działanie boskie przejawia się w tym min, że nasi zmarli są uprzejmi nawiedzać nas we śnie, zastrzega żeby nie wierzyć we wszystko, co nam się przyśni.
Inaczej mówiąc, namawia nas do wybiórczej interpretacji naszych snów.
Najlepiej według niego uznać, że taka senna wizyta, to przypomnienie o modlitwie, a jeszcze lepiej - o wykupieniu mszy za taką osobę (idealnie byłoby gdyby były to msze seryjne - tzw gregoriańskie) ale już broń boże nie należy słuchać takich zmarłych, gdyby chciały z nami ustalać jakieś inne nasze poczynania - a już na pewno gdyby chciały nas namawiać do niecnych zachowań.
Oczywiście, kwestia ustaleń modlitewnych pomiędzy osobą zmarłą i nami nie dotyczy osób niewierzących, a już na pewno nie tak zatwardziałych komuchów jak jeden generał w ciemnych okularach, który kiedyś zabrał nam Teleranek.
Taki ktoś, nawet jak się nam przyśni (oczywiście nie nam, tylko swojej żonie) z pewnością nie robi tego by się za niego modlić.
O nie. On się śni po to, żeby się... przyśnić. Tak po prostu. No i pobyć ze swoją małżonką.
Ale tak naprawdę, to i tak zmyłka.
Bo rozumiecie - kiedy taki ktoś śni się żonie, to to nie jest prawda. To tylko projekcja jej psychiki.
I tu już mamy pełna jasność, co do takich sennych wizyt naszych drogich zmarłych.
Sytuacja wygląda na moje oko tak.
Zmarły się nam śni głównie po to, żebyśmy wyskoczyli z kasy na msze w jego intencji.
Jak nie mamy pewności, że śni nam się po to właśnie - to i tak warto wyskoczyć z tej kasy. Bo to nic nam nie szkodzi przecież.
Jakby zmarły coś tam jeszcze chciał od nas, to raczej nie warto go słuchać, bo...zmarły się nam śni głównie po to, żeby wyskoczyć z kasy na msze w jego intencji.
Jeżeli mamy pecha i zmarły, który nam się przyśni nie był specjalnie wierzący, to martwić się nie musimy - bo tak naprawdę tylko nam się wydaje, że nam on się śni.
Więc spoko wodza - nasz portfel na takim śnie nie ucierpi.
To oczywiście tylko moje subiektywne spostrzeżenia, więc proszę mnie nie kamieniować.
Jakby ktoś chciał sobie wyrobić własne zdanie w tej kwestii, to podrzucam link do wspomnianego wywiadu.
I na koniec jeszcze jedna wątpliwość - żeby nie było tak prosto z tymi snami.
O ile autor tematu qasde1212 mógłby w tych moich wypocinach znaleźć odpowiedź na swoje wątpliwości - wszak przyśniła mu się bliska osoba (więc wie co ma robić i ze snem i ze swoimi oszczędnościami), o tyle ze snem Shadow, w którym nawiedziła ją "pewna staruszka", co do której nie tylko nie mamy pewności czy była jej bliska ale nawet czy była już całkiem nieżywa - jest już pewien problem.
Bo ksiądz doktor habilitowany nie tylko nie mówi nic o osobach obcych (i niekoniecznie nieżywych),które są uprzejme nawiedzić nas we śnie ale nawet wspomina żeby ich nie do końca słuchać (oczywiście jeżeli nie wspominają o modlitwie czy tam innej mszy w ich intencji).
A przecież wspomniana staruszka, uratowała Shadow życie.
I weź tu człowieku bądź mądry w tym temacie