Po ostatnich dyskusjach na forum można zorientować się, że kwestia tego, czy i jak długo po śmierci umysł człowieka jest w stanie rejestrować jakieś wrażenia, budzi nadal gorące emocje ale nadal (o ile się zorientowałem przeglądając wcześniejsze dyskusje poświęcone temu problemowi) nikt nie pokusił się o wrzucenie informacji o efektach kilkuletnich badań poświęconych próbie rozwiązania tej zagadki (pomimo wzmianek o nich w kilku tematach), przeprowadzonych na grupie pacjentów, w wyselekcjonowanych szpitalach, w latach 2008-2012, przez naukowców z USA, Wielkiej Brytanii i Austrii.
Zatem - nadrabiam tą zaległość.
Wspomniana grupa badanych, to ludzie, u których doszło do zatrzymania akcji serca. Trzystu z nich przeżyło reanimację, stan 140 pozwolił na przeprowadzenie pierwszej serii testów, a 101 zakwalifikowało się do dalszego etapu badań.
Poniżej cytuję fragmenty dwóch artykułów poświęconych omówieniu wyników tych badań. Dla zorientowania się który z cytowanych fragmentów pochodzi z którego artykułu, każdy z nich oznaczony będzie konkretnym kolorem.
Przede wszystkim trzeba było ustalić, czy pacjenci w ogóle coś pamiętają. Okazało się, że większość (61 proc.) nie pamiętała absolutnie nic z okresu, gdy ich serce nie biło.
W kolejnym kroku naukowcy ustalali, czy z reszty badanych ktoś rzeczywiście doświadczył stanu bliskiego śmierci, czyli NDE (near death experience).
Dlatego, za zgodą swoich lekarzy, wypełniali składający się z 16 pytań kwestionariusz, pozwalający określić ich odczucia w tzw. skali Meana Greysona.
Znalazły się tam m.in. pytania o to, czy mieli wrażenie, że wszystko wokół dzieje się wolniej lub szybciej; czy mieli wrażenie harmonii z Wszechświatem.
Na każde z pytań można było odpowiedzieć za pomocą trójstopniowej skali, gdzie 0 oznaczało "wcale", 1 - "słabo", a 2 - "jak najbardziej".
Jako odczuwających NDE zakwalifikowano wszystkich, którzy uzyskali wynik od 7 punktów wzwyż.
Grupa nie okazała się zbyt liczna, bo taki rezultat miało tylko dziewięć osób. Jak jednak autorzy podkreślili w swojej publikacji, jest to normalny, potwierdzony wcześniejszymi badaniami, odsetek takich przypadków.
Badanie AWARE (AWAreness during REsuscitation) było pierwszym badaniem na tak dużą skalę, mającym na celu poznanie doświadczeń osób, które przeżyły zatrzymanie akcji serca.
Prowadzone było w 15 ośrodkach, w USA, Wielkiej Brytanii i Austrii, a przewodniczył im Sam Parnia.
To, co było szczególne w tym badaniu, poza jego skalą, to chęć zbadania hipotezy o możliwości oddzielenia się od swojego ciała i obserwowania się z góry.
Znane są opowieści osób, które przeżyły zatrzymanie akcji serca i po odzyskaniu przytomności twierdzą, że unosiły się nad swoim ciałem i obserwowały z góry całą akcję ratunkową. Często ze szczegółami opowiadają wszystko co zapamiętały.
Wielu naukowców nie wierzy, że ich umysł, czy dusza rzeczywiście oddzieliły się od ciała i próbują tłumaczyć takie relacje funkcjonowaniem mózgu. Sam Parnia uznał jednak, że nie można odrzucić hipotezy o oddzielaniu się od swojego ciała bez przeprowadzenia badań naukowych w tym kierunku i warto jest takie badania przeprowadzić.
Podczas trwania projektu badawczego w szpitalach biorących w nich udział zarejestrowano ponad 2000 przypadków zatrzymania akcji serca, spośród których 330 pacjentów udało się uratować dzięki resuscytacji. Z tej grupy 140 osób wzięło udział w badaniu. Wszyscy wzięli udział w krótkim wywiadzie, odpowiadając na ogólne pytania o swojej świadomości i pamięci zdarzeń podczas trwania resuscytacji, a większość (101 osób) wzięła udział również w drugim wywiadzie, bardziej pogłębionym.
Uczestnicy badania zostali podzieleni na dwie grupy, z których drugą podzielono na trzy podgrupy:
- Brak świadomości i/lub pamięci
- Obecność świadomości i/lub pamięci.
- Szczegółowa pamięć o doświadczeniach, których nie można zakwalifikować jako doświadczenia NDE (Near Death Experiences – doświadczenia z pogranicza śmierci)
- Szczegółowa pamięć o doświadczeniach NDE, bez pamięci zdarzeń i świadomości podczas zatrzymania akcji serca
- Szczegółowa pamięć o doświadczeniach NDE, ze słuchową i/lub wzrokową pamięcią zdarzeń podczas zatrzymania akcji serca
Osoby, które wzięły udział tylko w pierwszym wywiadzie były kwalifikowane jedynie do pierwszej albo drugiej grupy, bez przydzielenia do konkretnej podgrupy.
W celu podzielenia doświadczeń jako NDE i nie-NDE została użyta Skala NDE Greysona, która składa się z 16 pytań o różne doświadczenia.
Na każde z nich można odpowiedzieć na 3-punktowej skali (nie miałem takiego doświadczenia, było słabe, było silne).
Doświadczenie NDE jest kwalifikowane jako co najmniej 7 punktów w tej skali.
Siedmiu pacjentów z tej grupy nie miało żadnych audiowizualnych wspomnień o przebiegu reanimacji.
Jeden z nich przedstawił jednak dość interesującą wizję:
"Bóg przysłał mnie z powrotem, to nie było moje miejsce, ani mój czas. Podróżowałem przez tunel w kierunku bardzo silnego światła. Byli tam też inni ludzie, których nie znałem. Ostatecznie wyłoniłem się w pięknym kryształowym mieście. Płynęła przez nie nieprawdopodobnie czysta rzeka. Myli się w niej ludzie bez twarzy. Oni także byli piękni. Słyszałem śpiew, chciało mi się płakać. A potem zobaczyłem nachylającego się nade mną lekarza".
Równie fascynująco wyglądała relacja pozostałych dwóch reanimowanych, którzy twierdzili, że byli świadomi odbywającej się nad nimi akcji ratunkowej.
Ale najpierw wspomnijmy o sprytnej pułapce, jaką w ramach badania AWARE naukowcy zastawili w salach reanimacyjnych.
W kontekście bliskich spotkań ze śmiercią bardzo często pojawia się motyw unoszenia się nad swoim ciałem i obserwowania wydarzeń spod sufitu. Naukowcy AWARE postanowili taką lewitującą "duszę" przyłapać na gorącym uczynku, jeśli rzeczywiście to zjawisko ma miejsce.
W tym celu, we wszystkich biorących udział w badaniu szpitalach wytypowano miejsca, gdzie najczęściej prowadzona jest reanimacja. Następnie, pod sufitami zamontowano półki, a na nich różne znaki, m.in. symbole religijne, narodowe, a nawet nagłówki gazet. Sztuczka polegała na tym, że sekretnych znaków na półkach nie dało się zobaczyć z poziomu łóżka. Mógł je zobaczyć tylko ktoś, kto unosił się pod sufitem.
Niestety, polowanie na lewitującą duszę okazało się niewypałem, bo okazało się, że tylko 22 proc. reanimacji zostało przeprowadzonych w pomieszczeniach z półkami. Co gorsza, tych dwóch pacjentów, którzy mieli wspomnienia NDE i pamiętali swoją reanimację, ratowano akurat tam, gdzie znaków pod sufitem nie było.
Na pytanie z pierwszego wywiadu „Czy pamiętasz cokolwiek z okresu kiedy byłeś nieprzytomny?” odpowiedziało twierdząco 39% uczestników badania.
Co takiego pamiętali?
Większość – 46 osób miała doświadczenia, których autorzy badania nie zakwalifikowali jako doświadczenia NDE. Najczęściej było to poczucie, że wszystko dzieje się szybciej lub wolniej niż zwykle (27 osób) oraz odczuwanie spokoju i przyjemności (22 osoby). 13 osób przyznało, że ich zmysły były bardziej ostre niż zwykle i tyle samo miało poczucie oddzielenia się od swojego ciała.
Doświadczenia takie jak przegląd scen z życia, poczucie harmonii albo jedności ze światem, wejście do innego poza-ziemskiego świata czy widzenie jasnego światła były obecne tylko u kilku osób.
7 osób miało też przekonanie, że wiedzą o rzeczach, o których nie powinni wiedzieć ze swojego punktu widzenia, tak jakby spostrzegali pozazmysłowo.
Doświadczenia, które można uznać za doświadczenia NDE były obecne tylko u 9 osób, spośród których tylko 2 miały słuchową albo wzrokową świadomość tego, co działo się podczas resuscytacji. Czy widzieli oni obrazki pod sufitem? W tym względzie badanie trochę się nie powiodło…
Okazało się, że jedynie 22% resuscytacji było prowadzonych w miejscach, w których zawieszone były półki z obrazkami.
Tych 2 pacjentów akurat w tych 22% się nie znalazło.
Stan zdrowia tylko jednego z nich pozwolił na przeprowadzenie bardziej szczegółowego wywiadu.
57-letni mężczyzna opisał całą reanimację bardzo dokładnie.
"Odpowiadałem na pytania pielęgniarki, kiedy nagle chyba straciłem przytomność. Ale po tej chwili przypominam sobie wszystko bardzo wyraźnie. Mechaniczny głos mówił: elektrowstrząsy, elektrowstrząsy.
Unosiłem się w rogu sali.
Była tam też przyzywająca mnie kobieta. Wiedziałem, że chodzi jej o mnie, że mogę jej ufać, że jest tu z jakiegoś powodu, ale nie wiedziałem, z jakiego. Patrząc w dół widziałem pielęgniarkę i łysego, postawnego mężczyznę.
Miał na sobie niebieski fartuch. W pewnym momencie słyszałem też pielęgniarkę, która mówi: zadzwońcie na 444, zatrzymanie akcji serca.
Widziałem, że mierzą mi ciśnienie. Jednocześnie zespół wkładał coś do moich ust, pielęgniarka naciskała na klatkę piersiową. Potem się obudziłem. Mężczyznę, którego widziałem, poznałem następnego dnia, przyszedł mnie odwiedzić, był lekarzem, który mnie ratował".
Naukowcy zweryfikowali tę relację.
Okazało się, że zgadza się z dokumentami opisującymi przebieg reanimacji.
Na podstawie dokumentacji i jego relacji, autorzy badania stwierdzili, że mógł być świadomy przez nawet 3 minuty podczas okresu zatrzymania akcji serca.
Wyniki badania nie odpowiedziały więc na najbardziej nurtujące pytanie.
Potwierdziły jednak, że jest możliwe pamiętanie zdarzeń z okresu zatrzymania akcji serca, chociaż zdarza się to bardzo rzadko i wciąż nie mamy wytłumaczenia tego zjawiska.
Nie mamy też urządzeń, za pomocą których możemy z całą pewnością stwierdzić, że dana osoba nie jest świadoma.
Wyniki tego badania oraz wcześniejszych pokazują, że podczas gdy urządzenia, których lekarze używają do monitorowania funkcji organizmu wskazują na brak świadomości, jest możliwość, że pacjent w tym momencie ma jednak świadomość zachowaną…
Cytowane relacje osób przechodzących reanimację pochodzą z publikacji, która podsumowuje wyniki AWARE. Można ją znaleźć pod tym adresem.