Właśnie zapomniałem powiedzieć o tym co napisał xMaster, że ludzie cierpiący na nerwicę zaczynają bać się śmierci i coraz częściej o niej myśleć. Ja mam tak samo od 2 lat zacząłem myśleć o tym że przyjdzie na mnie czas a ja nie chcę jeszcze umierać, tym właśnie różni się od depresji. Tak sobie myślę czasami że zostało mi jeszcze jakieś 30-40 lat(mam nadzieję) i że to dla mnie zbyt mało.
No to mamy dokladnie to samo bracie, jak to powiedzial jeden zabawny Francuz "znam ten uczuc".
Chociaz z tego co wiem nie kazdy chory na nerwice obawia sie smierci, wydaje mi sie, ze po prostu to u nas objawia sie w taki sposob i ogolnie tak chyba najczesciej to wyglada. Tez mysle, ze nawet jezeli uda mi sie przezyc ten zawal, nic sie nie wydarzy i umre po prostu ze starosci czyli tez mam nadzieje za nie mniej niz 30-40 lat to i tak to zbyt malo czasu dla mnie. Wydaje mi sie, ze przez ta chorobe pokochalismy zycie tak bardzo, jest dla nas tak cenne, ze nie ma takiego wymiaru czasu, ktory by nam wystarczyl. To bardzo kontrastowe do deperesji co swoja droga jest poniekad ciekawe w jakims stopniu, ze zestawiajac ze soba dwa schorzenia (bo inaczej nie moge tego nazwac, ocena sytuacji jest naprawde mocno zaburzona i bardzo dobrze o tym wiem) ludzie sa tak rozni i pragna tak roznych rzeczy przez nie. Trudne to urzadzenie ten nasz mozg, oj trudne.
Z drugiej strony, paradokslanie w apogeum choroby (jakies 6 lat temu, tutaj poprawka bo wczesniej napisalem, ze zaczelo sie 6 lat temu i myslac o tym intensywniej w ostatnich dniach widze, ze sie pomylilem w poprzednim poscie) czyli wzglednie na poczatku to wszystko bylo tak meczace, ze z jednej strony balem sie niesamowicie smierci, ale z drugiej bylem juz tak zmeczony, tak slaby, ze zastanawialem sie, ze jednak moze latwiej byloby po prostu umrzec niz meczyc sie w taki sposob i zyc w strachu. W dodatku bedac w takim stanie czlowiek nie mysli kategoriami, ze kiedys sie to skonczy. O nie. Wtedy jest sie przekonanym, ze tak juz bedzie po prostu zawsze, az do (na pewno rychlej i niespodziewanej) smierci.
Tak jak piszesz, człowiek zaczyna zamykać się na otoczenie a ja na przekór temu bo wiedziałem że to będzie się pogłębiać starałem się mimo lęku wychodzić do ludzi i spędzać aktywnie czas aby dać ujście złym emocjom. Dzisiaj jedyne bardziej upierdliwe co mi zostało po chorobie to problemy z zasypianiem, godzinę lub dłużej wiercę się z boku na bok bez efektu, ten problem od razu mija po puszce Żuberka [
] No i jeszcze te myślenie że przyjdzie na mnie kiedyś kolej.
Mysle, ze dobrze postapiles, moze nie pozwoliles temu sie tak rozwinac choc u mnie wydaje mi sie, ze nie mialem nawet czasu bo od tego pierwszego ataku paniki praktycznie od razu zamknalem sie na wszystko o czym wspominalem w pierwszym poscie. W ogole teraz z perspektywy czasu, juz myslac o tym na spokojnie to cholernie smutne, ze takie cos moze uruchomic sie tak nagle, wydawaloby sie bez specjalnego powodu i rozlozyc czlowieka na lopatki.
No mi takie objawy zostaly jak wspominalem - po prostu miewam gorsze dni kiedy mysli sa troche bardziej przytlaczajace czy cos sobie wkrece, ale to nic w porownaniu z tym co bylo i nie przeszkadza ani troche w normalnym funkcjonowaniu, nawet niespecjalnie wplywa na humor, po prostu kilka razy czesciej przeleci mi przez glowe, ze smierc moze przyjsc nagle, niespodziewanie, w kazdej chwili, nawet za 5 minut. Aczkolwiek tak jak mowilem juz nauczylem sie nad tym panowac i nie za bardzo mnie ta mysl rusza. To taki troche demon, ktory gdzies tam w glebi duszy caly czas siedzi i stara sie szepnac zle slowko mimo, ze sie go nie slucha. Od momentu kiedy zdalem sobie sprawe i przyjalem myslenie, ze nie mozemy przejmowac sie rzeczami, na ktore nie mamy wplywu (w czym utwierdzil mnie moj lekarz dawno temu, tak bywalem u psychologa i potrafie sie otwarcie do tego przyznac
) takie mysli mnie nie ruszaja. Prawde mowiac gdybym dowiedzial sie, ze pozostal mi miesiac zycia z jakiegos powodu to mysle, ze niespecjalnie bym sie tym zalamal. To wlasnie przez ta mysl, ktora caly czas powtarza, ze na kazdego przyjdzie czas, ze kazdy kiedys odejdzie moge powiedziec, ze jestem na to gotowy. Choc tak jak wspominalem nie ma takiego czasu, ktory bylby dla mnie wystarczajacy na tym swiecie wiec pewnie bylbym... nieco rozczarowany takim obrotem spraw.