Chciałbym poruszyć temat medytacji. Parę lat temu robiłem to regularnie i doświadczenia były niesamowite. Pamiętam, jak żywe i ostre były wtedy obrazy w mojej głowie. Mój Wonderland* był białym, nieskończonym korytarzem z drzwiami. Były tam rożne tematyczne pomieszczenia. Jedne drzwi prowadziły na na wzgórze pokryte długą, wysuszoną trawą. Zawsze trwał tam zachód słońca. Miejsce to służyło do relaksu. Jedno pomieszczenie były w całości pokryte organiczną, pulsującą masą, jeszcze inne było bardzo ciemne, na którego środku stała wiecznie zamknięta skrzynia. Medytując często otwierałem nowe drzwi nie wiedząc co za nimi będzie. Zawsze pierw widziałem za nimi tylko ciemność, ale zawsze z czasem formowały się tam nowe rzeczy.
Obecnie nie wiele już z tego pamiętam. Wtedy moja znajoma również się tym zjawiała i często opisywaliśmy sobie wzajemnie swoje doświadczenia. Później z racji pewnych okoliczności nasz kontakt osłabł. W każdym razie obecnie chciałbym wrócić do medytacji, ale nie znam ludzi, którzy też by się tym zajawiali. Próbowałem tego parokrotnie ostatnio, ale nie potrafię się już doprowadzić do takiego stanu jak wcześniej w medytacji. Myślę, że kontakt z osobami, które medytują regularnie mógłby mi w tym pomóc.
Więc medytujecie? Macie podobne doświadczenia jak moje? Jak wyglądają wasze Wonderlandy? W jakiej sytuacji/porze dnia najlepiej wam się medytuje?
Jestem ciekaw waszych odpowiedzi
*Wonderland - wyraźne wyobrażenie dowolnej scenerii. Głównie kojarzone z tulpami. Dla mnie to miejsce wewnątrz mojej głowy, które przywołuje, gdy medytuje. Pomaga mi to skupić się na swoim wnętrzu i zapomnieć o otoczeniu.