Paraliż senny miewam od wczesnych lat nastoletnich (więc już z dobre 10 lat), tak że zdążyłem się do niego przyzwyczaić, a z czasem nawet zacząłem go ignorować...
I byłoby tak do tej pory gdyby nie fakt, że niedawno zainteresowałem się tematem projekcji astralnych i trafiłem tu, na to forum.
Z doświadczenia wiem, zjawisko PS może doprowadzić do różnych stanów bliskich temu co coniektórzy nazywają oobe. Muszę jednak dodać, że na tym polu nie mam żadnych innych doświadczeń niż te związane z paraliżem sennym. Przynajmniej jak do tej pory, bo swoją drogą, mam zamiar spróbować też kilku "tradycyjnych przepisów na oobe" i porównać przeżycia.
Nawiązując do tematu przewodniego, moje doświadczenia z paraliżem sennym nie różnią się zbyt wiele od opisanych już wcześniej przez innych (niestety nie czytałem wszystkich postów). Może za wyjątkiem tego, że na tyle razy, jedynie raz zdażyło mi się odczuć (i zobaczyć) czyjąś obcą obecność podczas PS. To było P R Z E R A Ż A J Ą C E - związane z koszmarem,
z którego się wyrwałem prosto w ten paraliż, a w którym pod koniec cały płonąłem ogniem... Obudziłem się oblany potem, na plecach i w konwulsjach, z naprężoną szyja i głową skierowaną za siebie na drzwi, za którymi stała czarna, zakapturzona postać z pochodnią w ręku. Było to jedno z pierwszych moich doświadczeń związanych z paraliżem sennym
i prawdopodobnie najdłuższe ze wszystkich. Podejżewam że upłynęło dobre 5 minut zanim zdołałem się ruszyć. Zazwyczaj trwa to u mnie teraz od kilku do kilkudziesięciu sekund.
Niestety niewiele jeszcze wiem czego objawem jest ta, w moim przypadku, przypadłość, patrząc na to od strony czysto naukowej. Nie podejrzewam u siebie narkolepsji, raczej bezsenność.
Nie jest też tak, że mam paraliż każdej jednej nocy (choć i tak się zdarzało przez pewne, maks. tygodniowe okresy), niestety nie jest to również tak, że paraliż senny, jak już ma mnie "dopaść" to dzieje się to tylko raz w ciągu nocy. Bywa, że jak tylko wyjde z jednego PS wchodzę momentalnie w następny, kiedy tylko przewrócę się na drugi bok i zamkne oczy. I tak w koło Macieja, pół nocy zarwanej... Niekiedy mam spokój całymi miesiącami, niekiedy jest na odwrót. Z całą pewnością pora dnia i miejsce spania nie mają tu znaczenia. Najczęściej jednak "atakuje" mnie w środku snu, dużo rzadziej przy porannym przebudzeniu i podczas pierwszego zasypiania.
Najgorsza jest chyba panika w pół przebudzonego, ale po-części-świadomego umysłu w sparaliżowanym ciele. Człowiek chece się ruszyć, ale nie może, chociaż czuje swoje ciało, nie ma nad nim kontroli. Narasta lęk. Wszystkie starania aby zmienic pozycje na inną w sposób konwencjonalny zawodzą. Nie można nic zrobić, powiedzieć. Można za to, w pewnym zakresie, słyszeć i widzieć wszystko do okoła. Jednak nie jestem pewien czy oczy są wtedy zawsze otwarte... Dalej, jak wiem z autopsji, prowadzą dwie drogi. Droga akceptacji i droga walki. Można więc postanowić się uspokoić (myśli, oddech) i przeczekać dosłownie kilka chwil, aby się obudzić jak gdyby nigdy nic.
Jak już napisałem zazwyczaj nie pamiętam, że coś się wogóle ze mną w nocy działo, tak,
jak nie pamięta się niektórych snów, i tylko czasami później jakoś coś sobie przypominam.
Inaczej jest kiedy dosłownie męczę się i pocę, aby tylko się jakoś ruszyć i dosłownie (choć bardzo rzadko) wychodzę z ciała - myśląc, że mi się udało obudzić, hehe. W takich momentach zwykle poruszam się jak w smole (ale jakoś nie jestem świadom, że coś jest nie teges i cieszę się, że wogóle się ruszam), podnoszę się, siadam na łóżku i widzę (w samych zarysach, jakby za jakąś dziwną mgłą, albo pod wodą, albo przez jedno i drugie) swój pokój i wszystko do okoła, i wszystko jest niby ok. Gdy jednak z powrotem popatrzę się na łóżko i zobaczę siebie nadal śpiącego wracam momentalnie do puktu wyjścia... leżę.
Nie jestem pewien co sie wtedy ze mną tak do końca dzieje. Wydaje mi sie, że to jest raczej swojego rodzaju out of body xp niż sen. Jakiekolwiek opinie mile widziane.
Użytkownik runnindove edytował ten post 04.02.2008 - 05:54