Zazwyczaj podczas wykopalisk archeologicznych znajduje się przedmioty wykonane przez ludzi parę, no, paręnaście tysięcy lat temu. Im są starsze, tym bardziej są one prymitywne. Jednak od czasu do czasu archeolodzy lub górnicy czy poszukiwacze złota znajdują coś, co wstrząsa światem naukowców. Kopalnia złota w Traanswalu w Afryce Południowej. Podczas wydobywania kruszcu górnicy znaleźli wrośnięte w skałę stalowe kulki o średnicy od 1 do 5 cm. Kulek nie tknęła rdza. Nie mogły powstać w sposób naturalny, gdyż na każdej z nich widać wytrawione trzy otaczające je równoległe linie, przy czym jedna z nich znajduje się w najgrubszym miejscu każdej kulki. W dodatku kilka z nich było wydrążonych w środku, choć nie było widać żadnego prowadzącego na zewnątrz otworu. W środku kulek znaleziono jakiś pył. Badający kulki geolodzy określili ich wiek na 2,8 miliarda lat!
Może przytocze na ten temat bardziej obszernieszy artykuł, ponieważ jest bardzo ciekawy i 'małowytłumaczalny'
Już od wielu lat uczeni usiłują odgadnąć pochodzenie i przeznaczenie przedmiotów, zjawisk i biologicznych fenomenów, które odkryto „nie na swoich miejscach” w świecie. I znów w 2005 roku rozgorzała dyskusja na temat pochodzenia metalowych kulek z RPA. Średnice ich wynoszą 2,5 – 10 cm i wyglądają, jakby wykonane były przez człowieka. Tylko że... – tylko że mogły powstać one w Prekambrze, o wiele dawniej niż pojawił się Homo sapiens sapiens na Ziemi – bowiem liczą one sobie – bagatela! – od 2,8 do 3 mld lat!!! (czyli mniej więcej z przełomu Katarchaiku i Archaiku, w czasie formowania się najstarszych Marealbidów – uwaga tłum.) O odkryciu tego i innych artefaktów traktuje artykuł zamieszczony na łamach rosyjskiego czasopisma NLO nr 16/2005.
Model Gwiazdy Śmierci sprzed 3 mld lat? O istnieniu tych metalicznych kulek stało się głośno już w 1977 roku, kiedy trzeba było ratować dawne petroglify (rysunki naskalne – przyp. tłum.) na pirofillicie (cudownym kamieniu – jak go tam nazywają – przyp. aut.), a którego ogromne bloki zaczęto rozpiłowywać na mniejsze, kiedy tnące urządzenie natknęło się na taką sferoidę. Wszystkich zdumiał idealny kształt tej kulki, a także nacięcie wykonane tylko pośrodku.
W następnych dziesięcioleciach południowoafrykańscy górnicy znaleźli co najmniej 200 takich kulek. Niektóre z nich mają na swym „równiku” do 3 równoległych rowków (czyż jedna z tych kulek przedstawiona na fot. 2 nie przypomina modelu... Gwiazdy Śmierci z filmu George’a Lucasa, albo Mimasa – satelity Saturna? – uwaga tłum). Niektóre z kulek udało się przepołowić. Okazało się, że są one pokryte pancerzem o 6-milimetrowej grubości. W środku znajdował się gąbczasty materiał, który w zetknięciu się z powietrzem zamieniał się w pył. Przypominał on swym wyglądem węgiel drzewny. Inne kulki okazały się być pełne i zrobiono je z niebieskawego metalu w białe cętki.
Twarda kulka do zgryzienia... Co to był za metal? Analiza wykazała, że był to stop stali i niklu, ale w Przyrodzie coś takiego nigdy nie występuje. Z punku widzenia Rolfa Marxa – kustosza Południowoafrykańskiego Muzeum w Klerksdorfie – kulki te stanowią najprawdziwszą zagadkę. Te, które znajdują się w jego muzeum same wibrują w jakimś dziwnym rytmie, chociaż odcięte są od jakichkolwiek źródeł energii. Być może we wnętrzu kulek jest ukryta jakaś tajemnicza energia, która się jeszcze nie zużyła pomimo upływu 3 mld lat?
Pewnego razu przywieziono do muzeum znanego czarownika, który powiedział, że kulka ta przywędrowała do nas z Kosmosu i posiada czarodziejską moc.
W 1984 roku, w odpowiedzi na zapytanie jednej z redakcji R. Marx napisał, że praktycznie nie istnieją żadne prace naukowe na temat tych kulek, ale takie sferoidy można znaleźć w pirofillicie, wydobywanym nieopodal miasteczka Ottosdal w Zachodnim Transwaalu. Pirofillit o wzorze chemicznym Al2[Si4O10](OH)2 jest miękkim minerałem. Kulki zaś charakteryzują się dużą twardością i trudno jest je zarysować stalowym ostrzem.
Druga zagadka kulek – odporność na cięcie Trzeba próbować znaleźć jakieś wyjaśnienie dla powstania tych żłobków wokół sferoid – szczególnie tych trzech równoległych do siebie. Jeżeli nie znajdziemy naukowego wyjaśnienia tego problemu – to trzeba będzie przyznać się do czegoś mistycznego – a mianowicie tego, że te kulki, które dziś znajdują się w głębokich warstwach skalnych, wykonały przed miliardami lat jakieś istoty rozumne...
15 lat temu, sferoidy te przyciągnęły uwagę Johna Hunda z południowoafrykańskiego Petersburga. Pojechał do kopalni i znalazł taką kulkę, dokładnie taką, jaka znajduje się w muzeum w Klerksdorfie. Pewnego razu siedząc przy stoliku w restauracji wyjął kulkę i położył ja na stole, zauważył, że kulka ta jest bardzo stabilna. Hund postanowił przesłać artefakt do amerykańskiego Instytutu Badań Kosmosu przy Caltech, w Kalifornii. Okazało się, że kulka jest idealnie wyważona. Dokładność wyważenia sięga 1/100.000 cala! Pewien uczony z NASA przyznał się do tego, że u nich nie istnieje technologia, która umożliwiłaby zrobienie czegoś takiego na Ziemi. Coś takiego zrobić można - owszem, ale... tylko i wyłącznie w warunkach zerowej grawitacji. W warunkach stanu nieważkości. Tylko w Kosmosie!...
Kierowana panspermia i maszyna czasu I tak holenderski uczony B. V. Lourker zakłada, że jakieś 3 mld lat temu kulki te przywieźli ze sobą pozaziemianie – kosmici, przybysze, obcy, czy jeszcze jak ich tam zwać. Po co? Były to kontenerki zawierające jednokomórkowe organizmy, najprymitywniejsze formy życia. A teraz popatrzmy na to w ten sposób – skoro "oni" mieli wtedy taką technologię, to do czego doszli dzisiaj? Po dwóch – trzech miliardach lat swego istnienia?!
No, a skoro to nie byli "oni", to może wykonała je jakaś pradawna rasa Ziemian, która żyła dawno przed nami na tej planecie, i która albo wyginęła, albo opuściła Ziemię (jak w powieści R. Cooka pt. Uprowadzenie, w której występują tzw. Ludzie I Generacji, którzy zaszyli się pod powierzchnią Ziemi – uwaga tłum.)?
Być może także te kuleczki sformowały się same wskutek jakiegoś naturalnego procesu – jak sferoidy na Marsie. Ale dlaczego ta muzealna kuleczka jest taka stabilna – no wskutek działania pól magnetycznych...
Niektórzy uczeni, którym udało się zbadać te kuleczki doszli do wniosku, że sferoidy te zostały wytworzone sztucznie, a nie powstały wskutek procesów naturalnych. I być może wcale nie pochodzą z przeszłości, ale na odwrót – z przyszłości! Powiem tak – przyleciał do nas z przyszłości jakiś czasolot, który w przeszłości uległ awarii. Załoga albo zginęła, albo jakimś sposobem udało się jej wrócić do swego czasu, pozostawiając w przeszłości detale swego pojazdu, a może nawet cały pojazd???
Przyziemne wyjaśnienia Są także wersje bardziej przyziemne – w dosłownym tego słowa znaczeniu. Skoro Ziemia w czasie swej historii przeszła wiele straszliwych kataklizmów, to jej warstwy geologiczne mogły się wielokrotnie przemieszać i zamieniać miejscami. I tak zatem, jakieś współczesne przedmioty mogły dostać się do najstarszych skał na Ziemi, wskutek czystego przypadku. Badacz Paul Heinrich pisał jeszcze pięć lat temu, że wokół tego problemu podniósł się niezdrowy szum, spowodowany głównie przez najrozmaitszej maści łowców sensacji skupionych przy tabloidzie Weekly World News. Błędy i nieścisłości znalazły się nawet w książce M. Cremo i R. Thompsona pt. Zakazana archeologia oraz w programie NBC pt. Mistyczne pochodzenie człowieka. I nie jest prawdą, że na temat afrykańskich sferoid nie ma żadnej literatury naukowej. Ona istnieje. I z niej jasno wynika, że pirofillit to skała metamorficzna, a nie osadowa. Ten metamorfizm objawia się w umiarkowanych temperaturach na głębokości kilku kilometrów. Przy pomocy geologów z RPA, Heinrich doszedł do wniosku, że tajemnicze kulki składają się z pirytu – siarczku żelaza – FeS2 i getytu (goethytu) – tlenowodorku żelaza – FeO(OH). W procesie przeobrażania się gliny lub popiołu wulkanicznego w pirofillity uformowały się w górotworze pirytowe sferoidy. A z gniazdowych złóż pirytów, które zostały wypchnięte do strefy utleniania powstał getyt. Tak zatem nie są to żadne konkrecje – jak napisano w całym szeregu opracowań...
I to wszystko, ale dlaczego te kulki są tak twarde? A to dlatego, że getytowe kulki mogą wchłaniać jeszcze inne wodorotlenki, które po związaniu się z nimi powodują zwiększenie twardości tych kulek.
A do tego jeszcze Anglicy postanowili na tych kulkach zrobić interes. Wytwarzają oni kulki o średnicy 7 – 15 cm z pirytu i za cenę 100 USD za sztukę sprzedają je kolekcjonerom osobliwości i miłośnikom egzotyki.
Co się zaś tyczy kulistego kształtu tych sferoid, to Przyroda potrafi ukształtować swe twory dowolnie i artystycznie. Wystarczy wspomnieć tylko ogromne kamienne kule Kostaryki. Jednak największa kamienna kula znajduje się w kamieniołomie koło miejscowości Klokočov na Kysucach na Słowacji. Mierzy ona 305 cm średnicy i składa się ona z brązowego piaskowca magurskiego (przyp. tłum), a do tego trzeba dodać, że pełnometaliczne kule nieraz spadały z nieba w różnych krajach świata. Trzy takie błyszczące, wypolerowane sferoidy o średnicy 35 cm każda znaleziono na australijskiej pustyni w 1963 roku. Występując w parlamencie australijski minister obrony Allen Feihell przyznał, że wszelkie próby otwarcia tych kul spełzły na niczym (opisał to Lucjan Znicz-Sawicki w swej pracy Goście z Kosmosu – NOL – przyp. tłum.). Krążą pogłoski, że kule te zostały przekazane USAF i słuch o nich zaginął. Niewielkie różnokolorowe kule znaleziono na terytorium Francji i to w takiej ilości, że wyglądało jakby spadły z deszczem. Jak widać – Przyroda lubi z nami grać w kulki!... [URL=http://www.zagadkiswiata.prv.pl/metalowekule.html]
Źródło Geoda z Kalifornii i wydobyta z niej "świeca zapłonowa" - zdjęcie J. Bergiera z 1969 r. za: "Ancient Skies" nr 3/1980 Nieco "młodsze" jest znalezisko z Uralu. Jest to żelazny cylinder kilkunastocentymetrowej średnicy wrośnięty w bryłę węgla kamiennego. Jego wiek określono na milion lat.
Z epoki trzeciorzędu, a więc również sprzed miliona lat, pochodzi geoda znaleziona 13.02.1961 r. w pobliżu miasteczka Olancha w Kalifornii. Geoda jest to wrośnięta w macierzystą skałę wapniową bryła innej skały. Ta geoda była utworzona z czegoś w rodzaju porcelany. Czasami po rozbiciu podobnych brył można znaleźć w ich wnętrzu piękne, naturalne kryształy lub ametysty. Dlatego też i tę geodę rozcięto. Z tworzywa podobnego do szklistej porcelany wystawał kawałek metalu. Przecięto więc piłą diamentową całą geodę w kilku płaszczyznach i okazało się, że wewnątrz niej znajduje się dziwne stalowe urządzenie o wysokości 17 mm i grubości ścianek 2 mm.
Naukowcy, którzy badali znalezisko, przyrównali je do przedpotopowej świecy zapłonowej do silnika. Również w Kalifornii, ale znacznie wcześniej, bo w 1851 r., pewien poszukiwacz złota znalazł całą i nie uszkodzoną bryłę złotonośnego kwarcu, w której oprócz drobin cennego kruszcu tkwił duży i nie zardzewiały... gwóźdź z kwadratową główką.
W tym samym roku w stanie Massachusetts podczas budowy drogi w górach wysadzano duże skały. W jednej z nich znaleziono kubek z nieznanego metalu o metaliczno niebieskawej barwie, po stronie zewnętrznej cyzelowany w piękny motyw kwitnących słoneczników. Kubek miał dziwny kształt: dno miało średnicę 16,5 cm, wysokość 11,5 cm, otwór górny miał średnicę tylko 6,3 cm. Geolodzy określili wiek skał na około 25 milionów lat.
W roku 1885 górnicy znaleźli w bryle węgla sześcian wykonany ze stopu węglowo-żelazno-niklowego o gładkich i nie zardzewiałych ścianach. Ważył on 785 gramów. Znalezisko znajduje się obecnie w Muzeum w Všclabruck (Niemcy).
Zupełnie niespodziewanego znaleziska dowiercił się amerykański farmer w stanie Idaho w 1989 roku podczas kopania studni artezyjskiej. Świder przebijał kolejne warstwy iłu, piasku, żwiru, aż dotarł do grubej na 4,5 m skały. Gdy świder się przez nią przedarł, farmer wyjął go, by oczyścić głowicę. Nagle stwierdził, że wśród pyłu skalnego tkwi... trzycentymetrowa figurka kobiety wykonana z nieznanego metalu. (Znajduje się teraz w muzeum w Boise, Idaho.) Według geologów skała znajdująca się na głębokości prawie 90 metrów pochodzi z trzeciorzędu i ma więcej niż milion lat.
Takich niezwykłych znalezisk jest na świecie o wiele więcej. Dokonywano ich nawet w czasie ostatniej wojny w Europie. Czeski archeolog, dr Horak, w 1944 roku znalazł przypadkiem w pobliżu Plavincy w Czechach podziemną komorę o średnicy dwudziestu pięciu metrów. Komora wyglądała tak, jakby była od wewnątrz pokryta jednolitą szklaną pokrywą. Kto i kiedy ją wykonał - nie wiadomo. Znalezisko to ujawniono dopiero po wojnie. Ostatnia dziwna rzecz, o której chcę napisać, nie jest aż tak stara. Jest to pochodzące z Nigerii (Afryka Zachodnia) dzieło sztuki. Ma ono prawdopodobnie zaledwie około półtora tysiąca lat. Wówczas w Nigerii, tak jak i obecnie, żył naród Jorubów, uznawanych za najinteligentniejszych przedstawicieli rasy czarnej. Oni sami o sobie mówili, że ich przodkowie przybyli przed tysiącami lat z planety leżącej w pobliżu Syriusza. Z potomków tych przybyszów wywodziła się ich kasta królewska.
Oryginalne zdjęcie płaskorzeźby z pałacu Jorubów. Wyraźnie widać rakietę trzymaną przez smoka.W mieście Ife do XIX wieku stał pałac króla Jorubów wykonany z czarnego bazaltu. Później koloniści angielscy rozebrali go na kawałki i zmontowali w jednej z hal Muzeum Brytyjskiego w Londynie. Wśród wielu płaskorzeźb tego zabytku jest ten jeden, najdziwniejszy: święty smok Jorubów z rakietą w łapie.
Nie ulega wątpliwości, że jest to rakieta, ale skąd półtora tysiąca lat temu Jorubowie znali rakiety? Czy może ich przodkowie rzeczywiście przybyli z kosmosu?
Zagadkowy "ARTEFAKT" z Siedmiogrodu Czy w transylwańskim muzeum w Kludż znajduje się przedmiot, jak uważają niektórzy, pozaziemskiego pochodzenia? Czym jest tajemniczy obiekt, który znaleziono obok kości mastodonta, pod 10 – metrową warstwą piachu? Kto go wykonał?
To odkrycie jest dość stare, ponieważ pochodzi sprzed ponad 30 lat!
Naszym zdaniem, warto jednak o nim napisać, ponieważ do dziś dnia nie udało się zidentyfikować tego zagadkowego przedmiotu. Zapewne nie wszyscy dokładnie znają tę sprawę, zatem po kolei...
W 1973 roku na brzegu Mures, rzeki w Rumunii w pobliżu Aiud, 700-letniego transylwańskiego miasta, robotnicy odnaleźli w dole pod 10.5 metrową warstwą piachu, niewielki, tajemniczy metalowy przedmiot wraz z kośćmi (w tym szczęką) mastodonta.
Znalezisko to przekazano potem do Muzeum Historii Transylwanii znajdującym się w mieście Kludż. W 1995 roku, wydawcy RUFOR, rumuńskiego magazynu ufologicznego, odnaleźli ów przedmiot w magazynie muzeum.
Zagadkowy obiekt waży 2.25 kg i mierzy ok. 20.5 x 6.8 cm. Znajdują się w nim dwa otwory różnej wielkości. Posiada również dwie rączki. Po bokach obiektu oraz u jego dołu widać ślady obróbki.
Analizy chemiczne Kawałek przedmiotu poddany został analizie w centrum badawczym w Margurele w Rumunii. Wyniki wykazały, iż składał się on z 12 pierwiastków, zawierając: 89% glinu, 6.2% miedzi, 2.84% krzemu, 1.81% cynku, 0.41% ołowiu, 0.33% cyny, 0.2% cyrkonu, 0.11% kadmu, 0.0024% niklu, 0.0023% kobaltu, 0.0003% bizmutu oraz śladowe ilości galu.
Mircea Aries oraz Peter Lab, dwaj rumuńscy dziennikarze przyznali, że te badania wykonane w instytucie badawczym w Lozannie (Szwajcaria) przyniosły identyczne wyniki.
Niezwykłe aluminium Przedmiot z Rumunii pokrywa gruba warstwa tlenku glinu. Po przeprowadzonych badaniach specjaliści stwierdzili, że obiekt ma co najmniej 300 – 400 lat, co było dużym zaskoczeniem, gdyż czyste aluminium udało się uzyskać dopiero w połowie XIX wieku.
Z kolei, inni badacze sugerowali, iż przedmiot może liczyć sobie nawet 20.000 lat, ponieważ znaleziono go wraz z kośćmi mastodonta, który żył w plejstocenie. Niektórzy sądzą, że obiekt może być fragmentem latającej machiny (obiektu UFO?!), która wpadła do rzeki, i co za tym idzie ma pozaziemskie pochodzenie. Natomiast, zdaniem innych jest to prawdopodobnie część jakiegoś narzędzia o nieznanym przeznaczeniu.
Josif Boczor jest emerytowanym nauczycielem z Siedmiogrodu i stałym współpracownikiem kilku węgierkich pism opisującyh zjawiska paranormalne. Jest również korespondentem Fortean Times.
Na te pytania, jak na razie, nie ma odpowiedzi - tak jak na pytania o pochodzenie wszystkich dziwnych znalezisk określanych wspólnie mianem anachronizmów. Czy kiedykolwiek dowiemy się prawdy, czy też już na zawsze będziemy skazani na tłumaczenie ich odwiedzinami przybyszów z kosmosu lub podróżami w czasie?
Kazimierz Bzowski & Veckas