Naukowcy próbują ustalić, czy wszechświat to symulacja
Od lat w środowisku naukowym toczy się spór o to, czy jesteśmy mieszkańcami symulacji stworzonej przez wysoko rozwinięte istoty. Opinie w tej sprawie są podzielone, a ostatnio swoje trzy grosze wtrącili do dyskusji na ten temat dwaj fizycy-teoretycy.
Według niektórych uczonych wszechświat może być zaawansowaną symulacją komputerową stworzoną przez wysoko rozwinięte istoty – naszych odległych potomków albo obcą inteligencję.
Koncepcją tą szczególnie zainteresowany jest miliarder Elon Musk, zdaniem którego nie można wykluczyć, iż mieszkamy w czyimś komputerze.
Przeciwnicy hipotezy uznają, że jest ona nieweryfikowalna, a symulacja wszechświata byłaby niemożliwa do zrealizowania w praktyce, wymagając zbudowania komputera znacznie większego niż kosmos.
Otaczająca rzeczywistość może mieć więcej wspólnego z grą komputerową niż nam się wydaje. Zdaniem niektórych uczonych nie da się w stu procentach wykluczyć możliwości, że nasz wszechświat jest symulacją, która rozgrywa się w pamięci superkomputera gdzieś w równoległej rzeczywistości. Choć dla niektórych brzmi to jak fantastycznonaukowa bajka okazuje się, że istnieje grono naukowców intensywnie zastanawiających się, jak odnaleźć ślady "programistów" naszego kosmosu.
Możemy żyć w symulacji i nie zdawać sobie z tego sprawy
Pogląd, że żyjemy w wygenerowanej przez kogoś rzeczywistości nie jest wymysłem ery komputerów. Panteiści zakładali, że wszystko, co widzimy wokół jest częścią Boga i być może rozgrywa się w jego umyśle. Hinduizm mówi z kolei o mayi – iluzji, która skrywa pod swoim płaszczem prawdziwe "mechanizmy" rzeczywistości, niedostrzegalne dla oka.
Na przełomie XX i XXI stulecia koncepcjom tym nadali zupełnie nowe życie oksfordzki filozof Nick Bostrom oraz robotyk-futurysta Hans Moravec. Bostrom zyskał rozgłos, ogłaszając tzw. hipotezę symulacji, zgodnie z którą cywilizacje na wysokim poziomie rozwoju mogą tworzyć coś, co nazwał on "symulacjami życia przodków", które są odtwarzaniem historii na nowo. Oksfordczyk nie twierdzi, że kreatorami wszechświata są superrozwinięci Obcy z innego wymiaru, ale nasi dalecy potomkowie, którzy w ramach eksperymentu jeszcze raz puścili w ruch maszynę stworzenia.
Punktem wyjścia dla Bostroma jest przekonanie, że skoro ludzkość po kilku dekadach rozwoju informatyki potrafi tworzyć rzeczywistości wirtualne, istoty na dużo wyższym poziomie mogą zaprojektować takie symulacje, w których osadzone są samoświadome, myślące stworzenia – wyjaśnia filozof.
Pytanie, czy nauka jest w stanie zweryfikować jego hipotezę i odnaleźć ślady naszych "kreatorów".
– Jeżeli autorzy symulacji nie chcieliby, abyśmy dowiedzieli się o swojej sytuacji, to tak zostanie. Gdyby jednak mieli ochotę się nam objawić, nic nie stoi im na przeszkodzie – powiedział Bostrom, zarażając swą koncepcją wiele osób, również wpływowych.
Pod koniec 2016 Sam Altman – przedsiębiorca z branży IT wyjawił mediom, że Dolinę Krzemową ogarnęła obsesja poszukiwania dowodów na to, że tkwimy w symulacji. Jego zdaniem dwaj wpływowi miliarderzy mieli w sposób szczególnie aktywny dopingować naukowców do przyjrzenia się tej koncepcji.
Jednym z nich okazał się założyciel Tesla Inc. i SpaceX, Elon Musk, który kilkakrotnie podkreślał, że uważa za prawdopodobne, iż nasza rzeczywistość jest czymś na podobieństwo gry komputerowej tyle że o wyższym stopniu skomplikowania.
– 40 lat temu mieliśmy Ponga – grę z dwoma prostokątami i kropką. Popatrzcie tymczasem na współczesne gry z fotorealistycznymi symulacjami. Wkrótce pojawi się też rzeczywistość rozszerzona (system łączący świat rzeczywisty z generowanym komputerowo – przyp. autora). Jeżeli weźmie się pod uwagę tempo rozwoju, z czasem gry mogą stać się nieodróżnialne od rzeczywistości – powiedział.
Jako "50 na 50" szanse na to, że żyjemy w czyimś komputerze ocenił z kolei Neil deGrasse Tyson – znany amerykański astrofizyk i popularyzator nauki, dodając, że nie będzie zaskoczony, jeśli okaże się, że kosmos ma swojego projektanta.
Tylko czy kiedykolwiek uda się to ustalić? Artykuł opublikowany ostatnio przez parę fizyków-teoretyków stawia rozważania na ten temat w zupełnie nowym świetle.
Hipoteza symulacji to jedynie eksperyment myślowy – twierdzą sceptycy
Zohar Ringel z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie oraz Dmitrij Kowriżin z Uniwersytetu Oxford postanowili rozpracować koncepcję wszechświata-symulacji od środka. W świecie cząstek subatomowych, od którego nasi hipotetyczni stwórcy powinni zacząć swój projekt, uczeni natknęli się jednak na przeszkody nie do pokonania. Istnieją bowiem zjawiska, których nie da się przełożyć na symulacje numeryczne – stwierdzili w artykule opublikowanym niedawno w piśmie "Science Advances". Skupili się na tzw. kwantowym efekcie Halla uznawanym za anomalię grawitacyjną, którego, mimo prób, nie udaje się od lat przedstawić za pomocą algorytmów – tłumaczy portal naukowy phys.org.
Druga sprawa to energia oraz środki potrzebne do stworzenia i "utrzymania w ruchu" supersymulacji. Z szacunków przedstawionych przez uczonych wynika, że gdyby ktoś chciał odtworzyć kosmos z ujęciem procesów zachodzących na poziomie subatomowym, potrzebowałby komputera o wymiarach wielokrotnie wykraczających poza skalę wszechświata i miliony razy więcej materii niż się w nim znajduje.
Czy oznacza to, że jednak nie mieszkamy w "matriksie"? I tak, i nie. Ringel oraz Kowriżin udowodnili teoretycznie, że stworzenie wirtualnego wszechświata nie jest możliwe przy pomocy komputerów, jakimi dysponujemy obecnie – mówią obrońcy hipotezy symulacji, która – jak się okazuje – ma też licznych przeciwników. Jednym z nich jest Sabine Hossenfelder – niemiecka fizyk, która uznaje ją za bezpodstawną mrzonkę i filozoficzny paradoks. Inni twierdzą jednak, że do zrozumienia tego zagadnienia potrzebna jest zupełnie nowa fizyka oraz matematyka, z czym wiąże się kolejny problem.
– Nim zacznie się snuć przypuszczenia wypadałoby najpierw określić prawa fizyki pozwalające na tworzenie takich symulacji. Skoro mamy wewnątrz takiej mieszkać, to nigdy (hipotetycznie) nie dowiemy się, jakie prawa panują poza jej granicami – zauważył kosmolog Max Tegmark.
Naukowcy poszukujący śladów symulacji nie siedzą jednak z założonymi rękami. W 2012 r. grupa pod kierownictwem Silasa Beane’a opublikowała artykuł pt. "Ograniczenia kosmosu jako symulacji numerycznej", w którym zasugerowano, że ustalenie, czy żyjemy w rzeczywistości wirtualnej jest hipotetycznie możliwe poprzez poszukiwanie "siatki", na której się ona opiera oraz limitów wyznaczonych przez jej twórców (zwracano uwagę m.in. na limity wartości energii cząstek). Problem w tym, że gdyby ktoś zaprojektował taką supersymulację, podstawowe elementy ją tworzące byłyby tak małe, że wręcz niewykrywalne.
Budowa i fizyka symulacji kosmosu to zaledwie dwa z całej listy dylematów. Równie gorące dyskusje toczą się wokół filozoficznych następstw tej koncepcji. Gdyby bowiem okazało się, że symulacja istnieje, kim byliby dla nas jej twórcy? Kimkolwiek by się okazali – naszymi potomkami – jak uważa Bostrom czy Obcymi z innego wymiaru, łączyłoby ich to, że nie wiedzielibyśmy nic o ich tożsamości ani zamiarach. Czy byliby dla nas bogami? I czy ich eksperyment można uznać za udany? Odpowiadając żartem na ostatnie pytanie Ray Kurzweil – futurysta i ekspert od AI w Google, stwierdził, że patrząc na chaos panujący w kosmosie i na Ziemi można dojść do wniosku, że autorem tego wszystkiego musi być nastolatek z innego wymiaru, który stworzył symulację wszechświata jako pracę domową.
Kolejna sprawa to nasza rola w symulacji oraz to, czy powinniśmy być zmartwieni, jeżeli okaże się, że ta istnieje naprawdę. Wydaje się, że z perspektywy Homo sapiens nie ma żadnego znaczenia, czy kosmos narodził się w sposób naturalny czy ktoś zainicjował Big Bang w przysłowiowej "probówce". Nie istnieje dla nas inna rzeczywistość poza tą, w której bytujemy, a nasze rozterki egzystencjalne prawdopodobnie w ogóle nie obchodzą twórców symulacji – wyjaśnia Hans Moravec.
"Taki symulowany świat, w którym żyje symulowana osoba może być tworem samowystarczalnym i istnieć jako program na komputerze, który po cichu przetwarza dane w jakimś ciemnym zakątku, nie ujawniając informacji o bólach, radościach, sukcesach i frustracjach osoby znajdującej się wewnątrz. W symulacji zdarzenia toczą się zgodnie z logiką programu, który określa panujące tam prawa fizyki. Mieszkaniec symulacji, dzięki eksperymentom i dedukcji może je zrozumieć, ale nigdy nie dowie się o ich prawdziwej naturze czy o istnieniu samej symulacji" – pisał.
źródło