Panowie @Aplikator i @TheWalkingAlive. Obaj się mylicie. Zapomnieliście ,że jest jeszcze trzecia opcja. Człowiek jest wszystkożerny (sorry @Wszystko ), podobnie jak wiele gatunków ssaków i innych zwierząt. A i ludzki układ pokarmowy różni się znacząco od systemu zarówno drapieżników, jak i roślinożerców (długość jelit, liczba żołądków, czy też posiadanie trzustki).
Najbardziej znanym przykładem wszystkożerności jest świnia. Podobnie jak człowiek, ma siekacze, kły, przedtrzonowce i trzonowe. Ma ich trochę więcej ale jej ryj jest znacznie dłuższy. Jej organy wewnętrzne fizycznie są takie same jak ludzkie. Do tego stopnia, że trwają prace nad wykorzystaniem ich w transplantologii. A czym się żywi? Dzik, czyli protoplasta świni domowej, odżywia się, jak wszyscy wiedzą, żołędziami i ziemniakami z pól naszych rolników, ale, z czego nie każdy zdaje sobie sprawę, ryjąc w ziemi, zjada dżdżownice, robaki, i małe gryzonie, których nory przy okazji rozkopuje. Nie gardzi też padliną. Podobnie jak pierwsi ludzie czy też ich przodkowie, którzy dietę roślinną uzupełniali tym co mogli złapać. czy znaleźć.
Tak naprawdę nasz dieta, to głównie rośliny z dodatkiem mięsa. Weźmy taki niedzielny obiad. Rosół, schabowy i surówka.
Talerz rosołu to jakieś 300ml (piszę z głowy, orientacyjnie, więc nie czepiajcie sie czy 300ml czy może 400 gram). Z czego 200ml to woda, 100ml albo 100 gram to makaron i jakaś marcheweczka, i w tym wszystkim pływa KILKA!! gram tłuszczu i innych składników pochodzących z kury. Czyli na 100g roślinek, 10g zwierzątka w jednej porcji.
A teraz drugie danie. Tu jest trochę grubiej . Więc mamy 200g ziemniaków, 100gram surówki, kilkanaście gram cebulki smażonej na oleju, i jakieś 150gram kotleta z czego około 20g to panierka czyli produkt zbożowy. Czyli zaledwie jedna trzecia to mięso.
Przykłady można by mnożyć, ale o ile jest masa potraw bezmięsnych, to mięso prawie zawsze podawane jest z roślinami.
Wracając do pierwotnej diety. Do dzisiaj zwierzęta, które można po prostu znaleźć lub złapać, bez używania narzędzi, często jadane są na surowo, i uważane za rarytas. Np. skorupiaki, czy też ryby. Wielu z was pomyśli o sushi, ale i popularne śledzie najczęściej jedzone są na surowo. To, że śledź poleży w słonej wodzie, nie znaczy że został ugotowany I tu dochodzimy do następnego punktu, czyli padliny. Czym zasadniczo różni się śledź znaleziony na brzegu morza (o ile w miarę świeży) od śledzia który poleżał w solance? Dla naszego układu pokarmowego, to w zasadzie niczym, poza smakiem. Podobnie jest z grubszą padliną. Za taką szynkę parmeńską czy inne tego typu wyroby trzeba sporo zapłacić. A przecież to surowe mięso, poddane procesowi mumifikacji. Czyli tak naprawdę, padlina która ma na koncie kilka miesięcy, czy też lat.
Jeżeli chodzi o świeże mięso, innych ssaków, to zazwyczaj bez obróbki termicznej jest niezjadliwe, a często może zaszkodzić. Pewnie wielu z was pomyśli o tatarze, czyli surowej wołowinie, ale nawet tutaj dodaje się ogórki cebulę i sporo przypraw, bo samego mięsa nie da się zjeść bez rzygania. Przynajmniej nie taką porcję, jaka jest zawarta w tatarze.
Nasza dieta w swoich fundamentach, niewiele się rożni od diety naszych przodków, jest tylko znacznie bardziej wyrafinowana. Ale, to dzięki jej uniwersalności `możemy teraz rozmawiać na ten temat .
Użytkownik Panjuzek edytował ten post 09.08.2017 - 19:19