Ogromne odległości w kosmosie oraz krótka długość życia człowieka powodują, że załogowe loty międzygwiezdne wydają się mało prawdopodobne. Mimo to, istnieje ciekawa koncepcja, która może pokonać te trudności. Niewykluczone, że do podboju kosmosu Ziemianie mogliby użyć Statek-Arkę, czyli wielopokoleniowy statek kosmiczny.
Idea długotrwałych podróży kosmicznych pochodzi sprzed prawie 100 lat. W 1918 roku pionier techniki rakietowej Robert Goddard wskazywał, że śmierć Słońca jest nieunikniona, dlatego też należy wybudować ‘międzygwiezdną arkę’. Wg jego koncepcji, członkowie załogi statku zostaliby zahibernowani i przebywaliby w takim stanie do momentu aż statek doleciałby do innego systemu gwiezdnego. 10 lat później, Konstanty Ciołkowski, jeden z pionierów kosmonautyki, przedstawił odmienny pomysł w swoim eseju ‘Przyszłość Ziemi i ludzkości’. Wg niego podróże międzygwiezdne wymagałyby udziału wielu ludzkich pokoleń. Ciołkowski opisał wyposażoną w silniki kolonię Ziemian, którzy podróżowaliby w kosmosie przez tysiące lat. Kosmiczna kolonia dostała nazwę Arka Noego, odnosząc się do słynnej biblijnej historii.
W roku 1929 fizyk John Desmond Bernal przedstawił swoją koncepcję przyszłości Ziemian w kosmosie. Bernal opisał wielopokoleniowy statek kosmiczny, na którym życie toczyłoby się podobnie jak na Ziemi. Po wielu latach podróży pierwsi pasażerowie w końcu by umarli, jednak zostawiliby na statku pokolenie swoich dzieci. Cały cykl powtarzałby się wielokrotnie, zależnie od dystansu jaki statek miałby do pokonania. W ten sposób limit długości ludzkiego życia nie wyznaczałby końca misji.
W 1964 roku fizyk Robert Enzmann przedstawił koncepcję międzygwiezdnego statku kosmicznego, który mógłby służyć jako statek-arka. Długość pojazdu wynosiłaby ok. 600 metrów. Głównym obszarem życia byłyby trzy szerokie i długie cylindryczne moduły, znajdujące się za ogromną kulą zamrożonego deuteru. Na pokładzie statku mogłoby zamieszkać ok. 200 osób. Zgodnie z projektem, statek mógłby osiągać prędkość co najmniej 9% prędkości światła, a wg niektórych szacunków nawet 30%. W kolejnych latach podobne projekty przedstawili Gregory Matloff oraz Alan Bond. Osiągnięcie przez statek odpowiedniej prędkości to tylko jeden z wielu problemów związanych z koncepcją statku-arki.
Taki statek musiałby być całkowicie samowystarczalny, zapewniając wszystkim na pokładzie energię, żywność, powietrze oraz wodę. Przed lotem, należałoby sprawdzić, czy tysiące ludzi może przetrwać w takim środowisku. Przykładowo, niewykluczone, że system odpornościowy zacząłby stopniowo zanikać wraz z upływem czasu spędzonego na statku. Mieszkańcy międzygwiezdnej arki musieliby zostać starannie wyselekcjonowani. Istotne byłyby odpowiednie geny oraz poziom posiadanej wiedzy. Załoga musiałaby się składać z wysoko wykwalifikowanych osób, które potrafiłyby zarządzać statkiem oraz naprawiać usterki. Kluczowe byłoby nauczanie kolejnego pokolenia, tak aby przechować wiedzę dotyczącą kosmosu, terraformacji planety lub też budowy kolejnego statku-arki.
Istnieją spore rozbieżności w kwestii tego, jak wiele osób powinno zamieszkiwać taki statek. W 2002 roku John Moore, antropolog z Uniwersytetu Florydy, obliczył że można wysłać 150 pasażerów na podróż trwającą 200 lat, i bez problemów związanych z małą pulą genową dotrą na miejsce jako zdrowa populacja. W 2013 roku antropolog Cameron Smith z Uniwersytetu w Portland stworzył komputerowy model, wg którego należy wysłać co najmniej 10.000 ludzi. Antropolog wziął pod uwagę możliwe wypadki oraz choroby, a także wskazywał, że lepiej byłoby wysłać kilka statków na wypadek gdyby któryś uległ kosmicznej katastrofie. Jednym z problemów byłoby np. promieniowanie kosmiczne, które mogłoby uszkodzić DNA lub też zwiększyć ryzyko zachorowań na raka.
Istotne znaczenie miałyby także problemy społeczne. Wysłanie grupy ludzi na dożywotnią wyprawę w kosmos mogłoby spowodować trudne do przewidzenia konsekwencje. Mimo że członkami załogi byłyby specjalnie wybrane jednostki, to jednak nie wiadomo jak taka podróż mogłaby ich zmienić w ciągu kilkudziesięciu lat. Mieszkańcy statku mogliby stworzyć unikatową społeczność, w której od nowa ustalaliby prawa, warunki oraz ustalali co jest dobre a co złe. Niewykluczone, że na pokładzie arki mogłoby w końcu dojść do buntu. Taki bunt mogłyby przeprowadzić osoby, które narodziły się już na arce.
Ta kwestia budzi wiele pytań z zakresu etyki. O ile pierwsi pasażerowie statku-arki byliby ochotnikami, to jednak ich synowie i córki byliby już niewolnikami. Ciężko uznać za moralną sytuację, w której od urodzenia skazuje się ludzi na dożywotni pobyt na statku kosmicznym. Mieszkańcy Ziemi często narzekają na brak perspektyw i ograniczony wybór życiowy. Tymczasem osoby urodzone na statku-arce spędziłyby w zamkniętym pomieszczeniu całe swoje życie, a jego sensem byłaby jedynie praca na statku oraz spłodzenie potomstwa. W takiej sytuacji nietrudno zrozumieć ewentualne pretensje do swoich rodziców, a nawet chęć przeprowadzenia buntu.
Warto też zwrócić uwagę na sens budowy takiego statku-arki. Jeśli ludzkość będzie się rozwijała w sposób harmonijny oraz pokojowy to być może naukowcy wymyślą znacznie lepsze metody kolonizacji kosmosu. Postęp naukowy ciągle przyspiesza, co może doprowadzić do absurdalnej sytuacji. Wyobraźmy sobie, że statek-arka rusza w kosmos w roku 2030 do systemu gwiezdnego oddalonego o 20 lat świetlnych od Ziemi. Cała podróż ma potrwać 200 lat, więc statek dotarłby tam w roku 2230. Problem polega na tym, że w ciągu kilkunastu lat od startu naukowcy mogliby stworzyć znacznie lepszy model statku, który dotarłby tam w znacznie krótszym czasie. Przykładowo ulepszony statek wyruszyłby w roku 2060 i dotarł do układu gwiezdnego w zaledwie 50 lat w roku 2110. Tym samym wyprzedziłby pierwotny pojazd o 120 lat.
Istotna jest również kwestia robotów oraz sztucznej inteligencji. W najbliższych latach nastąpi znaczny rozwój w dziedzinie robotyki i niewykluczone, że za kilkanaście lat roboty będą nam towarzyszyły przy wielu życiowych czynnościach. Być może to właśnie sztuczna inteligencja będzie odpowiedzialna za eksplorację kosmosu. Wydaje się, że znacznie bardziej praktyczne od wysyłania na dożywotnie misje ludzi, byłoby wysyłanie tam robotów.
Istnieje jednak pewna sytuacja, w której wysłanie takiego statku-arki wraz z ludźmi wydaje się mieć głęboki sens. Chodzi o przypadek, w którym życie na Ziemi zostałoby zagrożone. Słynny pisarz fantastyki naukowej Arthur C. Clarke w 1946 roku opisał historię w której cała cywilizacja ucieka z macierzystej planety, z powodu groźnej aktywności swojej gwiazdy. Innym przykładem zagrożenia może być np. ogromna asteroida zmierzająca w stronę Ziemi. Gdyby nasza technologia nie pozwalała na powstrzymanie niebezpieczeństwa, to niewykluczone, że naukowcy skonstruowaliby wielopokoleniowy statek-arkę. W ten sposób mimo, że życie na Ziemi przestałoby istnieć, to przetrwaliby Ziemianie oraz ich dziedzictwo.
Statek-Arka to ciekawy przykład ogromnej struktury, która może pozwolić na eksplorację dalekiego kosmosu. Na razie budowa takiej struktury znajduje się poza naszym zasięgiem, jednak w przyszłości może się to zmienić. Być może obce cywilizacje w kosmosie już dawno temu doszły do takiego poziomu techniki, że mogły zbudować statek-arkę. Ciekawe czy ich przedstawiciele uznali taki pomysł za mało praktyczny, czy też może kiedyś zdarzyło się, że dzięki takiemu pojazdowi jakaś cywilizacja uniknęła katastrofy