Te powieści "przewidziały" przyszłość
Istnieje kilka książek, których autorom udało się jakimś cudem przewidzieć przyszłość. Nie są to jednak dzieła wybitnych politologów ani futurologów, ale zapomniane (często zupełnie) powieści i nowele. Mają one zawierać m.in. odniesienia do katastrofy Titanica, a także wątki związane z Elonem Muskiem czy rodziną Trumpów.
Ingersoll Lockwood – zapomniany amerykański pisarz – jest autorem powieści o Baronie Trumpie, bogatym chłopcu mieszkającym w "Zamku Trumpów", który podróżuje po Rosji razem z wpływową postacią imieniem Don. Książki te wydano pod koniec XIX w.
W noweli "Futility" wydanej 14 lat przed zatonięciem Titanica opisana została łudząco podobna katastrofa liniowca Titan. Z kolei w powieści brytyjskiego pisarza science-fiction z 1968, która opowiada o roku 2010, pojawia się zaskakująco trafny obraz naszych czasów oraz postać "prezydenta Obomi".
Czy tego rodzaju przypadki to tylko zbiegi okoliczności? – pytają internauci.
Bohaterem powieści dla dzieci z XIX w. jest Baron Trump
O Ingersollu Lockwoodzie (1841-1918) – amerykańskim prawniku, publicyście i powieściopisarzu nie pamiętałby nikt poza historykami literatury i fanami fantastyki z lamusa, gdyby nie przedziwne wątki zawarte w jego dziełach. Bohaterem jego dwóch powieści dla dzieci jest bowiem… Baron Trump. Przypomnijmy, że Barron Trump to z kolei najmłodszy syn obecnego amerykańskiego prezydenta.
To jednak nie koniec dziwnych podobieństw. Baron (nie jest to imię bohatera, lecz jego tytuł) urodził się w rodzinie należącej do amerykańskiej elity. Mieszka on w "Zamku Trumpów" (podczas gdy prawdziwi Trumpowie zamieszkują "Wieżę Trumpów", tj. Trump Tower). Chłopiec cechuje się rozwiniętą wyobraźnią i "aktywnym mózgiem". Gdy nudzą mu się luksusy, wyrusza na wyprawę, która na zawsze zmienia jego życie. Trafia do Rosji, gdzie spotyka "mistrza wszystkich mistrzów" zwanego (uwaga!) Don, a następnie odbywa wyprawę do wnętrza Ziemi. Książki o Baronie ukazały się pod koniec XIX w., nie stając się jednak bestsellerami. Jeśli Lockwood był jasnowidzem, Trumpowie nie mają się jednak z czego cieszyć. Jego kolejne dzieło pt. "Ostatni prezydent", będące rodzajem satyry politycznej, opowiada o antyprezydenckim przewrocie w Nowym Jorku. Książka zawiera m.in. relację z działań policji wobec tłumu socjalistów i anarchistów, który zbiera się, by wziąć odwet na kapitalistach za lata ucisku. "W całym East Side wre" – napisał w niej Lockwood, dodając, że największe rozruchy miały miejsce w pobliżu Fifth Avenue Hotel. Tu również literacka fikcja dziwnie splata się z rzeczywistością, tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę nowojorskie protesty przeciwko Donaldowi Trumpowi (np. Marsz Kobiet z 2017) czy to, że Trump Tower znajduje się właśnie przy Fifth Avenue…
Von Braun przewidział Elona Muska?
Elon Musk – pochodzący z RPA miliarder, współzałożyciel PayPala, Tesla Inc. oraz założyciel SpaceX – przedsiębiorstwa przemysłu kosmicznego, producenta serii rakiet Falcon i statków kosmicznych Dragon, chce zapisać się w historii jako ten, który wyprowadził Homo sapiens poza Ziemię. Musk od lat mówi o planach załogowej wyprawy na Marsa, a nawet zbudowaniu tam kolonii. Jego zdaniem jest to konieczne dla przetrwania naszego gatunku, gdyż na Ziemię nieustannie czyha wiele niebezpieczeństw mogących zgotować nam Armagedon (np. kolizje z asteroidami, wybuch superwulkanu itp.). Z Muskiem i planem kolonizacji Czerwonej Planety wiąże się kolejna literacka zagadka. Okazuje się, że niedługo po przybyciu do USA słynny niemiecki inżynier i były oficer SS pracujący nad rakietami dla Hitlera, Wernher von Braun, napisał powieść science-fiction pt. "Project Mars: A Technical Tale" ("Projekt Mars: opowieść techniczna"). Braun, współtwórca amerykańskiego programu kosmicznego, nie był wybitnym powieściopisarzem, a jego dzieło nie wzbudziło entuzjazmu. Z odmętów niepamięci wydobyli je całkiem niedawno internauci, którzy zauważyli w nim dziwny szczegół. Opisując kulisy fikcyjnego programu kolonizacji Marsa z lat 80., von Braun odnosi się do ustroju zaprowadzonego na Czerwonej Planecie. Okazuje się, że marsjański premier nosi w powieści tytuł… Elon. "Rząd marsjański składa się z 10 osób, których przewodniczącym wybieranym w wyborach powszechnych raz na 5 lat był Elon" – pisał. Przypadek?
Juliusz Verne przewiduje szczegóły lotów na Księżyc
Kolejne książki, w których odnaleźć można zadziwiająco wiele związków z rzeczywistością to "Z Ziemi na Księżyc" Juliusza Verne’a oraz jej kontynuacja "Wokół Księżyca". W dziełach z drugiej połowy lat 60. XIX w. francuski pisarz zawarł szczegóły zbieżne z przebiegiem misji Apollo 8 oraz Apollo 11, które miały miejsce ponad 100 lat później. Choć powieści utrzymane były w humorystycznym tonie, okazuje się, że podane w nich rozmiary statku kosmicznego, liczba członków załogi, a nawet sposób powrotu astronautów na Ziemię były zbliżone do rzeczywistego przebiegu amerykańskich wypraw na Srebrny Glob. Co więcej, w dziele Verne’a astronauci zostali wystrzeleni w kosmos z wielkiej armaty zwanej Kolumbiadą, podczas gdy moduł dowodzenia w misji Apollo 11 nosił nazwę Columbia. Inni twórcy science-fiction również miewali trafne wizje przyszłości. Sam Verne miał przewidzieć powstanie hologramów czy żagli słonecznych. Z kolei Eduard Bellamy w powieści "W roku 2000" z końca XIX w. zawarł koncepcję kart kredytowych. Wielkim wizjonerem okazał się też urodzony w 1948 r. pisarz William Gibson, który przewidział ewolucję internetu, tworząc popularny do dziś termin "cyberprzestrzeń".
Prezydent Obomi i dzisiejsze realia w książce z 1968 r.
Scenariusze kreślone przez autorów science-fiction wydają się czasem "czymś więcej" niż fikcją. Tak jest w przypadku powieści brytyjskiego pisarza Johna Brunnera "Wszyscy na Zanzibarze" (1968), która zdobyła uznanie krytyki i czytelników. Brunner kreśli w niej obraz świata w 2010 r., pisząc m.in. o sieciach informacyjnych przypominających Facebooka, wzroście potęgi Chin (z którymi USA będą rywalizować na polu gospodarki), o unii państw europejskich, ekonomicznym upadku Detroit, niechęci młodych do zawierania małżeństw oraz… prezydencie nazwiskiem Obomi, który jednak nie rządzi USA, lecz zachodnioafrykańską Beninią.
Nowela "Futility" przewiduje zatonięcie Titanica
Najbardziej niezwykły "proroczy" utwór literacki to "Futility" ("Daremność" znana także jako "Wrak Titana") amerykańskiego pisarza Morgana Robertsona. Nowela opowiada o liniowcu Titan, który po zderzeniu z górą lodową na północnym Atlantyku idzie na dno razem z dwoma tysiącami pasażerów. Robertson napisał ją w 1898 r. – 14 lat przed zatonięciem Titanica. Autor w niewytłumaczalny sposób nie tylko "przewidział" lokalizację tragedii (400 mil morskich od Nowej Fundlandii), ale nawet liczbę ofiar i jej główną przyczynę – brak szalup. Co więcej książkowy Titan miał podobne rozmiary, co Titanic i tak jak on był uznawany za statek "niezatapialny". Robertson zapytany, w jaki sposób zdołał przewidzieć słynną katastrofę odparł, że nie ma zdolności nadnaturalnych, ale po prostu zna od podszewki morze i związany z nim przemysł. Co ciekawe, w 1914, na ok. rok przed śmiercią, napisał on kolejną nowelę wieszczącą przyszłe wydarzenie – wojnę amerykańsko-japońską.
Edgar A. Poe przewidział tragedię na morzu
Jeden z najdziwniejszych literackich zbiegów okoliczności wiąże się z dziełem Edgara Allana Poego. Chodzi o jedyną dokończoną powieść w jego dorobku – "Przygody Artura Gordona Pyma", wydaną w 1838 r. Opowiada ona o losach żądnego przygód chłopaka z wyspy Nantucket, który ukrywa się na pokładzie statku Grampus jako pasażer na gapę. Tam przeżywa bunt załogi, który udaje się opanować, jednak marynarze zostają pozbawieni prowiantu. W końcu, zdesperowani, typują do zjedzenia kogoś spośród siebie. Wybór pada na Richarda Parkera – jednego z buntowników, który zostaje zabity i poćwiartowany. Grampus staje się wkrótce ofiarą sztormu, ale Pym zostaje uratowany przez angielski statek. Poe uznał po latach swą powieść za "głupiutką", a krytycy wytykali jej zbytnią drastyczność. Dziś nikt by pewnie o niej nie pamiętał, gdyby nie dziwny fakt. Otóż w 1884 r. zatonął statek Mignonette płynący z Anglii do Australii. Uratowało się czterech rozbitków, wśród nich młody Richard Parker, który został następnie… zjedzony przez kolegów. W tym przypadku nie było to jednak wynikiem losowania, ale oznaką litości. Parker, nie mogąc znieść pragnienia, opił się wody morskiej i poważnie zachorował. Współpasażerowie postanowili skrócić jego męki, a jednocześnie zwiększyć własne szanse na przeżycie. Zostali oni wkrótce potem znalezieni przez inny statek, a po powrocie do Anglii stanęli przed sądem.