Witam, wczoraj w nocy miałem niepokojący sen. Znajdowałem się w jakimś nie do opisania miejscu, nie wiem czy był to statek czy coś innego. Przepełniała mnie myśl że zaraz zginę, że muszę zginąć. Po chwili jakaś kobieta mnie przytuliła i poderżnęła gardło. Dziwne było to że w pełni akceptowałem to co ona robi i nie miałem jej tego za złe, padłem na ziemie i czułem jak uchodzi ze mnie życie. Leżałem martwy przez jakiś czas, i nagle zdałem Sobie sprawę że obserwuję moje ciało z boku. Sen nagle się urwał i się obudziłem.
Co o tym myślicie?