Chińczycy jedzą wszystko, co ma cztery nogi i nie jest stołem.
Nie oznacza to, że możesz wejść do losowej knajpy i zamówić stek z syberyjskiego tygrysa, który w czerwonej księdze zagrożonych gatunków zakreślony jest najbardziej czerwoną czerwienią. Są jednak restauracje, które takie danie przygotują, jeżeli masz takie życzenie i odpowiedni budżet. I nie, wcale nie chodzi o to, że mięso z tygrysa jest w jakiś sposób lepsze i bardziej soczyste od wołowiny. Chodzi tylko i wyłącznie o chińską twarz i o to, żeby pokazać
Coś z tygrysa
2010, czyli Rok Tygrysa nie przyniósł szczęścia solenizantom. Do opinii publicznej docierają wciąż raporty o kłusownikach, przemycie futer czy handlu ciałami zwierząt. Nalewka na tygrysich kościach, stek z tygrysa, a może skóra na podłogę?
Za rozebranego na kawałki drapieżnika w Chinach można dostać nawet 70 000 dolarów. Nawet kły i pazury znajdują nabywców, po 1000 dolarów za sztukę. Piękne futro – 20 000 dolarów, butelka sześcioletniej nalewki na kościach – 132 dolary. Według tradycyjnej medycyny chińskiej, tygrys, zwłaszcza jego kości, kły i pazury, ma bardzo silne właściwości lecznicze. Leczy reumatyzm, podnosi siły witalne i wzmacnia potencję. Dlatego populacja tygrysów w Azji z ok. 100 000 na początku XX wieku, skurczyła się do 3200 żyjących na wolności, w tym ok. 50 osobników w Chinach. By zaspokoić niemalejący popyt, zaczęły powstawać farmy tygrysie, na których hoduje się je tak jak świnie czy kurczaki – na ubój. W 1993 roku władze zakazały handlu, co jedynie zepchnęło tygrysi biznes do podziemia. Farmy oficjalnie zamieniły się w parki safari i ośrodki badawcze, ale jest tajemnicą poliszynela, że trudnią się przede wszystkim pędzeniem nalewek na kościach. Zwłoki zwierzęcia wkłada się do cysterny, zalewa alkoholem i czeka. Im dłuższe leżakowanie, tym droższy produkt końcowy. W niektórych miejscach wielkie koty celowo są doprowadzane do śmierci głodowej, aby móc je wykorzystać jako wkładkę do spirytusu.
Pojawiają się głosy, że zakaz nie przynosi spodziewanych efektów, a jedynie napędza czarny rynek i podnosi ceny. Niektórzy badacze, jak Gerrit van Kooten i Brant Abbott z University of Victoria w Kanadzie postulują legalizację handlu hodowlanymi tygrysami, co ma przyczynić się do zmniejszenia kłusownictwa. Czy to pomoże dzikim tygrysom? Wątpliwe, bo każdy zorientowany Chińczyk wie, że te żyjące na wolności mają o wiele większe moce lecznicze, więc jest gotów zapłacić odpowiednio więcej za lekarstwo właśnie z takiego. Wygląda na to, że duże koty mają małe szanse na dotrwanie do 2022 – kolejnego Roku Tygrysa.
Goryl (Kongo).
Goryle znalazły się na granicy wyginięcia z powodu swej dużej popularności ich mięsa – „dziczyzny”. W niektórych miastach Republiki Kongo wędzone mięso z goryla sprzedawane jest otwarcie (chociaż nielegalnie) na straganach. Uważa się, że co roku dla mięsa zabijanych jest 400 goryli, mimo, że ONZ uznała goryle za gatunek silnie zagrożony.
Niewielki współczynnik reprodukcji goryli sprawia, że nawet bardzo ograniczone polowania mają dewastujący wpływ na populację.
Delfin (Japonia, Tajwan).
Sprzedaż mięsa delfinów w celach konsumpcyjnych jest dozwolona w Japonii i często spotykana, chociaż nierzadko pod nieprawdziwymi etykietkami opisującymi je jako mięso wielorybie, które jest znacznie droższe.
Chociaż metody zabijania delfinów wzbudzają kontrowersje, to żaden z gatunków, których łowienie dozwolone jest w Japonii, nie znajduje się na liście zagrożonych.
Na Tajwanie łapanie, sprzedaż i zjadanie delfinów zostało zakazane już w 1989 roku. Mimo to, nielegalnie chwytanych jest tam 1000 delfinów rocznie, a kotleciki „rybne” z delfinów często sprzedawane są otwarcie na ulicznych straganach, zwłaszcza w Zachodnim Tajwanie.
Płetwy rekina
Instrukcja pozyskiwania płetw: łapie się rekina, obcina mu płetwy, resztę wyrzuca do wody. Okaleczone zwierzę nie jest w stanie pływać, opada na dno i ginie powolną śmiercią. Ponieważ za kilogram płetw można otrzymać nawet do 500 euro, przesądziło to o losie drapieżników, które same stały się ofiarami. Według szacunków Oceana, organizacji społecznej z USA zajmującą się ochroną mórz i oceanów, rocznie ginie ok. 100 mln rekinów, a populacja niektórych gatunków zmniejszyła się o 70-80 proc.
Przyczyną rekiniej niedoli jest bogacenie się chińskich białych kołnierzyków, bowiem ponad 50 proc. światowej produkcji jest zjadane w Chinach. Zupa z płetwy, dawniej niedostępny rarytas (duża sztuka kosztuje nawet 1000 euro, a jedna porcja wywaru ok. 100 euro), wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa została obowiązkowym daniem na przyjęciach weselnych i ważnych kolacjach biznesowych. Chińczycy uważają płetwy za kipiące wartościami odżywczymi (totalna bzdura, bo w dużych ilościach zawierają jedynie rtęć), zapobiegające rakowi (równie prawdziwe jak wyżej) i za wspaniały afrodyzjak (też nie udało się udowodnić). Siła tradycyjnych przekonań jest jednak tak silna, że kampanie próbujące odwieść chińskich smakoszy od konsumpcji zupy, spaliły na panewce.
Gigant chińskiej koszykówki Yao Ming, notabene grający swego czasu w drużynie Shanghai Sharks, zaangażował się w 2006 roku w akcję informacyjną WildAid apelującą o ochronę rekinów. Bez większego powodzenia. Pod wpływem opinii publicznej, bardziej międzynarodowej niż chińskiej, jedynie Disneyland w Hongkongu usunął kontrowersyjną zupę z menu zastępując ją homarami. Drogie restauracje dalej umieszczają to danie na początku menu, wyspecjalizowane sklepy wystawiają co piękniejsze okazy w witrynach. I nawet Jackie Chan, kolejna zaangażowana gwiazda, nie jest w stanie przekonać rodaków, żeby dali rekinom żyć.
Ortolan (Francja).
Mały ptak, z rodziny trznadlowatych, wielkości wróbla, wędrowny, zamieszkujący w Europie, można go spotkać także w Polsce.
We Francji, w której pojawia się najczęściej, stanowi tradycyjny delikatesowy przysmak. Zjada się go, zasłaniając trzymaną w rękach serwetką, w taki sposób, aby nie było go widać w momencie wkładania do ust. Taka tradycja. Uzasadniana różnie – niektórzy twierdzą, że w ten sposób zachowuje się pełnię jego aromatu, a zdaniem innych pozwala to ukryć nieprzyjemne wizualnie efekty, związane z tym, że zjadany jest w całości. W trakcie przygotowania usuwa się jedynie łapy i pióra. Można sobie wyobrazić jak wygląda jedzenie, skoro pozostają wnętrzności. Jeden ze smakoszy powiedział: „Jest niezwykle delikatny, kruchy, o smaku i zapachu przypominającym orzechy. Ptak jest wielkości pięści małej dziewczynki. Jedni ludzie zaczynają jedzenie od głowy, inni od ogona. Trwają dyskusje, która metoda daje więcej możliwości rozkoszowaniem się smakiem”.
Kłusownicy rocznie zabijają tysiące tych małych ptaszków, w rezultacie ich populacja w ciągu ostatnich dziesięciu lat, zmalała o 30%.
Gniazdko na talerzu.
Salangany, azjatyckie jerzyki, zdobyły sławę kulinarną, jako twórcy przysmaku znanego pod nazwą jaskółcze gniazda. Ptaszki wielkości wróbla budują swoje domostwa na kształt maleńkiej łódki. Głównym budulcem jest ślina, która pod wpływem powietrza zastyga na kamień. Wystarczy poczekać, aż ptak zbuduje gniazdo i zerwać je przed złożeniem jaj, wtedy ptak buduje kolejne, znów się je zabiera i dopiero w trzecim może wygrzać pisklaki. Gdy młode dorosną, trzecie też rzecz jasna się podbiera. Największym importerem są Chiny via Hongkong i USA z zamożną chińską diasporą. Odkrył je dla chińskiego podniebienia Zhang He, słynny żeglarz, który na początku XV w. podróżował po wodach południowo-wschodniej Azji. Pewnego razu flota dopłynęła do skalistej wyspy z klifami pełnymi gniazd małych ptaszków. Z braku innego pożywienia Zhang He rozkazał zebrać gniazda i ugotować z nich zupę. Następnego dnia wszyscy poczuli wielki przypływ sił i energii. W ten sposób domostwa salangan odegrały rolę kiszonej kapusty i uratowały chińską flotę. Jaskółcza zupa stała się daniem cesarskim, medycy stwierdzili, że ma właściwości odmładzające, poprawia wygląd skóry i leczy choroby płuc. Kilogram średniej jakości gniazd kosztuje ok. 2 000 dolarów, najlepsze nawet 10 000 dolarów.
Rosnące zapotrzebowanie i rabunkowe zbieractwo sprawiło, że populacja salangan zaczęła drastycznie spadać. W odpowiedzi pod koniec ubiegłego wieku w Tajlandii, Malezji, Wietnamie i Indonezji rozpoczęto budowanie „ruko”, specjalnie zaprojektowanych budynków, w których ptaki mogą spokojnie się osiedlać, a właściciele z nich dostatnio żyć. Niestety, gniazda salangan zbierane z klifów i jaskiń wciąż cieszą się lepszą renomą i wyższą ceną.
Żaba „kurczak górski” (Dominikana, Montserrat).
Ta ogromna żaba może nie ma wyglądu delikatesowego przysmaku, ale jej popularność w karaibskich restauracjach doprowadziła do spadku populacji w ostatniej dekadzie o 80%.
Jej mięso pojawia się regularnie w restauracyjnych menu, chociaż obecnie tylko na Dominikanie i Montserrat. Według analiz, do roku 2002, corocznie zabijano 36 tys tych żab, tak, że obecnie zostało ich tylko 8 tys.
Pangolin – łuskowiec indyjski (Chiny).
Mały ssak, pokryty łuskami, w zależności od gatunku jego długość sięga od 30 do 100 cm. Jest zwierzęciem nocnym, żywi się insektami. Ma słaby wzrok, za to świetny węch i słuch.
Jeśli chcesz zadziwić znajomych informacją o zjedzeniu czegoś nadzwyczajnego, to pangolin powinien znaleźć się na Twojej liście. Jest o niego coraz trudniej, bo wzrastające zainteresowanie doprowadziło do prawdziwego spustoszenia wśród tych zwierząt, mimo ich mało apetycznego wyglądu. Najłatwiej trafić na pangolina w restauracjach w Chinach, mimo, że polowanie na niego jest tam obecnie nielegalne.
Jak wyjaśnia Simon Pope ze Światowego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt – „Pangoliny przypominają pokryte łuskami jaszczurki, ale w rzeczywistości są to nieśmiałe, nocne ssaki. Według istniejących raportów, wzrost popytu na te zwierzęta doprowadził do ich zdziesiątkowania. I teraz polowania przeniosły się do Afryki, skąd eksportuje się je do Chin”.
Mięso z słonia.
W Tajlandii rozwija się niepokojący trend. Rośnie spożycie mięsa ze słoni – a w szczególności narządów płciowych i trąb tych zwierząt.
„Kłusownicy zwykle polują dla kłów, których cena sięga na czarnym rynku kilkudziesięciu tysięcy dolarów. Zwiększony popyt na mięso ze słoni jest o wiele bardziej niebezpiecznym zjawiskiem, bo może prowadzić do zagłady całej populacji populacji tych zwierząt.” – zaalarmował Phidet.
Skąd się bierze popyt na mięso ze słonia? Spożywanie mięsa tych zwierząt nie jest powszechne w Tajlandii, ale niektóre kultury azjatyckie wierzą, że zjedzenie narządów rozrodczych słonia pozytywnie wpływa na jakość życia seksualnego.
Francuzi i Anglicy zajadają się małpim mięsem.
Nielegalny import jest liczony w tonach.
Średnio 5 ton mięsa małp człekokształtnych i innych zagrożonych wyginięciem gatunków tygodniowo dociera do Europy przez paryski port lotniczy Charles de Gaulle - donosi "The Daily Express"
Mięso nie zostaje jednak w stolicy Francji i dociera także to restauracji w Wielkiej Brytanii.
Kilogram szympansiego mięsa kosztuje na brytyjskim rynku równowartość 120 zł, tj. dwa razy więcej niż walijskiej baraniny i cztery razy tyle, co mięso kurczaka żyjącego na wolności.
Balut.
Przysmak z Azji Południowo-Wschodniej. Kacze lub kurze jajko ugotowane z niewyklutym jeszcze ptaszkiem w środku. Przekąska na kształt naszych hamburgerów, spożywana zaraz po zakupieniu z dodatkiem soli. Przygotowuje się ją na kilka - kilkanaście dni przed wykluciem. ptasie embriony gotowane są w skorupkach, w wywarze przypraw i octu lub soku cytrynowego.
Penisy czyli przekąski na dobrą miłość jadane w Pekinie. W restauracji Goulizhuang zwierzęce penisy podawane są na różne sposoby. W ofercie znajdują się genitalia jeleni, jaków, koni, fok, kaczek czy psów. Aby skosztować tego afrodyzjaku należy być przygotowanym na sporą sumę na rachunku.
źródła:
http://www.focus.pl/...ragna-chinczycy
http://wakacyjnyczas...etwy-rekina.php
http://www.ekologia....onia,16499.html
http://www.sfora.pl/...m-miesem-a29688
http://plantacjapozy...awy-swiata.html
Użytkownik Yenisey edytował ten post 30.08.2017 - 15:14