Południca, rżana baba, żytnia, baba o żelaznych zębach. Nie ważne, jak ją nazwiesz, biada Ci, kiedy ją ujrzysz. Demon ten kobiecy niesie ze sobą śmiertelne niebezpieczeństwo dla tych, którzy w samo południe podczas upalnych dni odważyli się pracować w polu.
Przybierała różne formy. Czasami objawiała się jako wir powietrzny, innym razem zaś jako ubrana na biało piękna blada niewiasta z rozchwianymi włosami. Niektórzy twierdzili, że ta urodziwa cielesna powłoka to tylko urok rzucony na ofiarę, a tak naprawdę południca była brzydką, wychudzoną staruchą. Niezmiennym jednak elementem jej towarzyszącym był sierp, którym zabijała swoje ofiary, oraz zarzucony na plecy worek na porwane dzieci. Czasami spotykano je, gdy wylegiwały się i wygrzewały na snopach siana.
Uważano, że południcami stawały się kobiety, które umarły przed lub krótko po ślubie. Zsyłały na żniwiarzy, i to w szczęśliwszym dla nich dniu, omdlenia i zawroty głowy, ale nie miały oporów przed zabijaniem. Południce lubiły też zadawać zagadki swoim ofiarom, a w przypadku złej odpowiedzi, nieszczęśnicy tacy natychmiastowo tracili życie. A jeśli napotykała odpoczywającego w słońcu żniwiarza, śpiącego, nie osłoniętego żadnym cieniem, dusiła go lub dotkliwie parzyła.
„W południe wśród zbóż chodziły dusze młodych dziewcząt. Były one ubrane na biało i miały rozpuszczone włosy” (AKE UMCS, 1060).
„O południcach mówią jeszcze teraz we wsi. Chodzą one w południe po polach. Są to kobiety ubrane na biało. Jak ktoś w południe nie chce zejść z pola, to wówczas ludzie mówią: «Nie idź ty do domu, zobaczysz, że cię południca przegna» (AKE UMCS,
Nie tylko pracujący w polu mieli obawiać się tych demonów, również dzieci nie były bezpieczne. Południce uwielbiały porywać takie oddalające się od swoich rodziców nieposłuszne potomstwo, a następnie zakopywać je żywcem.
Czy jest jakiś sposób, by ochronić się przed południcą? A owszem, jest. Najprostszy z możliwych – unikać pracy w upalne dni w południe, najgorętszą część dnia, i schronić się w cieniu lub wrócić do domu. Wydaje mi się, że jest to skuteczniejsze niż święcona woda, którą zapewne wielu chrześcijańskich misjonarzy skrapiało pole.
Słońce ziemią kołysze
Chmury z nieba wytarło
Zda się słychać jak w ciszy
Z kłosów sypie się ziarno
Babom łydki bieleją
w podkasanych spódnicach
Ziemia pęka nadzieją
Rodzi się południca
Ptaki w jej warkoczach drzemią
Gdy spełniona słońcem ziemią
Jak ta wola, co od boga
Chodzi gdzieś po swoich drogach
(…)
Kazimierz Grześkowiak, „W południe”, fragment
„Południca porywająca kosiarza”, Michał Dziekan
Południca. Źródło: wyraj.com.pl