Napisano
03.12.2020 - 17:52
Każda rzecz staje się rozkoszą, gdy zbyt często ją powtarzamy. Tyczy się to i sadyzmu - jakkolwiek by on wyglądał, czy jako bardziej seksualna perwersja, czy z kolei jako element zachowania, tudzież cechy osobowości człowieka. I nie chcę przy okazji tego tematu wnikać w głęboką psychologię niematerialnego jestestwa typowego przedstawiciela Homo Sapiens ,,na wszystkich poziomach poznania", ale fakt faktem, nie można się nie zgodzić z następującą teorią, która pojawiła się w powyższym artykule: ,,są pewne oznaki mówiące, że niektórzy ludzie mogliby się stać sadystami, gdyby nie ograniczało ich własne poczucie winy. Kiedy jednak poczucie winy nie funkcjonuje, ludzie wydają się być bardziej zdolni do czerpania przyjemności z cierpienia innych ludzi".
Nie należę do obozu koncepcyjnego osób, które wyrażają pogląd, jakoby każdy człowiek ,,od zawsze" rodzi się z ,,genetycznymi pokładami zła" w sobie. Sądzę, że nie istnieje - w przeważającej większości rzecz jasna, bo zdarzają się przypadki, które są niewytłumaczalne w tej dziedzinie i temu rozumowaniu przeczą - ktoś taki jak urodzony seryjny morderca, gwałciciel, notoryczny prześladowca, czy sadysta czerpiący przyjemność z bezczeszczenia zwłok ludzkich. To kim człowiek stanie się za życia (i mówimy tu o wieku, w którym - jeśli nie istnieją ku temu przeszkody w postaci chorób neurologicznych i psychicznych - jednostka ma / powinna mieć ukształtowane i płynne pojęcie dobra i zła oraz instynktu życia i śmierci) ma wpływ jego kontakt ze społeczeństwem, środowisko wychowania, czynniki biologiczne. Istniały przypadki sióstr czy braci seryjnego mordercy, którzy w okresie nastoletniego wieku mieszkały z przyszłym okrutnikiem, dzieliły z nim pokój, ba, cały dom przez lata. Rodzeństwo i jeszcze nienarodzonego seryjnego mordercę brutalnie traktowali wtenczas rodzice czy opiekunowie zastępczy. Wszyscy teoretycznie wspólnie doświadczali tego samego psychicznego bólu. Czy to brat ,,przyszłego" seryjniaka, czy on sam, widzieli oni wyraźnie na twarzy ich ojca lub opiekuna, który ich krzywdził podły uśmiech satysfakcji, tę oznakę zalania jego jestestwa falą przyjemności za zadawanie bólu i fizyczne gnębienie i poniżanie swych pociech. Można by się zapytać, mówić jak do ściany, dlaczego jedno czy dwojga z rodzeństwa wyrosło na zwyczajnych i - nazwijmy to w ogólnym społecznym rozumieniu - normalnych ludzi, przy czym ich brat ewoluował do formy wielokrotnego zabójcy, zaborczego dewianta seksualnego i brutalnego sadysty? Cóż, dobro i zło maszerują drogą życia ramię w ramię. Bez tej wspólnoty człowiek jest zdolny jedynie do podstawowej świadomości...