Jeśli chodzi o seriale to do Macgyvera dorzuciłbym Drużynę A. Po za tym oglądałem jeszcze Alfa, Cudowne lata, Świat według Bundych i jeszcze jeden którego tytułu sobie nie przypomnę.
Napisano 15.09.2017 - 20:50
Użytkownik D.B. Cooper edytował ten post 15.09.2017 - 21:20
Napisano 16.09.2017 - 10:14
Urodziłem się w roku 2000 i rzeczy, które zostały wymienione w poście były częścią mojego życia. Dorzuciłbym kasety vhs, na których oglądaniu mogłem spędzić bardzo dużo czasu (czasem był to ten sam film oglądany kilka razy). Co do seriali, oglądałem Świat według Bundych, Czterech pancernych czy też Janosika(moje ulubione).
Jednak bajki były wtedy o wiele lepsze, Kot Filemon, Popeye czy Gumisie to tytuły, które zapadły mi w pamięć najbardziej.
Napisano 16.09.2017 - 12:39
Nostalgiczny temat
Ja tak w skrócie.
Prasa: Młody Technik, Świat Młodych, Płomyk i Płomyczek, Mały Modelarz, Szpilki, Na Przełaj i Bajtek.
TV:
Przede wszystkim: Sonda. pamiętam że kiedy panowie Korek i Kamiński zginęli, ciężko mi było przyzwyczaić się do tego, ze Sondy już nie będzie.
Do tego 5-10-15, Filmy Davida Attenborough, Z kamerą wśród zwierząt państwa Gucwińskich, no i oczywiści Tony Halik
A HI-Mena pamiętacie:)
No i oczywiście sławne "Wejście Smoka". Oglądałem to w kinie 15 razy. Rekordziści chodzili nawet na 50 seansów. Dzisiaj wydaje się to dziwne, ale wtedy:)
Jeden z moich kolegów, dumny posiadacz Kasprzaka, nagrał ścieżkę dźwiękową na kasetę magnetofonową, korzystając z tego ze film został wyemitowany w TV.
Na strzelnicach można było wygrać czarno białe zdjęcia z Brusem Lee, I każdy miał jakieś plakaty plakietki i inne gadźety. To był naprawdę fenomen.
Napisano 16.09.2017 - 13:03
Bajki
Jak widać, każdy z nas urodził się w różnym przedziale czasowym. Są osoby które urodziły się w latach pięćdziesiątych, są tacy którzy urodzili się niecałe dwadzieścia lat temu. Tak więc każdy z nas oglądał inną bajkę. Z dzieciństwa pamiętam misia Uszatka, misia Coralgol, Reksia, Krecika, Rozbójnika Rumcajsa, kota Filemona czy pszczółkę Maję. Zresztą trzeba przypomnieć sobie, iż bajki oglądało się za dobre sprawowanie. Zawsze na jedynce, zawsze o 19.00.
Telenowela
Teraz przypomniałam sobie, że jako smarkacz oglądałam razem z rodzicami telenowelę Manuela. Kiedy weszła telewizja Rondo, popołudniami była emitowana Manuela, pamiętam że chciałam mieć takie same piękne blond włosy i nawet z koleżanką robiłyśmy takie prowizoryczne peruki. Każda z nas w swoim czepku robiła dziurki i szydełkiem przekładała włóczkę .
Maszyny do szycia i szydełkowanie
W prawie każdym domu stała maszyna do szycia Singer. Ciężka metalowa z drewnianym stołem i ogromną stopką. Panie domu skracały, zwężały i przerabiały wszystko co tylko potrzebowało przeróbki. Od prześcieradeł i zasłon po całe sukienki czy żakiety. Siostra szyła na drutach, natomiast ja na szydełku (a po sanatorium) również na krośnie. Ileż było wiercenia głowy mamie aby kupiła nowy kolor włóczki.
Komputery i maszyny do pisania
Siostra uczęszczała do technikum ekonomicznego do klasy o profilu telekomunikacji. Miała praktyki na poczcie i w urzędzie miasta więc maszyna do pisania była koniecznością. Rodzice kupili ją na białostockim bazarze, zresztą nie tylko to. Ja dostałam coś równie wspaniałego grę Wilk i Zając potocznie nazwaną Ruskie jajka.
Z Czech w 1987 roku przywieźli mi piękne organy Casio. piękne czarne z demo piosenki zespołu Wham - Wake me up before you go go. To był totalny wypas i powód do najlepszej oceny z muzyki gdy przynosiło się do szkoły swoje instrumenty. Pierwszy komputer to commodore c64 a następna była Amiga. Pamiętacie maleńki śrubokręt i jak najcieńsze paski na ekranie i ten krzyk "No nie przechodź teraz bo się gra wgrywa"? Czasami wgrywało się po kilka razy jedną i tą samą grę, aż w końcu załapała.
Handel
Tak naprawdę na bazar jeździli wszyscy. Od łepków po starsze pokolenie. Kupowało się, zamawiało, wymieniało praktycznie wszystko. Ojciec jeździł głównie po mięso, ale również aby wymienić kasety VHS na filmy sensacyjne. Nasz pierwszy film to był Krwawy Sport chyba każdy go oglądał. Wymieniało się również cartridge z grami do commodore. Pamiętam jak w 1996 roku stałam na jarmarku i czekałam w deszczu na nowy singiel Firestarter - The Prodigy na którym były aż 4 utwory w tym intro
Pewex & Baltona
No tak również pamiętamy piękne kolorowe sklepy. Gdy pierwszy raz weszłam do środka to miałam taką samą transformację jak kopciuszek w bajce. To było przeżycie na światową skalę. We wszystkich sklepach szaro buro i brzydko, a tam kolorowo, przepych, i wszystko na wyciągnięcie ręki, w Baltonie pierwszy raz usłyszałam, że w sklepie gra radosna głośna muzyka. Czego tam nie było, były trójkątne czekoladki Toblerone, były lizaki Chupa Chups, były zabawki, soki, i wszystko to czego moje oko dotąd nie widziało w normalnym sklepie. Po prostu to była transformacja do innego wymiaru. Teraz w sklepach wszystko jest więc wrażenia to nie robi.
Napisano 16.09.2017 - 14:22
W prawie każdym domu stała maszyna do szycia Singer. Ciężka metalowa z drewnianym stołem i ogromną stopką. Panie domu skracały, zwężały i przerabiały wszystko co tylko potrzebowało przeróbki. Od prześcieradeł i zasłon po całe sukienki czy żakiety.
Oj nie tylko PANIE szyły. Obejrzyj dokładnie moją pierwsza fotkę stronę wcześniej. Kurtka moro(wzór i kolor mora: milicja) ma zapięcie na suwak, kołnierz na super nowoczesne wtedy "rzepy" i krytą podwójna kieszeń. Wszystko to samodzielnie przerobiłem z oryginalnego sortu mundurowego milicji na maminej maszynie Łucznik. Zmiany dawały to że np w czasie włażenia dziwne miejsca,brud i robale nie wsypywały mi się za kołnierz ani za kurtkę co było dość normatywne przy standardowym kroju kurtki. Bawiłem się miedzy innymi w urbex (zanim ta nazwa powstała i stała się modna). A do takich zabaw potrzebowałem dobrej kurtki. Materiały mundurów policji (nie miałem dojścia w wojsku) super odporne ale za to naprawdę bezmyślnie zaprojektowane . To dlatego zarówno Z Cybulski jak Sławomir Borowicz z "07 zgłoś się " nosili "imperialistyczny " sort M65. Ta kurtka była lepsza i ja chciałem z tego mora zrobić takie M65 "na miarę naszych możliwości"
Napisano 17.09.2017 - 17:13
Ja oglądałem, u Prababci na czarno-białym telewizorze, podczas wakacji w Czerniejowie.
Co do tematu, to lubię takie wspominki, ale na razie nie mam weny.
Napisano 17.09.2017 - 21:52
jeszcze jeden którego tytułu sobie nie przypomnę.
Użytkownik D.B. Cooper edytował ten post 17.09.2017 - 22:16
Napisano 18.09.2017 - 13:34
@Staniq
Za prl to kasa leżała na ulicy. Przemyt, handel i cinkciarstwo, to była podstawa. Można było się szybko dorobić. Jechało się na Węgry, wymieniało złotówki, relaksy i wódkę na forinty, potem do Austrii, za forinty kupowało szylingi i wiozło się ubrania do Polski. Trzeba było tylko zaczekać na znajomego celnika na granicy, 20 dojcze marek do łapy i po sprawie. Było gorzej, jak miał wolne i na przykład weekend w zimie trzeba było spędzić w maluchu pod granicą.
Ale jak się trafiło w gust, to przebitka była nawet 50 razy na jednej rzeczy, jak się nie trafiło to i tak 2-3 razy do przodu było. Potem pamiętam, że byłem raz na dość dużej imprezie sylwestrowej w Katowicach, co druga babka na sali miała kieckę, którą dwa miesiące wcześniej sam przywiozłem. Moja zresztą też
@Dager
Telewizja PRL w okresie lat 60/70-ych pod względem edukacyjnym stała na dobrym poziomie i tam też można było znaleźć wiele ciekawych audycji i programów, interesujących każdego.
Racja, jakoś tak było że każdy program popularno naukowy był ciekawy. Pamiętam, że lubiłem najbardziej Dookoła świata, Klub 6 kontynentów, oglądałem też Nurt, który też w radiu leciał i jeszcze jeden program, nie pamiętam tytułu ale był o architekturze i sztuce, a prowadził go jakiś starszy facet, który jak coś opisywał na głos, to jednocześnie rysował to przed kamerą. Zajebiste to było. Nie wiem, czy ciekawsze było to, co gość opowiadał, czy to, jak rysował. Szczena opadała.
@noxili
Zgadza się, babom się wydaje że szycie na maszynie to sztuka tajemna, a to bzdura. Za głębokiego prlu jak w sklepach nic nie było to sam sobie szyłem ubrania ze skóry. Przywiozłem kiedyś z Wiednia belę skóry i zrobiłem sobie spodnie, ramoneskę i płaszcz. Jedyny problem miałem z guzikami i nitami, to dawałem do zrobienia, zamki nauczyła mnie jedna babka wszywać. Potem jak już był większy wybór w sklepach, to już gdzieś na początku lat 90 to sobie robiłem spodnie i kurtki na moto, ze wszytymi wzmocnieniami na łokcie kolana i plecy. Do dzisiaj je mam, a w jednych spodniach chodzę na codzień od 30 lat z przerwami na pranie i upały bo tak dobrze wyszły i się nie ścierają praktycznie wcale. Tylko podszewkę wymieniam raz na jakiś czas.
0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych