ROZDZIAŁ II
"Uprowadzona"
Wtem Marcin usłyszał, jakiś niecodzienny dźwięk.
- No jasne! - stwierdził i sięgnął ręką do kieszeni. Wyciągnął swojego nowiutkiego smartfona. Spojrzał na wyświetlacz. Zobaczył napis ZASTRZEŻONY. Chwilę zastanawiał się czy odebrać, ale ciekawość okazała się silniejsza. W duchu myślał że to może Marta dzwoni. Przyłożył telefon do ucha i powiedział pewnym siebie tonem...
- Halo?
Po drugiej stronie usłyszał męski spokojny, jakże opanowany głos o amerykańskim akcencie.
- Nie ciekawi cię gdzie jest twoja żona, teraz?
Wtem znieruchomiał jak słup soli... zacisnął pięść i warknął.
- O co ci chodzi?!- zapytał
- O ten tramwaj co nie chodzi – odpowiedział mu rozmówca
Połączenie zostało przerwane, a Marcin poczuł jak zalewają mu głowę czarne scenariusze. Nagle zobaczył wszystkie możliwe opcje, jakie jego umysł potrafił wyprodukować. Najbardziej porażający scenariusz, jaki mu się nasunął na myśl, to taki, że Marta została uprowadzona, przez jakiegoś sadystę.... i Bóg wie kogo jeszcze. Nie wiedział co robić... był w szoku. Pierwsze co zrobił to zadzwonił do niej, ale... nie odbierała. Następnie obdzwonił wszystkich znajomych. Bez skutku... Wrócił do domu i... zastał jej telefon na łóżku. Wziął go do ręki i zastanawiał się nad jedną bardzo ważną kwestią. Co się stało, że zostawiła telefon w pokoju? Nie pamiętał, żeby Marta kiedykolwiek się z nim rozstawała. Ruszył z miejsca jak oparzony, zaczął wołać
- Marta!
Odpowiadała mu jedynie głucha cisza. Wbiegł do piwnicy...zapalił światło, a tam pusto...ani jednej żywej duszy, pomijając tego pająka co w rogu ściany postanowił sobie zrobić pajęczynę. Wtem usłyszał znajomą melodyjkę. Wyciągnął telefon z kieszeni. To znowu ten zastrzeżony numer! Odebrał nerwowo.
- Czego chcesz?! - zapytał
- Chcę się spotkać... Ale wiesz – powiedział tonem poważnym – Nie schrzań sprawy, bo... powiem ci tak w tajemnicy... Twoja żona, bardzo liczy na to, że niczego nie popsujesz.
- Ty gnoju! - wrzasnął Marcin – Czego chcesz, pytam!? Gdzie jest moja żona, tempa pało?!!! - wrzeszczał jak jakiś furiat
- Gdzie? Właśnie patrzę jak smacznie sobie leży w moim łóżeczku... Związałem jej rączki troszeczkę, by sobie krzywdy nie zrobiła, tak samo nóżki... A i jeszcze pozwoliłem sobie zakleić jej usteczka, w obawie o jej delikatne struny głosowe, żeby se ich zbytnio nie zdarła. Bardzo głośno krzyczała, ale... spokojnie, wszystko dla jej dobra.
- Ty psychopato! - podniósł głos Marcin, z taką nienawiścią, że gdyby mógł, wysadziłby go w powietrze - Czego chcesz!?
Wtem nastąpiła powtórka z rozrywki. Rozmówca się rozłączył. Chwilę po tym zadzwonił ponownie. Marcin przyłożył, przerażony słuchawkę do ucha i usłyszał.
- Inwigilują cię... Tylko uruchom psiarnię, a ja pokażę ci moc watahy. Ale wiem, że tego nie zrobisz, bo chyba kochasz swoją żonkę, co nie? Czy nie? - mówił z takim świętym spokojem, jakby wiedział, że cokolwiek zrobi, to nic mu się nie stanie.
- Jeszcze raz się pytam! Czego chcesz?!
- Aktualnie mam pewne potrzeby, ale ty ich nie zaspokoisz, ale wiem kto to zrobi...
- Tylko ją tknij, to ci nogi z tyłka powyrywam! – rzekł z oburzeniem Marcin , patrząc na telefon. - Przysięgam!!!!
Rozmówca znowu się rozłączył
Marcin już zrobił wymach z zamiarem roztrzaskania, jakże nowego, drogiego smartfona o ścianę, kiedy w ostatniej chwili, poszedł po rozum do głowy i zdał sobie sprawę z tego, że to jedyna łączność z tym popaprańcem, a jak z nim to i z Martusią.
Wyszedł z domu na ulicę i zaczął się rozglądać. Wtem dostrzegł stojące, około pięćdziesiąt metrów od jego domu, czarne audi s6. Szybko jednak zjechał na racjonalizm. Złapał się za głowę i szepnął sam do siebie
- Tylko nie popadaj w paranoję Marcin.
Na policje iść nie mógł, bo nie wiedział do czego ten psychopata jest zdolny. A może nie działał sam i właśnie w tej chwili inwigilują go równolegle, od przecznicy do przecznicy... obserwują jego dom, który mieści się pośrodku?
***
Tymczasem Marta, zaczęła się budzić...
- Gdzie ja jestem? - pomyślała
Próbowała poruszyć ręką, ale nie szło. Nie mogła podnieść do góry nogi.. ani jednej ani drugiej.
- Co jest?! - wrzasnęła w myślach
Zaczęła szybciej oddychać. Nie wiedziała co ją tak trzyma bo przykryta była kocem. Nie mogła go zwalić, bo coś zaciskało się jej na brzuchu. Popłakiwała i rozglądała się na boki. Nie mogła krzyczeć, bo siwa szeroka taśma oklejona była naokoło głowy, tak by zalepić usta, była tak mocno dociśnięta, że tłumiła każdy przejaw krzyku.
Białe, czyste , równe ściany, wskazywały na to, iż miejsce w którym się znajdowała, było młodym budownictwem. Jej oczy tonęły we łzach. Próbowała się szarpać , ale nie mogła wyzwolić się z uścisków... Cokolwiek to było, sprowadzało ją do roli, muszki która niefortunnie wpadła w sieć pająka.... czekając na własną... śmierć.
Na przeciwko łóżka były drzwi. Przerażona Marta dostrzegła, iż klamka się porusza.... Drzwi powoli się otwierały, aż dostrzegła w nich człowieka w wieku trzydzieści plus, mężczyznę. Spodziewała się jakiegoś zamaskowanego wariata, a tu... ujrzała postawnego, pewnego siebie, przystojnego, zadbanego biznesmena... Tak wyglądał. Miał granatowy garnitur na sobie, ciemny krawat i niebieską koszulę. Nie wyglądał na jakiegoś psychopatycznego mordercę, jednak... Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi... . Podszedł do niej , stanął obok łóżka i patrzył ze spokojem w jej przerażone oczęta, przez moment, po czym rzekł...
- Czasami... podejmujemy w życiu mniejsze zło. Musimy. To co robię, jest właśnie tym mniejszym złem... Twój kochaś musi wiedzieć jakie życie jest kruche... Jak łatwo...
Mężczyzna usiadł bokiem na jej łóżku. Wyciągnął z wewnętrznej strony marynarki chusteczki i za pomocą jednej, otarł delikatnie jej załzawione oczy. Po czym dalej, prowadził swoją mowę
- Jak łatwo można... utracić coś co tak bardzo się kocha...
Ona popiskiwała, ale taśma tłumiła jej pisk. On spoglądał w jej wielkie brązowe oczy i przemawiał takim bardzo, ale to bardzo spokojnym tonem, jak psychopata, który nie odczuwa lęku swojej ofiary.
- Wiem, że zależy ci... na nim. Widzisz... kiedyś miałem to samo co ty. Bardzo zależało mi na pewnej... bardzo pięknej dziewczynie. Dałbym się pociąć za nią... naprawdę. Ale wiesz co? Ona znikła. Znikła i nie dawała znaków życia, ale pewnego razu odnalazłem ją.... tak jakby... odnalazłem jej DNA...Tylko to po niej zostało... tyko DNA...
Ona z przerażeniem patrzyła w jego niebieskie oczy. Nie rozumiała do czego on zmierza.
- Posłuchaj mnie. Nic do Ciebie nie mam.- mówiąc to wyciągnął z kieszeni chip – Chcę tylko sprawiedliwości Wiesz o czym mówię?
Ona kiwała głową , że nie... On nagle złapał ją za rękę i pomimo, jej szarpania się... zrobił to... wszczepił jej chip. Jej płacz go nie ruszał. Patrzył w jej oczy takim pustym wzrokiem.
- Nie bój się – rzekł – to, że masz w sobie to maleństwo, jeszcze niczego nie przesądza.. Nie zabije cię, jeśli nie zostanę do tego zmuszony, ale...ale obiecuję ci, że jeśli zrobisz to o co cie poproszę, to zniszczę to w tobie.. i znów będziesz wolna. A teraz … nie krzycz... - dodał powoli odklejając jej taśmę. - Ciii
On oswobodził jej usta.
- O co ci chodzi? - zapytała Marta
On nic nie odpowiedział tylko zrobił pewny siebie uśmiech i jeszcze przez moment patrzył na jej twarz. Wyciągnął pistolet i na jej oczach otworzył magazynek... liczył naboje...
- Wiesz, po co go noszę? - zapytał
Ona pokiwała głową, że nie...
- Przyzwyczajenie... - odpowiedział z powagą
- Po co mnie uprowadziłeś? Po co ci to? Robisz sobie tylko problemy! - podjęła rozmowę – Policja cię znajdzie, a jeśli mnie wypuścisz, to nikt się nie dowie! Obiecuję!
- Nie krzycz – upomniał ją ze spokojem, po czym dodał – Będziesz niegrzeczna, to będę musiał zastosować odpowiednie środki... a nie chciałbym tego... Marto.
- Tylko powiedz mi... mam się bać? - zapytała z przerażeniem.
On zrobił półuśmiech i lekko pokiwał głową...
- Czego? – zapytał z uśmieszkiem – Jak nie będziesz robić nic niestosownego, to … - chwilę pomyślał, lekko mrużąc oczy – chyba, że... zrobisz coś głupiego i zawiedziesz moje zaufanie... - mówił to patrząc w nią jak w obraz – ale wiem, że nie jesteś taka.. i... nie zawiedziesz mojego zaufania...
- Czego ty ode mnie oczekujesz? - wypaliła
- Współpracy. - odpowiedział stanowczo
- Jakiej współpracy? - zapytała zaniepokojona.
- Nie bój się... to nic nie boli... - odpowiedział.
Ona jęknęła z przerażenia. Nic nie rozumiała.
Wtem do sali na której leżała wszedł jeszcze jeden mężczyzna w garniturze. Powiedział...
- Tomorrow she will be interrogate.
Ona nie znała angielskiego. W szkole zdawała maturę z niemieckiego...
- I know – odpowiedział ten co kolo niej siedział.
Dziewczyna zaniepokojona zapytała.
- Kim wy jesteście?!
- Dowiesz się w swoim czasie – usłyszała – A teraz ufam ci, że nie zrobisz nic niestosownego.
On patrzył na jej twarz, jakby próbował, odczytywać niewerbalne znaki. Delikatnie zdjął jej koc... Ona spojrzała na swoje ciało, a tam... na brzuchu, zaciśnięty gruby czarny pas, a kończyny były przymocowane do, specjalnych, zaczepów. Sama jednak nie była rozebrana. Miała na sobie to, w co była ubrana, zanim straciła przytomność.
Mężczyzna uwolnił ją a ona od razu podniosła się i siadła na łóżku. Spojrzała na jego twarz i jeszcze raz zapytała.
- Kim jesteś? Gdzie ja jestem? Co to za miejsce?
Dziewczyna złapała się za ucho a potem przejechała sobie po szyi. Była cała blada. Zaczęła ugniatać sobie dłonie.. On to wszystko obserwował, jakby oglądał ciekawy film.
- Czemu pan tak na mnie patrzy? - zapytała niespokojnie
- Powiedz mi od ilu lat jesteście parą? - zapytał
Ona spojrzała na niego i odrzekła.
- Po co ci to? - odparowała z nerwami
On nic nie mówił tylko obserwował... lekko się uśmiechnął. Jego uwagę przykuwały jej dłonie i wystająca spod koca, stopa.
- Gdzie się poznaliście? - zapytał
Za każdym zadanym pytaniem spoglądał na jej dłonie i stopę
- Na wycieczce w górach – odpowiedziała nerwowo.
- A powiedz mi... Co cię w nim tak urzekło?
- To staje się już nienormalne! - broniła się dziewczyna.
- Pamiętasz, co sobie obiecaliśmy? Uwolnię cię z tego jeśli nie będziesz robić niestosownych rzeczy . Pamiętasz? - oznajmił ze spokojnym, aczkolwiek, tajemniczym tonem - Więc kiedy pytam... najstosowniejszym wyborem jest odpowiedzieć. - powiedział poważnie, z tonem nie znoszącym sprzeciwu - To nie są trudne pytania, ale odpowiadając na nie, nie będziesz musiała do końca życia,męczyć się z tym... w sobie... - dodał już w nieco bardziej przyjazny sposób.
- Kim jesteście? Z policji kimś? - zapytała z przerażeniem w oczach.
On lekko się uśmiechnął i odrzekł.
- Chciałabyś...
Te słowa były wstrząsające. Co mogło oznaczać „ Chciałabyś”? Przerażało ją to, że z tego co widziała, to nie tylko jeden psychopata był, ale dwóch …. mogło być ich więcej... Kim oni byli? A może to nie psychopaci? Czego od niej chcieli? Czemu porozumiewali się w języku angielskim? Czy jest coś o czym ona nie wiedziała? Dlaczego pytali o jej męża? To taki dobry chłopak był... Nigdy jej nie opuścił, tylko raz... kiedy na pół roku wyleciał .za granice, do... chorej kuzynki... jak zawsze powtarzał....
Użytkownik Endinajla edytował ten post 03.10.2017 - 17:37