Nie popieram(nie mylić z "jestem przeciwny") protestu, bo bardzo nie podoba mi się forma. Strajk głodowy? Bez jaj. Czy to są poważni ludzie? Nabieram wątpliwości, czy chciałbym, żeby im ktokolwiek płacił cokolwiek za leczenie innych. Uważam ponadto, że przedstawianie żądań wyższych wynagrodzeń w formie wielokrotności średniej jest bezczelnością, bo jest stwierdzeniem wprost "zasługujemy na wyższe zarobki niż reszta polaków" (to może być jednak zniekształcenie przez media).
A teraz kilka kwestii:
1. Średnia podawana przez GUS nie jest prawdziwą średnią wynagrodzeń. Nie bierze ona pod uwagę przedsiębiorstw zatrudniających poniżej 10 osób, a w konsekwencji jest mocno zawyżona w celu zawyżenia opłat na ZUS. Prawdziwa średnia wynosiła 3,9 tyś zł brutto w 2016, czyli 2783 netto. Wciąż więcej niż rezydent, ale różnica maleje. Ale pójdźmy dalej. To jest średnia - zdecydowana większość polaków zarabia zdecydowanie poniżej średniej! Mediana zarobków w 2016 roku wynosiła 2650 zł brutto, czyli 1920 zł netto! Rezydenci zarabiają więc już teraz znacznie lepiej niż większość polaków.
2. Długość i trudność edukacji nie jest argumentem za wysokimi zarobkami(nikt nikogo do tej edukacji nie zmuszał, więc nie ma powodu, żeby pracodawcę to interesowało). Czynnikiem mającym wpływ na wysokość zarobków jest za to łatwość zastąpienia pracownika w danej branży - dlatego właśnie specjaliści mają całkiem dobre zarobki, a rezydenci nie - jest ich cała masa. Dlatego też tzw. szambonurek potrafi zarabiać 10 tyś brutto pomimo braku wykształcenia - chcesz się z nim zamienić na pracę?
3. "Lekarze ratują życie". To hasło powtarza się bardzo często jako argument za wysokimi zarobkami, co uważam za bardzo bezczelną manipulację. Owszem, językowo jest ono poprawne, jednak budzi we mnie sprzeciw. Lekarze wykonują swoją pracę. Nie "ratują" nikogo z własnej dobrej woli. Czysto emocjonalne hasło bez wartości merytorycznej - nie jest to dla mnie żaden argument za wysokimi zarobkami.
4. "Lekarze są konieczni dla państwa! Chciałbyś mieszkać w państwie bez lekarzy za 10 lat?". Argument niby poprawny - nie chciałbym - ale odnosi się do każdej grupy zawodowej. W państwie bez śmieciarzy, kasjerów, budowlańców, hydraulików itp. też bym nie chciał. Co się wydarzyło, kiedy część robotników pojechała na zachód? Ano właśnie - płace poszły w górę. To samo się wydarzy w przypadku lekarzy.
5. "Jak to kazać odpracować studia? Moi rodzice też płacili na nie podatki!". Koszt wykształcenia medyka to według Gowina 500.000 zł. Śmiem stwierdzić, że mało którzy rodzice sfinansowali swoimi podatkami te studia i resztę struktur państwa samodzielnie. Raczej zostały one sfinansowane długiem publicznym, a skoro tak, to postulat obowiązku odpracowania studiów w kraju uważam za uzasadniony. (nie tylko medycznych!)
6. "Lekarze są wyjątkowi, bo są odpowiedzialni za życie ludzkie!". A maszynista, motorniczy, każdy kierowca? Prawnik, który głupim błędęm może zmarnować komuś pół majątku? A osoba programująca system sterowania światłami? KAŻDY jest odpowiedzialny za życie ludzkie NON STOP. Nie każdy bezpośrednio, ale jednak każdy. Anegdota - miałem epizod pracy w firmie produkującej radia do tirów. W oprogramowaniu ukrył się błąd. Raz na jakiś czas (miliony godzin pracy) podgłośniał sprzęt do 100%. Przeszedł przez testy niezauważony. Łatwo sobie wyobrazić reakcję kierowcy, kiedy podczas jazdy takie coś się wydarzyło. Na szczęście droga była pusta, a resztę urządzeń cofnięto po wykryciu i obyło się bez wypadku.
Reasumując:
1. Nie popieram protestu, bo nie podoba mi się forma.
2. Wiele argumentów uważam za manipulację.
3. Nie zamierzam się wypowiadać odnośnie wysokości zarobków rezydentów, bo uważam, że to rynek powinien ustalać ceny, a nie ja, czy urzędnik. Być może są za niskie, być może nie.
Użytkownik Flayed One edytował ten post 17.10.2017 - 10:43