szopa nie szopa zniszczyli 400stron dokumentów z 10 kwietnia jak dla Ciebie to jest "lajcik" i nie widzisz w tym nic zlego to pokazuje tylko obraz podejścia do sprawy
No tak - 400 stron informacji, zapewne niezwykle istotnych, które mogły walnie przyczynić się do rozwikłania zagadki 10 kwietnia - o ile w ogóle jej nie wyjaśniających.
Zastanówmy się, czym można było zapełnić aż 400 stron, w dniu, w którym:
- przez co najmniej godzinę nie można było nawet ustalić ilu pasażerów tak naprawdę było na pokładzie Tupolewa
- przez co najmniej półtorej godziny powtarzano o kilku podejściach do lądowania
- przez co najmniej dwie godziny, w eterze fruwały informacje o trzech, podobno szczęśliwie ocalonych pasażerach tego lotu
- przez co najmniej trzy, do czterech godzin kompletowano listę pasażerów lotu (po ustaleniu ilości trzeba było dowiedzieć się KTO tak naprawdę leciał tym lotem?)
- przez cały dzień trwały rozważania, jakie konsekwencje dla stanu państwa (w kwestii sprawowania władzy) przyniesie ta katastrofa.
Co tak istotnego miałoby się w nich znajdować?
Polecenia co do rozsyłania informacji o idealnych warunkach pogodowych w rejonie lotniska?
Sugestie o braku lotnisk zapasowych?
Komendy typu "Lądujcie za wszelką cenę?"
Wymiana maili pomiędzy Warszawą, a Moskwą?
Ustalenia co do sposobu zachowania się na miejscu tragedii?
Gratulacje z tytułu efektywnego przeprowadzenia operacji "Mgła"?
I to wszystko zniszczono potwierdzając OFICJALNYM protokołem?
Ja rozumiem, że idealnym byłoby gdyby KAŻDY świstek z tego dnia został zachowany. Bilety kolejowe, którymi niektórzy posługiwali się przy powrocie ze Smoleńska. Rachunki za obiady spożyte w tym dniu. Itd. itp.
No ale te cenne dowody nie zachowały się.
Życie.
Tylko - co z tego wynika i w jaki sposób może nas to przybliżyć do wyjaśnienia przyczyn tego wypadku?
Bo odnoszę wrażenie, że to kolejny temat zastępczy, mający skierować uwagę odbiorców nieco "w bok" od sedna sprawy, w sytuacji kiedy trzeba wziąć odpowiedzialność za to, co wygadywało się przez pięć lat i co trzeba teraz albo udowodnić albo przyznać się, że udowodnić się tego nie da.
I przyjąć na klatę tego konsekwencje.