Samolot przy lądowaniu zwalnia ciąg obrotów to wartości minimalnej, gwarantującej utrzymanie sił nośnej( uniknięcie tzw." przeciągnięcia").
Zgadza się.
My wiemy z oficjalnych raportów, nad którymi wielu z Was tak pieje z zachwytu, że piloci na chwilę przed rzekomą katastrofą próbowali" wyciągnąć" samolot, poprzez pełen ciąg silników.
[...]
Byłby to bardzo merytoryczny post, gdybyś znała pewien mało istotny szczegół dotyczący tej katastrofy. SAMOLOT NIE LĄDOWAŁ. Odchodził na drugi krąg. A wtedy- podobnie jak przy lądowaniu- używa się pełnego ciągu silników.
Zgadza się. Pozwól więc, że oprę się na danych z oficjalnego raportu (http://mswia.datacen...cowyTu-154M.pdf), kursywą zapisując cytaty z raportu:
- 6:40:54 - Wystąpiła sygnalizacja osiągnięcia niebezpiecznej wysokości ustawionej na wysokościomierzu radiowym. 23 m nad poziomem lotniska.
- 6:40:55 - Sekundę później KSL wydał załodze samolotu komendę: „Горизонт 101”5 („Horyzont 101”). 14 m nad poziomem lotniska
- Następnie kontrola lotów nadała: Контроль высоты, горизонт” („Kontrola wysokości, horyzont”). 2 m nad poziomem lotniska
Porównując wysokości nad poziomem lotniska (nie gruntu) można przyjąć, że pomiędzy wydarzeniami opisanymi przeze mnie w punktach 2 oraz 3 upłynęła mniej więcej jedna sekunda. Co oznacza, że specjalnie nie odbiegniemy od rzeczywistości jeśli dopracujemy go w ten sposób:
- 6:40:56 - Następnie kontrola lotów nadała: Контроль высоты, горизонт” („Kontrola wysokości, horyzont”). 2 m nad poziomem lotniska
- W tym czasie dowódca statku powietrznego rozpoczął manewr odejścia na drugi krąg.
Raport nie precyzuje dokładnie, w której sekundzie kpt. Protasiuk podjął wspomnianą decyzję. Możemy założyć, że po komendzie kontrolera lotów. Czyli niech będzie tak:
- 6:40:57 - W tym czasie dowódca statku powietrznego rozpoczął manewr odejścia na drugi krąg.
- 6:41:00,5 - Zderzenie z brzozą, czyli przelot nad tym całym płotkiem.
Jak łatwo dostrzec, pomiędzy decyzją o odejściu na drugi krąg oraz zderzeniem minęło 3-3,5 sekundy. Oczywiście w momencie podjęcia takiej decyzji załoga (zapewne Protasiuk osobiście) przesuwa dźwignię przepustnicy na pełną moc. Załóżmy, że dali radę wykonać tę czynność w tej samej sekundzie (wątpię, ale przyjmuję, że byli pilotami najwyższej klasy).
Tyle tylko, że silniki turbowentylatorowe (czy ogólniej odrzutowe) nie reagują na zmianę położenia przepustnicy natychmiast. To nie samochód. W każdym tego typu silniku zmiana ciągu wiąże się z co najmniej kilkusekundową zwłoką, FAA stwierdza ogólnie, że od przesunięcia przepustnicy od położenia jałowego na pełną moc do osiągnięcia wymaganej mocy przez silnik upływa mniej więcej 8 sekund (http://www.faa.gov/r...A-H-8083-3B.pdf, str. 15-5). Dla ułatwienia cytat, zwróć uwagę na początkową zwłokę w nabieraniu obrotów:
Engine acceleration is initially very slow, but changes to very fast after about 78 percent r.p.m. is reached. Even though engine acceleration is nearly instantaneous after about 78 percent r.p.m., total time to accelerate from idle r.p.m. to full power may take as much as 8 seconds.
Nie wiem, jak wygląda to w przypadku silników D-30KU z prezydenckiego Tu-154, nie chce mi się szukać -- ale nie będzie istotnej różnicy.
W dalszej części opisu tragedii jest wyraźnie opisane dalsze obniżanie się samolotu przez kolejne 244 metry po zderzeniu z brzozą, co oznacza, że silniki nadal nie osiągnęły poziomu mocy pozwalającego choćby na wyrównanie lotu, nie mówiąc nawet o pełnej mocy.
Podsumowując te nieco przydługie rozważania -- na płotek działały gazy wylotowe z silników pracujących na minimalnych lub zbliżonych do minimalnych obrotów. Nie ma takiej możliwości, żeby nad tym płotkiem przeleciał samolot z silnikami pracującymi pełną mocą, bo gdyby tak było, dziś w ogóle byśmy nie pamiętali o czymś takim, jak 10 kwietnia 2010 roku, bo byłby to dzień jak każdy inny.
Przy silnikach z obrotami typowymi dla manewru lądowania podmuch efektywny jest stosunkowo słaby, być może byłby w stanie obalić płotek, ale jak widać niekoniecznie. Post Trzynastki doskonale to obrazuje, jeśli więc nie przekonuje Cię moja argumentacja, to przeczytaj obliczenia, które wstawiła do wątku. Stanowią drugi mocny argument za tym, że podmuch raczej nie miał wystarczającej siły na pokonanie krnąbrnego płotka.
Mam nadzieję, że teraz będzie to dla Ciebie oczywiste.
Bo Polacy lubią wierzyć. Gdyby tak samo lubili" wiedzieć", byłoby świetnie.
Doskonałe podejście do sprawy -- pora więc zacząć je stosować.