Chciałbym podzielić się pewną dziwną historią która przydarzyła mi się w 2014 roku w listopadzie, dokładnej daty nie pamiętam prawdopodobnie, było to bodajże koło dwudziestego dnia owego miesiąca, miałem wtedy dwadzieścia jeden lat i mieszkałem jeszcze z matką. No dobrze, więc przejdźmy do rzeczy, był to normalny dzień prawdopodobnie weekend, godzina chyba koło szesnastej ,może wcześniej czy później, siedziałem, właśnie przed komputerem przy biurku grając w pewną niezbyt mądrą grę MMO z kiepską grafiką, lecz dość uzależniającą.
W pewnym momencie, po prostu wstałem z fotela chcąc iść do kuchni czy łazienki już nie pamiętam, gdy wstałem w przejściu do dużego pokoju w którym właśnie byłem, ujrzałem przez parę sekund taki jakby zarys postaci. Nie była biała czy czarna jak to większość ludzi opisuje duchy, zjawy, czy inne widziadła, lecz jej obrys był koloru brązowego może lekko szarawego, w środku i ów środek był dość przezroczysty. "Zjawa" po chwili zniknęła nie panikowałem, chciałem powiedzieć matce która była w kuchni, ale nie chciałem jej straszyć, po prostu pomyślałem, że za długo siedziałem prawdopodobnie przed ekranem komputera, a nawet jak to coś tam było to stwierdziłem, że nie będę panikować, w końcu też zaraz zniknęło, a jestem osobą bardzo spokojną i raczej opanowaną.
Cały dość ów dziwny problem polega na tym, że chciałbym wierzyć, że to było przywidzenie, zmęczenie oczu lecz tutaj nasuwa się dość niepokojący problem ponieważ mieliśmy w domu kota, był z nami już około dwóch trzech lat, dachowiec przybłęda, wtedy właśnie był ze mną w pokoju i po owym wydarzeniu pobiegł do kuchni wskoczył na lodówkę i potem na najwyższą górną szafkę kładąc się dość płasko na kuchennej półce. Nigdy wcześniej nie skakał po meblach i nie robił takich rzeczy, nigdy nie wskoczył na lodówkę, na górnych półkach nigdy nie siadał, nawet nie widziałem czy dałby radę bo był dosyć gruby, czasem wskoczył może na łóżko.
Potem, próbowaliśmy go stamtąd ściągnąć i kot jakby nas nie poznawał choć był już z nami dość długi czas i dobrze nas znał lecz nie chciał zejść, mama dziwiła się dosyć, co on robi, nigdy tak się nie zachowywał, ja nic jej nie powiedziałem. Kot zszedł dopiero pod wieczór z półki.
Chciałbym zaznaczyć, że nie spożywałem, wtedy żadnych używek czy alkoholu. Jestem osobą nie pijącą, nie palącą. Cóż ,do dzisiaj wierzę ,że to było tylko przywidzenie, prawdopodobnie spowodowane zmęczeniem oczu, lecz ten szczegół w postaci kota mojego niemego świadka był troszkę niepokojący. Cóż teraz mieszkam już sam, w innym miejscu i jak dotąd żadne inne takie przypadki nigdy nie miały miejsca w moim życiu.
Jako, że nowicjusz to bez upomnienia. Tekst został poprawiony tak aby czytało się go wyraźnie.
TheToxic