Skocz do zawartości


Zdjęcie

Samotni w kosmosie.


  • Please log in to reply
15 replies to this topic

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Trafiłem na ciekawy, choć kontrowersyjny artykuł, zwłaszcza w kontekście niedawnych wypowiedzi Stephena Hawkinga, że nie wykorzystaliśmy naszej szansy by siedzieć cicho, bo kto wie, co kryje się w mroku... :)

Czyli Hawking kontra Sagan. Oceńcie sami.

 

24f8a2fbb00367a1gen.jpg

Latem na plaży nikt nie powinien czuć się sam... (Fot. 123RF)

 

Wyobraźmy sobie, że naszą planetę zamieszkuje inteligentna rasa kotów. Albo jakiś inny indywidualistyczny gatunek. Czy wydawałby krocie na poszukiwania życia we wszechświecie? Czy miałby potrzebę odnalezienia innych braci w rozumie? Jakoś wątpię.

 

Traf jednak chciał, że Ziemię zaludnił Homo sapiens, gatunek stadny i społeczny, dla którego samotność to największa kara. Wiele badań pokazuje, że dla ludzi izolacja społeczna, brak kontaktu z innymi, wiąże się z poważnym ryzykiem zdrowotnym. Ba! Nawet skraca życie. Ma dla naszego dobrostanu dwa razy gorsze skutki od otyłości i prawie tak fatalne jak palenie tytoniu. Dlaczego?

 

Poczucie izolacji to nie tylko smutek i samotność, to dla przedstawiciela gatunku stadnego sygnał o niebezpieczeństwie. Samotnemu zawsze zagrażał głód, chłód, drapieżniki. Dlatego samotność włącza nam w mózgach tryb "przetrwanie". Wiąże się on z wydzielaniem specyficznych neuroprzekaźników, hormonów, które wprowadzają nas w podwyższony poziom stresu. Ten zaś zaburza nasze funkcjonowanie, obniża odporność organizmu, skraca życie. Widoczne skutki to zmęczenie, lęk, kłopoty ze snem, depresja, podwyższone ciśnienie krwi, zwiększone ryzyko demencji. W mózgu wzrasta poziom dwóch neuroprzekaźników: dopaminy i noradrenaliny. To wywołuje alarm, który stymuluje do poszukiwania towarzyszy. Ich znalezienie oznacza przeżycie. Jednocześnie zmniejsza się ilość serotoniny - "hormonu zadowolenia". Układ nerwowy protestuje: "chcę, żeby było mi przyjemnie!" - woła. Wzrasta panika. Pojawia się rozdrażnienie i nienawiść. Kiedy przechodzi złość, a sytuacja się nie zmienia, nadchodzi melancholia.

 

Na jakim jesteśmy etapie?

 

Na razie wciąż szukamy. Przeczesujemy ten niewielki, dostępny naszym instrumentom skrawek nieba, wypatrując i nasłuchując sygnału z kosmosu. Powołujemy do życia projekty takie jak SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence), wieloletni projekt naukowy, który poszukuje sygnałów radiowych i optycznych mogących pochodzić od obcych cywilizacji, czy niedziałający już MOP (Microwave Observing Program). Pomimo braku powodzenia w naszych poszukiwaniach wciąż trwamy w przekonaniu, że nie jesteśmy sami w kosmosie. Bo, prawdę mówiąc, nasza psychologiczna konstrukcja nie jest w ogóle gotowa na to, że nikogo poza nami tu nie ma. Wyobrażacie sobie tę bezmierną samotność?! Dlatego wysyłamy tu i ówdzie informacje do hipotetycznych istot rozumnych, tworząc dla nich wymyślne kalambury.

 

Przykład?

 

Choćby metalowa plakietka, którą przyczepiono do sond Pioneer 10 i 11 wystrzelonych ku rubieżom Układu Słonecznego. Umieściliśmy na niej informacje o położeniu Słońca na Drodze Mlecznej, o naszym Układzie, a także o człowieku. Część z nich zakodowaliśmy w systemie dwójkowym.

 

W 1977 r. NASA wystrzeliła kolejne sondy, które miały opuścić granice Układu Słonecznego: Voyagera 1 i 2. Na ich pokładzie umieściliśmy tzw. złote płyty - gramofonowe krążki z pozłacanej miedzi. Płytę naznaczono śladowymi ilościami uranu 238. Połowiczny okres rozpadu tego pierwiastka promieniotwórczego wynosi blisko 4,5 mld lat (to także przybliżony wiek Ziemi). Dzięki temu, ktokolwiek ją kiedyś otrzyma, będzie mógł odczytać, kiedy została wyprodukowana.

 

Słynny astrofizyk Carl Sagan, pomysłodawca i jeden z autorów owego przesłania, nazwał je "wiadomością w butelce wrzuconą do kosmicznego oceanu". Zarejestrowano na niej zdjęcia Ziemi, przyrody, wytworów ludzkiej cywilizacji, pocałunku. Na płycie nagrano także pozdrowienia w kilkudziesięciu językach (po polsku - "Witajcie, istoty z zaświatów"), a także zestaw dźwięków z Ziemi. Był wśród nich także wybór muzyki - od Beethovena przez Chucka Berry'ego po muzykę folkową - oraz zapis fal mózgowych przetworzony na dźwięk.

 

Czy ktoś nas usłyszy? Czy to jedynie wołanie na pustyni? By ktokolwiek zechciał na nie odpowiedzieć, musiałby być jak my - gatunkiem stadnym i społecznym. Z potrzebą posiadania innych członków stada - choćby mieli się znajdować na drugim końcu galaktyki. Ale niechby byli! Tymczasem wszystko wskazuje na to, że kosmos jest pełen samotności. A my, z powodu naszych ewolucyjnych zaszłości, bardzo nie jesteśmy na nią gotowi. Chyba czeka nas kosmiczna choroba sieroca.

 

Ogrom pustki

 

Gdyby mógł pan zmienić prawa fizyki, zabawić się w Boga i jeszcze raz zdefiniować Wszechświat - zapytano kiedyś prof. Marka Abramowicza, znakomitego polskiego astrofizyka - co by pan poprawił? - Zwiększyłbym czas kosztem przestrzeni - odpowiedział bez wahania. Przestrzeni jest zbyt wiele. Nigdy jej nie wykorzystamy. Ale czasu ciągle wszyscy mają za mało.

 

Nie jest łatwo wyobrazić sobie ogrom Wszechświata dostępnego naszemu poznaniu. Słońce oddalone jest od nas o 150 mln km, i to już jest dystans, który wymyka się intuicji. Gdyby nasza gwiazda zgasła, dowiedzielibyśmy się o tym dopiero po 8 min i 18 s, bo tyle potrzebuje jej światło, by dotrzeć na Ziemię. A to dopiero próg bezmiaru kosmicznych przestrzeni. Kolejna najbliższa nam gwiazda, Proxima Centauri, jest o ponad 4 lata świetlne dalej. Nasza najszybsza sonda międzyplanetarna, New Horizons, pędzi w stronę Plutona z prędkością 58 tys. 536 km na godzinę. Żeby się dostać do Proxima Centauri, potrzebowałaby 1820 lat. Najbliższa duża galaktyka Andromedy leży 2,52 mln lat świetlnych stąd. Odległość do najbliższej gromady galaktyk wynosi 59 mln lat świetlnych, a odległość do aktualnej krawędzi widzialnego Wszechświata - 46 mld lat świetlnych.

 

Gdyby wykonać model naszej Galaktyki w takiej skali, by odległość Ziemi od Słońca wyniosła jeden milimetr, wówczas kolejna najbliższa nam gwiazda znalazłaby się w odległości aż 300 m. Nasza galaktyka - Droga Mleczna - jest w tej skali dyskiem o średnicy 6 km. Na przebycie drogi od krańca do krańca Galaktyki światło potrzebuje 100 tys. lat. A reszta Wszechświata jest jeszcze dużo, dużo większa.

 

Gdyby ścisnąć naszą Galaktykę do kuli o średnicy centymetra (odległość Ziemi od Słońca nie przekraczałaby teraz rozmiaru atomu), cały widzialny kosmos miałby rozmiary kuli o średnicy 3 km. W tej kuli (fachowo zwanej objętością Hubble'a) mieści się dziś blisko 100 mld galaktyk - mniejszych i większych zespołów gwiazd. A każda galaktyka składa się z miliardów, a nawet bilionów gwiazd.

źródło

 


  • 6



#2

Taper.
  • Postów: 293
  • Tematów: 44
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Paskudna, przygnębiająca wizja. Tylko nie wiem, która - ta, że odkryjemy życie rozumnie poza Ziemią, czy, że nie odkryjemy. :/


  • 0

#3

Daniel..
  • Postów: 4140
  • Tematów: 51
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mnie przygnębia bardziej to, że nie wiadomo czym to wszystko jest, po co, skąd i dokąd zmierza. A co jeśli jesteśmy tylko błędem ewolucyjnym, a nasza świadomość skutkiem ubocznym i największym przekleństwem? Przecież nic na całym zbadanym wszechświecie nie ma świadomości istnienia oprócz nas, przez to że poznaliśmy smak życia, tak panicznie przeraża nas nicość po śmierci.


  • 0



#4

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Lepiej byłoby, gdybyśmy to my odkryli to życie rozumne w kosmosie, a nie ono nas. W sumie bezpieczniej zawieszać własne statki nad miastami obcych niż obserwować statki obcych wiszące nad naszymi. ;)


  • 0



#5

Mariush.
  • Postów: 4319
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Prawdopodobieństwa zetknięcia się z obcą cywilizacją jest bezpośrednio powiązane z prawdopodobieństwem powstania samego życia. Niestety wiele nie możemy na ten temat dziś powiedzieć. Jakiekolwiek bezwzględne oszacowania liczbowe są obarczone zwykle tak dużą niepewnością, że praktycznie nie pozwalają zupełnie na wyciągnięcie miarodajnych wniosków. Jednak pewne względne oszacowania są jak najbardziej możliwe. Wiele wskazuje, że prawdziwy boom życia nastąpi dopiero w erze czerwonych karłów, za dziesiątki, a nawet setki miliardów lat. Dziś gwiazdy te będąc jeszcze w kapryśnym wieku niemowlęcym, miotają zabójczymi flarami na wszystkie strony, ale z czasem się uspokoją i staną się posiadaczami przyjaznych i bardzo stabilnych ekosfer (nawet do 10 bilionów lat!). Jeśli ponadto uwzględnimy fakt, że są one jednocześnie najliczniejszą grupą gwiazd w Drodze Mlecznej (dziś stanowią ok. 80-85% populacji) i to, że wraz ze wzrostem metaliczności materii (zawartości pierwiastków cięższych od helu) rośnie prawdopodobieństwo formowania się planet skalistych, to uzyskamy wręcz warunki idealne dla rozwoju życia. Nawet bardzo ostrożne szacunki wskazują, że prawdopodobieństwo powstania życia będzie co najmniej 1000-krotnie większe niż obecnie. Biorąc to pod uwagę, nie można odrzucić tezy, że nasza kosmiczna samotność jest rezultatem naszej względnej wyjątkowości.


  • 3



#6

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1655
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Bardzo smutna wizja, kto wie czy czasem jest prawdziwa. Tak bardzo pragniemy wierzyć, wciąż szukając i nie znając odpowiedzi. Piękny art panie Nick!





#7

Komarzyca.

    The daughter of Satan.

  • Postów: 114
  • Tematów: 11
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

A co z danymi z Voyagera-1 i 2? Przecież ostatnio było głośno że znajdują się naprawdę daleko i dalej sygnaly działają i przesyłają dane na ziemie. Dlaczego nie są pokazane te dane? Czy ktoś chce ukryć?


  • 0

#8

rollinstone.
  • Postów: 20
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

A co z danymi z Voyagera-1 i 2? Przecież ostatnio było głośno że znajdują się naprawdę daleko i dalej sygnaly działają i przesyłają dane na ziemie. Dlaczego nie są pokazane te dane? Czy ktoś chce ukryć?

 

Nie, po prostu obszar w którym aktualnie się znajdują to jedna wielka kosmiczna pustka (przerażająca perspektywa)


  • 1

#9

euronecik.
  • Postów: 23
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Pozostaje nam cieszyć się tą wyjątkową chwilą spokoju i przygotować na nadchodzące wydarzenia


  • 0

#10

Guenhwyvar.
  • Postów: 23
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ale te wydarzenia mogą nadejść za miliardy lat

Może jesteśmy pierwsi we wszechświecie, inni za te miliardy lat znajdą jakieś skamieniałości i inne pozostałości i będziemy dla nich pradawną legendarną unicestwioną cywilizacją jak w filmach :(

Smutna wizja


Użytkownik Guenhwyvar edytował ten post 18.12.2017 - 17:35

  • 0

#11

Mariush.
  • Postów: 4319
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jeśli nie przetrwamy, to smutno trochę będzie. A ryzyko jest względnie duże, bo obiektywnie patrząc z galaktycznej perspektywy żyjemy we wczesnej i burzliwej epoce. Być może sytuacja naszej ludzkiej cywilizacji jest trochę podobna do tej z którą zetknęło się ziemskie życie u jego zarania. Niektórzy naukowcy sugerują bowiem, że życie na wczesnej Ziemi rodziło się i wymierało kilkukrotnie i dopiero za którymś podejściem udało mu się przetrwać i ostatecznie rozwinąć w to, co obserwujemy wokół. Być może jesteśmy właśnie w takim dość nieciekawym położeniu, a prawdziwa eksplozja życia i długowiecznych cywilizacji dopiero nastanie w odległej przyszłości.

 

Choć z drugiej strony są też tego plusy. Żyjemy w bardzo ciekawych czasach. Wielki Wybuch jest tak czasowo blisko, że jego ślady możemy do dzisiaj bezpośrednio obserwować. Za kilkadziesiąt miliardów lat powstałe później cywilizacje nie będą już miały już tej sposobności. Ekspansja Wszechświata spowoduje, że za ok. 100 mld lat, gdy Wszechświat rozszerzy się ok. 350-krotnie, z pola widzenia przyszłych mieszkańców Drogi Mlecznej (a raczej tego, co powstanie po zderzeniu jej z M31) znikną te wszystkie setki miliardów obserwowanych dziś różnorodnych galaktyk. Zostanie tylko kilkadziesiąt powiązanych grawitacyjnie członków Grupy Lokalnej. I to wszystko. Dalej tylko już czarna, kosmiczna pustka. Przyszli mieszkańcy Wszechświata nie będą prawdopodobnie nawet świadomi zjawiska ekspansji przestrzeni.


  • 0



#12

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1655
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Czy jesteśmy sami we wszechświecie? 10 powodów dla których nie spotkaliśmy obcych.

 

Czy jesteśmy sami we wszechświecie? Tak brzmi jedno z najbardziej  popularnych (i naszym zdaniem najważniejszych) pytań jakie stawia sobie ludzkość w dzisiejszych czasach. Naukowcy wierzą, że każda gwiazda w każdej galaktyce ma planetę, i aż na jednej piątej z nich mogą być warunki sprzyjające powstaniu życia. Zgodnie z równaniem Drake’a w samej tylko Drodze Mlecznej powinno aż roić się od obcych cywilizacji. Pozostaje jednak pytanie – dlaczego jeszcze żadnego nie napotkaliśmy (jeszcze)?

 

Podobne pytanie postawił w 1950 roku Enrico Fermi, a jego słynny paradoks można sformułować następująco:

 

“Wielkość i wiek Wszechświata sugerują, że powinno istnieć wiele zaawansowanych technicznie pozaziemskich cywilizacji. Jednak takiemu rozumowaniu przeczy brak obserwacyjnych dowodów ich istnienia. Zatem albo początkowe założenia są nieprawidłowe i zaawansowane technicznie życie jest znacznie rzadsze niż się sądzi, albo metody obserwacji są niekompletne i ludzkość jeszcze ich nie wykryła, albo metody są błędne i cywilizacja ludzka poszukuje niewłaściwych śladów.”

 

Poniżej prezentujemy nasze własne śledztwo i 10 prawdopodobnych powodów, dla których jeszcze nie spotkaliśmy obcych.

 

1. Cywilizacyjne ograniczenie.

 

Cywilizacje nie mogą ewoluować poza pewien “próg”. Według teorii “Wielkiego Filtra” (Great Filter Theory), jakiś rodzaj mechanizmu mógłby blokować powstanie zaawansowanych form życia. Innymi słowy – dostatecznie zaawansowany gatunek ostatecznie doprowadziłby do samozagłady.

2. Obcy wciąż widzą dinozaury.

 

Gdyby jeden z astronomów na odległej o 65 milionów lat świetlnych planecie spojrzał w swój teleskop (który jest tak doskonale zaawansowany, że pozwala oglądać tak oddalone rzeczy), zobaczyłby Ziemię u schyłku mezozoiku, czyli schyłek ery dinozaurów. Nie miałby żadnej wskazówki, że na Ziemi istnieje inteligentne życie.

3. Zostaliśmy sami.

 

Zaawansowane cywilizacje mogły, z jakiegoś powodu, już dawno wyruszyć w odległe zakątki wszechświata, zostawiając nas na pastwę losu (albo wręcz nie zdając sobie sprawy z naszego istnienia). Według hipotezy Johna Smarta wszyscy wyprowadzili się już do lepszych części wszechświata, których istnienia my nie jesteśmy nawet świadomi. Tam mogą się rozwijać i zupełnie nie dbać o “gorszą”, pozostawioną samą sobie, część kosmosu. Ich ostatecznym celem byłoby oderwanie się od czasoprzestrzeni docierając do osobliwości ukrytych w czarnych dziurach.

4. Nie mamy ze sobą nic wspólnego.

 

Pozaziemska cywilizacja może być tak inna od naszej. że niemożliwa jest jakakolwiek komunikacja. Może obcymi są stworzenia w ogóle nie oparte o związki węgla? Mogliby oni korzystać z zupełnie innych zmysłów a ich odbieranie rzeczywistości być zupełnie inne niż nasze. A może obcy są wysoce zaawansowaną cywilizacją, która nie ma kompletnie żadnego interesu w kontaktowaniu się z naszą bardzo niedojrzałą cywilizacją? A może stworzenia te mają dostęp do większej ilości wymiarów niż nasza czterowymiarowa czasoprzestrzeń, a nasz obserwowalny wszechświat jest tylko wycinkiem ich rzeczywistości? Pozaziemskie stworzenia mogłyby być również po prostu maszynami, które nie potrafią zrozumieć nawet samej koncepcji życia (polecamy opowiadanie “Zbudowani z mięsa”).

5. Ziemia jest naprawdę wyjątkowa.

 

Możliwe, że ziemia nie jest jedyną zamieszkałą planetą w okolicy, ale odległości w skali wszechświata są tak gigantyczne, że szanse na kontakt są bliskie zeru. Możliwe też, że warunki służące powstaniu życia muszą być idealnie dopasowane, a perfekcyjna kombinacja jest do znalezienia wyłącznie na naszej planecie.

6. W Ziemi nie ma nic wyjątkowego.

 

W przeciwieństwie do teorii z punktu 5. załóżmy możliwość, że planety podobne Ziemi są tak często spotykane we wszechświecie, a życie na nich tak powszechne, że wysoce zaawansowane istoty po prostu nie są w stanie odwiedzić wszystkich, pokazując swoją obecność. Obecne badania zdają się sprzyjać tej teorii, gdyż naukowcy odnajdują coraz to nowe planety, na których mogłoby istnieć życie.

7. Żyjemy w wirtualnej rzeczywistości.

 

Teoria zapoczątkowana w 2001 przez Stephena Paxtera zakłada, że istnieje cywilizacja, która potrafi manipulować materią i energią na olbrzymią skalę. Cywilizacja taka byłaby w stanie stworzyć własną symulację wszechświata, w którym życie i samoświadome byty mogłyby egzystować. Możliwość, że żyjemy w symulacji, jest brana pod uwagę przez naukowców, a w przygotowaniu jest eksperyment mający to sprawdzić.

8. Czekają na nas.

 

Może po prostu nie udaje nam się zaobserwować sygnałów, od dawna już wysyłanych przez obcych. Mimo braku kontaktu wysyłają oni wciąż nowe komunikaty, z nadzieją, że w którymś momencie będziemy w stanie je zauważyć. Być może po prostu nasłuchujemy na innej częstotliwości radiowej, a może do odebrania komunikatu potrzebujemy wysoce zaawansowanej technologii, o której istnieniu nie mamy jeszcze pojęcia. Możliwe też, że gdzieś na Ziemi (lub w okolicy) istnieje artefakt dający możliwość kontaktu z obcymi jednak na naszym obecnym poziomie technologicznym, jest on dla nas niedostępny (tym, którzy jeszcze nie widzieli polecamy film “2001: Odyseja Kosmiczna”).

9. Żyjemy na przedmieściach.

 

Wiemy, że Ziemia jest ulokowana na dość “spokojnych” obrzeżach Drogi Mlecznej. Może nasza planeta nie posiada niczego, czego nie byłoby pod dostatkiem w innych miejscach galaktyki. W takim razie obcym po prostu nie “opłaca się” inwestować czasu ani energii w odwiedzanie tak mało atrakcyjnego miejsca.

10. Jesteśmy obserwowani.

 

Obcy mogą obserwować nas spoza naszej planety, a może nawet są już wśród nas, jednak dzięki ich zaawansowanej technologii nie zawsze możemy ich zobaczyć. Na podstawie tej hipotezy, zwanej Hipotezą Zoo, obcy unikają kontaktu z ludźmi lub unikają wpływu na ludzką cywilizację, obserwując ją z odległości, tak jak pracownicy zoo obserwują zwierzęta. Popierający hipotezę twierdzą, iż obcy mogą korzystać z aparatury schowanej w Układzie Słonecznym do prowadzenia analizy i obserwacji ludzkości. Jest również zasugerowane, iż obcy nawiążą kontakt, gdy ludzie osiągną pewien stopień rozwoju.

 

 

Zdajemy sobie sprawę, że podobnych teorii, wyjaśniających Paradoks Fermiego, jest znacznie więcej. Tu przedstawiliśmy jedynie, naszym zdaniem, najciekawsze. A może ktoś z Was ma swoją teorię? Gorąco zachęcamy do dyskusji.

 

źródło





#13

Canaris.

    God Emperor of Mankind

  • Postów: 641
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nie jesteśmy sami bo budulce z których składa sie zycie to najczesciej wystepujące pierwiastki we Wszechświecie. 
Po prostu nasz cywilizacja techniczna jest zbyt młoda żeby ktos zwrocil uwage na nas. 


  • 0



#14

Panjuzek.
  • Postów: 2804
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ja obawiam się tego że Pan Albert, miał rację, co do prędkości światła i że nie jest możliwe, pozyskanie energii, potrzebnej do zakrzywienia czasoprzestrzeni, itd. Reasumując, boję się tego że przemierzanie czasoprzestrzeni szybciej lub inaczej niż światło, nie jest możliwe. Wówczas, nawet gdy wszechświat tętni życiem, nawiązania kontaktu z inną cywilizacją jest dla nas po prostu niemożliwe.


  • 0



#15

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

dz04NjAmaD00NDQ=_src_15026-2-Wizualizacj

Wizualizacja wnętrza Enceladus

 

 

Koniec kosmicznej samotności?

 

Kilka lat temu stanowczym tonem powiedziała to ówczesna naukowa szefowa NASA, Ellen Stofan. Niedawno jej prognozę powtórzył znany astronom, Chris Impey. Oboje zapowiadają, że znalezienie życia pozaziemskiego to kwestia dekady, najwyżej piętnastu lat.

 

Od jakiegoś czasu opinię publiczną bombardują kolejne odkrycia przesłanek istnienia pozaziemskiego życia, np. zasobów ciekłej wody w ciałach Układu Słonecznego, śladów zbiorników i cieków wodnych na Marsie czy ziemiopodobnych planet w strefach życia gwiazd. Raz po raz mówi się o warunkach sprzyjających życiu i o jego śladach, najczęściej chemicznych.

 

W ostatnich miesiącach, gdy słyszeliśmy informacje o wewnętrznym źródle ciepła w głębinach oceanu podlodowego na księżycu Saturna, Enceladusie, można było odnieść wrażenie, że naukowcy mają słowa o życiu tam występującym już nieomal "na końcu języka".

 

50 km pod powierzchnią Enceladusa, w okolicach jego bieguna południowego, znajduje się wielki zbiornik wody – potwierdzili to już dawno uczeni z NASA i ESA. Ostatnie badania wskazują jednak, że w płynnym oceanie pod powierzchnią księżyca istnieją kominy hydrotermalne. Naukowcy stawiają taką hipotezę, opierając się na badaniach, które udało się przeprowadzić w 2015 r., kiedy to sonda Cassini przeleciała zaledwie 49 km od powierzchni Enceladusa, nurkując w chmurze wody wyrzuconej przez jeden z gejzerów. Ten przelot przyniósł odkrycie w chmurze atomów wodoru. Wcześniejsze badania wykazały, że z Enceladusa wydobywa się też dwutlenek węgla.

 

Połączenie obu tych informacji wskazuje, że głęboko w oceanie księżyca muszą zachodzić procesy chemiczne bardzo przypominające te, które znamy z ziemskich kominów hydrotermalnych. Na naszej planecie występują organizmy, które wykorzystują wodór do redukcji dwutlenku węgla, a produktem tej reakcji jest metan. Mielibyśmy więc komplet składników potrzebnych prostym organizmom do życia. Dodatkowo gruba warstwa lodu i wody chroniłaby komórki przed promieniowaniem kosmicznym.

 

By jednak mogły zachodzić takie procesy, potrzebne jest ciepło. Enceladus, mający zaledwie 499 km średnicy, wydaje się za mały, by utrzymać wewnętrzne ciepło, pochodzące z rozpadu pierwiastków radioaktywnych. W tym przypadku bierze się jednak ono z sił pływowych, czyli rozciągania i kurczenia księżyca pod wpływem potężnej grawitacji Saturna.

 

Definicja pozaziemskości komplikuje się?

 

Tak czy inaczej, aby znaleźć ostateczne dowody, trzeba będzie chyba polecieć na Enceladusa - albo na Europę, również skrywającą wielki ocean pod lodem i mocno "rozgrzewaną" wewnętrznie przez Jowisza.

 

A może jednak wcale nie musimy sięgać teleskopami w kosmiczną dal i wysyłać misji na inne planety, aby znaleźć tam życie pozaziemskie? Badania przeprowadzone niedawno przez astrobiologa, Chandrę Wickramasinghe’a, wskazują na to, że podczas jednego z deszczów meteorów, Perseidów, w wyższych partiach atmosfery ziemskiej nagle pojawiły się mikroskopijne organizmy. Aby je wykryć, zaprojektowano specjalny balon, który pobierał próbki na wysokości 26 km nad Ziemią. Wyniesiono go tam w czasie, gdy spadały Perseidy.

 

Okazało się,naże w wyższych partiach atmosfery odkryto fragmenty glonów jednokomórkowych, znane pod nazwą okrzemków.

Okrzemki mogą być transportowane na duże odległości przez ziemskie huragany. Organizmy te są dosyć powszechne, jednak, jak twierdzi prof. Milton Wainwright, nie ma możliwości, aby jakikolwiek cyklon wyniósł je aż do stratosfery - o ile nie wykryto silnej aktywności wulkanicznej w rejonie badania. Dlatego, wg brytyjskich uczonych, mikroorganizmy te musiały dotrzeć do Ziemi ze strony kosmosu, najprawdopodobniej wraz z Perseidami. Wainwright oświadczył, że jest na 95% pewien, iż mówimy o mikroorganizmach pochodzenia pozaziemskiego. Jego zdaniem, okrzemek mógł przybyć w nasz rejon kosmosu za pośrednictwem komety.

 

Wyniki prowadzą, ni mniej ni więcej, tylko do wniosku, że odkryto życie pozaziemskie!

 

Uczeni wolą jednak powściągnąć entuzjazm. Chris McKay, astrobiolog z Centrum Badawczego Amos należącego do NASA, stwierdził, że przedstawione dowody są zbyt ubogie. W jego ocenie należałoby oczekiwać, że znalezione kosmiczne organizmy powinny mieć egzotyczną, odmienną niż ziemskie organizmy, budowę. Jednak, z drugiej strony, dlaczego miałby to być niezbędny warunek? Zdaniem niektórych, nie można przecież wykluczyć w tym przypadku "powracających z podróży kosmicznej" organizmów pierwotnie ziemskiego pochodzenia.

 

Gdyby tak było, mocno skomplikowałoby to samą definicję życia "pozaziemskiego". Bo skoro np. pochodzące z Ziemi drobnoustroje opuszczają w jakiś sposób naszą planetę, a może nawet i jej orbitę, by wędrować w przestrzeni, to czemu nie mogłyby dotrzeć do tych wszystkich światów, które obecnie "podejrzewamy" o istnienie życia i rozgościć się tam na dłużej? Rozumując w ten sposób, nie można byłoby wykluczyć, że organizmy rezydujące w pobliżu kominów hydrotermalnych w oceanie pod lodami odległego księżyca mogą być równie podobne do znanych z Ziemi, jak okrzemki ze stratosfery.

 

dz04NjAmaD02MDg=_src_15027-3-Wizualizacj

Wizualizacja misji PLATO

 

Szukanie śladów i poszlak

 

Naukowcy pracujący nad danymi dostarczanymi przez NASA oszacowali, że w naszej Galaktyce jest co najmniej 8,8 mld gwiazd, wokół których w strefach temperatur umożliwiających istnienie życia krążą planety o rozmiarach zbliżonych do Ziemi. Nie chodzi o układy, w których krążą planety mniejsze, "ziemiopodobne", lecz te zbliżone do naszego globu rozmiarami plus te znajdujące się w tzw. strefie życia (ekostrefie). Nie oznacza to automatycznie ani występowania na nich tegoż życia, ani nawet koniecznie panowania warunków mu sprzyjających, ale o możliwość zajścia takich przypadków. Badacze z Centrum Astrofizycznego Uniwersytetu Harvarda mówią o 17 mld planet o rozmiarach podobnych do Ziemi, opierając się przede wszystkim na wynikach obserwacji, prowadzonych przy wykorzystaniu kosmicznego teleskopu Keplera.

 

Teleskop ten ma już na stałe zapisane chwalebne miejsce w historii astronomii i astrofizyki, jako odkrywca planet. Kolejny etap to dokładniejsze badania odkrytych obiektów. Rośnie potrzeba rozwoju narzędzi i technik służących do wykrywania śladów życia. Stale doskonalimy techniki obserwacji, nażesłuchu i detekcji, w różnych zakresach fal.

 

Ostatnio też wiele mówi się o szukaniu śladów chemicznych, sygnatur życia, nawet wokół bardzo dalekich gwiazd. Tak wygląda nasze "węszenie".

[...]

Zwróćmy uwagę, że szukamy śladów chemicznych, poszlak i wskazówek. Jeśli jednak w ogóle odkryjemy jakieś żywe organizmy, to zapewne najpierw stanie się to w Układzie Słonecznym i będą to, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, mikroorganizmy.

 

dz0zMjAmaD0yNDA=_src_15028-4-Kominy-hydr

Kominy hydrotermalne na dnie ziemskiego oceanu

 

Kominy hydrotermalne Enceladusa, które tak nas ostatnio ekscytują, mogą gościć stworzenia podobne do tych, jakie żyją w tego rodzaju środowiskach w ziemskich oceanach, czyli bardzo proste.

 

Ani przedstawiciele amerykańskiej agencji kosmicznej, ani naukowcy, formułując swoje śmiałe wróżby odkrycia życia pozaziemskiego, nie mówią póki co o życiu inteligentnym. "Stawiam swoje pieniądze na znalezienie życia w formie mikrobialnej", powiada Chris Impey w rozmowie z serwisem "Futurism", "ale w żadnym wypadku nie na inteligentne formy życia".

 

Nieco dłuższą perspektywę znalezienia życia poza Ziemią, bo do 2040 r., nakreśla Seth Shostak z Instytutu SETI, jednak również on unika słów o kontakcie z jakimikolwiek inteligentnymi formami życia i obcą cywilizacją. Zanosi się więc raczej na to, że nasza kosmiczna samotność, owszem, skończy się, ale pogadać wciąż nie będzie z kim.

 

Wszystkie zdjęcia pochodzą z artykułu.

 

https://mlodytechnik...znej-samotnosci

 

 

 


  • 1




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych