Witam forumowiczów.
Otóż dziś natrafiłem na interesującą i do dziś niewyjaśnioną sprawę. Po przeszukaniu forum nie znalazłem nic na ten temat więc postanowiłem podzielić się nią z wami. Tym bardziej że dziś mamy 23 grudnia.
Zaginięcie w Fort Worth
23 Grudnia 1974 roku trzy młode dziewczyny, Rachel Trilca (17), jej przyjaciółka LisaWilson (14) i jej sąsiadka Julie Moseley (9) wyruszyły na przedświąteczne zakupy do pobliskiego centrum handlowego.
Dziewczyny miały wrócić przed godziną 16 tego samego dnia. Jednak nigdy już nie zjawiły się w domach.
Były widziane przez kilka osób podczas zakupów, na pewno wróciły do samochodu ponieważ znaleziono w nim zakupione tego dnia prezenty. Sam samochód znaleziono zamknięty na parkingu pod Sears (coś w stylu naszych supermarketów). Pojawiły się zeznania świadków którzy ponoć widzieli dziewczyny podczas szarpaniny na parkingu w wyniku której jakiś niezidentyfikowany mężczyzna zaciągnął je do Vana. Jednak jedno z nich pojawiło się dopiero w roku 1981 a drugie nie zostało potwierdzone.
Na początku śledztwa policja upierała się przy stwierdzeniu że dziewczyny zwyczajnie uciekły z domów. Stanowczo zaprzeczała jednak temu rodzina. Podejrzenia policji zostały jednak zachwiane gdy pewnego dnia rodzina jednej z dziewczynek otrzymała tajemniczy list. Pierwsze wątpliwości wzbudziła już sama koperta. A dokładniej jej zaadresowanie. List był bowiem zaadresowany do męża Rachel, jednak zamiast użycia zdrobnienia, "Tommy" jakiego zawsze używała Rachel zostało podane jego pełne, formalne imię i nazwisko. Podpis Rachel wyskrobano na rogu koperty.
Również adres nadawcy budził wiele pytań. Ponieważ go nie było. Jedyne dane zawarte na kopercie dotyczące możliwego miejsca wysłania to zamazany numer przesyłki. Był to numer 76083 lub 76088. Ostatnia litera była na tyle nieczytelna że nie można było ustalić czy jest to 8 czy 3. Prywatni detektywowie ustalili że przesyłka, zależnie od numeru mogła zostać nadana z Eliasville lub Weatherford.
Treść listu również wzbudziła wiele pytań. Najwięcej to jak została napisana.
Zamiast normalnego pisma Rachel jej krewni otrzymali wiadomość napisaną dziecęcymi "bazgrołami". Oto treść listu w oryginale i moim tłumaczeniu.
"I know I'm going to catch it, but we just had to get away. We're going to Houston. See you in about a week. The car is in Sear's upper lot. Love Rachel."
"Wiem że mi się dostanie ale musiałyśmy wyjechać. Jedziemy do Houston. Do zobaczenia za około tydzień. Samochód jest na górnym parkingu Sears. Kocham, Rachel."
Wiosną 1975 roku rodzina zawiedziona policyjnym śledztwem wynajęła prywatnego detektywa, Jona Swaina. Wziął się on porządnie za sprawę, zwołując konferencje prasowe, naciskając na policję i wręcz zmuszając funkcjonariuszy do pozwolenia mu na wgląd do akt sprawy. Umieszczał także artykuły na pierwszych stronach gazet.
Pewnego dnia otrzymał on anonimową informację że zwłoki dziewczyn może odnaleźć w Port Lavaca. Ponad 100 wolontariuszy zebrało się aby przeszukać teren. Nie odnaleziono jednak ani śladu zaginionych.
Jon Swain zmarł w roku 1979, prawdopodobnie w wyniku przedawkowania narkotyków. Policja określiła jego śmierć jako samobójstwo.
Rodzina twierdzi że przez lata dostawała wiele listów że ciała dziewczynek zostały porzucone w różnych miejscach. Nigdzie jednak na prawdę ich nie było.
W 1981 w Houston zostały odnalezione co prawda szkielety trzech kobiet. Jednak nie tych.
Ostatnie zgłoszenie na temat dziewczynek pochodzi z 1998 roku. Ponoć ktoś widział gdzieś jedną z nich. Jednak ani kto ani gdzie- tego nie wiem.
Zagadka po dziś dzień nie została rozwiązana. Nie ma ciał, nie ma tropów, nie ma podejrzanych. Trzy rodziny nadal nie wiedzą jaki los spotkał trójkę młodych dziewczyn.
Źródła:
http://www.missingtr...TRIO/index.aspx
https://www.buzzfeed...LPqg#.tre0wjxbq
Tekst napisałem sam w oparciu o źródła. Mapka również moja własna, w oparciu o google.
