Naukowcy amerykańscy i saudyjscy poinformowali, że w zeszłym roku o mało nie doszło do wulkanicznej erupcji o łącznej sile 30 tys. trzęsień ziemi. Rejon erupcji znajdował się w Arabii Saudyjskiej - podaje Nature.Magma rosła do góry skorupy ziemskiej z głębokości 2 km pod powierzchnią Ziemi - powiedział Nature szef zespołu geologów amerykańskich John Pallister, wulkanolog z US Geological Survey (USGS) pracujący w Cascades Volcano Observatory w Vancouver, stan Washington. Jednak nie uformowała się komora magmowa. Zamiast tego przecisnęła się przez warstwy skalne w postaci płaskiej żyły o szerokości wielu kilometrów i grubości zaledwie metra.
Wulkaniczne trzęsienia ziemi wywołane przez ruchy magmowe i późniejsze kruszenie skał są bardzo różne od tych wywołanych ruchami tektonicznymi. "Nie ma wstrząsu głównego i następujących po nim wstrząsów wtórnych. Są to tysiące małych trzęsień ziemi" - twierdzi Pallister.
Wiele z tych trzęsień miało wielkość 2 lub mniej stopni w skali Richtera. Jedno z nich, 19 maja 2009, miało siłę 5,4 stopni według Saudyjskiej Służby Geologicznej (SGS) i 5,7 stopni według Amerykańskiej Służby Geologicznej (USGS).
To wystarczyło, aby otworzyć 8 kilometrową szczelinę w poprzek pustyni i uszkodzić ściany i fundamenty w najbliższym mieście, zmuszając do ewakuacji 40 tys. ludzi.
Pierwszym zadaniem naukowców było określenie czy nastąpi dalsza erupcja wulkaniczna. Okazało się, że nie nastąpi. Oceniano także czy wielkie trzęsienie ziemi może nastąpić, choć dla wulkanicznych trzęsień ziemi jest to mało prawdopodobne - mówi Pallister. W trakcie badania władze saudyjskie użyły sejsmografów, zaś naukowcy amerykańscy satelitarnej altimetrii laserowej, do obserwacji powierzchni morza, która wzniosła się więcej niż o pół metra, tworząc wypiętrzenie na 3 cm.
"To niezwykły zestaw danych. Jeden z najlepszych przykładów jaki ktokolwiek mógł zobaczyć, monitorując ten typ deformacji" - twierdzi Pallister. Jak powiedziała Nature Cynthia Ebinger, geofizyk z University of Rochester w Nowym Jorku, obserwująca podobne niedoszłe do skutku erupcje we Wschodniej Afryce, "udokumentowano w ten sposób po raz pierwszy niektóre aspekty procesu powstawania intruzji magmowych".
Miejsce, w którym o mało nie doszło do erupcji wulkanicznej, znajduje się na dawnym polu lawy zwanym Harrat Lunayyir w północno-zachodniej Arabii Saudyjskiej. W tym rejonie przez ostatnie 20 mln lat nastąpiło wiele erupcji.
Aktywność wulkaniczna w rejonie Harrat Lunayyir, była powiązana z rozchodzeniem się płyt tektonicznych. Ale główna strefa ryftu znajduje się 200 km dalej w środku Morza Czerwonego. Jak twierdzi Pallister sugeruje to, że fragment gorącego płaszcza wydostającego się spod Morza Czerwonego wypływa pod Arabią Saudyjską.
Przewidzenie efektów strefy ryftu na tak dużym obszarze jest niemożliwe. "Musimy się cofnąć i przekształcić modele książkowe aby zrozumieć dlaczego mamy do czynienia z aktywnym wulkanizmem i rozciąganiem na obszarze odległym od granicy płyty tektonicznej. To czyni prosty obraz działania magmy nierealistycznym" - mówi Gillian Foulger, sejsmolog z Durham University, Wlk. Brytania.
Okrycie ma także implikacje dla bezpieczeństwa publicznego. Większość pól lawowych Arabii Saudyjskiej znajduje się w regionach niezamieszkałych, ale budownictwo niedaleko Medyny wkracza w rejon znany z erupcji w 1256 roku.
Kenijska stolica - Nairobi - leży 100 km od regionu wulkanicznego. Jak powiedziała Nature Ebinger: "musimy powtórnie rozważyć ryzyko wulkaniczne w rejonie od Wschodniej Afryki do Morza Czerwonego".
W ubiegłym roku byliśmy o krok od gigantycznej katastrofyAncient volcanic field reawakens in Saudi Arabia