Witajcie.
Zacznę od tego, iż będąc w wieku 20 lat siedzieliśmy z moją grupką 2 osób w moim mieszkaniu (czyli łącznie było nas 3)
- Przyjaciel, jego dziewczyna i ja.
Byli wciągnięci w świat Astralny, interesowali się tym bardzoo (do dnia dzisiejszego), ja też wcześniej zostałem troszkę z tym zaznajomiony.
Odprawiliśmy 'rytuał'. Powiem w skrócie - wchodziła do tego krew, którą narysowaliśmy pentagram [tylko 1 osoba to robiła, dziewczyna]
z naszych dłoni, następnie pentagramy na ścianie i znaki.
Abstrachując od tego, siedząc ze znajomym w tym miejscu co dzień w nocy widywałem w 2 pomieszczeniu cień, lub biały orb, głównie czarną szybką karykaturę, samego tułowia, która znikała.
To głównie dało się zaobserwować w mieszkaniu, ale też kroki, lub dziwne trzaski (ledwo słyszalne), dochodzące ze strychu.
Nie powiem, bałem się tam chodzić samemu, zawsze szliśmy grupką... przed drzwiami w wyznaczonym ogródku w nocy (po 22) widziałem psa, czarnego psa, który szedł w lewo i zniknął. Dzień później widziałem tam kota, białego o dziwo, który też kręcił się wokół budynku i również zniknął (to samo widziałem przed domem mojego przyjaciela, który brał udział).
To nie wszystko... idąc do lasu słyszeliśmy nawoływania, lub czuliśmy się bardzo nieswojo jakby obserwowani. Znajome, niewkręcone w temat widziały dziwne postaci jakby wilków.
TO NIE TWÓR WYOBRAŹNI, byliśmy trzeźwi i bardzo uspokojeni, aby faktycznie czegoś doświadczyć.
W domu przyjaciela, który jest bardzo związany z astralem, różnymi znakami (ma taki zegarek, który brał udział w każdym rytuale z krwii i w dziwnych miejscach nawiedzonych - do których jeździliśmy autem) byliśmy we 2 pod nieobecność reszty członków rodziny.
Nagle jakby otwierał się garaż, pies zaczął szczekać, byliśmy w kuchni - zapytałem, czy jego rodzina już przyjechała, jednakże dopiero co wyjechali na tygodniowy urlop i nikogo nie było w domu, było po północy )
co dziwniejsze, słyszeliśmy spadające jakby kulki na strychu, skomlenie psa (który nagle wbiegł do budy i nie wychodził) i kroki na piętrze, jakby schodziły po schodach... to było przerażające... do dzisiaj nie wiemy co to, a ostatnimi czasy jakaś dziwna istota skakała po dachu tak jakby chciała się przez niego przebić o 23, a jej odgłos to jak odgłos dzika (tak stweirdził znajomy, który chwile po tym jak otworzył okno na zadaszeniu uciekł do pokoju). Ta "istota" obudziła wszystkich, miała ogromną siłę i stało się to przy wysokim mrozie. Do dzisiaj nie mamy pojęcia co tyo było, wokół domu nie ma drzew a wszystkie zwierzęta wykluczyliśmy.
Nie wymyśliłem tutaj niczego, wszystko opiera się na prawdzie i moich własnych przeżyciach.
Rozwiązecie zagadki?