Skocz do zawartości


Zdjęcie

Polskie „Stranger Things”. Przerażający przypadek dziewczynki z Sosnowca


  • Please log in to reply
24 replies to this topic

#16

Aidil.

    Są ci co wstają z łózka, i ci co ewentualnie wstają z kolan.

  • Postów: 4469
  • Tematów: 89
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Było

http://www.paranorma...__1#entry283244

Historia o bardzo wątpliwej wiarygodności.



Jakimi dysponujesz dowodami by móc wesprzeć swoja wypowiedź ? jak na zarazie posiada wątpliwą wartość.
  • 1



#17 Gość_mroova

Gość_mroova.
  • Tematów: 0

Napisano


Było

http://www.paranorma...__1#entry283244

Historia o bardzo wątpliwej wiarygodności.



Jakimi dysponujesz dowodami by móc wesprzeć swoja wypowiedź ? jak na zarazie posiada wątpliwą wartość.


Bo już powinna mieć milion w kieszeni :-) :mrgreen:
  • 1

#18

Hologram.
  • Postów: 735
  • Tematów: 31
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

Wszystko

"nstytucjami, które brały udział w badaniu przypadku Gajewskiej były m.in. Zakład Biofizyki Śląskiej Akademii Medycznej, Instytut Psychologii Uniwersytetu Śląskiego, Instytut Metaloznawstwa i Spawalnictwa Politechniki Śląskiej oraz Centrum Rehabilitacji Leczniczej i Zawodowej w Reptach"

Jeśli potwierdzą, to prawda.
  • 0

#19

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

jeden z tych, którzy mieli badać przypadek tego dziecka.
prof. Lech Radwanowski, obdarzony darem uzdrawiania i jasnowidzenia skupiał wokół siebie ludzi o podobnej świadomości i “nie-ziemskich” horyzontach.

Źródło http://www.nellyradw...&name=O_Lekarzu

Cóż, ja nie mam do takich ludzi zaufania jeśli chodzi o badania nad zjawiskami niewyjaśnionymi. Bo człowiek, który sam jest bardzo entuzjastycznie do tych zjawisk nastawiony, nie zachowa zdrowego obiektywizmu.
Ale nie to jest najważniejszy. Specjaliści, nawet wybitni naukowcy z fizyki czy chemii nie są odpowiednimi osobami, które powinny badać zjawiska niewyjaśnione, zwłaszcza te, które dotyczą osób o rzekomych zdolnościach psi, takich jak to dziecko. Naukowiec nie odróżni triku od naturalnego zjawiska, chyba że się tym nie interesuje.

Urjego Gellera też badali naukowcy z Uniwersytetu Stanforda. Ich badania pozostawiają wiele do życzenia. Ludzie którzy badali sprawę tych eksperymentów odkryli wiele uchybień ze strony naukowców, takich jak specjalne rozluźnienie warunków, żeby Geller mógł osiągnąć lepszy wynik, oraz mocno naciągana interpretacja rysunków robionych przez niego. Ci naukowcy twierdzili, że nagrano łącznie ponad kilkanaście godzin materiału filmowego. Ale z tego pokazano tylko fragmenty.
Triki Gellera wyjaśnił James Randi w książce ,,magic of Uri Geller"
Historia tego dziecka obrosła legendami i mitami. w niektórych artykułach można przeczytać, że przeprowadzono z nią kilkadziesiąt naukowych eksperymentów. Spoko, każdy może sobie tak napisać, internet wszystko zniesie. Szkoda tylko że nie ma żadnych konkretnych informacji o wynikach tych badań.

Dziś jest inaczej – zamężna Joanna Gajewska, zawodowa pielęgniarka, nie powoduje już swym „działaniem” takiej sensacji jak onegdaj, gdy wszystko zaczęło się od tajemniczych trzasków przypominających łamanie suchych patyków, które jakby materializowały się w jej obecności


Już nie powoduje, a może po prostu nigdy nie powodowała? Czyli te zjawiska nagle ustały jak ona dorosła, wątpię. Miała wiele darów, cuda czyniła i z wiekiem to wszystko ustało- kiepska ściema.

Instytucjami, które brały udział w badaniu przypadku Gajewskiej były m.in. Zakład Biofizyki Śląskiej Akademii Medycznej, Instytut Psychologii Uniwersytetu Śląskiego, Instytut Metaloznawstwa i Spawalnictwa Politechniki Śląskiej oraz Centrum Rehabilitacji Leczniczej i Zawodowej w Reptach.


Chętnie bym zobaczył wyniki tych testów, kto się pod nimi podpisał i jak były przeprowadzone. Bo takie lakoniczne zdania nic nie wnoszą. Może ktoś ma te wyniki?

Polskie Towarzystwo Biocenotyczne- uhmmm niezwykle szanowna organizacja. Takie stowarzyszenia mają niską wiarygodność badawczą, nikt ich poważnie nie traktuje.

A przypadek Stanisławy Tomczyk również został zdemaskowany. Na jednym zdjęciu widać jak trzyma nitkę pomiędzy palcami i przechyla wagę.

Użytkownik Wszystko edytował ten post 05.06.2012 - 13:24

  • 1



#20 Gość_mroova

Gość_mroova.
  • Tematów: 0

Napisano

Proponuję założyć Polskie Towarzystwo Sceptyków VRP, wydamy imponujące opinie na różnego rodzaju zagadnienia, na pewno jakaś gazeta, podchwyci temat i z czasem zapiszemy się na kartach historii, oczywiście bierzmy pod uwagę fakt, że możemy się mylić w naszych ocenach, co nam zostanie niejednokrotnie udowodnione, ale to nie ważne. Będzie się liczył fakt, że było o nas głośno i opinię wydaliśmy...
Tak samo jest z tego typu wydarzeniami, kto chce wierzyć niechaj wierzy, ale dowodów konkretnych na to nie ma, żeby powiedzieć :
"to prawda, tak było, udowodniłem to".
  • 0

#21

Furror.
  • Postów: 13
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Początek wydarzeń, których sceną stało się jedno z sosnowieckich mieszkań miał miejsce wiosną 1983 roku. To, co działo się tam przez następne trzy lata zostało zawarte w książce „Nieuchwytna siła” autorstwa Anny Ostrzyckiej i Marka Rymuszki, która stanowiła relację z frontu działania zadziwiającej (a wręcz i niewiarygodnej) i jak mówił tytuł nieuchwytnej siły, która koncentrowała się wokół kilkunastoletniej dziewczyny, Asi Gajewskiej.

Dołączona grafika



11-letnia wówczas Asia, która zdawała się być dziewczynką o „pogodnym usposobieniu i miłej powierzchowności, nie mającą w sobie nic demonicznego” znalazła się w centrum tajemniczych wydarzeń rozgrywających się w niewielkim mieszkaniu jej rodziców. Dziś jest inaczej – zamężna Joanna Gajewska, zawodowa pielęgniarka, nie powoduje już swym „działaniem” takiej sensacji jak onegdaj, gdy wszystko zaczęło się od tajemniczych trzasków przypominających łamanie suchych patyków, które jakby materializowały się w jej obecności. Potem pojawiła się dziwna choroba charakteryzująca się nagłymi skokami temperatury. Potem było już tylko coraz bardziej przerażająco, zadziwiająco i tajemniczo.

Podczas świąt Wielkiej Nocy rozpoczęła się w Sosnowcu historia bodaj najbardziej znanego w Polsce fenomenu psychokinezy. Śmigus Dyngus roku 1983 zdawał się upływać zupełnie zwyczajnie. Po rodzinnej kolacji z udziałem dziadka Joasi, pana Mariana Tomeckiego, jego zięć, Andrzej Gajewski, udał się na nocną zmianę do Sosnowieckich Odlewni Staliwa. Dziewczynka wraz z matką i dziadkiem zasiadła przed telewizorem. Gdy zrobiło się dość późno, pan Marian podjął decyzję o przenocowaniu w domu córki, która spała na leżance w kuchni swego jednopokojowego mieszkania, zaś on sam z wnuczką spał na wersalce w pokoju.

Tej nocy (5 kwietnia) około godziny trzeciej dziadek poczuł, że spada na niego jakiś przedmiot. Wstając z łóżka i orientując się, że obok niego spoczywa słomiana mata, próbował umocować ją na ścianie, jednak ta „wyrywała mu się z rąk, falowała i tańczyła”. Co najdziwniejsze, wszyscy domownicy spali. Nikt nie kpił z dziadka, jednak to, co wydawało mu się być albo przypadkiem, albo wybrykiem wnuczki było w rzeczywistości wstępem do lokalnego sosnowieckiego piekła.

Wkrótce zaczęło się. Wedle relacji domowników w powietrzu zaczęły ze świstem przelatywać przedmioty, które rozbijały się o ścianę i meble. Inne unosiły się w powietrzu podtrzymywane jakby niewidzialną ręką lub nicią. Szyby i meble drżały. Między drobinami rozbijanego szkła szybowały także zapałki, co ciekawe, płonące, które pan Marian szybko starał się gasić, aby wśród innych strat uniknąć pożaru. Tymczasem przy zapalonym świetle świadkowie zaobserwowali, jak kawałki szkła lgną w kierunku przerażonego dziecka, kalecząc je. Ewa, matka Joasi, stara się ściągnąć z dyżuru męża, sąsiad Gajewskich obserwuje wszystko przerażony... Jakiś czas później wszystko ustało. „Zły” zniknął, zostało pobojowisko, zaczęli się gromadzić ciekawscy…

To, że Joasia jest źródłem dziwnych zjawisk odkryto dopiero jakiś czas później. W międzyczasie wśród licznych gości i komentatorów pojawiały się przeróżne opinie, od wodnych cieków po złe duchy. Nie był to koniec niezwykłych zjawisk w domu Gajewskich. Sytuacja powtórzyła się bowiem kilka dni później, zaś zachowanie przedmiotów niekiedy przeczyło prawom fizyki dokonując w czasie lotu gwałtownych manewrów, często nie były widziane w czasie lotu a jedynie wtedy, gdy rozbijały się o ścianę. Jak zobaczymy potem, unoszące się przedmioty przenikały czasem w jakiś sposób przez materialne przeszkody. Często manifestacjom towarzyszyły również wspomniane już wcześniej trzaski. Do powiększającego się grona świadków dołączyli m.in. dzielnicowy MO, który sporządził na ten temat raport, jak i naczelny architekt oraz pracownicy urzędu miejskiego, którzy zajęli się przybierającym na sławie przypadkiem rzekomo „nawiedzonego” domu. Ci odrzucili jednak teorię o osiadaniu budynku i wynikających z tego zniszczeniach. Gdy okazało się, że siła, czymkolwiek była, wywędrowała z Gajewskimi z Sosnowca do nowego mieszkania w Czeladzi, zaczęto zauważać, że źródło fenomenu, który w rzeczywistości przybrał na sile, musi wiązać się z kimś z rodziny, a dokładnie, z ich nastoletnią córką.

Rozgłos, jaki zyskały sobie wydarzenia z domu Gajewskich spowodowały, że uwagę na przypadek zwrócili również naukowcy, w tym także medycy. Pozwoliło to nawet na powtórzenie w warunkach laboratoryjnych niektórych z indukowanych przez Joasię Gajewską zjawisk. W międzyczasie mieszkanie wskutek działalności nieznanych sił zamieniało się w ruinę. Oprócz lewitujących przedmiotów zakres manifestacji objął również samoczynne odkręcanie się kranów, poruszanie się maszyny do szycia czy nawet przeprowadzane w celach eksperymentu odkształcanie sztućców i innych metalowych przedmiotów. Co ciekawe pies należący do rodziny zdawał się wyczuwać nadejście manifestacji i chował się w kąt.

Instytucjami, które brały udział w badaniu przypadku Gajewskiej były m.in. Zakład Biofizyki Śląskiej Akademii Medycznej, Instytut Psychologii Uniwersytetu Śląskiego, Instytut Metaloznawstwa i Spawalnictwa Politechniki Śląskiej oraz Centrum Rehabilitacji Leczniczej i Zawodowej w Reptach. Wyniki testów, którym poddano nastolatkę były różnorodne i pomimo potwierdzenia realności generowanych w jej obecności zjawisk przyczyniły się do powstania licznych teorii. Udało się w ten sposób m.in. sprowokować wystąpienie telekinezy poprzez wypełnianie pomieszczenia, w którym przebywała Joasia promieniowaniem ultrafioletowym oraz odpowiednio zjonizowanym powietrzem. Choć udało się, Gajewska czuła się potem nie najlepiej.

Wśród badaczy znajdował się m.in. dr Eustachiusz Gadula, który powołał specjalny zespół. Udało się w ten sposób poddać nastolatkę zróżnicowanym badaniom i testom. Prof. Lech Radwanowski i dr Jerzy Sosnowski reprezentujący Polskie Towarzystwo Biocenotyczne przeprowadzili kolejne eksperymenty. Jedno z nich polegało na sprawdzeniu oddziaływania siły generowanej przez Joannę na zawieszone na nitce przedmioty znajdujące się w pewnej odległości od niej. Według relacji, w czasie wykonywania tego doświadczenia eksperymentatorzy poczuli, że oddziaływanie wpływa także na nich skutkując odczuciem bezwładu rąk. Kolejny problem pojawił się także podczas operacji wyrostka robaczkowego, którą musiano przeprowadzić na Joasi. Lekarze mieli bowiem obawy, że po uśpieniu pacjentki, a więc wprowadzeniu ją w stan, gdy manifestuje się wokół niej większość niewytłumaczalnych zjawisk, może dojść do nieoczekiwanego wypadku. Dr Gadula denerwował się nawet, że w powietrzu mogą zacząć latać narzędzia chirurgiczne. Tego nie chciał nikt, więc Joasię poddano operacji po znieczuleniu miejscowym. Następnego dnia zjawiska i tak dały o sobie znać na sali, gdzie leżała Joasia, choć nie z takim skutkiem, jak w mieszkaniu.

Dr Mirosław Harciarek przeprowadził z kolei badania, z których wyniknęły wybitnie interesujące wnioski odnośnie pracy mózgu Joasi Gajewskiej, które rzuciły wiele światła na inne przypadki niekontrolowanej psychokinezy. Stwierdził on, że prawa półkula mózgu nastolatki, czyli ta, w której dominują procesy nieświadome wykazuje wzmożoną aktywność. Analizując wyniki badania skojarzeń określił, że przedmioty, na których manifestowały się zdolności telekinetyczne zostały u Joasi wykluczone z pola świadomości i poddane kontroli nieświadomości.

Jak powiedzieliśmy wcześniej, w przypadku Gajewskiej manifestowało się zjawisko szczególnie tajemnicze i niepojęte, a mianowicie przenikanie przedmiotów poddawanych sile psychokinetycznej przez materialne przeszkody. Manifestowały się one m.in. w czasie pobytu Joasi w Akademickim Centrum Rehabilitacji w Zakopanem na początku 1985 roku. Placówką kierował zajmujący się jej przypadkiem dr Gadula. Naocznymi świadkami tego, co wówczas się wydarzyło była szefowa pielęgniarek, Krystyna Kolak oraz salowa, Maria Wojtaś-Opiela – długoletnie pracownice centrum.

Był 28 stycznia roku 1985, na który przypadało apogeum działalności sił drzemiących w Gajewskiej. Około godziny 10 rano pani Kolak udała się do pokoju 309, aby zapytać Gajewskiej, czy chce wybrać się na narty. Będąc na korytarzu przed pokojem zobaczyła w łazience salową, której poleciła umyć znajdujące się tam lustro. Obie kobiety stały wówczas przed drzwiami pokoju Joasi, które były zamknięte w przeciwieństwie do znajdujących się vis-a-vis drzwi łazienki. Niespodziewanie obie kobiety usłyszały huk dochodzący z pokoju psychokineytczki, zaś Krystyna Kolak, która weszła do pokoju zasypana została odłamkami szkła, które uformowały w powietrzu smugę i podążyły w jej kierunku. Nie był to jednak najbardziej zadziwiający aspekt incydentu. Przełożona pielęgniarek natychmiastowo spojrzała w kierunku lusterka wiszącego w pokoju 309. Było na swoim miejscu, jednakże w tym samym czasie znajdująca się w łazience salowa stwierdziła, że lustro, które szefowa zleciła jej umyć… zniknęło ze ściany.

Dołączona grafika


Zdemolowane drzwi do łazienki w mieszkaniu Gajewskich. W okienku, sprawczyni całego zamieszania, Joanna Gajewska (fot. pochodzi z książki A.Ostrzyckiej i M.Rymuszko, Nieuchwytna Siła, Warszawa 1989).

Wyglądało zatem na to, że lustro z łazienki w ułamku sekundy przemieściło się w tajemniczy (a wręcz przeczący logice sposób) do zamkniętego pokoju 309, gdzie uległo rozbiciu. Dowodem tożsamości łazienkowego lustra była gruba płyta, którą odnaleziono w pokoju Gajewskiej. Nie był to jedyny zakopiański przypadek tajemniczego aportu. Do pokoju 309 przenikały kolejno lampki z sąsiednich kwater, sztućce, kubki, lampki, klucz i żarówka z zamkniętych szafek. Zdarzenia tego typu znacznie wpływały na Joasię Gajewską, która była po nich osłabiona, senna, niekiedy bolała ją głowa lub dostawała ataków gorączki.

Jednak jak w wielu tego typu przypadkach zjawisko z czasem zamierało. Przedmioty latały coraz rzadziej, aż zjawisko zanikło, ale tylko po to, aby objawić się w innych mieszkaniach, czy to w Polsce, czy na świecie. Do bliźniaczego przypadku dochodziło bowiem w tym samym czasie w mieszkaniu państwa Sokołów w Sochaczewie, gdzie kolejna Joasia (bowiem takie samo imię nosiła uczestniczka tych wydarzeń), generowała podobne zjawiska, wymagające jednak odrębnego zaprezentowania.

W swej książce pt. „W świecie zjaw i mediów” nieżyjący już Krzysztof Boruń – z pewnością najlepszy polski autor podejmujący trudne tematy zjawisk nadprzyrodzonych, próbuje naukowym okiem wyjaśnić zjawiska, do jakich doszło w Sosnowcu, Czeladzi, Sochaczewie, Myszkowie i wielu innych miejscach na świecie dotkniętych tym zjawiskiem.

„Oto fragmenty sprawozdania z podjętych badań, wygłoszonego przez doc. dr. Romana Bugaja na III Sympozjum: Wszelkie próby wytłumaczenia tego rodzaju fenomenów na podstawie klasycznej, newtonowskiej fizyki są zupełnie bezowocne. Pewne nadzieje zdają się rokować hipotezy rozwijające niektóre wnioski płynące z fizyki relatywistycznej i teorii kwantów albo raczej próbujące pokonywać przeszkody, jakie one napotykają, tworząc modele oddziaływań polowych. Taką próbą jest np. hipoteza prof. dr hab. Arkadiusza Górala, dotycząca wewnętrznego mechanizmu fizycznego oddziaływań grawitacyjnych na poziomie mikroświata i przyjmująca, że ładunek grawitacyjny związany jest ze strukturą subtelną cząstek elementarnych. „Jeśli prawdą jest, że ładunek grawitacyjny gromadzi się w zewnętrznej otoczce cząstki nazwanej przeze mnie subtelną, oznacza to, że istnieje możliwość oddziaływania na tę cząstkę i zmiany jej pola grawitacyjnego bez znacznego naruszenia energii tej cząstki” – wyjaśnia prof. Góral w rozmowie z autorami „Nieuchwytnej siły”, nie wykluczając, że „w wyniku pewnej konfiguracji pól, nawet elektromagnetycznych, można zaburzyć pola grawitacyjne w takim stopniu, iż spowoduje to określone zjawiska fizyczne, jak na przykład znacznie silniejsze niż zazwyczaj przyciąganie, odpychanie lub wręcz odpychanie zamiast przyciągania”.

Co zatem powoduje poruszanie się przedmiotów w obecności osób posiadających zdolności psychokinetyczne? Dlaczego odpowiedzialne za to siły z czasem ustępują i dlaczego najczęściej według statystyk (choć nie jest to regułą) przynależą do nastoletnich dziewczynek? Najdziwniejsze wydaje się jednak milczenie oficjalnej nauki w kwestiach, których realność udało się potwierdzić i których podjąć nie bali się liczni wymienieni tu przedstawiciele świata nauki. Czy możliwe zatem, że w grę wchodziło zaburzenie pola grawitacyjnego wynikające, jak sądzą niektórzy uczeni, z biograwitacyjnego oddziaływania żywych organizmów, zaś zjawisko przechodzenia przedmiotów przez materialne przeszkody (które jak udowodniono deformowało w pewien sposób ich wewnętrzną strukturę) było skutkiem osłabienia wewnętrznych wiązań międzyatomowych? Tylko jak wytłumaczyć generowanie owych sił przez ludzki umysł?

Pytania można mnożyć w nieskończoność, bowiem równie wielka jest liczba przypadków, na które możemy się powołać. Jednym z najczęściej powtarzanych, ale wciąż niezgłębionych komunałów są słowa o nieznanych siłach ludzkiego umysłu. Podejmowane w tym kierunku wysiłki nie idą na marne, jednakże najbardziej ważne pytanie odnosi się do tego, jak spojrzymy na człowieka, jeśli okaże się, że jest on zdolny do rzeczy niezwykłych?

Dziś pani Joanna jest zamężną pielęgniarką, ma własne dzieci, a meble i przedmioty wokół niej słuchają się praw grawitacji: gdzie je postawi, tam stoją. Ale kilkanaście lat temu, gdy była w wieku dojrzewania, jej świat zwariował. To, co ciężkie, fruwało w powietrzu, kpiąc sobie z nauki. Przedmioty poruszały się z ogromną prędkością - ale co je napędzało? Umywalki roztrzaskiwały się o ściany z tak wielką siłą, że powstawały dziury w betonie - skąd jednak miały tę siłę?


źródło: sadistic.pl


btw nie moge dodać obrazków... przyciski mi nie działają :|
  • 0

#22

kosma.
  • Postów: 30
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Ciężko jakkolwiek skomentować ten artykuł - żeby czemukolwiek tu zaprzeczyć albo coś potwierdzić trzeba by zrobić coś na kształt dziennikarskiego śledztwa, i dotrzeć do tych "szanowanych" osób które się przytacza. Wątpię żeby komuś się chciało.

Wprawdzie przypadkowo ale zetknąłem się z jedną z osób które zawodowo zajmowały się sprawą Joasi Gajewskiej i choć temat głośnej sprawy sprzed lat dawno zatrał mi się w pamięci to dzięki tej spotkanej osobie przypomniałem sobie o temacie.
Przy okazji odsyłam do informacji z źródła:
Fenomen Joasi Gajewskiej z Sosnowca

Użytkownik kosma edytował ten post 04.11.2013 - 19:16

  • 1

#23

adrenalinaprank.
  • Postów: 51
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Czytałam o niej w jakiejś książce o paranormalnej tematyce lecz tytułu nie pamiętam :P
  • 0

#24

­­ ­­ ­­ ­­ ­­.
  • Postów: 487
  • Tematów: 76
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Polskie „Stranger Things”. Przerażający przypadek dziewczynki z Sosnowca

 

 

„Stranger Things” to fikcyjna historia dziejąca się w latach 80. w fikcyjnym miasteczku Hawkins. Tymczasem w prawdziwym świecie, w podobnym okresie, w słynnym polskim Sosnowcu, doszło do serii zdarzeń, których nie powstydziliby się twórcy hitu platformy Netflix.

 

Polskie-Stranger-Things-.-Przerazajacy-p

 

 

Historia zaczyna się wiosną 1983 roku, w jednym z mieszkań w Sosnowcu. 11-letnia wówczas Asia Gajewska, staje się sensacją PRL-u. W książce autorstwa Anny Ostrzyckiej i Marka Rymuszki („Nieuchwytna siła”), która opowiada tę straszną historię, Asia opisywana jest jako dziewczynka o „pogodnym usposobieniu i miłej powierzchowności, nie mającą w sobie nic demonicznego”.

 

A jednak to, co przeczytacie za chwilę, mrozi krew w żyłach. 5 kwietnia, w Wielki Poniedziałek, rodzina Gajewskich zasiadła do świątecznej kolacji, na którą zaproszono również dziadka dziewczynki, pana Mariana Tomeckiego. Po posiłku tata dziewczynki, Andrzej, musiał iść na nocną zmianę do Sosnowieckich Odlewni Staliwa, zaś dziadek postanowił przenocować u córki i wnuczki. Nic nie zapowiadało tragedii, która miała się rozegrać kilka godzin później.

 

Około godziny trzeciej nad ranem na śpiącego, starszego mężczyznę spadała słomiana mata, jakich wiele w tych czasach „zdobiło” ściany w domach. Starszy Pan wstał i próbował ją powiesić na miejsce. Ta jednak niespodziewanie „wyrwała” mu się z rąk, zaczęła falować i wyginać się w różnych kierunkach jakby tańczyła. I nagle w pokoju zaczęły się dziać rzeczy tak straszne, że śmiało mogłyby stanowić kanwę kasowego horroru. Według relacji domowników w powietrzu zaczęły ze świstem przelatywać przedmioty, które rozbijały się o ścianę i meble. Niektóre z nich unosiły się swobodnie w powietrzu, jakby podtrzymywała je niewidzialna ręka, inne pędziły ze straszliwą prędkością w różnych kierunkach. Szyby w oknach drżały przeraźliwie.

 

Wszędzie latały odłamki szkła i co najbardziej niebezpieczne - zapalone zapałki. Zjawisko rozniosło się na całe mieszkanie. W pewnym momencie rodzina z przerażeniem zobaczyła, że kawałki szkła mkną w kierunku przerażonej dziewczynki, wbijając się ze straszliwą siłą w jej ciało. Po chwili do mieszkania zaczęli pukać obudzeni głośnymi dźwiękami sąsiedzi, którzy również z ogromnym strachem obserwowali niespotykane zjawisko. Nagle wszystko ustało, ale nikt nie spodziewał się, że był to dopiero początek udręki. Kilka dni później sytuacja się powtórzyła. Przedmioty znowu latały po mieszkaniu, wykonywały gwałtowne manewry i tym razem zaczęły znikać i pojawiać się w zupełnie innych miejscach, przenikając czasem przez materialne przeszkody. Towarzyszyły im również przeraźliwe trzaski. Potem potworne ataki złej siły zaczęły pojawiać się już cyklicznie.

 

Eleven.jpg

 

O fenomenie stało się głośno, a przerażeni mieszkańcy Sosnowca przekazywali sobie opowieść o nawiedzonym domu. Do licznego grona świadków dołączył nawet dzielnicowy MO, który sporządził na ten temat raport oraz naczelny architekt i pracownicy urzędu miejskiego. Z wizytą przyszedł również ksiądz Jan Smok oraz radiesteci. Na miasto padł blady strach. Nikt nie potrafił racjonalnie wyjaśnić tego, co widział. Jedno było pewne - dziwne zjawiska koncentrowały się wyłącznie wokół małej Joasi. Po jakimś czasie zapadła decyzja, by rodzinę przesiedlić z nawiedzonego domu w Sosnowcu do Czeladzi. Jednak „złe duchy” przeniosły się wraz z nimi do nowego lokum. Sprawą zainteresowały się m.in. Zakład Biofizyki Śląskiej Akademii Medycznej, Instytut Psychologii Uniwersytetu Śląskiego, Instytut Metaloznawstwa i Spawalnictwa Politechniki Śląskiej oraz Centrum Rehabilitacji Leczniczej i Zawodowej w Reptach. Dziecko poddano nawet testom w warunkach laboratoryjnych. Dokonano tam między innymi eksperymentu, który udowodnił, że Asia potrafi odkształcać siłą woli sztućce i inne metalowe przedmioty. Nasza bohaterka potrafiła także sprowokować wystąpienie telekinezy poprzez wypełnianie pomieszczenia, w którym przebywała, promieniowaniem ultrafioletowym oraz odpowiednio zjonizowanym powietrzem.

 

Po każdym eksperymencie nastolatka czuła się bardzo źle i była wyczerpana. Miewała dziwne stany osłabienia i stałe gorączki. Tymczasem zjawiska w domu w Czeladzi przybrały sile. Oprócz lewitujących rzeczy samoczynnie odkręcały się krany i poruszała się maszyna do szycia. Co ciekawe pies należący do rodziny wyczuwał nadejście manifestacji i chował się w kąt. Chcąc pomóc rodzinie i zgłębić zagadkę niesamowitych zjawisk, dr Eustachiusz Gadula powołał specjalny zespół zajmujący się tym konkretnym przypadkiem. Prof. Lech Radwanowski i dr Jerzy Sosnowski reprezentujący Polskie Towarzystwo Biocenotyczne przeprowadzili kolejne eksperymenty. Wyniki były jednak równie straszne, co nieprzewidywalne. Gdy zawieszono na nitce przedmiot i kazano nim poruszać dziewczynce z pewnej odległości, naukowcy poczuli bezwład w rękach, tak jakby jej moc paraliżowała również ludzi. W czasie kolejnych badań Dr Mirosław Harciarek stwierdził, że prawa półkula mózgu nastolatki (czyli ta, w której dominują procesy nieświadome) wykazuje wzmożoną aktywność. Analizując wyniki badania skojarzeń, określił, że przedmioty, na których manifestowały się zdolności telekinetyczne, zostały u Joasi wykluczone z pola świadomości i poddane kontroli nieświadomości.

 

Eleven.jpg

 

Tymczasem dziwne moce dziewczynki rosły w siłę, stając się coraz bardziej tajemnicze i niepojęte. Coraz częściej udawało się jej przenikać nawet duże przedmioty przez materialne przeszkody. Zdarzały się także przypadki takie jak: zatrzymywanie zegarków elektronicznych, oddziaływanie na zapis filmowy telewizji japońskiej, eksplozje żarówek czy pojawiająca się na ścianach woda. 28 stycznia 1985 roku, w czasie pobytu Joasi w Akademickim Centrum Rehabilitacji w Zakopanem, doszło do kolejnego przerażającego przypadku, którego świadkami była szefowa pielęgniarek oraz inna długoletnia pracownica centrum. Joanna w przeczący logice sposób, przemieściła lustro z jednego do drugiego pokoju, gdzie uległo rozbiciu. Rozbite szkło uformowało w powietrzu smugę, która „zaatakowała” pielęgniarkę. Nie był to jedyny przypadek z turnusu w Zakopanem. Do pokoju dziewczynki przenikały kolejno lampki z sąsiednich kwater, sztućce, kubki, lampki, klucz i żarówka z zamkniętych szafek. Lustro jednak stanowiło jednak realne zagrożenie zdrowia i życia zaatakowanej kobiety.

 

Każda z takich akcji znacznie wyczerpywała Joasię, która była po nich osłabiona, senna, niekiedy bolała ją głowa lub dostawała ataków gorączki. Wraz z wiekiem niesamowite zdolności spontanicznej psychokinezy zaczęły tracić na sile. Asia coraz rzadziej prowokowała straszliwe zjawiska. Ale czy na tym koniec tej historii? Pamiętajcie, że cała przerażająca sytuacja miała miejsce w Polsce zaś wszystkie opisane tutaj osoby, to realne postacie, których nazwiska w większości można sprawdzić w na stronach konkretnych placówek. Joasia (a dziś w zasadzie Pani Joanna) żyje i mieszka obok nas. Do tej pory nie wiadomo czy wyrosła z tych umiejętności, czy też tylko nauczyła się nad nimi panować i je ujarzmić.

 

Wiem, że temat przewijał się na forum, ale dodałem, bo może ktoś wie o czymś w tej sprawie i czy było więcej takich "przypadków" mających związek na przykład z dziećmi indygo? Zapraszam do dyskusji.

 

Źródło


  • 4

#25

Churchyard dweller.
  • Postów: 356
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

@Khan
Bylo. Poczytaj tematy "Nawiedzenie z Enfield" czy "Spuk z Rosenheim" (w tym drugim za poltergaist odpowiadala dorosla kobieta).

"Wszędzie latały odłamki szkła i co najbardziej niebezpieczne - zapalone zapałki. Zjawisko rozniosło się na całe mieszkanie. W pewnym momencie rodzina z przerażeniem zobaczyła, że kawałki szkła mkną w kierunku przerażonej dziewczynki, wbijając się ze straszliwą siłą w jej ciało".

No prosze, kawalki szkla i taka straszliwa sila a Gajewska nawet do szpitala nie trafila z obrazeniami. Moze ona byla niezniszczalna jak Mirin Dajo. Zapalki oczywiscie tez nie spowodowaly pozaru mimo ze lataly po calym mieszkaniu. Wiekszy cud niz sam poltergeist.

"Paranormalne" zjawiska trwaly kilka lat i przez taki szmat czasu nic nie uchwycono na zdjeciach czy filmach.

Bywam w Sosnowcu, moze kiedys popytam mieszkancow o ta sprawe.
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych