Było
http://www.paranorma...__1#entry283244
Historia o bardzo wątpliwej wiarygodności.
Jakimi dysponujesz dowodami by móc wesprzeć swoja wypowiedź ? jak na zarazie posiada wątpliwą wartość.
Napisano 05.06.2012 - 08:13
Było
http://www.paranorma...__1#entry283244
Historia o bardzo wątpliwej wiarygodności.
Napisano 05.06.2012 - 09:18
Było
http://www.paranorma...__1#entry283244
Historia o bardzo wątpliwej wiarygodności.
Jakimi dysponujesz dowodami by móc wesprzeć swoja wypowiedź ? jak na zarazie posiada wątpliwą wartość.
Napisano 05.06.2012 - 09:38
Napisano 05.06.2012 - 13:02
Dziś jest inaczej – zamężna Joanna Gajewska, zawodowa pielęgniarka, nie powoduje już swym „działaniem” takiej sensacji jak onegdaj, gdy wszystko zaczęło się od tajemniczych trzasków przypominających łamanie suchych patyków, które jakby materializowały się w jej obecności
Instytucjami, które brały udział w badaniu przypadku Gajewskiej były m.in. Zakład Biofizyki Śląskiej Akademii Medycznej, Instytut Psychologii Uniwersytetu Śląskiego, Instytut Metaloznawstwa i Spawalnictwa Politechniki Śląskiej oraz Centrum Rehabilitacji Leczniczej i Zawodowej w Reptach.
Użytkownik Wszystko edytował ten post 05.06.2012 - 13:24
Napisano 05.06.2012 - 13:50
Napisano 05.11.2012 - 19:35
Napisano 04.11.2013 - 19:01
Wprawdzie przypadkowo ale zetknąłem się z jedną z osób które zawodowo zajmowały się sprawą Joasi Gajewskiej i choć temat głośnej sprawy sprzed lat dawno zatrał mi się w pamięci to dzięki tej spotkanej osobie przypomniałem sobie o temacie.Ciężko jakkolwiek skomentować ten artykuł - żeby czemukolwiek tu zaprzeczyć albo coś potwierdzić trzeba by zrobić coś na kształt dziennikarskiego śledztwa, i dotrzeć do tych "szanowanych" osób które się przytacza. Wątpię żeby komuś się chciało.
Użytkownik kosma edytował ten post 04.11.2013 - 19:16
Napisano 04.11.2013 - 20:04
Napisano 12.02.2018 - 18:40
Polskie „Stranger Things”. Przerażający przypadek dziewczynki z Sosnowca
„Stranger Things” to fikcyjna historia dziejąca się w latach 80. w fikcyjnym miasteczku Hawkins. Tymczasem w prawdziwym świecie, w podobnym okresie, w słynnym polskim Sosnowcu, doszło do serii zdarzeń, których nie powstydziliby się twórcy hitu platformy Netflix.
Historia zaczyna się wiosną 1983 roku, w jednym z mieszkań w Sosnowcu. 11-letnia wówczas Asia Gajewska, staje się sensacją PRL-u. W książce autorstwa Anny Ostrzyckiej i Marka Rymuszki („Nieuchwytna siła”), która opowiada tę straszną historię, Asia opisywana jest jako dziewczynka o „pogodnym usposobieniu i miłej powierzchowności, nie mającą w sobie nic demonicznego”.
A jednak to, co przeczytacie za chwilę, mrozi krew w żyłach. 5 kwietnia, w Wielki Poniedziałek, rodzina Gajewskich zasiadła do świątecznej kolacji, na którą zaproszono również dziadka dziewczynki, pana Mariana Tomeckiego. Po posiłku tata dziewczynki, Andrzej, musiał iść na nocną zmianę do Sosnowieckich Odlewni Staliwa, zaś dziadek postanowił przenocować u córki i wnuczki. Nic nie zapowiadało tragedii, która miała się rozegrać kilka godzin później.
Około godziny trzeciej nad ranem na śpiącego, starszego mężczyznę spadała słomiana mata, jakich wiele w tych czasach „zdobiło” ściany w domach. Starszy Pan wstał i próbował ją powiesić na miejsce. Ta jednak niespodziewanie „wyrwała” mu się z rąk, zaczęła falować i wyginać się w różnych kierunkach jakby tańczyła. I nagle w pokoju zaczęły się dziać rzeczy tak straszne, że śmiało mogłyby stanowić kanwę kasowego horroru. Według relacji domowników w powietrzu zaczęły ze świstem przelatywać przedmioty, które rozbijały się o ścianę i meble. Niektóre z nich unosiły się swobodnie w powietrzu, jakby podtrzymywała je niewidzialna ręka, inne pędziły ze straszliwą prędkością w różnych kierunkach. Szyby w oknach drżały przeraźliwie.
Wszędzie latały odłamki szkła i co najbardziej niebezpieczne - zapalone zapałki. Zjawisko rozniosło się na całe mieszkanie. W pewnym momencie rodzina z przerażeniem zobaczyła, że kawałki szkła mkną w kierunku przerażonej dziewczynki, wbijając się ze straszliwą siłą w jej ciało. Po chwili do mieszkania zaczęli pukać obudzeni głośnymi dźwiękami sąsiedzi, którzy również z ogromnym strachem obserwowali niespotykane zjawisko. Nagle wszystko ustało, ale nikt nie spodziewał się, że był to dopiero początek udręki. Kilka dni później sytuacja się powtórzyła. Przedmioty znowu latały po mieszkaniu, wykonywały gwałtowne manewry i tym razem zaczęły znikać i pojawiać się w zupełnie innych miejscach, przenikając czasem przez materialne przeszkody. Towarzyszyły im również przeraźliwe trzaski. Potem potworne ataki złej siły zaczęły pojawiać się już cyklicznie.
O fenomenie stało się głośno, a przerażeni mieszkańcy Sosnowca przekazywali sobie opowieść o nawiedzonym domu. Do licznego grona świadków dołączył nawet dzielnicowy MO, który sporządził na ten temat raport oraz naczelny architekt i pracownicy urzędu miejskiego. Z wizytą przyszedł również ksiądz Jan Smok oraz radiesteci. Na miasto padł blady strach. Nikt nie potrafił racjonalnie wyjaśnić tego, co widział. Jedno było pewne - dziwne zjawiska koncentrowały się wyłącznie wokół małej Joasi. Po jakimś czasie zapadła decyzja, by rodzinę przesiedlić z nawiedzonego domu w Sosnowcu do Czeladzi. Jednak „złe duchy” przeniosły się wraz z nimi do nowego lokum. Sprawą zainteresowały się m.in. Zakład Biofizyki Śląskiej Akademii Medycznej, Instytut Psychologii Uniwersytetu Śląskiego, Instytut Metaloznawstwa i Spawalnictwa Politechniki Śląskiej oraz Centrum Rehabilitacji Leczniczej i Zawodowej w Reptach. Dziecko poddano nawet testom w warunkach laboratoryjnych. Dokonano tam między innymi eksperymentu, który udowodnił, że Asia potrafi odkształcać siłą woli sztućce i inne metalowe przedmioty. Nasza bohaterka potrafiła także sprowokować wystąpienie telekinezy poprzez wypełnianie pomieszczenia, w którym przebywała, promieniowaniem ultrafioletowym oraz odpowiednio zjonizowanym powietrzem.
Po każdym eksperymencie nastolatka czuła się bardzo źle i była wyczerpana. Miewała dziwne stany osłabienia i stałe gorączki. Tymczasem zjawiska w domu w Czeladzi przybrały sile. Oprócz lewitujących rzeczy samoczynnie odkręcały się krany i poruszała się maszyna do szycia. Co ciekawe pies należący do rodziny wyczuwał nadejście manifestacji i chował się w kąt. Chcąc pomóc rodzinie i zgłębić zagadkę niesamowitych zjawisk, dr Eustachiusz Gadula powołał specjalny zespół zajmujący się tym konkretnym przypadkiem. Prof. Lech Radwanowski i dr Jerzy Sosnowski reprezentujący Polskie Towarzystwo Biocenotyczne przeprowadzili kolejne eksperymenty. Wyniki były jednak równie straszne, co nieprzewidywalne. Gdy zawieszono na nitce przedmiot i kazano nim poruszać dziewczynce z pewnej odległości, naukowcy poczuli bezwład w rękach, tak jakby jej moc paraliżowała również ludzi. W czasie kolejnych badań Dr Mirosław Harciarek stwierdził, że prawa półkula mózgu nastolatki (czyli ta, w której dominują procesy nieświadome) wykazuje wzmożoną aktywność. Analizując wyniki badania skojarzeń, określił, że przedmioty, na których manifestowały się zdolności telekinetyczne, zostały u Joasi wykluczone z pola świadomości i poddane kontroli nieświadomości.
Tymczasem dziwne moce dziewczynki rosły w siłę, stając się coraz bardziej tajemnicze i niepojęte. Coraz częściej udawało się jej przenikać nawet duże przedmioty przez materialne przeszkody. Zdarzały się także przypadki takie jak: zatrzymywanie zegarków elektronicznych, oddziaływanie na zapis filmowy telewizji japońskiej, eksplozje żarówek czy pojawiająca się na ścianach woda. 28 stycznia 1985 roku, w czasie pobytu Joasi w Akademickim Centrum Rehabilitacji w Zakopanem, doszło do kolejnego przerażającego przypadku, którego świadkami była szefowa pielęgniarek oraz inna długoletnia pracownica centrum. Joanna w przeczący logice sposób, przemieściła lustro z jednego do drugiego pokoju, gdzie uległo rozbiciu. Rozbite szkło uformowało w powietrzu smugę, która „zaatakowała” pielęgniarkę. Nie był to jedyny przypadek z turnusu w Zakopanem. Do pokoju dziewczynki przenikały kolejno lampki z sąsiednich kwater, sztućce, kubki, lampki, klucz i żarówka z zamkniętych szafek. Lustro jednak stanowiło jednak realne zagrożenie zdrowia i życia zaatakowanej kobiety.
Każda z takich akcji znacznie wyczerpywała Joasię, która była po nich osłabiona, senna, niekiedy bolała ją głowa lub dostawała ataków gorączki. Wraz z wiekiem niesamowite zdolności spontanicznej psychokinezy zaczęły tracić na sile. Asia coraz rzadziej prowokowała straszliwe zjawiska. Ale czy na tym koniec tej historii? Pamiętajcie, że cała przerażająca sytuacja miała miejsce w Polsce zaś wszystkie opisane tutaj osoby, to realne postacie, których nazwiska w większości można sprawdzić w na stronach konkretnych placówek. Joasia (a dziś w zasadzie Pani Joanna) żyje i mieszka obok nas. Do tej pory nie wiadomo czy wyrosła z tych umiejętności, czy też tylko nauczyła się nad nimi panować i je ujarzmić.
Wiem, że temat przewijał się na forum, ale dodałem, bo może ktoś wie o czymś w tej sprawie i czy było więcej takich "przypadków" mających związek na przykład z dziećmi indygo? Zapraszam do dyskusji.
Napisano 12.02.2018 - 21:46
0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych