Ale raczej ma jakieś tam doświadczenie medyczne na poziome takim że jest białym personelem a nie np bandą księgowych sprzątaczek czy internautów.
Może i i ma, nie wiem. Mnie, kiedy jeszcze szukałem swojej drogi życiowej, zdarzyło się przez prawie rok pracować na twardej chirurgii (bezpośrednio na oddziale, normalne dyżury) w szpitalu Przemienia na warszawskiej Pradze, więc jakieś tam doświadczenia mam.
Gdy jechaliśmy na ostro to i z bagnetami w brzuszku pacjentów dowozili i szkiełkiem elegancko pociętych, a ilu w stanie wskazującym - nie zliczę. No i co? No i nic. Ataków specjalnie dużo nie było, już częściej to my po terenie biegaliśmy za pacjentami.
Ale i ci twardzi psychiczne ludzie w białych kitlach mieliby problemy z zachowanie kamiennego spokoju na widok pani z kotkiem. Martwym. W zębach. Gwarantuję.
Pamiętaj, że rzeczywistość oddziału to trochę coś innego niż ratownictwo medyczne. A te "sztuczki", o których piszesz, to podstawa.
Kobieta weszła do szpitala, a więc pewnie trafiła na izbę przyjęć (tak to się nazywało za moich czasów, teraz to SOR). Co dalej? Ba. Jeśli uznano, że trzeba (i są wolne łóżka), mogła bez zwłoki wylądować na oddziale. A tam już na pewno dostała szpitalne ubranko. Zwłaszcza, że to w czym tkwi tak średnio przypomina suknię.
Co do psychiatrii - nie wiem, jak jest w kompleksie Cedry Synaju, ale w Szpitalu Bródnowskim to po prostu piętro nad neurologią oddzielone kratą z dozorującym ochroniarzem (najczęściej starszym gościem lub panią w podobnym wieku) w mundurze firmy ochroniarskiej. Polska rzeczywistość. Może po remoncie coś się zmieniło.
A na oddziale? Bardziej smutno niż strasznie. Dwa korytarze, pomiędzy dyżurka dla pielęgniarki. Panie na prawo, panowie na lewo. Ataki? Jakie ataki. Ludzie otumanieni prochami snują się po korytarzach. Część cały czas praktycznie śpi. Kraty w oknach dla bezpieczeństwa pacjentów (by nikt nie wypadł), a nie dla zapobiegania ucieczkom. Apatia, szarość, wszechogarniająca nuda. Dramatyczne ucieczki, pościgi, jakieś spektakularne scenariusze? Serio?
Pewne, wszystko może się zdarzyć, ale nie jest to raczej na porządku dziennym.
W 80 latach był przypadek że chory zabił nożem pielęgniarke. właśnie w takim przypadku
Co do dzisiaj jest wspominane jako dramatyczne wydarzenie, bo takim niewątpliwie było.
Przegryść gardło ludzkimi szczekami nie jest łatwo ( mały rozstaw szczęk w stosunku do szerokości szyji) A już szczekami z za długimi kłami to ktastrofa . Swiatło naszych szczęk jest małe a jak jeszcze długie zęby to najszerszy kęs to ma pewnie z 2-3cm szerokości.
Sorry . Filmy o wampirach kłamią 
To wampiry przegryzają gardła czy raczej nagryzają tętnice szyjne, by dobrać się do krwi? 