Czytając może nie naukową, ale beletrystyczną pozycję z gatunku sci-fi, natknąłem się na dość ciekawy wywód odnośnie podróży w czasie, wobec którego to nie wiem, jak do końca się odnieść. Otóż w owej książce, a tytułu nie będę zdradzał, główny bohater poruszył problem związany z podróżami po osi czasu. Stwierdził on, że gdybyśmy cofnęli się w czasie np. o 100 lat do dokładnie tego samego punktu, w którym się teraz znajdujemy, najpewniej wylądowalibyśmy w przestrzeni kosmicznej. Według niego, nawet gdybyśmy mieli ogromne szczęście i planeta znajdowałaby się dokładnie w tym samym miejscu na orbicie, obrót Ziemi oznaczałby, że trafilibyśmy w zupełnie inne miejsce na jej powierzchni, tj. albo pod powierzchnią, albo setki metrów w powietrzu.
Powyższy abstrakt dotyczący procesu podróży w czasie, mimo że pochodzi z literatury fantasy/sci-fi, gdzie często mam do czynienia z przesytem naukowego bełkotu nad tą prawdziwą nauką, zmusza moją sieć neuronalną do zwiększonej pracy. Nigdy, nad tym co przedstawiłem, nawet się na moment nie zastanawiałem; nie brałem po prostu tego pod uwagę, myśląc, że znam i rozumiem wszystkie problemy związane z takowymi podróżami.