Witajcie, dopiero się u Was zarejestrowałem i mam nadzieję na ciekawe dyskusje
Do rzeczy: w latach 2000-2001 miałem koleżankę, która interesowała się horoskopami. Pewnego razu powiedziała, że zrobi mi coś w rodzaju indywidualnego horoskopu (niestety nie pamiętam, jak dokładnie to określała). Po jakimś czasie dostałem od niej wiele kartek A4 zapisanych ręcznie z jakby opisem mojej osoby. Dużo się w nim zgadzało odnośnie mojego charakteru, przekonań itd.
Zaciekawiło mnie też kilka informacji odnośnie przyszłości. Przeczytałem mianowicie, że w 2010 roku ożenię się i że moja żona będzie miała na imię Agnieszka. Wtedy nie zwróciłem na to uwagi, w sumie to tym zupełnie zapomniałem. Uznałem, że nie będę robił przykrości koleżance, ale nie wierzyłem w to. Ot, taka ciekawostka. Jednak rzeczywiście ona miała rację, moja żona ma tak naprawdę na imię i pobraliśmy się w 2010 roku.
Przypomniało mi się to, dlatego że żona niedawno opowiedziała mi coś, co było znane w jej rodzinie, ale też wszyscy się z tego śmiali. Z kolei ona miała koleżankę (jeszcze w czasach studiów), która twierdziła, że zna przyszłość. Powiedziała jej, że jej mąż będzie miał na imię Artur i faktycznie to się zgadza.
Gdy sobie przypomnieliśmy te rzeczy to przyznam, że zgłupiałem. Mamy oboje po 40 lat, sporo w życiu przeszliśmy i do tej pory nikt nie zawracał sobie głowy tymi przepowiedniami. Zastanawiam się, jak to możliwe? Żonę poznałem rok przed ślubem, nie mieliśmy żadnych wspólnych znajomych, czysty przypadek.
W tej chwili jestem na takim etapie, że staramy sobie przypomnieć różne inne "dziwne" wydarzenia z naszego życia, które dawniej zostały zlekceważone. Być może o niektórych jeszcze napiszę, bo zaczyna się robić ciekawie, ale nie chcę robić bałaganu i zakładać wiele wątków jednocześnie. Co o tym wszystkim sądzicie? Czy faktycznie są ludzie, którzy jakby "czują" więcej, na zasadzie (nie wiem jak to nazwać) dodatkowego zmysłu? Dzięki za uwagę.