Myślę, że i Ty jak nie jakimś zamkowym ciurą to też zapewne byłeś jakimś wojem - Ja nie byłem rycerzem ale Hrabią Szampanii i kompanem Króla Ludwika IX Świętego,ale w innych wcieleniach "byłem" też trybunem, podróżnikiem, artystą wodzem, oszustem, mordercą . Zaś fantazją jest chyba to czym Ciebie zrobiono, gdyż mieścisz się w przyciasnym już zaułku tzw. XIX wiedzy pragmatycznej między starymi wierzeniami i relacjami miliardów ludzi tak ze swoistych śmierci klinicznych jak i relacji po przypomnieniu sobie owych poprzednich wcieleń czy tego czym to jest a nowożytnymi koncepcjami i eksperymentami fizyki kwantowej, która również potwierdza tak ciągłość istnienia i ciągłość pamięci materii. Gdyż kogokolwiek poprzednia inkarnacja tzw. "duszy" może być TEGO KOGOŚ inkarnacją tej duszy na tyle na ile podstawowa teraz może być TEGO KOGOŚ podstawowa jednostka wypitej wody, która wielokrotnie była już składową wszystkich mórz i oceanów świata po tym jak wysikał ją dinozaur. Nic tak w przyrodzie, świadomości jak i fizyce czy chemii nie ginie, tak więc czemu życie miało by jedynie być reproduktorem dla coraz to głupszych pokoleń neurotypowych ludzików???
Księżniczka sprzedana do Anglii
Przez kilka lat przeprowadzania eksperymentów związanych z odkrywaniem poprzednich wcieleń nagromadziło się wiele dziwnych lub szokujących zdarzeń.
Opis samych tylko tych, moim zdaniem najciekawszych relacji z hipnotycznych seansów, zająłby kilkadziesiąt stron, trudność też stanowić może chronologiczne zestawienie tych relacji, tak jeśli chodzi o czas ich pozyskiwania, jego sposób jak i zawiłość łączących te relacje karmiczno personalnych związków obecnie żyjących osób z najróżniejszymi powiązaniami ich z ludźmi żyjącymi w różnych okresach, epokach i historycznych miejscach.
Może najlepszym sposobem, aby tego dokonać byłoby rozpatrywanie poszczególnych osób z owej grupy wspólnie inkarnujących się, gdzie na pierwszy plan wysunąłbym kobietę, którą roboczo nazwę Joanna.
Moja reinkarnacyjna przygoda z Joanną zaczęła się na którymś z suto zakrapianych alkoholem spotkań towarzyskich, kiedy to pochodząca z dobrego doktorskiego domu Joanna opowiedziała mi pewną historię ze swej młodości.
Tak więc Joanna, która miała w dzieciństwie kompleksy spowodowane przeświadczeniem, iż jest zbyt uboga, kiedy to w realiach socjalistycznej Polski posiadanie kilku mieszkań w dwóch miastach, zagranicznego samochodu, niepracującej matki i tak wyręczanej przez pomoc domową, ojca z kilkukrotną pensją przeciętniaka, dodatkowo dorabiającego w swym przydomowym gabinecie i rocznie kilkukrotne wyjazdy zagraniczne, były by marzeniem dla większości Polaków.
Ale mimo to Joannie było tego za mało, tak więc wśród swych rówieśników popisywała się niby znajomością języka francuskiego, głosząc że niby właśnie tam co roku wyjeżdża z rodzicami na wakacje, co oczywiście w realiach tamtych czasów nawet dla ojca Joanny było nieosiągalnym luksusem.
To jednak co mnie zainteresowało z jakiegoś powodu, to jej dziecięce opowiadanie, gdzie jak to po latach zrelacjonowała - opowiadała, że jest francuską księżniczką sprzedaną przez kogoś w pudle do Anglii ?
Mimo, że jeszcze wówczas nie zajmowałem się na poważnie reinkarnacją, lecz nie wiedzieć czemu zaszokowany tym jej dziecięcym pomysłem, obiecałem Joannie rozwikłać ową zagadkę, najprawdopodobniej czując tam echa wczesnej reinkarnacyjnej relacji.
Pomysł odszukania jakiś takich bezimiennych osób i dopasowania ich przeżyć z realnie obecnie żyjącą osobą był delikatnie mówiąc szalony.
Ja jednak jakby podświadomie wyczuwając klimaty i energię związaną z danymi ludźmi, tak jakbym w jakiś telepatyczny sposób widział ich kompletne jestestwo.
Czy była to tylko sugestia, nie wiem, bardziej skłonny byłbym przypuszczać, iż było i jest to jakaś zewnętrzna ingerencja jakiejś inteligentnej istoty realizującej również przeze mnie jakiś swój plan.
Tak sceptycy wielokrotnie zarzucali mi czemu tak ja, jak i większość inkarnacji, do których dotarliśmy w swych „badaniach” dotyczyło żywotów ludzi oficjalnie uważanych jako tych z tak zwanej „wyższej półki”?
Oczywiście ja osobiście nie zawsze uznaję jakiegoś władcę czy na przykład papieża za koniecznie kogoś wybitnego, lecz jakby nie było, jeśli dane jest jemu piastowanie tak wysokiego urzędu coś ważnego może za tym stać?
Prawdę mówiąc nie wiem i jest to dla mnie równie nieodgadnione a nawet szokujące, skąd tak wielką ilość tych inkarnacji odnalazłem wśród mych znajomych.
Może chodzi o to, iż po prostu w zasadzie nie istnieją dobrze udokumentowane życiorysy pospolitych ludzi. Może jakaś świadomość reinkarnacji jest jedynie możliwa wśród tych bardziej „dożytych” dusz, co automatycznie daje im szanse na lepsze pozycje w społeczeństwie.
Może jest to rodzaj manipulacji jakichś sił, abym (abyśmy) uwierzyli właśnie w to, co zostało nam przekazane (ale poco ?).
Ostatnimi możliwościami byłaby idea, iż niezależnie czy żyjemy raz czy wielokrotnie, to jednak nas pomysł na życiowy scenariusz czerpiemy z czegoś na wzór „Kroniki Akaszy” czy „Pola morficznego” według Ruperta Sheldrake’a. Jakkolwiek jednak by nie było, tak cała sprawa, jak i przekaz może być czymś arcyciekawym, jeśli nie najciekawszym i najważniejszym dla ludzkiego zrozumienia samego siebie i miejsca w otaczającym nas świecie.
Wracając jednak do sprawy Joanny, pochodzi ona podobno od polskiego króla elekcyjnego Stanisława Leszczyńskiego, może to tylko ich rodzinne legendy choć w czasach panującego socjalizmu dość niebezpieczne było chwalenie się czymś takim, a są przecież jeszcze ”rodowe” kilkuset letnie naczynia, które z pieczołowitością Joanna wraz ze swą siostrą przewoziły do Kanady i USA.
Tak więc może jednak nie całkiem szlachectwo zamiera wraz z co niektórych śmiercią fizyczną i jako rodzaj bonusa, promocji czy zadośćuczynienia, w jakiś sposób również przenoszone jest do kolejnych egzystencji. Jeśli więc nie istnieje coś takiego jak przypadek czy zbieg okoliczności lub na przykład mniejsze na to jest prawdopodobieństwo, jeśli chodzi o jakichś „wybranych”, to wówczas mamy do czynienia z tak zwanym „Bożym Planem” (oczywiście nie rozumiejąc boga tym zarządzającego jako np. judo-chrześcijańskiego JAHWE), lub tak jak głoszą to hinduskie Purany jesteśmy po prostu schwytani w jakąś całkowicie lub częściowo ograniczającą nas pętlę czasoprzestrzenną.
Tak więc znów wracając do Joanny i przypominając, iż może nie być przypadków, to jakiś czas po odnalezieniu przeze mnie związanego ze mną Jana de Joinville, czując bliską karmiczną więź także z Joanną odczułem dziwny związek losów jej i jej siostry z czasem życia Joinville, czyli niby ze mną i dwiema średniowiecznymi księżniczkami Burgundzkimi (prowincja Francji) Joanna i Blanka Burgundzka.
Wówczas istotnym elementem w mych, swego rodzaju intuicyjnych wizjach, była rola pudła o którym pisała Joanna w dzieciństwie.
A tutaj te dwie wraz z jeszcze jedną ich kuzynką Małgorzatą Burgundzką, zostały skazane i uwięzione w 1314 roku w słynnej sprawie wieży Nesle (za cudzołóstwo).
Ważnym dla mych rozważań w całej sprawie była kaźń kochanków księżniczek, kiedy to w więziennych zakratowanych pudłach musiały oglądać tortury i śmierć braci d’Aunay.
Joanna miała w tym okresie bardzo drastyczne sny (również wcześniej), w których brała czynny udział rozczłonkowując ludzkie ciała.
Tak więc zaproponowałem Joannie, aby zapoznała się z historycznym opisem Blanki Burgundzkiej i literackim opisem całej średniowiecznej intrygi pięknie opisanej w powieści Maurice Druon-a „Królowie Przeklęci”.
Po jakimś czasie Joanna spotkała się ze mną oznajmiając mi autorytatywnie, iż nie była Blanką, ale Joanną Burgundzką.
To dziwne stwierdzenie było w dwójnasób szokujące, po pierwsze, że Joanna po prostu nie wyśmiała mnie, tak jak uczyniłaby to większość znanych mi osób, po drugie na początku sądziłem, iż Joanna po prostu woli być tą lepszą, której wina stanowiła jedynie stręczycielstwo i organizowanie schadzek kochanków, a nie faktyczną zdradę królewskich synów.
Późniejsze zdarzenia, poszlaki jak i charakter obu sióstr przemawiały za tym, iż właśnie młodsza siostra Joanny, którą może nazwę od teraz Blanka bardziej pasowała do roli młodziutkiej księżniczki Blanki niż Joanna.
Lecz te pierwsze intuicyjne ustalenia były tylko czubkiem góry lodowej zdarzeń i naszych reinkarnacyjnych śledztw, a niedługo później Joanna, która wespół ze mną lub całkiem ode mnie nie zależnie, dokonywała prawdziwych cudów w mojej opinii trafnych reinkarnacyjnych współzależności, przy pomocy specjalnie do tego stworzonych diagramów i wahadełka, stała się mym najlepszym medium.
Pierwszy hipnotyczny seans na kilku członkach owej już dobrze zaprzyjaźnionej grupy ludzi odbył się w moim domu i na poddanie się eksperymentowi zgodziły się dwie panie, z czego kiedy w przypadku pierwszej z nich można by uznać eksperyment za udany (nazwę ją Dzidzia) i o jej przypadku napiszę w innym miejscu, Joanna nie dawała się zahipnotyzować i kiedy już skłoniłem ją, aby siłą wyobraźni znalazła się na plaży (jej ulubione miejsce) i zaproponowałem, aby skupiła się na jakimś szczególe, może przedmiocie mogącym być pozostawionym na tej wyidealizowanej plaży, Joanna krzyknęła, że widzi puszkę po piwie i zaczęła się śmiać.
Tego dnia nie było sensu już próbować dalej, jednak nazajutrz rano, kiedy zrelaksowana Joanna w stroju Ewy opalała się na dachu domu, w którym mieszkała używając techniki jaką próbowałem wprowadzić ją poprzedniego dnia w stan hipnozy osiągnęła to sama.
Najpierw rozpoznała siebie pod postacią mężczyzny w średnim wieku o azjatyckich rysach twarzy, którego nazwała „chińczykiem”, był to jakiś bogacz lub dygnitarz, gdyż był noszony przez czterech ludzi w czymś w rodzaju lektyki.
Joanna nie lubiła ani owego mężczyzny ani otoczenia i czasów kiedy to miałoby być, wiedziała również, że prawdopodobnie poddani, których mijał, jakoś nieszczerze się jemu kłaniali.
Kiedy Joanna postanowiła dowiedzieć się jak chińczyk umarł , zobaczyła jego w znajomej sobie lektyce i czterech niosących go mężczyzn, którzy teraz brnęli w gliniastym błocie aż jeden z nich się potknął, a pozbawiona balansu lektyka pochyliła się sprawiając, że chińczyk wypadł z niej uderzając głową o kamień.
Ta autohipnoza była swojego rodzaju przełomem, gdyż od tego czasu z Joanną przeprowadziłem dziesiątki udanych seansów, lecz zanim do tego doszło nauczyłem Joannę innej techniki.
Było to intuicyjne odszukiwanie wcieleń zadając o nie pytania na specjalnie do tego celu wykonanych diagramach poprzez wykorzystanie wahadełka, które wskazywało (przez swe wychylanie) kolejne litery, cyfry czy niekiedy całe słowne znaczenia, na przykład całe zapisane popularne imiona (diagram imion), powody śmierci (specjalny diagram z najczęstszymi przyczynami śmierci, na przykład przez otrucie lub śmierć w czasie wojny).
Kiedy już przeprowadziłem na Joannie kilka seansów hipnotycznych i potrafiliśmy już w jakiś chronologiczny sposób poukładać jej poprzednie życia numerując kolejne z nich tak, że im kolejne życie miałoby być starsze tym miało mieć wyższą liczbę.
Przy którymś z takich zaprzeszłych żyć Joanna umierała w połogu zostawiając dwóch dorastających synów i męża jakiegoś polityka lub kupca.
Podczas tego pełnego emocji widzenia poczułem, iż z jakiegoś powodu ważnym jest ósme wstecz życie Joanny, co po seansie jej zasugerowałem.
Kilka dni później Joanna sama postanowiła odnaleźć tę inkarnację używając właśnie diagramów i wahadełka.
Owa relacja jest skrócona o długotrwałe potwierdzania każdego z uzyskanych odpowiedzi, przygotowań itp.
1 pytanie: Czy byłam kobietą czy mężczyzną
Odp. Kobieta
2 pytanie: Na ile liter było moje imię.
Odp. Wahadełko wskazało liczbę 8.
Kolejno wybierane litery zaczęły tworzyć coś, co Joannie w niczym nie przypominało znanego jej imienia, a co zaczynało brzmieć jak: T E O P. Joanna chciała zrezygnować, sadząc iż popełniła błąd, lecz szkoda było jej już poświęconego czasu, tak więc kontynuowała wyszukiwanie jedynie siłą rozpędu. Kiedy odnalazła kolejne litery H A N O , była tym bardziej zrezygnowana czytając efekt swych zmagań jako TEOPHANO -Teophano?
Spytała więc o swego domniemanego męża, który według diagramu miał mieć 5 liter w imieniu i kiedy po kolejnych czterech literach zobaczyła imię OTTO znów pomyślała, ze cały jej eksperyment to stek bzdur, gdyż znała imię Otto, a nawet takie samo nazwisko miała pochodząca z Niemiec matka kuzyna męża Joanny, ale co miałaby znaczyć ta piąta litera, którą okazało się być N?
Joanna zapytała swego męża czy kiedykolwiek słyszał o imieniu OTTON, on zaś oznajmił, że nie, ale może to być jakieś szwedzkie imię. Joanna wzięła więc atlas i otwierając na mapie Europy „spytała” wahadełka o potwierdzenie pochodzenia imienia Otton, automatycznie ustawiając ostrze wahadełka przy Szwecji, lecz ku jej zdumieniu wahadełko samo kierowało się w stronę terytorium Niemiec.
Nie wiem jak będąc Polakiem można nie słyszeć o bitwie pod Cedynią (972rok), kiedy to wojska Ottona 1 starły się w wojskiem Mieszka 1, ale najwidoczniej ani Joanna ani jej mąż nie uważali w piątej klasie na lekcji historii.
Tak czy inaczej, kiedy Joanna otworzyła encyklopedię, aby zobaczyć czy takie imię jak Otton w ogóle istnieje, została zlana zimnym potem, gdyż przeczytała: Otton I, Otton II, Otton III imię cesarzy niemieckich, a przy Ottonie II było napisane coś podobnego do tego tekstu: „Otton II (ur. 955, zm. 7 grudnia 983 w Rzymie) - król niemiecki od 973, cesarz rzymsko-niemiecki od 980 z dynastii Ludolfingów. Syn Ottona I i Adelajdy”.
A dalej: „Miał jedyną żonę księżniczkę bizantyńską Teofano- lub Teophano, którą poślubił 14 kwietnia 972 roku w Rzymie. Ślubu udzielił papież Jan XIII. Tego samego dnia została ukoronowana na królową Niemiec i cesarzową (Otton II był cesarzem od 967 roku do śmierci ojca w 973 roku)”.
Jednak w encyklopedii powszechnej było napisane, iż potomstwem Ottona i Teophano był jedynie syn Otton III, a Joannie podczas jej badań wyszło, iż mieli oni pięcioro dzieci, co dopiero potwierdziło się podczas poszukiwań w Internecie. „Odkrycie” Teophano jako domniemanego wcielenia Joanny było prawdziwym „kamieniem milowym” w naszych reinkarnacyjnych poszukiwaniach i nie tylko zapoczątkowało „lawinę” krzyżujących i zależnych inkarnacji poddanych przez nas „badaniu” osób, w sumie około stu inkarnacji w co najmniej siedmiu (dotychczas odkrytych głównych) epokach historycznych.
Nasze dociekania, poszukiwania i pewne dziwne sugestie czy wizje, tak przy tym, jaki i przy wielu kolejnych historycznych postaciach, ujawniły dużo więcej niż niejednokrotnie przetrwało do naszych czasów o zdarzeniach i towarzyszących im klimatach, nastrojach i wielu nieznanych historykom faktach.
W tym konkretnym, dotyczącym Joanny i jej prawdopodobnej inkarnacji w postaci Teophano przypadku, oprócz wielu ściślejszych niż znają to historycy faktów (np. daty urodzin i śmierci), dzięki reinkarnacyjnym „śledztwom” Joanny dotarliśmy do jeszcze ciekawszych, a za razem bardziej szokujących ustaleń.
Chodzi mianowicie o otrucie Teophano w 991 roku, aby móc bezkarnie zdominować i przejąć władzę nad jej młodym jedenastoletnim wówczas synem Ottonem III, kiedy to zaraz po śmierci Teophano Gerbert z Aurillac (późniejszy papież Sylwester II) udaje się na dwór cesarski i zostaje wychowawcą młodocianego Ottona III.
Kiedy Otton III nie daje się zmanipulować w 1002 roku zostaje również otruty przez watykańskich siepaczy, co doprowadziło do długowiekowego konfliktu między późniejszymi Cesarzami rzymsko –niemieckiego cesarstwa (Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego) a Watykanem.
Może w tym miejscu wskazany by był krótki rys historyczny wzbogacony o rezultaty naszych „śledztw”, dociekań i inkarnacyjno- karmicznych zależności.
Oficjalnie: „Otton III (ur. 980, zm. 23/24 stycznia 1002) – władca niemiecki z dynastii Ludolfingów- Król Niemiec od 983, cesarz rzymsko-niemiecki od 996 roku”.
W naszych poszukiwaniach odnaleziony w obecnej inkarnacji jako starszy kuzyn obecnego męża Joanny (nazwę go Henrykiem)- którego jak wspominałem, w obecnym życiu matka była niemieckiego pochodzenia z domu Otto.
Z nim wiąże się kolejna inkarnacyjna przygoda (odnalazłem go jako Henryka II kilka lat przed jego śmiercią w obecnym życiu), a nawet podwójna śmierć z podobnymi psychicznymi znamionami, tak w obecnym życiu (umarł on na guza mózgu 2 lata temu) .
W obecnym życiu trafił do szpitala po zjechaniu samochodem i staranowaniu barierek dzielących 2 pasy na obecnie (w nocy) 2 pasmowym wąskim historycznym moście "Pattullo Bridge"
https://en.wikipedia...Pattullo_Bridge
W poprzednim zaś życiu był opisanym przez Nostradamusa w jego sławnym zapoczątkowującym karierę wróża czterowierszu jako król Henryk II, który uznał śmiertelnego urazu głowy (po tej samej stronie wykryto guz Henryka) na podobnej do owej trasy mostu trasie konnych rycerzy w tak zwanym estor (tjost), czyli rodzaju turniejów polegającym na walce dwóch konnych przy użyciu kopii,
Właśnie dzięki tej przepowiedni spełniła się pierwsza zapisana przepowiednia Nostradamusa:
" Młody lew starego pokona
Na polu walki w pojedynczym starciu
W złotej klatce oczy mu wykłuje
Jedną z dwóch części, żeby umarł okrutną śmiercią"
org.:
"Le lyon ieune le vieux surmontera,
En champ bellique par singulier duelle,
Dans cage d'or les yeux luy creuera,
Deux classes vne, puis mourir, mort cruelle".
Cztery lata wcześniej tekst wydawał się zupełnie niezrozumiały, jednak po śmierci króla Francji, Henryka II, króla Francji z dynastii Walezjuszów- Nostradamusa przestano uważać za wariata, przepowiednie Nostradamusa wymagają czasami specjalistycznej wiedzy oraz uwagi.
Na przykład czterowiersz 100. z Centurii VI jest jedynym czterowierszem napisanym po łacinie, a nie po francusku; oto jego treść:
"Niech ci, którzy czytają ten wiersz, rozważą jego treść,
Niech pospólstwo i niewykształceni zostawią go w spokoju,
Wszyscy oni – głupi astrologowie i barbarzyńcy – niech trzymają się z daleka,
Ten, który czyni inne rzeczy, niech będzie kapłanem rytu".
— Nostradamus, Centuria VI
Ale wracając poprzez Henryka znów do Joanny , dodam tylko, że to właśnie Henryk (stary lew) został śmiertelnie ranny podczas turnieju rycerskiego, biorąc udział w jednym z pojedynków. Lanca jego przeciwnika ześlizgnęła się z królewskiego, złoconego hełmu i ugodziła w oko, król zmarł po 10 dniach straszliwych męczarni.
W obecnym jego życiu umierał dłużej ale okresowo też bardzo cierpiał i to nie tylko fizycznie ale i psychicznie szczególnie między innymi z żalu i tęsknoty za wspomnianym kuzynem, który to w swej znanej jemu beztrosce nie zauważał ani odpowiednio nigdy nie odwdzięczył się swojemu kuzynowi za jego wieloletnią pomoc.
Młodszym kuzynem Henryka, obecny mąż Joanny, to z kolei wielokrotny mąż, kuzyn, szwagier a nawet prawnuk Joanny w jej wielu inkarnacjach.
Mąż i wnuk i kochanek obecnej siostry Joanny Blanki, a w omawianej inkarnacji Joanny jako Theophano jej mąż Otton II, ojciec swego kuzyna (Henryka) i syn siostry Joanny w tamtym życiu, mającej być Świętą Adelajdą żoną Ottona I, notabene (jak dotychczas) nigdy nie odnalezionego w naszych poszukiwaniach.
Lecz wracając do tej naszej jednej z wielu reinkarnacyjnych intryg - Otton III vel kuzyn męża Joanny, których nazwę po kolei - męża Joanny mianem Karol, a jego kuzyna tak jak wspomniałem wyżej Henryk.
Tak więc Otton III (Henryk) jeszcze jako dziecko za życia ojca został wybrany na króla Niemiec w 983 roku.
Ze śmiercią Ottona II wiąże się też pewna tajemnica (wielokrotnie w Karola inkarnacjach następowały tragiczne zgony {naturalna śmierć} na wyjazdach lub zaraz po nich, raz zdarzyło się to kiedy wracał do swej żony po krucjacie, wówczas miała nią być Blanka , kiedy indziej po powrocie z wojaży do swej kochanki, którą była Joanna, a jako Otton II zmarł w Rzymie zanim zdążył wyruszyć na północ w kampanii przeciwko zbuntowanym Słowianom).
Po śmierci Ottona II jego syn (Otton III vel Henryk) został koronowany na cesarza rzymsko-niemieckiego 21 maja 996.
Jego matka, Teofano, sprawowała władzę jako regentka do swojej śmierci w 991 roku (kiedy to została otruta).
Następnie matka Ottona II, Święta Adelajda rządziła jako regentka do osiągnięcia przez Ottona III dojrzałości(obecnie Blanka siostra Joanny).
Kiedy Otton III (Henryk) objął samodzielne rządy dążył do ustanowienia w Rzymie swojej cesarskiej stolicy i budowy uniwersalnej władzy cesarskiej na wzór antycznego imperium rzymskiego.
Po śmierci swojego kuzyna, Grzegorza V, zapewnił wybór w 999 roku na tron papieski swojego współpracownika (a wcześniej nauczyciela) Gerberta z Aurillac, który przyjął imię Sylwester II (z wielu względów bardzo ciekawa, jak i kontrowersyjna postać{na razie jeszcze nie odnaleziony}.
Rok po śmierci Ottona III zginął w Rzymie, w tajemniczych okolicznościach, co stało się podstawą dla różnych legend o jego śmierci, -miał być według nich porwany przez diabły.
Otton II był uznawany za cesarza-ascetę, wykazującego szczególny pietyzm, choć jego zachowania religijnie, takie jak pójście boso do Gniezna w 1000 roku, wpisywały się w ówczesny system rytuałów władzy.
W 1000 roku, przy okazji pielgrzymki do grobu świętego Wojciecha, również pozyskał Bolesława Chrobrego (inna historia zazębiająca się z naszym kręgiem reinkarnacyjnym, którą może kiedyś także opiszę).
Podczas zjazdu gnieźnieńskiego utworzono niezależną polską organizację kościelną z metropolią w Gnieźnie i biskupstwami w Krakowie, Kołobrzegu i Wrocławiu.
Status utworzonej również diecezji poznańskiej pozostaje sporny. Arcybiskupem gnieźnieńskim został brat Wojciecha, Radzim (Gaudenty).
Bolesław Chrobry został również uznany przyjacielem Świętego Cesarstwa Rzymskiego i niezależnym władcą, cesarz Otton wyróżnił go dając mu włócznię św. Maurycego i gwóźdź z Krzyża Pańskiego, przy czym cesarz założył mu na głowę swój diadem cesarski. Bolesław podarował Ottonowi relikwiarz św. Wojciecha i chorągiew triumfalną.
Otton III zmarł 23 stycznia 1002 roku, na zamku Paterno w Falerii (płn. Lacjum, prowincja Viterbo), w trakcie próby zdobycia Rzymu, z którego musiał uchodzić przez wybuch rebelii ludowej.
Powody jego śmierci są niejasne, według niektórych źródeł zmarł na malarię, według innych zatruł się jedzeniem, a według jeszcze innych został celowo otruty (co istotne też nie pozostawił potomków). Za jego panowania cesarstwo nie zyskało żadnych ziem – wręcz przeciwnie, utraciło Połabie, Milsko i Łużyce.
Tron po nim objął jego kuzyn Henryk II Święty- (podobieństwo anagram z jednym jego późniejszych sławnych imion).
I właśnie w tym miejscu dochodzimy do bardzo intrygującej historii związanej z tak zwaną „Donacją Konstantyna”, będącą najsłynniejszym fałszerstwem średniowiecza, a jednocześnie fascynującą zagadką historyczną, z którą uczeni borykają się od stuleci.
http://www.polskiera...alszem-podszyte
Donacja Konstantyna (łac. Constitutum Constantini lub Donatio Constantini) – sfałszowany dokument, na mocy którego niby cesarz rzymski Konstantyn Wielki nadaje Kościołowi liczne dobra i przywileje.
Donacja Konstantyna to dokument spisany po łacinie sporządzony rzekomo przez cesarza Konstantyna Wielkiego, w którym opowiada on o swoim nawróceniu na chrześcijaństwo i przekazuje papieżowi Sylwestrowi I zwierzchnictwo nad połową swojego cesarstwa.
Pierwsze oficjalne lingwistyczne wątpliwości co do autentyczności dokumentu pojawiły się już pod koniec średniowiecza.
Podnoszono przede wszystkim, że nie mógł on powstać w IV w. n.e., na co wskazywałaby jego treść.
Dokument mówi, iż dla siebie cesarz wybuduje na wschodzie nową stolicę, której nada swoje imię, a w samym Rzymie zlikwiduje administrację państwową, „gdyż jest niewłaściwym, by świecki władca sprawował władzę tam, gdzie Bóg ustanowił rezydencję głowy religii chrześcijańskiej”.
Donacja kończy się groźbami pod adresem tych, którzy ośmielą się podważyć postanowienia dokumentu oraz potwierdza, iż donacja jest autentyczna, podpisana osobiście przez cesarza, a jej oryginał złożono w grobie św. Piotra.
Dokument ten jest napisany bardzo słabą łaciną, zupełnie niepasującą do kancelarii papieskiej, następna sprawa to różnego rodzaju niekonsekwencje, chociażby podporządkowanie przez cesarza patriarchatu konstantynopolskiego, którego wtedy nawet nie było oraz błędy erudycyjne.
Najbardziej jaskrawy przykład tych ostatnich to "satrapowie Konstantyna Wielkiego", tak są tutaj nazwani dostojnicy dworu cesarskiego. (to zupełne horrendum dla kogokolwiek, kto nawet średnio jest obeznany z dworem cesarskim w późnym Rzymie –tak na ten temat mówił w Jedynce prof. Jacek Soszyński z Uniwersytetu Warszawskiego).
Teorie o rzeczywistej dacie powstania Donacji Konstantyna można podzielić na trzy kategorie.
Pierwsza nawiązuje do Donacji Pepina Krótkiego z połowy VIII w. i ustanowienia Państwa Kościelnego, druga do cesarskiej koronacji Karola Wielkiego z 800 roku, a trzecia do połowy IX w. i państwa frankijskiego.
Cała intryga w bardzo drastyczny sposób odnosi się do naszej sprawy, gdyż jako pierwszy dokumentowi i zawartym w nim treściom dyskredytującym władzę cesarską sprzeciwiał się Otto III (., Nie godzi się, by władca świecki sprawował panowanie").
Kiedy młody cesarz Otton III w 1001 roku oficjalnie uznał „Donacje Konstantyna” za fałszerstwo rok później już nie żył.
Ten młody (22 lata) zdrowy, energiczny mężczyzna odbywający bose pielgrzymki umiera w momencie, kiedy zbliża się do niego orszak jego przyszłej i niedoszłej żony.
Co ciekawe, Adelajda najstarsza siostra Ottona III (urodziła się w 977 r. Obdarzono ją godnością przełożonej klasztoru w Kwedlinburg, gdzie przebywała do swego zgonu w 1043 r.) to według naszych dociekań w obecnym życiu żona Henryka (kuzyn męża Joanny), nazwę ją Maria.
Jednak znów wracając do sedna sprawy czyli medium Joannę , nawiążę do tego, iż kiedy minął jakiś czas, a razem z nim nieco zmniejszyły się nasze emocje związane z odnajdywaniem swych reinkarnacyjnych powiązań.
Na polu reinkarnacyjnych poszukiwań zostałem w zasadzie sam, próbując duchowo i intuicyjnie powiązać wspólne osiągnięcia.
Medytując pewnego dnia zobaczyłem (widzenie symboliczno spirytualne) Joannę w zbroi , najpierw nawet pomyślałem, że chodzi tutaj o tę słynną Joannę, czyli Joannę d’ Arc, lecz w owym widzeniu panował jakiś inny klimat i to nie tylko chodzi o klimat emocjonalny.
Poza tym nie dość, że raczej nie była ona dziewicą (widziałem wokół niej kilkoro dzieci i męża) zobaczyłem jej orszak i ją samą w czymś w rodzaju skrzyni na kołach z oknami (coś na wzór powozu), w którym wjeżdżała do kraju, gdzie na szkarłatnym tle sztandarów widniały złote lwy.
Anglia – pomyślałem, przypominając sobie dziecięce opowiadanie Joanny o księżniczce francuskiej sprzedanej w pudle do Anglii.
Tym razem poszukiwania odpowiednika tej postaci okazały się nad wyraz proste i wszystkie poszlaki wskazywały tylko jedną kandydaturę czyli Eleonorę Akwitańską.
Kiedy zakomunikowałem o swej wizji i odszukaniu bohaterki Joanny opowieści z dzieciństwa Joanna jak mi się zdawało nie przyjęła tej wiadomości z podobnym podekscytowaniem jaki towarzyszył mi.
Był to czas kiedy wielu znajomych, wraz z moją rodziną, z politowaniem podchodziło do mych zainteresowań, a często nawet kręcąc za moimi plecami młynki na czole, wypowiadali pod moim adresem słowa dezaprobaty, a nawet agresji.
Powody były różne, od zwykłej ignorancji do podpierania się dogmatycznym stanowiska kościoła katolickiego, głosząc np. „W naszej religii nie ma czegoś takiego jak reinkarnacja, są jedynie nawiedzenia przez szatana”.
Dla Joanny też była to już coraz bardziej przebrzmiała moda jakiegoś sezonu, lecz podczas którejś z wizyt w Polsce nieśmiale zwierzyła się ze swych przeżyć i dociekań rodzicom - i jak matka na początku nieco nie mogła pojąć zainteresowań córki, tak ojciec zwierzył się Joannie ze swych pokrewnych utajanych zainteresowań, jak i podobnych wizji, a nawet odczuć związanych z jego prawdopodobnymi poprzednimi egzystencjami.
Po powrocie do Kanady Joanna z nowym zapałem zabrała się do kręcenia wahadełkiem po diagramach.
Jej założeniem było odszukanie dziesięciu inkarnacji swego ojca, z czego wynikło wiele ciekawych wizji i zaskakujących powiązań, na których zapisanie trzeba by poświęcić dużo czasu i energii.
Wspomnę więc jedynie o jednym z żyć, kiedy to ojciec Joanny miał być jej synem o imieniu Henryk.
Oprócz prawidłowych dat urodzin i śmierci Joanna wyszukała, iż został on w jakiś sposób odtrącony przez jej męża i odczuła jakiś nieukojony żal i smutek, że nie mogła być razem z nim.
Tą historyczną postacią mógł jedynie być Henryk Plantagenet, zwany również "Młodym Królem" (the Young King, ur. 28 lutego 1155, zm. 11 czerwca 1183 w zamku Martel w Turenii), drugi z pięciu synów Henryka II Plantageneta, króla Anglii, księcia Normandii i hrabiego Andegawenii oraz Eleonory, dziedziczki księstwa Akwitanii.
Skłócony z ojcem uciekł w 1180 r. na dwór króla Ludwika VII, Ludwik zmarł w tym samym roku i jego następcą został jego syn, Filip II. Podczas koronacji Filipa 1 listopada 1180 r.
Henryk szedł w orszaku koronacyjnym niosąc królewską koronę, później został mianowany przez Filipa honorowym seneszalem Królestwa Francji.
Rzeczywista Eleonora spiskowała wraz ze swymi synami przeciwko mężowi , i tak np. w marcu 1173 r. zawiedziony brakiem realnej władzy i podburzany przez przeciwników ojca Henryk Młody Król (drugi syn Eleonory) rozpoczął otwartą rebelię.
Wkrótce później uciekł do Paryża. Tam, jak pisze kronikarz, młodszy Henryk, który działał na szkodę swojego ojca, podburzany przez francuskiego króla ruszył do Akwitanii, gdzie jego dwaj młodsi bracia, Ryszard (na rzecz którego w 1172 r. Eleonora zrezygnowała z rządów w Akwitanii, a który był jej ulubionym synem) i Godfryd, żyli razem z matką, która swoimi namowami skłoniła ich do przyłączenia się do buntu.
Królowa wysłała Ryszarda i Godfryda do Francji,kiedy synowie przybyli do Paryża Eleonora nakłoniła do buntu swoich akwitańskich wasali.
W kwietniu Eleonora opuściła Poitiers i udała się do Paryża, ale została aresztowana po drodze i odesłana do Rouen, Henryk II jednak nie ogłosił publicznie aresztowania żony.
Co działo się z nią przez najbliższy rok nie jest jasne. 8 lipca 1174 r., Henryk zabrał Eleonorę na statek odpływający z Barfleur.
Po przybyciu do Southampton Eleonora została przewieziona do zamku Winchester lub Sarum i tam uwięziona.
Jak wspominałem również Joanna Burgundzka, była więziona, a później zrehabilitowana, obie też przeżyły swych królewskich mężów, tych podobieństw jest jeszcze więcej i świadczą one o swego rodzaju powielaniu życiowych scenariuszy, nawet pewne daty, imiona czy nazwy bywają często swego rodzaju anagramami i archetypowymi symbolami, na co może podam przykłady przy okazji innych mych reinkacyjnych śledztw.
Jak zapewne wielu pamięta klasyczny już film „Lew w Zimie” z 1968 r. w reżyserii Anthony'ego Harveya, gdzie rolę Eleonory zagrała Katharine Hepburn (która za tę rolę otrzymała Oscara), tak jak jest to pokazane w filmie Eleonora była więziona przez około 16 lat i przenoszona z miejsca na miejsce, aby uniemożliwić próby jej odbicia.
Zakazano jej kontaktów z dziećmi, nawet wówczas, gdy była wypuszczana na specjalne okazje, takie jak Boże Narodzenie. Niedaleko Shrewsbury i Haughmond Abbey znajduje się Queen Eleanor's Bower, pozostałości po trójkątnym zamku, który najprawdopodobniej był jednym z więzień Eleonory Akwitańskiej.
Inne znane nam miejsca jej uwięzienia to: Wieża Tour du Moulin, na zamku w Chinon, we Francji oraz Old Sarum w Anglii.
Po śmierci Pięknej Rosamundy Henryk pogodził się z Eleonorą. W 1183 r. przewiózł żonę do Normandii, gdzie pozostała ona przez 6 miesięcy.
W 1184 r. wróciła do Anglii, miała już znacznie więcej swobody niż poprzednio, ale wciąż pozostawała pod ścisłym nadzorem, zaczęła nawet uczestniczyć w rządzeniu państwem.
Eleonora w swych dwóch małżeństwach najpierw z Królem Francji Ludwikiem VII a następnie Królem Anglii Henrykiem II miała łącznie dziesięcioro dzieci - 5 córek i 5 synów, z których najsłynniejszym był Ryszard I Lwie Serce.
Jako jedyna monarchini brała udział w II wyprawie krzyżowej u boku swego męża Ludwika VII, i jako jedyna była zarówno królową Francji jak i królową Anglii, a przyłączając Akwitanię dodała do godła Anglii jeszcze jednego złotego lwa na czerwonym tle (od 1198 roku).
Moja z żoną więź z Joanną narastała przejawiało się to często w iście dworskich zabawach (często przebieranych) i wspólnych wyjazdach tak na pikniki jak i zagraniczne wycieczki, lecz nadal często w trakcie nich czy w czasie przygotowań do nich przeprowadzaliśmy seanse hipnotyczne do poprzednich wcieleń, lub je rozpracowywaliśmy.
Użytkownik Erik edytował ten post 18.07.2018 - 18:53