witam, od pewnego czasu przeglądam to forum, dopiero po przeczytaniu tego tematu postanowiłem się zarejestrować. Co do istnienia reinkarnacji nie mam żadnych wątpliwości. Jesli jakies jeszcze były, to historia Marcinka ostatecznie je rozwiała.
Nie wiem, od czego zacząć moje własne "świadectwo", aby zabrzmiało jak najlepiej, dlatego napisze po prostu..
Kilka lat temu wpadła mi w ręce ksiązka Raymond'a Moody'ego "Życiem przed życiem". Autor opisuje wiele doświadczeń: za pomocą regresji hipnotycznej cofa swoich pacjentów/badanych do ich poprzednich wcieleń. Na końcu ksiązki zamieszczona jest instrukcja autohipnozy i regresji. Trans nie jest głęboki i wystarczy nagrać się na magnetofon według opisu. Zaznaczono tam, że pierwsze próby mogą zakończyć się fiaskiem lub nie obrazy z przeszłości moga byc niewyraźne. To prawda, pierwsze "seanse" były bez rewelacji, ale później było już lepiej. W końcu doszedłem do takiej wprawy w tej autohipnozie, że odstawiłem kasetę magnetofonową na bok i radziłem sobie sam.
Moody w swojej książce stwierdził, że niektóre dolegliwości w obecnym życiu mogą mieć swoją przyczynę w poprzednim wcieleniu (m.in. fobie, migrena).
W pierwszej z tych najbardziej udanych podróży w poprzednie żywota znalazłem wyjaśnienie moich problemów z lewym barkiem. Diagnoza ortopedy brzmi "nawykowe zwichnięcie barku". Niby książkowy przypadek, związany z niegdysiejszymi urazami, ale... podczas tej regresji zobaczyłem siebie na środku areny, gdzie po chwili wpuszczono jakieś dzikie koty (tygrysy? lamparty? może lwy? nie wiem). Jeden z tych kocurów rzucił się na mnie, odwróciłem się do ucieczki i wtedy pazurami wbił mi się w okolice lewej łopatki a zębami wgryzł w szyję. Brzmi jak bajka, prawda? W sumie sam bym to tak potraktował, gdyby nie znamię (nieco ciemniejsze od skóry, przypominające trochę bliznę) na lewej łopatce w kształcie łapy kształtem i rozmiarem odpowiadającej właśnie takiemu przerośniętemu mruczkowi. Dodatkowo nieco poniżej lewego ucha mam trzy plamki, które pasują do całości, tj. zębów tego kocura.
Inna regresja...
Młodośc raczej miałem za sobą (sądząc po siwych włosach). Byłem chyba wodzem jakiegos plemienia (na pewno kimś ważnym). Zabrałem ze sobą na jakąś łąkę pewną młodą dziewkę i umarłem podczas stosunku (razem z... stanęło mi serce?). Co ciekawe do chwili "pierwszego razu" bałem się seksu. Nigdy nie byłem nieśmiały, zawsze dobrze sie czułem w towarzystwie płci przeciwnej, ale gdy już byliśmy bardzo blisko siebie, jakiś lęk kazał sie wycofać. W końcu jednak się przełamałem i strach/lęk zniknął. (Moody pisał, że trzeba przezwyciężyć to, co przynieślimy z poprzedniego życia).
Podobnie wyjaśniłem sobie moje problemy z nauką. Z biegiem czasu, począwszy od ostatnich klas podstawówki, coraz niechętniej chodziłem do szkoły. Wiedzę chłonąłem z książek wypożyczanych z miejskiej biblioteki, z pism naukowych itp. ale szkoła.. Podczas jednej z wypraw do poprzednich wcieleń wylądowałem chyba gdzieś we Francji. Tutaj potrafię sprecyzować kiedy to miało miejsce. Nazywałem się Chris (lub Kris) Dżiorkeff (nie wiem jak to poprawnie napisac, więc fonetyczne brzmienie), urodziłem się w 1898 roku. Pierwsza wizja, to rok 1912, kamienista droga, w której pracował ojciec. Kimś ważnym w tej fabryce musił byc ktoś z rodziny, bo powtarzali, żebym się uczył, by pracować na wysokim stanowisku w tej fabryce. Fabryka produkowała jakieś konstrukcje do portów (statków?). Nie wiem dokładnie, bo.. rok prawdopodobnie 1956. Nadzorowałem prace w jakimś porcie i z dźwigu zerwał się ładunek i leciał na mnie, skoczyłem w bok do wody, ale głową wyrżnąłem o coś, co wystawało z tego pomostu i film się urwał.
Po wybudzeniu z regresji szybko spisałem to, co zapamiętałem, a także wrażenie towarzyszące mi zaraz po "powrocie": w głowie kołatała mi myśl "gdybym ich nie posłuchał i nie uczył się w tym kierunku to nie zginąłbym".
Sam staram się do powyższych przykładów zdystansować, ale to nie takie proste.. Jeśli nawet to wszystko, to tylko wytwór mojej wyobraźni (w co wątpię), to i tak zyskałem na tym: pokonałem uprzedzenia do szkoły (obecnie studiuję), w sypialni czuję się jak ryba w wodzie, a bark ma się coraz lepiej
Było też kilka innych wyrazistych regresji, ale bez związku z obecnym życiem. Jestem przekonany, że reinkarnacja to nie jakiś wymyślony element obcych religii (niczym nasze diabły z kopytami i widłami w szponach
).
Pozdrawiam!
...i witam, bo to mój pierwszy post