@ Staniq
Tak po ludzku mówiąc, nie bardzo wiadomo. Wydaje się że dopóki nie uda się opracować teorii wielkiej unifikacji, trudno będzie sięgnąć choćby teoretycznie dalej niż milisekundy po punkcie 0. Mamy oczywiście liczne dowody wskazujące na to jak bardzo kiedyś wszechświat był gorący i gęsty (w rozkładzie najdalszej materii widać ślady po falach dźwiękowych rozchodzących się gdy kosmos był pełen materii), ale dość oczywiste jest dla wszystkich, że pewnych zależności nie możemy po prostu przeciągnąć w tył, bo wyjdzie nam zero albo nieskończoność. Wychodzi więc na to że wiemy że wszechświat rozszerza się począwszy od stanu bardzo gęstego i bardzo ściśniętego, ale nie bardzo wiemy co było wcześniej.
Dawniej obowiązywała koncepcja pierwotnej osobliwości i początku czasu. Była sobie pierwotna osobliwość w stanie 0 wymiarowym, posiadająca gigantyczną masę, która sobie wybuchła, i od tego momentu pojawiła się przestrzeń oraz od tego punktu zaczął biec czas. Przyznasz chyba że ten pomysł brzmi raczej jak unik - jeśli wcześniej czasu nie było to automatycznie załatwia to wszystkie pytania o to co było wcześniej.
Obecnie rozważa się różne koncepcje, na przykład wszechświat cykliczny - czasoprzestrzeń rozszerza się, dociera do pewnego punktu a potem zaczyna się kurczyć. Kurczy się do stanu osobliwości, która potem znów wybucha i tak dalej. W tej koncepcji masa i równoważna jej energia istniałyby od zawsze, generując cyklicznie kolejne wszechświaty. Nie bardzo wiadomo co by miało powodować kurczenie wszechświata, bo grawitacji od materii jest na razie za mało, ale trudno wykluczyć istnienie jakiegoś jeszcze oddziaływania podstawowego. Problem polega na tym, że nie bardzo się da tej koncepcji potwierdzić - skurczenie do osobliwości powinno tak przemielić materię, że nie zostanie śladu po poprzednim cyklu- chyba że osobliwość nie jest tak absolutna. Pewne koncepty mówią, że z powodu efektów kwantowych materii nie da się zgnieść do zera i nawet czarne dziury nie zawierają we wnętrzu osobliwości; łącząc to z próbami rozwiązania paradoksu informacyjnego można sugerować, że jakaś "pamięć" o poprzednim cyklu powinna się zachować w składzie materii lub w podstawowych parametrach przestrzeni. Ale aby tą kwestię opracować musimy mieć sposób przejścia od opisu makroskopowego do kwantowego.
Druga ciekawa koncepcja opiera się na energii próżni i fluktuacjach kwantowych - próżnia nie posiada zerowego zagęszczenia energii, dokładne wyliczenia pokazują że energia próżni jest niewielka ale dodatnia. Zgodnie z teoriami kwantowymi a zwłaszcza zasadą nieoznaczoności, możliwa jest spontaniczna kreacja w przestrzeni pewnych cząstek, tzw cząstek wirtualnych, mających różne osobliwe właściwości (np. ujemna masa). Ich obecność wpływa na pewne efekty fizyczne, na przykład zmienia wartość stałej żyromagnetycznej, oraz generuje promieniowanie Hawkinga, czyli ubytek masy czarnych dziur. Ich powstawanie zostało potwierdzone doświadczalnie przy pomocy efektu Casimira.
Takie wirtualne cząstki niemal natychmiast po powstaniu zanikają, dlatego nie naruszają zasady zachowania materii i uśredniony stan próżni to brak materialnych cząstek i lekko podwyższona energia. Jeśli jednak uda się zwiększyć poziom energii w próżni, można wygenerować nowe cząstki o dużo większej trwałości. Parę lat temu udało się wygenerować w próżni kilka fotonów podnosząc energię cząstek wirtualnych.
No i tutaj pojawił się pomysł wprawdzie elegancki, ale też niewyobrażalny - cały nasz wszechświat jest kwantową fluktuacją. Najpierw istniała jakaś n-wymiarowa przestrzeń o dużo wyższym poziomie energii, w której mogło dochodzić do kreacji. Po odpowiednio długim czasie wykreowany został zalążek wszechświata - skupisko niezwykle gęstej materii zanurzone w bąblu przestrzeni o mniejszej ilości wymiarów. Wewnątrz takiego bąbla energia przestrzeni jest niższa. Oczywiście prawdopodobieństwo takiego stanu jest samo w sobie nikłe - im większa masa tym mniejsze. Ale jeśli dysponujemy odpowiednio duża przestrzenią, i poczekamy na prawdę długo, to każda rzecz o skończonym prawdopodobieństwie musi w końcu zajść.
W tej wersji przed wielkim wybuchem istniała sobie n-wymiarowa przestrzeń kipiąca możliwościami kreacji. Przestrzeń ta sobie trwała, i trwała, i trwała, i trwała... i tak przez googolpleksy lat, aż wreszcie fluktuacje wygenerowały bąbel naszego wszechświata na zasadzie czystego, przypadkowego prawdopodobieństwa.