Seth Johnson był rezolutnym 7-latkiem, którego niestety spotkał okrutny los, za sprawą karygodnego zaniedbania ze strony jego rodziców adopcyjnych. Zdarzenie miało miejsce w Plymouth, w Minnesocie.
Bardzo religijne małżeństwo - Timothy i Sarah Johnson, adoptowali Setha i jego siostrę, gdy ten miał trzy lata, a ona dwa. Jak sami mówili, nauki Jezusa motywowały ich do adoptowania dzieci. Poza tym, mieli oni wtedy już piątkę innych pociech. Timothy był inżynierem specjalizującym się w aeronautyce, a Sarah zajmowała się domem i uczeniem dzieci, gdyż wszystkie były uczone w domu. To też sprawiło, że dzieci nie miały zbyt obszernej dokumentacji medycznej. Chłopiec był przebadany tylko dwa razy, w wieku lat trzech i pięciu, przy czym nie stwierdzono odstępstw od normy. Inną kwestią było to, że rodzice stwierdzili, że Seth z siostrą, są dziećmi narkomanki i wiele ich przypadłości zrzucali na ten syndrom, więc wiele rzeczy które zaniepokoiły by większość rodziców, rodziców Setha nie niepokoiły. Rodzina opisuje chłopca jako bardzo zdolne i rezolutne dziecko. W wieku pięciu lat nauczył się czytać i liczyć. Chętne bawił się ze swoim rodzeństwem i chętnie pomagał matce w obowiązkach domowych.
Chłopak zmarł 30 marca 2015r. Parę miesięcy przed śmiercią Seth zaczął być apatyczny, markotny. Niechętnie bawił się z rodzeństwem, niechętnie też opuszczał swój pokój. Rodzice uważają, że to efekt uzależnienia jego matki, więc postanawiają przeczekać ten okres, aż dziecku się poprawi. Po pewnym czasie stan chłopca się pogarsza. Seth niema apetytu, zaczyna się trząść, ma dreszcze, poza tym na jego ciele pojawiają się bąble, siniaki i pęknięcia skóry. Ponadto parę razy spadł ze schodów. Rodzice leczą jego rany tym co mają pod ręką, czyli neosporinem i „medycznym miodem”. Jako główny lek stosują modlitwę i wiarę w boga. Modlą się z przekonaniem, że bóg uleczy chłopca. Przez cały ten czas, nie biorą Setha do lekarza, ani się z takowym nie konsultują. Pod koniec marca Timothy i Sarah wyjeżdżają na weekend, zostawiając Setha pod opieką najstarszego 16-letniego syna. Ten po jakimś czasie dzwoni do rodziców, mówiąc, że brat jest już w letargu, nic nie je i jest całkowicie apatyczny. Po tym telefonie, opiekunowie wracają do domu. Wszyscy się modlą wokół niego, a po jakimś czasie, ojciec zanosi chłopca do stołu na kolację, gdzie 7-latek wmusza w siebie kilka kęsów pizzy. Dalej nie konsultują się z lekarzem, choć później się tłumaczyli, że następnego dnia, jakby się nie polepszyło, chcieli zabrać Setha do lekarza. Wykąpali chłopca i zanieśli go do łóżka. Rano poszli zobaczyć jak dziecko się czuje, jednak wtedy Seth był już martwy, leżąc cały w wymiocinach. Rodzice spanikowali i wezwali pogotowie, które stwierdziło zgon, oraz to, że chłopiec leżał na materacu bez koca czy poduszki (możliwe, że rodzice rano wzięli te rzeczy bo były całe w wymiotach). Sekcja ujawniła, że dziecko ma rany i skaleczenia na całym ciele, ponadto wrzody i odleżyny na plecach. Bezpośrednią przyczyną zgonu było zapalenie trzustki i sepsa. Policja od razu zaczęła badać sprawę jako zabójstwo, jednak nie udowodniono rodzicom nic więcej niż zaniedbanie. Wkrótce odbył się pogrzeb, na który rodzice zarządzili zbiórkę pieniędzy, zbierając od ludzi dobrej woli 7 tys. dolarów. Najbardziej jednak bulwersującym elementem tej sprawy są zarzuty, bowiem rodzicom grozi zaledwie do roku więzienia i 3 tys. dolarów kary. Nie grozi im utrata reszty dzieci.
Straszna sprawa. Z pewnością jest to jedno z najgorszych zaniedbań w historii. Pozostaje tylko pytanie: uważacie, że taka kara jest wystarczająca?