Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#196

ondyna.
  • Postów: 9
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Coś w świątecznym klimacie.
SANKI
Zawsze z bratem, gdy spadł pierwszy śnieg chodziliśmy do lasu zjeżdżać na sankach, specjalnie dla nas dwóch skonstruowanych, jako że byliśmy bliźniakami. Jak byliśmy młodsi to rodzice zabierali nas ze sobą i przyglądali się jak zjeżdżamy z niższych górek, te najwyższe "szczyty" zarezerwowane były dla najbardziej odważnych nastolatków.
Teraz, gdy mamy po 13 lat rodzice nie pozwalają nam tam chodzić, bo rok temu miał tam miejsce straszliwy wypadek. Nasz kolega zjechał z najwyższej górki i przekoziołkował łamiąc sobie kark. Na szczęście nie widziałem tego na własne oczy, ale dokładną relację z tamtych wydarzeń zdał mi mój brat. Kay był wyraźnie zafascynowany tamtym wydarzeniem, opowiadał, że Sonny'm miotało jak szmacianą lalką i spadając z góry uformował sobą ogromną śnieżną kulę. Zachowanie brata bardzo mnie zdziwiło, od zawsze to on był postrzegany jako ten bardziej wrażliwy i delikatny. Zwierzył mi się, że w nocy śnią mu się plamy krwi na śniegu i gdy budził się dygotał cały z zimna, jakby naprawdę był w mroźnym lesie.
Ta zima nie zapowiadała się na szczególnie ostrą, w listopadzie nie spadł nawet płatek śniegu, a temperatury były dodatnie i tak było do 20 grudnia... Wtedy to w nocy rozpoczęła się śnieżyca okraszona siarczystym mrozem. Już w nocy postanowiliśmy z Kayem, że jutro udamy się do lasu na sanki. Wspaniale się składało, bo wtedy rodzice mieli jechać do miasta po ostatnie świąteczne zakupy. Byli pewni, że zostaniemy w domu, bo wcześniej zaklinaliśmy się, że nigdy więcej nie użyjemy naszych sanek. Jednak coś ciągnęło nas do lasu.
Kiedy tylko auto rodziców znikło za rogiem pobiegliśmy do piwnicy po nasze sanki. Stały w samym roku, przykryte płachtą. Kiedy je odsłoniliśmy wspomnienia wróciły i wtedy byłem już pewien, że złamię zakaz rodziców.
Prawie biegiem udaliśmy się do lasu. Nikt nie zjeżdżał, byliśmy tylko my dwaj. Pewnie nie tylko nam zabroniono tu przychodzić. Podczas, gdy zjeżdżaliśmy na sankach Kay sugerował mi, żebyśmy zjechali z najwyższej górki. Cały czas odmawiałem mu, aż do momentu, kiedy wszedł mi za bardzo na ambicję. Musiałem jemu i sobie udowodnić, że się nie boję i damy radę zjechać z ogromnej wysokości.
Gdy już byliśmy na samym szczycie widok był naprawdę imponujący i kiedy tak stałem rozglądając się wokoło Kay porwał nasze sanki i bez żadnego ostrzeżenia zjeżdżał w dół. Krzyknął tylko: ZARAZ WRACAM!
Stałem na górze i patrzyłem tylko, jak mój brat wpada w poważny poślizg, spada z sanek, które zaczepiły o jego nogę i sunie w dół zamieniając się w śnieżną kulę. Po chwili zbiegłem w dół poszukać Kaya, jednak nigdzie między drzewami nie mogłem go znaleźć.
Wtedy ze łzami w oczach pobiegłem do domu. To, co później się działo pamiętam jak przez mgłę... Krzyki i płacz matki, milczenie ojca i ryki syren. Mimo całej akcji poszukiwawczej nie udało się znaleźć mojego brata. Przeszukiwano każdy centymetr terenu wokół wzniesień. Sytuacji nie ułatwiał ciągle padający śnieg.
Radosne dni, jakimi są święta Bożego Narodzenia zostały przyćmione przez tą tragedię. Ciągle zastanawiałem się dlaczego to zrobił i czy może naprawdę wróci, choć miałem stuprocentową pewność, że nie żyje.
W wigilijny wieczór położyłem się spać bardzo wcześnie, bo rodzice nie byli w stanie udawać przy wigilijnym stole udawać, że nic się nie stało i nie byłem w stanie obserwować ich bólu.
Kiedy zasnąłem mocnym snem, bo tych kilku bezsennych nocach, obudził mnie powiew mroźnego powietrza. Wstałem zamknąć okno balkonowe, kiedy zobaczyłem, że stoi tam Kay. Był cały blady, prawie biały, a przy nodze zawiązane miał sanki. Trząsł się i pokaszliwał. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Zapraszałem go do środka, płakałem ze szczęścia, lecz on nie odezwał się do mnie ani słowem. Po chwili zapytał, czemu pozwoliłem mu zjechać z górki, zacząłem się mu tłumaczyć. W jego ręku zabłysła płoza od sanek, którą przeciął moje gardło. Zacząłem krzyczeć i osunąłem się w dół. Z pokoju moich rodziców odezwały się się krzyki, wtedy Kay odpowiedział: ZARAZ WRACAM! Wtedy nawoływania matki i ojca ucichły, a ja cały czas krwawiłem nie mogąc odpowiedzieć ani słowa...
  • 0

#197

Ciocia Groza.
  • Postów: 22
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dobry wieczór,

to mój pierwszy post na tym forum, aczkolwiek śledzę je od przeszło dwóch lat. Ponieważ temat wydaje się ostatnio dogorywać, postanowiłam spróbować swoich sił w tłumaczeniu past. Na początek cztery takie króciutkie (znalezione na /x/, tytuły nadałam ja):


CHCIAŁABYM

Kocham moją mamusię.
Kocham mojego tatusia.
Kocham mojego chłopaka.
Odwiedzam ich każdego dnia.
Przytulam ich każdego dnia.
Kocham moją mamusię.
Kocham mojego tatusia.
Kocham mojego chłopaka.
Chciałabym, żeby ten wstrętny człowiek z cmentarza przestał wypędzać mnie od nich.



TEN POTWÓR

To powiedziało coś, ale nie zrozumieli. Istota leżała martwa, ze wszystkimi ramionami i nogami rozrzuconymi na boki, niczym pająk.
Gdy wydali westchnienia ulgi i nawet spróbowali się uśmiechnąć, ich wzrok padł na palec jednego z ramion, wciąż wymierzony w ich stronę.
Zza pleców niewielkiej, zmęczonej i poranionej grupki rozległ się głęboki głos mówiący:
– No cóż, to już koniec.
– Tak – potwierdzili.
– Jak sądzę, on nie będzie was już dłużej chronił – rzekł głos.
– Ta... Chwila, co?!
– Taaak... A przy okazji, ten "potwór", jak zwykliście go nazywać, próbował wam powiedzieć: spójrzcie za siebie.



GDZIEKOLWIEK

W dowolnej chwili, w dowolnym miejscu na świecie, cokolwiek może się znaleźć gdziekolwiek.
Kredki mogą pojawić się w Wielkim Kanionie.
Zwyczajny szczur wędrowny może pojawić się w samym środku dżungli.
Pełnowymiarowy SUV może nagle pojawić się wewnątrz twojego ciała...



POWÓD

Powód, dla którego twoi rodzice mówią ci, że nie ma mnie pod twoim łóżkiem jest taki, że to nie są twoi rodzice. W sensie — już nie.

Użytkownik Ciocia Groza edytował ten post 12.12.2010 - 00:48

  • 2

#198

Shi.

    關帝

  • Postów: 997
  • Tematów: 39
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Witam wszystkich :).

Pasta specjalnie dla wszystkich którym podobało się "barbie.avi" i "Binarne DNA" - Mam nadzieję, że i ta wam się spodoba :).

Enjoy !

Polecam ten kawałek do pasty ;).


http://www.youtube.com/watch?v=wVvgNTOGLf0


"princess.exe"


Mój brat, zaraz po tym jak otrzymał posadę jako technik komputerowy, wyprowadził się z domu. Był to początek 2002 roku i od tamtej pory słuch o nim zaginął. Starałem się z nim skontaktować – dzwoniłem, pisałem maile – wszystko na nic… Któregoś dnia postanowiłem osobiście złożyć mu wizytę. Przywitały mnie zamknięte drzwi oraz 3 koperty przybite do jego drzwi (jakieś zaległe rachunki i listy).

Wracając do domu, zauważyłem, że ktoś zostawił szary uszkodzony laptop na środku mojego podjazdu. Wysiadłem z samochodu aby obejrzeć go dokładniej.

Monitor LCD zdecydowanie wykazywał oznaki „użytkowania”. W lewym górnym rogu ekranu widać było ogromny otwór, który wpasowywał się dokładnie w rozmiar standardowego śrubokręta marki „Philips Head”. Nad nim, widniała kamerka internetowa, która także została zniszczona przy użyciu śrubokręta. Oprócz tych dwóch „szczegółów”, komputer wydawał się być praktycznie nowy. Klawisze były lekko wyblakłe, ale nie do tego stopnia aby nie można było ich używać. Spojrzałem na tył monitora, aby dowiedzieć się jakiej jest marki, jednak nie mogłem nic znaleźć. Jestem pewien, że dokładnie go sprawdziłem i nigdzie, powtarzam NIGDZIE, nie znalazłem żadnego tekstu, żadnego logo. W rzeczywistości laptop nie posiadał nawet „Dowodu Licencji” czy naklejki gwarancyjnej. Co dziwniejsze, laptop posiadał tylko dwa porty : VGA (używany do podłączenia zewnętrznego wyświetlacza przyp. tłum) oraz USB. Było to zastanawiające ponieważ jak długo, jakiekolwiek urządzenie elektroniczne, może działać bez portu ładowania ? Uznałem w końcu, że musiał być to jeden z tych bardzo tanich laptopów w którym aby naładować baterię , należy wyjąć ją z komputera i podłączyć do zewnętrznej ładowarki – jeszcze bardziej zastanowiło mnie, dlaczego w takim wypadku posiadał on kamerkę internetową ?

Zaintrygowany, co dokładnie znajduje się na laptopie, pobiegłem do mojej piwnicy, gdzie był przechowywany mój stary, nieużywany od dawna komputer. Znajdował się tam tylko dlatego, że zapomniałem przenieść tego behemota do lokalnej stacji SarCan (punkty recyklingu elektroniki przyp. tłum). Używał bym go dalej jednakże potrzebuje on od 5-6 godzin aby w pełni się uruchomić, ponieważ zawsze przechodzi w tryb odzyskiwania systemu, a jego procesor jest o wiele za „wolny” aby odzyskać wszystkie dane na 500 gigabajtowym dysku twardym (pamiętaj ze 120mhz procesorem Pentium nie zajedziesz daleko). Cóż… nieważne zresztą. Usunąłem więc stary monitor typu CTR firmy LG i podłączyłem go do laptopa. Miałem już nacisnąć przycisk zasilania, gdy…

…Zatrzymałem się. Nie ma mowy żeby działał, bateria już dawno musi być rozładowana.

Przetrząsnąłem całą piwnicę aby znaleźć mój tester napięcia. Gdy tylko go dorwałem odłączyłem baterię od laptopa i sprawdziłem odczyt… Bardzo niskie… Nie ma szans aby działał. Trudno – pomyślałem – najwyżej poleży tutaj do rana. Jutro zabiorę ten cały szmelc do SarCan i zrobią wreszcie z tym porządek. Odłączyłem monitor od laptopa, podłączyłem do mojego PCta i zostawiłem tak wychodząc z piwnicy. Skierowałem się prosto do mojego pokoju aby pooglądać telewizję. Oglądałem ją przez jakieś trzy godzinki po czym położyłem się do łóżka.

Jednak nie cieszyłem się długo słodkim snem. Został on przerwany przez bardzo głośny dźwięk. Ku mojemu zdziwieniu rozpoznałem go jako sygnał uruchamiania systemu Windows 2000 – z wrażenia spadłem z łóżka. Hałas był tak głośny, że mógłbym przysiąc, że ktoś trzymał głośniki tuż przy moich uszach. Gdy wreszcie się jakoś pozbierałem, przez minutę czy dwie starałem się zrozumieć gdzie znajduje się źródło tych dźwięków.

Wreszcie wpadłem na świetny pomysł :

- Komputer ! Musiałem go przez przypadek włączyć gdy zmieniałem monitory !

Zadowolony z tego, że udało mi się rozwiązać zagadkę, skierowałem się w kierunku piwnicy, gdy nagle zamarłem w połowie drogi…

Zaraz...

To nie mógł być żadnym sposobem mój komputer…

Przecież miałem na nim zainstalowanego Windowsa 95…

Po tym wszystkim nie miałem najmniejszej ochoty na wybieranie się gdziekolwiek a na pewno nie do mojej piwnicy. Jednak zdrowy rozsądek zaczął brać górę nad przerażeniem i zdecydowałem, że musi być to jakiś problem systemowy – w końcu komputer był dość długo nieużywany. Ku mojemu zdziwieniu, komputer nie był włączany… mówiąc szczerze nie był on nawet podłączony do prądu. W takim razie pozostała ostatnia możliwość :

- Laptop…

Pośpiesznie usunąłem z niego baterię i podłączyłem jeszcze raz do woltomierza.

Tym razem nie mogłem odczytać żadnej konkretnej liczby. Tester zupełnie oszalał.

Podłączyłem baterię jeszcze raz i wcisnąłem przycisk „start”. Zaświeciły się jakieś światełka kontrolne co świadczyło o tym, że komputer jest w 100 % sprawny. Musiałem wiedzieć co się tutaj do cholery wyprawia. Podłączyłem mój stary monitor CTR do laptopa, i moim oczom ukazał się…

…Praktycznie pusty pulpit, jedyne co można było zobaczyć to trzy ikony znajdujące się w lewym dolnym rogu ekranu. Pasek zadań był pusty, nie było także nigdzie widać przycisku „start”.

Tapeta (a raczej jej brak) była zupełnie czarna. Czemu ktoś miałby zrobić coś takiego ze swoim komputerem ? Pytałem sam siebie. Każdy z nas może usunąć wszystkie ikony z pulpitu, ale trzeba być bardzo dobrze wyszkolonym hakerem aby zrobić to samo z przyciskiem „start”. Z wszystkich trzech ikon, jeden był to folder „Gry” a drugi „Video”. Trzecia ikonka to cmd.exe. Przez chwilę miałem wrażenie, że jest to jeden z tych laptopów stworzonych specjalnie dla dzieci. Kliknięcie na folder z grami potwierdziło moje przypuszczenia; laptop musiał należeć do jakiejś małej dziewczynki. Poczułem jakieś irracjonalne wyrzuty sumienia, dziewczynka musiała być dość biedna ponieważ w folderze znajdowała się tylko jedna gra i nie miałem bladego pojęcia jakiego gatunku. Nazywała się princess.exe. Włączyłem program z czystej ciekawości – chciałem zobaczyć na czym polegała. Moim oczom ukazał się w pełni animowany ekran tytułowy. Pojawiały się na nim różne bajkowe postacie. W tym momencie na ekranie pojawiło się logo gry. Nazywała się „Kreator Księżniczek : Spraw byś była piękna !”.

Ah, więc musiała być to jedna z tych nisko budżetowych gier typu „nałóż na swoje zdjęcie jpgi. ubranek”. Oczywiście dalsze buszowanie w programie tylko to wszystko potwierdziło. Gdy na ekranie pojawiło się „menu” otrzymałem do wyboru dwie możliwości :

- „Wystrój się !”
- „Przeglądaj śliczne zdjęcia”

Chciałem zobaczyć jak wyglądała dziewczynka do której wcześniej należał laptop więc wybrałem drugą opcję. Nie mogła mieć więcej niż 5 lat, co więcej wyglądała bardzo uroczo. Po jej rysach twarzy oraz kolorze skóry wywnioskowałem, że pochodziła z rodziny meksykańskiej bądź hiszpańskiej. Ubrana była w lekko zniszczoną białą sukieneczkę, dookoła kołnierzyka i rękawów miała doszyte czerwone falbanki. Cała sukienka była pokryta malutkimi czerwonymi różyczkami. Uśmiechnąłem się sam do siebie, wyglądała jakby sprawiło jej dużo frajdy nałożenie wirtualnego diademu na jej małą słodką główkę. Przeglądając zdjęcia zauważyłem, że więcej niż połowa zdjęć przedstawiała pusty pokój – jedyną widoczną rzeczą było łóżko znajdujące się w rogu pokoju. Jak sądzę z jakiegoś powodu unikała aparatu jakby miał ją poparzyć, czy coś w tym rodzaju, sam już nie wiem... Po chwili stwierdziłem, że wystarczy już zabawy z tym programem (w końcu był on skierowany do małych dziewczynek a nie do dorosłego faceta!). Nadszedł czas na kolejne foldery. Postanowiłem, przy użyciu aplikacji cmd poszukać innych plików znajdujących się na dysku twardym.

Po uruchomieniu, moim oczom ukazało się „:\>_”. Ok, to było już dość dziwne – nie było tam żadnej litery oznaczającej dysk ! Wprowadziłem polecenie „start C:\” . Wcisnąłem klawisz „Enter”. DOS przekazał mi tylko tyle, że „start” nie jest rozpoznane jako polecenie zewnętrzne, wewnętrzne czy też jako plik wsadowy. Po kilku sekundach program zawiesił się, a ja znów powróciłem do pulpitu. Ostatnią rzeczą do zobaczenia były więc pliki video. Po dwukrotnym kliknięciu na folder...

...Ekran momentalnie stał się czarny. Pomyślałem, że pewnie się zawiesił. Jednak w tym momencie zauważyłem mały migający punkcik w lewym górnym rogu :

"_"

Po krótkiej chwili, na ekranie wyświetlił się komunikat : "start :\>videos\001.wmv". Pojawił się film, wyświetlony w trybie pełnoekranowym. Bohaterką filmu była ta sama mała dziewczynka której zdjęcia przeglądałem przed chwilą. Uśmiechała się i trzęsła z podniecenia. Jej szczęście sprawiło, że zrobiło mi się ciepło na sercu. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Domyśliłem się, że musiała nagrywać film w czasie gdy grała w tą „ubierankę”. Na początku po prostu przesuwała paluszkami po padzie, chichocząc co chwilę. Musiała być to dla niej naprawdę dobra zabawa. Po jakiś dwóch minutach ekran znów stał się czarny na ułamek sekundy. Następnie wyświetlił się kolejny film... Tym razem dziewczynka miała na sobie różową koszulkę z odblaskowym napisem „Go Go Girl!”. Myślę, że program po prostu nagrywał ją za każdym razem, bez jej wiedzy. Poczułem się trochę nieswojo... Po co ktoś miałby właśnie tak zaprogramować zwykłą grę ? Zresztą nieważne, jeżeli folder z filmami nie zawierał niczego innego to równie dobrze mogłem wyłączyć komputer. Wcisnąłem więc przycisk zasilania...

...Laptop jednak nie zareagował w żaden sposób. Film nadal trwał, tym razem dziewczynka miała na sobie pomarańczowy topik. Uśmiechała się i chichotała jak zawsze, uznałem więc, że system sam się wyłączy po tym jak skończy wykonywać polecenie. Nie mógł przecież trwać długo. Odtwarzały się kolejne części filmu, a ja powoli zaczynałem przysypiać. Po kilkunastu cięciach jednak coś się zmieniło...

...Tym razem dziewczynka stała przed komputerem, bez żadnego wyrazu twarzy, zupełnie jakby nie odczuwała żadnych emocji... Zastanawiając się, co się tutaj do cholery dzieje, ponownie zainteresowałem się filmem. Tym razem nie wywołał on uśmiechu na mojej twarzy, mogę powiedzieć więcej – czułem się bardzo nieswojo widząc ją bez swojego zwykłego szerokiego uśmiechu... Pokój był bardzo ciemny, jedyne źródło światła to mała nocna lampka która stała na biurku. Tym razem ubrana była w białą piżamkę. Co ona ma zamiar zrobić – zastanawiałem się. Stała tam przez dobrą minutę, z tym przerażającym obojętnym wyrazem twarzy... Wpatrywałem się w nią w napięciu, jakby coś strasznego właśnie miało się wydarzyć...

W tym momencie pochyliła się i spod biurka podniosła piłkę do metalu. Trzymała ją przed sobą, jakby chciała mi ją pokazać... Następnie przyłożyła ją do swojego prawego policzka...

Na sam widok, skuliłem się w sobie...

Co tutaj się kurwa dzieje ?!

Dziewczynka powolutku zaczęła odcinać sobie część twarzy. Krew kapała jej na szyję... Powoli byłem w stanie zobaczyć jej ząbki... Po 10 sekundach było widać już wszystkie... Krew pokryła praktycznie całą jej prawą stronę ciała. W końcu dotarła do swojej dolnej szczęki... Jej policzek odpadł na ziemie z cichym łoskotem... Nadal patrzyła w kamerę bez żadnych emocji... Nie mogłem już tego wytrzymać. Wyrwałem baterię z laptopa ale film nadal trwał...

Kolejne cięcie...

Tym razem dziewczyna krzyczała z bólu... Prawie spadłem z krzesła – dźwięk był tak głośny... Krzyczała w agonii przez 10 sekund. Od strony drzwi było słuchać głośny stukot. Ktoś najprawdopodobniej chciał dostać się do środka. Była to kobieta, mówiła w języku, którego nie byłem w stanie zrozumieć. Waliła w drzwi z całych sił, jednak nie mogła ich otworzyć – dziewczynka musiała je w jakiś sposób zatrzasnąć. Miałem już tego dość, starałem się odłączyć monitor od zasilania jednak wyglądało jakby ktoś go zespawał go z portem. Krzyki i wrzaski trwały do następnego cięcia...

Znów, jej twarz nie zdradzała żadnych emocji... Kobieta nadal łomotała w drzwi, krzycząc i nawołując swoją córeczkę. Dziewczynka znów chwyciła piłkę i przystawiła ją do swojego prawego ramienia. Na ten widok zupełnie mnie zatkało... To było okropne, niewyobrażalnie okropne i obrzydliwe... Krew lała się strumieniami... Krzyki za drzwiami zamilkły – założę się, że kobieta pobiegła po pomoc. Kiedy piła dotarła do kości, usłyszałem okropny zgrzyt od którego zjeżyły mi się włosy na całym ciele... Miałem ochotę zwymiotować. Zauważyłem że kawałek jej mięśnia utkną pomiędzy ząbkami. Wtedy nastąpiło kolejne cięcie... Po nim kolejne... Jej ubranko było już całe czerwone od krwi...

Ponownie, patrzyła w monitor bez żadnych emocji...

Boże... co ona ma zamiar teraz zrobić...

Kobieta w tym czasie wróciła, byłem w stanie rozróżnić jeszcze dwa inne głosy, prawdopodobnie był to jej ojciec i brat. W tym momencie przyłożyła piłę do prawej części swojej główki... Słychać było głośne rytmiczne uderzenia w drzwi... Starali się je wyważyć... Dziewczynka powoli, tak jak poprzednio, przecinała swoją głowę na pół. Krew tryskała dosłownie w każdym kierunku... Jej prawe oko, wywróciło się i po chwili z oczodołu zaczęła wypływać krew... Dotarła do górnej szczęki i zaczęła torować sobie drogę przez kości i zęby... To był najgorszy dźwięk jaki kiedykolwiek w życiu usłyszałem... Wciąż czasami go słyszę, tak jak teraz... Rytmiczne uderzenia w drzwi nasilały się, jednak ja w duchu miałem nadzieję, że jednak im się nie uda – że nie będą musieli patrzeć na ten koszmarny widok...

Kolejne cięcie...

I kolejne...

Na następnym widać było jak połowa jej główki upada na biurko... Jej oczy wypadły z oczodołów pod wpływem uderzenia. Krew dosłownie wszystko zalała... Dopiero wtedy udało im się wyważyć drzwi. Wszyscy niemal stracili przytomność na tak makabryczny widok. Ich córeczka była w kawałkach. Matka zwymiotowała i wybiegła z pokoju. Ojciec wpadł do pokoju, „złożył” jej główkę, przytulił do siebie i zawył z rozpaczy. Drugi mężczyzna, prawdopodobnie jej starszy brat, po prostu patrzył przerażony, chyba nie bardzo wiedząc co ma zrobić.

Ten przerażający pokaz samookaleczenia skończył się z tym filmem i po następnym cięciu widać było tylko pusty pokój... Westchnąłem z ulgą, byłem cały spocony i ciężko dyszałem. Nie zdawałem sobie sprawy, że było tak gorąco... Tyle pytań kłębiło mi się w głowie...

- Jak to w ogóle było możliwe !?

Byłem tak wystraszony, że spędziłem dobre 30 minut siedząc i wpatrując się w monitor – byłem dosłownie sparaliżowany. Wreszcie zebrałem się w sobie i wstałem... Popatrzyłem na laptop; miałem nadzieję, już po raz ostatni. Ciągle widać było pokój z łóżeczkiem...

Nagle...

Następne cięcie...

Na ekranie pojawiła się moja twarz...

Siedziałem w mojej piwnicy, używając laptopa...

Użytkownik Shinji77 edytował ten post 17.12.2010 - 14:26

  • 9



#199

mylo.

    Altair

  • Postów: 4511
  • Tematów: 83
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mój odnośnik
  • 0



#200

Ciocia Groza.
  • Postów: 22
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

W dzisiejszych pastach nieznacznie zmieniłam parę zdań, żeby lepiej brzmiały po polsku (a w jednej tytuł, bo zawierał niepotrzebny spojler), ale nie wpłynęło to chyba na sens całości.:)


Zapomniana farma



Gdzieś w środku Anglii znajduje się farma należąca do człowieka nazwiskiem John Glass. Jeśli będziesz miał dość szczęścia i ją odnajdziesz, John z radością zaprosi cię byś obejrzał jego zwierzęta i okaże wobec ciebie niespotykaną życzliwość. Zatrzyma cię aż do zmroku, będzie nalegał, byś u niego zanocował i odjechał dopiero rankiem. Nie chcąc obrazić staruszka, zgodzisz się i ułożysz do snu w przytulnym pokoju.

Rano obudzisz się w pozbawionym materaca łóżku. Pokój będzie brudny, cuchnący i stary. Podobnie jak reszta farmy, z kilkoma zwierzęcymi truchłami gnijącymi w obejściu. Jedynym dźwiękiem jaki usłyszysz będzie słabe skomlenie. Stwierdzisz, że dochodzi ono ze zniszczonej stodoły i jeśli odważysz się tam zajrzeć, zobaczysz siebie samego, związanego i zakneblowanego. Będziesz patrzył, jak John Glass torturuje cię na sposoby,
o jakich ci się nie śniło. Następnie obudzisz się we własnym łóżku, pozbawiony wszelkich wspomnień
o poprzednim dniu.

Będziesz poszukiwał zapomnianej farmy, a gdy tylko ją ujrzysz, postanowisz się wprowadzić i wyremontować ją. Zapomnisz o swoim dawnym życiu. Rok później niczego nie podejrzewający podróżnik zjawi się na twojej farmie. Z radością zaprosisz go by obejrzał twoje zwierzęta i okażesz wobec niego niespotykaną życzliwość.



Świadomy sen



Wreszcie tego dokonał. Wreszcie osiągnął świadomość we śnie.

Roześmiał się. Po tysiącach prób, pieniądzach zmarnowanych na pigułki i kadzidełka, po tak wielu dziennikach snów, wreszcie mu się udało.

Śnił, że siedzi w swoim łóżku. Duży, czarny stwór przysiadł w kącie — z niewielkimi, ostrymi pazurami i złowróżbnymi, paciorkowatymi oczami. Często miewał ten koszmar, ale nigdy nie był w stanie uświadomić sobie, że śni, zanim stwór go nie dopadł.

A zatem — jak kontrolować sen?

Skoncentrował się na czarnej masie, nakazując by znikła. Nie znikła. Wyobraził sobie, że zmienia się w smoka, którego mógłby dosiąść. Nie zmieniła się. Takiej ewentualności nie przewidywał; spodziewał się, że z łatwością będzie mógł zrobić co zechce, kiedy już wkroczy w świadomy sen.

Wobec tego po prostu wskazał na to palcem, mówiąc:
— Wynoś się.
— Nie życzę sobie, żebyś mówił mi, co mam robić — zasyczało. — Przychodzę tutaj co noc. Zwykle budziłeś się i widząc mnie, mdlałeś. Powiedz, dlaczego dzisiejszej nocy miałoby być inaczej?

Wówczas zemdlał.



Wołanie matki



Mała dziewczynka, bawiąc się w swoim pokoju, słyszy jak matka woła ją z kuchni, więc zbiega na dół po schodach.
Kiedy biegnie korytarzem, drzwi do schowka pod schodami otwierają się. Ręka sięga po dziewczynkę i wciąga ją do środka. To jej matka. Kobieta szepcze do dziecka:
— Nie idź do kuchni. Ja też to słyszałam.

Użytkownik Ciocia Groza edytował ten post 23.12.2010 - 00:31

  • 3

#201

Ro-Bhaal.
  • Postów: 89
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Szerokie usta

Gdy byłem dzieckiem, wraz z rodzicami nieustannie się przeprowadzaliśmy. Mówiło się nawet, że moja rodzina przypominała kroplę wody w rozległej rzece: nigdy nie potrafiliśmy zostać w jednym miejscu na dłużej.
Osiedliliśmy się na Rhode Island, gdy miałem osiem lat i mieszkaliśmy tam, dopóki nie poszedłem do college'u w Colorado Springs. Większość moich wspomnień jest związana właśnie z Rhode Island, jednakże w zakątkach mojego umysłu znajdują się wspomnienia związane z różnymi domami, w których mieszkaliśmy.
Większość z nich jest niewyraźna i zamazana: pamiętam pogoń za jakimś chłopcem w ogródku znajdującym się na tyłach domu w Północnej Karolinie, budowanie tratwy, którą miałem zwodować na strumieniu płynącym w pobliżu budynku w Pennsylvanii, który wynajmowaliśmy. Mam jednak kilka wspomnień, które są przejrzyste i czyste, niczym szkło. Są tak mocne, że mam wrażenie, że wydarzyły się wczoraj. Często zastanawiam się, czy nie są one tylko niezwykle wyraźnymi snami, których doświadczyłem w dzieciństwie, jednak w głębi serca wiem, że to wszystko naprawdę miało miejsce.
Mieszkaliśmy w domu na przedmieściach tłocznego New Vineyard w Maine. Budynek był ogromny, a my zajmowaliśmy go tylko we trójkę. Znajdowało się w nim mnóstwo pomieszczeń, których nawet nie widziałem na oczy w czasie pięciomiesięcznego pobytu w tym domu. Pokoje te stały zupełnie puste, nie były przez nikogo używane. Można to uznać za marnotrawstwo przestrzeni, ale należy zrozumieć, że było to jedynie nasze tymczasowe miejsce zamieszkania, do czasu, aż mój tata nie dostanie lepszej posady. Dowodem takiego stanu rzeczy może być fakt, że nawet nie wypakowaliśmy się do końca; lwia część naszych rzeczy leżała w pudełkach gotowa do wyruszenia w dalszą podróż.
Dzień po moich piątych urodzinach (na których byli jedynie moi rodzice) zostałem zmorzony przez nagły atak gorączki. Lekarz powiedział, że mam mononukleozę, co było równoznaczne z zaprzestaniem zabaw na podwórku i leżeniem w łóżku przez najbliższe kilka tygodni. To okropne być przywiązanym do łóżka, gdy wszystkie twoje rzeczy są spakowane w pudełka, w których mają zostać przewiezione do Pennsylvanii - miejsca, w które mieliśmy się przeprowadzić w najbliższym czasie. W rezultacie mój pokój był praktycznie pusty. Moja mama przynosiła mi napój imbirowy oraz książki kilka razy dziennie i to właśnie lektura była moim głównym źródłem rozrywki przez wiele tygodni. Mimo tego, nuda zawsze czaiła się gdzieś w kącie, gotowa zaatakować i pogłębić moją rozpacz.
Nie wiem, jak dokładnie poznałem Pana Szerokoustego. Wydaje mi się, że pojawił się około tygodnia po tym, jak wykryto u mnie mononukleozę. Moje pierwsze wspomnienie związane z tym małym człowieczkiem wiązało się z pytaniem, które mu zadałem:
- Jak masz na imię?
Odpowiedział mi, żebym nazywał go po prostu Pan Szerokousty, z uwagi na jego nienaturalnej wielkości usta. Szczerze mówiąc cała jego twarz była nieproporcjonalna w stosunku do reszty ciała: miał wielkie oczy, nos, wykrzywione uszy. Jego usta były jednak zdecydowanie największe.
- Wyglądasz jak Furby - stwierdziłem, gdy przetoczył się przez jedną z moich książek.
Pan Szerokousty zatrzymał się i uraczył mnie pełnym niezrozumienia spojrzeniem.
- Furby? Co to jest? - zapytał.
- Zabawka - wzruszyłem ramionami. - Taki robot, którym możesz się opiekować i karmić. Zachowuje się jak żywe zwierzę.
- Aha - stworek przytaknął, dając do zrozumienia, że rozumie, o czym mówię. - Nie potrzebujesz żadnego Furby. On nie zastąpi ci prawdziwego, żywego przyjaciela.
Pamiętam, że Pan Szerokousty znikał za każdym razem, gdy do mojego pokoju wchodziła mama. Mówił mi, że wchodzi pod łóżko. Mówił, że tam właśnie żyje. Tłumaczył również, że nie chce, żeby moi rodzice go zauważyli, bo mogliby nie pozwolić nam razem się bawić.
Nie robiliśmy wiele w pierwszych dniach naszej znajomości. Mały człowieczek przede wszystkim przeglądał moje książki, zafascynowany historiami i obrazkami.
Trzeciego albo czwartego dnia Pan Szerokousty powitał mnie szczerym uśmiechem, rozlewającym się na jego twarzy.
- Mam nową grę, w którą możemy zagrać - powiedział. - Tylko musimy bawić się w nią w tajemnicy przed twoją mamą. Ona nie może zobaczyć naszej gry. Jest tajemnicą.
Po tym, jak mama przyniosła mi napój oraz kolejną porcję książek, Pan Szerkokousty wyciągnął mnie z łóżka i chwycił za rękę. Następnie wyprowadził mnie z mojej sypialni.
- Musimy pójść do tego pokoju na końcu korytarza – mówił, wskazując na odległe drzwi.
Na początku się sprzeciwiałem; moi rodzice zabraniali mi wchodzić do tego pomieszczenia. W końcu przystałem na namowy mojego małego towarzysza zabaw.
W pokoju nie było żadnych mebli, na ścianach nie było żadnej tapety. Jedyną wyróżniającą się rzeczą było okno znajdujące się naprzeciwko drzwi. Stworek przebiegł szybko przez korytarz, po czym wspiął się na parapet. Pchnął mocno okno, otwierając je na oścież. Przywołał mnie następnie do siebie, namawiając, żebym wyjrzał na zewnątrz.
Byliśmy na drugim piętrze domu, jednakże budynek leżał na wzgórzu, więc wysokość dzieląca drugie piętro od ziemi, była jeszcze większa, niż zwykle.
- Lubię bawić się w udawanie - zaczął wyjaśniać malec. - Udaję, że tam, na dole, jest duża, miękka trampolina, po czym skaczę. Gdy wystarczająco mocno w to uwierzysz, trampolina naprawdę się tam pojawia, a ty odbijasz się od niej i trafiasz z powrotem do tego pokoju. Chcę, żebyś spróbował to zrobić.
Byłem pięciolatkiem z wysoką gorączką, więc tylko nutka sceptycyzmu sprawiła, że byłem w stanie kwestionować to, co mówił mój towarzysz.
- Tu jest zbyt wysoko - powiedziałem.
- To część zabawy - odpowiedział mi szybko. - Z pewnością nie byłoby tak fajnie skakać na trampolinę z mniejszej wysokości.
Przez chwilę zastanawiałem się głębiej nad propozycją, wyobrażając sobie samego siebie spadającego lekko jak piórko na miękką trampolinę tylko po to, żeby zaraz odbić się i wskoczyć przez okno do pokoju. Natura realisty przezwyciężyła mnie.
- Może innym razem - stwierdziłem niepewnie. - Nie wiem, czy potrafiłbym wystarczająco mocno uwierzyć w trampolinę. Mogłoby mi się coś stać - dodałem szybko.
Na twarz Pana Szerokoustego wstąpił grymas złości. Pojawił się tam tylko na chwilę, żeby zaraz potem ustąpić miejsca rozczarowaniu.
- No, jeśli tak mówisz - powiedział, wzruszając ramionami.
Resztę dnia spędził pod łóżkiem, zachowując się cicho jak myszka.
Następnego ranka stworek pojawił się, ciągnąc za sobą małych rozmiarów pudełko.
- Chcę cię nauczyć żonglować - oznajmił entuzjastycznie. - Tutaj znajdziesz rzeczy, którymi możesz potrenować, zanim zacznę udzielać ci lekcji - powiedział, wskazując na kartonowy pojemnik.
Zobaczyłem, co znajdowało się w środku. Pudełko było po brzegi wypełnione nożami.
- Rodzice by mnie zabili! - wykrzyknąłem, przerażony faktem, że Pan Szerokousty przyniósł do mojego pokoju przedmioty, których rodzice nigdy nie pozwolili mi dotykać. - Zbiliby mnie i dostałbym szlaban na rok!
Człowieczek zmarszczył brwi.
- Żonglowanie tym jest fajne. Chcę, żebyś spróbował - przekonywał mnie.
Odepchnąłem pudełko.
- Nie mogę. Wpadłbym w kłopoty. Noże to nie piłki, nie możesz nimi, ot, tak rzucać w powietrze - tłumaczyłem mu zdenerwowany.
Pan Szerokie Usta zmarszczył brwi jeszcze mocniej. Chwycił swoje pudełko, po czym wślizgnął się pod łóżko, gdzie pozostał do końca dnia.
Zacząłem mieć kłopoty ze snem. Mój mały towarzysz zabaw często budził mnie w środku nocy mówiąc, że postawił prawdziwą trampolinę tuż pod oknem. Mówił, że nie mogę jej zobaczyć, bo jest zbyt ciemno. Za każdym razem odmawiałem, jednak malec nie ustawał w staraniach i namawiał mnie do skoku, często siedząc przy mnie aż do rana. Nie bawiłem się z nim dobrze.
Któregoś dnia moja mama weszła do pokoju mówiąc, że mam pozwolenie na wyjście na dwór. Stwierdziła, że świeże powietrze dobrze mi zrobi, zwłaszcza po tak długim okresie ciągłego leżenia w łóżku. Poderwałem się czym prędzej na równe nogi, założyłem adidasy i wybiegłem na zewnątrz, napawając się promieniami słońca, tańczącymi na mojej twarzy.
Pan Szerokousty już na mnie czekał.
- Chcę ci coś pokazać - powiedział. Musiał zauważyć moją minę, gdyż szybko dodał: - Spokojnie, to bezpieczne. Przysięgam.
Poszedłem za nim aż do ścieżki jeleni, biegnącej przez las, znajdujący się w pobliżu mojego domu.
- To wyjątkowa ścieżka - wyjaśnił. - Miałem wielu przyjaciół w twoim wieku. Kiedy byli gotowi, zabierałem ich w podróż do specjalnego miejsca właśnie tą drogą. Ty nie jesteś gotowy. Jeszcze. Mam nadzieję, że któregoś dnia będę mógł cię tam zabrać.
Wróciłem do domu, zastanawiając się, cóż za niezwykłe miejsce może znajdować się na końcu tej ścieżki.
Trzy tygodnie po tym, jak poznałem Pana Szerokoustego rodzice spakowali już cały nasz dobytek i byli gotowi do przeprowadzki. Wszyscy byliśmy przygotowani do drogi, następnego dnia mieliśmy wyruszać. Miałem siedzieć obok mojego taty w kabinie ciężarówki przez całą, długą drogę do Pennsylvanii.
Zastanawiałem się, czy powiedzieć dziwnemu stworkowi o mojej przeprowadzce. Już jako pięciolatek zacząłem jednak podejrzewać, że intencje malca wobec mnie nie były do końca czyste, chociaż on twierdził co innego. Stwierdziłem ostatecznie, że zatrzymam mój wyjazd w tajemnicy.
Mój tata i ja siedzieliśmy w ciężarówce już o czwartej rano. Ojciec miał nadzieję, że dotrzemy do Pennsylvanii w porze obiadowej następnego dnia.
- Chyba nie jest dla ciebie za wcześnie? - zapytał troskliwie.
Kiwnąłem głową, po czym oparłem ją o okno auta, mając nadzieję, że w tej pozycji uda mi się zaczerpnąć trochę snu. Poczułem rękę na moim ramieniu.
- To ostatnia przeprowadzka, obiecuję ci. Wiem, że ciągła zmiana miejsca zamieszkania jest dla ciebie trudna, ale dostałem teraz stałą posadę, możemy więc osiedlić się na stałe, a ty możesz zdobyć nowych przyjaciół - mówił mój tata ciepłym tonem.
Otworzyłem oczy i ostatni raz spojrzałem na dom. Zobaczyłem sylwetkę Pana Szerokoustego, majaczącą w oknie mojej sypialni. Stał w bezruchu, dopóki ciężarówka nie ruszyła. Dopiero wtedy zaczął machać ręką, w której dzierżył nóż. Nie odmachałem mu.
Wiele lat później wróciłem do New Vineyard. Miejsce, w którym kiedyś stał nasz dom, było puste. Budynek spłonął doszczętnie jakiś czas po naszej wyprowadzce.
Nie wiedzieć czemu, postanowiłem podążyć ścieżką jeleni, którą pokazał mi dziwny stworek, gdy byłem dzieckiem. Idąc leśną drogą miałem wrażenie, że Pan Szerokousty lada chwila wyskoczy zza drzewa i wystraszy mnie na śmierć. W sercu czułem jednak, że on odszedł. Był w jakiś sposób związany z domem, a gdy ten przestał istnieć, zniknął też malec.
Szedłem dosyć krótko. Droga kończyła się na cmentarzu New Vineyard.
Zauważyłem, że wiele nagrobków należało do dzieci.
  • 4

#202

Amontillado.
  • Postów: 631
  • Tematów: 50
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 21
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Pacjent #0017983




WYSZUKAJ W DOKUMENTACH ARCHIWUM ZAKŁADU – SZUKANIE…
SZUKANIE…
SZUKANIE…
UKOŃCZONO – ZNALEZIONO 19 WYNIKÓW DLA WYSZUKIWANIA „Pacjent #0017983”
POZYCJE UŁOŻONE CHRONOLOGICZNIE:


1.) FORMULARZ PRZYJĘCIA, PACJENT #0017983 - 11/18/05 15:12
Przyjęcie przymusowe z prośby krewnych pacjenta, w odpowiedzi na jawny autodestrukcyjny cykl zachowań. Podczas obdukcji stwierdzono oczywiste samookaleczenia: ślady dawnych otarć na głowie i szyi, najwyraźniej z powodu samozadrapania; zarówno świeże jak i częściowo zagojone rany powierzchowne na rękach i nogach. Stwierdzono również objawy skrajnego wyczerpania - podczas badania pacjent przyznał się, że cierpi na bezsenność, cytując, "dłużej niż myślicie." Pacjent niezdolny do podania dokładnej daty rozpoczęcia insomnii, prawdopododnie z powodu odległego w czasie pojawienia się bezsenności. Stwierdzono łągodny stan splątania i delirium. WSTĘPNE LECZENIE: Triazolam 0.25mg na bezsenność, miejscowo Bacitracin na rany.

2.) WSTĘPNA OCENA, PACJENT #0017983 - 11/18/05 16:56
PRZEPROWADZONA PRZEZ: dr Emil Lafayette. Samookaleczenie potwierdzone. Pacjent usunął opatrunki z rąk podczas oczekiwania na lekarza prowadzącego, ponownie otwierając rany. Wyraźny dowód somnifobii usprawiedliwiającej okaleczenia; pacjent podchodzi do snu z lękiem, konsekwentnie działa przeciw sobie wywołując ból w odpowiedzi na przydługie okresy ciszy czy braku bodźców. Problem bezsenności wymaga natychmiastowego zainteresowania, z przyczyny niezwykle przedłużonego trwania. Ponadto możliwa agorafobia. Pacjent prosi o odizolowane łóżko, staje się zamknięty/zszokowany kiedy prośba jest odrzucana, odmawia dalszej współpracy przy przesłuchaniu. W uzasadnieniu przywołuje bliskie egzystowanie wrogo nastawionej "innej", ale nie rozwija tego, cytując, "ponieważ nie uwierzycie w jej istnienie do czasu aż skrzywdzi kogoś jeszcze." Potencjalny dowód schizofrenii paranoidalnej. Zaleca się dalsze rozmowy z pełną analizą psychiczną do postawienia dokładnej diagnozy. ZALECENIE OSTATECZNE: PRZYJĄĆ PACJENTA. WSTĘPNY PRZYDZIAŁ LEKARSTWA: Znieść Triazolam, zamiast tego 5mg Dizepamu dwa razy dziennie na bezsenność, niepokój i prawdopodobne zaburzenia snu.

3.) OSTATECZNY RAPORT PRZYJĘCIA, PACJENT #0017983 - 11/18/05 17:13
Pacjent dostał łóżko w pokoju 409. Aktualny pensjonariusz(e): Pacjent # 0017802, Pacjent # 0017983. Ubranie z dnia przyjęcia odesłano do rodziny pacjenta, wydano trzy komplety codziennej odzieży dla natychmiastowych potrzeb. Następna ocena psychologiczna wyznaczająca przyszłą długość pobytu zaplanowana na 10:00 11/19/05.

4.) RAPORT ODDZIAŁU PORZĄDKOWEGO - 11/18/05 17:30
Podczas rutynowaj kontroli pokoju nowego pacjenta, Pacjent #0017802 prosi personel o przydział do, cytat, "jakiegoś innego pokoju." Wydaje się poruszony, twierdzi, że Pacjent #0017983 niepokoi go. Pacjent #0017983 również prosi o przenosiny do wyizolowanego łóżka. Obie prośby odrzucono. UWAGA PORZĄDKOWA: Kontrola pokoi sugeruje aby rozpocząć czynności zapobiegające potencjalnemu rozwojowi konfliktu pomiędzy pacjentami.

5.) RAPORT ODDZIAŁU PORZĄDKOWEGO - 11/18/05 19:00
Dalsza kontrola pokoju. Pacjent #0017983 żąda by dr Lafayette nakazał przenieść go do izolatki. Pacjent #0017802 popiera to. Rozporządzenia administracji nie wydają takiego nakazu. Podczas informowania o tym mieszkańców pokoju, Pacjent #0017983 usiłuje pobić personel i Pacjenta #0017802, w niekontrolowany sposób staje się poruszony. Byli potrzebni dodatkowi pracownicy do powstrzymania incydentu. Skrępowano obydwóch pacjentów, podano środki uspokajające, zmuszono do wczesnego zgaszenia świateł. UWAGA PORZĄDKOWA: W przyszłości zaleca się szczególną ostrożność podczas kontroli pokoju 409.

6.) RAPORT ODDZIAŁU PORZĄDKOWEGO - 11/18/05 23:57
Personel w sali 1, na 4 piętrze zgłasza hałas po zgaszeniu świateł dobiegający z pokoju 409, przeszkadzający innym pokojom i pacjentom. Pacjenta #0017983 zastano rozbudzonego, niezmiernie poruszonego i szamocącego się z więzami. Żądał ponownego zapalenia świateł, cytując, "zanim ona przyjdzie." Samookaleczenia powstałe na nadgarstach i kostkach w miejscach skrępowania. Pacjent usiłuje walczyć z personelem podczas próby zwiększenia ograniczenia; incydent wymagał dodatkowego personelu do opanowania. Pacjent #0017983 wymagał dodatkowych środków uspokajających. Pacjent #0017802 nie reagował podczas całego zdarzenia, prawdopododnie z powodu środków uspokajających podanych podczas wcześniejszego incydentu. UWAGA PORZĄDKOWA: Utrzymać więzy na Pacjencie #0017983 aż do następnego zawiadomienia. Podawać środki uspokajające przed odwiązywaniem. Zalecenia antypsychotyczne będą rozważane na przyszłej ocenie psychiki.

7.) RAPORT ODDZIAŁU PORZĄDKOWEGO - 11/19/05 00:20
Personel w sali 1, na 4 piętrze ponownie zgłasza hałasy dobiegające z pokoju 409. Pacjent #0017983 znaleziony na podłodze w stanie katatonii, z poważnymi samookaleczeniami na głowie i szyi. Więzy zerwane, z poszarpanymi brzegami pozwalającymi przypuszczać o istnieniu poważnych ran w miejscach unieruchomienia pacjenta. Pacjent #0017802 znaleziony martwy. Liczne rany zniekształcające twarz, całkowicie zniszczone (UWAGA PORZĄDKOWA: Skonsumowane?) oczy pacjenta. Przeniesiony do sali 101, półka 2, w oczekiwaniu na sekcję zwłok. Pacjent #0017983 przeniesiony do izolatki, sala 626, z zalecenia lekarza wstrzyknięto dawkę 100mg Zuclopenthixolu aby zwalczyć silna psychozę. UWAGA PORZĄDKOWA: Zaleca się obserwację wideo umożliwiającą sprawniejszą kontrolę kolejnych wybuchów. Stać w dalszej odległości od górnych kończyn pacjenta, skrępowanych cały czas. Na wszelki wypadek.

8.) RAPORT AUTOPSJI, PACJENT #0017802 - 11/19/05 09:44
PRZEPROWADZONA PRZEZ: dr Julius Tweed. Nierówne rany widoczne wokół głowy i szyi denata, znacznie poważniejsze i głębsze w rejonie twarzy - w niektórych miejscach ciało jest jest rozcięte do kości. Bardziej niepokojące, że oczy podmiotu wydają się brutalnie usunięte z oczodołów i pozostają zaginione. PRZYCZYNA ŚMIERCI: wykrwawienie z powodu licznych ran. OSTATECZNE ROZPOZNANIE: morderstwo. UWAGA KORONERA: Zaleca się rozważenie usunięcia Pacjenta #0017983 jako niebezpiecznego dla personelu i pensjonariuszy zakładu. Zachęca się kontynuowanie ograniczeń swobody fizycznej i izolowanie od kontaktów z innymi pacjentami. Również rekomendowana endoskopia przewodu pokarmowego, by określić los zagubionych tkanek dla uspokojenia personelu - sanitariusze z poziomu 4 podejrzewają kanibalizm, odmawiają przetransportowania pacjenta do izolatki dopóki to przekonanie nie zostanie obalone.

9.) SPRAWOZDANIE MEDYCZNE, PACJENT #0017983 - 11/19/05 10:07
PRZEPROWADZONE PRZEZ: dr Antoinus Cayle. Pacjent jest chętny do współracy podczas badania. Żadnych wybuchów czy pogróżek. Bieżący reżim lekarstw wydaje się skuteczny. Żadnych niepożądanych tkanek czy innych obiektów nie odnaleziono podczas endoskopii przewodu trawiennego. Testy radiologiczne wykazały pęknięcie w piszczelu kości strzałkowej prawej nogi. Poważne otarcia na skórze w miejscach unieruchomienia pasami, a także na głowie i szyi, wymagają miejscowego leczenia. Niepokojąca niestabilność - ciśnienie mocno podniesione, puls szybki i osłabiony. Powiększony stres spowodowany lękiem, wzburzoną atmosferą i bezsennością. UWAGA LEKARSKA: Pacjent musi spać aby rozpocząć proces zdrowienia. Zaleca się zwiększyć dawki Diazepamu by osiągnąć ten skutek. Mocne unieruchomienie pasami nie jest zalecany dla tego pacjenta ze względu na ryzyko dalszych zranień. Jako alternatywa musi zostać rozważone ograniczenie całego ciała.

10.) OCENA PSYCHIATRYCZNA, PACJENT #0017983 - 11/19/05 10:39
PRZEPROWADZONA PRZEZ: dr George Tulling. Definitywny dowód na oddzielenie jaźni od działań. Pacjent wyraża żal za śmierć Pacjenta #0017802, pomimo to nie czuje się odpowiedzialny za czyny w rzeczonym wydarzeniu. Zamiast tego winę zrzuca na wrogo nastawioną postać żeńską - "inną". Ta sama postać, która figuruje w aktach pacjenta, zdaje się być głównym aktorem w psychozie paranoidalnej pacjenta. Zachowanie i działanie „innej” uzasadnia jej nadnaturalnymi zdolnościami, mimo to nie potrafi zdefiniować dokładnie tej niedorzeczności. Cytując, "Ja nie wiem, wy nie wiecie, a jej to nie obchodzi." Pacjent żąda zaniechania monitoringu pokoju, wpada w gniew gdy prośba jest odrzucana, grozi odmową kontynuowania wywiadu. DIAGNOZA: paranoidalna schizofrenia wykazująca somnifobię, silne psychozy, i momenty zamroczenia. PRZEPISANE LEKI: zwiększyć dawki Diazepamu do 10mg dwa razy dziennie, od dnia 11/24/05 zacząć podawać dawki 2,5g Haloperidolu dwa razy dziennie na psychozę. UWAGA LEKARZA PROWADZĄCEGO: Wykorzystać nagrania obserwacyjne pacjenta i obchody lekarskie aby ustalić możliwy wpływ współdziałania leków.

11.) RAPORT ODDZIAŁU PORZĄDKOWEGO - 11/19/05 14:32
Podczas standardowego obchodu Pacjent #0017983 żąda przerwania monitoringu pokoju. Ostrzega personel przed niebezpieczeństwem związanym z obserwacją. Kiedy prośbę odrzucono, zaczyna szarpać się z pasami wykrzykując ostrzeżenia w stronę personelu, szczególnie przestrzegając operatora kamery monitorującej przed złowrogą „inną”. UWAGA LEKARZA DYŻURNEGO: Odrzuca się zalecenia sanitariuszy do podania środków uspokajającyh Pacjentowi #0017983 chyba że z medycznych albo proceduralnych zaleceń. Środki uspokajające nie są gwarancją bezpieczestwa. NOTA PORZĄDKOWA: Mówią, że ten facet jest na końcówce środków uspokajających i prawie wyrwał zasuwy ze swojego łóżka. O ile to możliwe używać podwójnego personelu do zajmowania się nim. Cokolwiek jest w jego głowie... Jest silne.

12.) POWIADOMIENIA PERSONELU - 11/19/05 16:53
OD: Charles McKinney – Dyrektor Oddziału Opieki Pacjenta
DO: Personel Opieki Pacjenta
TEMAT: RE:FWD:Pacjent #0017983
To zaszło za daleko. Nie interweniowałem w tej sprawie wcześniej, ponieważ miałem wrażenie, że mężczyźni i kobiety pod moim nadzorem znajdowali się poza takimi sprawami jak ta lecz okoliczności udowodniły, że byłem w błędzie. Nie mogę pozwolić by podobne plotki nadal się rozprzestrzeniały. Jedyną "niewłaściwą" rzeczą z Pacjentem #0017983 jest to, że jest on poważnie chory, a do naszych obowiązków należy troska i pomoc w jego wyzdrowieniu. To nie jest pierwszy pacjent z agresywnymi epizodami, którego leczyliśmy, nie jest jedynym aktualnie przebywającym w naszym zakładzie i zapewne nie jest ostatnim. Zabolało mnie odkrycie, że jedno osobliwe naruszenie bezpieczeństwa, które ZOSTAŁO należycie zaprotokołowane przez zakład, zmusiło mój personel do plotkowania i szeptania o zabobonach oraz doprowadziło do uwierzenia w urojenia naszych pacjentów. Jesteśmy ponad to. Rzeczywiście z naszą profesją wiążą się pewne zagrożenia, zagrożenia z których zdawaliśmy sobie sprawę podejmując się tego, lecz to jest brzemię, które dźwigamy by pomóc tym, którzy kładą się do naszych łóżek.

Z tych względów nie zatwierdzę żadnej zmiany w harmonogramie dyżuru przy izolatce. Nasz sztab doradczy jest ciągle dostępny w czasie standardowych godzin dla tych, którzy potrzebują zasięgnąć rady na temat ostatniego wydarzenia i związanym z nim lękiem przed miejscem pracy. To dodatkowe wyróżnienie zajmować się zdrowiem psychicznym i sugeruję by ktokolwiek kto ma w tym temacie trudności zrobił coś z nimi. Ta sprawa jest zamknięta i nie chcę więcej o niej słyszeć. Jak już wcześniej wspomniałem, więcej się po was wszystkich spodziewałem.
- Charles

13.) RAPORT ODDZIAŁU PORZĄDKOWEGO - 11/19/05 20:44
Podczas standardowego obchodu Pacjent #0017983 prosi o pozostawienie włączonych świateł po planowanej godzinie rozpoczęcia ciszy nocnej. Po konsultacji z biorącymi udział w obchodzie lekarzem i terapeutą, prośbę przyjęto. Kontrola pokoju przebiega spokojnie do momentu wyjścia personelu, w którym pada prośba o zaprzestanie monitoringu. Po odmowie żądania, pacjent zamiast tego prosi o wygaszenie świateł jak zazwyczaj. Prośbę przyjęto. Skierowano kolejną prośbę, teraz by nocne światło czerwonej żarówki wygaszono podczas harmonogramowej ciszy nocnej. Pacjent zdaje sobie sprawę, że niskopoziomowe światło jest niezbędne do monitorowania pokoju – cytując, „to dlatego chcę by je wyłączono.” Ostrzega operatora kamery monitorującej przed Nią. Uczestniczący terapeuta prośbę odrzuca. Wybacz Jacob…

14.) POWIADOMIENIA PERSONELU - 11/19/05 21:12
OD: dr. Emil Lafayette
DO: Personel Opieki Pacjenta
TEMAT: Światła w 626
Przypadkowo zauważyłem dziś wieczorem podczas końcowej kontroli, że niskopoziomowe światła w izolatce 626 zostały wyłączone po standardowym obchodzie – bez mojej wiedzy i pozwolenia. Tak jak ja, pewnie i wy wszyscy zdajecie sobie sprawę, że jest to POWAŻNE naruszenie regulaminu zakładu. Jeżeli obserwacja video pacjenta została zalecona i zatwierdzona, widocznie istnieje powód do podjęcia takiej decyzji. Pacjent #0017983 miał agresywne epizody i MUSI być monitorowany by zminimalizować ryzyko pogorszenia poprzez samookaleczenia jego już i tak niepewnego stanu fizycznego. Nie macie ABSOLUTNIE ŻADNEJ władzy przyzwalającej na lekceważenie decyzji personelu medycznego tego, bądź jakiegokolwiek innego, zakładu. ŻADNEJ.

Słyszałem pogłoskę krążącą po szpitalu, że kilkoro z was BOI SIĘ tego faceta. On jest przywiązany do łóżka i jest poważnie przemęczony zarówno fizycznie jak i umysłowo. Czy wy boicie się też ciemności? Bez względu na powód, NIE pozwolę niewykształconym sanitariuszom przeszkadzać w zapewnianiu opieki naszym pacjentom. Jeżeli taka sytuacja się powtórzy, zawiadomię pana McKinney’a i cała nocna ekipa sanitariuszy straci pracę. Czy wyraziłem się jasno?
- Dr. Emil Lafayette MD, FACEP (Fellow of American College of Emergency Physicians), MHSC

15.) RAPORT ODDZIAŁU PORZĄDKOWEGO - 11/19/05 23:27
[PACJENT #0017983, IMIĘ ZREDAGOWANO] nie chce przestać krzyczeć. Po prostu nie przestaje. Od godzin. Rozbrzmiewa w mych uszach, w mojej czaszce. Gdy tylko staje się zrozumiały błaga nas byśmy wyłączyli kamerę, albo światła, albo sprawili żeby wszystko się skończyło. Skłaniam się do tego, jestem już porządnie [SKRYPT CENZURUJĄCY], ale dr Lafayette wykurzył Jacoba z obserwacji i ogląda wszystko z pomieszczenia monitorującego. Ta nagła zmiana zaszła z powodu Michael’a i jego wyskoku z pogaszeniem świateł. Ostatni raz widziałem go gdy zmierzał z kurtką do windy, mówiąc „nie mogę zrobić tego swoim dzieciom”. Nie wiem dlaczego wciąż tu jestem. Nie przestaję gapić się w kamery. Czy ten [SKRYPT CENZURUJĄCY] jest zajęty oglądaniem swojego pacjenta czy nas?

Potrzebowałbym tylko jednej igły by przerwać krzyk…

16.) RAPORT ODDZIAŁU PORZĄDKOWEGO - 11/20/05 00:01
Przestało. Po prostu… skończyło się. Nikt nie jest chętny sprawdzić dlaczego. Myślę, że [PACJENT #0017983, IMIĘ ZREDAGOWANO] odszedł. Mam nadzieję, że Ona odeszła.

17.) POWIADOMIENIA PERSONELU - 11/20/05 00:04
OD: dr. Emil Lafayette
DO: Wszyscy
TEMAT: Pacjent #0017983 ZNÓW

POWIEDZIAŁEM ŻE NIKT NIE MA PRAWA WCHODZIĆ DO IZOLATKI 626 BEZ MOJEJ WYRAŹNEJ ZGODY, WY [SKRYPT CENZURUJĄCY] ! WSZYSTKICH WAS STĄD WYPoboże
bede grzeczny mamusiu
prosze nie pasem prosze
poMOŻmipOMOzmiPOMozmIPOmozMIPomozMIpoMOZmipomOZMipoMOZmiPOmozmipoMOzMipomoZMIpoMOZmiPoMOZmiPOMOZmiPOmozmi
OCALMNIEpomoZMIpoMOZmipoMOZmipoMOŻmipOMOzmiPOMozmIPOmozMIPomozMIpoMOZmipomOZMipoMOZmiPOmozmipoMOzMipomoZMI
poMOZmiPoMOZmiPOMOZmipoMOŻmipOMOzmiPOMozmIPOmozMIPomozMIpoMOZmipomOZMipoMOZmiPOmozmipoMOzMipomoZMIpoMOZmiPoMOZmi

oN jEsT maRTWy Ja jESTem maRTWy OnA jEst maRTWa
mY jeSTEsMY maRTWi A
my. wszyscy. upadac. otchlan.

18.) WSTĘPNA OCENA, PACJENT #0017986 - 11/20/05 9:25
PRZEPROWADZONA PRZEZ: dr. George Tulling. Były pracownik. Pacjent odnaleziony w zamkniętym pomieszczeniu monitorującym w czasie gdy podkładał ogień pod aparaturę i nagrania. Próba samobójstwa w płomieniach przed ocaleniem przez personel. Twierdzi, że został nawiedzony przez tę samą żeńską „postać” co były pacjent #0017983. Prawdopodobnie zamieszany w śmierć wymienionego pacjenta. Jeżeli się to potwierdzi, oczywisty dowód na oddzielenie jaźni od działań. Przypuszcza się schizofrenię paranoidalną. Pacjent nie odpowie na dalsze pytania – cytując, „Nie szukajcie jej. Ona i tak was znajdzie.” ZALECENIE OSTATECZNE: PRZYJĄĆ PACJENTA. WSTĘPNY PRZYDZIAŁ LEKARSTWA: 2,5mg dawki Haloperidolu dwa razy dziennie na psychozę schizofreniczną.

19.) POWIADOMIENIA PERSONELU - 11/20/05 9:36
OD: dr. George Tulling
DO: Charles McKinney - Dyrektor Oddziału Opieki Pacjenta
TEMAT: po prostu usłyszałem.

Zamknij go w izolatce, poczekaj aż Ona wyjdzie, spal oba ciała. Jeśli krewni się zainteresują, Pacjent #0017983 zmarł w ogniu podłożonym przez Lafayette w próbie samobójczej. To tyle co powinno się wiedzieć.

Miejmy nadzieję, że reszta z nas nie skończy także w tych łóżkach.

Użytkownik Amontillado edytował ten post 24.12.2010 - 23:39

  • 4



#203

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

W kąpieli...


Czy kiedykolwiek brałeś prysznic, kiedy byłeś sam w domu i miałeś wrażenie, że coś porusza się za kotarą? A może cię podgląda? Spoglądasz wtedy na to coś? Dostrzegłeś niemal niewidoczną linię brwi lub pęczek skołtunionych, przetłuszczonych włosów wystających powyżej kotarę? To nie jest dobry pomysł. TO nie będzie zadowolone jeśli je ujrzysz. Najbardziej lubi moment, w którym masz szampon na włosach, a Twoje oczy są mocno zaciśnięte; albo-jeszcze lepiej! Kiedy mydlana piana pokrywa całą twoją, różową twarz. Uwielbia to, gdyż Twoje oczy są tak mocno zaciśnięte; i nawet jeśli chciałbyś je otworzyć, bo usłyszałbyś jakiś podejrzany dźwięk jak delikatne skrobanie o plastikową kotarę lub zgrzytanie pazurami o kafelki w łazience...albo chociażby ledwo słyszalne kapanie śliny lub potu lub...oh, Bóg jeden wie czego jeszcze! W kazdym bądź razie nie otworzysz swych oczu, ponieważ to by bolało. Prawda? W rzeczy samej. Nie otwieraj oczu! Ponieważ jeśli to zrobisz ujrzysz jego oblicze, twój wzrok napotka jego spojrzenie...Cóż. Na pewno się zorientuje...

Lustrzane odbicie Thomasa


Jestem lustrzanym odbiciem Thomasa. Każdego ranka wstaje, biegnie do łazienki i...robi miny. Jestem już zmęczony tą głupią zabawą. Robi je przynajmniej pół godziny dziennie! Szydercze, bzdurne gęby. Nie mam żadnego wyjścia jak tylko naśladować tą błazenadę, choć wewnątrz siebie aż gotuję się ze złości! Robił to każdego ranka...cóż, ROBIŁ. Pewnego ranka obudził się jak zwykle i wszedł do łazienki. Tego szczególnego poranka, wbrew jego woli, wyciągnął parę nożyczek.Tego szczególnego poranka, wbrew jego woli, zacisnął nożyczki mocno w swej pięści i zanurzył je prosto w swoje prawe oko. Thomas krzyczał bezustannie. Ja również krzyczałem i krzyczałem, lecz...jest jedna różnica. Nie mogę naśladować jego bólu... Tylko jego twarz.


Sąsiad


Dzisiaj rano poszedłem wyrzucić śmieci. W drzwiach wejściowych domu obok ujrzałem swojego sąsiada, który powiedział mi :"dzieńdobry".
Grzecznie odpowiedziałem i kiedy zamknąłem za sobą drzwi przypomniałem sobie, że przecież mój sąsiad tydzień temu popełnił samobójstwo.
  • 1

#204

Amontillado.
  • Postów: 631
  • Tematów: 50
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 21
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Smoleńsk - po raz drugi



Lepiej byłoby gdyby matka nigdy mnie nie urodziła, niż żeby to okrutne wspomnienie stało się ceną za życie. Winię siebie za okropności które widziałem, mój przyjacielu, okropności nie do zniesienia. Taka wytrwałość była grzechem sama w sobie. Chciałbym mieć odwagę mojego brata Yvesa, odwagę do skończenia z tym, pierwszy raz tam w Smoleńsku. W pamięci słyszę strzał muszkietu, który rozbrzmiał w lasach. Widzę jego łzy na brudnej i ukochanej twarzy błagającej o łaskę którą mógłbym go obdarzyć. Obdarowałem go nią, a następnie, tam w polu, rozebrałem i założyłem jego ubrania na moje żałosne szmaty. Stopy odpadły mu w butach. Myślałem, że wyrzygam płuca, taki był smród. Moje serce zostało tam z nim, w błocie i krwi, a ja przyrzekłem sobie, że opowiem naszej matce tylko o tym jak bardzo ją kochał.

Byliśmy armią żywych trupów. Chlubne pieśni, dawno ucichły w naszych spragnionych gardłach, zduszone przez żar i pył. Nasze oczy, bolące i zaropiałe, widziały tylko śmierć, nie bitwę. Oddziały przed nami splądrowały wszystko co się dało. Kobyły za nami padły od bitwy i głodu. Poza tym przyszedł deszcz i fury z prowiantem zostały odwołane, konie całe tonęły w bagnistym mule.

Nasz wróg bawił się z nami. Stanęli do walki pewnego dnia, później zniknęli w nocy jak duchy, uciekając przed nami wgłąb kraju przez Smoleńsk, dopóki nie stanęliśmy wyczerpani pośród ruin w Moskwie. Nie było tam nic wartościowego. Znajdowało się tam co prawda mnóstwo wspaniałych dzieł sztuki i drogich towarów, lecz cóż one znaczyły dla głodujących. Widziałem wiele wagonów wypełnionych tymi świecidełkami, porzucanych potem na środku drogi. Znalazłem rosyjski płaszcz i sporo dobrych ciuchów, którymi mogłem owinąć stopy na zbliżający się mróz. Zjadłem psa umierającago z głodu jak ja, przypominając sobie jak kiedyś uważaliśmy się za biednych, mieszkając w domu mamy, gdzie były chleb i piwo. Teraz marzyłem tylko o tym by ujrzeć jej twarz jeszcze jeden raz, poczuć jej delikatną dłoń na mojej głowie i ciepło jej łez wylewanych za brata. To starczyłoby mi za pożywienie.

Zostawiliśmy Moskwę w płomieniach i zawróciliśmy tam skąd przyszliśmy, na tę spustoszoną ścieżkę. Południowe ziemie były bogate w plony, ale byliśmy zdziesiątkowani, zmuszeni podążać na zachód Szlakiem Bałtyckim. Opuchnięte zwłoki tych, którzy zginęli w bitwie stały się poduszkami w obozowiskach. Porzucone bronie zaśmiecały drogę. Człowiek zbyt słaby by walczyć nie potrzebuje broni. Widziałem jak wielu upadało by nigdy więcej się nie podnieść, z braku woli życia. Widziałem ich, rozbieranych do naga zanim jeszcze oddali ostatnie tchnienie, nie przeklinających swoich złodziei. Nie czuliśmy zapachu, ani smaku, ani dotyku, nie płakaliśmy też, bowiem nie mieliśmy śliny ani łez. Niestety! Płakałbym teraz gdybym tylko mógł.

Smoleńsk po raz drugi okazał się wstrętny. Nie powiedziałem Ci o przeszywającym zimnie; 11 listopad - minus trzydzieści stopni. Ból stóp już mi nie dokuczał, straciłem w nich czucie, ale przywołując w pamięci kochanego brata, postanowiłem nie odwiązywać ich ze szmat; taki był mój strach. Tej nocy pragnąłem śmierci lecz wybrałem przetrwanie. Nigdy nie zapomnę tej nocy. Podczołgałem się w kierunku słabych odgłosów parskania w ciemności i nagle moje ciało natknęło się na ogromne cielsko ległego konia. Poczułem jego oddech, ciepły lecz nierówny, i zdałem sobie sprawę, że żaden z nas nie przetrwa tej nocy. Więc, chwyciłem nóż i rozprułem mu brzuch, a on zaskrzeczał tak, że wciąż nie potrafię zapomnieć tego dźwięku. Przyłożyłem usta do sączącej się, ciepłej krwi. Zebrałem w ręce jelita, wyszarpałem je z niego, żyjącego, i wczołgałem się do środka dla ciepła, skulając się jakby to było łono mej matki.

Och, Boże, przebacz mi! Nie potrafię spojrzeć jej ponownie w twarz. Później, po tym zdarzeniu, jadałem kolacje z ludzkiego mięsa. Zatem powiedz mi, z tych wszystkich 600 000 dusz, czy mogę naprawadę szczerze powiedzieć, że TA dusza przetrwała?
  • 1



#205

oldzi2.
  • Postów: 33
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Póki śmierć nas nie rozłączy

Moja żona jęknęła, próbując mnie ugryźć. Kajdanki mocno trzymały ją przy łóżku.

Wciąż ją kochałem i nie mogłem znieść myśli, że muszę ją zabić. Błagała mnie o to, gdy została ugryziona. Prawie nam się udało. Upuściłem klucze i wtedy nas zaatakowano. Próbowaliśmy się bronić, ale było już za późno.

''Jake''-szepnęła. Jej ramię krwawiło. ''Obiecaj mi, że nie pozwolisz mi stać się jednym z nich''. Obiecałem, lecz za bardzo ją kocham, by odpuścić.

Mówi się: ''Póki śmierć nas nie rozłączy''. Ale czy to śmierć? Może tylko choroba?

''Nie martw się kochanie.Ochronię cię. Przyprowadzę ci kogoś do zjedzenia''




Nienasycone

Była typem dziewczyny, przed którą ostrzegała cię matka.

Próżna, nienasycona, szybka.

Zdolna opróżnić twój portfel do czysta lub sypiać z twoim przyjacielem, tylko dlatego ,że mogla.

Nigdy nie spełniona, zawsze czegoś szukająca, czekająca na następną ‘wielką rzecz’.

Oczywiście chciała mnie rzucić, dziewczyny takie jak ona, nie potrafią długo trwać w stałym związku.

Nie spodziewała się jednak ,że ja nie pozwolę jej odejść.

Wciąż nie pozwalam.

'No dalej, powiedz nam co z nią zrobiłeś. Powiedz gdzie znaleźć Monę!'-mówili do mnie, a ja się śmiałem. Powiedziałem im, że ona już nigdy mnie nie opuści, nie odejdzie. Nigdy jej nie znajdą, a ja nie powiem gdzie jest. 'Daj nam chociaż wskazówkę' -proszą mnie, a ja uśmiecham się gdy zawijają mnie w kaftan.
Mogą mówić co chcą, ja i tak im nie powiem. Mona jest teraz moja w tej ciszy, bardziej moja, niż byłaby gdybym pozwolił jej żyć.

Była nienasycona, dziewczyny jak ona, zawsze takie są. Ich dzikie usta i drapieżne oczy wysysają z ciebie całą energię, aż do szpiku kości. One zawsze odchodzą, nieważne jak bardzo je kochasz. Bo wciąż są nienasycone.

Zabawne, mimo, iż nazwałem ją nienasyconą, powiedziałbym ,że ogólnie była dość sycąca.

Użytkownik oldzi2 edytował ten post 28.12.2010 - 01:17

  • 4

#206

Hagenau.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Moje pierwsze tłumaczenie opowiadania "The Notebook" z creepypasta.com. Niezbyt przerażające, ale może komuś się spodoba;)



Notatnik


Gdzieś na świecie istnieje pewna kolekcja książek. Być może mieści się ona na zakurzonej, niepomalowanej półce w rogu czyjegoś poddasza. Możliwe, że ukryto ją wewnątrz spleśniałych pudełek, leżących w podziemiach jakiejś skromnej biblioteki. Zbiór ten zawiera kilka setek spisanych ręcznie ksiąg o przeróżnym wyglądzie – od liczących przeszło dwieście lat, obłożonych skórą tomów z pożółkłymi stronicami, do nowoczesnych kołonotatników. Książki te były pamiętnikami napisanymi zarówno przez sławnych jak i tych mniej rozpoznawanych ludzi. Wszystkie księgi łączyło jedno – ich autorami byli najbardziej przerażający szaleńcy oraz mordercy, jakich ten świat kiedykolwiek widział. I zbiór się ciągle powiększał…
Jeżeli kiedykolwiek przyszłoby Ci znaleźć ową kolekcję, usłyszysz słaby dźwięk drapania dobiegający z najmłodszej pozycji ze wszystkich zgromadzonych tomów. Ta księga będzie zupełnie nowa i wypełniona całkowicie pustymi kartkami, za wyjątkiem pierwszej strony. Ujrzysz na niej początek swojego własnego pamiętnika, wpisany Twoją ręką…
  • 0

#207

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Hotel


Mężczyzna wszedł do hotelu i podszedł do lady recepcji, by załatwić zakwaterowanie. Recepcjonistka podała mu klucz do pokoju, mówiąc, że po drodze do jego pokoju znajduje się inny- bez numerka. Jest on wiecznie zamknięty i nikt nie jest tam wpuszczany. Ponadto nikomu nie wolno zaglądać do pokoju pod żadnym pozorem. Mężczyzna zgodnie z instrukcjami kobiety poszedł prosto do swojego pokoju i zasnął natychmiastowo. Jednak następnej nocy, jego ciekawość nie dawała mu spać, ciągle rozmyślając o tajemniczym pokoju. Zszedł do holu i próbował wejść do pomieszczenia, jednak, tak jak mówiła kobieta, drzwi rzeczywiście były zamknięte na głucho. Schylił się i spojrzał przez dziurkę od klucza. Przez otwór przedostawało się zimne powietrze, podrażniając mu oko. Jedyne co widział to hotelowa sypialnia- taka sama, w jaką jego pokój był wyposażony, a w rogu pokoju znajdowała się kobieta o alabastrowej karnacji. Trzymała swą głowę naprzeciwko ściany, nie kierując oblicza w kierunku drzwi. Gapił się zdezorientowany przez jakiś czas. Jeszcze chwila i zapukałby w drzwi, wyłącznie z ciekawości, jednak zrezygnował.
Jego decyzja uratowała mu życie. Wycofał się na palcach spod drzwi i powrócił do swojego pokoju. Następnego dnia znów powrócił do pokoju alabastrowej kobiety i ponownie spojrzał przez dziurkę od klucza. Tymrazem jedyne co widział to czerwień. Nie był w stanie rozpoznać czegokolwiek innego, ponieważ wszystko zasłaniała głęboka czerwień. Możliwe, że kobieta zakryła dziurkę od klucza jakimś materiałem, wiedząc, że ktoś ją podglądał zeszłej nocy.
Postanowił zasięgnąć więcej informacji od recepcjonistki. Westchnęła, pytając:” patrzyłeś przez dziurkę od klucza?”, kiedy mężczyzna kiwnął głową, kobieta odrzekła:” W sumie nic mi nie szkodzi, jeśli opowiem panu tę historię. Jakiś czas temu, mąż zamordował swoją żonę właśnie w tym pokoju, a jej duch nawiedza to miejsce. Ci ludzie jednak nie wyglądali zwyczajnie. Mieli alabastrową karnację, a ich oczy były czerwone.”
  • 2

#208

Amontillado.
  • Postów: 631
  • Tematów: 50
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 21
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Długi objazd




Autostopowiczka, którą Andy zabrał tego lipcowego popołudnia była jedną z dziwniejszych osób jakie kiedykolwiek spotkał. Po serdecznych słowach podziękowania za zatrzymanie się i po chwili bądź dwóch ciszy ogłosiła, że ma moc aby spełnić życzenie. Magiczna sztuczka, którą wykonała jako dowód swoich zdolności była dość nadzwyczajna - Andy był pod sporym wrażeniem gdy odgłos talerza perkusyjnego skończył dźwięczeć w jego głowie.

A więc Andy, dobry chrześcijanin, którym przecież był, zawsze wyznawał zasadę, że powinieneś czynić dobry uczynek dla samego czynienia, a nie dla materialnych nagród. Pogardliwie odrzucił obrazy bogactwa i władzy, które proponowała mu dziewczyna. "Mym jedynym życzeniem, młoda damo, jest zabranie cię tam dokąd zmierzasz!"

Twarz dziewczyny wykrzywiła się ze strachu, podczas gdy na zewnątrz zapadł mrok.


Loch, zapomniałeś




Nie ma tu wystarczająco dużo miejsca aby się rozciągnąć. Stale zmieniam pozycję, ale nigdy nie mogę w pełni rozpostrzeć moich rąk. Byłoby wspaniale wyprostować swoje łokcie, kolana... nawet tylko na chwileczkę; wygiąć grzbiet, pozwolić mojemu kręgosłupowi rozwinąć się, dać szyi trochę luzu.

Odkryłem, w jaki sposób mogę chwilowo odciążyć mięśnie; podciągnąć w górę kolana, by dać plecom wytchnienie; zwinąć się bardziej by wygiąć kostkę. Napieram mocno na te ściany. Bynajmniej nie jest wygodnie. Czasem kopię. Nie potrafię teraz przerwać tych ograniczeń, ale nie poddam się.

Narodzę się.


Kocham Cię




"Kocham cię", wyszeptał. Jej serce waliło jak szalone gdy wrzucał je do słoika z formaliną.
  • 0



#209

Shi.

    關帝

  • Postów: 997
  • Tematów: 39
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Niektórzy odwiedzają tylko ten temat więc tutaj też wkleję tłumaczenie odnośnie całego zamieszania z filmami "snuff". Ten przykład przenosi całe zjawisko past o milowy krok na przód. Pokazuje, że nie każde opowiadanie to tylko czysty wymysł autora.

"Snuff Film"

Czy widziałeś kiedykolwiek film, podczas którego umiera człowiek ? Zapewne powiesz : "Jasne, przecież oglądałem masę horrorów". Jednak ja pytam się o filmy które przedstawiają prawdziwe, nie reżyserowane zabójstwa.

Filmy z rodzaju "Snuff" są właśnie tym co mam na myśli. Nagrywane a następnie rozpowszechniane w (wątpliwych) celach "rozrywkowych". Pod ten rodzaj nie podchodzą filmy na których zarejestrowano samobójców czy też sceny z wypadków.

Według MPAA, FCC oraz FBI, nie ma czegoś takiego jak Snuff Film. To dotyczy również sławnego filmu "Faces of Death". Wszystko co przypuszczasz że może należeć do tego tajemniczego gatunku, jest fałszywe, podrobione lub po prostu nikt nie zrobił go celowo. Takie właśnie filmy możemy odnaleźć na tych wszystkich niesmacznych "szokujących" stronach.

To wszystko jedno wielkie kłamstwo.

Istnieje, od 30 do 40 takich filmów które krążą (niekoniecznie damy radę znaleźć je w internecie) po całym świecie. Najwcześniejszy z nich, niemy film, zatytułowany po prostu "La mort d'une fille", pochodzi z roku 1896.

Ostatni z nich, sądząc po fryzurze i obecności popularnego w tamtym czasie t-shirtu "Frankie Says Relax", pochodzi prawdopodobnie z 1983 lub 1984 roku. Nagrany został na kasecie "Betamax".

Filmy różnią się od siebie poziomem przemocy, aczkolwiek w każdym z nich po zabiciu dziewczyny o brudnych blond włosach i przenikliwych niebieskich oczach, następuje coś w rodzaju rytualnego seksu. Co jest w tym wszystkim najbardziej niepokojące ?

To fakt, że w każdym filmie pojawia się ta sama kobieta...


Creepypasta oprócz swojego typowego dla tego gatunku bełkotu zawiera ziarno (mało powiedziane) prawdy. Istnieje nie 30 czy 40 takowych filmów, ale najprawdopodobniej kilka tysięcy (!).

Czemu o tym piszę ?

Przedwczoraj na /x/ pojawił się temat poruszający zagadnienie tych tajemniczych i jednocześnie przerażających filmów. Śledziłem ją uważnie i odnalazłem link do artykułu z brytyjskiego "Guardiana". Artykuł pochodzi z roku 2000 - to co przeczytałem wywołało u mnie odruchy wymiotne. Pozwoliłem sobie artykuł przetłumaczyć i podzielić się z wami :

Okazuje się, że Wielka Brytania jest kluczowym ogniwem w sprawie największego w dziejach, międzynarodowego śledztwa w sprawie wytwarzania i dystrybucji pedofilskiego odłamu filmów „snuff”. Gatunek ten polega na filmowaniu scen przemocy (zazwyczaj seksualnej) która kończy się śmiercią. Głównym podejrzanym w tej sprawie jest Rosjanin, który został zatrzymany tydzień temu w Moskwie pod zarzutem dystrybucji tysiąca sadystycznych zdjęć i filmów o charakterze pedofilskim Jego wytropienie było możliwe, ponieważ kontaktował się z całą szajką pedofilską w Wielkiej Brytanii.

Dmitri Vladimirovich Kuznetsov, 30-letni, były mechanik samochodowy, został wytropiony po tym jak Brytyjskie służby celne wraz z policją odkryły źródło brutalnych kaset porno z udziałem dzieci – trop prowadził prosto do Rosji.

W ubiegłym tygodniu, włoska policja przechwyciła 3000 filmów produkcji Kuznetsova, które były już w drodze do klientów we Włoszech. Wywołało to międzynarodowe polowanie na pedofilów, którzy zaopatrywali się w jego produkty. Włoscy śledczy, twierdzą, że materiał zawiera zdjęcia dzieci, które umarły podczas gwałtów. Prokuratura w Neapolu rozważa pociągnięcie do odpowiedzialności karnej pod zarzutem współudziału w morderstwie każdego nabywcę filmów Kuznetsova. Decyzję swoją argumentuje tym, że każdy film prawdopodobnie został zrobiony na specjalne zamówienie.

Brytyjskie władze, poinformowały wczoraj, że ogromne ilości produkowanych przez Kuznetsova filmów w jego małym mieszkaniu w dzielnicy Vykhino, zostało znalezionych na terenie Wielkiej Brytanii. Obawiają się, że filmy z gatunku „snuff” także były importowane na teren kraju.

Już około tuzina Brytyjczyków zostało oskarżonych i aresztowanych w związku z rosyjskimi taśmami. Drugi rosyjski gang handlujący podobnym towarem i posiadający prawdopodobnie dystrybutora w Wielkiej Brytanii został rozbity na początku tego roku. Śledztwo w sprawie importu brutalnej rosyjskiej pornografii dziecięcej, które doprowadziło do identyfikacji a następnie do zatrzymania Kuznetsova, rozpoczęło się 15 miesięcy wcześniej, po tym gdy w ręce celników trafił ładunek podobnych materiałów. Od tamtego czasu, cały czas odnajdywane są kolejne znaleziska.

„Widzieliśmy wiele, bardzo, naprawdę bardzo nieprzyjemnych rzeczy związanych z sadystycznym znęcaniem się nad dziećmi, ale morderstwa zarejestrowanie na taśmie to cały krok dalej. Bardzo mnie to niepokoi” – powiedział jeden z celników w ten weekend.

Według policji, brytyjski pedofil płacił od 50 do 100 £ za jedną kasetę Kuznetsova. Ponadto płacili także za dostęp do strony internetowej na której umieszczane były zdjęcia scen brutalnych gwałtów.

Chociaż dwóch mężczyzn aresztowanych razem z Kuznetsovem także trafiło za kratki, tylko jeden z nich ciągle odsiaduje swój wyrok. Dmitri Ivanov został skazany na 11 lat pozbawienia wolności ponieważ sam uczestniczył, w zarejestrowanych na filmach, aktach przemocy. Pozostali, zostali zwolnieni z powodu problemu przepełnionych rosyjskich więzień.

Kiedy funkcjonariusze z Moskiewskiego Wydziału kryminalnego urządzili nalot na mieszkanie Kuznetsova, odnaleźli dwóch młodych chłopców w prowizorycznym studio. Zatrzymali ogromne ilości filmów i innych materiałów pornograficznych, a także listę klientów we Włoszech, Niemczech, Ameryce i Wielkiej Brytanii.

W ubiegłym tygodniu, włoscy detektywi, po kilku miesiącach dochodzenia osiągnęli sukces aresztując osiem osób zamieszanych w sprawę. Policja przeszukała ponad 600 mieszkań i twierdzi, że jest w posiadaniu mocnych dowodów przeciwko 500 osobom. Wśród podejrzanych są między innymi pracownicy sektora publicznego, biznesmeni czy studenci. Wielu z nich jest żonatych i żyje w normalnych, z pozoru, rodzinach. Setki ludzi jest także pod specjalnym nadzorem w Niemczech.

Rosyjskie filmy, zamówione przez Internet, zostały przechwycone przez celników na włoskiej granicy. Zostały następnie przepakowane i dostarczone do adresatów przez tajnych agentów policji. Koszt filmu to w zależności od jego rodzaju , od 300 do nawet 4,000 £.

Filmy na których rejestrowane były rozbierane lub nagie już dzieci znane są jako „SNIPE”. Najbardziej przerażająca kategoria została nazwana „Necros Pedo”, podczas kręcenia tych filmów dzieci były torturowane i gwałcone aż umarły.

Policja w Rosji i Wielkiej Brytanii, uważa, że Kuznetsov i jego współpracownicy byli na rynku od ponad dwóch lat – w tym czasie rekrutowali około setkę młodych chłopców, w wieku od 9 do 15 lat.

„Większość dzieci, zabieranych było ze stacji kolejowych. Wiele z nich pochodziło z przedmieścia bądź okolicznych regionów. Zazwyczaj żyli w rodzinach patologicznych” - powiedział Kiril Mazurin, rzecznik policji.

„Zwykle gdy dzieci docierają do stolicy, nie bardzo wiedzą co ze sobą zrobić, więc przebywają w okolicach dworca. Zdobycie zaufania takiego nastolatka nie jest trudne – wystarczy obietnica ciepłego posiłku czy wyjścia do kina.”

„Wiele z nich, jest zabieranych z domów dziecka. Nie są przecież tam zamknięte.” – mówi Mazurin. „Każdy może przyjść i obiecać im posiłek w McDonalds. Nie trzeba nic więcej”

Opłaca się także część dzieci, aby wyszukiwały między sobą te chętne aby dać się filmować. Zgodnie z doniesieniami rosyjskiej prasy ich stawka wynosi od 100 do 300 rubli (£2.50 - £7).

Kuznetsov zrezygnował ze swojej pracy w 1998 roku, by poświęcić się w całości lukratywnemu przemysłowi pornografii. Gdy został zatrzymany, był właśnie w trakcie procesu modernizacji swojego sprzętu aby móc kontaktować się i dokonywać transakcji z innymi pedofilami za pośrednictwem Internetu i poczty elektronicznej.

Wielu klientów wielokrotnie zamawiało od niego filmy. Gazeta „Ill Mattino” opublikowała zapis rzekomej wymiany poczty elektronicznej między potencjalnym klientem a rosyjskim producentem :

„Obiecaj mi, że nie będziesz się ze mną zgrywał” – mówi Włoch

„Uspokój się, mogę Cię zapewnić, że na pewno umrze” – odpowiada Rosjanin

„Ostatnim razem zapłaciłem i nie dostałem tego co chciałem”

„A czego chcesz ?”

„Chce widzieć jak umierają…”


Tłumaczenie : Shinji77

Źródło
  • 0



#210

Loko.
  • Postów: 6
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam wszystkich. Jest to mój pierwszy post na forum i zarazem pierwsze tłumaczenie creepypasty. Miałem ambitny plan wrzucić to tydzień temu, zaraz po rejestracji, ale niespodziewanie wywieźli mnie do szpitala, z którego dopiero co wróciłem...

Ale do rzeczy, zapraszam do lektury i proszę o konstruktywną krytykę (jak już wspominałem to pierwsze moje tłumaczenie):



"Minecraft"


Ostatnimi czasy zacząłem pogrywać w grę o nazwie Minecraft w trybie single-player. Początkowo wszystko było w porządku - zacząłem ścinać drzewa i tworzyć warsztat. W pewnym momencie zauważyłem ruch we mgle (mam dość wolny komputer i muszę grać na bardzo ograniczonej widoczności). Wydawało mi się, że to krowa, więc ruszyłem za nią w nadziei na zdobycie trochę skóry na pancerz.

To jednak nie była krowa, spoglądała na mnie inna postać. Wyglądał jak domyślny bohater z gry, jednak jego oczy były puste. Nie zauważyłem też pop-up'u z imieniem, sprawdziłem dwa razy czy na pewno nie jestem w trybie multi. Tamten gość nie został zbyt długo w miejscu, spojrzał na mnie i szybko zniknął we mgle. Pobiegłem za nim, w końcu było to dość ciekawe zjawisko, niestety udało mu się uciec.

Kontynuowałem grę, nie bardzo wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Im dalej zagłębiałem się w świat, tym natrafiałem na więcej rzeczy, które z całą pewności nie mogły być automatycznie wygenerowane na mapie; tunele w skałach, idealne, małe piramidy z piasku nad oceanem, zagajniki w których drzewa miały pościnane liście. Ciągle wydawało mi się że widzę drugiego "gracza" we mgle, ale ani razu nie udało mi się przyjrzeć mu z bliska. Próbowałem też zwiększyć zasięg widzenia w nadziei że zobaczę go w oddali, jednak na próżno.

Zapisałem mapę i zacząłem szukać na forach informacji, czy ktoś jeszcze natknął się na tego pseudo-gracza. Nic nie znalazłem. Otworzyłem własny temat w którym opisałem to co zaszło i spytałem czy ktoś miał podobne doświadczenia. Nie minęło pięć minut gdy post został usunięty. Spróbowałem drugi raz, usunęli jeszcze szybciej. Dostałem PW od użytkownika o nicku 'Herobrine', które zawierało tylko jedno słowo: "Przestań". Próbowałem wejść na jego profil, jednak gdy tylko to zrobiłem, strona przestała istnieć (błąd 404).

Otrzymałem emaila od innego użytkownika forum. Twierdził, że moderatorzy czytają prywatne wiadomości i bezpieczniej będzie kontaktować się mailem. Powiedział też, że on również spotkał tajemniczego gracza i ma pewne wskazówki od innych forumowiczów którzy go widzieli. Ich światy były pełne rzeczy stworzonych nie przez nich, a tajemniczy gracz nie posiadał źrenic.

Minęło trochę czasu, dopiero po miesiącu mój informator odezwał się ponownie. Pewni ludzie którzy spotkali tajemniczego gracza i szukali czegoś na temat Herobrine'a, odkryli że to imię było często używane przez pewnego szwedzkiego gracza. Po dokładniejszym poszukiwaniu informacji, okazało się że może ono należeć do brata Notch'a, twórcy gry. Osobiście wysłałem Notchowi emaila z pytaniem czy w ogóle ma brata. Trochę mu to zajęło, jednak odesłał mi odpowiedź, bardzo krótką :

"Miałem, jednak nie ma go już z nami"
- Notch

Nigdy więcej nie spotkałem tajemniczego gracza, nie znalazłem też żadnych zmian w świecie gry, poza tymi których sam dokonałem. Jedyne co mogłem zrobić gdy go pierwszy raz zobaczyłem, to kliknąć "print screen". Poniższe zdjęcie jest jedynym dowodem na jego istnienie jaki mam.

Dołączona grafika


  • 4


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych