Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#226

Pudel_.
  • Postów: 44
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To może parę miejskich legend:
Ponoć w mieście koło torów jest dom. Cały zabity deskami. Prawie, że się rozpada. Jednak w środku jest trumna. Wszyscy mówią, że jest. Ale nikt nie miał odwagi, aby tam wejść i to sprawdzić. Mimo że za domem podobno są drzwi przez które można wejść.

Na pewnej ulicy jest dom. Podobno tam mieszkała cała rodzina, ale ktoś przyszedł i ich zabił. Co dziwne dom z zewnątrz nie różni się niczym od innych. Zadbany itd. Ale nikt nigdy nie widział, aby ktoś tam był, nikt nie wchodził ani nie wychodził z tego domu, nikt nie widział aby firanki się ruszały, nawet jednego ruchu tam nie widziano.

To teraz creepypasta:

Senna Prawda
Zastanawiałeś się kiedyś co się dzieje podczas twojego snu? Czy czasem noc nie jest czasem paranormalnych zjawisk i twoje koszmary to zwykła prawda? A może gdy smacznie śpisz wokół ciebie rozgrywają się dramatyczne sceny? Zapewne nigdy się tego nie dowiesz. Ale ja ci powiem, że ja znam prawdę. Chcesz ją znać? Wątpię. Jest straszna. Naprawdę chcesz? No cóż, ale pamiętaj, że to był twój wybór. Ach, w każdym śnie, nawet, którego nie pamiętasz znajdujesz się naprawdę. Zazwyczaj jest jak w baśniach- jest źle, ale wszystko się dobrze kończy. Ale co się stanie, jeżeli nie uciekniesz przed tym gumowym potworem, który śni ci się co noc? Więc zastanów się przed snem czy dobrze przeżyłeś cały dzień i całe życie, bo z tego snu możesz już się nie wyrwać...

Mam dwa orzeszki...
Drrin... Druga w nocy...
Drrin... Druga trzydziści
Cicho siedź, chcę spać...
Uspokoiło się...
Nie... Jednak nie...
Drrin... Trzecia czterdzieści pięć...
Zaraz walnę tym telefonem o ziemię...
Drrin... Czwarta nad ranem...
Czego do mnie dzwonisz?!
Dam ci spokój jak zgrasz w grę...
Dobra, byle szybko!
Wybierz rękę. Lewą czy prawą. Jak natrafisz na pustą
rękę wyjdziesz cało z tej gry. Jak z orzeszkiem,
och... lepiej nie zasypiaj...
Acha. No to lewa...
Nie udało się- orzeszek. Dam ci
jeszcze jedną szansę. Nie zmieniam ręki.
Wybór jest prosty.
No to prawa.
Przykro mi- orzeszek!
Głuchy śmiech rozlega się w słuchawce telefonu...
Nie zasypiaj!

To tylko koszmar!
Głośny płacz dziecka w nocy...
-Ciicho, Amelko, cicho! To tylko sen, tylko sen!
-Nie mamo, przestań tak mówić! Przestań!
Krzyk, łzy...
-Dlaczego?
-Bo tak się to zaczęło!
-Ale co się zaczęło?
-To wszystko się dzieje!
-Co się dzieje?
-Ten sen!
-To tylko koszmar...
-Nie! To się dzieje!
-Ale co?
-To się dzieje!
-Chodź do mojego łóżka.
-Nie... boję się tego co siedzi w szafie!
-A co siedzi w szafie?
-Pan!
-Jaki pan?
-Ten co stoi za tobą...

Użytkownik Pudel_ edytował ten post 06.03.2011 - 21:15

  • 1

#227

pol44.
  • Postów: 5
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ktoś, kto nie jest nikim

Lubisz gry? Oto będziesz miał grę... Tylko pamiętaj: Jeśli się zdecydujesz na tą grę, wtedy już nie będzie odwrotu... A jeśli źle wypełnisz zadanie: umrzesz w potwornych męczarniach... A więc:

Pojedź do najbliższego sklepu i powiedz: "Poproszę coś, co nie jest niczym." I wtedy wyjdź ze sklepu NIE ODWRACAJĄC SIĘ. Potem zaczepi cię pewien mężczyzna w czarnym garniturze. Spyta się ciebie kim jesteś. Odpowiedz mu: "Kimś, kto nie jest nikim."

On ci odpowie: "Czekałem na ciebie..."
Wtedy sobie pójdzie, a ty idź za nim. Po minucie zacznie biec. Ty też biegnij. Nie możesz go stracić z oczu, bo go wtedy zgubisz i już po tobie... Kiedy on wejdzie do starego domu, zatrzymają cię przy nim dwa potwory. Jeden się ciebie spyta: Kim jesteś?

Odpowiedz mu:" Kimś, kto nie jest nikim."

Wtedy drugi potwór ci powie:"Zło nie zna granic."

Odpowiedz:"Więc przejdziemy przez nie niezauważeni."

Mężczyzna, za którym podążałeś będzie leżał na ziemi martwy z rozciętym gardłem. Podejdzie do ciebie mężczyzna z nożem. Zanim cię zabije powiedz: "Tępyś albo ja niemy."

Wtedy mężczyzna poderżnie sobie gardło. Nagle obudzisz się w swoim łóżku... Zobaczysz na parapecie kartkę z napisem: "Nie jesteś nikim."

Użytkownik pol44 edytował ten post 17.03.2011 - 16:09

  • 0

#228

Pudel_.
  • Postów: 44
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jestem za tobą!

Nie może być tak, że patrzysz przed siebie i za siebie. Możesz patrzeć przed lub za. Nigdy jednocześnie. Nie jesteś w stanie zobaczyć co się dzieje za tobą. Nawet jak się odwrócisz znów, to co jest za tobą... nie zobaczysz tego. Nie szukaj mnie. Bo gdy się odwracasz do tyłu ja uciekam za ciebie. Gdy patrzysz znów przed siebie ja znów jestem za tobą... Nie próbuj sztuczki z lustrem. Mnie nie złapie lustro. Nie, nie jestem wampirem, ani Aniołem Stróżem. Czekam tylko na ostatnią godzinę. Twoją godzinę. Jak wybije, odejdę. Pójdę śledzić kogo innego.
  • 0

#229

Ciocia Groza.
  • Postów: 22
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ha, to będzie moje najdłuższe tłumaczenie jak dotąd:) Osobiście najbardziej lubię creepypasty bazujące na najbardziej pierwotnych lękach — właśnie takie, jak ta.

Przebudzenie

Z pozbawionego marzeń snu zbudziło cię głuche łupnięcie dobiegające z korytarza. Raptownie otwarte oczy kierują się ku drzwiom. Co było źródłem tego dźwięku? Oddychasz ciężko, strach zaczyna przesączać się do twojego umysłu i uświadamiasz sobie z dreszczem, że skopałeś z siebie kołdrę podczas snu. Szybko chwytasz ją, owijasz wokół siebie i nieświadomie zaczynasz otulać się nią ciaśniej, kuląc się, nie pozostawiając żadnego fragmentu na wierzchu. Stajesz się ciepłym, bezpiecznym kłębkiem, robisz jedynie małą szczelinę między kołdrą a materacem tak, abyś mógł wyglądać na zewnątrz; poduszki jak tarcza osłaniają twoją głowę od strony ściany. Przelotnie wspominasz swoje dzieciństwo i ukrywanie się przed wyimaginowanym straszydłem. Tyle, że teraz to zdaje się bardziej namacalne, groźniejsze.

Kolejne łupnięcie. Tym razem jakby głośniejsze, głębsze, zabrzmiało tuż spoza drzwi. Usiłując zachować spokój, przebiegasz w myślach wszystkie możliwe jego przyczyny. To muszą być te rury w ścianie, które wyją już od tygodni z wciąż narastającą częstotliwością i natarczywością (nigdy dotąd nie brzmiały tak głęboko i głośno). Zasłony łopoczące w otwartym oknie łazienki (każdej nocy dwukrotnie sprawdzasz wszystkie drzwi i okna). Możliwe, że to twoi rodzice wracają późno, podchmieleni (wyjechali na wycieczkę i nie planowali powrotu w najbliższym tygodniu). Twój kot, grasujący nocą po domu (tego wieczora wypuściłeś go na dwór). Mimo wszystkich tych desperackich pocieszeń, czujesz jak strach narasta do rozmiarów paniki i owijasz kołdrę jeszcze ciaśniej wokół siebie, zmniejszając pole widzenia do wąskiej szczeliny.

Kolejne. Dotychczas najgłośniejsze, dosłownie centymetry od twoich drzwi. Twój rozgorączkowany mózg przywołuje obrazy wprost z twoich dziecięcych koszmarów — zamaskowanych psychopatów, olbrzymich pająków, zmiennokształtnych stworów, kłębowisk kości i chrząstek, pełznących konwulsyjnie po podłodze, wymacujących rachitycznymi kończynami klamkę i wdzierających się do środka, pazurów sięgających ku twojemu dygoczącemu ciału.

Kolejne. Twój oddech robi się chrapliwy i płytki, staje krótkimi sapnięciami w wyschniętym nagle gardle, płuca ściskają się, żołądek wykręca, oczy masz szeroko otwarte i nieruchome. Podwinięta kołdra wciąż trzyma cię niczym zacisk, twoje ciało spoczywa skrępowane wewnątrz tego daremnego schronienia, tylko centymetry bawełny dzielą cię od czegokolwiek, co zamierza tu wtargnąć, z jarzącymi się ślepiami i mdło połyskującymi szponami, i dosięgnąć swoją zdobycz.

Nagle, w przebłysku świadomości, uzmysławiasz sobie, że źródłem dźwięków jest stara, rozlatująca się biblioteczka na korytarzu. Jedna z nóg musiała się poddać i pod wpływem nachylenia książki zsuwają się jedna po drugiej w dół. Wsłuchując się uważnie, możesz usłyszeć szelest stron, kiedy kolejna upada na podłogę. Powinno łupnąć jeszcze jeden raz i... tak. Ponownie zapada cisza, a wraz z nią przychodzi błogi spokój.

Zapadając na powrót w sen, popatrujesz po pokoju, nadal bezpiecznie otulony, widząc jak majaczące kształty stają się znajome wraz z dostosowywaniem się wzroku do ciemności. Twoje biurko, krzesło i telewizor wyłaniają się z mroku, przeciwstawiając swojską, trzeźwą rzeczywistość otchłaniom nocy. I wtedy, na moment przed zamknięciem oczu, dostrzegasz coś, co sprawia że żołądek wywraca ci się do góry nogami.

Tam, na podłodze, leży twoja kołdra.

Twoje krzyki są stłumione.

Użytkownik Ciocia Groza edytował ten post 25.03.2011 - 22:23

  • 2

#230

Radzio12.
  • Postów: 18
  • Tematów: 1
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Tłumaczenie z /x/:

Znamiona przyrodzone

Wiesz skąd niektórzy ludzie mają znamiona przyrodzone? Te piętna powstały kiedy Oni próbowali porwać Cię od Twoich rodziców i zamienić jedną z Ich replik. Jeśli masz znamię oznacza to, że zawiedli. Jeżeli znasz kogokolwiek, kto nie ma piętna – na Twoim miejscu bym mu nie ufał.

Moja pierwsza pasta (proszę o wyrozumiałość):

Wspomnienie

Stałem za Twoimi plecami. Może czułeś mój oddech, o ile można nazwać to oddechem. Nie, nie oglądaj się za siebie. Już mnie nie ma. Wiedz jednakże, iż nie pogwałciłem Twojej prywatności bezcelowo. Chciałem żebyś zapomniał. Teraz chcę się tylko upewnić, czy nadal pamiętasz. Spróbuj sobie przypomnieć, co wydarzyło się gdy miałeś pięć lat. Dokładniej, było to w sierpniu.

Doskonale! Nie pamiętasz, więc moja misja się powiodła. Nie myśl sobie, że było to dawno i miałeś prawo zapomnieć. To wydarzenie miało ogromny wpływ na Twoje życie. Efektem ubocznym mojego działania może być bezsenność, lecz tym się nie przejmuj. Ważne, że Twój koszmar się już skończył. Radzę Ci jednak, żebyś nigdzie dziś nie wychodził. Mogliby się Tobą zainteresować. Stałbyś się tylko łatwym celem. Na pewno już wiedzą, dlatego też nie podchodź do drzwi jeśli usłyszysz pukanie. Nie patrz się też nocą w okno. Ty ich nie zobaczysz, ale oni Cię spostrzegą. I pamiętaj o podzielności uwagi. Kiedy czytałeś ostatnie zdanie, jeden z nich się Tobie przyglądał.
  • 0

#231

savio.
  • Postów: 40
  • Tematów: 6
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Nadeszło




„Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” Ps 23:4

Modlę się. Ale robię to po cichu, bo boję się podnieść głos. Jedyne co daje mi tu komfort to słabe światło mojego laptopa i koc, pod którym jest mi ciepło. Piszę tę wiadomość Tobie nie bez powodu, bo muszę Ci przekazać, że ludzie są słabi. Wielu z nich ma teraz niezwykłe moce, wielu biednych niedawno ludzi, żyje teraz pełną gębą. I muszę również dodać, że nie stało się to dzięki jakiemuś świetnemu wirusowi, ani dzięki lepszej ekonomii świata…
Zło się obudziło. Prawdziwe, ale metaforyczne Cthulhu. Najpierw wypełniło nasze umysły i sny koszmarnymi wizjami i powiedziało nam, że tak naprawdę nie ma dobra i zła. Powiedziano nam, że jest tylko władza. Zmanipulowano nas w sposób tak dokładny, że większość ludzi na tej Ziemi oddało swoje dusze w zamian za życie chwilą. Teraz za to płacą, płacimy.
Nie poddałem się, mimo że wiele osób mnie przekonywało, że już nie ma piekła, możemy być nieśmiertelni i żyć wesoło, aż… no właśnie, aż do nigdy. Tymczasem, kruche były nadzieje, wizje prysły jak bańki mydlane i na świat przyszedł mrok. Do tej pory pozostaje nieugięty, ale to niesamowite, jak bardzo oni starają się dorwać nas. Bawią się nawet grą słów, tak by mieć na nas haczyk, próbują manipulacji. Wczoraj miałem taką sytuację:
Ktoś zapukał do drzwi.
- Otwórz drzwi- powiedział ktoś, a ja otworzyłem drzwi.
- Kim jesteś?- zapytałem.
- Kimś, kogo najwyraźniej się nie boisz- usłyszałem odpowiedź.
- Możesz odejść, nie chcę nic z twojej strony.
- Wpuść mnie- rzekł.
- Nie- odpowiedziałem i prawdopodobnie to mnie uratowało, bo gdybym choć kiwnął głową lub powiedział, że go wpuszczę, to już byłoby po mnie, ale odpowiedź była jasna, co bardzo zdenerwowało tego osobnika i pewnym pokazem dał mi to do zrozumienia.
Mam nadzieję, że rozumiesz, o czym mówię. Te byty są od nas o wiele silniejsze, są o wiele inteligentniejsze, ale dzięki temu co mamy, naszej woli, możemy bronić się przed ich sztuczkami. Tak, dokładnie sztuczkami, bo oni nic innego nie zaprezentują, bo nic innego nie są w stanie zagwarantować. Gdy powiedzą, że dadzą pieniądze, czy skarby, to nie warto im ufać, bo żadne monety i kruszce nigdy nie należały do nich, czyli kiedyś będziesz musiał je zwrócić, a że podpiszesz pakt, to zwrócone to będzie z pewną nawiązką, pewnymi procentami.
Bolą mnie plecy, bo mimo że nie czynią mi zła psychicznego, to opiekuję się bratem, który poddał się tym tandetnym sztuczkom. Jako, że egzorcyści mają teraz ręce pełne roboty, to żaden nie przyjdzie do biednego człowieka w bloku. Dlatego muszę sam odmawiać modlitwy nad moim bratem. Chciałem już dawno go zostawić i ruszyć w drogę, ale nie mogę. Tymczasem, gdy nad nim stoję i wypowiadam słowa modlitwy, on siłą swego umysłu odrzuca mnie, rzuca mną o podłogę, o ściany, choć , już to rozgryzłem, że nie może zrobić mi prawdziwej krzywdy. Nie może mnie zabić, nie może uczyć tego, że zemdleję...
Boję się, każdego dnia boję się, bo każdy, nawet najmniejszy krok w złą stronę i będzie po mnie, będzie już po tym wszystkim, co tak zbieram każdego dnia. Nie mogę nawet pomyśleć o czynieniu zła. Wiesz jakie to jest męczące? Spróbuj teraz, choć przez minutę nie wypowiedzieć słowa „Dom” w myślach, wiedząc, że umysł na przekór Tobie chce to zrobić. Trudne, prawda? Ja się z tym ścieram na każdym kroku, ale nie wytrzymuję… nie wytrzymuję, chyba popełnię samobójstwo… o nie!
  • 0

#232

Pudel_.
  • Postów: 44
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

,za grzechy rodziców odpowiadają ich dzieci,
Na pewno kojarzysz z pewnego raperskiego kawałka tekst ,spodziewaj się nieoczekiwanego,. Powinno nam to dać sporo do myślenia. A teraz pomyśl trochę... Jesteś fanem horrorów? A więc, pewnie pamiętasz pewien wers, który toczył się w jednym z filmów. ,za grzechy rodziców odpowiadają ich dzieci'. Masz rodziców, prawda? Nawet jeśli nie żyją, albo cię porzucili miałeś ich. Nieważne kim byli. Każdy ma grzech. A przez chwilę pomyśl ile grzechów ludzie popełniają przez całe życie. A twoi rodzice? Więc wróć do wersu raperskiego. Spodziewaj się, że staniesz przed tym sądem. Bo tego chyba się nie spodziewasz. Prawda...?

Użytkownik Pudel_ edytował ten post 06.04.2011 - 14:12

  • -14

#233

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Zapraszam!


Za chwilę wprowadzę Was w najciemniejsze zakamarki Waszych umysłów i poprowadzę przez najbardziej mroczne miejsca, po jakich nie stąpał żaden z żywych. Otworzę Wasz zmysł słuchu i wyobraźnię na zupełnie nowe doznania, po których nieliczni jedynie pozostaną przy zdrowych umysłach. Strzeżcie się jednak, gdyż tylko najodważniejszych z odważnych zdołają przejść tę próbę pomyślnie. Pamiętajcie o tym, przekraczając wrota piekła na Ziemi. Bądźcie pozdrowieni...aha! i jeszcze jedno...choćby nie wiem co- nie uciekajcie i nie oglądajcie się za siebie. Iluzja jest iluzją, póki nie zaczniecie w nią wierzyć, a więc włóżcie słuchawki i wyruszcie w podróż ku pełniejszym i coraz bardziej realnym doznaniom lęku, obawy, strachu, przerażenia.... Miłej "zabawy"!

Nawiedzony las.

Ach...Cóż za wspaniałe uczucie, czyż nie śmiertelniku? Przebiegłeś taki szmat drogi przez szczerzące się wokół Ciebie mroczne drzewa i krzewy. Jednak to nie koniec Twej wyprawy. Owszem- śmiało przebrnąłeś przez tajemniczy las, jednak Twa wędrówka trwa dalej. Nadal jest ciemno, zimno i ponuro. Gdzieś po drugiej stronie ulicy dostrzegłeś bowiem mały, podobny do baraku domek z napisem "Barber shop". Zdziwiony tak dziwną lokalizacją zakładu fryzjerskiego i natchniony niewyobrażalną wręcz ciekawością kierujesz swe stopy do tego dziwnego przybytku. Lecz uważaj...to nie jest zwykły fryzjer...Jeśli ci się uda, twa wędrówka pozwoli Ci uświadomić sobie, jak ważny jest lęk w Twym życiu. Twa wola przetrwania będzie zatem niewysłowiona... A więc do dzieła, adepcie... Naciśnij klamkę.


Witam w koszmarze.
  • 5

#234

Radzio12.
  • Postów: 18
  • Tematów: 1
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Jak myślisz, gdzie jesteś?


W każdej grze o Pokemonach występują ciemne jaskinie, które wymagają ruchu „Flash”, abyś był w stanie cokolwiek zobaczyć. Niemniej jednak, czy spróbowałeś kiedykolwiek przejść przez nie bez użycia tego ataku?

Odkryłem ten trik w Pokemon Gold, a potem spróbowałem zrobić tak w każdej grze o Pokemonach, jaką posiadam. Działa on we WSZYSTKICH wersjach, nawet z poprzedniej generacji (Red, Blue, Green i Yellow).

Musisz być w mrocznej jaskini, albo w miejscu, w którym można użyć „Flash’a”. Wędruj po ciemku, walcz z Pokemonami, napotykaj trenerów i cały czas spaceruj, gdyż wreszcie znajdziesz drabinę, której nie powinno być na mapie. Zejdź nią w dół.

Ekran zrobi się czarny, a Ty usłyszysz dźwięk towarzyszący schodzeniu po drabinie. Usłyszysz go jednak czterokrotnie, tak jakbyś zszedł cztery piętra niżej.

Teraz pojawi się pole tekstowe z napisem „Jak myślisz, gdzie jesteś?”. Muzyka będzie zniekształcona przez kilka sekund, a obraz pełen błędów. Czasami usłyszysz dźwięk wpadania na przeszkodę, lub zniekształcone zawołanie Pokemona, brzmiące jak krzyk.

W końcu będziesz w stanie widzieć. W starszych wersjach gry, wyglądało to jakbyś znalazł nowy obszar, którego nie było na mapie. W tych nowych możesz już stwierdzić, iż coś jest nie tak, ponieważ wszystko jest czarno-białe.

Będziesz w dużym, pustym pokoju. Wszystkie cztery ściany mają napisy. Zazwyczaj jest to imię Twojej postaci i czas gry, lub imiona Twoich Pokemonów. Możesz przejść przez jedną ze ścian, zależnie od wersji gry. Jeśli dobrze pamiętam, jest to północna ściana w Diamond, a zachodnia w Yellow… i tak dalej.

Kiedy przejdziesz przez ścianę, będziesz w alternatywnym świecie na zewnątrz jaskini. Wszystko jednak pozostanie czarno-białe. Muzyka będzie wolniejsza i niższa, a czasem będzie „skakać”. Próby rozmowy z ludźmi będą bezużyteczne, gdyż nie możesz już wchodzić z nimi w interakcję.

W Pokemon Yellow, Pikachu który za Tobą podąża zamieni się w sprite ducha z Lavender Town. Jeśli sprawdzisz swoją drużynę, wszystkie Twoje Pokemony będą na miejscu z tymi samymi statystykami, imionami oraz atakami, lecz ich ikonki będą spritem tego ducha.
Jeżeli wejdziesz w trawę gdzie napotkasz dzikiego Pokemona, ten momentalnie ucieknie.

Wróć do jaskini z której przyszedłeś. To będzie jedyne miejsce w którym możesz walczyć z dzikimi Pokemonami i innymi trenerami, dopóki nie użyjesz „Flash’a”.

Odkryłem ostatnio, że jeśli grasz w ten sposób wystarczająco długo, napotkasz wreszcie trenera wyglądającego tak jak Ty (ikona głównego bohatera). Wyróżnia się on, gdyż jest kolorowy, podczas gdy wszystko inne jest czarno-białe.

Jednakże, jeśli spróbujesz z nim porozmawiać, wyskoczy jedynie pole tekstowe z tekstem „Jak myślisz, gdzie jesteś?”. Ekran staje się czarny, a Ty słyszysz zniekształconą muzykę, dźwięk wpadania na przeszkodę, lub wcześniejszy krzyk…
  • 3

#235

Emglo.
  • Postów: 15
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ahoj!
Coś dla śpiochów.


Drzemka


Po co włączałeś dzisiaj drzemkę?

Miliard nieprzychylnych oczu patrzy na ciebie z ukrycia kiedy błądzisz między łóżkiem a budzikiem. Codziennie rano zjawy rozpływają się w świetle ekranu twojego telefonu- zasypiają. Ty wyłączasz dźwięk, ciągle zbyt zaspany, by zrobić cokolwiek więcej. Potem wstajesz, żyjesz, funkcjonujesz. Wykonujesz poranne, popołudniowe, wieczorne czynności, by wreszcie znowu zasnąć i pozwolić innym się obudzić.

Wiesz, jakie to irytujące, kiedy ktoś cały czas cię budzi, prawda? Znienawidzony sygnał nie daje spać, po paru minutach, które wydają się
sekundami przeżywasz to samo.

Masz ochotę wręcz zabić powodującego dźwięk… Oni też to czują.

Na twoim miejscu nie włączałabym drzemki.
  • 1

#236

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

„Piłka nożna nocą…”


„Czas, czas!”
„No co jest?! Dlaczego przerwałeś grę? Miałem właśnie zaliczyć gola!”
“Spójrz na piłkę, jest zniszczona.”
Chłopcy zgromadzili się wokół piłki. Rzeczywiście, była kompletnie bezużyteczna. Niezliczone kopnięcia zmieniły ją w bezkształtną, papkowatą, czerwoną masę i wydawało się, że nie został nawet jeden, pojedynczy ząb.
„Zdaje się, że musimy skombinować nową.”
„Zgadza się. Macie swoje noże…?”



„Kocham się bać”



Była już 23 i kończyłem właśnie papierkową robotę w biurze, spędzając cały dzień na robieniu Bóg-wie-czego przy komputerze, tylko po to, by później wrócić do domu i spędzić kolejne, bezsensowne godziny przy moim własnym sprzęcie padając następnie z wyczerpania do łóżka. Jednakże, cieszyłem się niezmiernie , ponieważ kończyłem właśnie ściągać film „Argento”, którego ostatnimi czasy strasznie chciałem obejrzeć i miałem nadzieję, że zrobię to jeszcze przed pójściem spać i w ten sposób pobłogosławię moją podświadomość jednym lub dwoma koszmarami nocnymi. Kocham się bać.
***
Zwróciłem moją głowę w kierunku budzika stojącego na mojej nocnej szafce dowiadując się w ten sposób, że właśnie wybiła 1 w nocy. Nie tak późno, ale postanowiłem, że go nastawię, bo zdaje się, że jutrzejszy dzień będzie bardzo długi.
„Sprawdzę tylko maile” bąknąłem do siebie. Jedna nowa wiadomość, bez tytułu. Nadawca nieznany.

Witaj Frank…
Zajrzyj pod łóżko

Od bardzo bliskiego przyjaciela.

Zaoszczędzę Ci opisywania tego, jak wtedy się czułem i co sobie myślałem. Wystarczy powiedzieć tylko, że byłem przerażony, szczególnie że nie miałem przyjaciół, nie mówiąc już o bardzo bliskich przyjaciołach. Zważając na to, że jestem jedną z takich osób, które radzą sobie z problemami szybciej niż później, zdecydowałem zedrzeć szybko przysłowiowy „plaster” i naprędce zajrzałem pod łóżko. Nie dostrzegłem jednak żadnego kształtu ani niczyjej obecności, w związku z tym odrzuciłem ten głupi wymysł, że ktoś mógłby się u mnie czaić pod łóżkiem i powróciłem na swoje miejsce przed komputerem. Byłem jednak niezadowolony, ponieważ mój nieomylny instynkt kazał mi wierzyć, że to, co mogło się znajdować pod moim łóżkiem nie było kimś, tylko czymś… Postanowiłem, że zacznę szukać po omacku ręką i wtedy może na coś natrafię. Zacząłem więc macać ręką dookoła aż coś poczułem. Było zimne i ostre. Nieustraszony I lekceważący powagę sytuacji, chwyciłem to i wyciągnąłem spod łóżka. Topór. Topór umazany krwią…
***
„Jest rano, Frank! Oh, nie wyglądasz najlepiej, kiepska noc, co? Ojej przepraszam, skarbie, nie masz o niczym pojęcia, czyż nie? Czy to nie zabawne, że wciąż zapominam o twoim zapominalstwie? Jaka z nas śmieszna para! Przyniosę Ci trochę kawy i notatki. Nie ma dzisiaj zbyt dużo danych do wprowadzenia, więc możesz wstać trochę później i odpocząć”

„Tak, to byłoby miłe. Z jakiegoś powodu nie spałem dziś dobrze.”

„Cóż, spójrz na to z tej strony, gdyby to było spowodowane jakimś lękiem lub czymś w tym stylu, to twoja krótkotrwała pamięć pozbyła się go za Ciebie.”
„Hehe. Taaa, myślę, że rzeczywiście z mojego zapominalstwa wynikają pewne zalety. Czasem przerażam sam siebie.”

„Taaak. Cały Ty. Cóż, będę za minutkę z Twoją kawą”

„Dzięki, Allison”

Cholera, lubię ją. Dobra, to na czym stanąłem?
Ah tak…
Witaj Frank…

Użytkownik Nicole-collie edytował ten post 22.04.2011 - 13:22

  • 0

#237

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

„Nie oczekuję, że to zrozumiesz, ale…”




Na śniadanie wzięłam dwie tabletki przeciwbólowe popijając wodą. Na drugie śniadanie wzięłam kolejne cztery i kolejny łyk wody. Na obiad dwie tabletki przeciwbólowe…wprost do żołądka.
Nie jestem anorektyczką, mogę przysiąc!
Wszyscy myślą, że robię to tylko dla siebie, bo chcę być piękna i chcę być kościstą modelką. To nie tak…

Chcę widzieć swoje kości.

Nie jem, bo pragnę widoku moich kości przeświecających przez cienką skórę. Kocham, kiedy prowokacyjnie wystają z mojego wychudzonego ciała…Szukam ostrych elementów, głębokich dołków i moje palce prześlizgują się z gracją po ich powierzchni. Ubóstwiam dotykać kościstymi palcami moje żebra, licząc je po kolei- raz, dwa, trzy…Oh, tak kocham zarzucać sobie ręce na ramiona, dotykać ich, czuć kostki w poszczególnych palcach, powodując przyjemne ocieranie jedna o drugą. Biegam 10 mil dziennie i strzykam kośćmi każdej nocy, bo chcę widzieć, jak mój szkielet błyszczy i lśni tuż pod drobną kurtyną tkanki skórnej i krwią.

Nie spodziewam się, że zrozumiesz.

Kiedy wszystkie inne dziewczyny mają wręcz obsesję na punkcie opalania, farbowania włosów, makijażu, ja, tak mi się wydaję, bardziej przywiązuję wagę do mojej kościstej struktury. Leżą wytrwale godzinami na słońcu by otrzymać zdrową, brązową karnację, podczas gdy ja smaruję się obsesyjnie tonami kremów z najwyższym filtrem gdziekolwiek wyjdę tylko po to, by utrzymać moją mleczno białą skórę. Dokładnie taki sam kolor jak moich kości. Kiedy one wyczyniają istne cuda ze swoimi włosami: prostują, szczotkują, farbują, kręcą; ja wyobrażam sobie, jak maszynką unicestwiam swe krótkie, cienkie włosy na łyso i biegam palcami po mojej obnażonej, białej i gładkiej czaszce. Maluję jedynie powieki na ciemny kolor by wyrazić pustkę ziejącą w tych ślicznych, prześlicznych oczodołach. Wszyscy zgodnie komplementują moje lodowato niebieskie oczy…

Mam ochotę wyrwać je sobie brutalnie i przejechać palcami dookoła obwodu moich pięknych oczodołów.

Kiedy inne biegają mile by wyrzeźbić swoje sylwetki, ja desperacko chcę stracić każdy kilogram ciała, by poczuć kość udową, tą najpiękniejszą, najsilniejszą i jednocześnie najgrubszą kość w moim chudym ciele. Nie tnę sobie uda…dlatego, że jestem zdołowana. Tnę, bo chcę zobaczyć tę piękną kość, wyrwać ją z ciała i kołysać w mych ramionach.

Czasem śnię o moich kościach.

Śnię, że grzebię ręce w moich drobnych, filigranowych żebrach. Przedostają się przez kolejne, cienkie warstwy mięsa aż do momentu, w którym rozrywają; po prostu wystrzeliwują przez skórę. Ah, te moje piękne, delikatne kości…Wysuwam je z ich pierwotnego położenia, jeden po drugim i łamię je z pięknym chrzęstem na pół. Wkładam każdy wątły kawałeczek do ust, wysysając słodki, słodki szpik kostny ukrywający się w ich zakamarkach, a kiedy każda z nich jest już pusta wkładam je z powrotem.
Ptaki mają puste kości, więc mogą latać…

Chcę się wzbić w powietrze!

A z kolei w innych snach, nie widzę moich kochanych bielejących kości, ale je słyszę. Klekoczą, tańczą ograniczone więzieniem, którym są moje mięśnie i krew. W moich snach są wolne od tej okropnej sieci muskułów i żył. Brzęczą one wesoło, przekręcają się i jęczą i stukają wszystkie razem z tym cudownym pustym, głuchym odgłosem.
Ptaki mają puste kości, więc mogą latać…

Wtedy polubią mnie też brzydkie, małe nietoperze.

Nie mogę być taka jak inne dziewczyny. Kiedy wszyscy uśmiechają się do siebie, machają ręką na powitanie, wymieniają nieskończoną listę swoich przyjaciół, ja zostaję gdzieś na uboczu. Jakby na to nie patrzeć jestem gdzieś poniżej tej całej sytuacji.

Jestem tak chuda, że prawie niewidzialna.

Powoli, powoli zanikam i nikt mnie nie dostrzega. Nie ta dziewczyna, która posiada ujmującą osobowość, którą ja nigdy się nie pochwalę. Ani ten czarujący młody chłopak , który był moim najlepszym przyjacielem, aż do czasu kiedy wszystkiego nie zrujnowaliśmy, przemieniając przyjaźń w nienawiść. Teraz jestem sama- ja i moje kości…

Mimo wszystko- piękno to cierpienie. Cierpienie ponad wszystko, co możesz sobie wyobrazić.

Biegnę, biegnę, biegnę aż łapie mnie ból nóg tak silny by przytłumił ból serca. Tnę, tnę, tnę samą siebie aż moja skóra krwawi wystarczająco by przyćmić ból serca. Rozrywam, rozrywam, rozrywam ciało, by wyrwać serce i wyjadać je z talerza…

Mnóstwo czasu poświęcam myciu zębów.
Zęby to też kości. Szczotkuję, szczotkuję, szczotkuję aż miejscami lśnią, tuż za moimi ustami. Chcę wyrwać je jeden po drugim przy pomocy cążków, potrząsnąć nimi w zaciśniętych dłoniach, słuchać melodii, którą wystukują. Brzęczą jak małe, srebrne dzwoneczki. Są magiczne, a ja jestem uwięziona w tych warstwach skóry i mięsa.

Wyobrażam sobie, że biorę nóż i tnę o wiele głębiej, głębiej niż zazwyczaj. Wycinam sobie skórę, zdzierając ją całą. Chwytam obiema rękami usta i rozciągam aż moja czaszka się nie uwolni. Biorę moją brzytwę i golę całą skórę na nogach aż do zdarcia; do momentu, w którym moje kości będą leżeć przede mną. Zdzieram całą skórę z ramion i wyrywam sobie całe sploty okrwawionych żył i mięśni, aż do momentu, w którym kości uwolnią się z ich sieci. Chwytam moją szczoteczkę do zębów i szoruję każdą kosteczkę na błysk.

Gdybym tylko mogła. Wtedy wszyscy zobaczyliby jakie piękno kryję się pod moją skórzaną powłoką.
Nie mogę doczekać się, aż umrę.

Kiedy już odejdę, będę wiedzieć, co się będzie działo. Żadnego z Was to tak naprawdę nie obejdzie, mniej lub bardziej będziecie pamiętać. Każdy z Was przejdzie przez życie gładko, nie zastanawiając się zbyt długo nad wiecznym losem niewidzialnego, kruchego, perłowo-białego szkieletu dziewczyny.

Ale ja wiem.

Doskonale wiem, co się będzie działo, gdy będę już pod ziemią. Wraz z przemijającym czasem, moje mięso zgnije. Powoli, bardzo powoli ciało się otworzy jak biały, jedwabny kokon. I wtedy… tylko wtedy będę doskonała. Kiedy już wszystkie ślady kokonu zmienią się w popiół moje kości ułożą się pięknie na swoim miejscu. Nikt mnie nie ujrzy, ale i tak będę doskonała.

Mówią, że piękno jest powierzchowne. Czemu nie zerwiemy tych skórzanych okowów, krwawych kajdanów i zostaniemy piękni- my wszyscy, siedząc razem ze swoimi świecącymi, białymi kośćmi?
Nie oczekuję, że to zrozumiesz…
  • 3

#238

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

„Scooby-doo”



Ehhh, no cóż z nikim o tym nie rozmawiałem przez bardzo długi czas. To mi się przydarzyło, kiedy miałem 10, może 11 lat. Mój tata kupił kasetę VHS ze Scoobym-Doo, odcinkiem, którego dokładnie już nie pamiętam. To, co pamiętam bardzo dobrze to to, że odcinek traktował o duchu małej dziewczynki terroryzującej całe miasteczko. Moi rodzice nie wychodzili już z domu tak często odkąd u mojego brata zdiagnozowano astmę i bardzo solidnie go pilnowali. Jednak jednej nocy mieli coś bardzo ważnego do załatwienia, więc postanowili, że wezwą opiekunkę. Jak można by się spodziewać, byłem bardzo na nich zdenerwowany, mówiąc im, że jestem już wystarczająco duży, żeby zaopiekować się młodszym bratem, ale oczywiście nie posłuchali mnie. Zostawili nas z tą piegowatą piętnastoletnią sąsiadką imieniem Amanda albo jakoś tak. Przed wyjściem ojciec wręczył nam kasetę, co wprawiło nas w podekscytowanie, ponieważ pierwszy raz w naszych młodych życiach tata pozwolił nam na obejrzenie kasety VHS. Po ich wyjściu zauważyliśmy, że kaseta wygląda bardzo nietypowo; obrazek na kasecie wyglądał na odręcznie malowany, Scooby sprawiał wrażenie naprawdę przerażonego, a postać dziewczynki była bardzo straszna. Pamiętam, jak Amanda nazwała mojego ojca dziwakiem; nie miała pojęcia, jaki człowiek kupuje TAKIE kasety swoim własnym dzieciom. Z kolei ja wywnioskowałem, że musiał wziąć pierwszą lepszą kasetę, która nawinęła mu się pod rękę.




Pamiętam też, że dziewczyna nie chciała, żebyśmy odtwarzali tą bajkę, ale naciskaliśmy na nią dobrą godzinę, aż w końcu zmiękła i usiedliśmy przed telewizorem włączając odtwarzacz. Odcinek był jednak trochę nudny, nie było w nim żadnych żartów, ani nie wydawał się straszny, a jednak duch dziewczynki z „okładki” nie pasował do ducha dziewczynki z odcinka. Niewiele sobie przypominam, gdy próbuję przywołać w głowie fabułę bajki, ale przypuszczam, że niczym się nie wyróżniał od innych odcinków, a Amanda powtarzała co 5 minut „ale to głupie!”. Kiedy zespół w końcu złapał ducha i szykował się do zdemaskowania straszydła, stało się coś dziwnego. Nagle, wszyscy członkowie zespołu przestali mówić i wpatrywali się w kierunki widza z bardzo poważnymi i smutnymi minami. Po prostu gapili się na nas i zdawało mi się, że trwa to bardzo długo. Nawet muzyka w tle przestała grać. Tylko duch dziewczynki patrzył w ziemię. Nagle, podniosła szybko głowę i skierowała twarz w kierunku kamery z tymi jej strasznymi oczami- szeroko otwartymi. Potem wyskoczyły w tempie ekspresowym napisy końcowe. Cała nasza trójka gapiła się jak głupia przez cały ten czas do czasu aż taśma stanęła. Byliśmy w totalnym szoku.


Wtedy mój brat spojrzał na nas i rzekł coś w tym stylu: ”cholera…nie mogę uwierzyć, że Kudłaty zginął to jest takie popieprzone!”. Oboje spojrzeliśmy na niego z zakłopotaniem, a opiekunka spytała, co on plecie. Podkreślił, że to głupie zabijać jedną z postaci, a następnie przywrócić ją do życia w następnym odcinku. Wtedy nieźle się wkurzyła i odrzekła, że przecież Kudłaty nie zginął, a duch dziewczynki zniknął w momencie, gdy ją schwytali no i odcinek się skończył ich totalnym przerażeniem. Nic nie miało w tym filmiku sensu, nic nie mogłem z tego zrozumieć. Kiedy powiedziałem im, co zobaczyłem, dziewczyna wystraszyła się nie na żarty, powiedziała chyba z milion razy, że to wcale nie jest zabawne i opuściła nasz dom wkurzona i podejrzewam, śmiertelnie przerażona- dokładnie tak samo jak my. Po tym, jak dyskutowaliśmy przez jakieś pół godziny, a może nawet i godzinę, postanowiliśmy puścić taśmę raz jeszcze. Pozapalaliśmy wszystkie światła w domu i przewinęliśmy do tyłu. Rzecz w tym, że gdy grupa już prawie łapie dziewczynkę odcinek się kończy. Nic się nie dzieje. Dopadają ducha i nie ma żadnego demaskowania, zabijania czy wpatrywania się w kamerę. Tu się po prostu wszystko kończy. Zatrzymaliśmy kasetę i pobiegliśmy do naszego pokoju. Mój braciszek miał atak astmy, a ja zapłakany siedziałem przy jego łóżku i modliłem się tylko o to, by nie umarł. Koniec końców poszliśmy spać. Następnego ranka brat zachowywał się jakby nic się poprzedniego dnia nie stało. Po tym, jak naciskałem na niego z jakieś dwa dni, powiedział mi, że nigdy więcej nie chce o tym rozmawiać i tak się stało.


Cholera. Myślę, że w ciągu całego mojego życia nikomu o tym nie mówiłem. Dobrze czuć ulgę, wyrzucając to z siebie.
  • 4

#239

Hary.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Sen

Jest taki moment wieczorem, kiedy próbujesz usnąć, że odczuwasz przemożną chęć otwarcia oczu.
Zrób to powoli. Daj im trochę czasu na ukrycie się.



Brat


Pamiętam swojego młodszego brata. Urodził się, kiedy ja miałem 5 lat. Był naprawdę niezwykłym dzieckiem, prawie nie płakał, ciągle był uśmiechnięty i zaciekawiony światem. Całą rodzina rozpływała się and nim. Pamiętam swojego brata. Smakował doskonale.


Obydwie własnego autorstwa.

Użytkownik Hary edytował ten post 02.05.2011 - 13:00

  • 3

#240

BlueJean.
  • Postów: 16
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Moje pierwsze opowiadanie tego typu, liczę na wyrozumiałość, bo dopiero zaczynam. Trochę długie, ale mam nadzieję, że chociaż jedna osoba da radę przebrnąć.


"POGRAMY?"





Głośne trzaśnięcie drzwiami od samochodu oznaczało jego powrót do domu. W takich chwilach przypominał on emeryta, mimo iż miał dopiero trzydzieści siedem lat. Garbił się, a spory brzuch, który opinała marynarka, ukazywał jego upodobanie do dobrego jedzenia. Nie pamiętał już kiedy ostatni raz mógł wziąć długą kąpiel lub pospać do południa. Był wysoko postawionym urzędnikiem i miał masę spraw na głowie. Sprawy te wytarły już na jego głowie sporą łysinę, którą próbował zakryć eleganckim kapeluszem z szerokim rondem. Poprawił owe nakrycie głowy, rozglądając się przy okazji. Pustka. Nikt go nie śledził.
Nie była to jednak prawda. Wysoka kobieta obserwowała go uważnie zza słupa z ogłoszeniami, obracając w palcach srebrną zapalniczkę. Zastanawiała się czy zapalenie papierosa nie zdradziłoby jej obecności. Od kiedy zwrócił on na nią uwagę tydzień temu, była ostrożniejsza. Pilnowała się.
Odprowadziła go wzrokiem. Przy drzwiach sporego mieszkania znów się odwrócił wypatrując jej pośród ciemności. Zachichotała ponuro, a uliczne latarnie zabłysły słabym światłem. Nie zdawała sobie sprawy, że chichot ten przeniknął niepostrzeżenie przez ciemność i dotarł do uszu Jonesa. Ten jakby zamarł i popychany dziwną siłą otworzył drzwi swojego mieszkania, wpadł na korytarz i gorączkowo zapalił światło.
Ogarnął jednym spojrzeniem cały korytarzyk. Uchylone drzwi do sypialni zapraszały go do swojego wnętrza. Skierował się w tamtą stronę. Jego oddech był przyspieszony, a każde uderzenie jego serca podkreślało tylko dziwne, przeszywające jego ciało przerażenie. Owszem, był przerażony. Ostatnie tygodnie doprowadziły go do klaustrofobii. Był więźniem własnych myśli. W dzień śmiał się ze swoich koszmarów jak z dziecięcych fantazji, jednak wraz z zapadnięciem zmroku jego obawy wracały ze zdwojoną siłą. Od zawsze bał się ciemności, jako chłopiec zatrzasnął się w piwnicy, z której wyciągnięto go dopiero po trzech godzinach. Strach przed uwięzieniem osłabł z biegiem czasu, jednak tkwił w głębinach jego podświadomości tak jak kurz zalega za starą szafą. Fobia ta pogłębiła się od kiedy jego żona umarła. Lauren była jedyną osobą jaką kiedykolwiek kochał. Była piękną, trzydziestopięcioletnią kobietą, która zginęła tragicznie. Starał się o tym nie myśleć, jednak to on był winien jej śmierci. Po pewnej służbowej imprezie zdecydował się prowadzić samochód mimo iż był pijany. Stracił panowanie nad kierownicą i zderzył się ze słupem telegraficznym. Codziennie powtarzał sobie, że to on powinien wtedy zginąć.
Zapalił światło w sypialni i podszedł wolno do okna aby sprawdzić czy tajemnicza kobieta nadal stoi gdzieś na ulicy. Nie widział jej, ale czuł, że nie odeszła ona ani na krok. Zasłonił żaluzje i włączył telewizor aby zagłuszyć potok myśli, który spłynął po nim niespodziewanie. Schował twarz w dłoniach i położył się na łóżku wśród piętrzących się poduszek. Nasłuchiwał, jednak słyszał tylko rozmowę dwóch komików, którzy sprzeczali się głośno wśród wybuchów śmiechu publiki.


Po kilkunastu minutach uwierzył nawet, że wkrótce zaśnie. Uspokoił się, jego oddech stał się wyważony, a serce łomotało w normalnym tempie. Zaczął nawet wmawiać sobie, że cały jego strach nie ma uzasadnienia w wydarzeniach tego wieczora. Przecież Lauren umarła. Gdyby był wierzący być może dopuściłby do siebie możliwość, że jego żona nadal istnieje i obserwuje go. Czuł jej obecność codziennie, nawet gdy siedział w swoim gabinecie z komórką przystawioną do ucha. Słyszał jej chichot gdy wchodził do domu tego wieczora. Zadrżał. To wszystko było tylko zawirowaniami psychicznymi. Obiecał sobie natychmiast, że umówi się na spotkanie z psychoanalitykiem.
Przeciągnął się leniwie i zerknął na zegarek. Dochodziła dwudziesta. Wstał i skierował się do łazienki, powoli zdejmując spoconą koszulę. Zrzucił ją z siebie i rzucił na fotel w salonie. To samo zrobił ze spodniami.
I wtedy usłyszał skrzypnięcie. Potem drugie. Zmarszczył czoło. Podszedł wolno do okna i rozsunął zasłony. Mimo mroku dostrzegł zarys swojej podwórkowej huśtawki.
- Cholera, przecież nie ma wiatru.- mruknął i przystawił nos do szyby. Huśtawka kolebała się coraz szybciej, jakby ktoś stał z tyłu niej i przyciągał ją do siebie, po czym odpychał nadal trzymając. Nie wykonywała nawet pełnych wahań, poruszała się coraz szybciej i szybciej jakby kpiąc sobie z racjonalnego myślenia Jonesa.
Ten zasłonił okno i czym prędzej skierował się do łazienki. Odkręcił kran, a szumiąca woda zagłuszyła dźwięki z zewnątrz. Trzęsącymi się rękami wybrał numer w swoim telefonie do Anny, swojej kochanki. Była ona jedyną bliską mu osobą, która koiła ból po stracie Lauren. Jeden, dźwięk, drugi, długa przerwa i trzeci dźwięk.
- Co się dzieje z tym pierdolonym telefonem?- spytał głośno i odrzucił go, rozłączając się.
Spojrzał w stronę okna i podszedł do niego. Odchylił delikatnie zasłonę, bojąc się, że ujrzy za nią coś czego nigdy nie chciałby zobaczyć. Zamrugał kilka razy i odetchnął z ulgą. Huśtawka uspokoiła się.
Jones oparł się o parapet ze zbolałą miną. Zamknął oczy starając się uspokoić. Był roztrzęsiony. Wciąż powtarzał sobie, że jego urojenia związane są ze śmiercią Lauren. Jego strach nigdy nie był tak irracjonalny.
I wtedy zaległa się cisza. Woda w jednej chwili przestała szumieć, tak jakby ktoś nagle zakręcił kran. Jones wlepił wzrok w jeden punkt zastygając w bezruchu. To już było naprawdę dziwne. Zaklął w myślach przeklinając każdy element swojego życia.
- Nie...- szepnął gdy zobaczył, że huśtawka znów się buja. Najpierw delikatnie, potem coraz mocniej, jakby ktoś siedział na niej i odpychał się z całej siły nogami.
Zadzwonił telefon. Mężczyzna rzucił się aby go odebrać.
- Co?- spytał, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Ktoś zachichotał po drugiej stronie słodkim, dziecięcym głosem. Jones odrzucił słuchawkę, jednak nadal słyszał chichot. Czuł, że jeżeli zaraz nie skończy się ta farsa to wszystko to przerośnie go.
- Zamknij się!- krzyknął i kopnął telefon.
Przez chwilę znów był cicho. Tym razem jednak nie przyniosło to Jonesowi spokoju. Czuł, że nie wytrzyma ani chwili dłużej i musi opuścić to mieszkanie. Zaczął zapinać na sobie z powrotem jedwabną koszulę. Palce plątały mu się.
- Pogramy w coś?- usłyszał nagle. Głosik z całą pewnością dochodził ze słuchawki telefonu.- Pograjmy, proszę. To nie będzie nic cię kosztowało. No, może tylko jedną, mało ważną rzecz.
Nie odpowiedział. Stał jak wryty, czując, że cała sytuacja przerasta go. Kable od telefonu leżały zwinięte obok słuchawki. Siła uderzenia wyrwała je z kontaktu. A mimo to jakaś pieprzona istota siedząca po drugiej stronie aparatu mówiła do niego.
- Jones, przecież mnie słyszysz. Nie ignoruj mnie. Ja na ciebie czekam. I pogramy w grę, dobrze? Pograjmy, proszę. To nie będzie nic cię kosztowało. No, może tylko jedną, mało ważną rzecz.
- Zostaw mnie.- wyjąkał.
- Wiesz kim jestem?- spytała istota.- To ja, twoja ukochana.
Czuł jak łzy podchodzą mu do oczu, a po nogach leje się strużka jego moczu. Czuł się tak upokorzony i przerażony, że był gotów w jednej chwili wybiec z domu, nawet samych bokserkach.
- Zostaw mnie.- powtórzył.
- Pamiętasz co mi powiedziałeś na ślubie? Że mnie nie opuścisz aż do śmierci. Ja też ci to powiedziałam. Jak mogłabym cię teraz zostawić?
- Odejdź, błagam.
Czekał na odpowiedź, jednak ta nie nadeszła. Z telefonu uniosła się strużką dymu, która szybko się rozpłynęła. Kolejna chwila ciszy, a potem ciche wibrowanie dobiegające z jego spodni, które leżały na fotelu.
Sięgnął po nie i wytrząsnął z kieszeni swoją komórkę. Łkał głośno. Odebrał. To była Anna. Zdecydowanie Anna, jego słodka, seksowna Anna.
- Kocham cię, ale przestanę jeżeli nie będziesz odbierał moich telefonów.- oznajmiła mu pogodnie i już widział w myślach jej serdeczny uśmiech.
- Dzwoniłaś?- spytał próbując się opanować.
- Tak, trzy razy.
- Przyjedź po mnie, możesz?
- Kiedy?- spytała po prostu.
- Teraz, jak najszybciej.
Rozłączyła się.
Jones usiadł na podłodze i zaczął głośno płakać wpatrując się w telefon i pomięte zasłony, za którymi huśtawka którą tak z Lauren uwielbiał zaczynała znów swój bieg. Zatkał uszy i zacisnął powieki. Siedział tak piętnaście sekund.
I wtem telefon znów zawibrował. Mężczyzna nie mogąc złapać oddechu chwycił komórkę. SMS od nieznanego numeru.

NIE OGLĄDAJ SIĘ ZA SIEBIE.


Po chwili kolejny:

POGRAMY?

Zerwał się na nogi i już zabierał się do ucieczki, gdy nagle zdębiał. W pokoju stała dziwna postać, w czarnym płaszczu z kapturem narzuconym na twarz.
- To ty.- szepnął, cofając się.
Gość uniósł blade, zakrwawione dłonie pozbawione paznokci do głowy i ściągnął wolnym ruchem kaptur. To była zdecydowanie Lauren, jednak nie taka jaką ją chciał pamiętać. Zamiast prawego oka miała pusty oczodół. Na lewe opadły kłaki jej niegdyś kruczoczarnych włosów, teraz pozlepianych skrzepniętą krwią. Jedna strona czaszki była łysa, lśniła w świetle księżyca nienaturalnym blaskiem.
Lauren nie miała dolnej wargi. Zwisała ona na długości podbródka ukazując czarne dziąsła. Nos był poszarpany, w niczym nie przypominał dawnego kształtnego guziczka, który z profilu wyglądał tak uroczo.
- To tylko chory sen.- jęknął Jones, czując jak strużka moczu po raz drugi przeszywa jego udo.
- Mówiłam żebyś się nie oglądał.- odpowiedziała słodziutkim głosem, a gdy to mówiła jej szczęka poruszała się jak u drewnianych pajacyków, którymi Jones bawił się jak mały chłopiec. – Mogliśmy to załatwić inaczej. Ale ty chcesz uciec prawda? Nie chcesz ze mną zagrać.
- Odejdź!- krzyknął.
Z jej ust wydobył się chichot.
- Nie odejdę. Bo to ty mnie zabiłeś. A teraz spotka cię kara.
Trup zaczął do niego podchodzić. Był materialny, podłoga skrzypiała z każdym jego ruchem. Na dworze huśtawka zaczęła się ruszać coraz prędzej, jakby podniecona całą sytuacją.
Jones nie był w stanie się cofnąć, wciąż czuł zapach zgnilizny. Zaczął wymiotować. Lauren jakby nie zwróciła na to uwagi. Ujęła szorstką ręką jego twarz, jakby upajając się tym gestem.
- Wierzysz w Boga? Wiem, ze nie wierzysz. Ale on istnieje, co ty na to? Jednak nie jest wcale taki dobry. Na przykład mnie nie chciał wpuścić do Nieba. Byłam za brzydka. Widziałeś kiedyś wizerunki aniołów z twarzą taką jak moja? Jestem uwięziona i przyszłam aby się uratować. Bo wiesz kto mnie tak urządził?- zaczęła płakać wydając odgłosy podobne do dźwięku gotującej się wody. Z jej pustych oczodołów zaczęła wylewać się szara maź.- To wszystko twoja wina!
Wyrwał się spod jej ręki i zaczął panicznie uciekać w stronę drzwi. Jednak gdy je otworzył ujrzał Lauren przed sobą. Był bliski zawału i z rozkoszą umarłby. Coś jednak trzymało go przy życiu śmiejąc się z jego przerażenia.
- Zabij mnie, błagam.- jęknął.
- Przecież wiesz, że cię kocham. Nigdy nie zrobiłabym tego gdybyś ty NIE ZABIŁ MNIE WCZEŚNIEJ SKURWIELU!
Lauren wyciągnęła z kieszeni płaszcza nóż i zaczęła piszczeć. Krzyk ten był tak przejmujący i głośny, że Jones z pewnością zatkałby sobie uszy gdyby nie fakt, że w jego klatce piersiowej zawisł nóż z zieloną rękojeścią. Stracił czucie w rękach. Upadł na kolana z przerażoną miną. W duchu cieszył się jednak ze śmierci. Błagał aby przyszła jak najprędzej. Bólu nie czuł.
W oddali zobaczył światła samochodu. To była Anna. Z całą pewnością to była ona. Słyszał głośną muzykę dobiegającą z radia. Zawsze lubiła zagłuszać dźwięki z zewnątrz.
- A...Anna....- jęknął, a Lauren nachyliła się nad nim i chwyciła pod pachami. Uniosła go. Już nie czuł jej smrodu, prawie nie widział ohydnego oblicza.
- Biegnij do niej.- powiedziała mu i popchnęła go brutalnie.
Nie wiedział dlaczego, ale nadal mógł poruszać nogami. Wybiegł na podjazd. Lauren huśtała się jak szalona na huśtawce, śmiejąc się głośno. Wpadł na furtkę i po chwili znalazł się na ulicy. Stanął na przeciwko nadjeżdżającego samochodu.
Anna nadjeżdżała, bujając się wesoło do swojej ulubionej piosenki. Nagle zaklęła. Na przeciw niej stała dziwna para. Półnagi, brzydki mężczyzna i kobieta wyglądając na żebraczkę. Nie widziała ich dobrze, jednak był za późno aby wyhamować mimo iż całą siłą swojego ciała nacisnęła pedał. Auto pchnęło do przodu. Wtedy zobaczyła, że zna tego mężczyznę.
- Jones!- wrzasnęła.



Pół roku później Anna szła z siatkami pełnymi zakupów przez centrum miasta. Był piękny, październikowy dzień. Słuchała muzyki przyglądając się wystawom sklepowym. Nagle coś przykuło jej uwagę. Na chodniku siedział żebrak ubrany w ciepły, szary płaszcz i wielki kapelusz z szerokim rondem. Przed sobą trzymał tabliczkę z napisem: „Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć. Orzeźwia moją duszę.”
Rzuciła banknot na jego siną rękę.
- Pogramy?- spytał.
- Słucham?- spytała, jednak gdy nie odpowiadał ruszyła dalej.
Zatrzymała się kilka metrów dalej przy stoisku z warzywami.
- Przepraszam, zna pani tego biedaka?- spytała starej kobieciny wskazując na żebraka.
Sprzedawczyni spojrzała w jego stronę.
- Tam nikogo nie ma proszę pani.
- Jak to nie ma?- zdenerwowała się Anna.- Tam, z tabliczką. W szarym płaszczu i kapeluszu.
Kobieta spojrzała jeszcze raz, tym razem uważnie, ale po chwili znów pokręciła głową patrząc na Annę jak na wariatkę.
- Nie ma tam nikogo takiego. Kupi coś pani?
Dziewczyna odmówiła i poszła dalej. Po chwili odwróciła się. Żebraka i jego dziwnej tabliczki już nie było. Potrząsnęła głową, zamrugała kilka razy i wzruszyła ramionami. Dziwne...
Nagle zadzwonił jej telefon. Odebrała go szybko.
- Pogramy?- usłyszała.- Pograjmy, proszę. To nie będzie nic kosztowało...

Użytkownik BlueJean edytował ten post 03.05.2011 - 12:23

  • 1


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych