Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#301

Choina7.
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Obraz


Mowi sie ze zdjecia ludzi zachowuja ich dusze. Rdzenni amerykanie nie pozwalali sobie robic zdjec, ani obrazow. Ale co sie stanie, gdy polacza sie dwie dusze? A na dodatek w jeden obraz. Calkiem niedawno w czerwcu 2009 roku praca pewnego chlopca, ktory narysowal portret pewnego czlowieka trafila na wystawe. Ale ta osoba nie byla jedna osoba. Sam autor przyznaje, ze to polaczenie dwoch roznych twarzy. Kraza plotki, ze jeden z nich byl uciekinierem z zakladu psychiatrycznego, a drugi to ezoteryk zajmujacy sie czarna magia. Chlopiec postanowil wstawic zdjecie na jego bloga (aktualnie dziala link na dole). Slyszalem historie pewnej dziewczyny, ktora spojrzala na obraz i poczula dziwny niepokoj, jakby ten z pozoru normalny, malowany jaskrawymi kolorami, nie zbyt realistyczny obraz patrzyl na nia. Uznala, ze jej sie wydawalo, wiec weszla na inna strone, ale w miejscu gdzie powinna byc reklama pokazal sie jej owy czlowiek. Wylaczyla szybko strone i zauwazyla, ze jest pozno. Polozyla sie spac. Ostatnio miala problem ze spokojnym snem, wiec wziela sie za lekture swojej ulubionej ksiazki. Poczula szmer i szczekanie. "To znow te psy". Swiatlo bylo wlaczone, wiec czula sie bezpiecznie. Popatrzyla po pokoju, lecz nic nie zauwazyla. Ktos zapukal do okna, pomyslala ze ktos chce zapytac sie o droge. Po chwili przypomniala sobie ze mieszka na trzecim pietrze. Przez wiele dni slyszala pukania do okna, ale gdy probowala zobaczyc kto to nikogo nie widziala. POstanowila zadzwonic na policje, ale oni jej nie uwierzyli i prosili by nie zawracac tym sobie glowy. Z kazdym dniem ten ktos pukal mocniej i mocniej. Po tygodniu czula, ze niedlugo jej szyba nie wytrzyma. Miala racje, szyba pekla. Wszystkie szyby w jej domu pekly. Nie wymieniala ich, by ten ktos nie pukal. Myslala, ze to koniec, ale mylila sie. Nastepnej nocy zauwazyla blado-biale rece lewitujace i jakby zblizajace sie do niej. Nie przespala wiele nocy. Po tym incydencie postanowila szukac pomocy u kogokolwiek, nawet nieznajomych, ale kazdy uwazal, ze to przez, iz jest przemeczona. Nastepnego dnia nikt o niej nie slyszal. Policja zastala jej pokoj pelen krwi, ale jej nie bylo. Podobno jest wiecej przypadkow osob, ktore podobnie zaginely. Trudno powiedziec na kogo dziala to zdjecie. Ponizej podaje link, podalbym zdjecie, ale teraz, gdy znacie historie nie chce ryzykowac. W linku znajdziecie bloga. Autor jest Polakiem, inne jego prace sa dosc normalne, rzadko rozmawia na ten temat, ale mozecie sprobowac. Moze odpowie...

http://marekrysunki....index.html#next

Edit:

Zapomnialem napisac kilka rzeczy. Nie wiem czy to creepypasta Na moim podworku podobno znaja to juz u poczatku legendy. Ludzie mowia, ze to prawda. Podobno po ogladnieciu moze byc inny wynik niz wyzej przedstawiony. Nie na kazdego dziala. Na mnie na szczescie to nie dziala, ale nigdy nie wiadomo. Blog funkcjonuje, ale wiem ze rysunki nie sa czesto tam dodawane (mniej wiecej co 3 miesiace), ale to i tak dobrze- blog funkcjonuje od 2 lat. Pamietajcie! Ogladacie rysunek na wlasne ryzyko!


[Prosze usunac moj post, ktory jest wyzej (jest o tym samym tytule)]

Użytkownik Choina7 edytował ten post 17.07.2011 - 17:06

  • 0

#302

Pudel_.
  • Postów: 44
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Widzę cię!
,,Widzę cię"- tak nazywał się japoński horror. Cóż może być dziwnego w zwykłym horrorze? Być może sam film nie jest zbyt abstrakcyjny, aczkolwiek patrząc ,,za kulisy" powstawania można ujrzeć coś co na pewno nie jest ludzkie. Aby poznać całą historię należy się cofnąć do roku 1995, kiedy to zaczęto zdjęcia do owego filmu. Aktorzy na pewno się nie zgadzali na takie warunki. Jednak teraz nasuwa się pytanie- czy to tak w ogóle aktorzy? Tak czy inaczej, pobliskich miast zaczęli ginąć ludzie. Ostatecznie zanotowano 16 zniknięć. Porywacze ,,wsadzali" ofiary w centrum najstraszniejszych męczarni rodem z Piły. Wbijanie noży, tortury, duszenie, palenie ludzi żywcem... Całą scenografię dopasowano do ogółu. Jednak aktorzy czuli wszystko. Wytwórnia filmowa wrzuciła trailer do internetu. Jednak nigdy nie wydano oryginału. Po ukazaniu zwiastuna kontakt z firmą się urwał. W 1997 roku znaleziono części filmu. Makabra- palenie ludzi, rozrywanie piłą mechaniczną, wbijanie gwoździ w brzuch, powolne naciskanie na ostre kolce. Czyli śmierć w męczarniach. Do teraz nie udało się zlokalizować miejsca dramatu.
  • -4

#303

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Infekcja



Chyba każdy miał kiedyś na języku małe, bolące guzki, ale czy wiecie czym one tak naprawdę są? Niewielkie pasożyty przytwierdzają się do kubków smakowych, kiedy spożywamy produkty mleczne poddane nieprawidłowej sterylizacji. Organizmy te potrafią zagrzebać się głęboko pod warstwą komórek receptorów smakowych i osiadają tam nieaktywne przez całe miesiące. Po tym jak dostarczasz swojemu organizmowi pożywienie, nie zdąży nawet wykorzystać składników odżywczych, ponieważ uśpione dotąd pasożyty zaczynają się aktywować i rozmnażać. Wzrastająca liczba żyjątek powoduje, że Twoje kubki smakowe są opuchnięte, białawe i zaczyna Ci towarzyszyć bardzo silny ból przy jakimkolwiek ruchu jamy ustnej, a Twój nowy przyjaciel potrzebuje teraz pożywki by móc dalej się rozwijać. Najpierw muszą się jakoś wydostać „spod” kubków smakowych, więc przeżerają się przez wszystkie warstwy komórek, a większość z nich zmieni swoją drogę i zacznie wędrować przez układ pokarmowy. Szukają głównie gruczołów sutkowych i mimo, że objawy dotyczące jamy ustnej znikną, u większości osób pasożyty do końca życia gospodarza będą zamieszkiwać dolne partie układu pokarmowego. Jest niewielka szansa, że zaczną piąć się w górę przez wnętrzności by dotrzeć do opon mózgowo-rdzeniowych. Ludzkie ciało nie jest przystosowane do obrony przed tego rodzaju pasożytem. Jest on spotykany w organizmach większych ssaków, jednak wtedy droga do opon mózgowo-rdzeniowych jest jeszcze szybsza i łatwiejsza. Powoli wyżerają malutkie dziurki w Twoich błonach, aż dotrą do głównego celu- mózgu i, podobnie jak nicienie, pożywią się komórkami płata skroniowego.

Początkowo zaczniesz słyszeć głosy. Odgłos kroków za Tobą w ciemnym korytarzu. Będziesz słyszeć dziwne rzeczy za oknami. Fałszywe odgłosy na początku są słabe, ledwo słyszalne; zazwyczaj pochodzą z odgłosów istniejących jedynie dlatego, że Twój organizm nie potrafi tego powiązać z niewielkimi przeżartymi dziurami w Twoim mózgu, który zaczyna sobie nie radzić z przetwarzaniem informacji docierającymi do niego z zewnątrz. Zgodnie z naturą człowieka, mózg stara się wypełniać puste miejsca tym, co wg niego mogłoby pasować do szczątków informacji, które otrzymuje. Mija dzień za dniem, a dziury stają się coraz większe i jest ich więcej. Zazwyczaj wystarczą od pięciu do siedmiu dni od infekcji, by pasożyty zaczęły wędrować do płata potylicznego w poszukiwaniu licznych kapilar, które są zlokalizowane w tylnej części mózgu. Jedynie świeżo wylęgające się larwy są w stanie tam dotrzeć. Historia się powtarza- znów wyżerają komórki płata i od tego momentu do strasznych odgłosów zaczynają dochodzić halucynacje, a w niektórych przypadkach nawet zapachy. Istota szara mózgu nie jest w stanie wytrzymać takich intruzów i zaczyna powoli je zabijać. Najgorsze jest jednak to, że pasożyty i tak nie żyją na tyle długo by móc efektywnie wykonać pracę ich oczyszczania. Pierwszym objawem dostania się pasożytów do mózgu jest niewielkich ilości przezroczysty płyn cieknący z nosa. Różni się on od śluzu normalnie wydzielanego przez nos, nie jest on ani lepki ani mazisty; konsystencją bardziej przypomina wodę. Jest to Twój płyn mózgowo-rdzeniowy cieknący z miejsc przeżartych przez pasożyty. Zagrzebują się pęczkami robiąc małe dziurki, które od czasu do czasu mogą być rozrywane przez różnicę ciśnień płynu. Można również uświadczyć metalicznego posmaku w ustach, bólów głowy, nudności i/lub zawrotów głowy. Na to nie ma lekarstwa, jedyną nadzieją jest to, by wszystkie pasożyty zginą zanim zdążą wyrządzić poważne, nieodwracalne szkody w mózgu.
  • 2

#304

Choina7.
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Sylwester

Jest ddzysty poranek, dlatego postanowilem dzis sie nie ruszac z domu. Wlasciwie i tak nie mam nic do roboty. Tydzien temu skonczylem 30 lat i nie mam pracy, na razie utrzymuja mnie rodzice, chociaz staram sie dorabiac. Jest grudzien. Wcale nie jest zimno, te dni dobijaja mnie, bo niby jest cieplo, ale ciagle pada deszcz jakby nie mial byc nigdy szczesliwy. Jutro bedzie sylwester, choc to i tak nie ma dla mnie znaczenia, bo nie mam z kim go obchodzic- nie mam zony, ani nawet dziewczyny, nawet moi rodzice ida odwiedzic moja ciotke, ktora mieszka sto kilometrow stad. Siedze sam w domu i nie mam zbytnio co robic.

By przelamac ta nude postanowilem udac sie do baru. Nigdy tam nie bylem, slyszalem o nim tylko od znajomych, z ktorymi bawilbym sie w nowy rok, gdyby nie wyjechali. Jeden do dalekiej rodziny, drugi do Francji. Na ulicy nie spotkalem nikogo mi znajomego. Brama wejsciowa do nie go byla staromodnie zdobiona metalowymi ozdobami. Weszlem. MYm oczom ukazal sie zwyczajny obraz baru z wyjatkiem tego, ze bylem w nim sam. Poprosilem o piwo. Barman podal mi je i wypowiedzial nie zromiale slowa. Poprosilem go, aby powtorzyl, ale ten tylko machnal mi reka na znak tego, bym udal sie z nim na zaplecze. Wzialem ostatni lyk i zwawo wyruszylem za nim. Moim oczom ukazal sie bialy pokoj z dwoma przymocowanymi do podlogi metalowymi krzeslami po srodku. Na jednym z nich siedziala blada pobita kobieta z siniakami na twarzy. Byla zakneblowana. Barman chwycil pile mechaniczna. Stalem zamurowany. Nie moglem sie poruszyc, ani powiedziec slowa. A on z zimna krwia przecial jej glowe na gol. Pokoj stal sie teraz czerwony. Nie od krwi.
Tak jakby pokoj nagle zostal przemalowany na czerwono. Kobieta zniknela. W tym momencie moglem jedynie krzyknac. Pokoj zmienil sie w zielony, a po chwili bialy. Zauwazylem kamere w rogu pokoju. Ktos chory to nagrywal. Rozlegl sie straszliwy glos za sciany "Nastepny!". Rzucilem w psychopate kielichem piwa. Prawdopodobnie padl nie przytomny, ale teraz mnie to nie obchodzilo. Bieglem jak najbardziej kretymi uliczkami, aby tylko mnie nie odnalazl. W koncu dotarlem do mej posiadlosci. Zakneblowalem drzwi czym sie tylko dalo. Usiadlem i czekalem. Byla juz 23, ale nie moglem spac. Tylko siedzialem u boku mego lozka. Nagle obudzilem sie. To byl tylko sen. Sprawdzilem godzine. Dwunasta zero zero. Szczesliwy udalem sie na dol, by dojsc do lodowki. Ujrzalem drzwi. Uswiadomilem sobie, ze to nie byl sen. Wzialem pistolet, ktory trzymalem na wszelki wypadek. Wyruszylem prosto w kierunku komisariatu. Nie bylo nikogo. Zadnej sekretarki. Przeszukalem caly budynek i nic. Teraz przypomnialem sobie, ze na ulicy takze nikogo nie bylo. Poszedlem obejrzec sklep, sasiadow, a takze wiele innych budynkow. Nikogo nie bylo. Siadlem schowany za biurkiem i siedzialem. Nie wiem ile minelo czasu. Pewnie trzy godziny. Mialem nadzieje, ze nie ma juz tego psychopaty. Po uzbrojeniu sie w karabin maszynowy "pozyczony" z komisariatu wyruszylem. Mialem takze granaty. Obrzucilem go chyba trzydiestoma. Bar byl caly zrujnowany. Slyszalem jego krzyk. Sprawdzilem czy juz po wszystkim. Juz. Juz nie ma go. Jestem bezpieczny. Ale co z innymi? Gdzie oni? Co ja poczne? Nie czulem juz zlosci. Przysiadlem tylko i poplakiwalem. Musze zyc. Sklepy sa moje. Wprowadzilem sie do sklepu z elektronika. Wszystko dzialalo. Pradu starczy mi na zawsze. Pogralem troche i wybralem sie do sklepu. Bralem co chcialem. Jadlem tyle ile chcialem. I tak kazdego dnia. Bylo mi dobrze, niczego nie brakowalo... Ale to ma sens? Dla kogo zyje? Po co? Chyba popadlem w depresje. I schizofrenie. Widze ich. Katem oka, ale wyraznie. Sa cali czarni i maja czerwone oczy. Zaczynam znajdowac napisy. Sa napisane na czerwono, chyba krwia. Sa tam nie wyrazne slowa, ale umiem je rozczytac. Ida po mnie widze ich. Przylatuja z nieba i ziemi. Sa wszedzie. Wszedzie. Teraz jestem bezpieczny. Bialy pokoj. Siedze sobie spokojnie na metalowym krzesle. Jakis gruby czlowiek przyszedl. Chyba barman. Widze, ze ktos jeszcze mnie chce odwiedzic. Tylko czemu jest wystraszony?

Użytkownik Choina7 edytował ten post 20.07.2011 - 11:44

  • -8

#305

Pudel_.
  • Postów: 44
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Wzięte z portalu zapytaj.pl myślę, że się spodoba :) :

Duchy autostopowicze

Spotkanie z duchem-autostopowiczem należy chyba do najdziwniejszych przypadków kontaktów człowieka z duchami. Typowy schemat dla takiego wydarzenia to kierowca, poruszający się samochodem zabiera autostopowicza, który podczas jazdy znika. Kierowca próbując ustalić, co się stało, dowiaduje się, że jego nie pierwszego spotkała taka przygoda i, że miał do czynienia z duchem już dawno zmarłej osoby, która co jakiś czas powraca z zaświatów i próbuje dostać się do domu... w większości przypadków kierowcą jest mężczyzna, a duchem piękna kobieta ubrana na biało. Ogólnie rzecz ujmując zjawisko autostopowicza-ducha nie jest brane na poważnie z uwagi, że bardziej traktowane jest jako legenda, opowiadanie, która w różnych częściach świata przybiera inną formę i treść zależnie od epoki, w której się pojawia, ale ogólnie sprowadza się do tego samego. I tak np. wersja amerykańska mówi o mężczyźnie jadącym na koniu, tuż po północy przez cmentarz, który spotyka piękną i młodą, przerażoną dziewczynę, która prosi go o podwiezienie do domu. Gdy docierają pod wskazany adres, chłopak orientuje się, że kobieta jest martwa. Rodzina już czeka aby odwieźć ciało z powrotem na cmentarz, jak co roku w rocznicę śmierci... prawda, że ciekawe? Natomiast w chińskiej wersji występuje mała zapłakana dziewczynka, która nieoczekiwanie pojawia się na drodze. Twierdzi, że się zgubiła i prosi, aby ją odprowadzić do rodziców. Wkrótce potem w drodze znika a pod wskazanym adresem okazuje się, że dziewczynka już dawno nie żyje, zginęła w wypadku w miejscu gdzie się pojawiła i często próbuje powrócić do domu... właśnie w taki sposób. Jeśli rzeczywiście uznać to zjawisko tylko za fałsz, czystą fantastykę jak wytłumaczyć, że owy duch autostopowicz pozostawia po sobie materialne ślady? Mam tutaj na myśli fakt gdy zaraz po dematerializacji kierowca zauważa zapięty pas, czy też pozostawioną chustkę, sweter czy jakikolwiek inny przedmiot? Co ciekawe czasem z samochodu giną różne przedmioty, które później odnajdują się na nagrobku owej zmarłej osoby! Do jednego z najciekawszych przypadków kontaktu z duchem autostopowiczem należy to, które wydarzyło się w RPA w 1978 roku. Devin van Jaarsveld jadąc późną wieczorem motocyklem drogą zobaczył stojącą na poboczu młodą kobietę. Zaproponował, że ją podwiezie do najbliższej miejscowości. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, po czym wsiadła na motor. Devin dał jej kask. W pewnym momencie po przejechaniu blisko 20 kilometrów wpadli w dziurę. Chłopak zatrzymał motocykl, aby sprawdzić, co się stało. Ku swojemu zdumieniu stwierdził, że dziewczyna zniknęła. Kask był przypięty do siodełka... Dokładnie dwa lata później inny motocyklista jadąc tą samą trasą, w miejscu w którym Devin spotkał kobietę-widmo, nagle poczuł, że ktoś siedzi za nim na siedzeniu motocykla! Dziwna postać zapukała w jego kask... przerażony Andre dodał gazu i "zgubił" tego "kogoś" dopiero przy prawie 200 km/h! Małe "śledztwo" przeprowadzone przez motocyklistów ujawniło, że na przełomie kilku lat takich wydarzeń było sporo. Znalazł się również ktoś, kto oświadczył, że dokładnie w tym miejscu gdzie widywano autostopowiczkę zginęła jego żona. Opis wyglądu kobiety, jej ubrania pokrywał się w najdrobniejszych szczegółach. Jeśli istnieje ciało i dusza, dlaczego nieprawdopodobnym ma być taki, a nie inny kontakt zmarłego z żyjącymi? Może chęć pozostania wśród bliskich jest silniejsza niż śmierć? Śmierć w pojęciu śmierci ciała... odpowiedź pozostawiam Wam.
  • 10

#306

mizantrupia.
  • Postów: 25
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Miałem napisać artykuł o tajemniczej śmierci siedmiu nastolatków. Zgon stwierdzono w mniej więcej tym samym czasie, poniesiony został przed komputerami, w różnych częściach Polski. Nigdy nie doszliby prawdopodobnie do związku pomiędzy tymi śmierciami, gdyby nie jedna z dziewczyn, która jakimś cudem uniknęła tego losu i zgłosiła całe wydarzenie na policję.
Wiecie, jak się, ***, uchroniła?
Wylogowała się, gdy jeszcze był czas.
Szczerze mówiąc, nie jestem specjalnie przekonany do takich "tajemniczych" spraw. Zazwyczaj okazują się dużo mniej tajemnicze niż początkowo zakładam. Na jaw wychodzi idiotyzm dzisiejszej młodzieży, która wręcz lubuje się w popełnianiu samobójstw wraz ze swoimi internetowymi znajomymi. Poważnie, ostatnio miałem taką sprawę. Przerażająca w głupocie. Zwłaszcza, że jedna z osób po drugiej stronie kabla tylko udawała, że zażywa tabletki. Ale nie o tym chciałem.
Dziewczyna była wyjątkowo niedostępna, gdy chodziło o wydobycie z niej jakichkolwiek informacji. Dowiedziałem się tylko, że grupka znajomych, którzy od jakiegoś czasu "obijali się" razem w necie, wchodzili na specyficzny czat. To nie był mIRC, ale coś w tym rodzaju. Rozmawiali o wszystkim, o niczym, znali się od kilku dobrych lat i po prostu lubili swoje towarzystwo. Była ich mniej więcej dziesiątka. Tego dnia kilku z nich nie było akurat na czacie. Dwójka pozostałych nie wchodziła od około miesiąca. Poznali się w necie, potem spotkali w realu i od tego czasu byli sztandarową parą czatową, chodząc ze sobą w realu. Love story rodem z taniej komedii romantycznej, ale nie wnikałem.
Dziewczyna, pseudonim "laleczka", odpowiadała na większość pytań półsłówkami. Ale w końcu jej odpowiedzi stały się zbędne. Z jakiegoś powodu, wydobycie loga z tamtego dnia graniczyło z cudem. Baza danych uparcie twierdziła, że dwudziesty szósty czerwca w ogóle nie istniał. Że nie było godziny dwudziestej trzeciej dwadzieścia cztery, bo o tej dokładnie "framuga" pojawiła się na czacie.
Nie było ich. A potem nie tylko Internet wymazał ich z pamięci.

Odmówiłem napisania artykułu po przeczytaniu tego loga. Szczerze? Mam dość. Chyba rzucę tę robotę. Póki jeszcze mam, ***, czas. Póki wiem, że jeszcze mogę.
Czytacie to na własną odpowiedzialność.
I nie, ***. Nie mnie obwiniajcie, jeżeli ktoś (coś?) zapuka do drzwi.
 

 

* framuga has joined #***
<koronna> no tak, jak zawsze zwalasz na mnie xD trzeba bylo przyjsc a nie teraz narzekasz
<koronna> framuuuuuuś!!!!1 :> :> :>
<papierowysamolocik> dobra, skoncz kora ;p nie moglem i tyle, szkoda
<papierowysamolocik> FRAMUGAAAAa <3
<zatormuzgu> Framuga :o Coś dawno Cię nie było (:
* czlowiek has quit
* czlowiek has joined #***
<czlowiek> *** znowu
<czlowiek> framuga :D co tam mała
<koronna> i znow cicho xddd frami co tam, nie bylo cie z miesiac, tlumacz sie hahaha
<zatormuzgu> No właśnie, ja tu sobie włosy z głowy rwałem i chcę wytłumaczenia.
<czlowiek> no i epeja też długo nie było pokłóciliście się misiaki?
<koronna> :[
<papierowysamolocik> fram nas olewa <3
<zatormuzgu> Nie pierwszy raz (:
* alejaroz has quit
<framuga> nie wiem co z epejem.
<czlowiek> jak to?
<koronna> poklociliscie sie, pysiaki? :<<<
<zatormuzgu> Uu, czyżby nasza mała Framużka doznała sercowego zawodu? (:
<czlowiek> i dobrze w końcu może być ze mną <3 mwahahaha
<papierowysamolocik> ale bez zartow. fram co jest?
<koronna> omg czlowiek wez... czlowieku xD
<framuga> niewidziaaam go od miesiac.a.
<czlowiek> popiło się widzę <3
<koronna> czlowiek *** :[ framuś jak to? wyjechal gdzies czy jak?
* alejaroz has joined #***
<alejaroz> jj
<alejaroz> fram <3333333333333
<zatormuzgu> dobra, Fram, bez żartów. O co chodzi? Jaja sobie z nas robicie z epejem, czy jak? :PP Pozdrów go jak siedzi obok pijany.
<papierowysamolocik> nie podoba mi sie to
<czlowiek> mi też nie byłoby fajniej jakby koronka wysłała nam swoje nagie fotki w końcu czy coś ile można prosić
<alejaroz> jak próbowales rozluźnic atmosfere to sie nie udalo xD
<zatormuzgu> Twoje poczucie humoru, człowieku, jest czasem naprawdę ***.
<framuga> .
<koronna> dobra fram, mow o co chodzi bo zaraz lece, a nie zasne przez ciebie teraz :[
<czlowiek> chodź do mnie koronko, ja cię tak zmęcze że zaśniesz od razu :D
<koronna> spadowa :[
<papierowysamolocik> wlasnie spadowa od mojej niuni ;p
<framuga> byliśmy w tuym domuco mwilam ze pojdzie mu.
<koronna> coooooo...
<zatormuzgu> Nie kojarzę nic takiego?
<papierowysamolocik> aaaaa tego opuszczonego?
<framuga> tak
<czlowiek> i co? napadł was szalony ekshibicjonista? <3
<koronna> *** czlowiek :[
<zatormuzgu> Powaga, mnie też to już nie bawi
<zatormuzgu> I co, Fram?
<papierowysamolocik> boze, opuszczone domy :| *** sie ze strachu, serio
<papierowysamolocik> po co tam szliscie w ogole
* laleczka has joined #***
<koronna> laleczka <3
<alejaroz> lali <3
<zatormuzgu> Lala (:
<laleczka> siemka : D
<czlowiek> no dobra, co poradzę że macie *** poczucie humoru :<
<czlowiek> lala :*
<laleczka> co tam?
<czlowiek> fram coś smędzi, ale nie można się z nią dogadać, bo pijana <3
<laleczka> :o
<czlowiek> ej opowiem wam kawał o żydach
<zatormuzgu> Człowiek, skończ, bo cię wykopię (: I nie żartuję tym razem.
<koronna> brawo zator :D
<czlowiek> UUU RYGOR
<papierowysamolocik> czas najwyzszy xD
<laleczka> nie wywalajcie człowieczka, to nie jego wina że ma mały móżdżek:(
<koronna> dobra, fram, jestes tam?
<alejaroz> ale z ciebie
<alejaroz> zawodowy raper koronka :D
<koronna> wiadomka, rapuje jak glodna stonka <3
<papierowysamolocik> hahaahhahaah
<zatormuzgu> Framugo, puk puk? Odpowiedz nam. Co z tym domem?
<czlowiek> pewnie poszła siku nie przeszkadzaj jej
<zatormuzgu> Słyszałeś człowieku o takim szalonym wynalazku jak znaki interpunkcyjne ?
<czlowiek> NIE CO TO?
* rydwanik has joined #***
<czlowiek> RYd WANNNNN :D :D :D kolejny zaginiony się odnalazł
<laleczka> ale rydwanika nie było tylko tydzień xD
<koronna> ryd :* jak tam wyjazd ?
<papierowysamolocik> mocarny rydwaniarz, hahhahaha <3
<zatormuzgu> Witaj, Rydwanik (:
<rydwanik> cze, zaboludy :P
<laleczka> teraz to i ja się wkręciłam. framuś, halo halo? :[
<rydwanik> zajebiscie , ale wiecej nie pije :P
<laleczka> kojarzę coś z tym domem
<papierowysamolocik> no, ja juz tez, mieli tam isc
<czlowiek> uu abstynencie to nie popijesz sobie z fram która jest nową czatową alkoholiczką :D
<zatormuzgu> Głupie zapędy epeja, wiedziałem, że w końcu dojdzie do czegoś głupiego.
<alejaroz> ale nawet nie wiemy co sie stało, nie spekuluj, zator
<framuga> poszlismy mtam wie czore m z latarkqami. nie wie m po co. strasznie chcaoal tam ise aobaczye te n d om. ja je ste m prze cie z strachwliwa w *** no to nie chcialam ale mnie prze konal i poszlusmy we wd wojke . i ***, wie cie co sid okazalo. posprzaral te wszystkie gruzy, rozlozyl kocyk, wino, piknik. rany, nie spod zie walam sie te go w igole . skolowal nawe tp prze nosny od twarzae i puscil nam nasza pisoe nke . bajka. bylo cud nie ale szcze golow nie powie m, sami sie d omyslcie . ale to nie je st wazne .
<rydwanik> wrocilem by pozrec wasze dusze XDDDDDDDD
<koronna> awwwwww jaka randka <33
<rydwanik> lol nie wiedzialem ze z epeja taki romantyk
<czlowiek> koronka też zabiorę cię na taką chcesz?
<alejaroz> ojejuuu :< czemu mi nikt tak nie robi
<zatormuzgu> No dobra. To nie jest ważne... to co jest ważne?
<rydwanik> tez tak zrobie mojej lubej :P
<czlowiek> fram nie pij już tyle martwię się o twoją wątrobę :C
<papierowysamolocik> ja o twoj mozg czlowiek <3
<koronna> on juz dawno go nie ma xD
<alejaroz> nigdy go nie miał xD i co dalej fram?
<czlowiek> dziki seks alejka zasłoń oczy :C
<koronna> *** cie kiedys, przysiegam
<rydwanik> ... wszyscy milcza i czekaja w napieciu na druga czesc :P super
<czlowiek> ak w kinie *** :D
<framuga> w ogole ... jak ptoe m le ze lismy na tym kocyku to cos pie przne lo na gorze te go d omu. myslalam, ze umre ze sttachu w te j chwili, a ,acie k sie ***. znaczy e pe j. cos migne lo na schod ach ktore wid zie lismy z te hgo wie lkie go salonu, w ktorym sie d zie lismy bo nie bylo nigd zie d rzwi. czyjas twarz. ktos sie zasmial. prawie sie z sikalam w spoid nie , d oslownie . a e oe j *** ze prze me k wie d zial o tym planie tajne j rand ki i przysze d l tuz kame ra jak to on ze by nagrae jak sie kochamy . i posze d sl na gore . cze kalam chyba z god zine . nie wie m. wyd awalo mi sie ze strasznie strasznie d lugo a jak spojrzalam na ze gare k to bylo 5 minut. slyszalam wszystko, je go kroki na gorze , jak cos mowi jakby z kims faktycznie gad al. ale nie krzyczal a jakby to byl prze me k to by sie d arl albo go pobil czy cos. strasznie mi sie to nie pod obalo ale balam sie ise na gore . balam sie e tz sie d zie e sama w tym pokoju. i nagle je b na d ole .
<papierowysamolocik> bozeeee :< boje sie, nie mow dalej
<czlowiek> ale z ciebie *** papierku :D
<laleczka> sam byś się *** człowiek
<alejaroz> rany boskie O_______O""
<rydwanik> O NIE TO NA PEWNO BYLY DUCHY XDDDDDDDDDD
<koronna> oooooomggggg :o :o :o i co to bylo?
<czlowiek> nieważne co epej napewno by im *** :D
<zatormuzgu> Cicho, wy dwaj.
<rydwanik> bo co, wykopiesz nas? <3
<czlowiek> nieśmiertelny duet człowieka na rydwanie powrócił :D
<czlowiek> daj się nam nacieszyć
<rydwanik> chyba rydwana na czlowieku :/
<czlowiek> dobra nudzi mi sięęę fram ciśnij dalej bo scenariusz tego porno póki co jest mało porywające
<zatormuzgu> Przysięgam, człowiek.
<czlowiek> na mamusię czy tatusia? <3
<rydwanik> jestes niegrzeczny czlowiek, zator da ci klapsa :P
<czlowiek> zazdrościsz co? :D
<koronna> ej skonczcie juz. fram? i co?
<papierowysamolocik> zw :C
<framuga> w koncu wrocil jakis d ziwny i pwoe id zial tylko '*** stad '. prze strasosna nie na zarty zapytyalam ocb co tam bylo i wogole . ale nie e nie chcialm mowic. pwoe id zial ze mam sie nie martwie i tyle . i od prowad zil mnie d o d omu, nie p pocwalowal na poze gnanie , a zawsze to robil. byl d ziwny blad y, nie swoj, milczacy i wscie kly. myslalam ze je st zly na mnie i nie wie d zialam d lacze go. to bylo naprawd e straszne , zachowywal sie jak nie o n zuype lnie . nie znalam te go macka. i tak nad obra sprawe to ostatni raz gd y go wid zailam. wrocilam d o d omuy poszlam spac, troche smutna ze tak d ziwnie tocbylo. i od te j pory zniknal. nie wroicl d o d omu na noe je go matka d zwoni d zie hn poznie j i wrze szczy na mnie gd zie on je st. zglisili w koncu ze je st zaginiony. prze szukali te n d omm. i nie tam nie bylo. nie bylo nawe t te gfo kocyka i zarcia ktore tam zostawilismy. nie ma go. zniknal. ***. sie d ze i placze od mie siaca. placze i pij. pocie szcie mnie boj uz se rio nie wie m co robic.
<alejaroz> O_____________O
<koronna> boze.....
<zatormuzgu> Ale jak to zniknął? Tak po prostu? Kiedy zgłosiliście zaginięcie?
<alejaroz> ma wyłączony telefon i wszystko?
<rydwanik> ***.
<koronna> biedna fram :((((((( <przytul>
<laleczka> boże kochanie, trzymaj się jakoś, wszystko na pewno się ułoży!
<koronna> czlowiek az zaniemowil :|
<rydwanik> no...
<czlowiek> przykro mi fram serio
<alejaroz> :(
<laleczka> straszna sytuacja
<rydwanik> nooooo
<framuga> no. nie wiem. co te raz.
<czlowiek> szukajcie a znajdziecie
<zatormuzgu> Człowiek,***.
<czlowiek> no co
<rydwanik> nie, powaznie, moze ma jakiegos dola czy cos i musial wyjechac zeby przemyslec zycie... ludzie czasem tak robia
<rydwanik> na pewno wszystko sie wyjasni
<papierowysamolocik> jj. teraz nie zasne w nocy. fram wspolczuje mega :C
<framuga> zw telefon
<koronna> booze.
<papierowysamolocik> boze.
<laleczka> no, boże.
<alejaroz> aż nie wiem co powiedzieć
<koronna> i nagle wszystkie moje problemy sa tak *** male
* epej has joined #***
<alejaroz> O__O
<koronna> WTFFF
<rydwanik> EPEJ
<czlowiek> mówiłem że się znajdzie B)
<zatormuzgu> Epej, co to *** ma być?
<epej> 10
<rydwanik> lol. co...
<czlowiek> :o
<alejaroz> O_O""""""
<koronna> ok nie podoba mi sie to
<laleczka> EPEJ ***, GDZIE TY BYŁEŚ?
<rydwanik> teraz to nie wiem czy fram mowila na powaznie czy sobie z nas beke kreca :P
<czlowiek> hahahahaha no pewnie że bekę
<koronna> no ta bo z epeja zawsze byl *** zartownis
<zatormuzgu> No mi to nie wygląda na żart. Chyba, że jakiś chory. Bardzo w twoim stylu, człowiek.
<papierowysamolocik> wlasnie, pewnie wlamal sie na konto epeja :C
<czlowiek> tak bo ze mnie taki zawodowy *** haker
<rydwanik> pfff on nie umie :/
<epej> 9
<alejaroz> O_______O
<koronna> CO?
<rydwanik> do czego ty *** odliczasz?
<czlowiek> do końca twoich dni <3
<laleczka> epej byś się wytłumaczył :|
<koronna> wtf. wtf. wtf. :o
<papierowysamolocik> fram cho tuuuuuuuuu i powiedz ze macie *** poczucie humoru :C
<epej> 8
<koronna> ok nie rozumiem tego ale sie poplakalam
<rydwanik> skonczcie to ***
<laleczka> koronka ja też :| nie lubię takich sytuacji
<czlowiek> *** ludzie to tylko internet
<rydwanik> bez zartow czlowiek, cos tu smierdzi
<czlowiek> no chyba ty
<zatormuzgu> Jezu, dopiero zauważyłem. Epej nie ma numeru IP.
<alejaroz> co O_______O
<zatormuzgu> No jestem opem i widzę IP logujących się na czat.
<zatormuzgu> Epej nie ma *** IP.
<papierowysamolocik> ok zaraz i ja sie poplacze :C
<czlowiek> kogo jak kogo ale żeby zatora wkręcili do tej gierki to sztuka :D
<zatormuzgu> ***, człowiek. Nie żartuję.
<epej> 7
<laleczka> idę stąd, przyjdę jutro jak prze staniecie ***.
* laleczka has quit
<czlowiek> ja zostaję <3
<epej> 6
<framuga> *** stad
<koronna> co?
<papierowysamolocik> jezu... o co chodzi :C
<koronna> fram wez bo ja serio tu rycze
<zatormuzgu> Framuga?
<czlowiek> lubię tak na ostro <3
<alejaroz> ludzie mam dreszcze :(
<framuga> zadzwonil
<framuga> telefon
<framuga> mama
<framuga> epeja
<framuga> on nue zyt
<epej> 5
<framuga> nie zyje
<framuga> nie zyje ***
<framuga> nie zyje
<alejaroz> O______________________________O
<czlowiek> ok nawet ja uznaję ten żart za niesmaczny framuga
<czlowiek> a to już bije rekordy ***
<zatormuzgu> Co takiego?
<rydwanik> no to kto siedzi na koncie epeja :o
<framuga> nie wiem *** i nie chce wiedzie c
<framuga> boze
<framuga> co to jest za ***
<framuga> boze
<framuga> boze
<koronna> FRAMUGA SPOKOJNIE
<rydwanik> musi byc na to jakies wytlumaczenie, bez jaj
<epej> 4
<czlowiek> no raczej
<alejaroz> blagam was :o :o :o
<koronna> omamo boje sie.
<papierowysamolocik> ja tez :C
<koronna> BOZ. nie moge wylaczyc czata
<zatormuzgu> Ja też nie mogę. Nie chce mnie wylogować.
<papierowysamolocik> mnie tez :C
<alejaroz> boze mnie te z
<czlowiek> JA TEŻ NIE MOGE
<czlowiek> co za *** żart ***
<czlowiek> skończcie to
<rydwanik> *** no
<epej> 3
<koronna> jezu
<czlowiek> weźcie
<zatormuzgu> Nie mogę nawet zrestartować komputera. Nic nie mogę zrobić.
<framuga> hahahahahahaa
<rydwanik> CO CIE *** SMIESZY FRAM?
<alejaroz> o__________o"
<koronna> boze, rycze, tez nive nie moge. nicjicnc... ..jezuzuzuz.
<czlowiek> nie *** w klawisze jak chora kor
<koronna> ale nie moge boje sie
<papierowysamolocik> tez nie moge nic wylaczyc
<alejaroz> chcę stąd iść chcę stąd wyjść
<epej> 2
<koronna> omg
<koronna> ommggggg
<koronna> mogggmgmgmg
<alejaroz> O_O
<czlowiek> rany powysyłali nam wirusy nie ***
<rydwanik> nie bawi mnie to
<zatormuzgu> Mnie wyjątkowo to nie bawi.
<papierowysamolocik> :CCCCCCC
<alejaroz> źle się czuję
<koronna> zaraz się zrzygam na monitor czy nie wiem
<rydwanik> j tez
<papierowysamolocik> boze jedyny, trzese sie caly, tez zke iue czuje
<rydwanik> co-t0-mabyc-
<zatormuzgu> Ja tez czuję się jak ***.
<framuga> papapapaapapapapaa
<alejaroz> O_O
<koronna> co...
<papierowysamolocik> zsikam sie chyba
<czlowiek> :o
<epej> 1
<koronna> ***  CO TO JEST
<czlowiek> zw ktoś wszedł
<rydwanik> matka przyszla ***
<rydwanik> anieto ktos inn
<papierowysamolocik> BOZE KTOS W POKOJU
<zatormuzgu> Ja ***
<alejaroz> JEZU *** CHRYSE COS
* koronna has quit
* czlowiek has quit
* rydwanik has quit
* papierowysamolocik has quit
* alejaroz has quit
* zatormuzgu has quit
* framuga has quit

  • 6

#307

Imb.
  • Postów: 394
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Nekropotencjał


Ten dziennik został znaleziony na poddaszu opuszczonego domu w roku 2007, tuż obok aktu zgonu ostatniego domniemanego właściciela.

I.

Moje życie jest tak doskonałe, że to wręcz przerażające. Widzę uśmiech na twarzy żony i współpracowników, słyszę szefa chwalącego moją pracę a pastor wyciąga mnie przed chór i stawia jako przykład dla całego zgromadzenia.

A jednak nie wiedzą nic o moich pragnieniach. Gdyby ksiądz wiedział, w co ja się pakuję, skazałby mnie na wieczne męki w piekle.

Kiedy moje życie było trudniejsze czułem, że żyję. Każdy dzień, kiedy otwierałem oczy jako szczęsliwa głowa rodziny, czułem, że mimo iż szedłem krok niżej w krainę wieku, zmarszczek i postępującego niszczenia mojego ciała, to większość by mi zazdrosciła.

Kiedy mijam się z ludźmi na ulicy to wiem, że niektórzy z nich zazdroszczą mojego życia, a ja przecież oddałbym wszystko, aby przez choć jeden dzień móc być jednym z nich.

Chcę INTENSYWNOSCI.

Łatwe życie otępia umysł.

II.

Rutyna, rutyna, rutyna. Każdy dzień jest dokładnie taki jak poprzedni. To, nad czym mam kontrolę, to ledwie drobne szczegóły. Mogę zamówić szynkę z serem zamiast indyka na lunch, czy też mogę podrapać psa w lewe ucho, a nie w prawe. Coors Light, Michelob Ultra, Budweiser Select, Sam Adams Summer Ale. To bez znaczenia, czy zerżnę moją żonę od tyłu, czy spuszczę się jej na twarzy, czy też połknie.

Picie to picie. Cipka to cipka.

Wszystko jest zawsze takie same. Wkrótcę spróbuję coś z tym zrobić.

Już dosyć czekania.

III.

To już ostatni tydzień, kiedy będę uwięziony w tej pułapce rutyny. Już uporządkowałem swoje wszystkie sprawy. Napisałem wiadomosć do rodziny oraz zadbałem o wszystko i o wszystkich.

Na wszelki wypadek potraktowałem ten poranek jak każdy inny.

Obudziłem się punktualnie o piątej trzydzieści, ponieważ ponieważ poszczególne części mojego ciała potrzebują innego czasu na pobudkę, a biodro zaczyna boleć około piątej trzydzieści cztery. Dla zaoszczędzenia czasu łykam płyn do płukania ust po drodze do toalety a następnie spędzam trzy minuty płucząc usta, jednoczesnie starając się odlać. Od kiedy skończyłem pięćdziesiątkę, muszę się podpierać ręką ściany - stanie prosto podczas szczania jest po prostu poza moimi możliwościami.

Moja trzecia, młoda żona Margerie potrafi przyzwoicie przyrządzić jedynie jajka i cokolwiek innego jest wykluczone, jeżeli nie wyjdziemy gdzieś na sniadanie. Bekon jest podgrzewany w mikrofali przez dwie minuty i trzydzieści sekund i pomimo, że formę ma niezgorszą, nie przeżyłaby z gotowania. Każde śniadanie mija jej na wyjaśnianiu mi, że moje dzieci z poprzednich małżeństw są niewdzięczne i powinienem je wykreslić z testamentu, podczas gdy ja przeżuwam gąbczasty bekon, popjając kawą smakującą jak olej napędowy.

O siódmej trzydzieści, kiedy już się załatwiłem, ogoliłem i wziąłem prysznic, jadę dwadzieścia minut moim nudnym Saabem pracować jako ekonomista. Te dwadzieścia minut to moje okno na świat. Nie ma korków, poranny program w radiu jest czasem nawet zabawny, no i biorę moją pierwszą dawkę diazepamu jak tylko wjadę na Nutwood Street.

Owszem, moje życie nieraz dawało mi w kość, ale było wtedy niemal poetycko piękne. Tęsknię do bycia biedakiem, do życia od wypłaty do wypłaty oraz do tej niepewności, co jutro wrzucę do garnka. Tęsknie do mojego pierwszego małżeństwa, kiedy to wszystko było nowe, włącznie z niektórymi pozycjami, których teraz już nie dałbym rady wykonać, bo moje sztuczne biodro zabiłoby mnie za samą próbę. Tęsknię do mojego Odlsmobile'u 442 z 1970 roku, mogącego przejechać 6 mil na jednym galonie. Silnik miał potężnego kopa i potrzebował nawet dwunastu sekund na rozruch. Miało się wrażenie, że choćby chwilową utratę kontroli nad nim można było przypłacić życiem.

Wtedy byłem młody. To wszystko przyszło wraz z wiekiem.

Wszyscy starzy ludzie odchodzą w ten sam sposób. Atak serca, tętniak, rak...

Ja chcę być inny.

Wciąż czasami siadam na gzymsie, ale to już mi nie służy.

Wkrótce będę musiał rzucić to wszystko, i zacząć używać mojej własnej, wolnej woli.

IV.

Użyłem go. Nosiłem go w kieszeni kurtki, a teraz czuję jego zimno przez koszulkę.

Na wypadek, gdybym stracił rozum, pozwólcie, że opiszę swój zwykły dzień w pracy, ale zrobię to bardziej dla siebie niż dla was. Jestem zastępcą strasznej baby imieniem Jana. To ona prowadzi ten interes i jako jedyna jest tutaj już od pięciu lat. Do firmy wprowadził ją jej ojciec - mój stary partner od interesów. Wkrótce potem wszyscy już ją wspierali, ja miałem już tylko jakąś żałosną namiastkę autorytetu, kiedy ona przejęła tu kontrolę.

Zwykle przemycam moją drugą dawkę diazepamu na poranne spotkanie, dzięki czemu jestem milszy i weselszy niż wszyscy inni. Tak jak i inni uważam na to, co Jana mówi i sprawiam, że jej pomysły wydają się brzmieć dobrze. Kiedy robimy sobie przerwę na lunch, udaję się w jedno z pięciu miejsc.

Nie idę nigdzie, gdzie zapłacę więcej niż osiem dolców. Zarobiłem sto szesćdziesiąt dwa tysiące dolarów w zeszłym roku, ale Margerie nie da mi spokoju, jeżeli zjem cos wykwintnego bez niej. Mimo wszystko, jest dobrą żoną. Mój wybór jest więc zawsze ograniczony pomiędzy knajpą typu "dwa w jednym" Taco Bell Pizza Hut, Wendy, McDonald albo China Spring. Najlepszy lokal jest zamykany przed trzecią, trzy dzielnice dalej i mam okazję zjesć tam tylko raz w tygodniu, kiedy szybciej kończymy spotkania. Zawsze muszą z powrotem wyciągać mięso, patrząc na mnie z odrazą, kiedy ja się ładuje do lokalu o drugiej pięćdziesiąt osiem. Dzięki uprzejmości Jana'y nie ma sensu mówić, ile zjadłem pastrani czy innych kanapek.

Kiedy wracam z lunchu, Jana'y jak zwykle nie ma, a ja spędzam kolejne trzy godziny na chodzeniu po biurze i powtarzaniu pracownikom, jacy to oni dobrzy są w tym, co robią. Rzecz w tym, że niektórzy z nich rzeczywiscie SĄ dobrzy i wiedzą, że zasługują na podwyżkę. Muszę im wtedy opowiadać, że potrzebuję, by wycisnęli z siebie więcej, bo Jana jest zbyt wielką suką, by podwyższyć ich pensje. Zawsze odkłada dodatkową gotówkę na botoks i na najnowszą Corvettę.

Niezależnie od tego, jak dobrze mi minął dzień, zawsze kończy się sfustrowaniem. Mieszkam ledwie osiemnaście mil od biura, ale w korkach o piątej trzydzieści na dojechanie do domu potrzebuję dziewiętnastu minut.

Najlepszy dzień w pracy, jaki kiedykolwiek miałem był ostatnim dniem dla jednej ze stażystek, Sally. To było około dziesięć lat temu, ale wciąż dobrze pamiętam, jak zdjęła mi spodnie, wyciągnęła wacka, wciągnęła ułożoną na nim scieżkę kokainy, a następnie obciągnęła mi go do sucha.

Tamtego dnia dojazd do domu zajął mi dwie godziny, bo akurat wtedy jakis debil musiał zrobić sobie przejażdżkę traktorem. Dzień zawsze musi się źle skończyć, nawet kiedy Sally czeka, by zrobić Ci dobrze.

Mam nadzieję, że jeżeli cos się nie uda, to moja żona nie znajdzie tego pamiętnika. Nigdy nie chciałem jej zranić - chciałem po prostu poczuć trochę intensywnosci. Ta pieprzona rzeccz w moim portfelu jest tak zimna, że ten fragment skóry, który dotyka go przez koszulę, jest już czerwony. Chyba będę dzisiaj spał z tym pod poduszką.

Mam już dosyć normalności.

Kiedy rano się obudzę, otworzę to.

V.

Przez dość długi czas był to gładki kamień, trochę jak te, którymi rzuca się w samochód Jana'y. Był taki odkąd miałem dziesięć lat.

Kiedy byłem mały, w tym mieście było niewiele więcej ponad kościół, stację benzynową i knajpę. Jak w każdy normalny niedzielny poranek, zabrałem mojego Schwinna do serwisu.

On przyszedł do kościoła tuż po modlitwie i wiedziałem, że większość metodystów pomyślała, że jest on po prostu włóczęgą, wędrującym od miasta do miasta, mającym jedynie kilka łyków Whiskey w piersiówce. Ale on nie był.

Tego dnia akurat mój rower nie był w serwisie i nie miałem zbyt wiele do roboty, więc dałem mu się namówić na przechadzkę po cmentarzu. Wszyscy mnie ostrzegali, żebym nie rozmawiał z nieznajomymi, ale on był inny niż ktokolwiek, kogo dotąd spotkałem. Wyglądał, jakby miał ponad sto lat i nie miał zbyt wiele do powiedzenia, ale jedno utknęło mi w pamięci na kolejnych siedemdziesiąt jeden lat.

"Masz krew, możesz tego użyć, chłopcze. Mi już nic nie zostało. Teraz jest kolej na kogoś innego" powiedział mi swoimi zeschniętymi, spękanymi ustami.

Z początku nie interesowałem się jego prezentem. Ot, jakiś stary koleś machający przede mną kamieniem i opowiadającym o jakiejś zapomnianej sztuce zwanej "nekromancją". Powiedziałem mu, że nie interesuje mnie nic, co by nie służyło chwale Pana. Tak, miałem wtedy wyprany mózg.

Żeby skłonić mnie do wzięcia kamienia, wykorzystał go na moim rowerze. Od teraz jesteś trzecią osobą, która o tym wie.

Patrzyłem jak stara, pordzewiała konstrukcja przechandlowana od jednego biednego dzieciaka ze złomowiska do drugiego zmienia się na moich oczach. Kamień świecił zielenią taką, jaką można uzyskać na zaawansowanych technicznie zegarkach czy czymś w tym stylu.

Problem w tym, że wtedy cyfrowe zegarki nie istniały. Kolorowa telewizja też nie.

Patrzyłem, jak płaty rdzy odpadają, a wgniecenia w ramie się wyrównują, jakby to nie był metal, a jedwab. W ciągu kilku sekund był jak nowy.

Wtedy rzekł "Wkrótce będę martwy, chłopcze. Użyj tego na czymś, co oddycha." Wyglądał na chorego, a mnie przeraziła wizja jego śmierci. Włożył mi kamień do kieszeni, a ja uciekłem.

Wtedy myślałem, że najlepiej jest być szczerym, więc opowiedziałem rodzicom, jak pewien starszy pan na cmentarzu naprawił mi rower za darmo. Zamknęli mnie w domu na trzy mięsiące za kłamstwo. Nigdy nie opowiedziałem im o kamieniu, który trzymałem w bezpiecznej kryjówce. Cały czas chodził mi po głowie, ale przez długi czas go ingorowalem.

Kiedy miałem piętnaście lat, mój pies Becky, która zawsze lubiła gonić najprzeróżniejsze rzeczy, wpadła pod koła traktora na sąsiedniej farmie. Straciła oko, miała połamane tylne łapy i była bliska śmierci. To było straszne.

Oczywiście mój ojciec chciał skrócić jej cierpienia za pomocą garści śrutu. Wszyscy mówili, że tak będzie najlepiej - żeby mój ojciec zakończył jej życie teraz, nie skazując jej na długą, bolesną agonię.

Godzinę przed powrotem ojca z pracy, wziąłem kamień i zawinąłem Becky w koc. Wciąż pamiętam jej płacz przy każdym ruchu, kiedy niosłem jej połamane ciało na cmentarz. Każdy krok był dla niej katorgą.

Sześć godzin zajęło mi rozgryzienie, jak to działa. Musiałem się skaleczyć i dać mu trochę krwi. Kiedy tylko dotknęła powierzchni, kamień się otworzył i stał się miękki jak gąbka. Im więcej spadało nań kropli, tym bardziej świecił i tym zimniejszy stawał się w mojej dłoni. Od tego zimna straciłem czucie w dłoni - nie czułem nawet sprężynowego noża.

Wiedziałem, że nie zrobiłem tego tak dobrze jak tamten facet, bo skończywszy, miałem szczeniaka z dwojgiem oczu, ale z dwoma połamanymi łapami. Nie mogłem przynieść szczenięcej Becky do domu bez uniknięcia kłopotliwych pytań, więc oddałem ją Cyganom pałętającym się po ulicy.

Kiedy tylko wróciłem do domu, ojciec porządnie złoił mi skórę, jednak, na szczęście, był typem czlowieka, który uderzy w zamian za niezadawanie pytań. Powiedział, że sprawa zamknięta, i byłem mu za to wdzięczny.

Kiedy tylko dałem kamieniowi krew, poczułem się starszy o kilka lat i widziałem tego oznaki. Wystrzeliłem w górę na sześć stóp i trzy cale, owłosiałem i zacząłem częściej spoglądać na dziewczyny. Nie jestem pewien, ale zwrócenie Becky życia kosztowało mnie większość dorastania. Przeszedłem przez szkołę średnią jako dwudziestojednolatek, zachowujący się jak nastolatek. Akt urodzenia mówił co innego, lecz byłem starszy niż wszyscy wokół mnie.

Nie chcę współczucia. Chcę po prostu, byście zrozumieli moje życie. Moja przeszłość jest interesująca. Teraźniejszość? Już nie tak bardzo. Jeśli nie wytłumaczę tego do końca to za to, co zrobię uznacie mnie za potwora. Z tego wszystkiego, przyszłość jest najbardziej obiecująca.

Możecie mi przypisać, co chcecie. Jedyne, co jestem winien światu to wyjaśnienie "dlaczego".

Nie chcę współczucia ani zrozumienia; chcę jedynie, byście zrozumieli.

VI.

Zawsze przypuszczałem, że moja krew nie zadziała, jeżeli celem kamienia będę ja sam. To gorsze, niż mógłbym sobie wyobrazić.

To ostatnia część mojej codziennnej rutyny. Wiem, że nie interesuje to Was, że macie już serdecznie dość mojego narzekania o tym, jakie to życie potrafi być beznadziejne. Potrzebuję tego jednak i jeśli chcecie, możecie przeskoczyć na koniec tego rozdziału, ale spisanie tego naprawdę mi pomoże. Czuję się staro i muszę to sobie jakoś uporządkować.

Margerie spotykam jak tylko wtoczę się na mój podjazd przy Nutwood Street i otworzę garaż. Mówi mi, że cokolwiek zostawiła w piekarniku, to jest dla mnie. To taka gra, proste, przyziemne niespodzianki. Dziś jest to pieczeń.

Zanim otworzę drzwi prowadzące z garażu do kuchni, muszę dać trochę kasy mojej ukochanej żonie. Najbardziej lubi Ulyssesa S. Granta i Benjamina Franklina, ale dziś będzie musiał jej przypasować Roosevelt.

Po dziś dzień nie mam pojęcia dokad moja żona zabiera te pieniądze ani co z nimi robi. Nigdy nie pytałem i nigdy nie zapytam. Pewnie dlatego jestem już w trzecim związku, ale intensywność, jakiej pragnę, nie pochodzi od kłótni o intercyzę czy wzajemnych oskarżeń o zdradę. Ona pokazuje mi bilety filmowe i daje lepsze recenzje niż Ebert i Roeper. Już nawet polubiłem te jej opowieści.

Kiedy już moja żona odbierze pieniądze i wyjdzie, spędzam krótką chwilę przy kuchennym stole. Zazwyczaj staram się jeść tak szybko jak to możliwe i rzadko kiedy zdarza mi się zjesć trochę ponad połowę. Przeważnie tylko czekam, aż skończę jeść i wezmę kieliszek wina oraz poobiednią dawkę diazepamu.

Po skończeniu obiadu razem z moim nowym pupilem, Sashą, oglądam odcinki Jeopardy na DVR. Nauczyłem ją, żeby szczekała jak tylko zaczyna się Daily Double. Zwykle zasypiam przy ostatnim odcinku, ale czasem wytrzymuję wystarczająco długo, by obejrzeć jakieś porno na Skinemaksie. Dosć często zasypiam z wackiem w ręku i wtedy Margerie budzi mnie i zaprowadza na górę na wieczorne igraszki.

Myslicie pewnie, że ta nocna rutyna nie jest aż taka zła, ale po tylu latach to robi się bezsensowne. Możecie zastąpić Margerie moją pierwszą lub drugą żoną, zmienić dom czy podstawić nowy samochód na podjazd, ale ta rutyna nigdy się nie zmieni bez żadnej drastycznej, radykalnej zmiany.

Dzis wieczorem, kiedy, przy szczodrej pomocy Heinza 57, wmusiłem w siebie połowę jej przesuszonej pieczeni, zdecydowałem zostawić resztę na podłodze, dla psa, nim zamknę dom. Wziąłem ten pamiętnik, wsiadłem do Saaba i odpaliłem silnik. Rzadko kedy wyjeżdżam samochodem po zmroku, rzadko więc mam okazję oglądać światła na desce rozdzielczej.

Jazda po pustej drodze przy gasnącym świetle rozbuzda we mnie na nowo poczucie zagrożenia i podniecenia. Nikt nie wie, gdzie jestem.

Moim pierwszym celem jest biblioteka w moim klubie country, której nie odwiedzałem już od trzech lat. Drugim celem jest alejka na rogu Norfolk i Phelps, gdzie tory kolejowe oddzielają bogate dzielnice od biednych. Tam z pewnoscią znajdę jakąś zdesperowaną duszę, tak mi teraz potrzebną.

Przeczytałem, wybadałem i bawiłem się kamieniem wystarczająco długo. Powinienem wiedzieć, że nie można użyć swojej krwi by uczynić się młodszym. To tak, jakby przeniesć pieniądze z portfela na konto w banku a następnie powiedzieć, że ma się ich więcej, co jednak niczego nie zmienia. No, chyba że zrobisz to wystarczającą ilosć razy, wtedy bank się na Ciebe wkurzy.

Ten kamień nie stanie już się na powrót twardy. Leży teraz szeroko otwarty w mojej kieszeni jakby oczekując tego, co ma się stać.

Potrzebuję krwi kogoś innego, by wyzwolić jego prawdziwie magiczny potencjał.

VII.

Ona wyglądała na wystarczająco słabą. Nigdy bym nie przypuszczał, że miała przy sobie rewolwer.

Walka była krótka i ekscytująca. Nie zacząłem od jakiejs historyjki czy innego podstępu. Powiedziałem jej po prostu, że wygląda na głodną i czy nie zechciałaby pójsć ze mną na obiad do Kuchni Cajun, całkiem niedaleko stąd.

Zamówiła krewetki z czerwoną fasolą i ryżem i jak tylko je dostała, to zaczęła jeść z zapałem godnym pozazdroszczenia; ja nigdy nie musiałem cierpieć prawdziwego głodu. Zapłaciłem i wyszlismy na spacer po okolicy.

Wyciągneła rewolwer z kieszeni jak tylko dźgnąłem ją nożem wykradzionym z restauracji. Czekałem na przejazd pociągu i dzięki Bogu, że to zrobiłem, bo inaczej ktoś z pewnoscią ustyszałby wystrzał.

Kiedy nacisnęła spust, jej oczy rozszerzyły się, ale wstrząs spowodowanym przebiciem przez nóż przezwyciężył jej poczucie głębi, czasu i percepcji. Nie miała czasu by wycelować, i sama się postrzeliłą w brzuch, nawet mi to wszystko ułatwiając.

Próbowałem nasączyć kamień jej krwią, ale to było za mało. Wykorzystałem stare słoiki, żeby zebrać jej jak najwięcej i przenieść w torbie. Kiedy dotarłem do domu, poszedłem prosto na strych i dałem mu wszystko za jednym razem. Margerie jeszcze nie wróciła.

Byłem w stanie zdobyć duże fragmenty Monachijskiego Przewodnika po Magii Demonów, pomimo dziwnych spojrzeń bibliotekarek i jej pomówień na temat moich chorych zainteresowań.

Nauczyłem się wiele na temat mocy okręgów i ryzyka płynącego z używania kamienia poza nimi. Dowiedziałem się o ogniu i popiele oraz o ofierze, wymaganej do ukończenia prawdziwego, nekromanckiego rytuału. Moją ofiarą był dziś kot sąsiada - żeby być dokładnym, jego organy.

Powiedz dobranoc, rutyno. Już nic nie będzie takie samo. Czy wiecie, jakie to uczucie, stać ramię w ramię z duchami wieczności?

Z każdą kolejną kroplą, widzę życie pochłaniane przez kamień. Mogę tylko zgadywać, kto był ofiarą starca posiadającego kamień przede mną, czy też ile ich było łącznie. Tamta bezdomna była ostatnia, jej żołądek jest wciąż dziurawy. Zaciskając zęby, próbowała mnie zranić niczym demon, ale bariera okręgu chroniła mnie przed tym.

Zamierzam żyć wiecznie i potrzebuję towarzystwa, a Margerie nie będzie tu pasować. Ona jest beznadziejną kucharką. Boże, już sama mysl o jedzeniu jej jajek przez wiecznosć sprawia, że mam ochotę wziąć pierwszego z brzegu szczura i dać mu nowe życie kosztem mojego. Wykorzystalem krew bezdomnej kobiety aby odmłodzić mojego psa. Sasha wpierw wyła, ale jak tylko znalazła się wewnątrz okręgu i kamień objął ją ochroną, zdawała się cieszyć.

Nawet zwierzęta mają pragnienie życia wiecznego.

Wciąż nie wiem, czyją duszę wykorzystam, aby samemu być znowu młodym. Chodzi mi po głowie kilka nazwisk - wybór jednego z nich nie jest szczególnym wyzwaniem.

Rytuał trwał do wczesnych godzin porannych, a Margerie uszanowała moją prywatność na poddaszu. Ilu włascicieli ten kamień miał?

Wątpię, żebym kiedykolwiek poznał odpowiedź na to pytanie.

VIII.

Sasha skakała na ściany kiedy przyszedłem, a kiedy zamknąłem drzwi od sypialni, żeby się kochać z Margerie, uderzała w nie łapami, Nie robiła tego od pięciu lat.

Termin jaki ukułem dla podkreslenia specyfiki i potęgi tych rytuałów to "nekropotencjał". Ofiara, otoczenie, pora nocy - te wszystkie czynniki determinują stopień sukcesu.

To są szczegóły, które mogą czynić różnicę pomiędzy zmianą Twojego ciała w eteryczne medium łączące się z umarłymi, a wymazaniem całych dekad z Twojego życia. Linia po której chodzę jest bardzo cienka. Mam szczęście, że nie uwolniłem niczego przypadkiem, kiedy byłem młodszy. Okazało się, że Sasha jest w połowie dobrą, a w połowie złą istotą, ale przynajmniej nie jest człowiekiem. Byłaby, gdyby okazała się niebezpieczna.

Wszystkie duchy służą teraz mi.

Zdałem sobie sprawę, że ta potęgą czyni mnie chciwym i nie wstydzę się powiedzieć, że to wspaniałe uczucie. Nie zamieniłbym tego na nic innego.

Nie będę szukał na nikim zemsty za skazanie mnie na życie w całkowitej przeciętnosci. Zamiast tego, wykorzystam ich życia jako przeprosiny. Staną się częscią czegos wielkiego. Nie zdają sobie sprawy, czym się staną ani jak nieszczęśliwą uczynią resztę ludzkosci, ale ja wiem.

Mam obowiązek odnalezienia dla nich odpowiedniego przeznaczenia.

Stawałem z umarłymi twarzą w twarz, chroniąc moją duszę przed pochłonięciem zaledwie kredową linią na podłodze. Ich przeginłe twarze śmieją się do mnie złosliwie, kiedy przelewam krew kolejnych obiektów na kamień.

Nazywam ich "obiektami", a nie "ofiarami", ponieważ staną się częścią królestwa umarłych, kiedy będą miał dostęp do mojego cenionego artefaktu. To jest poza wszystkim, o czym mogli marzyć, ponieważ wybierałem ich własnie ze względu na ich żałosne życia.

Od tej pory, nie jestem już przeciętnym cżłowiekiem. Jestem nekromantą.

IX.

Nie moglismy z Sashą zasnąć tej nocy, więc wybralismy się na spacer.

Pomagała mi ścigać po torach kolejowych kolejnego bezdomnego. Coś mi mówi, że to już nie jest Sasha. Cokolwiek kryje się za tymi bursztynowymi oczami, jest ze mną już od dłuższego czasu. Ona lepiej się do tego nadaje.

Wymyśliłem improwizowany rytuał w lesie, gdzie wykorzystałem większość krwi jakiegoś menela. Tuż przed wschodem słońca, oddałem kamieniowi resztki tego, co zebrałem. Wróciłem w porę, żeby się odlać o piątej trzydzieści i wiesz co?

Teraz mogę lać na stojąco i przy okazji wyrzuciłem diazepam. Wkrótce będę już bliski celu.

X.

Zrobiłem sobie swoje własne jajka na bekonie i powiedziałem Margerie, ze nigdy dobrze nie gotowała. Powiedziałem jej także, że przepisuję cały swój majątek na miejscowy dom pogrzebowy i na cmentarz. To nawet pasuje. Właściciel i ja obracamy się w podobnych kręgach.

Kiedy przyszedłem do pracy, wyszedłem ze spotkania i powiedziałem Jana'ie, że nienawidzę jej jeszcze bardziej niż jej starego. Resztę czasu spędziłem na wypisywaniu czeków do ludzi, którzy nigdy nie dostali świątecznej premii, mimo iż dla firmy robili więcej niż Jana. Ludzie mówili mi, że dobrze wyglądam - nawet o dziesięć lat młodziej.

Czekałęm na parkingu aż wyjdzie, po czym jechałem za nią do jej mieszkania na drugim końcu miasta. Nawet się nie zdziwiłem, kiedy zobaczyłem, jak wychyla butelkę Early Timesa jak tylko weszła do salonu.

Jana już nie będzie miała problemów z piciem, a gdybym chciał ocenić lata, które mi dała, to byłoby to coś około trzydziestu lat.

Czekałem tylko, aż zaśnie i mysląc sobie jako o poetyckim wojowniku, wbiłem nóż pomiędzy jej trzecie i czwarte żebro. Pościel bardzo się przydała, nasączając się krwią. Byłem gotów wpisać ją w okrąg.

Powinienem więcej ludzi wykrwawiać w łóżkach. Czuję się teraz jak nastolatek.

XI.

To były wszystkie zmiany. Może siedząc na moim strychu jesteś pierwszą osobą będącą swiadkiem tego epokowego odkrycia. Nie mogę dać Ci żadnego innego nazwiska z mojej listy ani zdradzić swoich planów na przyszłość. Jestem pewien, że zrozumiesz. Nie mogę pozwolić, by ktoś wtrącał się w moje sprawy, nawet gdy mam po swojej stronie całą potęgę podziemia.

Jesli jestes typem detektywa i masz jakieś poczucie dobra i zła, to już sobie wyobrażam, jak idziesz w stronę drzwi, żeby skontaktować się z władzami.

A może sam jesteś władzą. To miejsce jest opuszczone ot tak dawna, że ktos w końcu musiał to zauważyć. W tym przypadku - powodzenia. Nigdy nie ujrzysz mojej starej twarzy, tak odmiennej od obecnej, młodej. Zaniesiesz ten stary pamiętnik w jakąś dziurę i umiescisz to w aktach, gdzie będzie leżał przez kolejnych dwadzieścia lat?

Czy też... Jest to szansa na zmianę Twojej własnej rutyny?

Rozejrzyj się. Zostawiłem kamień w koszu w rogu strychu. Żeby mieć jakąkolwiek szansę na pościg za mną, będziesz musiał odrzucić moralnosć.

Czy będziesz dysponował magią wystarczająco potężną, by mnie znaleźć? Jak bardzo chcesz krwawić?

Będziesz krwawił dla sprawiedliwosci, czy też aby stać się martwym, jak ja?

Przeprowadź badania. Bez wystarczającego nekropotencjału będziesz niczym, kiedy w końcu się zmierzymy.
  • 6



#308

stolarek01.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

JASON(s)


Było już późno. Przypuszczam że była to północ, o której świat się nigdy nie dowie. Szliśmy jak zwykle naszą paczką, jednak nie kompletną. Było nas trzech chłopaków i zazwyczaj było pięć dziewczyn. Jednej jednak tym razem brakowało. Dopiero po nią szliśmy, roześmiani jak zwykle, kroczyliśmy ulicami naszego małego miasteczka. Było strasznie ciemno, widać było z daleka jedynie na jakieś dwadzieścia metrów, przy czym lampy wcale nie pomagały. Po jakimś czasie spaceru z rozmowami w końcu doszliśmy do domu przyjaciółki. Nie chcieliśmy budzić jej dziadków więc tylko cicho wołaliśmy do uchylonego okna na piętrze. Po jakimś czasie nawoływania... Ukazał się ON... Tak, był to Jason... Psychopata z sławnego Horroru. W starym Szaro-Zielonym płaszczu, z przerażającą maską Hokejowca, z której ledwo było widać, chyba nie zbyt miło nastawione oczy. Pokazał się on w oknie obok tamtego uchylonego. Zanim już zobaczyliśmy całą jego postać, powoli, pomarańczowa zasłona wznosiła się do góry, pokazując powoli jego postać. Trochę się przestraszyliśmy, ale pomyśleliśmy że to głupi żart aby nas przestraszyć. Jednak to nie było możliwe. Ona nie mogła się przebrać bo był to ewidentnie facet. Jej dziadek również, bo był od niej samej o wiele mniejszy. Jakby tego było mało... Jason w oknie był łysy... Minęło jakieś pięć minut... On patrzył ze spokojem, przynajmniej tak myśleliśmy... a my ze strachem bez przerwy. Minął ten czas i nagle otworzyły się drzwi frontowe. Myśleliśmy że to koniec... Ale zza drzwi wyszedł kolejny Jason... Tak brzmi to dziwnie, ale był tych samych rozmiarów, dokładnie tak samo ubrany, ta sama maska, to samo straszliwe spojrzenie. Teraz było już tylko gorzej. Ten miał już w ręce Maczetę... Chcieliśmy już po prostu iść, nie... Chcieliśmy z tamtąd spieprzać. Ale... tak jakbyśmy byli uziemieni... Nie mogliśmy się ruszyć z przerażenia... Nagle, z okna na samym dole domu wyłonił się kolejny... Tak jakby nam było mało. To już było przegięcie. Pokazał się kolejny, tym razem z miłą Mechaniczną... Calutką zakrwawioną... To był koniec, nie wytrzymaliśmy więcej, i po prostu zaczeliśmy uciekać. Biegliśmy przed siebię, ja jako jedyny biegłem z przodu, i jako jedyny spojrzałem za siebię... I ujrzałem jego, A właściwie jednego z nich, tego z maczetą w rękach. Stał na środku ulicy, dosłownie w miejscu gdzie staliśmy my. I nagle... Poczułem tylko ulicę... Tak, leżałem na łopatkach... Biegnąc, trafiłem na klatkę piersiową... Jednego z Jasonów... Spojrzałem tylko do góry z otwartymi ustami, przerażony, i ujrzałem go ponownie. Tym razem taak bliskooo. Był to ten z Maczetą... Ten, któy dosłownie sekundy temu stał jakieś 30 metrów za mną, stał teraz nade mną... A znajomi? Skręcili w lewo gdy tylko uderzyłem... Zostawili mnie, i biegli co sił... Ja zaś teraz widziałem jego oczy... Były czerwone... Takie pełne Agresji nienawiści. Uniósł rękę zaciskając maczetę... Wtedy widziałem jego czerwony oczy... Teraz widzę Wielką Czerwoną od krwi maczetę między moimi...



Taka mała pasta na Debiut. Nie jest ona może przerażająca ale można ją uznać ,,Pastą na Rozgrzewkę" :).
  • -13

#309

Niebieska.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Witam forumowiczów ! Oto pasta w moim wykonaniu, proszę o konstruktywne komentarze :)

Sen
Pisk. Cichy, świdrujący dźwięk w mojej głowie. Otwieram oczy. Leżę w jakimś pomieszczeniu o kolorze kremowo białym. Nie jest to zwykły pokój, ponieważ nie ma on ani ścian, ani podłogi, ani sufitu. Podejrzewam, że znajduję się w środku ogromnej kuli, przez co wszystko, co mnie otacza wydaje się jednolite. Dookoła kremowa biel, nic więcej. Czuję pewien posmak w ustach. Pomimo iż dobrze znany, nie potrafię skojarzyć go z konkretną rzeczą. Czuję niesamowity lęk. Pomimo, iż nic mnie nie trzyma, nie potrafię się ruszyć. Nagle odzywa się głos. Nie jestem pewna czy w pomieszczeniu, czy jednak w mojej głowie. "Jeszcze trochę. Jeszcze jakiś czas musisz tu wytrzymać. Wkrótce zrozumiesz" oznajmia mi, po czym mój strach staje się jeszcze większy.

Leżę w łóżku i płaczę. Nie rozumiem co mi się śniło. Mam dopiero trzy lata, a koło mnie siedzi moja mama i stara się mnie uspokoić. Po chwili zasypiam. Następnego dnia nie pamiętam wydarzeń minionej nocy.

Mam już pięć lat. Leżę w łóżku, zmęczona całym dniem beztroskiej dziecinnej zabawy. Powoli odpływam do krainy snów, gdy znów słyszę ten głos. "Dziś dowiesz się wszystkiego. Zobaczysz to co musisz zobaczyć, lecz rano nic nie będziesz z tego pamiętać" - oznajmia tym razem. Ostatkami świadomości, postanawiam za wszleką cenę zapamiętać to, co zostanie mi pokazane. Nazajutrz z rana budzę się dygoczać na całym ciele, w ustach czuję znajomy posmak oraz jestem przerażona. Próbuję sobie przypomnieć co takiego wydarzyło się tej nocy, lecz jedyne co pamiętam, to owa zapowiedz nocnej wizji.
Lata biegły, a ja dorosłam. Stałam się dojrzałą, pewną siebie kobietą około trzydziestki. Wspomnienia tamtych snów bledły, aż w końcu całkiem zatarły się w mojej pamięci. Aż do dzisiaj... Jest piątek, wróciłam wcześniej z pracy. Mój ukochany wraca dopiero o 17, więc postanawiam wziąć długą, odprężającą kąpiel przed jego powrotem. "To już dziś...". Zatrzymuję się w połowie drogi do łazienki. Czy ja coś słyszałam? Jakiś szept? Nie, to musiał być jedynie wiatr. Nalewam wody do wanny, zapalam świeczki oraz przygaszam światło. Leżąc w wannie czuję się odprężona gdy nagle z ogromną siłą uderza mnie wizja. Znów jestem w kremowo białym pomieszczeniu, sny z dzieciństwa wracają. Jestem przerażona. Krew. Widzę dużo krwi. "To już dziś!" krzyczy znajomy głos. Uświadamiam sobie, że znam go nie tylko z dzieciństwa, lecz nie potrafię określić skąd. Widzę mojego ukochanego. Boże, to jego głos.. W jego oczach maluje się szaleństwo. Krew. Wszędzie jest krew. "Dziś umrzesz!". Jego głos jest złowieszczy. Widzę go stojącego w frontowych drzwiach. Obrazy przewijają się coraz szybciej. Słyszę jedynie coraz głośniejsze, wykrzyczane słowa "dzisiaj umrzesz!" i wyraz nienawiści w jego oczach. Budzę się w wannie. Woda już dawno wystygła. Jestem sparaliżowana strachem. Z otępienia wyrywa mnie dopiero dźwięk klucza przekręcającego się w zamku. O Boże. On już wrócił, zabije mnie! Biegnę szybko do kuchni, biorę pierwszy lepszy nóż. Gdy wchodzi do kuchni zauważam, że jest ubrany dokładnie tak samo jak w mojej wizji. Gdy próbuje do mnie podbiec wbijam nóż w jego brzuch. Patrzę na twarz. W jego oczach widzę ten sam wyraz twarzy co w wizji. Lecz nie odbieram go jako nienawiści, lecz jako szok i niezrozumienie. "Dlaczego to zrobiłaś? Dlacze...". Jego głos jest słaby, gdy w końcu cichnie. Osuwa się na podłogę, a ja razem z nim. Co ja zrobiłam? Jak mogłam tak postąpić?! Nie wiem co mną owładnęło, ale działałam jak w amoku. Leżę na podłodzę, przytulając się do jego martwego ciała. Płaczę, krzyczę, przepraszam go. W końcu wyciągam nóż z jego brzucha i przecinam sobie tętnicę. Zamykam oczy.

Leżę w znanym mi już pokoju. Niezmiennie towarzyszy mi ogromny lęk. Przede mną stoi on. "Ehh kochana.." mówi głaszcząc mnie po policzku. "Znów się nie udało, ale będziemy próbować. Pewnie czujesz się zdezorientowana. Widzisz, kiedyś wpadłaś w depresję, choroba postępowała i miewałaś napady agresji. W jednym z nich zepchnęłaś mnie ze schodów, łamiąc mi kark. Gdy wróciła Ci świadomość, widząc swoje dzieło popełniłaś samobójstwo. Jak każdy samobójca trafiłaś do piekła, właściwie nadal w nim jesteś. Ale kochana, ja Cię nie opuściłem. Nie zasługujesz na piekło. Musiałem wiele wycierpieć, po to bym mógł pomóc Ci z niego wyjść. Zaraz ponownie wrócisz na ziemię. Nie będziesz nic pamiętała. Twoje życie zacznie się od nowa. Będę starał Ci się pomóc, czasem udaje mi się odwiedzić Cię w snach, lecz tylko w dzieciństwie, gdy Twoja świadomość nie jest jeszcze ukształtowana. To Twoja 273 próba, w poprzednich zabijałaś mnie za każdym razem w inny sposób. Wierzę, że tym razem Ci się uda to przezwyciężyć Skarbie. Kocham Cię..."

Budzę się w środku nocy. Moja mama tuli mnie do siebie. W mojej głowie są resztki jakiegoś snu. Muszę wytrzymać i mam coś zrozumieć ale co? Moje powieki są coraz cięższe. Kojące objęcia matki przeganiają strach. Zasypiam...
  • 14

#310

Produkcja_Chaosu.
  • Postów: 49
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Z racji chęci i chwili czasu przetłumaczyłam dwie pasty. Miłego czytania ; )


Winda

W zrujnowanym budynku biurowym gdzieś w Connecticut jest jedna z kilku wind na Zachodzie, która posiada przycisk oznaczony „13” pośród wyboru pięter. Jeżeli wejdziesz tam po północy, czołgając się przez luźno zabite deskami okno na południowej stronie budynku, znajdziesz otwarte drzwi windy z miękkim fluorescencyjnym światłem i typową muzyczką dla wind. Nawet jeśli cały budynek wydaje się nie posiadać prądu.

Droga wydaje się być w większości czysta w porównaniu z porozwalanymi, brudnymi meblami biurowymi, spalonymi przez jointy czy papierosy. A wokół nich leżą zgniecione puszki. Czysta droga, aż do światła przy drzwiach.

Wszystkie przyciski działają w windzie i zabiorą Cię na wyznaczone piętro pomimo skrzypiących lin. Wydaje się jakby warstwa brudu osiadła na ich plastikowych osłonach. Wszystkich, ale przycisk „13”, wydaje się świecić za jasno.

Nikt nie jest pewien co znajduje się na trzynastym piętrze. Ale jest jedna opowieść o grupie nastolatków, które urządzały imprezę po ich balu maturalnym tutaj, na początku lat dziewięćdziesiątych. Czwórka z nich wsiadła do rozklekotanej windy, wybierając trzynaste piętro. Kiedy wrócili stamtąd na dół, byli bladzi i dygotali, ale wszyscy zgodnie twierdzili, że widzieli tylko całkiem normalne piętro z biurami, pokryte kurzem i cieniami. Dwójka z nich umarła w wypadku samochodowym wracając tej nocy. Trzecia dziewczyna, trzy tygodnie później, wzięła butelkę tabletek z apteczki, wskoczyła do gorącej wanny, podcięła swoje nadgarstki i wrzuciła do wody załączoną suszarkę. Czwarty zniknął z powierzchni ziemi dwa miesiące później. Żadne z nich nie powiedziało czegokolwiek na temat co widzieli na trzynastym piętrze budynku, a kiedy zapytano się ich o coś więcej upewniali (głośno, jakby w razie potrzeby), że nic się nie wydarzyło.

Ale możesz, jeśli chcesz, przeczołgać się przez okno i sprawdzić co tak naprawdę tam jest...



Więcej niż zabytek

Gdzieś w Brooklynie, w stanie Nowy Jork istnieje wąski, w starym stylu 12 piętrowy budynek.
Wydaje się, że został wybudowany pod koniec XIX roku bądź na początku XX. Jednakże jedyna dokumentacja budynku jest z początku 1900. Nikt tak naprawdę nie wie skąd budynek pochodzi, ale nikt tak naprawdę nie przejmował się tym by go zburzyć albo zrobić z nim cokolwiek tak długo jak był w pobliżu.

W maju 1902r., para nastolatków zbadała budynek. W środku znaleźli jeden korytarz na każdym z pięter budynku. W korytarzu znajdowało się kilka drzwi po każdej stronie. Na niektórych piętrach było ich 31; na innych 30. Jeden nawet posiadał 28 drzwi. Wszystkie drzwi, korytarze i klatki schodowe wydawały się bardzo zużyte. Z jakiegoś powodu, wszystkie drzwi miały takie same zardzewiałe etykiety (przedstawiały napis „1902”) oraz były otwarte. Wszystkie pokoje były takie same; stare, zakurzone i wydawały się rozpadać. Pierwsze pięć pięter budynku były takie same, ale dzieciaki stwierdziły, że nie dało się wyjść wyżej niż do korytarza na 5 piętrze.
Mówili, że było tam coś co powodowało u nich dreszcze i praktycznie unieruchamiało je.

Cztery miesiące później, nastolatki oszalały i popełniły samobójstwo.

Po tym incydencie, lokalni naukowcy zaczęli prowadzić eksperymenty dotyczące budynku. Wysyłali tam chorych psychicznie na pewien czas i obserwowali ich zachowania przez kolejne 6 miesięcy. Tylko 3 pacjentów było w stanie wydostać się z „nawiedzonego” budynku. Zostało oficjalnie udowodnione, że tylko ludzie bez serca i kompletnie szaleni są w stanie wejść do budynku i wyjść z niego bez szwanku (biorąc pod uwagę, że byli już szaleni przed wejściem do niego).

Budynek stoi do dzisiaj; po prostu nie wiele ludzi potrafi go odnaleźć. Mała grupka łowców duchów w grudniu 2008r. znalazło budynek, myśląc, że zjawisko jest wynikiem duchów. Kiedy weszli do środka, wszystko wyglądało tak samo jak opisywały nastolatki 100 lat temu. Lecz jest kilka drobnych różnic:

1. Wszystkie etykietki na drzwiach, owszem nadal są zardzewiałe, ale nie przedstawiają numerów „1902”; teraz przedstawiają „2008”.
2. Jest jeden dodatkowy pokój na drugim piętrze; jest jednak taki sam jak reszta pokoi.
3. Łowcy duchów byli w stanie wejść na ostatnie piętro budynku, przed zastaniem tego samego uczucia chłodu.
4. Są dodatkowe trzy pary drzwi, lecz są zamknięte. Ich położenie:

a) Na szóstym piętrze, dwudzieste ósme drzwi na korytarzu są zamknięte. Etykieta przedstawia nr „1914”, zapach przedostający się spod drzwi pachnie śmiercią.
b) Na dziewiątym piętrze, pierwsze drzwi także są zamknięte. Etykieta przedstawia nr „1939”, także cuchnie śmiercią, a na drzwiach jest wyrzeźbiona niemiecka swastyka.
c) Także na dziewiątym piętrze, jedenaste drzwi również są zamknięte. Etykieta przedstawia „2001”, warstwa dymu wydobywa się spod drzwi.

W lutym 2009 roku, grupka łowców duchów zostaje przyjętych do szpitala dla psychicznie chorych przez brutalne i niespodziewane zachowania. Byli szaleni.

Nikt tak naprawdę nie wie jakie zło czai się w tym budynku, ale jeżeli byłabym Tobą, nie sprawdzałabym tego...



Do komentowania zapraszamy tutaj.

Użytkownik Produkcja_Chaosu edytował ten post 28.07.2011 - 00:08

  • 9

#311

Produkcja_Chaosu.
  • Postów: 49
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Strażnik ścieżki

W każdym mieście, w każdym kraju znajduje się szpital psychiatryczny bądź dom opieki społecznej, z którego możesz skorzystać. Gdy dotrzesz do recepcji, poproś, że chcesz odwiedzić kogoś kto nazywa siebie „Strażnikiem ścieżki”.
Pracownik będzie się starał, zachować obojętność na twarzy wręczając Ci klucz, wyjaśni, że należy do nieużywanej szafy medycznej w budynku. Jeżeli tylko byłoby to takie proste... Po zlokalizowaniu i otworzeniu prawidłowych drzwi, znajdziesz wąskie, kręte drogi zawieszone w niekończącej się pustce, czasami zasłonięte przez czarne kontury jakichś nieopisanych rzeczy.

Jeżeli spadniesz z ścieżki, zostaniesz wyrzucony z rzeczywistości. Koszmarne wieczności niewyobrażalnego horroru, kto potknie się w pustkę przez własne błędy, lub kto zostanie wyciągnięty ze ścieżki przez ponadczasowe potworności, które znajdują się na jej obrzeżach. Gdybyś kiedykolwiek poczuł się obserwowany podczas podróży przez ten kawałek zapomnienia, największe szanse będziesz miał kiedy zastygniesz w bezruchu i wstrzymasz oddech. Kontynuuj póki „publiczność” nie straci zainteresowania Tobą, bądź nie ruszy się by Cię złapać. Jeśli nastąpi to drugie, nie krępuj się krzyczeć tak głośno jak tylko chcesz, do momentu aż ogłuchniesz.

Ostatecznie trasa kończy się przy drzwiach, po otwarciu ich, znajdziesz mały, oblepiony brudem pokój. Na odległej ścianie podpierać się będzie mocno wychudzone ciało. To co zostało z jego skóry już dawno poczerniało z martwicą. Nie wydarzy się nic niezwykłego dopóki nie podejdziesz i nie zadasz jednego pytania: „Jak one zdobywają opiekunów?”

Jeśli wypowiesz to pytanie, zwłoki zaczną się ruszać. Subtelny czerwony blask będzie świecił z jego oczodołów kiedy podniesie głowę i zacznie długo szeptać o makabrycznej historii Strażników.
Będzie mówił o bezbożnych paktach i niewypowiedzianych okrucieństwach. W czasie jego opowieści poruszy wszelkie formy zła, znane człowiekowi czy Bogu (i kilka innych). Ponadto, wyjaśni Ci każdy tytuł Strażnika, opowie jego historie i znaczenie rzeczy jaką ochrania.

No, prawie każdego Strażnika. Widzisz... Nigdy nie mówi w szczegółach o sobie. To dlatego, że duch ma nadzieję, że odwiedzający nie zada pytania „Dlaczego wydaje się, że brakuje przedmiotu?”.
Prawdę mówiąc, Przedmiot jakoś został zapieczętowany w czaszce i złowrogi blask z jego oczodołów to tak naprawdę świecące światło przedmiotu uwięzionego w środku.

To Przedmiot nr. 7 z 538. Strażnik zrobi wszystko, byś był jak najdalej od tego.



Do komentowania zapraszamy tutaj.
  • 3

#312

Nicole-collie.
  • Postów: 783
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Użytkownik 666

Istnieje kontrowersyjny filmik znajdujący się na Youtubie, który zawiera po części trochę prawdy i trochę fikcji, filmik jest o jakimś Japończyku, który włączył profil:klik, 666 był użytkownikiem, który został zbanowany po tym, jak zamieszczał na serwisie elementy skrajnie satanistyczne i gore, więc na stronie, którą Wam wcześniej podałam będzie napisane:"To konto zostało usunięte z powodu powtarzających się lub ciężkich naruszeń naszych wytycznych dla społeczności i/lub roszczeń dotyczących naruszenia praw autorskich". Japończyk ciągle naciskał odśwież, a strona ciągle ładowała się na nowo, aż do momentu występowania coraz większej ilości usterek i był w stanie wejść na profil 666, gdzie następnie próbował włączyć filmik, wyskoczyło "puste" okienko ostrzegawcze. Kliknął OK i film samoistnie się uruchomił, próbował go wyłączyć po tym, co zobaczył i co go naprawdę przeraziło, ale nie potrafił, próbował niemal wszelkich możliwych sposobów i nic nie działało aż do chwili, w której wideo się skończyło i kompletnie zniszczyło mu dysk twardy.

Video 666

Zalgo

Zalgo to pewnego rodzaju meme internetowe, gdzie ktoś robi sobie zdjęcie lub tworzy obrazek... a potem go psuje z przerażającym rezultatem.
Czasem zdarza się, że ludzie nazywają zjawisko:"niepokojącym przesłaniem", kiedy autor podpisuje obrazek lub zdjęcie "zalgo tu był!". Jest to tak rozpoznawalne, że pojawia się w przeróżnych kontekstach, a nawet przychodzi on na myśl, gdy ktoś wypowie dwa proste słowa:" on nadchodzi..."
Zalgo jest tym, co najprościej można zdefiniować jako "horror", potwór najpotężniejszego terroru. Jest znany również jako Ten Który Czeka Za Ścianą lub Nezperdian Chaosu Umysłu (to drugie określenie używane rzadziej-tylko w kilku kręgach). Jest bezoką kreaturą z siedmioma ustami. Jego prawa ręka zaciska się na martwej gwieździe, a lewa trzyma Świecę, Której Światłem Jest Cień i jest splamiona krwią. Sześć z siedmiu ust mówi różnymi językami. Kiedy nastąpi odpowiedni czas, siódme usta zaczną śpiewać pieśń zwiastującą koniec świata.
Aby przywołać Chaos Umysłu reprezentującego wszelki nieporządek, należy przywołać w sobie uczucie chaosu. Bez konkretnego celu.
Nezperdian Chaos Umysłu. Zalgo. Ten Który Czeka Za Ścianą. ZALGO!
Dołączona grafika
Dołączona grafika

Użytkownik Nicole-collie edytował ten post 28.07.2011 - 14:15

  • 8

#313

Pudel_.
  • Postów: 44
  • Tematów: 6
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Znalazłam w necie. Osobiście nie oglądałam filmiku. Ogólnie chodzi o sam filmik. Podobno działa na nerwy i jest bardzo klimatyczny. Ewentualnie sam materiał może komuś posłużyć do stworzenia własnej pasty.

VIDEO TAPE#1

To już serio chory filmik... wywołuje dziwne reakcje, u niektórych podobno krwawienie [!!] Naprawdę, oglądając go nawet w dzień, dziwnie się czułem... oglądać na słuchawkach, ale nie za głośno

NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ


Użytkownik Pudel_ edytował ten post 28.07.2011 - 20:13

  • -6

#314

Wyxud.
  • Postów: 111
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Proszkowo-niebieski Ford Taurus rok 1998, Nie najgorszy wybór samochodu, ale to co zmusiło mnie by go wybrać było wiele inne. To nie był zły samochód, nie za wiele mil, ostatnio zmieniane opony, i co najważniejsze był tani. Jedyne skargi jakie mnie spotkały to to, że poprzedni właściciel miał obsesje nad odświerzaczami powietrza: całe wnętrze śmierdziało wanilią i sosną. Ze sprzedawcy rzeczywiście był miły facet, powiedział, że utnie mi kontrakt. Powiedział mi, że były problemy w rozruchu i że to jednorazowa partia, wyjaśnił też, że nikt nie wydawał sie być nim zainteresowany. Chyba jestem mniej wybredny niż inni, bo samochód wygladał dobrze dla mnie, a podobno dla innych nie, sprawdziłem jak trzyma sie kierownicy, a później jechałem do domu. Wtedy zaczął wariować.

Nie zauważyłem podczas jazd testowych które dostałem guza w wyściołku siedzenia na prawo w małej części moich pleców. Ale to nie wystarczy aby uczynić jazde niewygodną, więc założyłem pianke pod tkaniną. Samochód miał 10 lat, po wszystkim. Przez około 2 tygodnie jechałem samochodem do pracy i z pracy, zbierając artykuły spożywcze i takie tam. Guzek przesunął się do tyłu mojej głowy, miałem dość przyzwyczaiłem sie do niego na plecach a on sie przeniósł

Na początku wyobrażałem sobie rzeczy; Wyściółka z pianki nie skręcała się, oczywiście, i to było najmilsze uczucie dla moich pleców :). Ale nie, w czasie jazdy stało sie jasne, że siedzenie sie przesunęło a uczucie na kręgosłupie było inne. W tym momencie myślałem, że to może było fabryczne, albo może pianka przesunęła sie pierwszy raz. Kiedyś gdy wróciłem do domu, postanowiłem zbadać
Samochód bardziej szczegółowo.

Dostałem sie do podjazdu, guzek był wręcz irytujący, więc wskoczyłem na miejsce pasażera i zaczałem badać tkanine palcami. Cokolwiek tam było na pewno nie była to wyściółka z pianki. w konsystencji było grubsze niż pianka, prawie galaretowate, i były niegdzie twarde jak kamien kawalki w srodku. Nie zdążyłem tego zbadac dokładnie ponieważ guz sie przesunął, ale to cos miało znajomy kształt, zauważyłem długi szew w środku. Poprzedni właściciel musiał tu coś schować. Chce wrócic do dilera i oddać to auto. To jedna z rzeczy sprzedawcy... chyba powinien wiedzieć, wiesz to? Lub moze po prostu o tym nie wie: Nie widziałem go na początku, albo...

Byłem w połowie drogi do dealera, kiedy rzecz pod naszywką zaczęła sie poruszać. Nie tak jak poprzednio tylko energicznie z jeden koniec na drogi. Jeśli mozesz zobie wyobrazic cos co pelza przez dolną czesc twoich plecow, prawdopodobnie mozesz odtworzyc moja reakcje.
Liczby na liczniku podwoily sie, nie jechalem 50, a 100km/h.

Ostatnio wymieniane opony prawie zrujnowane, wjechałem na parking przed sklepem dealera. Nie musiałem dlugo szukac goscia ktory sprzedał mi to auto, a jeszcze mniej czasu by chwycic go za koszule i wykrztusic co sie stalo. Był zaskoczony moją historią ale dziwnie otwarty [...], i wrócił ze mna do samochodu, wyciagnał nóż kiedy szlismy. Wytniemy tkanine i dowiemy sie co tam jest, smród normalnie wyrzucil nas z samochodu, Ale to co tak pachnialo skrecilo nasze zoladki bardziej niz zapach.

Pod tkanina znalezlismy na wpół zgniłą ludzką rękę
  • 1

#315

GoldenSlaughterer.
  • Postów: 5
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Student elitarnego uniwersytetu medycznego, pan K. opowiada o swych szokujących doświadczeniach. Uwierzysz, czy nie?

Dziwne rzeczy zaczęły się dziać w naszym szpitalu pod koniec ostatniej zimy.
Wielu pacjentów budziło się w środku nocy, krzycząc o koszmarach. Wszyscy mówili tylko o czymś niewyobrażalnie przerażającym w ich snach, a wielu z nich musieliśmy podawać środki nasenne, by mogli ponownie zasnąć. Część pacjentów zmieniło nawet szpitale z powodu tych niepokojących wizji.
Dziwne jest to, ze wszyscy mieli dokładnie ten sam sen – sen o przerażająco obrzydliwym potworze stojącym przy ich łóżku i spoglądającym na nich z góry…
Ale na prawdę dziwne zdarzenia miały miejsce nieco później.
Kiedyś wiele dachowców błąkało się kiedyś w okolicach kampusu, licząc na resztki, pozostawiane przez studentów.
Znajomi zamieszkujący kampus zaobserwowali, że nagle liczba kotów zaczęła maleć, jednak nie wyglądało to, jakby przestały przychodzić. Raczej jakby nagle zaczynały znikać całkowicie z tego obszaru.
A wtedy ludzie przestali wyprowadzać na spacer psy w te okolice. Plotki mówią, że nie było to decyzją właścicieli zwierząt, by zacząć zabierać swe pupile w inne miejsca, lecz raczej zwierzęta odmawiały podejścia blisko uniwersytetu.

Ostatecznie, w szpitalu zaczęły ginąć rzeczy. Organy, by być precyzyjnym.
Organy przeznaczone do transplantacji znikały z miejsca, gdzie je przetrzymywano. Niektórzy pracownicy byli z tego powodu blisko utraty pracy. I to nie było tylko dwa czy trzy przypadki. Władze szpitalu próbowały trzymać to w tajemnicy przed studentami, ale słyszeliśmy, że było o wiele więcej tego typu zdarzeń.
Ludzie zaczęli rozpuszczać plotki, jakoby coś żyło w szpitalu.
Woźni znajdowali dziwny bałagan, który mógł być robiony tylko w nocy: wilgotne ścieżki, jak gdyby coś czołgało się wzdłuż korytarza lub niezwykłe, lepkie plamy na ścianach, wyglądające, jak spowodowane czymś, co kapało z sufitu.
Wiele z mających nocny dyżur pielęgniarek skarżyło się na dziwne dźwięki, słyszane zawsze nocami, kiedy pac jęci skarżyli się na koszmary.
Jest jeszcze jedna historia, taka, o której nigdy nie wolno wspominać w szpitalu.
Tego dnia oddział położniczy całkiem oszalał. Powiedzieli, że niemowlę zaginęło podczas nocy. Jeśli byłaby to prawda, przyszłaby policja i byłoby to we wszystkich wiadomościach, jednak sprawa został wyciszona, bo cała historia to tylko plotki. Oczywiście.
Te dziwne incydenty skończył się pod koniec czerwca.
Teraz pacjenci prawie nie skarżą się na koszmary, a koty znów zaczynają przychodzić na teren kampusu.
Ale wciąż mnie nurtuje, co takiego wydarzył się w szpitalu tej wiosny? Nawet teraz myślenie o tym przywołuje nieprzyjemne odczucia.

Z mojego osiedla parę dni temu zaczęły znikać koty…
  • 2


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 3

0 użytkowników, 3 gości oraz 0 użytkowników anonimowych