Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Please log in to reply
1611 replies to this topic

#421

Didey999.
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

To moja pierwsza historyjka wymyślona przeze mnie :)


- Siostraa! Daj skorzystać z kompa!
-Ok. tylko nie oglądaj folderu „ZC”.
-Ok.
Victoria włączyła komputer i zaczęła przeglądać różne strony internetowe, ale ciągle niedawała jej spokoju jedna myśl: „co jest w folderze „ZC”?”. Ciekawość zwyciężyła. Otworzyła folder, obraz nosił nazwę „kill you”. Victoria zagryzła wargę i otworzyła obrazek. Było tam coś, czego nigdy nie powinna zobaczyć… Siostrę ze swoją odciętą głową… Nagle ktoś uderzył ją w głowę. Victoria spadła z krzesła i zobaczyła swoją siostrę z tasakiem.
-Mówiłam nie otwieraj…

Mam nadzieję, że się podobała ;)

Użytkownik Didey999 edytował ten post 13.11.2011 - 20:10

  • 6

#422

Didey999.
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Łazienka


Wyobraź sobie, że po całym dniu szkoły, nauki i obowiązków jesteś bardzo zmęczony i marzysz tylko o kąpieli i śnie. Twoich rodziców wtedy nie ma w domu. Wchodzisz do łazienki i puszczasz gorącą wodę, po chwili wchodzisz do niej i rozkoszujesz się chwilą. Zamykasz oczy i czujesz jakbyś zaraz miał zasnąć, nagle czujesz dziwny smród. Otwierasz oczy i widzisz twarz małej dziewczynki. Krwawi i jest cała blada i w połowie zjedzona przez robaki. Patrzysz na nią i krzyczysz, gdy przestajesz dziecka już nie ma. Widzisz, że światło zaczyna migotać. Spostrzegłeś również krew na lustrze. Szybko wychodzisz z wanny i idziesz do swojego pokoju. Barykadujesz drzwi. Bardzo się boisz, więc próbujesz zapalić światło, ku zdziwieniu światło nie działa. Zaczynasz szukać latarki w swojej szafie, niestety jest w pokoju rodziców. Nie wychodzisz, za bardzo się boisz. Siedzisz w łóżku i zaczynasz myśleć co to było. Po kilkunastu minutach wychodzisz z pokoju i wchodzisz do łazienki. Zamiast wody widzisz krew, na lustrze napis: "Spójrz za siebie". W tej chwili już wiesz, że twoje koszmary się spełniły. Powoli odwracasz się i widzisz tą samą dziewczynkę co wtedy z nożem w ręce. Strach sparaliżował twoje ciało, Nie możesz się ruszać. Dziewczyna podchodzi do ciebie i wbija ci nóż prosto w klatkę piersiową, czujesz przeszywający ból, upadłeś. Przez resztę minut myślisz o sobie i o swoim życiu, martwisz się, że rodzice już nigdy cię nie zobaczą... Dziewczynka rozpłynęła się w powietrzu. Dokładnie kiedy umierałeś wrócili twoi rodzice....


Historia w 100% moja :)

Użytkownik Didey999 edytował ten post 15.11.2011 - 20:57

  • 0

#423

buddy213.
  • Postów: 16
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Kolejny fragment ,,Argon" miłego czytania :)



Kiedy się obudził, wciąż było ciemno. Zanim jednak całkowicie otworzył oczy, zobaczył coś, czego nie powinien zobaczyć żaden nastolatek, aby nie ześwirować. Kilku rycerzy, bez kończyn leżało, lub wisiało na drzewie. Jeden miał odciętą głowę, przybitą włócznią do piersi, z grotem wystającym przez nos. Nie byłoby to najdziwniejsze, gdyby nie to, że ów człowiek bez głowy... chodził! To pewnie on zabił swoich pobratymców, albo jest jakimś duchem szukającym zemsty. Albo jest po prostu psycholem... Martwym psycholem. Tak czy inaczej powinien być martwy. I ktoś powinien o to zadbać. - Pomyślał Charlie i wstał bezgłośnie z ziemi. Zdając się na siłę mięśni, złapał za drzewiec włóczni, i najszybciej jak umiał, wbił ją w drzewo tak, że martwy rycerz nie mógł oprzeć nóg o ziemię, ani odepchnąć się od drzewa. Włócznia była na wysokości głowy Charliego. Jak mocno musiała się wbić, żeby nie wypaść pod ciężarem ciała? Dopiero teraz popatrzył na drzewa.
- Ja zwariowałem. - Rozejrzał się. - Na sto procent. Jestem świrem... Hahaha. - Pewnie ciekawi was co zobaczył... Nigdzie nie było skał, a drzewa były... Ktoś już zgadł? Iglaste! - Ale zaraz, czy ja... Na swoim ubraniu nie miał śladów krwi. Żadnej! Obok drzewa stał oparty o nie miecz. - Hahaha! JA? Wariat? Tak być nie będzie. - Podszedł, i wziął miecz do ręki. - Hehehehe. - Zaśmiał się i ruszył dalej. Po kilku minutach zobaczył przybity do drzewa obraz.
- Ok... Ten obraz mnie niepokoi. - Powiedział sam do siebie.
Był to obraz, przedstawiający drogę leśną, z Charliem na środku, patrzącego się na obraz. Jednak za nim stała postać podobna do ducha, w czarnej szacie, zbliżająca się do niego i wystawiająca przezroczyste ręce. W tym momencie Charlie podrapał się po głowie, i to samo zrobiła postać na obrazie. Wyglądało to raczej jak nagranie kamerą, ponieważ postacie poruszały się, powolnymi ruchami. W końcu duch złapał postać za szyję i wyrwał głowę. Charlie poczuł czyjeś ręce na szyji...

Użytkownik buddy213 edytował ten post 16.11.2011 - 19:38

  • 3

#424

Andżela.
  • Postów: 61
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mojego autorstwa. Mam nadzieję, że będzie się wam podobać :)
GTA


Paulina była normalną uczennicą, uczęszczającą do trzeciej klasy gimnazjum. Bardzo lubiła gry z serii Grand Threft Auto. Mogła całymi dniami włączać komputer i zajmować się grą. Nie miała jednej gry z serii, więc po lekcjach postanowiła ją kupić. Wychodząc ze szkoły, skierowała się do sklepu z grami na komputer. Wchodząc do sklepu, od razu zobaczyła regałek z grami z serii GTA. Ucieszyła się i podeszła do niego. Nagle zauważyła dziwną płytę. Miała jedynie napisane dziwną dla jej oka czcionką '' GTA ''. Zdziwiła się ale postanowiła ją kupić. Podeszła do lady. Ku jej zdziwieniu gra nie kosztowała 10-20 zł. kosztowała jedynie 4 zł. '' Może jakaś licencja na tą grę ? '' pomyślała. Pożegnała się ze sprzedawcą i poszła do domu. Po przyjściu do domu otworzyła drzwi kluczmi, i weszła. Zawołała '' wróciłam ! '' ale nikt nie odpowiedział. Jedynie zobaczyła karteczkę. Podeszła do niej, otworzyłą i zaczęła czytać. '' Wyszłam do przyjaciółki, obiad masz w kuchni na stole.
PS: Nakarm zwierzaki.
Mama ''
Dziewczyna uśmiechnęła się i poszła do kuchni. Zjadła obiad. Po zjedzeniu obiadu, dała karmę kotu i poszła do swojego pokoju aby nakarmić królika. Wsypała mu karmę do miseczki, pogłaskała i poszła po płytę z grą. Wyciągnęła i poszła włączyć komputer. Wcisnęła guziczek i po pięciu minutach komputer już działał. Wsadziła płytę do komputera i czekała. Po chwili komputer zaczął wariować, i szumieć, a z jego wnętrza wydobył się stłumiony, cichy krzyk. Paulina przeraziła się, ale pomyślała, że to sąsiad się uderzył. Po chwili było już spokojnie. Dziewczyna zauważyła meni główne. Trzy opcje do wyboru '' Nowa Gra '', '' Ustawienia '', ''Zdjęcia''.
'' Zdjęcia ? '' zdziwiła się. Postanowiła nie włączać, bo trochę się bała. Weszła w ustawienia. Na jej nieszczęście nic nie dało się zrobić. Wyszła z tej opcji i z przerażeniem wcisnęła Nową Grę. Postacią którą grała był chudy, wysoki, blady mężczyzna. Na imię miał John, a jego nazwisko nie było wyjawnione. Zobaczyła, że nie miał oczu. ''Pewnie błąd ...'' powiedziała szeptem i zaczęła grać. Wyszła z domu, i zastrzeliła jednego przechodnia. Po chwili komputer znów oszalał a obraz się rozmazał. Po chwili dziewczyna spadła z krzesła. Na ekranie monitora, wyskoczyło zdjęcie nastoletniej dziewczyny, które było zniekształcone. To była ona. Nie miała oczu, miała dziwnie rozszerzoną twarz, a z jej pustych oczodołów ciurkiem leciała krew. Chciała wyłączyć grę ale umysł jej na to nie pozwalał. Postanowiła grać dalej. Zdjęcie zniknęło, John znowu pojawił się na ekranie. Wyszła z domu, ale nie zabijała przechodniów, wiedziała czym to się skończy. Poszła i wsiadła do dowolnego auta. Zaczęła jechać. Nagle trafiła w słup. Samochód zaczął się palić. Nie mogła wysiąść z auta choć tego chciała. Samochód wybuchł, lecz obraz z napisem Game Over nie pojawił się. Kamera powiększyłą obraz na zwłoki Johna. Były zakrwawione i obrzydliwe. Dziewczyna chciała wymiotować. Nagle gra się sama wyłączyła, a na ekranie pojawił się filmik z kamery internetowej.
'' Co tu się do cholery dzieję ?! '' krzyknęła przerażona dziewczyna. Na filmiku siedziała ona, grając w GTA, za nią stała wysoka, tajemnicza, ciemna postać bez oczu. Nagle postać złapała dziewczynę za szyję i skręciła jej kark. Po chwili Paulina poczuła na szyi jakąś rękę. Odwróciła się i już nic więcej nie powiedziała. Przerażona matka która właśnie wróciła, i zastała córkę w takim stanie zawołała policję i pogotowie. Dziewczynka nie żyła. Policjanci przeszukali wszystko. Nagle na ekranie monitora zobaczyli ikonkę z napisem '' GTA '' i ślad po nich zaginął.

Użytkownik Andżela edytował ten post 18.11.2011 - 20:47

  • -4

#425

buddy213.
  • Postów: 16
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Każdy z nas miał kiedyś dziwny sen. Każdy z nas miał kiedyś koszmar, po którym wstał cały spocony. Kiedy jeszcze przez godzinę pamiętał ten sen, i w końcu o nim zapomniał, prawda? Otóż te sny mają to do siebie, że przypominamy sobie o nich w tych najdziwniejszych momentach - kąpiel, granie na xboxie, lub tak jak ja - podczas czytania forum paranormalne.pl. Ten sen był niezwykły przez scenę która go kończyła. Ale dość już o tym. Po prostu go opowiem. Koniec nie jest prawdziwy, jest wymyślony, aby wszystko układało się w pastę. Zapraszam.

Sen


Obudziłem się w ciemnym lesie. Obok mojej nogi leżał mój pies - jamnik. Zauważyłem że moi przyjaciele palą ognisko, więc postanowiłem do nich dołączyć. Podszedłem i klęknąłem obok nich.
- Hej ludzie. Co robicie? - Powiedziałem na przywitanie. Wszyscy spojrzeli na mnie i podnieśli rękę na przywitanie, jednak nikt nic nie odpowiedział. Dziwne. - Długo już tu jesteście? - Tym razem wszyscy spojrzeli na Szymona, a on pokazał zegarek. Było po szesnastej, on wskazywał cyfrę 2. - Od drugiej? - Przytaknął. - Idziemy się przejść? - Grzesiek i Paulina wstali, i pokiwali głowami. To wszystko było takie dziwne...

Szliśmy w trójkę przez las, aż doszliśmy do dużej polany. Pies o dziwo nie biegał, lecz szedł spokojnie przy nodze. Na polanie stała hata. Weszliśmy do niej, jednak była pusta. Nie w takim sensie, że nikogo tam nie było. Tam nie było niczego. Ścian, łóżka, szafki - NIC. Zobaczyliśmy że po naszej prawej stronie rosną ciernie. Były wysokie i gęste, jednak postanowiliśmy - a właściwie ja postanowiłem - że tam pójdziemy. Buddy ( mój pies ) stanął z daleka i przyglądał się nam. Nic mu nie będzie. Nikogo tu nie ma. Weszliśmy w środek cierni. Właściwie to była tam wydeptana droga - musieliśmy się tylko schylać i iść szlakiem. W końcu stanęliśmy. Usłyszałem ciche jęczenie psa. Spojrzałem na niego - ledwo szedł na nogach, potykał się co chwila. Był cały we krwi, pozaszywany, i co najgorsze i najdziwniejsze - wypatroszony. Wiedziałem kto to zrobił, widziałem jego twarz, mimo tego że nie znałem tego człowieka.

Obudziłem się zapłakany. Poduszka była mokra od łez. Pies spał przy mojej nodze. Chciałem podziękować mu za to że jest. Dotknąłem jego szyji i pogłaskałem go, jednak pod dłonią poczułem coś dziwnego. Coś jakby... szwy?
  • 7

#426

smile.dog.
  • Postów: 28
  • Tematów: 1
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Taka moja pierwsza pasta więc nie krzyczeć.

...

Jak co dzień, wieczorem słuchałem sobie muzyki na telefonie i rysowałem. Właśnie kończyła się jedna z słuchanych przeze mnie piosenek, gdy zacząłem słyszeć dziwny dźwięk w telefonie. Brzmiał on jakby ktoś grał na cymbałkach tylko tak jak w jakimś horrorze czy czymś. Po chwili dźwięk ucichł, ale zamiast jakiejś nuty z telefonu, zaczęła grać melodyjka jak z pozytywki. Trochę mnie to przeraziło. Po zdjęciu słuchawek zauważyłem, że wszystkie dźwięki w domu, które były normalnie o tej porze, ucichły. Sprawdziłem więc która godzina na telefonie. Była 22:18. Zauważyłem, że w miejscu gdzie pisała normalnie nazwa operatora, widniała zamazana postać. Obok niej był komunikat o nieodebranych połączeniach od mamy i taty z 23:18 tego samego dnia. To było dziwne, więc poszedłem do pokoju rodziców. Kiedy tam doszedłem, zauważyłem coś dziwnego; zamiast łóżka był postawiony fotel w stronę telewizora. Na jego ekranie widać było małą, czarnowłosą dziewczynkę z oczami jakby wypalonymi. Wyglądała trochę jak lalka. W fotelu nagle się coś poruszyło, więc podszedłem i zobaczyłem, że leży tam karteczka. Wziąłem ją do ręki i przeczytałem: „Twoi rodzice już śpią. Ty też powinieneś iść spać…”. Odwróciłem się i zobaczyłem, że na telewizorze zamiast dziewczynki byli moi rodzice. Wyglądali jakoś dziwnie, jakby byli martwi, ale uśmiechnięci. W rękach trzymali kartkę z napisem: ,,idź spać synku”.
Nagle zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetlił się jakiś dziwny numer, ale odebrałem. Usłyszałem tą samą melodyjkę co przedtem, lecz po chwili usłyszałem głos dziecka mówiący: „wyjdź na korytarz, spotkasz tam moją koleżankę” po czym znów zaczęła grać melodyjka. Zrobiłem więc tak jak mi kazano. Po dotarciu na korytarz stwierdziłem, że jest on jakiś inny, taki jak w jakiejś piwnicy z bloku. W oddali słychać było tą samą melodyjkę co przedtem w telefonach, jednak po za nią słyszałem też śmiechy dzieci. Postanowiłem pójść w stronę, skąd było słychać muzykę. Korytarz którym szedłem ciągnął się i ciągnął. Już w ścianach nie było drzwi od mieszkań tylko drzwi jak z jakiegoś więzienia. W końcu dotarłem do końca korytarza. Były tam drzwi z żelaza lub z czegoś podobnego. Otwarłem je i znalazłem się na jakimś pustkowiu. Było bardzo ciemno i nie wiele widziałem, ale postanowiłem iść przed siebie. Pod stopami czułem jakieś drewno, jakby pudełka czy coś podobnego lecz nie wiedziałem dokładnie co to. Szedłem dalej, droga prowadziła na jakieś wzgórze. Po dotarciu na nie, obejrzałem się za siebie i udało mi się zobaczyć po czym szedłem. Były to trumny. Odwróciłem wzrok i zauważyłem dziewczynkę, tą z telewizora. Wyglądała teraz straszniej, miała pod ustami przecięcia jak lalka brzuchomówcy, a w rękach trzymała lalkę, która wyglądała jak ja. Dziewczynka mnie zauważyła i powiedziała: „Czas iść spać. Tak jak rodzice” Po czym dwie najbliższe trumny otworzyły się. Byli w nich moi rodzice. Przeraziłem się, i popatrzyłem się w miejsce gdzie była dziewczynka. Lecz jej tam nie było. Nagle wszystko zaczęło znikać i zacząłem znów słyszeć tą melodyjkę…

…Już nie śpię, ale jestem w jakimś ciemnym miejscu. Nic nie widać i jest ciasno. Również nic nie słyszę. Zaczynam wołać o pomoc, ale nikt nie odpowiada. Czuje się jakby mnie zamknięto w jakimś drewnianym pudełku..
  • 1

#427

Dragwen.
  • Postów: 136
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Witam wszystkich. miałem dodać swoją najnowszą "pastę" (może i nie jest taką zwyczajną pastą, LittleSister "kazuje" mi to wsadzić to to robię :3) a tu widzę, że podobne motywy, co w tym moim są w opowiadaniu powyżej :( .. Więc nie osądzajcie mnie o kopiowanie treści - ja napisałem opowiadanie w tamtym tygodniu!

"Niczym Marionetka"


Dedykuje je LittleSister, bo ona tak bardzo chce, żeby tu było że aż wychodzi ze skóry :3


Podjechałam pod drzwi starego bloku z szerokim uśmiechem. Przez najbliższe kilka lat miałam tutaj mieszkać. Weszłam na starą klatkę schodową, na ścianach zobaczyłam wiele napisów, zdartą farbę a schody były brudne. Świetnie. Zaczęłam taszczyć walizki na drugie piętro, to właśnie tam miałam teraz zamieszkać. Po kilku rundach w te i wewte byłam całkowicie wykończona. wyciągnęłam swój nowy klucz, włożyłam w czarny zamek, przekręciłam i pchnęłam drewniane drzwi. Buchnął stary zapach o dłuuugiej historii... Moim oczom ukazało się nawet przytulne, miłe wnętrze, łazienka, kuchnia, pokój, mały korytarz i.. tyle. Korytarz.. Całkiem zwykły korytarz - szafki wbudowane na zawsze w ścianę, drewniane panele wtapiające je w tło, wejście do kuchni z prawej, do pokoju z lewej a do łazienki na wprost. Weszłam do małej kuchni - wszystkie szafki zawieszone, sprzęt rozłożony, to samo w pokoju i łazience. Mieszkanie - cud. Wniosłam walizki do przytulnego, urządzonego już wnętrza i zaczęłam się rozpakowywać...

Rozpakowana, odświeżona, szczęśliwa oglądałam jakiś odmóżdżający serial w tv. Usłyszałam nagle dzwonek. Pierwszy gość w moim domu! W podskokach dotarłam do drzwi i popatrzyłam przez judasza. Zobaczyłam małe, blondwłose stworzenie z wielkimi, niebieskimi oczami i małymi ustami ubraną w zieloną sukienkę w brązowych pantofelkach. Zdziwiłam się, co chce ode mnie mała, na oko ośmioletnia dziewczynka. Przekręciłam klucz w zamku i otwarłam szeroko drzwi z uśmiechem.
- Dzień Dobry, dziewczynko. Jaki jest powód twojej wizyty... - Zdumiona patrzyłam w osłupieniu na starą, pomarszczoną siwą babuleńkę w chusteczce z motywem róż w obdartych ciuchach pochodzących najprawdopodobniej z lumpexu. Kobieta robiła poważną minę, patrzyła na mnie małymi, brązowymi oczkami. Otwarła swe siwe usta i powiedziała roztrzęsionym głosem:
- Młoda Dziewczyno, odejdź z tego przeklętego miejsca! One zwisają... One patrzą.. Śmieją się.. - Stara pani zaczęła się trząść. Pomyślałam, że jest obłąkana i zapytałam:
- Ale.. Kto zwisa? Śmieje się, patrzy? O czym pani mówi!? - Ona tylko uniosła roztrzęsioną rękę, pokazała coś za mną i z szaleńczym krzykiem pobiegła w dół klatki schodowej. Drzwi do mojego mieszkania zamknęły mi się przed nosem, a ja podskoczyłam ze strachu. Obróciłam się szybko za siebie. Zobaczyłam moją zwyczajną obitą panelami ścianę i małą kukiełkę pajacyka którą przywiozłam z domu leżącą na stoliku.

Zrobiłam sobie kawę. Myślałam o starej kobiecie i małej dziewczynce z klatki schodowej. Czego ona mogła tak się wystraszyć? Mojego pajacyka? Mojej pamiątki z odpustu? Gdy byłam mała, mama zabrała mnie do Tuchowa na wielki, coroczny trwający tydzień odpust. najpierw poszłyśmy do kościoła, a raczej klasztoru, jednak jedyną rzeczą jaka mnie tam zainteresowała była ruchoma szopka. Szopka w lipcu! dla dziecka była to wielka atrakcja. Później wybrałyśmy się do wesołego miasteczka i wygrałam tam pajacyka rzucając piłeczkami do celu. Nagle... Usłyszałam stukot na korytarzu. Z przerażeniem obróciłam głowę w tamtą stronę. Zobaczyłam małą, kolorową, kauczukową piłeczkę odbijającą się po dywanie w moją stronę.. Zarejestrowałam cichy chichot. Popatrzyłam na drzwi - w moim pokoju przesunął się mały, drobny cień a piłeczka przestawszy się odbijać potoczyła się pod szafkę kuchenną. Drzwi do pokoju zatrzasnęły się i zgasło w nim światło. Przerażona, oblana potem, z nogami jak z waty powoli udałam się w stronę pokoju. Powoli, mokrą, zimną dłonią przekręciłam klamkę z głośnym skrzypnięciem i uchyliłam drzwi do pokoju. szybkim ruchem włożyłam rękę w ciemność i zaświeciłem światło. Nie było tutaj żadnej żywej istoty która mogła poturlać zabawkę.. Był to mój, dopiero co urządzony pokój. Jednak coś mi tu nie pasowało. Popatrzyłam na telewizor. Na nim siedziała mała kukiełka przedstawiająca clowna z uroczym uśmiechem od ucha do ucha. To nie była moja kukiełka...

Zadzwoniłam do koleżanki i opowiedziałam jej o dziwnych zdarzeniach rozgrywających się w moim nowym mieszkaniu. Powiedziała że tak jest zawsze, słyszy się dziwne dźwięki i czasami nawet ma się przywidzenia. Kazała mi popatrzeć pod szafkę czy jest tam piłeczka i jeszcze raz spojrzeć na clowna. Po zabawkach nie było ani śladu... Szczęśliwa miałam już wyłączyć telefon gdy usłyszałam cichy, dziewczęcy głosik recytujący bez zająknięcia przerażające zdania...
- a jak gasisz światło w pokoju to one są przyczepione do sufitu... a jak gasisz światło w pokoju... - Przerażona z krzykiem wyłączyłam telefon i rzuciłam go na podłogę. Roztrzaskał się na trzy części - część właściwą, tylna obudowę i baterię. Zrezygnowana, oblana zimnym potem uklękłam, złożyłam telefon i go włączyłam. Dostałam od kogoś SMS-a. Otwarłam wiadomość od nieznanego mi numeru i zobaczyłam jedno zdanie. Jedno, jedyne zdanie które wprawiło mnie w przerażenie. "Szczerzą do ciebie zęby uśmiechnięte od ucha do ucha za twoimi plecami..".. Gdy tylko to zobaczyłem zaczęłam energicznie rozglądać się we wszystkich kierunkach usuwając przerażającą wiadomość od nieznanego. Nic nie zobaczyłam. Nic oprócz mojej maskotki clowna. Podeszłam do niej, kucnęłam i popatrzyłam mu w oczy.
- Nie będziesz się do mnie szczerzył? Tak, jesteś grzecznym clownem.. - Pogłaskałam go po wypchanej główce i skierowałam się w stronę łazienki.

Wykąpana, przebrana w koszulę nocną z ręcznikiem w dłoni otwarłam drzwi do pokoju, włączyłam radio i rzuciłam się zmęczona na łóżko. Jednak po zastanowieniu odłożyłam ręcznik na bok i zaświeciłam lampkę nocną gasząc "duże" światło. Ehh, jaki zwariowany dzień. Małe dziewczynki, stare babki, białe piłeczki, umalowane kukiełki.. W radiu skończyła się świętej pamięci Amy Whitney-house i usłyszałam cichy głos dziewczynki.. Roztrzęsiona miałam już rozwalić radio na tysiąc kawałków gdy zorientowałam się, że to tylko Anna Blue. Zagłębiłam się bardziej w mojej pierzynce i popatrzyłam w kierunku drzwi. zobaczyłam stos kartonów używanych do przeprowadzki.. Ehh, muszę je gdzieś wynieść, tylko zastawiają miejsce. Nagle jeden z kartonów sam się przewrócił! Przerażona wytężałam wzrok w głębie kartonowego pudełka.. Patrzyłam, patrzyłam i nagle usłyszałam. Nie puszczali w radiu już żadnej piosenki. Teraz słyszałam cichy głosik małej dziewczynki.. A ten głosik szeptem recytował "gdy tylko zamykasz oczy kukiełki powoli spuszczają się na długich cienkich sznurkach.. Jedna z nich niemal dotyka swoją twarzą twojego nosa, patrzy na ciebie swoim pustym, świdrującym wzrokiem..." - Z krzykiem podbiegłam pod kontakt i wyrwałam kabel zasilający radio. Nastała cisza.. Jednak usłyszałam dźwięk turlającej się piłeczki. Popatrzyłam na kartonowe pudełko które wcześniej samoistnie się przewróciło.. Wytoczyła się z niego mała, kolorowa kauczukowa piłeczka i podążyła powoli pod moje łóżko... Patrzyłam w osłupieniu na stos pudełek. Zdecydowana wstałam z łóżka, ubrałam się i poczęłam wynosić pudełka na korytarz. Nie miałam lepszego pomysłu - musiałam po prostu pozbyć się ich z korytarza. Niech sąsiadki się śmieją - było mi wszystko jedno. Gdy w moim pokoju nie było już żadnych pudeł ani kauczukowych piłeczek zgasiłam światło, zamknęłam oczy i już miałam zapaść w głęboki sen, gdy usłyszałam kołysankę. Poczułam się dziwnie, więc otworzyłam migiem oczy i wszystko ucichło. Ujrzałam kątem oka jak jakieś sylwetki szybko zwijają się na sznurkach w stronę sufitu.. Ehh, już przez te wszystkie dziwne sytuacje mam zwidy... Wreszcie udało mi się zasnąć... A usypiała mnie cicha kołysanka dochodząca zza zamkniętych drzwi na korytarz...

Wstałam wcześnie rano rozmyślając o dziwnych rzeczach rozgrywających się w moim nowym mieszkaniu. Przebrałam się w nowe, czyste ubrania i poszłam zrobić sobie kawę do kuchni. Usiadłam na krześle pod oknem i zaczęłam czytać gazetę nie myśląc już o wczorajszych wydarzeniach. Nagle usłyszałam kroki. Spojrzałam na mały korytarz i ujrzałam ją. Była to ta sama dziewczynka, jaką widziałam wczoraj przez judasza stojącą przed drzwiami mojego mieszkania. Teraz stała na korytarzu patrząc na mnie wielkimi, świdrującymi niebieskimi oczami.
- Dzień dobry, dziewczynko. Jak dostałaś się do mojego mieszkania? Co cię sprowadza? - Dziewczynka milcząc patrzyła na mnie stojąc prosto. Nagle, nie wiadomo z jakiego powodu, wybuchnęła najgłośniejszym, najstraszniejszym śmiechem jaki kiedykolwiek słyszałam. Śmiała się głośnio i śmiała, i jak nagle zaczęła, tak nagle przestała. Obróciła sie w stronę łazienki i - stawiając mechanicznie kroki - zaczęła kroczyć powoli stawiając ciężkie kroki jak marionetka. Otwarła sobie drzwi, przeszła przez nie i zamknęły się za nią z głośnym hukiem. Zdziwiona, z otwartymi ustami podeszłam pod drzwi, otwarłam je i ujrzałam ją w nienaruszonym stanie. Na klozecie siedziała kukiełka pajacyka, ta sama, którą widziałam wczoraj na telewizorze. Popatrzyłam w lustro i moje usta otworzyły się jeszcze szerzej.
Na gładkim szkle było słowo. Jedno, jedyne słowo napisane palcem na zaparowanej powierzchni. "POMÓŻ"...

Od kilku godzin szukałam w internecie informacji na temat mojego przypadku i zadawałam pytania na portalach społecznościowych.. Szukałam informacji, jak pomóc nieznanej mi dziewczynce... Musiałam jej pomóc. Po pierwszym incydencie w korytarzu było ich więcej. Dziewczynka chodzi jak marionetka po całym domu, od czasu do czasu wybuchając niepohamowanym, przerażającym śmiechem. Dowiedziałam się, że jest to choroba zwana zespołem Angelman'a. Dziewczynka czasami wyciąga z kieszeni w swej zielonej sukience małą kauczukową piłeczkę i odbija ją od podłogi.
Teraz do mnie podeszła i patrzy na mnie swoimi wielkimi oczami. Nic nie robi, po prostu patrzy.
- Umiesz pisać? Mówić? Dziewczynko!? - Przyłożyłam jej ręce po obu stronach głowy i popatrzyłam w jej oczy. Ona nagle zaczęła przeraźliwie piszczeć. Robiła to przez jakieś dziesięć sekund a ja myślałam, że stracę słuch. Jak zwykle, nagle przestała i szepnęła niemal nie ruszając ustami:
- Pomóż mi, proszę... - Poczułam nagle niepohamowane wzruszenie. Poczułam, że moje oczy powoli stają się wilgotne.
- Jak mam ci pomóc? - przerwałam na chwilę, ponieważ dziewczynka zaczęła się spazmatycznie śmiać - Co mam zrobić?
- One mnie nie chcą puścić.. Mamusia na mnie czeka.. One tu są... - Dziewczynka podeszła nienaturalnym chodem do ściany i pokazała na sufit. Mrucząc pod nosem "One tu są" zdecydowanym ruchem położyła jedną nogę na ścianie, potem drugą i natychmiast dla niej zmieniła się grawitacja. Podeszła tak do kąta, włożyła rękę w ciemność i szybkim ruchem sięgnęła w ciemność. Pod moje nogi spadła mała marionetka przedstawiająca clowna. Druga, trzecia, piąta... Dziewczynka wyrzucała kolejne kukiełki które - jedna po drugiej - dosłownie zapadały się pod ziemię. Nagle śmiejąc się skoczyła na ziemię i - jak to w jej zwyczaju - poszła do łazienki, zamknęła drzwi i wszystko zamilkło... A ja padłam na kolana i rozpłakałam się z żalu.. Jak mogłam pomóc tej biednej dziewczynce?

Poszukałam, poszperałam i znalazłam. Znalazłam w internecie informacje o rodzinie która mieszkała tutaj przede mną. Matka i dwoje dzieci - chora na zespół Angelman'a córka i syn. Syn przebywa aktualnie w domu dziecka, kobieta nie żyje. Popełniła samobójstwo po wcześniejszym zamordowaniu córki we własnym mieszkaniu. Podała dziewczynce dla jej dobra silną truciznę (tu niezrozumiałe słowo) zamiast syropu. Córeczka kochająca wszelkiego rodzaju lalki i kukiełki umarła przytulając się do jednej z nich, umalowanej na clowna. pochowano ją razem z nim. Jednak - tu moje własne przemyślenia - clown nie pozwala jej "przejść dalej", przetrzymuje ją na tym świecie trzymając jej ciała z całej siły. A ja już wiedziałam, co mam zrobić...
Był już wieczór. Ubierałam się ciepło słuchając cichej kołysanki którą nuciła dziewczynka chodząc tam i spowrotem po korytarzu. Gdy przechodziłam obok dziecka, ono przystanęło i patrzyło na mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Tak, idę ci pomóc. Gdy wrócę będziesz już daleko, daleko stąd. Będziesz u mamusi. - Dziewczynka po raz pierwszy uśmiechnęła się bez psychopatycznego śmiechu. Powiedziała cicho "dziękuję" i znów zaczęła nucić swoją kołysankę...

Stałam przed bramą starego cmentarza na przedmieściach i patrzyłam na zawiłe wzory na bramie zakończonej ostrymi szpicami. Byłam przemoknięta do suchej nitki ponieważ pogoda o prostu wiedziała, jaki moment wybrać aby bardziej mnie wkurzyć. Będzie trudniej. Przeszłam przez skrzypiącą bramę i znalazłam się na Miejscu Świętym, które za chwilę miałam zbezcześcić. Od razu skierowałam się do budki na "narzędzia" grabarza. Drzwi były zamknięte, więc z komicznym wyrazem twarzy wybiłam okno ciężkim męskim obitym kozakiem. Pierwszy raz w życiu ciężko zgrzeszywszy, wzięłam potrzebne mi narzędzia "zbrodni", wyrzuciłam je przez rozbity otwór i wróciłam na ulewę. Narzędzia zostawiłam przy budce a sama wybrałam się na poszukiwania grobu Anieli Jasińskiej...

Naprzeciwko mnie leżała rozbita na pięć kawałków marmurowa płyta nagrobna pod którą spoczywały zwłoki Anielki. Usunęłam kawałki na bok i wbiłam łopatę w namokniętą ziemię...
I kopałam... pierwsza łopata. czwarta łopata. osiemnasta łopata. trzydziesta szósta łopata. Stałam w półtorametrowym dole w który zaczęła zbierać już się woda. Robiło się coraz niebezpieczniej jednak musiałam pomóc zagubionej dziewczynce. Nagle usłyszałam przytłumioną melodię, podobną do tej, którą nuciła Aniela na moim korytarzu. Ba, tą samą! Zaczęłam szybszym tempem kopać i po kilku minutach usłyszałam dźwięk uderzenia w pusta przestrzeń. teraz czekało mnie najtrudniejsze zadanie - wyciągnięcie trumny z bajora pełnego wody i nasiąkniętej ziemi. Wbiłam haki w skrajne miejsca i zaczęłam mozolne ciągnięcie. Kołysanka towarzyszyła mi w każdym kroku, zaczęłam już nawet nucić ją w rytm.. Nagle usłyszałam siarczyste plaśnięcie, woda wlała się w zagłębienie po trumnie a ona leżała tylko w małej warstwie błota, jednak była w połowie odsłonięta. Wyłamałam wieko i melodia kołysanki stała się jeszcze głośniejsza. Najstraszniejsze nie było ciało Anieli w stanie zaawansowanego rozkładu. Nie. Najstraszniejsze było to, że melodię ową nucił drewniany pajacyk umalowany na clowna. Szybkim ruchem zamknęłam dłoń na jego tułowiu i wyszarpnęłam z żelaznego uchwytu małej dziewczynki... Teraz czekała mnie najtrudniejsza część - wyjście z dwumetrowego dołu.. jednak byłam na to dobrze przygotowana. wzięłam ze składziku drabinę którą właśnie przystawiłam z komicznym uśmiechem do ścianki. wyszłam, kopnęłam drabinę spowrotem w dół i zostawiwszy tam narzędzia udałam się w stronę leżącego w zaschniętych liściach pajacyka...Deszcz przestał już padać, ale on był nadal mokry, jednak przygotowałam się i na tę okazję. Skierowałam się w stronę składziku grabarza i wyciągnęłam z torby którą tu zostawiłam butelkę czystego denaturatu... Włożyłam kukiełkę przez otwór do środka, oblałam ją całą zawartością łatwopalnej cieczy i podpaliłam całość zapalniczką którą wcześniej zostawiłam w torbie. Gdy kukła zajęła się ogniem usłyszałam straszliwy ryk wściekłości dochodzący z nikąd. W kilka sekund cały składzik zajął się płomieniami , a ja usłyszałam obok siebie cichy, ledwo słyszalny szept: "Dziękuję"... Popatrzyłam w stronę z której moim zdaniem wydobył się dźwięk. Zobaczyłam słup czystego światła który kierował się w stronę nieba... I wtedy właśnie usłyszałam wycie syren...

- Więc twierdzisz, że zbezcześciłaś zwłoki Anieli J. Aby pomóc jej w dalszej drodze do zbawienia? Hmm.. ciekawe... - Powiedział policjant siedzący naprzeciwko Karoliny Sośnickiej. Zanotował już ciekawą opowieść dwudziestolatki. - A spaliła Pani składzik aby pozbyć się marionetki? - Zaczął ssać czubek swojego długopisu. Ciemnowłosa dziewczyna odpowiedziała:
- Aniela jest mi wdzięczna za pomoc której jej udzieliłam. Może Pan mi nie wierzyć, ale ja mówię prawdę! Jak pan może nie rozumieć, jakie nieszczęście przeżywała ta biedna dziewczynka! - Policjant zaczął się głośno śmiać. Podszedł do drzwi, otworzył je i po chwili znalazł się po drugiej stronie. Karolina usłyszała jeszcze przytłumione słowo "szpital"...

Pani Aleksandra podjechała pod obskurny budynek starego szpitala psychiatrycznego. Przyjechała z synem, aby mógł po raz pierwszy odwiedzić w szpitalu swoją siostrę. Adaś zawsze marzył o tym spotkaniu, ostatnio widział Karolinę, gdy miał pięć lat i tak naprawdę pamiętał ją tylko ze zdjęć. Właśnie wkroczyli z mamą przez wielkie szklane drzwi do starego budynku. Skierowali się do recepcji.
- Dzień dobry, przychodzimy na spotkanie z Karoliną Jasińską. - Kobieta w białym ubraniu tylko skinęła głową i odpowiedziała:
- Chodźcie za mną, Karolina czeka na Panią w sali numer 116.- Przeszli w milczeniu przez kilka korytarzy i znaleźli się naprzeciwko żółtych drzwi z zakratowaną szybką na wysokości oczu. Kobieta otworzyła je i weszła pierwsza do białego pomieszczenia. Przy stole siedziała na oko dwudziestopięcioletnia kobieta o ostrzyżonych na jeża brązowych włosach i zbłąkanym wzrokiem. Kobieta ta nie przypominała w niczym wesołej dziewczyny ze zdjęć które Adaś widział w domu. Przypominała raczej wrak człowieka ubrany w niebieską koszulę i przewiewne spodnie w tym samym kolorze. Pani Aleksandra powoli podeszła do krzesła naprzeciwko kobiety i gestem zaprosiła syna , aby usiadł. Ten zrobił to, co mu nakazano i popatrzył na swoją siostrę.
- Karolina? Karolina, słyszysz mnie? To ja, twój brat, pamiętasz mnie? - Kobieta popatrzyła na niego wybałuszonymi oczami i nagle.. Nagle zaczęła się głośno, przerażająco śmiać. Pielęgniarka krzyknęła na korytarzu, by wezwać więcej funkcjonariuszy i kazała wyjść gościom z pokoju. Karolina powoli wstawała z krzesła nie przestając się śmiać ani na sekundę. Kopnęła z całej siły stół który potoczył się pod ścianę i chaotycznym ruchem wybiegła z pomieszczenia. Jedenastoletni Adaś widząc, co się dzieje zaczął płakać, inni pacjenci którzy aktualnie znajdowali się na korytarzu zaczęli głośno krzyczeć. Oszalałej kobiety nie powstrzymała nawet żywa bariera z funkcjonariuszy. Niczym Menada wyskoczyła przez drzwi wejściowe, zwolniła trochę i teraz można było dostrzec, że porusza się jak marionetka. Szalona kobieta widząc nadjeżdżający tir wyskoczyła na drogę i z przerażającym chichotem rzuciła się pod nadjeżdżający samochód...
  • 8

#428

Andżela.
  • Postów: 61
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Moja nowa pasta. Mam nadzieję, że lepsza od poprzedniej. Zainspirowana creepypastami 'Samobójstwo Skalmara' i 'Suicide Mouse.avi'. Parę wątków dodanych prze zemnie :3
***
Johnny Test: Lost Episode
Witam. Mam na imię Ashley i pracuję jako stażystka w Cartoon Network studio. Wraz z innymi ze studia, mam prawo oglądać odcinki jeszcze przed ich premierą w telewizji. Pewnie znacie popularną kreskówkę animowaną 'Johnny Test'. Pewnego dnia wyszedł kolejny odcinek. Wieczorem prawie wszyscy, oprócz jednego stażysty, który zaginął dzień przed wydaniem odcinka, usiadliśmy na kanapie a dyrektor włożył kasetę do odtwarzacza. Zaczęło się bez intra. Każdy spojrzał na siebie ale uznaliśmy to za błąd twórczy i oglądaliśmy dalej. Na ekranie telewizora pojawił się widok Johnnego idącego z Dukey'em. Johnny był smutny i miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Dukey miał pysk bez emocji. Pogoda była paskudna. Nagle obraz zniekształcił się. Było tak przez 5 sekund, i następnie pokazał się widok dwóch sióstr Johnnego - Suzan i Merry. Obraz był czarny a jedynie co było widać to nóż w ręku Suzan. Po chwili obraz zrobił się całkowicie czarny i usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk Merry. Przeraziłam się. Dyrektor chciał wyłączyć video, ale się nie dało, więc musieliśmy oglądać dalej. Następnie ukazał nam się obraz Johnnego siedzącego na łóżku i chicho szlochającego. Obraz był ciemny. Po chwili głos stawał się wyższy, a dźwięk jego płaczu był bardzo prawdziwy. Popatrzałam na dyrektora a ten tylko wzruszył ramionami. Po chwili po naszym pokoju rozległ się diaboliczny krzyk. Wszyscy podskoczyliśmy ze strachu. Popatrzałam na telewizor. Kamera skierowqała się na twarz i rękę chłopca. Z jego oczu ciurkiem leciała krew, oddech stawał się coraz słabszy, a w ręku trzymał nóż. Po chwili obraz był w bardzo dobrej jakości. Stał tak jedną minutę, aż wkońcu wbił sobie nóż w klatkę piersiową. Krew rozprysła się na pokój. Kamera skierowała się na ścianę na której widniał krwisty napis '666'. Zamknęłam oczy ze strachu. Na ekranie telewizora pokazał nam się obraz cmentarzu na którym stali rodzice, jedna siostra Johnnego, oraz Dukey. Na nagrobku widniał napis 'Johnny Test' ale daty urodzin ani śmierci nie było. Obraz ten trwał przez 3 minuty, poczym pojawiły się napisy końcowe i odcinek skończył się. Odetchnęliśmy z ulgą. Dyrektor wyjął kasetę z odtwarzacza i pobiegł po młotek. W mgnieniu oka rozwalił ją, i zaczął płakać. Po chwili uciekł z pokoju. Na następny dzień nikt nie wiedział gdzie on jest. Postanowiliśmy zapomnieć o odcinku, i nigdy o nim nie wspominać.
Żegnam
Ashley
  • 2

#429

vaatama.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

kriimustus Usiądź przed lustrem. Nie martw się to nie jest historia z gatunku: jeśli wypowiesz sto razy baba jaga to zje cię masło orzechowe.
Po prostu usiądź i popatrz na swoją twarz. Jeśli przeczytałeś pierwsze słowo tego postu to masz ostatnią okazje żeby zapamiętać ją taką jaka jest teraz. Bo kiedy nadejdzie jutro...

Użytkownik vaatama edytował ten post 29.11.2011 - 21:47

  • -4

#430

Zielona Małpa.
  • Postów: 135
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster: Śmierć Maca

Do niedawna pracowałem jako stażysta w studiu CartoonNetwork. Zacząłem w 2004 roku, wtedy też wyszła bajka „Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster”. Wczoraj zostałem zwolniony z pracy a kiedy szedłem korytarzem w kierunku wyjścia potknąłem się i upadłem na podłogę. Wtedy właśnie znalazłem starą kasetę VHS.

Kaseta była podpisana koślawymi literami: „Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster, niewyemitowany odcinek”. Jak się pewnie spodziewasz, zaintrygowała mnie ona.

Zabrałem ją do domu. Kiedy już wróciłem, wsunąłem kasetę do mojego starego odtwarzacza. W tym samym momencie włączyło się intro. Jednak odniosłem nieodparte wrażenie, że coś jest z nim nie tak.

Animacja wydawała się bardzo… niedopracowana. Jakby nie została dokończona. Dźwięk był obniżony o dwie oktawy i mocno zniekształcony. Oczywiście, po wstępie moim oczom ukazał się tytuł odcinka. Brzmiał on: „Śmierć Maca”. Jak się pewnie spodziewacie, byłem zszokowany. W pierwszym momencie pomyślałem, że to jakiś głupi żart. Obejrzałem więc odcinek.

Zaczynał się tak: Mac biegnie do domu pani Foster. Animacja była tutaj całkiem dobrej jakości, bardzo zbliżona do tej w wyemitowanych odcinkach. Dźwięk jednak dalej był mocno zniekształcony.

Kiedy Mac dotarł do domu, obraz stał się rozmazany,niewyraźny. Nawet bardziej niż na wstępie. Dźwięk wprawdzie poprawił się i wszystko brzmiało normalnie, ale nieważne.

Drzwi otwarł Bloo i dziwnie „niskim” głosem powiedział: „O,witaj, Mac. Jest coś, o czym muszę Ci powiedzieć.” Mac odpowiedział lekko„demonicznym” głosem: „O czym musisz mi powiedzieć?”

Wtedy Bloo wyszeptał coś Macowi do ucha.

Szept był dziwnie cichy. Mac odpowiedział: „Co zamierzasz ze mną zrobić?”

Bloo odpowiedział dziwnym demonicznym głosem: „TWOJE ŻYCIE JEST MOJE.”

W tym momencie Bloo wyjął broń i strzelił Macowi w brzuch.Mac, który wciąż był żywy spytał strasznym głosem Bloo: „Jak mogłeś mi to zrobić?”

Zanim Bloo strzelił ponownie, zabijając Maca, odrzekł:„PONIEWAŻ MOGĘ.” Niebo stało się czerwone.

Bloo zdawał się powtarzać coś pod nosem, wciąż przerażającym głosem. Jakby w odpowiedzi… A w każdym razie tak mi się wydawało.

Wtedy wszedł pan Herriman i powiedział: „PANIE BLOOREGARD, JAK MÓGŁ PAN ZABIĆ PANA MACA?”

Bloo odpowiedział: „PÓJDZIESZ TAM, GDZIE POSZEDŁ MAC, DO PIEKŁA.”

Wyjął piłę łańcuchową. Śmierć pana Herrimana została wyciętai zastąpiona czarnym ekranem, jednak wciąż można było słuchać dźwięków piły.

Po 30 sekundach ukazała się scena z Bloo w domu Fosterów. Z jakiegoś powodu stał się on czerwony.

Wtedy ukazał się obrazek przedstawiający Bloo. Jego oczy były czarne, bezduszne, źrenice czerwone a z powiek wypływała krew. W tym czasie z głośników wydobywała się zniekształcona muzyka, brzmiała jak death metal, a tak mi się przynajmniej wydawało. Słyszałem również dźwięki piły. Ta scena skończyła się po około 20 sekundach.

Akcja przeniosła się w moment śmierci Coco, Wilta i Eduarda. Bloo stał nad nimi z tymi przerażającymi czerwonymi oczami, trzymając broń. Powiedział: „ZAOPIEKOWANO SIĘ JUŻ PRAWIE WSZYSTKIMI FOSTERAMI. KOLEJ NA FRANKIEGO.” W tym momencie jakość animacji była zbliżona do wyemitowanych już odcinków.

Wtedy znów pojawił się czarny ekran z krzykami i dźwiękami piły łańcuchowej. Następnie zobaczyłem śmierć Frankiego. Miał piłę w rozciętym brzuchu. Bloo krzyknął wtedy przerażającym głosem: "SŁODKICH SNÓW, FRANKIE!" Zamienił się w demona.

W tym momencie ten odcinek się skończył czarnym ekranem i napisem mówiącym: "Bloo zabił wszystkich z domu Fosterów. Koniec serii. Żegnam." Pojawiły się napisy końcowe, ale wymieniony był tylko twórca odcinka: Craig MacCracken.




Jeśli znaleźliście jakieś sklejone wyrazy, to przepraszam, przy wklejaniu musiał być bład i nie wiem, czy wszystko poprawiłam.
Miłego czytania.

Użytkownik zielona_malpa edytował ten post 04.12.2011 - 19:10

  • 3

#431

Dragwen.
  • Postów: 136
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Przepraszam na to na końcu, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać :P
Może nie jest to typowa pasta. Pisałem dwie godziny, bez pomysłu, nawijałem co mi go głowy przyszło. Musiałem jakoś się po próbnym humanistycznym odreagować :)
Zapraszam.

ZAPACH IGLIWIA


Irina wybiegła spod małej chatki u stóp ogromnego wzgórza wznoszącego się nad Doliną Wschodzącego Słońca. Przebiegła chyłkiem przez oświetlone księżycem podwórko i zniknęła za pierwszymi drzewami lasu. Dziewczyna wiedziała, że za chwilę się zgubi, ale to nie miało dla niej najmniejszego znaczenia. Teraz najważniejsze było to, aby znaleźć się jak najdalej od tego przerażającego miejsca. Tak, Irina została tu siłą zawleczona przez nieznane stworzenie gdy zbierała o brzasku słońca jagody ze skropionych poranną rosą krzewów. Zauważyła na skraju skarpy ogromnego prawdziwka, więc podeszła i już wyciągała do niego swoje opalone ręce aby go zerwać gdy poczuła silne uderzenie w głowę i zagłębiła się w błoga ciemność…
Obudziła się przykuta łańcuchem do ściany w jakiejś mrocznej, zaniedbanej izbie o brudnych, ledwo przepuszczających światło oknach i małych, drewnianych meblach z – najprawdopodobniej– własnoręcznie wydrapanymi wzorami.
Szybko podążając wzrokiem po obskurnym wnętrzu – ku swojemu przerażeniu – zauważyła na ścianach powieszone ludzkie miednice a na starym, przygniłym stole czarkę z czaszki. Teraz – już całkiem wybudzona – wodziła wzrokiem po powieszonych u sufitu obojczykach, żebrach, kościach udowych i tym podobnym z rosnącym strachem. Nagle usłyszała ciche szczęknięcie i poczuła, że trzymający ją łańcuch… puścił. Niemal z ulga podbiegła do grubych, drewnianych drzwi by ku jej przerażeniu dowiedzieć się, że są zamknięte na cztery spusty.
Miała już rozpłakać się z bezsilności gdy kątem oka zauważyła przesuwający się cień na ścianie oświetlonej blaskiem księżyca…
Migiem obróciła głowę w stronę okna. I od razu pożałowała, że to zrobiła.
Zobaczyła masywną postać o krwistoczerwonych, błyszczących oczach, jednym, małym rogu na płaskim czole i szerokim uśmiechem. Okryta była niemal przeźroczystą przewiewną szatą. Postać ta stała prosto jak „na baczność” tylko… właśnie przymierzała się do tego, aby wybić okno swą ogromną łapą! Irina uskoczyła w kąt izby skalując się ze strachu i usłyszała dźwięk wybijanej szyby. Przekonana, że to już koniec zamknęła oczy i .. czekała.
Czekała i nic się nie działo.
Powoli uchyliła jedną powiekę. Za wybitą szybą nie ujrzała żadnej postaci. Drżącą dłonią wyciągnęła szklane odłamki które pozostały w otworze i wygramoliła się na zewnątrz.
Nie wiedziała, że właśnie od tego momentu rozpoczęły się Łowy….
I wróciliśmy do punktu wyjścia. Irina puściła się biegiem przez puste pole i zagłębiła się w wysokie jodły i rozłożyste sosny…
Nie zwracała uwagi na ostre kolce jeżyn, które już zdążyły ją mocno podrapać ani na wysokie po pas pokrzywy, które dotkliwie ją poparzyły. Czuła ciągle, że ktoś ją obserwuje, że ktoś ją śledzi, że za nią podąża… Nagle usłyszała przenikliwy ryk tryumfu kilkaset metrów za sobą. Przyspieszyła, gałęzie uderzały ją w biegu w twarz pozostawiając po sobie małe, pieczące szramy. Słyszała za sobą ciche charczenie i szybkie oddechy. Nie chciała tam spoglądać, po prostu biegła dalej w coraz bardziej ogarniającym ja przerażeniu.
Gdybyśmy spojrzeli na to wszystko z góry wiedzielibyśmy już, co spotka Irinę, której czarne włosy błyszczały w blasku księżyca. Widzielibyśmy, jakie niebezpieczeństwo czyha z tyłu, a nawet z przodu, jednak jej nie było dane to wiedzieć – nieświadoma biegła ku pewnej śmierci…
Dziewczyna nie mogąc się jednak powstrzymać popatrzyła za siebie – i gdy tylko ujrzała, co ją chce dopaść przyspieszyła dwukrotnie.
Zobaczyła ogromnego ni to wilka, ni niedźwiedzia, może nawet borsuka – coś pomiędzy tym wszystkim. Ogromne żółte, kocie oczy połączone z wściekłym wyrazem twarzy – czymkolwiek to było - wzbudziły by przerażenie nawet w sercach najmężniejszych wojowników jakich nosiła matka ziemia. Ogromne kły podobne do tych, które przed wiekami nosiły tygrysy szablozębne były umazane pianą wytaczającą się z pyska stworzenia a jego dwa ogony zakończone ostrymi jak brzytwa żądłami lśniły w blasku księżyca w pełni. Wielkie łapska obdarzone długimi pazurami niemal sięgały delikatnego ciała Iriny, która szalenie biegła przed siebie. Wiedziała, że nie ma już szans by umknąć temu stworzeniu, ale chciała żyć jeszcze te kilka sekund…
I wtedy zobaczyła.. przepaść. Miała milisekundy na zastanowienie się, jaki rodzaj śmierci woli – pożarcie przez ogromną, straszliwą bestię czy spadnięcie z wysokiej na kilkanaście metrów skarpy w dno płytkiego potoku zakończonego ostrymi kamieniami.
Zastanów się, co ty byś wolał w takiej sytuacji. Irina wybrała skarpę.
Z impetem po prostu biegła przed siebie i przy krańcu lądu silnie odepchnęła się od niego wlatując w przestrzeń…
Myślisz pewnie że to już koniec tego opowiadania, koniec istnienia Iriny. Grubo się mylisz.
Dziewczyna obejrzała się za siebie z satysfakcją by ujrzeć, że bestia również nie wyczuła niebezpieczeństwa i z głośnym kwikiem runęła w dół.
Irina wiedziała, że za kilka sekund zginie. Przed oczami mignęło jej całe dotychczasowe życie i pomyślała, że warto ten ostatni raz zwrócić się do Boga.
Zaczęła więc wyszeptywać słowa wyuczonej na pamięć modlitwy spadając coraz szybciej w stronę ostrych kamieni.
- .. strzeż od złego i zaprowadź mnie…
I nagle czas jakby stanął.
Chmury na niebie zatrzymały się, a Irina po prostu była zawieszona w przestrzeni nie mogąc nawet poruszyć palcem.
I zobaczyła Go. Skrzydlatą postać odzianą w lekką tunikę i mającą skórzane sandały na swych stopach. Postać ta zbliżyła się do niej i powiedziała:
- Nie lękaj się Niewiasto, pokładaj ufność w Panu a On wybawi cię z wszelkiego niebezpieczeństwa...Kocha cię jako dziecko swoje ,nie pozwoli by stała ci się krzywda. On może unieść cię do góry niechaj tylko w twym sercu zakwitnie kwiat bezgranicznego Zaufania...
- Zgadzam się – rzekła zdziwiona Irina i przymknęła powieki. Zauważyła, że zrobiło się bardzo jasno, dobrze więc zrobiła zamykając oczy. Poczuła, że nie spada już w dół, - a unosi się w górę. Nagle zrobiła się bardzo senna, więc oddała się w całości unoszeniu i zasnęła w Panu…
Gdybyśmy widzieli to z przeciwległego brzegu doliny, zauważylibyśmy nagły przebłysk światła pochodzącego z niewiadomej strony i dziewczynę – najpierw spadającą z ogromną szybkością w dół i nagle – tuż przy dnie doliny – zaniknęłaby. Po prostu zniknęła…

A morał tej bajki jest krótki, i niektórym znany – uwierz w boga a będziesz przez niego kochany.
  • -7

#432

Aynan M.
  • Postów: 20
  • Tematów: 0
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Trochę długie, może nawet nie do końca creepypasta, ale co tam :) Zgadnijcie jakim filmem się inspirowałem pisząc tę historię... :)

HIPERMARKET

DZIEŃ 1

Koniec zmiany. Pracownicy hipermarketu szykują się do wyjścia do domu, na halę wchodzi nocna zmiana.
Pracownik działu Ryby spokojnie chowa towar do magazynu, pracownik Grilla po kryjomu wpiernicza schaboszczaka na chłodni rozglądając się,czy ''te barany nic nie widzą''.... Czyli dzień jak co dzień.

NOC 1 [zapis z kamer monitoringu]

Cisza,spokój.
Cierpiący na bezsenność klienci kręcą się bez sensu po hali.. Młody chłopak z działu Słodkie żre przy regale czekoladę toffi. Nagle kamera rejestruje kobietę w średnim wieku, biegającą między regałami jak opętana. Jej zachowanie było naprawdę dziwne, jednak wszystko się szybko wyjaśniło – szukała ekipy sprzątającej po tym, jak się wywaliła na leżącej na podłodze skórce od banana. Ale skąd ta skórka wzięła się w alejce z akcesoriami komputerowymi? Dziwne...


DZIEŃ 2

Początek nowej promocji. Wyprzedaż ciuchów, słodyczy i zabawek. Pełno ludzi na hali, pracownicy uwijają się jak tylko mogą... Nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Ogromne kolejki do kas, ludzie denerwują się, że muszą tyle czekać. Pracownik działu Mięso wyjeżdża z załadowanym paleciakiem z magazynu, nagle dzwoni mu telefon. Odbiera i zaczyna z kimś rozmawiać. W tym momencie kamera monitoringu rejestruje kolejne dziwne zjawisko – paleciak sam wyjeżdża spod palety i uderza w regał z mlekiem i jogurtami. W miejscu zderzenia oczywiście jeden wielki bajzel, kierownictwo się zbiegło, ale pracownik Mięsa nawet tego nie widział – stał tyłem do palety. Po dokładnym przejrzeniu zapisu kamer z monitoringu widać było, jak paleciak jedzie sam, poza pracownikiem Mięsa nie było w pobliżu nikogo. Co dziwne, wózek jechał nie tylko przed siebie, w pewnym momencie sam skręcił, po czym z impetem wjechał w regał. Ochrona siedząca na monitoringu przecierała oczy ze zdumienia...

NOC 2 [zapis z kamer monitoringu]

Znów klienci chodzący po sklepie, znów nudy. Palety porozstawiane w alejkach, ekipa sprzątająca jeździ po całej hali swoją maszyną... Na wszystkich działach spokój. Nagle ze stojącego przy ścianie regału z konserwami artykuły zaczęły same spadać! Tak, same – nie ma nikogo, kto mógłby je spychać od drugiej strony, bo regał stoi przy samej ścianie. Co dziwne, puszki z konserwami, które spadły na podłogę, utworzyły napis "RYSIEK TY PAŁO".

Rysiek, a dokładnie Ryszard Pazera, jest kierownikiem działu Mięso. Nie jest on lubiany wśród pracowników – jest chamski, wulgarny, często każe zostawać po godzinach, wpłynęło już na niego wiele skarg. Największa afera z jego udziałem miała miejsce półtora miesiąca temu, kiedy to – pośrednio z jego winy – na terenie marketu zginął pracownik jego działu. Rysiek nie dopilnował, żeby wszystkie urządzenia były sprawne. Pracownik akurat kroił świniaka na porcje, gdy nagle maszyna zaczęła się dziwnie zachowywać. Ucięła mu całą dłoń, po czym nagle się zatrzymała i po kilkunastu sekundach eksplodowała, zabijając go na miejscu. Resztki dłoni dostały się do mechanizmów, powodując zablokowanie, przegrzanie i wybuch maszyny. O całym zdarzeniu było głośno – pisały o tym gazety, mówili o tym też w telewizji... Ryśka mieli za to zwolnić dyscyplinarnie, jednak nie bylo nikogo na jego miejsce, więc skończyło się na ogromnej karze pieniężnej.


Kolejny dzień się bardzo dłużył. Ludzie się obkupili, kasy już im brakowało, na hali było mało osób... Tego dnia w pracy był też Rysiek. Nie wiedział nic o wcześniejszych dziwnych zdarzeniach. Akurat w tym dniu pełnił popołudniowy dyżur, musiał mieć na oku nie tylko swój dział, ale również cały sklep. Chodził między regałami, poganiając tylko pracowników i działając im na nerwy. Zatrzymał się przy stoisku z zabawkami. Po chwili podszedł do niego chłopak pracujący na tymże dziale i zaczął z nim gadać. Postali tak kilka minut, młody wrócił do pracy, a Rysiek nagle poślizgnął się i wywalił na środku alejki. Upadek na kafelkową podłogę musiał być bardzo bolesny... Oczywiście trzeba było wszystko sprawdzić na monitoringu. Tutaj znów ochroniarze zbierali szczęki z podłogi – w momencie, gdy Rysiek kończył rozmowę z pracownikiem, kilka małych samochodzików zjechało z półek i niepostrzeżenie podjechało wprost pod jego nogi. Znów nie było widać nikogo, kto mógłby to zrobić, a samochodziki nie były nawet zdalnie sterowane – po prostu zwyczajne resoraki. Rysiek wszedł na takie autko i wyłożył się jak długi. Ochroniarze zaczęli dokładnie, klatka po klatce, analizować zapis z kamer, ale wciąż nie mogli się połapać, dlaczego produkty same się poruszają po sklepie. Duchy, czy co? I co miał znaczyć ten napis "Rysiek ty pało" – raczej mało prawdopodobne, żeby puszki spadły ot tak, ktoś musiał je ustawić...

NOC 3 [zapis z kamer monitoringu]

Kobieta jeździ na maszynie sprzątającej, ludzie się pałętają po hali. Za maszyną sprzątającą ciągnie się jednak ślad... Woda zmieszana z chemikaliami, ale jakaś dziwna, brudna... I znów można zauważyć, że ślad ten kryje w sobie napis "RYSIEK TY PAŁO". Kamera robi zbliżenie na dział Mięso – spokój zostaje przerwany przez brzęk tłuczonego szkła. Szyba w ladzie rozpadła się w drobny mak. Na dziale nie było nikogo, kamera nie zarejestrowała też żadnego przedmiotu lecącego w stronę szyby. Ochroniarze zaczęli wątpić w to co widzą... Wysłali na dział Mięso liniowego, stojącego przy bramkach wejściowych – szyba była rozwalona na kawałeczki. Ochrona na monitoringu zastanawia się nad pokazaniem zapisu z kamer dyrektorce sklepu i nad zamknięciem obiektu na kilka dni.


DZIEŃ 4.

Na drzwiach wejściowych hipermarketu pojawiła się informacja, że "dzisiejszej nocy sklep będzie zamknięty z przyczyn technicznych, przepraszamy za utrudnienia". Klientów było mało, kamery nie zaobserwowały nic podejrzanego (no, może poza złodziejem, który chciał wynieść pod kurtką dwie butelki napoju 7UP).

NOC 4 [zapis z kamer monitoringu]

Sklep został zamknięty o godzinie 22.00, na hali nie było kompletnie nikogo. Ani klientów, ani pracowników, ani ekipy sprzątającej. Jedyną osobą na całym obiekcie był pracownik monitoringu. Cisza, spokój. Około północy zgasły światła w całym hipermarkecie. Po chwili się zapaliły, ale świeciły jakoś dziwnie – co chwila mrugały, a barwa światła była jakaś ciemna. Przez głośniki rozległ się jakiś mocno zniekształcony męski głos. Nie można było zrozumieć, co on mówi. Ochroniarz na monitoringu się wystraszył – zamknął się w swoim pomieszczeniu na klucz. Światła później co jakiś czas migały, a głos dało się jeszcze słyszeć trzy razy. Co ciekawe, "słowa" wypowiadane przez ten głos zawsze brzmiały dokładnie tak samo, jednak nijak nie dało się ich zrozumieć.

Chwilę przed godziną 5.00 rano ochroniarz wyszedł ze swojego pokoiku i wywiesił na drzwiach marketu kartkę z napisem "nieczynne do odwołania". Za 45 minut odebrał telefon od dyrektorki, stojącej przed wejściem. Pytała się go oczywiście "co to ma znaczyć". Ochroniarz zaprosił ją do swojego pomieszczenia i pokazał jej zapis z kamer. Dyrektorka była w szoku. Zgodnie stwierdzili, że na terenie hipermarketu grasuje jakiś duch. Wezwali na pomoc egzorcystów. Ochroniarz zajął się analizą nagrania z ostatniej nocy – wyciął z nagrania tajemniczy głos i spróbował odszyfrować co on mówi. Jak się okazało, głos wystarczyło odwrócić, by stał się całkiem zrozumiały. Mówił on:
"Rysiek ty skurwysynu... Przez ciebie straciłem życie, ale zobaczysz, jeszcze cię załatwię..."

Ochroniarz przypomniał sobie o śmiertelnym wypadku z udziałem pracownika działu Mięso sprzed półtora miesiąca. Miał już pewność, że to jego duch jest odpowiedzialny za te wszystkie niewytłumaczalne zjawiska.

DZIEŃ 5.

Newsy z gazety:
"Doszły nas wieści, że w hipermarkecie TESCO przy ulicy Piekielnej dzieją się dziwne rzeczy. Można zaobserwować samoistnie poruszające się przedmioty. Na miejsce wysłano nawet egzorcystów. Zastanawia nas tylko jedna rzecz – czy to się dzieje naprawdę, czy jest to po prostu oryginalny chwyt marketingowy?"

Około godziny 11.00 w sklepie pojawili się egzorcyści. Od razu po wejściu wyczuli tajemniczą złą energię. Jednak nie zaobserwowali nic podejrzanego, wszystko było w idealnym porządku (nie licząc oczywiście zbitej szyby w ladzie na dziale Mięso i lekko uszkodzonego regału z nabiałem). Odkryli, że główne źródło złej energii znajduje się na zapleczu działu mięsnego, tam gdzie półtora miesiąca temu doszło do tragicznego wypadku. Egzorcyści zamknęli się na zapleczu, wyjęli swój ekwipunek – rozmaite kadzidełka, wahadło, tablicę ouija – i próbowali nawiązać jakiś kontakt z nadprzyrodzoną istotą grasującą po markecie. Ich wysiłek spełzł na niczym. Po wielokrotnych próbach uznali, że nic z tego nie będzie, a jedynym sensownym wyjściem może być całkowite zamknięcie sklepu. Gdy wychodzili z marketu, jednemu z nich zachciało się kupkę. Wszedł do toalety... Nagle z WC rozległ się straszny krzyk, wymieszany z jakimś dziwnym bulgotaniem. Facet wybiegł z ubikacji z przerażoną miną, po czym obejrzał się za siebie – nad sedesem unosiła się pomarańczowa mgiełka, uformowana w kształt ręki. Nie była to jednak ludzka ręka – była o wiele większa, miała bardzo długie palce i ostre szpony... Egzorcyści uciekli stąd gdzie pieprz rośnie. Ręka po chwili zniknęła, towarzyszył temu głośny bulgot, a potem drzwi od toalety same się gwałtownie zamknęły.

Dyrektorka nie zgodziła się na całkowite zamknięcie sklepu, zamiast tego zleciła zainstalowanie kamery na zapleczu działu mięsnego.

NOC 5 [zapis z kamer monitoringu]

Na głównej hali pusto, ludzi zero – sklep jeszcze jest nieczynny. Nowo zainstalowana kamera na dziale mięsnym rejestruje za to niezwykłą rzecz... Około północy zgasło tam światło (co najdziwniejsze, w całym markecie świeciło przez cały czas), po kilku sekundach zapaliło się z powrotem. W ścianie naprzeciwko kamery pojawiła się dziura. Czarny otwór, który się powoli powiększał, otoczony ognistą obwódką. Po kilku minutach był oślepiający błysk i wszystko wróciło do normy. Do rana żadna z kamer już nic dziwnego nie zarejestrowała.

Szefostwo zdecydowało się na otwarcie sklepu, ponieważ dziwne zdarzenia ustały. Przez kilka dni był spokój. Do czasu...

DZIEŃ 12.

Rysiek wrócił ze zwolnienia lekarskiego po tym, jak wtedy się wywalił na resoraku. Dowiedział się z gazet o tajemniczych wydarzeniach w sklepie, jednak nie wierzył w to. Uwierzył dopiero wtedy, gdy sam obejrzał nagrania z kamer sprzed paru dni. Wyszedł na główną halę, ale był zupełnie inny niż dotychczas – nikogo nie poganiał, nie bluzgał, nawet puścił kilku pracowników do domu ponad dwie godziny wcześniej... Najwyraźniej liczył, że ta zmiana osobowości przepędzi złego demona. Chodził tak po sklepie, patrzył co i jak, uśmiechał się do klientów, co było totalnie nie w jego stylu... Nagle kamera zarejestrowała, jak tuż przy swoim dziale Rysiek upadł, a jakaś tajemnicza siła zaczęła go wciągać na zaplecze. Na ścianie znów pojawiła się dziura z ognistą obwódką. Rysiek kurczowo przytrzymał się lady i zaczął krzyczeć. Klienci, którzy to widzieli, byli przerażeni i uciekli z hipermarketu. Gdy przybiegła ochrona, wszystko nagle się uspokoiło – dziura w ścianie zniknęła, Rysiek się uwolnił od tajemniczej siły. Pracownicy działu Mięso nie dowierzali własnym oczom. Na zapleczu po raz kolejny rozległ się zniekształcony głos. Rysiek kazał swoim podwładnym zamknąć stoisko (chociaż była dopiero godzina 12.30) i uciekać do domu. Sam pobiegł do szatni. Gdy biegł alejką z chipsami, regał nagle się przewrócił. Udało mu się uciec, jednak wystający z regału gwóźdź nieźle poharatał mu plecy.

NOC 12. [zapis z kamer monitoringu]

Dział mięsny jest ogrodzony i obstawiony przez ochroniarzy, nikt nie ma prawa nawet się do niego zbliżyć. Nagle jeden z ochroniarzy zaczyna się dziwnie zachowywać, jakby lunatykował... Wszedł na zaplecze. Po chwili zgasło światło i rozległ się głośny krzyk. Drugi ochroniarz wbiegł na zaplecze i zobaczył, że ten pierwszy trzyma się za nogi, a w ścianie znów jest dziura. Oślepiający rozbłysk światła, dziura zniknęła, kamera rejestruje tylko ochroniarza siedzącego na posadzce. Facet podciągnął nogawkę spodni i zobaczył na nodze dziwny ślad. Taki jakby wypalony...
Na sklepie nudy, klientów praktycznie zero – chyba zaczęli się bać tego sklepu.

DZIEŃ 13.

Niby początek kolejnej wyprzedaży, jednak klienci chyba wybrali konkurencyjne hipermarkety. Dzień mija spokojnie, pracownicy nie mają nawet co robić, dział mięsny zamknięty. Rysiek ma przyjechać na nocną zmianę. W markecie pojawił się chwilę po 22.00. Celem jego wizyty była inwentaryzacja i oszacowanie strat – nie wiadomo, kiedy dział mięsny będzie otwarty, a na chłodniach było sporo towaru. Straty pójdą w setki tysięcy...

NOC 13 [zapis z kamer monitoringu]

Rysiek bał się chodzić po markecie sam, wszędzie poruszał się w towarzystwie dwóch ochroniarzy. Na głównej hali był spokój, nic podejrzanego się nie działo. Rysiek wszedł na zaplecze działu Mięso. Ledwo otworzył drzwi od chłodni, gdy kamera znów zarejestrowała oślepiający błysk. Ochroniarze przez moment nic nie widzieli. Ten moment wystarczył, by tajemnicza siła wciągnęła krzyczącego Ryśka do dziury w ścianie. Gdy ochroniarze już doszli do siebie, uciekli przerażeni z zaplecza. Kamera rejestrowała ognistą dziurę, z której dochodziły jakieś szumy, szmery... Nagle z dziury wyleciały wprost na kamerę zwłoki Ryśka. Bez rąk, z licznymi poparzeniami. Kamera spadła na ziemię, jednak wciąż działała. Ognista dziura w ścianie zmieniła się w coś na kształt twarzy, po czym słychać było niezrozumiały głos.

Analizą nagrań zajęła się policja. Głos – jak się okazało, znów odwrócony – mówił: "Masz za swoje, frajerze..."

Użytkownik Aynan M edytował ten post 09.12.2011 - 12:52

  • 7

#433

Dragwen.
  • Postów: 136
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Prawda

*Nagranie z taśmy 612* *słychać cichy, damski głos*
Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego nie pamiętasz okresu, gdy byłeś niemowlęciem?
Odkryłam, że żyjemy w zakłamanym, nieprawdziwym świecie, stworzonym specjalnie przez Nie. I żałuję, że poznałam Prawdę.
Otóż wszystko, co znasz, wszystko, co czujesz, widzisz , słyszysz – jest stworzone przez Nie.
Możesz mi nie wierzyć, ale ja znam prawdę.
One robią to, gdy jesteśmy mali.
Nasze prawdziwe Matki (trzymane przy życiu tylko po to, by rodziły) , których nie znamy, w prawdziwym świecie, którego nie znamy, muszą oddawać swoje dwu-trzy-letnie dzieci na Wielką Gorbę. One tak to nazwały. Biorą dzieci do specjalnego miejsca, w którym TO robią.
Przeszczepiają.
Otwierają głowy naszym dzieciom i wyjmują mózg. Zamiast niego wkładają Maszynę, a umysły składują w magazynach.
Potrzebne im są, by przeżyć. Nie jedzą ich, jak w wielu filmach „grozy” w naszym świecie wymyślonych przez tych, którzy znają cząstkę Prawdy.
Nie, One z nich powstają.
Umysły składowane w magazynach są hermetycznie zamknięte w małych, wodnych środowiskach, gdzie wstrzykują To. To otula mózg przeźroczystą błoną i formuje się.
Po sześciu miesiącach jest gotowe.
Wtedy One To budzą do życia.
A To kpo kilku latach staje się takie, jak One.
Mam mało czasu, idą tu. Będę Matką. To dzieje się z kobietami, które odkryły Prawdę. Muszę powiedzieć wam jeszcze jedno, najważniejsze.
Czym jest Maszyna?
Maszyna to specjalnie przygotowana plątanina kabli, dysków, kół i diod.
To ona pokazuje nam nieprawdziwy świat.
A naprawdę leżymy całe życie na metalowych pryczach w środku Domu Ciał.
Nie ruszamy się, nie śnimy, nie czujemy, gdy ktoś odgryza nam dłoń.
Jednak nasze oczy są ciągle otwarte.
A widzimy tylko to, co każe widzieć nam Maszyna.
Nie pamiętamy okresu niemowlęctwa, ponieważ.. On pozostał w naszym prawdziwym umyśle, który posiada teraz jedna z Onych.
Słyszę Je.
Nadchodzą.
Możesz nie wierzyć w to, co ci przekazałam.
Jednak pamiętaj…
Twoje ciało czeka na swoją kolej. Czeka zamknięte w Domu Ciał.
Jeśli zechcesz poznać prawdę… Musisz uciec.
Musisz wydostać się Szybem, który odnalazłam.
Wydostać się na powierzchnię. A wtedy biec jak najdalej od tego miejsca.
Bo wiesz.. jest jedno miejsce.
Specjalne miejsce, do którego one nie mają wstępu.
A gdy się do niego dostaniesz, będziesz bezpieczny.
Mi się prawie udało, jednak nie zdążyłam. Są na korytarzu.
A tym miejscem jest..
*słychać krzyki i tupot wielu nóg*
*Koniec nagrania*

Użytkownik Dragwen edytował ten post 10.12.2011 - 12:17

  • 3

#434

Produkcja_Chaosu.
  • Postów: 49
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

"Strażnik śmierci"

W każdym mieście, w każdym kraju znajduje się szpital psychiatryczny, bądź dom opieki społecznej, z którego możesz skorzystać. Gdy dotrzesz do recepcji, poproś, że chcesz odwiedzić kogoś kto nazywa siebie „Strażnikiem Śmierci”. Twarz pracownika stanie się biała jakby właśnie zobaczył ducha. Zaprowadzi Cię do drewnianych drzwi i zostawi Cię pod nimi. Będziesz musiał zapukać trzy razy.

Jeżeli usłyszysz głos starego człowieka, który mówi „Wejdź”, możesz wejść. Jednocześnie znajdziesz się w lesie. Jeżeli usłyszysz głos młodego człowieka, który mówi 'Nie, dziękuję'. Uciekaj. Uciekaj i opuść miasto, kraj tak szybko jak tylko możesz. Niewypowiedziane zło będzie Cię nawiedzać i będzie próbowało Cię zatrzymać.

Teraz, kiedy jesteś w lesie, spójrz w niebo. Jeżeli jest dzień, śledź słońce. Jeżeli noc, śledź księżyc. Idź za nimi i nie opuszczaj ścieżki, którą podjąłeś, bez względu na to jakie rodzaje piękna czy horroru zobaczysz. Jeżeli kiedykolwiek opuścisz ścieżkę, Twoja dusza będzie dręczona na wieki, nawet po tym jak Twoje ciało umrze w męczarniach. Będziesz mógł po pewnym czasie zauważyć, że idziesz do rezydencji. Zignoruj to, idź, ta iluzja może Cię zmylić.

W końcu dotrzesz do małej, drewnianej chatki. Wejdź do niej i natychmiast odwróć się, zduś swoje pragnienie, inaczej przeżyjesz czysty horror, który doświadczysz oglądając mężczyznę, który jest za Tobą. Zadaj mu pytanie. „Co je zakończy?” Zacznie mówić głosem, który jest delikatny oraz nieco brutalny i śmiertelny. Słuchaj uważnie o czym mówi, za niedługo będziesz jedynym który zna ich los. W momencie kiedy mężczyzna zakończy swoją małą opowieść, poprosi Cię byś się obrócił, by wręczyć Ci prezent.

Nie rób tego. Zamiast tego, idź tyłem póki nie znajdziesz czegoś twardego, biurka. Zamknij oczy i częściowo obróć swoje ciało, by znaleźć się naprzeciwko mężczyzny i przyjąć prezent. Kiedy dotknie Twojej ręki, zamknij ją i idź z powrotem do drzwi, którymi wszedłeś. Kiedy je otworzysz, wypowiedz słowa „Spotkajmy się jeszcze innego dnia” i odejdź. Będziesz z powrotem w szpitalu psychiatrycznym.

Teraz, otwórz swoją dłoń i spójrz na prezent. Kość z palca jest obiektem 12 z 538.



(Przepraszam za tak znaczne opóźnienie z serią. Sporo się działo. )
  • 1

#435 Gość_majkelmonster

Gość_majkelmonster.
  • Tematów: 0

Napisano

Pszczelarskie forume


Przełomowym momentem w życiu Adama była chwila gdy mając zaledwie szeszć lat po raz pierwszy zobaczył bajkę o Pszczólce Mai. Od tamtego momentu pokochał pracowite, pasiaste owady. W jednej chwili całe jego dotychczasowe życie zostało obrócone do góry nogami. W kącie wylądowały plastikowe samochodziki, by zrobić miejsce dla plastelinowych figurek postaci z uluionej kreskówki, a jego marzenia o zostaniu kierowcą ciężarówki ustąpiły snom o karierze pszczelarza. Adam dorastał na wsi, więc nietrudno mu było zdobyć odpowiednie wykształcenie. Dni spędzał pomagając lokalnemu władcy pasiek- Marcinowi. Był on z niego tak dumny, że po pewnym czasie przekazał mu część swoich uli. Stały się one oczkiem w głowie chłopaka. Mając dwadzieścia lat był już tak wziętym pszczelarzem, że zdobył niemały rozgłos w całej okolicy. Należy dodać, że legendy o jego umiejętnościach nie umkneły uwadze mieszkających nieopodal młodych dziewcząt. Jedna z nich, Aneta, szczególnie przypadła do gustu Adamowi. Fakt, że łączyła ich miłość do pasiastych stworzeń sprawił, że byli doskonałą parą. Niedługo potem odbył się ślub, a zakochani zamieszkali razem. Niestety, choć bardzo chcieli, nie mogli doczekać się potomka. W końcu uznali, że nie jest im pisane rodzicielstwo i postanowili pogodzić się ze swoim losem. Całą swoją miłość wlali do uli. Wraz z rozwojem techniki Adam uzyskał dostęp do jej najnowszej zdobyczy- internetu. Szybko zapoznał się z panującymi tam zasadami i już niedługo stał się prawdziwym specem od sieci. Niestety, choć długo szukał, nie odnalazł ani jednego forum o pszczelarstwie. Postanowił stworzyć pierwsze wirtualne miejsce spotkań dla ludzi takich jak on i jego ukochana. Właśnie tak powstalo Pszczołoforum. Stało się ono drugim z kolei hobbym Adama. Codziennie wieczorem przychodzac do domu po ciężko przepracowanym dniu, znajdował resztki sił, by sprawdzić co dzieje się w wirtualnej pasiece. Był to okres beztroski i radości. Nic nie było w stanie zmącić spokoju naszego bohatera, ani jego małżonki. Aż do czasu...
Tego dnia Adam pracował wyjątkowo ciężko. Pszczoły bywają niesforne w okresie pełni. Możecie się domyslać, jaką odczuł ulgę, gdy jego wysiłki dobiegły końca. Mimo, że było już bardzo późno, a nasz bohater coraz mocniej myślał o tym, by jak najszybciej zasnąć, znalazł w sobie siłę, by odwiedzić moderowane przez siebie forum. - Aż 25 nowych tematów!?- pszczelarz nie mógł uwierzyć, w to jak wiele nowych wątków pojawiło się na pszczołoforum w ciagu jednego dnia.- Ach, widzę, że moja stronka staje się coraz popularniejsza!- ucieszył się. Jakież było jego zdziwienie gdy po wejściu w dział „forum” jego oczom ukazał się wątek zatytułowany „Pszczoły jedzą *** xD”. Mimo szoku, jaki przeżył, nacisnął lewy klawisz myszy, by przeczytać treść tajemniczego tematu. To co zobaczył teraz wstrząsneło nim jeszcze bardziej. „No siema pszczelarze, słyszałem że pszczoły jedzom *** wiec *** im do ula xD dobrze zrobiłem? XDXD”. Kto normalny byłby w stanie zrobić kupę do środka ula? Co musiały przeżywać nieszczęsne owady w nim mieszkające? Serce Adama mało co nie pękło ze smutku. Pośpiesznie skasował temat, by nikomu z odwiedzających nie przyszło do głowy powtórzyć czynu Warola Kojtyły. - Cóż to!- krzyknął na głos, gdy zobaczył, że nie był to jedyny nietypowy wątek, jaki ktos założył tego dnia. „Wykop pozdrawia”, „Pa***ż gwałci małe dzieci”, „Moje pszczoły mają stulejkę”, „Pszczoła *** mi się do zupy”, „Pszczoły kontra komary”, „*** pszczoly, tylko szerszenie”... Co to miało znaczyć? Jakiś gówniarz musiał zrobić mi głupi żart.- wytłumaczył sobie całe zamieszanie, po czym czym prędzej usunął kilka tematów. Nazajutrz już nie pamiętał o całym zajściu. Jak codzień poszedł odwiedzić swoich bzyczących podopiecznych, by wieczorem usiąść przy komputerze i podyskutować z innymi pasjonatami. - Miarka się przebrała!- warknął zdenerwowany, gdy przeczytał o wlewaniu sobie świeżego miodu pod napletek.- Nie gówniarzu! Tak się bawić nie będziemy! Po usunięciu wylgarnych treści, założył nowy temat. Nie dotyczył on jednak nowych sposobów pielęgnacji pasiek. „Jeszcze raz zobaczę tego rodzaju temat, to zgłaszam to do odpowiednich służb”- zaczął- „Nie żartuję zboczku, więc lepiej potraktuj to poważnie.” To na pewno da mu do myślania.- pomyślał zadowolony z siebie Adam. W końcu, kto nie przestraszyłby się takich gróźb? Ogromu jego wściekłości w momencie ponownych odwiedzin pszczołofoum wręcz nie sposób opisać. Niewiele myśląc założył nowy dział. Nazwał go „Prokuratura” i trafiały do niego wszystkie tematy zawierające lubieżne bądź gorszące treści. Z czasem zaczęło trafiać do niego coraz wiecej tematów. Kiedy ich liczba przekroczyła sto, razem ze swoją małżonką, Anetą, pojechali na pobliski komisariat, by złozyć odpowiednie zeznania. Podczas ich nieobecności w wirtualnej pasiece rozpętało się prawdziwe piekło. Liczba tematów zwiększyła się o trzydzieści tysięcy. Było to wręcz niewiarygodne.
Widząc to Adam, tylko się zaśmiał, po czym po kolei zaczął usuwać pojedyńcze tematy. Po pewnym czasie część jego pszczół umarła z głodu, zaś reszta owadów wydostała się z uli i pozarła jego żonę. Biedny pszczelarz nawet nie zauważył braku obecności kobiety sowjego życia. Nadal usuwał wątki, których ilość mimo to ciągle się zwiększała. Po jakimś czasie i jemu zaczął doskwierać brak pokarmu, lecz i tym się nie przejął, w efekcie czego zmarł. Mimo, że pszczelarz Adam nie żyje, tematy z pszczołoforum ciągle znikają... Mówi się, że zostało one nawiedzone przez nieszczęsnego pasjonata. Czy to prawda? Sprawdźcie sami... Jesli tylko macie odwagę...


  • -1


 


Also tagged with one or more of these keywords: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych