Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#436

Dragwen.
  • Postów: 136
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Dzieci widzą więcej

Czy czasami gdy idziesz z pracy, w nocy, przez polną drogę oświetloną nikłym blaskiem księżyca nie wydaje ci się, że rosnące obok dróżki wysokie trawy przypominają ci kształt postaci diabła?
Czy gdy byłeś dzieckiem nie widziałeś w półotwartej szafie potwora „ułożonego” z wiszących ubrań?
A może obok twojego domu rośnie drzewo, które „ma” coś na kształt twarzy?
Pamiętasz jeszcze, że gdy byłeś dzieckiem każdy podejrzany kształt w twoim ciemnym pokoju - gdy układałeś się do snu - przypominał ci jakąś niestworzoną istotę?
Mama zawsze zostawiała zaświeconą lampkę obok twojego łóżka, uchylała drzwi na rozświetlony korytarz…
A teraz siedzisz przed komputerem, czytasz ten tekst i przypominasz sobie. Tak, przypominasz sobie, co mieszkało pod twoim łóżkiem, co chodziło nocą po twoim pokoju i stało nad tobą patrząc w twoją twarz, gdy smacznie spałeś.
Popatrzyłeś zapewne we wszystkie ciemne kąty, pod łóżko, na półotwartą szafę.
Widzisz ubrania? Kształt potwora?
Jako dziecko widziałeś wszędzie potwory, demony, duchy, wampiry… wszystko, co nasunęła twoja wybujała wyobraźnia . Patrzysz na kurtkę w szafie. Jest to całkiem zwyczajna kurtka, jak tysiąc innych zwyczajnych kurtek.
Prawda jest inna.
Kurtka nie jest zwyczajna.
My właśnie tak się ukrywamy…
A ona teraz też widzi, że na nią właśnie patrzysz…
  • -1

#437

buddy213.
  • Postów: 16
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Powracam uraczyć Was nową historią :). Tym razem będzie to raczej mój filozoficzny pogląd, który naprawde zaintrygował mojego przyjaciela. A został stworzony, gdy przed snem zamykając oczy widziałem twarze demonów ( co często mi się zdarza, praktycznie od lat, co noc. )



Myśleliście kiedyś o demonach, na pewno. Ich twarze, powykrzywiane, lub popękane, pocięte, zniekształcone... To wszystko jest zwykłym wyobrażeniem. Ale wyobraź sobie mnie, piszącego tą notatkę. Wyobrażasz sobie? Ciężko, prawda? Nie wiesz jak wyglądam, nie wiesz jaki mam pokój, w co jestem ubrany. A twarze demonów pojawiają się tak prosto, bez jakichkolwiek trudności. Po prostu się pokazują. Ale czemu je sobie tak wyobrażamy? Skąd wiemy że wyglądają tak, i wiemy że mamy się ich bać? Podświadomość? Ona też skądś sie bierze. Demony pojawiają się w ludzkich umysłach od setek, lub nawet tysięcy lat. I często są podobne, mimo tego, że ludzie się nie znają, nie opierają się na żadnych wyznaczonych wzorach. Po prostu je widzą. Zadziwiające, prawda? Być może kiedyś istniały na ziemi demony, te o których myślimy, wyobrażamy sobie? Być może nasz lęk jest uzasadniony? Bo jak inaczej wyjaśnić to, co stoi za Tobą i zimnym podmuchem chłodzi Twoje plecy?
  • 4

#438

Shi.

    關帝

  • Postów: 997
  • Tematów: 39
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

"...Witajcie, po mrocznej stronie internetu, czujcie się jak u siebie w domu..."

Chip-Chan



http://www.youtube.com/watch?v=wjtQVSZPm-M


Chip-Chan (prawdziwe imię/nazwisko nieznane) została okryta przez 4-chanową sekcję /x/ 6 sierpnia 2011 roku, w wątku poruszającym zagadnienie „podglądactwa” przy wykorzystaniu kamerek internetowych (najczęściej bez zgody osoby „zainteresowanej”). Na filmie spała tak mocno, że użytkownik, oprócz umieszczenia jej kamerki na portalu dodał jeszcze komentarz : „Jakaś laska, siedząca na krześle z podkulonymi nogami, wszędzie dookoła jej biurka i na oknach porozwieszane są znaki w języku koreańskim. Myślę... że jest martwa”.

Tym właśnie zwróciła swoją uwagę sekcji /x/. Przez następne kilka godzin, mnóstwo użytkowników komentowało każdy z niewielkich ruchów jakie wykonywała – wierząc, że to po prostu siła grawitacji oddziaływująca na martwe od dłuższego czasu ciało.

Jeden z nich zauważył : „Dwie godziny temu, ktoś obserwował ją przez całą godzinę. Od tamtego czasu nie poruszyła się ani razu”. Jednak wszystkie spekulacje zostały rozwiane, gdy obudziła się na chwilę aby podrapać się po nodze. Cała sytuacja dalej nie posunęła się ani trochę w kierunku rozwiązania : nieznana nikomu Koreańska kobieta, śpiąca w niewygodnej pozycji przez nienormalnie długi okres czasu, otoczona pustymi butelkami po wodzie a całe jej biurko oraz okna pokryte znakami napisanymi w języku Koreańskim.

Niedługo potem zaskoczyła wszystkich swoją nagłą pobudką. Szybko, schowała się za jeden ze swoich znaków i zaczęła korzystać z laptopa (co mogliśmy zobaczyć w kamerze nr. 2). Ze względu na niską jakość obrazu, po dziś dzień nie wiemy nad czym mogła wtedy pracować.

Wszyscy byli zainteresowani znaczeniem plakatów znajdujących się w jej pokoju. Jeden z użytkowników postanowił „skonsultować się” z tłumaczem Google, kilku innych poprosiło o pomoc znajomych zajmujących się językiem koreańskim. Ze względu na tragiczną jakość kamer, odczytywanie znaków było bardzo męczącym zajęciem – a Ci szczęśliwcy, którym się to udało, zgodnie twierdzili, że nie mają one najmniejszego sensu. Były, zniekształcone, mylące i nie naturalne. Niektórzy zastanawiali się czy rzeczywiście zostały one napisane w języku koreańskim, ponieważ kaligrafia i styl jednoznacznie wskazywały, że nie jest to osoba, dla której język ten jest językiem ojczystym.

Pierwszy z odcyfrowanych znaków brzmiał : „Nie możesz zmusić osoby aby była nieprzytomna tylko od 7 do 10 po południu”. Zauważono, że znaki “경정P” albo nie znaczą nic albo są pewnego rodzaju imieniem bądź nazwą własną. Ponownie z powodu na jakość obrazu, pełne tłumaczenie było praktycznie niemożliwe do wykonania. Mimo wszystko udało się przetłumaczyć kilka z nich :

-„Nie daj się oszukać/Nie daj się ogłupić”

-„Zawsze, wcześnie rano/Codziennie, samym rankiem”

-„Jeżeli ktoś przyjdzie, to sparaliżuje (w domyśle, tą osobę)”

-„Nie mogę przestać/Nikt mnie nie powstrzyma”

Jeden z użytkowników (który posiadał znajomych w Korei), zauważył, że być może przekaz ze znaków jest skierowany w stronę każdego, który się jej przygląda. Pojawiła się także druga teoria, w której miało być to rozpaczliwe błaganie o pomoc. Jego znajomi, potwierdzili wcześniejszą tezę, że pismo jest bardzo nie naturalne a gramatyka stoi na bardzo kiepskim poziomie (chociaż w ogólnym rozrachunku w językach azjatyckich jest ona stosunkowo prosta, dop. tłumacza).

Wkrótce po tym, Chip-Chan stworzyła kolejny plakat. Jednak w tym wypadku tłumaczenie było zupełnie nie możliwe. Tekst nie miał zupełnie żadnego sensu, widniały tam również znaki, które nie występują w języku koreańskim. Jednak dla niej, musiał być on bardzo ważny, ponieważ ciągle zwracała naszą uwagę w jego kierunku – całą noc spędziła na przepisywaniu i tworzeniu nowych wersji, jednak bez skutku… nic nie dało się z tego zrozumieć - wspomina jeden z internautów.

Wielu użytkowników doszło do wniosku, że jej zachowania, jak np. możliwość snu w niewygodnej (nienaturalnej) pozycji przez bardzo długi czas pasują idealnie do objawów, które możemy zaobserwować u osób chorych na schizofrenię. Teoria ta nie została jednak nigdy potwierdzona.

Niedługo potem, wyszło na jaw (w oparciu o kilka blogów, które prowadzi), że filmowała siebie od 2008 roku. Z tego co pisze, wynika, że kamery zainstalowane w jej domu nie zostały zamontowane przez nią. Jednak utrzymuje je aby śledzić, co dzieje się w czasie kiedy śpi. Wciąż nie wiadomo po co to robi.

Czytając jej blogi można dojść do tego, że cierpi na paranoję. Ponownie, nie zostało to potwierdzone przez żadnego specjalistę.

Jak dotąd, ciągle walcząc z jej łamaną angielszczyzną i karkołomnym koreańskim, udało się nam wywnioskować, że Chip-Chan w 1999 roku została porwana przez skorumpowanego oficera Policji, który w jakiś sposób zapanował nad jej świadomością. Następnie wszczepił w jej chrząstkę, znajdującą się w kostce „VeriChip”. Dzięki niemu, jest w stanie zobaczyć wszystko co robi i usłyszeć wszystko co mówi, co więcej kontroluje nim jej sen oraz powstrzymuje od ucieczki. Wszystkie dziwne objawy zaobserwowała u siebie w 2006 roku – szczególnie wymowne były chroniczne senne koszmary.

„Codziennie spałam po 20 godzin” – możemy przeczytać na jej blogu. W tym wpisie ponownie wraca do tego, że to nie ona zainstalowała kamery. Ale do tej pory utrzymywała je aby móc kontrolować to co dzieje się w czasie jej „wymuszonego” snu. Pierwotnie mieliśmy dostęp do 3 kamer, na dzień dzisiejszy działają jedynie 2 z nich.

Po tym jak znalazła się pod ciągłą obserwacją „śpi tylko od 4 do 10 godzin”, ale jej oprawca (jak go nazywa) może sprawić, że będzie spać przez cały dzień. Z jej strony możemy się także dowiedzieć, że zanim to wszystko się zaczęło, potrzebowała jedynie 4 godzin snu dziennie i potrafiła się po nich budzić bez żadnego bodźca z zewnątrz. Po wszczepieniu „VeriChip’a” twierdzi, że specjalnie skonfigurowała budzik tak, aby dzwonił co 10 minut – jednak kiedy śpi nigdy nie reaguje na dźwięk alarmu (na dzień dzisiejszy nie mamy dowodów na obecność takowego alarmu).

Chip-Chan, apeluje do wszystkich, którzy starają się usłyszeć bądź dostrzec sławny alarm, aby „nigdy go nie słuchali ani w żaden sposób na niego reagowali”. Jego działanie pozostaje tajemnicą.

Mało creepy ? Spadek formy ? Cóż... ta historia dzieje się na prawdę. Tutaj strona na, której możemy śledzić jej poczynania.

Tak jak już wcześniej wspominałem... witam, po mrocznej stronie internetu...
  • 34



#439

Produkcja_Chaosu.
  • Postów: 49
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Opowieści przy ognisku

10 grudnia 2003

Moje ręce drżą, kiedy próbuję odpalić moją butanową zapalniczkę. Opuszki palców są już oparzone i zakrwawione, a ja krzywię się z bólu przy każdej nieudanej próbie wzniecenia iskry ognia. W końcu osiągam roztrzęsiony ogień, który niecierpliwie tańczy na górze zapalniczki. Ostrożnie obniżam go do stosu podpałki, a ogień ostrożnie skrada się i rozprzestrzenia do momentu, aż osiąga zdrową wielkość. Oglądam to przez chwilę i doglądam by nadal był wystarczająco silny. Dzięki niemu jest teraz wystarczająco dużo światła żeby zobaczyć co jest wokół mnie i jest wystarczająco ciepło by przetrwać noc.

Tutaj, w głębi lasu, gdzie wszystko jest zamrożone i ciche, jedyne światło i dźwięk pochodzi z mojego ogniska. Jest to cały mój świat w tym momencie. Tańczy i śpiewa chrapliwym, trzaskającym głosem, cieszę się jego towarzystwem. Niemal mogę sobie wyobrazić, że słyszę szept i szczęśliwe gaworzenie.

„Jest tak zimno...”

Muszę być zmęczony. Usłyszałem coś. Trzaskanie i skwierczenie ognia naprawdę zaczynają brzmieć jak słowa. Może jestem zbyt samotny. Może naprawdę chciałbym z kimś porozmawiać, więc słyszę spójność w chaosie ognia. Mógłbym przysiąc, że słyszałem:

„Jest tak zimno...”

Znowu to usłyszałem, tym razem bardziej miękko. Zbliżyłem się do blasku i poczułem jak ciepło pieści moją twarz, nastawia mnie na beztroskę. Wsłuchuję się bardziej, niecierpliwie czekając na to co usłyszę dalej.

„Jeżeli pozwolisz mi umrzeć dzisiaj, Ty też dzisiaj umrzesz.”

Nie było żadnej pomyłki. Powiedział to wyraźnie, aczkolwiek w chrapliwym, śpiewnym głosem ognia, który spożywa mokre gałęzie. Lecz nawet jak słowa stają się jaśniejsze, stają się bardziej miękkie, ciągnie mnie bliżej by usłyszeć kolejną deklarację. Odpryskujące ciepło na mojej twarzy przyciąga mnie do siebie, a mróz który osiedlił się w kościach zaczyna się roztapiać. Ogień teraz ciągle mówi, gawędząc cicho do siebie, mogę tylko odczytać kilka słów i fragmentów zdań.

„Zbliż się. Patrz uważnie. Jeżeli umrę, Ty też. Jestem jedyną rzeczą, która trzyma Cię przy życiu. Uważaj!”

Ogień kończy swoją tyradę z głośnym trzaskiem palącego się drewna i ucicha. Nachylam się jeszcze bliżej, chętny usłyszeć każdą tajemnicę, która przyjdzie następna. Ciepło nie jest już tak przyjemne. Przypalam mnie za każdym razem jak ogień radośnie liże mnie po twarzy. Ogień jest skromny, drażni mnie jego milczenie, chce sprawdzić jak długo wytrzymam. Dym dociera do moich nozdrzy, żar unosi się niedbale z serca ognia do moich oczu, które teraz walczą z popiołem. Nie obchodzi mnie to. Chcę tylko usłyszeć co dalej.

„Zbliż się. Uważaj. Przypatruj się , teraz mocniej niż wcześniej...”

17 grudnia 2003

„Z innych wiadomości, zwęglone ciało niezidentyfikowanego mężczyzny znaleziono głęboko w górskich lasach na wschód od miasta. Badacze stwierdzili, że mężczyzna musiał zapalić się podczas posiedzenia przy swoim ognisku i niespodziewanie, nie próbował nawet ugasić samego siebie. Jego spalone szczątki znaleziono w zamrożonej, przez lodowatą temperaturę, pozycji pochylającej się nad gasnącymi prochami. To co zdaje się najbardziej dziwacznym szczegółem tej makabrycznej sceny to jego „oczekujący” uśmiech na jego twarzy.
  • 5

#440

cinderos.
  • Postów: 38
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Meet Thorvaldr

Necronymous Forum
Prywatna Wiadomość


Temat: Dobra… wysłano: Czw Sty 08, 18:36
Od: Seraphine-Savior Do: Centurion616

Może to przypadek, ale zauważam twoje posty wspominające prawie za każdym razem o osobie „Thorvaldr’a”. Zawsze piszesz, że on coś obserwuje, albo czeka na coś, ale nikt nie inny nie wie co to do cholery jest? Jestem po prostu ciekawy… Kto to Thorvaldr!? :o


Temat: Re: Dobra… wysłano: Pią Sty 09, 02:17
Od: Centurion616 Do: Seraphine-Savior

Thorvaldr? Jestem niemalże zadowolony, że pytasz. Jest rodzajem obecności. Rodzajem egzystencji, że się tak wyrażę. Nie mogę tego wytłumaczyć tak żeby nie brzmiało to dziwnie. Swoją drogą… on Cie widzi.


Temat: Re: Dobra… wysłano: Pią Sty 08, 12:01
Od: Seraphine-Savior Do: Centurion616

Uh… możesz to wyjaśnić troszkę bardziej? Wybacz, ale nie rozumiem. To znaczy, on jest jakimś duchem, osobą, zwierzęciem czy czym? D:


Temat: Re: Dobra… wysłano: Pią Sty 09, 17:20
Od: Centurion616 Do: Seraphine-Savior

Thorvaldr jest królem wojowników. Jak na razie czeka aż księżyc wzejdzie…

Temat: Re: Dobra… wysłano: Sob Sty 10, 16:14
Od: Seraphine-Savior Do: Centurion616

9_9 Przykro mi, to tylko budzi jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. Nie chce marnować mojego czasu na odpowiadanie, jeśli nie chcesz powiedzieć mi nic pożytecznego. Wiem, że pewnie jestem teraz trochę szorstki, ale Ty chyba nie traktujesz tego poważnie. Chcę Ci pomóc na forum, widząc jak każdy ma Cię za jakiegoś dziwaka, chciałbym się przekonać czy jest coś co by Cię usprawiedliwiało, żebyś miał łatwiej.

Temat: Re: Dobra… wysłano: Nie Sty 11, 20:43
Od: Centurion616 Do: Seraphine-Savior

Niemalże zdecydowałem aby usunąć tą wiadomość i już to robiłem, gdy ogarnęło mnie wrażenie, że Ty tak czy tak się nie poddasz, i będziesz pisać. Jeżeli jest to dla Ciebie aż tak ważne wszystko Ci wytłumaczę. Z tego co mi wiadomo Thorvaldr jest czymś w rodzaju bytu, i jak już wcześniej napisałem, on po prostu jest. Nie ma nawet ciała, ale jakoś czuje jego każdy ruch albo to że karze mi mówić o sobie innym ludziom. To jakby impuls. Jeżeli tego nie zrobię to Thorvaldr się denerwuje… Moje wizje mętnieją i wszystko staję się ciemne i rozmyte, potem nie mogę iść spać, leże i cały się trzęsę. Niemal mogę usłyszeć jego głos, ale On nie mówi do mnie nic konkretnego, tylko te sylaby i nie-słowa które rodzą się w momencie kiedy jest przekonany że zapada całkowita cisza. On tam jest, i zawsze tam jest. Nie mogę się go pozbyć. Nie chce się na to leczyć, ostatni raz kiedy byłem u psychiatry, zapisał mi jakieś tabletki po których było jeszcze gorzej. Zacząłem widzieć Thorvaldr’a w moim własnym odbiciu. Nawet myśl o tym była bardzo niejasna i trudna do ogarnięcia., byłem pewien, że to był On.
Nie mogę z tym walczyć. Nie mogę walczyć z królem wojowników, szczególnie kiedy przejmuje kontrolę nad moją jaźnią. Staram się zapamiętywać co się dzieje ale jakoś moja pamięć się nagle urywa. Może Thorvaldr to zrobił. Niejasno pamiętam jak zgubiłem się w Norwegii, ale to wszystko. Chciałbym powiedzieć więcej, ale On próbuje mnie dusić kiedy to piszę…


Temat: Re: Dobra… wysłano: Wt Sty 13, 11:00
Od: Seraphine-Savior Do: Centurion616

Wow… to naprawdę bardzo dziwne… tak czy inaczej, powodem dla którego wziąłem sobie dodatkowy dzień na odpowiedź jest to, że kiedy czytałem tamten post naprawdę nie wiedziałem co mam myśleć… To jest naprawdę dziwne, wręcz szalone. Może On się wścieka dlatego, że nie ma ciała? Lol

Temat: Re: Dobra… wysłano: Wt Sty 13, 13:10
Od: Centurion616 Do: Seraphine-Savior

Thorvaldr myśli, że to świetny pomysł. Dziękuję.

Temat: Re: Dobra… wysłano: Wt Sty 13, 19:19
Od: Seraphine-Savior Do: Centurion616

Co?

Necronymus Forum topic > Meet Thorvaldr
Przez: Centurion616
Napisano: Wt Sty 13, 19:20

Przynajmniej już nie czeka. (Przepraszam za krew)
[Załączone Video]

Temat: Re: Meet Thorvaldr
Przez: Demona
Napisano: Wt Sty 14, 19:26

To było naprawdę niepokojące. Następnym razem ostrzegaj…

Temat: Re: Meet Thorvaldr
Przez: milkofthedead
Napisano: Wt Sty 14, 19:27

^ myślę, że „Przepraszam za krew” liczy się jako ostrzeżenie. Chociaż nie mówił nic o „trupie”. Mam przynajmniej nadzieję, że nie jest prawdziwy… :o

Temat: Re: Meet Thorvaldr
Przez: Neocracy
Napisano: Wt Sty 14, 19:29

Może mi ktoś powiedzieć co to jest?! Za bardzo się boje tego oglądać, przerwałem kiedy tylko wyszedł z pokoju!

Temat: Re: Meet Thorvaldr
Przez: Demona
Napisano: Wt Sty 14, 19:36

Dobra to jest skrót najważniejszych wydarzeń dla ludzi o gorszych nerwach. A tak przynajmniej ja to widziałam. Jeżeli ktoś ma jakieś uwagi pisać, edytuje post:

0:00-1:12 – Jakiś człowiek (myślę, że to Centurion, ale nie jestem pewna) Stoi nad łóżkiem w którym widać częściowo poćwiartowane zwłoki. Zastępuje brakujące części i kończyny innymi, które wyciąga z worka.

1:13-1:40 – Wychodzi z pokoju, wraca z powrotem z zardzewiałym mieczem i hełmem, po czym „wyposaża’ w nie trupa. Potem video jakby przeskakuje parę scen.

1:40-3:40 – Teraz człowiek siedzi naprzeciwko kamery i wpatruje się w „Ciebie”. Ale we tle widać trupa, z tej perspektywy tak jakby z jakiegoś dziwnego powodu członki pasują do trupa… jeśli wiecie co mam na myśli, tak jakby były jego. I tutaj znowu taśma przeskakuje parę scen…

3:40-4:36 – To samo co poprzednio, z tą różnicą, że teraz z centuriona wypływa krew, z zamkniętych powiek i ust. Widać trochę krwi na trupie, a na końcu filmu Centurion, uśmiecha się i zaczyna machać.


Jak już powiedziałam, naprawdę niepokojące gówno. Jest jeszcze gorsze niż jest tutaj opisane.

Temat: Re: Meet Thorvaldr
Przez: Neocracy
Napisano: Wt Sty 14, 19:38

Och, tylko tyle? To musi być fake. Znaczy, jeśli krwawił z oczu to jak widział co napisać? I to z pewnością jest Centurion. Ma wytatuowaną swastykę, pamiętacie?

Temat: Re: Meet Thorvaldr
Przez: ForTheEmpire
Napisano: Wt Sty 14, 19:44

Jeżeli to jest fake, to ma naprawdę bardzo fajne efekty specjalne :D

Temat: Re: Meet Thorvaldr
Przez: Seraphine-Savior
Napisano: Wt Sty 14, 19:49

Nie, nie, to nie jest fake! I to moja wina! Widzicie, wcześniej trochę pisaliśmy na PW, i zapytałem go o Thorvaldr’a. Jeżeli bym nie zasugerował że Thorvaldr potrzebuje ciała, wtedy nic by się nie wydarzyło.

Temat: Re: Meet Thorvaldr
Przez: milkofthedead
Napisano: Wt Sty 14, 19:55

To nie twoja wina, Serpahine. Centurion zrobiłby to tak czy siak. Pamiętasz jak nie chciał przestać gadać o tym, że jakiś facet spalił kościół?

Temat: Re: Meet Thorvaldr
Przez: Winterwing
Napisano: Wt Sty 14, 19:26

4:21 – To coś mrugnęło. Przysięgam na boga i życie… to coś mrugnęło!

:?:

Użytkownik cinderos edytował ten post 16.12.2011 - 13:21

  • 4

#441

Andżela.
  • Postów: 61
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

ICarly - ''Last Show''
ICarly to co tygodniowy program bardzo popularny w internecie. Pewnego dnia wszedłem na stronę ICarly.com przeszukać po kolei odcinki, ale znalazłem odcinek, który wydawał się dla mnie dość dziwny. Odcinek miał tytuł 'Last Show'. Nacisnąłem na ikonkę i czekałem. Ten odcinek zaczął się tak samo jak zwykle. Następnie Carly idzie do studia nagraniowego. Freddie mówi jak zawsze '5, 4, 3, 2' i nagle kamera skierowuje się na sufit w którym znajduję się poszerzający się stale otwór. Carly, Sam, Freddie i Spencer próbują zamknąć otwór ale nagle coś spada na Carly w natychmiastowym tempie. Nie zdążyłem zobaczyć co to było, gdyż nie było przycisku pauzy i byłem w trybie pełnoekranowym. Ekran robi się czarny na 1 minutę i 14 sekund, następnie scena pokazuję Spencera płaczącego na kanapie w salonie. Nagle przez drzwi kuchenne do salonu wbiega Sam. Sam mówi Spencerowi, że to był wypadek i nie powinien się za to obwiniać, lecz starszy brat Carly nadal płacze. Sam śmiejąc się idzie na górę do studia. Freddie i Sam znajdują się w studiu, i sprawdzają sprzęt do kolejnego odcinka. W tym odcinku będzie występowała tylko Sam. Freddie ponownie mówi '5,4,3 ...' ale zanim powiedział '2' to samo co stało się z Carly, dzieje się z Sam, po raz kolejny zbyt szybko bym zdążył to zrozumieć. Kamera wraca na obraz jeszcze bardziej płaczącego Spencera. W krótkiej scenie ( tylko 3 sekundy ) słychać krzyk Freddiego, który wkłada sobie pistolet do ust i bardzo szybko pociąga za spust. Spencer idzie do drzwi kuchennych. Aparat wskazuje na drzwi kuchenne przez 4 minuty i 3 sekundy. Następnie odcinek kończy się a ekran robi się czarny. Następną rzeczą jaką pamiętam był mój niewyobrażalny smutek i łzy, które miałem w oczach. Tekst na ekranie komputera, gdy odcinek się skończył brzmiał tak:

In Loving Memory

Fredward 'Freddie' Anthony Benson

1994-2011

Później tego samego wieczoru dowiedziałem się, że Carly i Sam cudem przeżyły wypadek, co wywołało u mnie krzyk i łzy radości. Ale kto miał zastąpić Freddiego ?

Użytkownik Andżela edytował ten post 16.12.2011 - 13:44

  • 1

#442

a7x666.
  • Postów: 9
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To nie był sen...

Pewnej nocy, oglądałem sobie telewizję. Mój królik jak zawsze szalał w klatce, ale tej nocy szalał zdecydowanie dłużej i głośniej. Kiedy mój wewnętrzny głos kazał mi iść do toalety, bez wachania poszedłem. Kiedy wszedłem do tego jakże luksusowego pomieszczenia ujrzałem... Krwawy napis na lustrze. Napisane było "To Twój koniec". Kiedy podszedłem bliżej, w zlewie znalazłem martwe ciało mojego królika. Lustro oprócz tego, że było całe okrwawione, wydawało się być dość dziwne. Kiedy je dotknąłem - Zemdlałem. Obudziłem się w dziwnym pomieszczeniu, miejsce to wyglądało jak piekło. W mojej ręce znajdowała się kartka z napisem "Nawet jeśli się stąd wydostaniesz, i tak Cię dostaniemy". Na ziemi była narysowana z krwi strzałka w przód. Poszedłem więc. Dotarłem do pomieszczenia, gdzie byli torturowani ludzie. Torturował ich stwór przypominający minotaura. Na szczęście stwór ten mnie nie zauważył. Szedłem na oślep, aż dotarłem do pałacu Lucyfera. Przed pałacem stali dwaj barczyści strażnicy z mieczami. Kiedy chciałem wejść do środka, zatrzymali mnie swoimi mieczami. Kiedy przepchnąłem miecze, i próbowałem przejść dalej jeden ze strażników przejechał swoimi długimi szponami po mojej klatce piersiowej, przewrócił mnie na ziemię, i przebił swoim mieczem. (Nie)Stety nie umarłem. Mocno cierpiałem, ale szedłem dalej. Dotarłem do pomieszczenia zalanego lawą. Drzwi za mną zatrzasnęły się. Lawa leciała wprost na mnie, ale gdy ktoś donośnym głosem powiedział "Stop", lawa cofnęła się. To był sam Lucyfer! Rzucił mi klucz i powiedział "Przekręć tym kluczem w powietrzu. Daję Ci ostatnie 666 minut życia, spożytkuj je odpowiednio, bo po tym czasie przyjdziemy po Ciebie." Obudziłem się we własnym łóżku, i uznałem że to był zwykły sen. Kiedy poszedłem się myć, zobaczyłem blizny na swojej klatce piersiowej. Oni już niedługo po mnie przyjdą...

Napisana przezemnie w 100% :D

Użytkownik a7x666 edytował ten post 17.12.2011 - 16:49

  • -5

#443

EurydeliaReniserie.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Witam Was wszystkich.
Jest to moja .. druga pasta,choć tamta poprzednia nie była najlepsza i nie została opublikowana, to dodaję tą drugą :)
Podkreślam,że jestem nowa tutaj.Proszę o szczerą krytykę :)

"No jedz"




Kochałem ten zapach.Zapach mięsa.Wszystko zaczęło się gdy miałem 3 lata.Brałem wtedy swoje małe samochodziki,jakby resoraki z lekkiej blaszki.Biegłem do kuchni gdzie moja Babcia Elisth gotowała obiad,bo pilnowała mnie bardzo często.Gdy miała mięso,obojętnie gdzie je trzymała,brałem je i jeździłem samochodzikami po nim.Zlizywałem słony smak z kółek i oblizywałem się.Wiem,że to brzmi dziwnie.Teraz? Bardzo dziwnie.

"SŁONE JAK ŁZY.."
Pewnego dnia,pojechałem z Babcią Elisth,Ciotką Wendesse,i Jej córką - Garlenne na wieś.Ot zwykła mała wioska,podobno Garlenne wyczytała coś z ulotki o "atrakcyjnych wczasach"o nazwie w stylu 'Wiejskie Urodzaje' czy jakoś tak.Babcia się napaliła i..musieliśmy jechać..
Podczas podróży wszystko przebiegało sprawnie.Tylko kuzynka coś gadała bez sensu,że nie będzie łazienek i tak dalej,że pewnie pozajmowane ,i żeby nie było luster.Tego o lustrach zupełnie nie rozumiałem,tak jak całej tej sensacji związanej z urlopem.
Zmęczony smętną atmosferą,mimowolnie sięgnąłem do kieszeni.To co wyczułem było..było piękne.Miękkie,ślizgie i galaretkowate rozplaszczone mięso..Wyciągnąłem spoconą rękę.Wepchnąłem ją do buzi.Ahh..
- O Boże! O Boże,BABCIU!!!!!!!Zabierzcie go!!!!!!! Mamo,mamo,Boże weź go! Proszę,ja nie mogę!!!! NIE WYTRZYMAM!!!!!!!!!!!!!! - krzyk Garlenne wypełnił cały samochód.
- Co się dzieje! - Wendesse powiedziała stanowczym ale krzykliwym tonem,bałem się ich.
Spojrzała na mnie z obrzydzeniem,po czym westchnęła głęboko i trzepnęła mnie po rękach,na jej dłoni zobaczyłem lepkie ślady mojej fascynacji...Mięsa.
- Ah! - łamiącym się głosem,zakrywając oczy wykrzyczała Garlenne.Babcia siedziała bez słowa,kręcąc głową.

Dojechaliśmy.Mgła,szaro-zielona trawa i w oddali brązowe kory drzew potęgowały tajemniczy nastrój.
- Wysiadaj. - Ciotka otworzyła mi drzwi od samochodu.
Obejrzałem dokladnie ten budynek.Wiejski,duży dworek.Ale wiejski.Baardzo wiejski.
Zabita dechami szopa,niebieskie zasłony w oknach,łososiowy napis "Witamy serdecznie" przeraził mnie.Niewiem...Ku*wa niewiem dlaczego! Gdybym wtedy wiedział!

Podeszliśmy do jakiegoś okienka,w środku siedział...siedział-a kobieta,zgarbiona,ciemne oczy lecz jasna karnacja i cera,blade jak alabaster policzki,krwiste usta i te..i te rude,zasrane rude włosy,wyglądające jak wylęgające się larwy,wijące się w te i we wte.Brrr..
- Pokój drugi.Po lewej.Prosto i po lewej! Aha,i nie otwierać okien.Bo przeciąg.NASTĘPNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Spojrzałem za siebie ale nikogo nie było,wystraszony udałem się w kierunku mojej rodziny,o mało nie wyrżnąłem się łapiąc za spódnicę Garlenne.
- Zostaw! - i znowu uśmiech na jej twarzy.Ah! Jaki piękny uśmiech..Nie tak piękny jak moje..jak moje mięso.

"CZĘSTUJ SIĘ!"

Gdy już byliśmy w pokojach,ja miałem być w jednym z Babcią,a Garlenne z Ciotką Wendesse.Wiecie,córka..matka..
Usiadłem zmęczony na tapczanie,podemną zaskrzypiały sprężyny,po czym łóżko jakby zapadło się pode mną i wybiło spowrotem,lecz tym razem było twarde jak głaz.
Zielone ściany,ale takie miętowe.Biała podłoga,gumoleum..Zabite dechami okna.Dlaczego? Nie ma światła! Ahh!!! Dlaczego!?Że też dopiero teraz musiałem je dostrzec..
Kiedy położyłem się spać,tak sam z siebie bo mi się zachciało,byłem w pokoju sam.Kiedy się obudziłem,zastałem na przeciwko mnie Garlenne.
- Śpisz? No nie śpij..
- No nie śpię.
- Ale spałeś..
- Spałem,a to różnica.
- Dobra,chodź.
Złapała mnie za rękę i ze świecą w dłoni,w długiej,kremowo-różowej koszuli nocnej prowadziła przez korytarz.Ja,wpół świadomy tego co się dzieje,co się działo i co będzie się dziać(choć wtedy wolałem nawet o tym nie myśleć) i wpół przytomny,gapiłem się zmęczonymi źrenicami w blask świecy.
- Schody! Schody,głupolu..
- Co!
- Schody...
- A! - a po chwili dodałem:
- Schody! One są przeklęte!
Wykrzywiła głowę,przymrużonymi oczyma dała mi znać że czas się obudzić i zejść na ziemię,uspokojony jej dobrotliwym gestem grzecznie zeszłem po schodach.
- Zobacz! - wykrzyknęła,a raczej zasyczała.W półmroku odbijające się echo od ścian 'zo-bacz!' przerażało mnie.Każde słowo,szept i głoska było echem.
Palcem wskazała mi lustro.Zakurzone,jakieś dziwne,duże,podłużne okrągłe.
Podała mi świecę,a ja wciąż trzęsącymi rękoma nie potrafiłem jej utrzymać.
- Parzy! Parzy mnie! - nie wiedziałem,bo ni stąd ni zowąd poprostu to powiedziałem.
- No to złap za spodek.. - ze zrezygnowaniem odpowiedziała.Lustro już nie wisiało,trzymała je w rękach,opierając o stopy w zimowych,długich po kolana kapciach z wełny.
- Widzisz ten brzeg? Ostry brzeg..
- ...brzeg lustra? - zapytałem,jakbym odwiecznie znał jej naturę mowy.Jakbym znał ją od kołyski. A nie znałem..
- Tak,dokładnie.Ostry brzeg.Potrafiący przekroić mięso...
- Mięso? - nie mogłem zrozumieć. - dotarło do mnie po paru sekundach:
- Aaaa! Mięso,mięsko,mięsunio,mięskulcio,mięsna rozkosz..
- Nie pieprz,zobarz jak kroi.
I znowu echo roznoszące się po pomieszczeniu.Z zimna aż zadygotałem.Widziałem,jak ona też drży.
Podłożyła lustro do swojej ręki,do żył.I rozcięła.Jeden "plask",dźwięk rozcinanej skóry i wypływająca krew.Brzegiem lustra wycięła z ręki serduszko,krwawiącą dłonią wepchnęła mi do roześlinionych ust i wyszeptała:
- Smacznego.
  • 5

#444

Andżela.
  • Postów: 61
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

'' Lustereczko ''

Jest wieczór. Siedzisz na komputerze i oglądasz śmieszne filmy na rozładowanie emocji. Dziś pokłóciłeś się ze swoim najlepszym kumplem. Zaczyna ci się robić nudno więc zaczynasz grać w gry. Zachciało ci się do toalety więc wstałeś i poszłeś. Nagle na ścianie przed twoimi oczami pojawiło się duże lustro, którego nigdy nie miałeś w domu. Zdziwiony zaczynasz zastanawiać się skąd one jest.
- Tego lustra nie było nigdy tutaj ...
Nagle kątem oka zauważasz w lustrze cień który był za tobą. Odwróciłeś się i nic nie zauważyłeś. Lekko wystraszony postanawiasz zdjąć lustro i wyrzucić je. Gdy już je ściągasz słyszysz w pokoju na górze jakiś śmiech. Opuszczasz lustro i od niechcenia zaczynasz biec na górę. Pokój jest ciemny, jedyne światło dobiega z otwartych drzwi. Bierzesz latarkę i zapalasz ją. Nic nie widzisz. Uradowany wzdychasz i już chcesz wyjść z pokoju gdy kątem oka zauważasz parę czerwonych oczu. Przerażony zaczynasz wycofywać się ale postać przybiera na wielkości. W krótce zauważasz ją w całej okazałości: ma bardzo długie ręce i nogi, twarz ma bladą, nie ma włosów i jest chudy. Z dużych, czerwonych oczu ciurkiem leci krew. Z wrzaskiem zaczynasz uciekać. Postać zaczyna cię gonić po całym domu. Nagle łapie cię jedną ręką i przybliża do twarzy. Z szybko bijącym sercem czekasz na śmierć. Postać oblizuję się i liże twój policzek. Z obrzydzeniem wzdychasz i próbujesz się wyrwać lecz to nic nie daje. Postać bierze najbliżej leżącą piłę i zaczyna odcinać ci nogę. Zaczynasz krzyczeć z bólu. Postać uśmiecha się chytrze i bardzo powoli odcina ci inne kończyny. Masz już zdarte gardło. Czujesz, że już nie wytrzymujesz. Po chwili się poddajesz i umierasz. Nagle budzisz się w swoim łóżku. Rozglądasz się i z ulgą, że to tylko koszmar wstajesz. Nagle zauważasz dziwne lusto wiszące na ścianie. Przełykasz ślinę. Na chwilę kątem oka zauważasz czerwone oczy czychające w pokoju.
Witaj w koszmarze
  • -2

#445

kuba15901.
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

South Park

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego twórcy animowanego serialu opowiadającego o czterech kolegach, przenieś jego akcję do opuszczonego miasta South Park. Te miasto naprawdę znajduję się w stanie Colorado. Zostało założone przen poszukiwaczy złota. Spokojna sielanka szybko zmieniła się jednak w splot tajemniczych zdarzeń, do których dochodziło na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Mieszkańcy okolicznych wiosek i miasteczek niechętnie rozmawiają na temat tego miejsca. Mimo wszystko autorzy zdecydowali się przenieść South Park na ekrany telewizorów. Co ciekawe szukając głębiej informacji o jednym z autorów tej animacji dotarłem do informacji, mówiącej o tym iż jest to potomek jednej z rodzin zamieszkałych w tym mieście podczas gorączki złota. Przejdźmy zatem do historii tego miasta i tajemniczych wydarzeń z nim związanych.

W 1899 roku do miasteczka wprowadził się Dogpoo wraz z rodziną. Nie udało mi się zweryfikować czy jest to jego imię czy też przezwisko. Najważniejsze jest to, iż był małym chłopcem, którego śmierć zapoczątkowała ciąg wydarzeń. Pewnego dnia znaleziono jego ciało leżące w błocie obok świń. Ważny jest fakt, który mógłbym pominąć dla urealnienia tej historii, jednak uważam iż nie można jej zmieniać. Gdy go znaleziono, leżała na nim świnia. Wyglądało to tak jakby to trzoda chlewna była odpowiedzialna za śmierć chłopca.
Clyde i Tweek byli dobrymi przyjaciółmi. Kiedy Tweek zmarł na wściekliznę, jego kolega nie mógł się pozbierać. Podpadł w depresję, miał złe koszmary. Pewnego ranka znaleziono go martwego w łóżku. Co ciekawe nie było żadnych oznak okaleczenia, na jego twarzy malował się tylko strach. Czyżby to któryś z duchów chciał aby Clyde dołączył do nich? Rodzina Clyde'a wyprowadziła się kiedy to jej córkę także zaczęły nękać koszmary.
W 1956 roku przyszedł na świat Craig. Niewiele o nim wiadomo. Jak wynika z przekazywanych opowieści mógł być obłąkany. Ludzie widywali go jak rozmawiał z Tweekiem i Kenym. Nawet jego rodzice zaczęli się bać syna. Pewnej nocy gruba rybaków znalazła jego ciało unoszące się na tafli wody. Co ciekawe na brzegu znaleziono kartkę, na której było napisane "Na zawsze razem". Oczywiście nikt nie pomyślał nigdy, że może to mieć coś wspólnego z poprzednimi zgonami.
Bez wątpienia najdziwniejsza śmierć poniósł Cartman. Podobnie jak w serialu, był także wychowywany przez matkę, gdyż ojciec zginął w kopalni. Podobnie jak Clyde zginął w swoim łóżku. Kiedy go znaleziono pozbawiony był tkanki tłuszczowej. Ten fakt bardzo przestraszył społeczność, która dopiero teraz zaczęła dopatrywać się powiązań. Populacja spadła dość mocno, rodzice nie chcieli aby ich dzieci zamieszkały w tym miasteczku.
Po 20 latach od śmierci Cartmana do miasta wprowadził się Butters wraz z rodziną. Był to rok 1988. Zamieszkał w starym domu Stana.
Jego ciało znaleziono w przedpokoju. Leżał cały zakrwawiony z przekłutym okiem. Kiedy chłopcy zaczęli nawiedzać miasto podjęto szybkie działania. Ludzi nic już tam nie trzymało, w 1997 roku wyprowadziła się ostatnia rodzina. Znalazło się wielu amatorów duchów, którzy przyjeżdżali po wrażenia. Jednym z nich był Kyle wraz z przyjaciółmi. Nie była to upiorna dreszczowa noc a śliczny wieczór. Z racji tego, że Kyle był najstarszy i najodważniejszy jako pierwszy wszedł do domu Stana. Kiedy za nim weszli znajomi chłopca już nie było. Mimo usilnych starań policji jego ciała nigdy nie odnaleziono.
Jak się okazuje zawsze są dwie strony medalu. Wesołe miasteczko znane nam z MTV czy ComedyCentral, w realu ma straszliwą historię i renomę. Nawet serial nie sprawił, że w to miejsce zaczęli przyjeżdżając turyści, a wiele osób mówi, że właśnie w takim celu powstał. Co skłoniło autorów do stworzenia takich postaci, które w realnym świecie nigdy się ze sobą nie spotkały. Jak to możliwe, że serial ten w przeciwieństwie do Family Guy nie boryka się z pozwami sądowymi. Czy komuś zależy, na ciągnięciu fabuły Miasteczka South Park? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami.
  • 4

#446

Zielona Małpa.
  • Postów: 135
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Godziny

Ten dzień zaczął się zwyczajnie. Wydawać by się mogło, że nie stanie się nic nadzwyczajnego, wszystko będzie dokładnie tak jak zawsze, jak co dzień.
Był to kolejny zimowy poranek. Mróz na dworze i zaśnieżona okolica sprawiały wprawdzie wrażenie ulotności i dawały mi poczucie, że święta zbliżają się dużymi krokami, ale tego dnia ten krajobraz przejmował mnie obawą. Wstałam z łóżka niechętnie, bo jak zawsze miałam wrażenie, że leżenie cały dzień pod ciepłą pierzynką jest o wiele lepsze, niż siedzenie z chłodnych klasach. Zjadłam śniadanie, wzięłam swoją torbę i wolnym, niechętnym krokiem poszłam na autobus. Na przystanku stała moja koleżanka i rozmawiała przez telefon podniesionym głosem. Kiedy skończyła, przywitała mnie.
- Posłuchaj, wioska jest zasypana. W nocy wiał wiatr i wszędzie porobiły się zaspy – powiedziała.
- Czyli nici ze szkoły? – ucieszyłam się.
-Tak.
Wróciłam więc do domu. Zaparzyłam gorącą herbatę i zaczęłam pisać z nieznajomymi na czacie. Na początku błąkałam się trochę po pokojach. Na szczęście nie byłam jedyną osobą tego ranka, która została w domu, więc nie było problemu ze znalezieniem ciekawych osób. Zainteresowała mnie osoba o nicku Nie_zabijaj_mnie. Zaintrygowała mnie ta nazwa. Zaprosiłam więc tę osobę do wspólnej rozmowy w prywatnym pokoju.
Grinmonki: cześć
Nie_zabijaj_mnie: Witaj.
G: jak ci na imie?
NZM: Czy moje imię nie może pozostać tajemnicą?
G: jasne, czemu nie
G: jesteś kobietą czy mezczyzną?
NZM: Mężczyzną.
G: fajnie panie tajemniczy
G: ile masz lat?
NZM: Czy wiek ma znaczenie?
G: ma
NZM: 25.
G: jestem ania, mam 18 lat
Skłamałam oczywiście.
NZM: Nieprawda.
G: skad niby możesz to wiedzieć?
NZM: Wiem nie jedno.
G: ORLY?
NZM: Oczywiście.
G: czy mam się bac?
NZM: Tak.
G: czego?
NZM: Znikającego czasu.
Nie_zabijaj_mnie wyłączył okno rozmowy.
Uśmiechnęłam się do siebie, mimo że właściwie nie było mi do śmiechu. Wmówiłam sobie, że człowiek, z którym pisałam, to nastolatek, który pewnie się nudził i próbował wystraszyć ludzi. Wciąż towarzyszyło mi jednak lekkie uczucie grozy. Przeczuwałam, że coś strasznego może się stać. Coś, czego nie zapomnę do końca życia.
Odłożyłam laptopa i spojrzałam na zegarek. Była 10.10, cóż za niespodzianka. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonków, takich jakie słychać czasami w świątecznych piosenkach. Na początku przypominał szum. Nieokreślony, daleki. Wstałam i rozejrzałam się. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że jakieś dzieciaki „napisały” coś na śniegu. Jakieś litery nie mające sensu. Zirytowałam się i poszłam zrobić sobie kanapkę.
Kiedy smarowałam chleb masłem, odruchowo spojrzałam na zegarek. Była 11.11.
- Niemożliwe! – krzyknęłam. Minęło najwyżej dziesięć minut, a zegar pokazywał, że już ponad godzina. Zmarszczyłam brwi. Jednak od razu się zreflektowałam i pomyślałam, że nie chcę przecież mieć zmarszczek jako dwudziestokilkulatka. „Przecież zegar może być przestawiony” – uspokoiłam się.
Wróciłam do pokoju i ponownie włączyłam czat. Niestety Nie_zabijaj_mnie nie pojawił się. Włączyłam więc telewizor, usiadłam sobie wygodnie w fotelu i… Znów coś mi nie pasowało. Program, który był właśnie nadawany, powinien lecieć dopiero za dwie godziny. Przełączałam kanały, ale na każdym było dokładnie tak samo. Miałam dziwne wrażenie, że z czasem jest coś nie tak. Sięgnęłam po telefon, aby się przekonać, czy mam rację. Była 12.12.
Nie do końca wiem, co stało się później. Straciłam przytomność? Zapomniałam? Doprawdy, nie mam pojęcia. Musiało się jednak stać coś strasznego, ponieważ wszystkie zegary w domu były zniszczone. Nawet telewizor i komputer… Miałam mętlik w głowie. Wstrząsnął mną dreszcz, kiedy zauważyłam mój „rozczłonkowany” telefon w śniegu. Drżałam na całym ciele. Serce biło jak oszalałe. Próbowałam się uspokoić, liczyć do dziesięciu, później do dwudziestu, a nawet stu... Nic mi nie pomogło.
Otworzyłam na oścież okno w moim pokoju, aby mroźne powietrze pozwoliło mi na chwilę odetchnąć od minionych zdarzeń. Kątem oka zauważyłam wieżę kościelną. Prędko zamknęłam oczy. Naprawdę nie chciałam tego widzieć. Wiedziałam, że na wieży jest ogromny zegar i bardzo dokładnie widać, która jest godzina.
Bałam się! Tak potwornie bałam się spojrzeć na kościół… Bałam się, że zostanie mi odebrana kolejna godzina życia.
Z drugiej strony kusiło mnie! Och! Tak niesamowicie kusiło, aby spojrzeć. Tylko jedno krótkie, przelotne spojrzenie… Ułamek sekundy. Aby udowodnić samej sobie, że to jakiś głupi żart. Jakiś dziwny zbieg okoliczności.
Tak walczyły dwie strony przeciw sobie. Dwie części mojej skomplikowanej osobowości. Gdy teraz o tym myślę, nie wiem, czy miałam wpływ na decyzję…
Otworzyłam oczy. Patrzyłam na podłogę. Nagle ogarnęło mnie poczucie absolutnej uległości… W mojej głowie grała kocia muzyka, brzmiąca jak molestowanie strun głosowych. Grała coraz głośniej. Mimo że nie chciałam, zaczęłam kołysać się w rytm muzyki… Ale czy ona miała w ogóle rytm? Kołysałam się tak stojąc na mrozie, w cienkim tylko sweterku i nie myślałam. Nie pamiętam, aby w mojej głowie powstało przynajmniej jedno składne zdanie. Wciąż grała ta okropna muzyka. Doszły dźwięki rozstrojonych skrzypiec. Po chwili takiego wegetowania odzyskałam władzę nad swoim umysłem.
Zmusiłam swoje nogi, aby zeszły do kuchni, swoje ręce, aby wzięły ostry nóż i swoją głowę, aby odchyliła się do tyłu. Ręka z nożem powoli zbliżała się do odsłoniętej szyi. Poczułam zimno metalowego ostrza… Nie!
Skupiłam wszystkie myśli i walczyłam teraz nie z myślami, lecz z moim ciałem. Nierówna walka. Na szczęście udało mi się puścić nóż.
Usiadłam na krześle i próbowałam zebrać myśli. „Po pierwsze: Był ten facet. Nie_zabijaj_mnie. Po drugie: wszystkie zegary wariują. Po trzecie: chyba oszalałam.” Zerknęłam na nóż i odłożyłam go na miejsce. Nagle o czymś sobie przypomniałam. W domu są przecież moi rodzice. Dlaczego jest więc tak cicho? Czemu nikt nie zwraca na mnie uwagi? Jakbym nie istniała.
Pobiegłam do mojego pokoju i spojrzałam przez okno na mój telefon. W tym momencie po raz kolejny zauważyłam napis w śniegu. „dellik eb lliw uoy ro em llik ton do”. Przepisałam litery na kartkę i próbowałam swoich sił. Naprawdę chciałam zrozumieć o co chodzi. Niestety nie mogłam skorzystać z Internetu, ponieważ komputer został wcześniej zdemolowany… Wtedy wpadłam na pomysł, aby iść do koleżanki i u niej poszukać odpowiedzi. Wtedy znów coś mnie tknęło. Gdzie są moi rodzice?
Ubrałam się ciepło i wyszłam z domu.
Zapukałam do drzwi mojej koleżanki. Pukałam tak kilka minut, ale nikt nie otwierał. Zerknęłam za siebie. Na zegar kościelny… 13.13. Ktoś otworzył drzwi. Nagle znalazłam się w pokoju przy komputerze. Nie miałam pojęcia, jak się tam znalazłam. Tak po prostu…
Weszłam na czat, by popisać z nieznajomymi. Nie było zbyt wiele ciekawych osób. Moją uwagę zwróciła osoba o nicku JaCieZabije. Coś mnie tknęło. To już się zdarzyło.
Grinmonki: czesc
G: popiszemy?
JCZ: Jeśli masz ochotę…
G: kim jesteś
JCZ: Nieważne kim jestem, ważne, jaką mam misję.
G: jaką?
JCZ: Powstrzymać znikający czas.
JaCieZabije wyłączył okno rozmowy.
Podeszłam do okna, by zaczerpnąć powietrza. Nagle coś mnie zastanowiło. Kto mnie wpuścił? Nie widziałam żywej duszy od samego rana. Poszłam do kuchni i wzięłam nóż. Za swoimi plecami usłyszałam szelest. Ścisnęłam drugą dłoń w pięść, aby dodać sobie odwagi i odwróciłam się. Za mną stał mężczyzna, w lewej ręce miał mój telefon, w prawej jakieś dziwne narzędzie. Popatrzyłam mu prosto w oczy i spytałam, czego ode mnie chce.
- Chcę Cię uratować. Masz – podał mi telefon. – Hasło jest kluczem.
Zerknęłam na moją komórkę i zauważyłam, że jest złożona i działa. Kiedy chciałam spytać o coś, facet zniknął.
Wyszłam na dwór z uczuciem, że jest tu zbyt pusto. Nikogo nie słyszałam. Krzyknęłam więc z całych sił: „Jeeeest tu ktoooś?!” Odpowiedziało mi puste echo. Spojrzałam na zegar. Naprawdę nie chciałam, jednak to uczucie było silniejsze ode mnie. 14.14.
Westchnęłam i ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam właściwie dokąd idę. Czułam, że muszę i tyle. Więc szłam. Z jakiegoś powodu nie potrafiłam obrócić głowy, aby sprawdzić, czy ktoś nie idzie za mną. Ale wiedziałam, że szedł. Towarzyszył mi już od jakiegoś czasu. Nie wiem ile to było minut, bo przestałam wierzyć w czas. Miałam wrażenie, że nie istnieję.
Usłyszałam dziwny dźwięk przypominający stuknięcie pustej plastikowej butelki o beton. Odwróciłam się a za mną stał mężczyzna ubrany w szary płaszcz. Nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani słowa. Za to nieznajomy mówił coś w obcym mi języku. Brzmiał trochę jak japoński.
Po dłuższej chwili zamilknął i wyjął z kieszeni zabytkowy zegarek na łańcuszku. Przełknęłam ślinę, ponieważ przewidywałam najgorsze. Nie do końca wiem co działo się później. Zobaczyłam chyba jakiś odblask i usłyszałam, że ktoś mnie woła. Nie wiem kto.
Czułam ogromną ochotę, by zabić nieznajomego, ale nagle przypomniałam sobie napis w śniegu i nazwy osób, z którymi pisałam na czacie. „Do not kill me or you will be killed” tak brzmiał napis na śniegu czytany od końca. Nie zabijaj mnie, albo ty zostaniesz zabita. Powstrzymałam się więc i nadal żyję.
***
Dziś jestem strzępkiem informacji. Nie mam ciała, nie mam duszy. Myślisz, że mnie nie znasz? Ile razy na zegarze widzisz, że jest godzina 12.12, 22.22 albo podobna, to wiedz, że to jestem ja. To moje ostrzeżenie. Ostatnie z moich wspomnień należą teraz do ciebie. Za każdym razem stajesz się odrobinę mną i z pewnością przyjdzie czas, że to do ciebie napisze użytkownik Nie_Zabijaj_Mnie. Zabij. To, czym się stałam jest znacznie gorsze od śmierci.
***
Nie cofniesz czasu
Choć stracić go możesz
Nie zmienisz świata
Choć bardzo pragniesz
W nicości zaklęta
Istota wyklęta
Pamięta
  • 13

#447

Produkcja_Chaosu.
  • Postów: 49
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

"Butelka"

Moje potępienie przyszło w formie butelki.

Nie, nie tak.

Kiedy byłem małym dzieckiem, mój najlepszy przyjaciel mieszkał tuż obok złomowiska. Świetne miejsce do spędzania czasu dla dziecka, złomowisko. Pełne tajemnic i ekscytujących odkryć, a jeśli znajdziesz coś ładnego to nikt nie będzie miał nic przeciwko jeśli to zabierzesz, oprócz Twoich rodziców, rzecz jasna. Cóż, nie mama mojego przyjaciela. Ich miski i naczynia w większości pochodziły z tej rupieciarni. Ale tak czy inaczej.

Pewnego dnia kilku z nas wybrało się zdemontować samochód. Niektórzy może i byli zainteresowani częściami, lecz ja uważałem, że demontowanie tych rzeczy może być po prostu fajne. Gdy już cały silnik był porozrzucany w częściach, zabraliśmy się do pracy wewnątrz. Pod jednym z siedzeniem była malutka butelka, z czymś zielonym w środku, czymś jak szampan.

Ciekawość przewyższała higienę w tych czasach. Odkorkowałem i powąchałem. Zapach był przyjemny, miętowy, lekko kwiatowy. Jeden dzieciak, Jackie, rzucił prześmiewczo bym to wypił. To było podwójne wyzwanie. Musiałem.

Smak był również przyjemy, spływając ogrzewał mnie od środka. Moje ciało było wypełnione przyjemnym mrowieniem. Nic więcej się nie wydarzyło, nic aż do tej nocy.

Pierwszy efekt – nie mogłem spać. Nie potrzebowałem snu. Wszystko w porządku. Mam dużo do zrobienia.

Drugi efekt, miesiąc później. Zacząłem wykaszliwać różne rzeczy. Bawiłem się sam w lesie i wykasłałem trochę krwi. Potem były jakieś kawałki we krwi. Następnie zacząłem wymiotować. Pozbyłem się moich całych jelit, wiły się wychodząc ze mnie, siedziałem drżąc, łzy ciekły mi po policzkach, z trudem łapałem oddech. Wyrzygałem całe swoje wnętrzności. Moje serce było na moim rękawie. Plamy krwi nigdy nie zejdą, więc musiałem pozostawić te ubrania. Policja gorączkowo poszukiwała zaginionego człowieka, ale nigdy nic nie znalazła.

Nie byłem pusty, kiedy skończyłem, jednak.... Nowe organy wybudowały się we mnie. Czułem je, widziałem je gdy tylko zamykałem oczy, bezimienne kształty, wyrastające z niczego.

Trzeci efekt. Dwa miesiące później. Zacząłem pragnąć wody. Nie umiem opisać tego uczucia spragnionej skóry, ale to było rozpaczliwe pragnienie. Pewnej nocy opuściłem dom moich rodziców i szedłem i szedłem dopóki nie doszedłem do bagna. Wszedłem do niego. W mrocznej, wypełnionej robakami wodzie czułem się teraz jak w domu, jakby to wszystko wydarzyło się już wiele lat temu. Usiadłem pod wodą, obserwując ryby i salamandry jedzone przez czaple, patrząc na powierzchnię, czekając na moją zdobycz.

Jestem pewien, że wiesz jaki był czwarty efekt. Piszę to z komórki mojej ostatniej ofiary. Była pyszna. Pachniała jak świeże melony.



Zapomniany automat

Gdzieś w Anglii znajduje się wieś, która jest niezamieszkana od ponad 20 lat. To już dawno zapomniane miejsce na większości map, prowadzi do niego tylko jedna droga, nic poza nią. Jeśli uda Ci się ją znaleźć, będzie wydawała się wystarczającej wielkości, opuszczone budynki będą zarośnięte a natura będzie starała się odebrać teren dla siebie. Jednak gdzieś w wiosce znajduje się pewien automat, który nadal ma moc. Będzie miał ten swój oryginalny wygląd i będzie sprzedawał przeciętne marki napojów (choć w opakowaniach sprzed ponad 20lat), jednakże ten na samym dole będzie podpisany nazwą „E”. Zapłać tylko 10 pensów by kupić ten napój.

Przed wypiciem tajemniczego napoju, możesz zajrzeć do wnętrza by sprawdzić jego kolor (nie próbuj go wylewać, odmówi opuszczenia puszki, nawet pomimo intensywnego potrząsania puszką). Jeżeli będzie zielony, pij serdecznie, aż da Ci nienaturalnie długie życie i szczęście we wszystkim co robisz. Jeżeli będzie czerwony, jednakże, wypicie go sprawdzi na Ciebie przerażające zarazy, przejmując co 10 lat każdy z Twoich zmysłów od daty, w którym wypiłeś napój.
  • 5

#448

Darken.
  • Postów: 261
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Furtka

Furtka... Nieodłączny element każdego gospodarstwa. Jakże złowroga może być taka, niewinna by się zdawać mogło rzecz.

Mieszkam w domu jednorodzinnym. Wprowadziłem się tam z żoną jakoś po wakacjach. Dom naszych marzeń, duży z pięknymi pokojami, olbrzymie podwórko. Od razu kupiłem owczarka Niemieckiego, był szczeniakiem jak go brałem ze schroniska. Chciałem by wyrósł na psa obronnego, strzegącego mojej posesji. Wszystkie nasze oszczędności poszły w dom. Cały teren ogradzał ładny płot, czego nie można było powiedzieć o furtce. Dlaczego ktoś miał śliczne ogrodzenie wykonane z nowych desek, pomalowane i ozdobione, a furtka była stara i zniszczona. Niewiele wiedziałem o poprzednich właścicielach, wiem tyle, że byli to jacyś starzy ludzie (mówiono, że mają jakąś chorobę psychiczną).
Pewnego dnia postanowiłem odnowić furtkę. Kupiłem farbę, pędzle i popołudniem zacząłem malować. Nawet nie zauważyłem kiedy ten czas zleciał! Malowałem całe 7 godzin! Jak to możliwe, że coś tak małego tyle malowałem?! Nie przejąłem się tym. Efekt końcowy był świetny. Furtka była jak nowa.
Rano przeżyłem szok. Okno z kuchni było na wprost furtki. Wyjrzałem przez nie i spostrzegłem, że jest zniszczona i stara tak jakbym nic przy niej nie robił. Jak to możliwe?! Cały dzień ją malowałem przecież... Żona również nie mogła w to uwierzyć, było to bardzo, bardzo dziwne, ale jak się później okazało, istny horror miał dopiero nadejść.
Od tego wydarzenia minął równy rok. Mój owczarek był już spory. W wigilie, poszedłem na dwór się przewietrzyć, moim oczom ukazał się straszny widok. Przed furtką, wewnątrz placu (ktoś musiał wejść na moją posesje, chociaż furtka była zamknięta od środka) był niebieski wózek dziecięcy a w środku poćwiartowany mój pies. Kto mógł to zrobić?! I skąd ten wózek?! Wystraszyłem się nie na żarty. Gdy miałem zakopać mojego psa w ziemi zauważyłem że na wózku był napis "masz jeszcze czas, by odwrócić czas" Co to do cholery miało znaczyć?! Nie mówiłem nic żonie, jak się pytała o psa powiedziałem, że uciekł, nie chciałem jej martwić.
Pewnej nocy wstałem by się napić. Wszedłem do kuchni, wyjrzałem przez okno. Światła latarni oświetlały ogrodzenie i część placu, w tym furtkę. Zauważyłem przy niej małą, skuloną czarną postać. Patrzyłem się w nią, nie miała twarzy, ciężko było nawet zauważyć kończyny. Gdy się tak w nią wpatrywałem czułem olbrzymią pustkę, tak jakbym stracił coś bardzo ważnego dla mnie. Nie rozumiałem tego uczucia. Otworzyłem lodówkę, wziąłem wodę, gdy wyjrzałem ponownie za okno postaci już nie było. To okropne uczucie jednak nie zniknęło, towarzyszyło mi jeszcze przez parę dni.
Minął kolejny rok, zapomniałem już o tym dniu kiedy widziałem tą postać. Wchodziłem do siebie na plac. Na ziemi na moim już terenie leżał miś. Miał wypalony napis "Czas, czas który... " reszta była nieczytelna. Zacząłem się zastanawiać czy to ja już świruje czy to się jednak dzieje na prawdę. Powiedziałem o tym wszystkim mojej żonie. Nie uwierzyła mi, kazała mi się leczyć. Do następnego roku nic się nie działo...
Znowu minął kolejny rok. Wróciłem z pracy, otworzyłem moją furtkę i wszedłem na posesje z tym, że nie moją. Furtka się zatrzasnęła i nie mogłem się wrócić. Zacząłem się rozglądać. Dom i otoczenie było bardzo podobne do mojego. Zauważyłem bawiące się małe dziecko na trawie przed domem. Obok stał niebieski wózek dziecięcy, dziecko trzymało w ręku małego misia. Nagle za plecami dziecka pojawiła się mała, czarna postać, którą już widziałem. Dziecko bawiło się dalej. Przed wejściem do domu stał jakiś facet. był chyba sparaliżowany ze strachu bo nawet nie drgnął (w sumie też byłem). Dziecko bawiło się jakby nigdy nic. Nagle postać wyciągnęła swoją rękę nad małego. Dziecko zaczęło się palić! O mój Boże jak ono płakało!! Nie mogłem nic zrobić... Nagle ocknąłem się przed furtką. Bałem się przez nią przejść. Przeszedłem, lecz wszystko było normalne. Nie było dziecka, faceta i tej postaci. Uznałem, że wpadam w chorobę psychiczną.
5 lat później już nic nie pamiętałem z tego co widziałem i przeżyłem związanego z furtką. Dorobiłem się potomstwa. Też nas status społeczny się znacząco polepszył. Pewnego dnia mój mały synek bawił się w ogrodzie przed domem. Patrzyłem z okna jak się bawi. W momencie przeżyłem szok! Zauważyłem, że obok stoi niebieski wózek, a mały bawi się misiem. Przeżyłem istne Déjà vu! Wybiegłem z domu stanąłem przed wejściem i tylko widziałem jak mój synek płonie... Nie zauważyłem nawet kiedy wzięło ono butelkę rozpałki do grilla. Strach mnie sparaliżował, nie mogłem się ruszyć, a ono płonęło...

"Czas, czas który miałeś, a nie wykorzystałeś" Hasło w celi na ścianie nad moim łóżkiem, było już tam jak wylądowałem w więzieniu.

Użytkownik Darken edytował ten post 27.12.2011 - 21:53

  • 3

#449

Deferdus.
  • Postów: 11
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Słodki miś

W wieku pięciu lat miałam małego misia… Zwykły pluszowy miś, jakich wiele, o wyglądzie pieska. Kochałam go. Spałam z tym misiem każdej nocy. Czasami ze sobą rozmawialiśmy. Weźcie mnie za szaloną, ale on mi odpowiadał. Mogliśmy rozmawiać całymi dniami, bez końca. On mnie kochał, tak jak ja kochałam go. Wszystko się zmieniło w wieku 12 lat. Wydoroślałam po prostu. Kiedy moje koleżanki dowiedziały się, że dalej śpię z misiem, postanowiłam go zostawić. Położyłam go w pudle, na strychu. Leżał tam przez wiele lat.

10 lat później, postanowiłam posprzątać na strychu u swoich rodziców. Przeszukałam parę pudeł, i wyrzuciłam zbędne rzeczy. Wróciło mi tyle wspomnień. Nagle natrafiłam na mojego misia. Był cały w kurzu, ale nadal piękny. Tyle wspomnień wróciło. Postanowiłam wziąć go ze sobą.

Do domu wracałam kilka godzin, ponieważ mieszkam daleko od rodziców. Dokładniej 3 godziny drogi. Gdy wróciłam do domu była godzina 21:00. Zmęczona położyłam się do łóżka, oczywiście z swoim misiem.
- Wyczyszczę cię jutro. – powiedziałam, jednak mój mały kolega nie odpowiedział. Pomyślałam, że może już śpi. Też szybko zasnęłam.

Gdy się obudziłam było strasznie ciemno, nie widziałam niczego oprócz swojego misia. Zauważyłam, że ma czerwone oczy. Przestraszyłam się nie na żarty. Ale pomyślałam, że to jakiś chory sen. Uszczypnęłam się, ale nie działało. W końcu dostrzegłam zegar. Nie uwierzycie, ale była godzina 6:66! Jeszcze raz spojrzałam na misia, miał ostre kły, odezwał się do mnie:
- Zostawiłaś mnie na te długie lata w piwnicy. Myślałem, że wrócisz, ale nie wracałaś. Teraz pora na ZEMSTĘ! – przestraszyłam się! Próbowałam uciec, ale to nie działało! Za każdym razem, kiedy pobiegłam do innego pomieszczenia, widziałam tam ten sam pokój! On mnie w końcu dorwał! Wgryzł się w moją nogę. Nie mogę wytrzymać tego przeszywającego bólu! Czuję, jak mi ją odgryzł…

Siedzę tu już od kilku godzin, dni, a może nawet lat? Nie wiem czy już umarłam, może ciągle żyję? Coś nie pozwala mi umrzeć. Dalej czuję ten przeszywający ból. Nie oddycham, nie jem, nie piję, nie ruszam się, ale jedno jest pewne, jestem na twoim strychu, i niedługo do ciebie przyjdę. Nie dam ci spokoju. Wiem, że to przeczytałeś. Już czuwam. Kiedy tylko stracisz czujność, wystarczy chwila, a zakończy się twoje życie. Zostanie tylko cierpienie. Wieczne cierpienie, w odmętach nicości…

Dziękuję.

Creepypasta napisana przeze mnie. To już druga.

Użytkownik Deferdus edytował ten post 30.12.2011 - 14:36

  • 2

#450

Badyl.
  • Postów: 23
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Medyk

Zimą 1944, gdy wszystkie linie zaopatrzenia w Ardenach były przeciążone, pewien medyk z niemieckiej armii cierpiał na szczególne braki w zapasach osocza, bandaży i środków odkażających.
Po szczególnie niefortunnej serii bombardowań jego obozowisko było istną krwawą łaźnią. Ci, którzy przeżyli twierdzili, że ponad głosem drącego się porucznika i krzykami rannych, słyszeli kogoś, kto gdakał z niemalże dziewczęcą radością.

Medyk zrobił kilka rund podczas ostrzału, spowity niemal całkowitym mrokiem, tak jak wiele razy przedtem, choć jeszcze nigdy nie miał takich braków w zaopatrzeniu. Ale to nie było ważne. Obowiązek to obowiązek, wywiąże się z niego. Zaradność była cechą, którą szczycił się najbardziej.

Bombardowanie przeniosło się na drugi koniec linii i większość żołnierzy ułożyła się do snu w ciemności, wciąż godziny przez porankiem - Nowym Rokiem, 1945. Ludzie zbudzeni promieniami porannego światła wstali krzycząc z przerażenia. Zauważyli, że ich bandaże wcale nie są zwykłymi bandażami, lecz paskami i kawałkami świeżego ludzkiego ciała. Kilkoro ludzi było tuż po transfuzji krwi, choć jej zapasy już dawno się skończyły. Wszyscy, od stóp do głów, umazani byli bordową krwią.

Odnaleźli medyka - siedział nieruchomo na skrzynce z amunicją, wgapiony w niebo. Kiedy jeden z ludzi podszedł i klepnął go po ramieniu, jego tunika zsunęła się ukazując tors z którego zerwano ogromne połacie skóry, mięśni i ścięgien. Ciało medyka było niemal całkiem wysuszone z krwi. W jednej dłoni trzmał skalpel, w drugiej fiolkę z krwią służącą do transfuzji. Nikt, kogo rany zostały opatrzone tej nocy, w tym obozie, nie dotrwał końca stycznia 1945.


Dołączona grafika

Użytkownik Badyl edytował ten post 30.12.2011 - 23:23

  • 10


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 4

0 użytkowników, 4 gości oraz 0 użytkowników anonimowych