Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Please log in to reply
1611 replies to this topic

#466

Andżela.
  • Postów: 61
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Cat.jpg
Był 4 marca. Godzina 22:23. Słyszałem coś ... ale nie przejąłem się tym, ten odgłos brzmiał jak szop pracz poruszający się w krzakach. Ale myliłem się. Miałem nadal oglądać film. Byłem sam w domu, ze mną był mój kot. Około 23:00 mój kot zeskoczył z moich kolan i stanął na podłodze w alarmującej pozycji, rozglądając się, jakby w pokoju coś było. W tym czasie byłem trochę przerażony, ale nie aż tak bardzo. Tym razem hałas był coraz głośniejszy, jakby był bliżej mojego domu. Widziałem czarne i czerwone coś z mojego okna. Tym razem byłem jeszcze bardziej przerażony, ale kiedy się odwróciłem, zauważyłem to.
To był najstraszniejszy, i najbardziej obrzydliwy widok jaki kiedykolwiek widziałem. To był czarny kot ... bez oczu. Były tylko puste, czarne oczodoły. Patrzałem w nie .... Widziałem zakrwawione futro. Prawdopodobnie, kot został zabity lub pobity. Cofnąłem się, zamrugałem. Kot zniknął. Widziałem tylko mojego kota: normalny, lekko pręgowany i pomarańczowy kot. Potrząsnąłem głową, bo myślałem, że mi się to śni, ale wiedziałem, że to nie był sen. Do dnia dzisiejszego ciągle widzę tego kota. Już wiem, że próbował mnie zabić.
Zdjęcie cat.jpg:
http://images2.wikia...carypicture.png
  • 4

#467

Dragwen.
  • Postów: 136
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Funnydog.jpg, czyli alternatywne ostrzeżenie

W listopadzie 2011 roku na pewnym forum dało się odnaleźć wątek nazwany jako ‘funnydog.jpg’.
Gdyby w niego wejść zobaczylibyśmy ciekawy przypadek pewnej kobiety..

„Założyłam ten temat ponieważ (intryguje? Dop. Tł.) mnie pewna sprawa. Kilka dni temu dostałam e-maila w którym zamieszczony był plik, ten , który wkleiłam i zdanie ‘Nie patrz mu w oczy’.
[zdjęcie w załączniku poniżej]
Na początku pomyślałam, że jest to kiepski żart a istota na zdjęciu zrobiona w jakimś programie graficznym.
[…]
Wróciłam do domu z zakupami i włączyłam komputer. Na tapecie było nic innego jak to coś przypominające może trochę psa. Oczywiście od razu zmieniłam tapetę, jednak zawsze przy włączaniu i wyłączaniu komputera od tamtej pory na kilka sekund się wyświetlało.
Stwierdziłam wtedy, że ten żart jest jeszcze bardziej (niewyszukany?)
Z tym faktem może łączyć się pewne zdarzenie.
Otóż jakieś dwa tygodnie przed dostaniem maila idąc do pracy ( pracuję jako pielęgniarka, najczęściej mam nocki) po zmroku słyszałam szelesty w zaroślach, Czasami mignęła mi przed oczyma sylwetka średniej wielkości psa. Wiedziałam, że nie powinnam zwracać na niego uwagi.
[…]
Sytuacja zdarzała się kilkakrotnie z coraz większą częstotliwością, jakby pies przywiązał się do mnie i czekał, aż wyjdę do pracy.
Po kilku dniach zdecydowałam się wziąć z domu poczęstunek dla psa, zapewne bezdomnego.
Położyłam kiełbasę na kraju i [oddaliłam się na wystarczającą odległość?]. Zjadł całą i wesoło zamerdał ogonem.
Przez kilka następnych dni dostarczałam pieskowi nędzne racje żywnościowe, aż wreszcie zdecydowałam się wziąć go do siebie.
Gdy wracałam do domu pies sam do mnie się przyłączył, jakby wiedział, co postanowiłam.
Zmęczona po pracy włączyłam komputer i zauważyłam, że dostałam właśnie tego maila.
Od tamtej pory też źle sypiałam. Słyszałam dziwne dźwięki, zapewne wydawane przez psa, czasami oświetlało mnie dziwne, czerwone światło i śniły mi się często koszmary.
Gdy otwierałam oczy patrzyłam na psa, czy śpi – bałam się że czerwonym światłem mogła być jakaś (latarka?)
[…]
Raz nagle wybudziłam się ze snu i spojrzałam na psa, oczy miał szeroko otwarte i widocznie był czegoś bardzo wystraszony. Spojrzałam na telefon – dostałam sms’a od nieznanego mi numeru, jak próbowałam na niego zadzwonić (nic się nie działo?)
W sms’ie było dobrze mi znane zdjęcie, a tytuł wiadomości był ‘funnydog.jpg’
Pod zdjęciem widniały tym razem dwa zdania.
‘Nie patrz mu w oczy. Nie daj mu się przywiązać do siebie’.
Zniesmaczona spojrzałam w oczy swojemu pieskowi, w jego duże, czarne oczy niczym studnie na pustyni – futro miał w końcu przetykane kolorem piasku.
Miały (szczęśliwy wyraz?) a pies od razu pomerdał ogonem i polizał mnie w wystawioną rękę.
Jak myślicie, co to może oznaczać?”

Zaciekawiła mnie cała opowieść, więc zdecydowałem się poszukać informacji na ten temat w internecie jak i napisać coś do tajemniczej kobiety, dowiedzieć się, gdzie mieszka.
Odpisała po kilku godzinach.
Gdy poznałem adres, którego nie wolno mi tutaj wymienić zdecydowałem się odwiedzić kobietę. Po dwóch dniach, gdy miałem wystarczająco dużo czasu pojechałem tam, okazało się że tylko 100 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania.
Wysiadłem z samochodu i zadzwoniłem. (zapewne dzwonkiem do drzwi, przyp. Tł.)
Nikt nie odpowiadał. Nacisnąłem klamkę i okazało się, że dom jest otwarty.
W środku nie było żywej duszy. Wszedłem do sypialni w której panował nieprzyjemny zapach i zobaczyłem na stoliku kartkę, pisaną zapewne na szybko.
„Mogłam wierzyć. Drake (zapewne imię psa) wygląda zupełnie jak na grafice.. Siedzi po drugiej stronie łóżka z obnażonymi kłami i niemożliwie rozciągniętym pyskiem. Ujada a jego oczy to dwa świecące punkty, nie mogę na nie patrzeć. Cos mi każe spojrzeć.. Z jego pysta wydobywa się nieprzyjemny odór. Nie mogę spojrzeć mu w oczy.. Nie, nie Mo…”
Z zimnym dreszczem wybiegłem z kartką i jak najszybciej odjechałem z tamtego miejsca. Wyobraziłem sobie jak obok mojego łóżka siedzi Drake, taki jak na zdjęciu..
Kilka dni po zdarzeniu w (Wiadomościach? Chodzi pewnie o jakiś angielski program informacyjny) było o zniknięciu kobiety.
Do mnie przybłąkał też się mały, szary kotek. Jest zapewne bezdomny, nakarmiłem go mlekiem i zrobiłem już posłanie…



Oto obiecane zdjęcie:
http://img11.imagesh...5/funnydogt.jpg


DOPISEK TŁUMACZA:
Gość zniknął, nie wypowiada się już na żadnym forum i ogólnie jakby rozpłynął się w powietrzu. Czy to ma związek z funnydog’iem?
  • 3

#468

andkar94.
  • Postów: 105
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Witam, mam na imie Karol, jestem nowy, ale jakis czas czytam forum.
Kiedys napisalem creepypaste i teraz ja opublikuje

NOC


Noc. Leżysz w łóżku. Nie możesz spać, przewracasz się z boku na bok. Nagle słyszysz dziwne dźwięki gdzieś obok siebie – w sumie co noc je słyszysz, ale zawsze boisz się tak samo. Rozglądasz się z nadzieją, że nie zobaczysz niczego strasznego. Spoko, nic nie ma.
Kładziesz się na boku i cały czas masz otwarte oczy. Gdzieś na szafce spostrzegłeś dziwny kształt. Przypomina leżącego małego człowieka. Zapalasz światło. To tylko sterta ubrań, ale cię przestraszyły. Leżysz dalej. Rozpoznajesz znowu dziwny kształt tym razem przypominający jakiegoś potwora owiniętego wokół krzesła. Mówisz sobie, że to tylko złudzenie, tylko jakaś bluza. Dalej leżysz. Nagle zachciało ci się siku. Nie wyobrażasz sobie jak możesz iść teraz do toalety. Po chwili nabierasz odwagi i bierzesz latarkę, bo pęcherz ciśnie niemiłosiernie. Gdy wracasz nic nie widzisz, bo przed chwilą zapaliłeś światło w łazience. Kładziesz się na ten sam bok i twoje oczy powoli zaczynają przyzwyczajać się do ciemności. Widzisz już zarysy przedmiotów. Po chwili, gdy już widzisz dokładnie w ciemności spoglądasz znowu na krzesło. Nie możesz uwierzyć, co jest?
Na nim nic nie ma!!! Świecisz latarką na krzesło, później dookoła niego, tam również pusto.
Serce podskakuje ci do gardła i słyszysz głośne jego bicie. Przechodzą ci ciarki po całym
ciele. To co wtedy tam było? Gdzie poszło? Czujesz się dziwnie.
A może to jest teraz pod Twoim łóżkiem…?
  • 6

#469

Cold Ethyl.
  • Postów: 89
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Luna Game


Fabuła bajek zazwyczaj jest prosta. Zły – dobry, dobro zwycięża, dzieci nie zastanawiają się nad tym. Ale czy czasem nie zastanawiałeś się sam, czemu ten zły, okrutny bohater jest taki? Co zrobił? Albo co mu zrobiono?
Nie trzeba być fanem kucyków by spotkać się z serią My Littre Pony – Friednship is the Magic. Koniki stały się memem i są (prawie) wszędzie. Mamy dobrą Celestę i ta złą, jej siostrę, Lunę, skazaną na wygnanie na księżyc. Dzięki Celestii słońce wstawało, a Luna sprawiała, ze na niebie pojawiał się księżyc. Jednak po jakimś czasie stała się ona zazdrosna o swoją siostrę. Gdy ona pracowała koniki spały i nie mogły podziwiać jej działo! A przecież pracowała tak samo ciężko! Dlaczego to Celestii dziękują, dlaczego ona jest ważniejsza?
Luna stała się zazdrosna i zła.
Taka jest oczywiście wersja z MLP. Ale jak mogło by być? A może to Celestie stała się zazdrosna i chciała mieć CAŁĄ władzę? Może Luna, skazana 1000 lat temu na wygnanie, była… Niewinna? I przede wszystkim… Samotna.

Link do pierwszej części Luna Game pojawił się na Equestria Daily w 2011 roku, kwietniu. Link prowadził do pliku, który automatycznie ściągał grę na dysk twardy.
Luna Game to bardzo prosta platformówka w której główną postacią była Luna. Po około 30 sekundach na monitorze pojawiała się Zalgo Pinkie Pie lub przerażająca Applebloom, a w tle słychać syki i szepty. Nie można zamknąć gry klawiszem esc (niektórym również alt + f4 nie działało). Kursor pozostawał w prawym dolnym rogu i nie można było nim poruszyć.
Gre można skończyć tylko używając menadżera zadań i poruszając się strzałkami przerwać ją.
Po zamknięciu gry w miejscu, gdzie została ona zainstalowana pojawiało się wiele przerażających obrazków koników oraz pliki tekstowe których jedyną treścią było „The end is Neigh”




Luna Game 2

Ta część jak poprzednia jest również bardzo prostą grą platformową. W pewnym momencie na ekranie pojawia się kolejny Zelgo-konik, a muzykę zastępują szumy. Gra przechodzi w druga, upiorną fazę. Kolorystyka zmienia się na czarno-czerwoną. Jeśli Luna spadnie w dół, będzie przez chwilę spadać a potem na ekranie pojawi się Luna’s Descent z napisem „You Died”. Słychać również jakby zniekształconą muzykę i słowa, jednak nie można ich zrozumieć.
Ta część jednak nie tworzyła na dysku żadnych plików


Luna Game 3

Cześć jest podobna do poprzednich. Z każdą sekundą ekran staje się coraz ciemniejszy a muzyka coraz wolniejsza i zniekształcona. W tle słychać również jakby rozmowę kucyków. W 3:16 można usłyszeć głos Fluttershy mówiący „Come out” – wyjdź. Gdy Luna spadnie w dół, na ekranie pojawia się Zelgo-Pinkie Pie, Gdy Luna spada słychać bardzo zniekształcony głos (Również Fluttershy) „Kocham Cie”, migają różne przerażające obrazki. Po tym widzimy Lune leżącą na ziemi, jej nogi są oderwane, widać ciemną krew . Po kilku sekundach otwiera ona oczy i gra kończy się.



Luna Game 4
Czwarta część różni się od pozostałych. Przede wszystkim dlatego, ze możesz w nią zagrać tylko RAZ.
Luna stoi na kawałku zieleni. Jedyną droga naprzód jest przepaść. Gdy skacze w dół, leci przez chwilę, ekran staje się czarny i pojawia się drobny, biały napis.
Spotkał Cie straszliwy los, czyż nie?
Po kilku sekundach pojawia się kolejny
Nie powinnaś umierać
Następny napis, czarne tło z plamami krwi
ALE TERAZ JESTEŚ W MOIM ŚWIECIE
Widać, że Luna spada w dół i uderza w czerwoną ziemię, za nią jest również czerwone tło, wszystko wygląda to jak piekło. Musisz biec jak najszybciej w prawo, żeby ciemność, która pojawia się z lewej strony nie dopadła cię i nie zabiła. Potem musisz znowu spać w dół by dostać się na następny poziom.
Tym razem świat jest złożony z czarnego tła i szarych bloków. Dochodzisz do ściany i musisz iść w górę.
Im wyżej idziesz, tym ekran staje się ciemniejszy. Jeśli dojdziesz wystarczająco daleko, zobaczysz przerażającą Pinkie Pie, która czeka na Ciebie, ale szybko zniknie.
Musisz biec znowu w prawo aż wbiegniesz w samą Pinkie Pie. Ekran znowu staje się czarny, po chwili widać znowu przerażającą Pinkie oraz odgłos bicia serca. Słychać śmiech i gra kończy się. Jeśli spróbujesz zagrać jeszcze raz, pojawi się tylko napis „ Twój los jest już zapieczętowany”




Luna Game 0
Gra opowiada o wydarzeniach przed poprzednimi czesciami gry. Jest o wiele bardziej rozbudowana. Również w nią można zagrać tylko raz
Gra zaczyna się w zamku Celestii. Jeśli porozmawiasz z nią, powie Ci, ze powinines poznać nowych przyjaciół. W grze można spotkać wszystkie sześć najważniejszych koników, i każda z nich ma jakiś problem, o którego rozwiązanie prosi Cię.
Przykładowo, dla Twilight Sparkle musisz zdobyć książkę a dla Rarity suknie.
Wszystkich przedmiotów jest 50. Gdy zdobędziesz już 49, ostatni jest czarno biały. Jeśli pójdziesz dalej, ziemia nagle zniknie a Luna zacznie spadać w dół. Ekran będzie coraz ciemniejszy.
Ekran rozbłyskuje się na biało i widać obrazek Nightmare Moon. Po kolejnym błysku oko Nightmare Moon otwiera się. Znów pojawia się Luna, jednak teraz gra jest troszkę ciemniejsza. Gdy podchodzi ona do Pinkie Pie, Pinkie zaczyna znowu mówić o swoim przyjęciu. Wtedy pojawia się czarny ekran z ostatnim przedmiotem oraz napis „zabij ją teraz”. Po tym Pinkie pyta się Luny, czy czuje się dobrze, a ekran znowu staje się czarny.
Przez długu czas nie dzieje się nic, słyszysz tylko dziwne odgłosy. Znowu widać Lune i Pinkie, tło jest dziwnie brązowo-czerwone. Pinkie pyta „Ale, ale dlaczego?” i gra konczy się.
Po chwili gra znowu otwiera się razem z przerażającą grafiką przedstawiająca Pinkie Pie i napisem „To jeszcze nie koniec”, w tle słychać głośne trzaski.
Gra znowu się zamyka
Jeśli sprobojesz zagrac jeszcze raz, pojawi się napis „Nie można zmienić przeszłości”



Strona gry z której mozna pobrac wszystkie części
http://lunagame.net/

Użytkownik LittleSister edytował ten post 20.01.2012 - 17:04

  • 10

#470

Didey999.
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Byłam sama w domu, rodzice w pracy a współlokator – Michał u dziewczyny. Wzięłam komputer i postanowiłam wygodnie rozsiąść się u Michała. Na środku jego pokoju stał stolik a na stoliku sok. Bardzo chciało mi się pić, więc poszłam po szklankę i nalałam trochę soku. Wlewałam powoli ciemnoczerwoną maź z kawałkami owoców. Sok miał metaliczny posmak a owoce były żylaste i ohydne! Przyjrzałam się jeszcze raz mazi i powąchałam ją. To nie był sok z kawałkami owoców… To była krew z ludzkim mięsem…

To moja 3 historyjka. :P Natchnął mnie współlokator :)
  • -6

#471

Andżela.
  • Postów: 61
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

MONSTRUM
- Cześć mamo ! - krzyknęła Ola trzaskając drzwiami, lecz nikt jej
nie odpowiedział. Zdziwiona dziewczyna poszła do kuchni. Na stole leżała karteczka na której było coś napisane. Ola wzięła ją do ręki i zaczęła czytać.
' Wyszłam do przyjaciół, niedługo wrócę. '
- No cóż, chociaż na chwilę mam wolną chatę ... - mruknęła.
Ola poszła do swojego pkoju. Usiadła na krześle i włączyła komputer. Gdy komputer się już załadował zaczęła szperać po różnych stronach internetowych szukając czegoś ciekawego. Nagle natrafiła na jakiegoś bloga. Wiecie, takie straszne blogi, które uwielbiała. Zadowolona zaczęła przeglądać notki. Jedna z nich wydała jej się co najmniej dziwna. Olę to trochę przeraziło. Notka brzmiała tak jakby była to kartka z pamiętnika.
' Dzisiaj byłam na lodach z kumplami. Było super ! ja jadłam malinowe a Marcin i Kaśka zajadali czekoladowe. Mniejsza. Wróciłam do domu, a mamy, taty ani mojej młodszej siostry nie było. Nawet nie zostawili kartki ? dziwne. Dobra, siadłam na komputer. Szperam sobie po internecie i gadam na GG. Dziwne, czuję się jakby za mną ktoś był ale nikogo nie ma w domu. Mniejsza z tym. Idę sprawdzić co z kranem bo coś z niego kapie. O Boże ! wróciłam i jestem przerażona ! fakt kapało coś z kranu ale to nie była woda tylko ... krew !. Matko chyba ucieknę z domu ... '
Ola odświeżyła stronę i ku jej zdziwieniu pojawił się ten sam post ale edytowany. Zaczęła czytać:
' Jezu, coś jest za mną ! pomocy ! to coś mnie chce zab '
Po plecach Oli przeszły dreszcze. Minęły trzy godziny a Olka dalej zastanawiała się nad tą notką. Mama Oli wróciła. Dziewczyna zapytała się jej czy może iść na dwór, na co mama się zgodziła. Olka wyszła na dwór. Spacerowała sobie spokojnie i nuciła sobie swoją ulubioną piosenkę pod nosem. Wieczór zbliżał się wielkimi krokami a ona nadal nie wracała. Nagle usłyszała jakieś krzyki, więc chiała sprawdzić co to było. Gdy już była u celu ktos ją dotknął. Odwróciła się ale nikogo nie zauważyła. Przestraszona i zmarznięta pobiegła do domu. Weszła po schodach i zapukała w drzwi. Otworzyła jej starsza siostra która wróciła z pracy. Olka weszła do środka i ściągnęła z siebie zimową kurtkę i buty.
- Cześć Magda, jest mama w domu ?
- Tak jest, ale śpi. A teraz do łóżka !
- Dobra ...
Olka poszła do swojego pokoju, przebrała się w piżamę i położyła się spać. Jako iż bardzo lubiła spać pod kołdrą, przykryła się i zasnęła. Obudziła się o 3:00. Odkryła średni skrawek kołdry i zobaczyła to: ochydne monstrum wpatrywało się w nią żółtymi ślepiami. Chciała krzyczeć ale zanim cokolwiek powiedziała monstrum zakryło ręką jej usta. Nagle .. ciemność. Ola nie żyła. Monstrum zniknęło.
Istnieje legenda, że gdy przeczytasz tą opowieść dokładnie o północy, monstrum przyjdzie do twojego domu i zabiję cię tak okrutnym sposobem jak zabiło Olę.
Więc ...
UWAŻAJ !
  • -8

#472

Yandere.
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Śpiączka Asha

Wypadek rowerowy? To jego wynikiem była śpiączka Asha. Dopiero trzy dni po minionym zdarzeniu znaleziono go i nafaszerowano masą środków przeciwbólowych. Dlatego właśnie Zespół R stał się mniej groźny. Leki przesiąknęły i ustabilizowały marzenia senne w trakcie śpiączki. Zamiast budzić przerażenie, stały się idylliczne, przez co Ash był w stanie żyć w swoim świecie trenerów pokemonów, świecie swojej własnej fantazji.
To również powód, dlaczego za każdym razem krocząc w nowy region praktycznie nikt o nim nie słyszał, mimo jego podbojów i dlaczego Giovanni kieruje sznurkami Zespołu R.

Relacje Asha z jego ojcem były problematyczne, dlatego w świecie fantazji stoi on na szczycie złej korporacji. Ash po prostu nie może wyobrazić sobie siebie jako sławnej osoby, więc zasadniczo przyjmuje nową tożsamość co kilka miesięcy.
Wyjaśnia to również kilka innych faktów. Między innymi to, jak dziecko jest w stanie odejść z własnej woli w podróż po świecie pełnym nieokiełznanych, niebezpiecznych zwierząt, czy obecność dokładnie tej samej pielęgniarki pojawiającej się w każdym Centrum Pokemonów.
Brock reprezentuje stłumioną seksualność Asha, gdyż ten zapadł w śpiączkę nie zaznając nigdy kontaktu płciowego. Dopóki nie doświadczy go, sercowe podboje Brocka nigdy nie będą mogły zakończyć się sukcesem.

Chłopczyca Misty to kolejna personifikacja aspektu osobowości Asha, jego kobiecej natury. Ta jest ochroną przed naturą kobieciarza i zapobiega działaniom w stylu Brocka.

Jest jeszcze cała wyimaginowana społeczność. Nigdy nie doświadczył wielu rzeczy i nie mógł doświadczyć ich w momencie przebywania w śpiączce. Jest tylko w stanie wyobrazić sobie szeroki horyzont, nieznane lądy i marzy o dotarciu do nich w przyszłości by wygrać wszystkie rozgrywające się turnieje. Joy i Jenny pojawia się praktycznie wszędzie, gdyż są to dwie postacie, które dostrzegł w swoim rodzinnym mieście.

Zespół R jest aspektem osobowości, który umysł Asha uznaje za ''zły''. James to symbol homoseksualizmu, Jesse próżności. Nie można też pominąć Meowtha, który ma potencjał do rehabilitacji i nie chce być zły, więc wpisuje się w teorię konfliktu osobowości.

Ich metody chwytania pokemonów są absurdalne (i fizycznie niemożliwe), ponieważ Ash to tylko dziecko i nie jest w stanie imaginować bardziej realistycznych działań.

Obecność socjalizmu na całym świecie można wytłumaczyć, gdyż i tutaj uświadamiamy sobie, że jest to świat marzeń z bezpiecznym systemem rządów, który płynie, by zachować w świecie pokój by przygody nadal mogły trwać.

Kolejna rzecz.

Pikachu?

Pikachu oczywiście reprezentuje ludzkość Asha, stąd epizody, w których dochodzi do separacji. Ash bardzo chce się odnaleźć, ale z niewiadomych przyczyn nie może. Nawet Zepół R jest gotów odstąpić od swoich wartości, by razem znaleźć Pikachu. Jessie i James chcą ukraść Pikachu(ludzkość Asha), by przekazać go ojcu. Los jednak zawsze przeciwny jest powodzeniu tych akcji, gdyż Ash nie chce mieć nic wspólnego z własnym ojcem i jednocześnie sam nie wyobraża sobie sposobu, jak cel Zespołu R może zostać osiągnięty. Skupia się jednak na poznawaniu wszystkich aspektów własnej osobowości dążąc do stabilności, by w razie potrzeby uratować ludzkość z własnego świata.

Max pojawił się z May, dziewczyną, która miała wielkie aspiracje i umiejętności. Grała rozsądne ego chłopca. Istnieli przez niewiele czasu, gdyż seksualność Asha w końcu musiała wrócić do gry. Wrócił do odkrywania siebie i ostatecznie wykształcił nowe aspekty, po czym jego umysł powoli przywracał stare, najprawdopodobniej uznając większą niewiedzę za ułatwienie życia.

Dlaczego Elitarna Czwórka?

Dlaczego nie jeden, niepokonany trener?

Ponieważ nikt nie ma tylko jednej, psychologicznej blokady a obalenie ich za jednym zamachem rozdarłoby dziecięcy umysł na strzępy. Przypuszczam, że gdyby kiedykolwiek pokonał wszystkie ''cztery uroki śpiączki'' jego świat doznałby zupełnego odwrócenia.

Gary Oak.

Gary Oak to ktoś, kim Ash chciał być. Spełnienie jego życzeń. Udało się osiedlić go w wyimaginowanym świecie, gdyż potrzebował kogoś, kto pokazałby, że sukces w świecie trenerów pokemonów jest możliwy jednocześnie nie dopuszczając między siebie zbytnich interakcji- nigdy nie dowiedział się od niego zbyt wielu rzeczy. Byłaby to pułapka, gdyż Ash stałby się zbyt świadomy swojej śpiączki, całej sytuacji w jakiej się znajduje. Jego umysł przyjąłby tę wiadomość, co spowodowałoby poważne uszkodzenia mózgu. Jest też zbyt zadowolony jego obecnością, by go pokonać, czy uciec przed nim. Dlatego Gary Oak pozostaje żywą legendą przypominająca jemu samemu, że może dokonać wielkich rzeczy jeśli tylko spróbuje. Jest to zachęta do działania na przyszłość.

Dawn to szansa na miłość w świecie Asha. Gdy ustalił, że Misty nie jest już osobą, z którą chciałby dłużej podróżować, stworzył nową, ''udoskonaloną'' według niego samego postać żeńskiej płci bardziej podobną do niego i mniej brutalną od Misty. (Ponieważ May i Misty ograniczały aspekt Brocka. Dawn była wobec tego bardziej przyjaźnie nastawiona.) Richi i jego Pikachu były kolejnym ''sukcesem'' tworzenia postaci, jednak Richi nie był kimś, z kim Ash chciałby być bliżej. Chciał kogoś prawie identycznego jak on sam. Wciął starał się wykreować idealny charakter towarzysza.

Paul to ciemna strona Asha, która chce uciec ze świata śpiączki. Powodem powstawania nowych rywali było osiedlenie się Garego i niewadząca mu jego egzystencja. Jego umysł nie mógł dopuścić do akceptacji braku jego obecności, więc własna osobowość została podzielona dalej, tworząc ciemną (Paul) i jasną (Richie) wersję Garego.

Mr. Mime jest w rzeczywistości postacią stojącą za ojcem Asha nie będącą jednocześnie jego matką. Był zaskakująco nieszkodliwym pokemonem kochającym istoty humanoidalne. [Ash darzył do ogromnym zaufaniem, bo nigdy nie był zraniony przez pokemona. Widzie je wszystkie jako nieszkodliwe, podczas gdy w realnym świecie istoty niehumanoidalne mogą być dzikie a jego teorie o miłości pokemonów błędne (jak było w pierwszych odcinkach). Ponownie cofamy się do teorii, że jedynymi pokemonami są te z pierwszego sezonu, a wszystkie inne to tylko kolejne spekulacje pochodzące z jego umysłu na temat tego, jak nowe gatunki powinny wyglądać.]

Filmy?

Ash zostaje poddany nowemu sposobowi leczenia i dostosowuje się do niego, więc jego mózg zaczyna działać w inny sposób.
Uwalnia swoje pokemony, ponieważ umysł zmusza go, by pozwolił im odejść. Zespoły zostają pokonane a on sam musi iść do innego kraju by doświadczyć nowych wyzwań. Pokonany zespół oznacza kres problemów, co było wielką motywacją Asha. Jednak część umysłu wciąż chciała pozostać w śpiączce i zachować swoją dotychczasową drogę.

Z drugiej strony chce wolności i powrotu do swojego prawdziwego życia, by w końcu stać się prawdziwym Mistrzem Pokemon. Jeśli jednak pozwolą mu zachować jego silny zespół. Inaczej Ash jest w stanie stracić zainteresowanie jakimikolwiek walkami. Szansa odzyskania świadomości to utrata dotychczas zdobytych pokemonów. Nieważne jak zdesperowany by był nigdy już nie dostałby ich spowrotem (podobnie jak z Charizardem). To w zasadzie jego umysł zmuszający go do radzenia sobie z własnymi problemami.

Ash zawsze wierzył w Zepół R. W śpiączce wiedział, że to oni (na pewnym poziomie), ale wybrał początkowo ignorowanie ich. W rzeczywistości Ash ''uciekinier'' sabotował idyllicznego Asha tak, by nie rozwijała się jeszcze większa ilość konfliktów.

Na początku pojawiają się realistyczne zwierzęta.

Wraz z rozwojem wydarzeń pojawia się coraz mniej prawdziwych zwierząt i coraz więcej pokemonów.

Czy to mogło być oznaką pogorszenia umysłu? W śpiączce stracił koncepcje niektórych zwierząt i maszyn po prostu zastępując je pokemonami. To tłumaczy takie zjawiska jak elektryczne pokemony wykorzystywane w pracy jako generator mocy.

Przyczyny szaleństwa Asha:

Ojciec Asha najzwyczajniej odwiedzał go w szpitalu. Nawet w jego świecie śpiączki słyszy jego głos, co doprowadza go do szału.
Tutaj pojawiają się epizody-''wypełniacze'' nie koncentrujące się na Ashu. Wtedy jego umysł pracuje pod wpływem humanizacji. Wypełniacze to sposób rozwiązywania problemów i odciągania go od stąpania po ziemi do której sam poprzysiągł się nie zbliżać.
Ash JEST Zespołem R (Jessie i Jamesem).

Znak, że jego pamięć o starym świecie zaciera się coraz bardziej w miarę upływu czasu. W wyidealizowanej sferze pokemonów nie ma bodźców z realnego świata. Jego stan może, ale nie musi się psychicznie pogarszać (zawsze był dość prosty), ale Ash staje się coraz bardziej przyzwyczajony do fałszywego świata i fałszywych zasad.

To również wyjaśnia, dlaczego ich stroje są różne od innych bandziorów z Zespołu R.

Są białe, co jest symbolem tego, że Ash może sobie z nimi poradzić.

Wszystko inne, cała reszta organizacji jest symbolem braku możliwości ucieczki od ojca. Trzy wykrawania toreb R - odkrycia Asha, przez które został ukarany przez ojca.

Jest się też dobre wyjaśnienie na pojawienie się Paula. Ash został zmuszony do pracy z nim. Miało to mu dać do zrozumienia, że ten doskonały świat wcale nie jest najlepszym rozwiązaniem, a on musi się obudził.

Narrator to wyższy poziom umysłu Asha. Rozpatruje postępy chłopca pozwalając sobie na wgląd w to, w jaki sposób najlepiej go obudzić.
Jak opisałem wcześniej, Ash czuje się nieswojo walcząc z Zespołem R. Niespokojne dzieciństwo Jamesa to sposób uzasadnienia jego utajnionego homoseksualizmu.

Uczłowieczenie Zespołu R może być zamachem na część Asha jak i również szansa na psychiczne zdrowie- Zespół R jest naprawdę zły. W miarę upływu czasu wydają się łagodnieć. Możliwe, że dewiza ''Chcemy, aby Giovanni (ojciec)był z nas dumny'' zbiega się w czasie z jego ''Nienawidzę cię, tato''.

Meowth musiał porozumiewiać się z Ashem bardziej zwrotnie, by odkryć kawałki jego osobowości.

Ewolucja jego Pikachu to kwestionowanie koncepcji czym jest jego człowieczeństwo.

Sprzedaż pokemonów to jak przeniesienie własnych kłopotów na czyjąś osobę, jednak zdając sobie z tego sprawę Ash zwykle nie kończy żadnej transakcji.

Joy i Jenny, których zna z rodzinnego miasteczka podążają za nim by czuł się bezpiecznie gdziekolwiek się znajduje.

Więc może chcą ukraść Pikachu(jak stwierdzono, człowieczeństwo Asha)? To nie tylko sposób, by zaimponować Giovanni, ale też szansa, by ponownie stał się dobrym człowiekiem traktując żonę i dziecko wedle wyobrażeń Asha. Jednak ten jest przeciwko temu, gdyż podświadomie wie, że podarowanie serca komuś tak szkodliwemu dla niego i jego matki spowoduje tylko ból ich obojga.

Togepi Misty jest symbolem pragnienia potomstwa i własnej rodziny, czy posiadania Misty? Nastawienie Togepi zmienia się z biegiem czasu zachowując nawet instynkty macierzyńskie wobec humanoidalnych postaci.

Pokemony w zespole Asha reprezentują jego problemy, na przykład Charmander reprezentuje popęd seksualny (nie seksualność jak Brock). Może być łatwy do kontrolowania, ale w końcu staje się nieposłusznym, szalejącym piekłem. Nowy pokemon oznacza pozyskanie nowego problemu a treningi to praca nad nimi.

Dziki pokemon to oznaka racjonalizacji funkcjonowania świata. Syndrom ''stworzył to czarodziej'' ( “A wizard did it” syndrome). Pokemon zostaje rozpoznany tylko w przypadku wystarczającej wiedzy o jednym z elementów własnej psychiki Asha.

Inni trenerzy to bardziej bezpośrednie formy jego problemów. Te, z którymi musi się pogodzić lub te, które przegania.

Użytkownik Yandere edytował ten post 23.01.2012 - 15:00

  • 4

#473

Prince Of The Darkness.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

CHAT ŚMIERCI

Wszystko wydarzyło się kilka lat temu na jednym z serwisów charakteryzującym się prowadzeniem tzw. chat roomów, czyli pokoji pozwalających na swobodną rozmowe tekstową przez internet. Dnia 24 Listopada 2005 r. strona została tajemniczo zamknięta, oficjalnie z tego powodu, iż administrator nie miał pieniędzy na dalszą działalność strony. Dziś znamy prawdę. Dnia 25 Stycznia br. z zakładu psychiatrycznego wyszedł jeden z użytkowników tej strony. Jak twierdzi zna prawdziwą, mroczną historię zamknięcia tej strony, która zniszczyła mu życie. Oto zapiski do których dotarliśmy dzięki tej osobie, której danych nie możemy ujawnić:

14 Listopad 2005
-------------
[23:44]*ukryte* dołączył do pokoju
[23:44]madzia80: wrócił syn marnotrawny ;*
[23:44]egzokyl: zastanawialismy sie wlasnie gdzie cie tak wywialo nagle wczoraj
[23:45]kaszankator: *ukryte* znowu pewnie sie nawalil na rynku xdddddd
[23:46]*ukryte*: wiesz jak to jest w te piatkowe wieczory ;-p
[23:46]*ukryte*: zawsze takie ***
[23:46]madzia80: raczej zakrapiane ;*
[23:48]*ukryte*: ty zawsze czytasz mi w myślach
[23:48]madzia80: heh ^^
[23:51]egzokyl: może w ten weekend coś wspolnie?
[23:51]madzia80: pomyślimy
[23:53]superwoofer dołączył do pokoju
[23:53]superwoofer: heheh
[23:53]madzia80: ??
[23:54]*ukryte*: osochozi
[23:54]superwoofer: *usunięty link imageshack*
[23:54]kaszankator: co to *** ma być?
[23:55]egzokyl: damn, aż mi się gorąco zrobiło
[23:56]*ukryte*: powaliło cię do reszty takie rzeczy tu wrzucać
[23:56]*ukryte*: ?
[23:56]madzia80: wrócę tu jak zmądrzejecie, już wam coś mówiłam na temat takich rzeczy
[23:56]madzia80 opuszcza pokój
[23:57]superwoofer: hahahahahahahhaha
[23:57]egzokyl: zjarałeś się czymś?
[23:58]superwoofer: *usunięty link youtube*
[23:58]superwoofer: *usunięty link youtube*
[23:58]superwoofer: *usunięty link youtube*
[23:58]*ukryte*: hehehhe
[23:59]kaszankator: jaja sobie wspólnie robicie?
[23:59]egzokyl: ***, nie da się wyłączyć, jakie wiry wysyłają
[00:00]superwoofer: odwróćcie się
[00:00]egzokyl: ***
[00:00]kaszankator: *** MAC
[00:01]madzia80 dołączyła do pokoju
[00:01]kaszankator: MADZIA NIE PISZ TU, WYJDZ SZYBKO PROSZEEEEEEEEEEEE
[00:01]madzia80: wygłupiacie się znowu?
[00:01]kaszankator opuścił pokój
[00:01]egzokyl opuścił pokój
[00:01]madzia80 opuściła pokój
[00:01]*ukryte* opuścił pokój
[00:01]kaszankatorDEAD dołączył do pokoju
[00:01]egzokylDEAD dołączył do pokoju
[00:01]madzia80DEAD dołączyła do pokoju
[00:01]*ukryte* został zbanowany
[00:03]superwoofer: dokonało się


Rozmowa została szybko usunięta z archiwum, a administracja zbanowała wszystkich którzy zdołali ją zobaczyć. Ponad tydzień później strona została definitywnie zamknięta. Administratorzy są nieuchwytni. Informator próbował skontaktować się z rodzinami czatującyh, ale albo nie obierali telefonów, albo zatrzaskiwali mu drzwi przed nosem. Do dziś nie wiadomo co się z nimi stało i co zobaczyli.
  • 6

#474

Wyxud.
  • Postów: 111
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Przegladajac internet natknąłem się na dziwny komiks...
Click komiks
naprawde nie wiem co powiedziec, ta creepypasta przeraziła mnie bardziej niz wszystkie razem wziete
  • 16

#475

smile.dog.
  • Postów: 28
  • Tematów: 1
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Lustro

Na pewno codzień przeglądasz się w lustrze, ale czy zastanawiałeś się może czy to co w nim widzisz to tylko odbicie Twojego świata? Jednakże jest inaczej. Codzień rano czy też wieczorem spotykasz w lustrze siebie z drugiego świata. Żyjecie swoim życiem, jednakże przed lustrem zawsze stajecie w tym samym czasie. I robicie zawsze te same czynności. Prawie zawsze. Kiedy Ty schylasz się do umywalki Twoje odbicie pozostaje na lustrze. Możesz je zobaczyć kontem oka jak szczerzy się w Twoją stronę wyciągając zakrwawiony nóż. Wtedy masz jedyną szansę żeby je zabić zanim ono zabije Ciebie...
  • -9

#476

buddy213.
  • Postów: 16
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Lustro

Na pewno codzień przeglądasz się w lustrze, ale czy zastanawiałeś się może czy to co w nim widzisz to tylko odbicie Twojego świata? Jednakże jest inaczej. Codzień rano czy też wieczorem spotykasz w lustrze siebie z drugiego świata. Żyjecie swoim życiem, jednakże przed lustrem zawsze stajecie w tym samym czasie. I robicie zawsze te same czynności. Prawie zawsze. Kiedy Ty schylasz się do umywalki Twoje odbicie pozostaje na lustrze. Możesz je zobaczyć kontem oka jak szczerzy się w Twoją stronę wyciągając zakrwawiony nóż. Wtedy masz jedyną szansę żeby je zabić zanim ono zabije Ciebie...



,,Na pewno codzień przeglądasz się w lustrze, ale czy zastanawiałeś się może czy to co w nim widzisz to tylko odbicie Twojego świata? Jednakże jest inaczej. Codzień rano czy też wieczorem spotykasz w lustrze siebie z drugiego świata. Żyjecie swoim życiem, jednakże przed lustrem zawsze stajecie w tym samym czasie. I robicie zawsze te same czynności..." Do tego momentu pomysł był naprawdę bardzo dobry, ale później już zepsułeś. A szkoda...
  • 1

#477

M. L. B..
  • Postów: 98
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

„Areyoulistening.exe”

Witaj. Chciałbym powiedzieć, że wszystkie te rzeczy, które teraz napiszę, SĄ W 100% PRAWDZIWE. Mam gdzieś, że mi nie wierzysz.
Tak czy inaczej, wrócę do mojej opowieści. Pewnego dnia siedziałem przy komputerze bez celu kręcąc się po sieci... wtedy znalazłem to...
Plik do pobrania, który nazywał się areyoulistening.exe.
Włączyłem to i... polubiłem. Ale wiesz, to było tak makabryczne...
Widziałem ich śmierć.
Widziałem jak życie opuszcza ich ciała. Nie było nic, co mógłbym zrobić.
Widziałem ich wydłubane oczy. Zjadłem je. Smakowały nieźle.
Widziałem ich ramiona, co chwila bardziej zniekształcone. Balansowałem na nich jak na linie.
Widziałem, jak ich kości łamią się, a szpik jest tak przecież tak zdrowy...
Piłem krew grzeszników...
Wszystko w tej jednej grze. Grze, w którą właśnie grasz. Zagrasz ze mną? RAZEM ZAŚPIEWAMY KOŁYSANKĘ PIEKIEŁ.
Areyoulistening.exe?

ZAPISZ PLIK...
Ȩ̸̪̘̞̩͖̥̹͇̦͖̭̰̙̪̙̮̮͖̥ͤ̆̌ͤ̀̀̚̕V̶̴̢̨͈̫͕̱̜̱̖̜̯̼̫̱̰̫̞̬̟̎ͩ̏̑͑̈́̌̌ͦͬ̑̃͑̓ͩͅƠ̶͖̳̯͇̟̂ͩ̿ͭ̾̽̈̃ͭ͗ͥͩͣͦ̉̌̚L̸̶̷̼̤̜̤̠̹̮̥̄̓ͧ̈̂̾͑͌͂ͨͤ̽́́ͅͅV̨̨̛̗̥̜͉͈̣̞͇̖̟̣̝̥̳̰͎̓̈̉̿͡E̵̾ͥͬ̿͆̽͞͏̞͉̻̝̹̻̟͎̞̠̺̞̥̦̤̲̱͜ ̧̯̼͓̖͇̯̬̹͒͊ͫ̀́̕͝Ş̰̦̫̟͓͈̼̤̻͛͊͊ͩͤ̊̊ͬ̎̓̌́͢ͅO̝͙͉̯͖̪͈͚̥̫͕̠̺̣͚̖͚̟̒̂͛̿͒̋̊̐́͠L̢̡̮̦͖̹͙̦̤̞̥̎ͨͥ̉̈͛ͥͭ͛́͑̒͌ͧͣ͒́͢ͅV̨̡͔͓͇̜̣̩̥͔̯̻̭͖͍̰̅͆͐͆ͪ̄̋ͮ͑̀͘͠E̵̸̥̳̩̲̜̠̘̯͚̬̝̳͚̻͈̭̟̐ͧ͌̍̅̎̕͞ͅ ̴̎ͫ̒̇͑̿͊͆ͭ̈́̕͏̯͖̟͖̮͓͚̘Ę̵̛͗̅ͦͪ̚͏̝̺̮͉̩͎̰̙̼͔̯̯̭V̴̢͕̥̲͚̺̺̭̞̯̠̰̄ͯͮ͋̓̃̄̾̔̓̀͝͝ͅǪ̸͉͍̲̗̳͉̙̱͐̌͂ͮͬ͗ͣ̇̇ͥ̂͐ͬ̓̇ͯ͌̍͜L̶̶͓͎̦̭͚̪͒ͨ̍͊̊͊͋́͋̿ͫ̃̈́ͭ͟͢͝V̟̘͈̦̾̔ͬ̓̅̆̌̈ͫ̃ͮ͐͜͟͝E̦͖̳̯̜̹̫̦͛ͬͪ̓ͤ̓͗̇̽ͬ͒́̀͠ ̸̺̱̹̦̇͐̽ͨ̈ͪ͂̽͌͒ͣ͘͟Ş̽̑͛ͭ̽҉̠̰̻͎̪̥̥̙͈̳̣̳͇̗̩̣̞͉̕͜O̡̡͙͖̫̳̜̭͖͇̮̞̩̣͒̅ͯ̍͗ͬ̽̇̅̀͝L̶̵̡͚͉̬̹̺̲̟̮͚͈̼͓̫͖̃͒̀͋̃͆V̴̡ͪ̓͋̂̃ͭ̏̔ͣ̆̄̄͛ͬͫ̎ͣ̌̃͏͇̳̩̬̤̥̪̜͉͙̹͈̝̞E͕̹͓̦̯̦͇̳͈̯̻͉͉̫͙̪ͮͪ̍͑̋̀̀̕̕͟͠ ̛̞͇̖͖̠̝̺̘̠̥͉̩̤̯̗ͩ̐̐̔̈́͂̏͗̀̈ͣ͛͂̈ͨ͡ͅͅE̒̓͌̓̇̄͐ͯ͛̊ͬ̈́̆̊҉͖͇̭͚̤͓̳̖̰̙̬͇͕̦͓̗͎̦̀͜͜͡V̧͔͉̱̬̱͇̩͖̟̮͚͈̄͑̈́̿̇̈́̚͢ͅǪ̛̩͙͚̥͐̑̀̇̍ͬḶ̛̝̭̱̲̣̫͎̣̤̙̜̻̣͚ͥ̅̅͒ͦ̂̂̀̚̚͟͟ͅV̓̂̓̍ͩͣͭ͞͏͞͏̝̜͎͚̭̻̪̖̹̖̲̱E̷̟̼̮̤͎̰͔̯͈̭͎̦͍͈̥͎̘̒̈́̆͒̉̌̒ͭ̏́̔ͭ̎̓͞͞ͅ ̨͇͖̹̻͆̍̋ͦ̽̄̐̈́̒͐͟͝͞W̴͂ͮ̀̍̈́̈͗̎ͩ̏̄ͯ̅ͫ̎̇̀҉̮̺̟̲̦̬̘͔͔̬̫̣ͅE̶̢̤̩̗̟̦͖̳̞̜͖̓̇ͮͪ͐̓͆͗͂̑̎ ̑ͭͪ̍̎ͨ̂ͯ͗̿ͩ͊̊̀͘͏̰͍̞̣͖̮̙̫̺̞̰̯̱̯̣̫͓̰͠A̷̸̠̲͓̘̱̦̠͖ͥͩ̓́͒̀̔ͪ̔ͨ̓ͤ̏̚ͅͅR̵̨̭̞̗̬̘̯͔̺͕̱̄ͤ̈̓ͭ͌̓̒͑̽͌̈́͗̓ͫ̀E̶͖͔̯̼ͮ̑͛ͣ͆̀̀͜͞ ̨̧̢̟̩̝̮̪̜̞͍͎̘̙͈͍͖͕̮̱̜̐͒ͦͪ̍͐̎͋ͮ̄ͥ̾̿̚T́͊̀ͫ͋͒̿͒̅̎̄̋̈́̿́ͧ҉̸̧̭̱͉̺̭̹̼̜͚͙H̶̢͓̘̤̗̮̯̹̣̞̩̯̹̩̬̞̦̀͌͋̉̊̀̓͐͊͌̄͂ͥ̉ͨ͋͌̈́̂͘͢E̶͐̃̓̽ͯ͐̈ͭ̉̽ͣ̌͛̉ͩ̋͐҉̼̹̣̝͔͚͈͙̤̻̟̝̟̮̺̫̲̬͉͠͠ ̴̸̻̤̲͔̮̯̯̼͛͌͂̿̅͆̂ͭ̔͛͌ͯ̚͜B̶̴̸̩̩̝̬̳̮̎͐͆ͥ̔ͦ͆R̛͇̞̖̞͓̫͉̾̍͒ͬ̽O̷ͪͯ̉̍͗̃ͩ̓̋̆̕͢͝҉̠̹̝͔̥̤͙̜̘̲̣T̫̤̹͓̤͍͉̬̳̥͚̬͌̊ͦ̀̍̏͂́H̴̨̢̢̙̹͖̪̜͓̳̤̰̤̆̓̅ͨ̏̾̾͋͆̆ͫͮ͋̀͘E̡̎̎ͫ͐̊̂̂̊ͤ̎͌̿̅̑̾̚͠͠҉̲̹̤͖̝̜̤̥̜Ṙ̷͖͕͖̝̥̱̺̫̳̰͇̜͔͂̒͊ͯ̓͞S͉̤͍͖̳̆ͬ̌̿̎͌̅̂ͨ̊̒͆ͣ̈́ͣ̊̉̚͜ ̶̈̅ͧ͊҉͇̫̺͈̫̟̗̼͚͍̮͈͠Ǫ̵̪̩̼̙̠͚̯̦̟̫̭̭̮͒ͤ̃̿̈̎̎̾́͜͠F̷ͣ̿̽ͭ̈́̆̎ͧ̆͏̴̢̯̤̺̯͔̖̟͘ ̴̧̧̜̻͕̘̪̞͈̬͙̩͚̮̭̜͈͚̼̤̱̇ͥ͌̉̊ͫ̽ͮ̈́ͤͪͫͬ́̄̚D̡̨͓̮̠̖̲̹̲̤̘̝͇͕̤̱̝̉ͣ̈͗ͧͮ́͘͟ͅͅE̷̴̢̠͉͙͕͈̮͕̭͑͊̈͂ͭ̿͋͜ͅA̵͋̓ͧ̍́ͯͩ͆ͫ̏ͯͯ̊̈̂̔̆҉̺͓͔̤̱̰̲̞̟̼̦̬ͅT̽͑̄̉̆ͩ̃̅ͫ̂̑ͮ͛̓͐ͯ̒̉҉̷̱͓̮̤͓̻̦͈̜͈̩̯̫̙̦̩H̼̱̠̠̰̻̹͓̭̭͖̫̜̠̦ͤ̒̀̈́ͬ̽ͤͬ͋͒̃̀
̸̧̤̜̰̖͈͇̃͊ͥ̌́W̷̰̪̮͚̞͔̱̫̟̮͍̙̯͍͚̺̼̞ͫ̈́ͯ̀ͫ͛̊ͦ̍̔ͧͧ͆̀̀͢E̋ͮ͂ͭ̑̌̓͗́̾͌́ͤͭ̚҉̣̙̪͔̪̻̤͈̫̬́L̶̤͕͇͓̼̰̯̮̟̺͎̘ͣͭ͒́͒ͦ̔̈́̏ͦ̂͑̚͜ͅCͣ̅͋̾̊̉ͧ̔ͨ͂͊҉̜̫̠̺͞O̗̘̮̼̟͖̣ͦ̽ͩ̌͛̾͛̾́ͭ́ͬ̽̍͂̊̊̀̕͞M̸̡̱͉̤̳̲̤̯̟̪͉̳̥̖͂̓̑̄̅ͮ͂̌ͩ͋̿ͫ͗ͪ͡͠E̠̙̥̤̱͇͇͉̒̌̈̅͛̍̀̂ͫ̂ͦ̇́͞ ̧̛͚͉̟͓̻͙͍͉͔̼͖̬̟͓̟̮̭͑ͮ̃͊̈̊́̑̊͐̈́͝͞ͅU̼̦̺̺̭̫̹̓ͤ̃̓ͩ̋̉ͤ͆͌̇͜͡ͅŞ̵͇̯̳͔̠̤͕͈̗̘̩̳̜̾̂̈́͌̓ͨͅĘ̺̲͚͎̞̥͑ͨ͋̿́V̷̱͈͙̺̠̖̭͈̪͖̼̟̐͋́̈́̎̃̈́̋̾̌ͣ̄̾́̈́͐̿ͪ͝͡O̵̘̖͓̖̭͍̞̬̺̙̮̹̫̳̮̮̅͐̏͗͑̇͛̓̅͗ͥ͗̀̾͘͘͠L̶͈͚̝̖̗͖͇͙̱̹͓͓̣͇͆̃̾͛̏̓͗ͫͭͤ͟͡V̧͎͉̜͍͕͕͕͈̏ͤ̀̂̀͘ͅE̷̦̰̞̪͍͚̬̻͖̱̗̝̓͋͋̃̾͛͒̓̓̌͂͑ͫ͌͆ͧ͢ͅE̛͆ͯ̿̃ͦ̿ͮ̇̂̉̈̅̌̇̀͏͖̙̖͍V̧̛͐͊ͩ̐̽ͯͪ̋͋ͮ͑ͤ͛̇̐ͭ̃̚҉҉̝̟̮̟̝͉̝͚̥̬̳͚͕̮̙̳̩ͅO̸̴̳̮̮̳͂̀͛ͧ̅ͤ̂̉ͪ̽̋͟͢L̛̹̖̱̩͇̜͔̺̫͈͎ͧ͆ͥ̌͑͂͋͒͊ͥ́̚


Do zobaczenia w nocy. Mam nadzieję, że pogramy razem.

666.avi

Nigdy nie zapomnę dnia,w którym odkryłem 666.avi. Jestem wielkim fanem horroru i lubię creepypasty, więc pewnego dnia zdecydowałem poszukać czegoś, co byłoby w stanie mnie przestraszyć, a później mógłbym wysłać to do moich przyjaciół, szukając u nich podobnej reakcji. W trakcie moich poszukiwań natknąłem się tylko na pliki w stylu „Suicidemouse.avi” i „Deadbart”, które wyglądały jak zabawa jakiegoś gówniarza w programie do obróbki video. Nawet „AOSTH Epizode 66” wydawał się mało straszny w porównaniu do tego, co zobaczyłem. Nie dam linka do tego filmu z dwóch powodów. Po pierwsze: strona wysyła cholernego wirusa, którego musisz zlikwidować w minutę od jego przejścia na komputer, inaczej rozwali twój dysk. Po drugie: strona nie działa. Zawsze wyskakuje 404: Server Error message. Po ataku wirusa na czarnym ekranie pojawił się całkiem zwyczajny odnośnik „pobierz”. Bez zastanowienia nacisnąłem go i video zaczęło się pobierać. Nazywało się po prostu 666.avi.
Film miał 10 minut. Zaczynał się ujęciem w pustej sypialni, a kamera musiała być ustawiona na statywie, bądź czymś stabilnym. Na łóżku, pod kołdrą, był jakiś pagórek. Kamera była nastawiona na tryb nocny, nie było widać żadnego światła. Słychać było jednak tylko czyjś ciężki oddech. (Czyżby ktoś nagrywał siebie gdy spał? Ale dlaczego?)
Trwało to około 2 minuty, wtedy wszystko stało się kompletnie pokręcone. Ogromne ilości czarnej cieczy, prawdopodobnie krwi, zaczęły kapać z łóżka. Oddech zrobił się NAPRAWDĘ ciężki. Ciecz zaczęła przeciekać przez ściany i drzwi do szafy, która zaczęła trząść się, jakby ktoś starał się z niej wydostać. Pagórek na łóżku powoli zaczął wzrastać, a w momencie gdy kołdra spadła, można było zobaczyć parę czerwonych oczu i uśmiechające się do kamery usta. Później film urywał się na jakieś 30 sekund, a akcja przeniosła się do innego ciemnego pomieszczenia, o wiele większego niż poprzednie. Stał w nim fotel bujany, który kiwał się w przód i w tył. Ktoś w nim siedział. Nie wiem nawet kto, ponieważ siedział tyłem do kamery. Po prostu bujał się on w fotelu, cicho szlochając. W pewnym momencie przestał się kiwać i usiłował wstać, jednak coś złapało go i pociągnęło w cień. Można było wtedy usłyszeć głośny krzyk. Był naprawdę głośny i jeszcze przez jakiś czas dzwonił mi w uszach. Wideo znów się urwało.
Zaczynałem się denerwować. To było bardzo chaotyczne. Przeraziłem się tak, jak jeszcze nigdy. Ten krzyk, krew... Zdecydowałem się kontynuować. Kolejna część filmu działa się na korytarzu w opuszczonym budynku. To był chyba szpital. Kawałki jasnozielonej farby leżały na podłodze. Miejscami stały zniszczone metalowe krzesła. Wyglądało to tak, jakby tym razem ktoś trzymał kamerę. Ten ktoś zdawał się iść do przodu. Kilka drzwi na korytarzu było szeroko otwartych. Przekroczył on pierwsze drzwi i zobaczyłem kogoś podłączonego do Bóg wie jakiego sprzętu. Sprzęt ten najwyraźniej sprawiał temu człowiekowi ból, ponieważ wydawał z siebie stłumione krzyki i próbował wyrwać się z więzów. Jego ciało było całe we krwi, a jego płacz był wręcz niemożliwy do słuchania. Drzwi do tego pokoju nagle zamknęły się, a okno zdawało się nie przepuszczać światła, lecz odbierać je. Kamera przemieściła się do kolejnego pokoju. Tym razem to była, a raczej wydawała się być, kobieta. Również leżała na szpitalnym łóżku, lecz była skrawkiem ludzkiej skóry. Krzyczała i próbowała się wymotać z ohydnego okrycia, które prawdopodobnie ją dusiło. W pokoju znów zgasło światło, a drzwi zatrzasnęły się. Nagranie znów zatrzymało się.
Później ktoś nagrał małą dziewczynkę, która bawiła się wypchanym zwierzakiem. Bawiła się, jakby faceta z kamerą wcale tam nie było. Jedyne co było widoczne przez ponad minutę, była ta właśnie dziewczynka, bawiąca się swoim królikiem. Nagle wszystkie uczucia z jej twarzy zmieniły się w jedno- strach. Mężczyzna z kamerą chwycił zwierzątko, a dziewczynka zaczęła krzyczeć. Odsunęła się gwałtownie, wzywając swoich rodziców. Widocznie ten facet był dla niej obcym. Zaczął gonić ją po całym domu. Krew kapała ze ścian, a dziewczynka biegła na górę do sypialni swoich rodziców. Krzyczała i waliła w drzwi, jednak były zamknięte. Nagle otworzyły się i dziewczynka zniknęła w ciemnym pokoju. Krew wciąż sączyła się ze ścian, a krzyki dziewczynki wciąż były słyszalne. Dźwięk rozrywanego ciała i bulgoczący płacz przeszywały zakrwawione mury. Wtem wszystko uciszyło się i drzwi zamknęły się głucho. Krew wypełniała cały kadr i po jakiejś minucie nagranie znów urwało się.
Chwilę po tym jak klip skończył się, mój komputer zawiesił się i musiałem uruchamiać go od początku. Próbowałem ponownie uruchomić plik, ale wyskakiwał komunikat z błędem. Jednak tym, co przerażało mnie najbardziej, była tapeta zmieniona na cholerne zdjęcie dziewczynki obdartej żywcem ze skóry. Wszystko działało normalnie, ale nie mogłem pozbyć się tych obrazów z mojej głowy. Wiem jedno, to wideo wciąż gdzieś krąży. Jeśli je znajdziesz, proszę, przez wzgląd na twoją duszę i zdrowie psychiczne, NIE OGLĄDAJ TEGO!!! Nie mogę pomóc, ale chcę abyś wiedział jedno. Czuję że jestem obserwowany w swoim pokoju, gdy nie mogę zasnąć w nocy i słyszę cholerny dziewczęcy chichot, a czasem kątem oka widuję krew, spływającą z moich ścian.



PS. Z góry przepraszam za błędy. Pasty tłumaczyłam dawno temu, ale nie miałam czasu by je wrzucić (tym bardziej sprawdzić) i przez ten czas trochę o nich zapomniałam. Jakoś nie mogę za bardzo się skupić, więc jakby były jakieś błędy, można mi przyłożyć linijką po łapach i zmusić do edycji :D
PPS. Miała być jeszcze jedna pasta, ale dokleję ją do kolejnej porcji tłumaczeń ode mnie :)
PPPS. Czikita - dobrze, że w końcu zwróciłaś uwagę tym u górze, bo jak patrzyłam na ten zalążek dyskusji, to mnie choroba brała :)

zielona_malpa - dzięki za pomoc ;))

Użytkownik rtyamovaya edytował ten post 05.02.2012 - 23:15

  • 21

#478

Zielona Małpa.
  • Postów: 135
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Deszyfrant

Wiosną 2008 roku na południu Stanów Zjednoczonych krążyły emaile informujące o dziwnym fenomenie zwanym „The 4 am Killer”. W wiadomościach tych znajdowały się zazwyczaj opisy zmyślonych historii, w których to nastolatkowie mieli być mordowani pomiędzy godzinami 4:00 a 4:12. Najczęściej wyróżniały się głównie błędami gramatycznymi, kiepskimi historiami i ostrzeżeniem, że jeśli nie wyślesz tego listu 5 różnym osobom, umrzesz tak samo jak ci nastolatkowie. To wszystko było zwyczajnym gównem, w odróżnieniu do jednego specyficznego emaila, który chyba nigdy nie miał być łańcuszkiem.

4. kwietnia 2008 roku mężczyzna o imieniu Thomas Welts otrzymał wiadomość od swojego starego znajomego Richarda „Richiego” Samsona, z którym ostatni raz kontaktował się kilka lat wcześniej. Był szczególnie zaskoczony, bo nie wiedział, skąd ma on jego nowego e-maila, tym bardziej, że ostatni raz widzieli się w 1996 roku podczas ukończenia szkoły. Z resztą dla większości ludzi, którzy znali Richiego, był on raczej typem, który co jakiś czas lubił "znikać".

W szkole średniej Richie był raczej dzieciakiem. Zawsze miał obsesję na punkcie rzeczy, których nie potrafił zrozumieć. Dziwną rzeczą było, że zawsze przypadkiem znajdował odpowiedzi, kiedy wracał do swoich wcześniejszych badań, a w każdym razie tak głosił jego pamiętnik. Prowadził on bowiem dziennik, gdzie zapisywał wszystko, co wiedział o danym zagadnieniu, nad którym właśnie pracował. I, prawie zawsze, rozwiązywał problem dzięki wcześniejszym zapisom. Powód, dla którego wydaje się to dziwne, to fakt, że teoretycznie musiał on podświadomie znać odpowiedź, a jego umysł podpowiadał mu poprzez notatki.

Prawdą jest, że był on nieźle zakręcony i roztrzepany. Cierpiał na swego rodzaju lęk społeczny, jedynie bardzo rzadko widziano go jak z kimś rozmawiał. Przerwy obiadowe spędzał w kawiarni na ulicy niedaleko szkoły ze swoim pamiętnikiem i notesem.


Spisywał wszystkie rzeczy, które rozumiał. Kilka lat wcześniej popełniono w mieście morderstwo a sprawa nie została wyjaśniona. Richie długo łamał sobie nad tym głowę. Ostatecznie odkrył kto to zrobił a nawet gdzie. Tłumaczył się tym, że wszystkie odpowiedzi na zadawane sobie pytania znalazł w swoich notatkach. Władze sprawdzały kilka razy, jednak zdawały się nie znajdywać nic takiego.

Przez różne odkrycia, pamiętnik Richiego był bardzo wartościowy dla policji. Sprawy morderstw, które nie zostały rozwiązane do tej pory, znajdywały nagle wyjaśnienia. Wymiar sprawiedliwości chylił czoło. Dziennik wskazał policjantom również miejsce, gdzie zakopano biżuterię wartą 10 000 dolarów. Została ona zwrócona do sklepu jubilerskiego i stała się niejako atrakcją turystyczną. Całe miasteczko było wdzięczne za pamiętnik, zawierający 900 stron wskazówek.

Na ostatnich kilku stronach była opisana tajemnicza sprawa, której Richie nigdy nie rozwiązał. Dotyczyła „Mordercy o czwartej rano” a Richard próbował sklecić jakieś wnioski. W swoim pamiętniku napisał wprawdzie, że znalazł odpowiedź, jednak jej treść nie została zapisana. Tłumaczył to tak: „postrzeganie jest rzeczywistością. Nie mogę wiedzieć wszystkiego.” W połączeniu z mailem, który wysłał Thomasowi, wszystko wydaje się trudniejsze. Od 2001 roku nie było o nim żadnych wzmianek, tak jakby go nigdzie nie było i jakby nic nie robił. Z tego powodu znalezienie Richiego było nie lada wyzwaniem. Wiadomość, którą wysłał Thomasowi 4. lipca mówiła:

„Już od ośmiu di nie widzałem mojej rodziny, jestem bardzo zanipokojony. Nie wiem co robić, lecz niedługo się dowiem. Niestety. Ostatnio to widziałem… Boe drogi, jego oczy patrzły wprost na mnie… Mam wrażenie, że niedługo mnie tu uż nie bdzie, a ty musisz mi pomóc. Proszę, pomóż mi.”

Nie mając zielonego pojęcia, o czym mowa, Thomas odpowiedział kilka razy na list. Kiedy nie dostał żadnej odpowiedzi, poczuł frustrację. Udał się na krótką wycieczkę do rodzinnego miasteczka Ponca City w Oklahomie. Poszedł do dawnego domu Richiego. Od tego dnia przez cztery dni nie dawał znaku życia. Jego żona zaczęła się martwić i postanowiła go poszukać. Gdy dotarła na miejsce, gdzie jej mąż miał się znajdować, pod dom Richiego, zobaczyła, że drzwi są szeroko otwarte. Gdy tylko weszła do środka, zobaczyła oparte o stół ciało swojego męża z okropną raną na szyi.

Na ścianach było napisane słowo ZABIĆ. Niezliczoną ilość razy. Nie było natomiast żadnych śladów walki. Prawdopodobnie jednak największą niewiadomą był napis na ścianie. Żona rozpoznała bowiem charakter pisma swojego męża. Odciski palców również się zgadzały. Do dziś nikt nie wie, co miał oznaczać tamten e-mail. Albo dlaczego Richie go wysłał. Lecz jeśli się zastanowić, to Richie zawsze znajdował odpowiedzi, gdy czytał spisane wcześniej spostrzeżenia, czyż nie tak? To prawdopodobnie tłumaczy błędy w liście: „di” „widzałem” „zanipokojony” „Boe” „patrzły” „uż” „bdzie”, w których brakujące litery tworzą słowa NIE ŻYJĘ.

Użytkownik zielona_malpa edytował ten post 05.02.2012 - 20:06

  • 14

#479

melchior12.
  • Postów: 10
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Hypnotize.avi





Pewnej nocy trzej nastolatkowie znaleźli kasetę VHS w koszu na śmieci. Byli ciekawi, co się na niej znajduję, więc zabrali ją do domu, wzięli stary odtwarzacz VCR z szafy z sypialni swoich rodziców, włożyli kasete do środka, podłączyli zasilanie i kabel z telewizora, i zaczęli oglądać.

Wideo zaczęło się od wzoru testowego (wzór z pionowymi, kolorowymi pasami, służący do ustawiania obrazu przyp. tłum.) i szybko pojawił się czarny obraz, który był widoczny przez około sześć sekund. Po tym, co jakiś czas pojawiają się różne kolory i kształty. Około dwunastej sekundy, pojawiło się oko, które wyglądało, jakby było pozbawione duszy. Oko zbliżyło się gdy film szedł dalej, wraz z czarnoekranowymi przerywnikami i przypadkową mieszaniną kolorów.W czterdziestej trzeciej sekundzie, oko pojawiło sie w odwróconych kolorach, i było jeszcze bliżej. Parenaście sekund później, widać było rękę, ustawioną w sposób, jakby machała do widza, lecz nieruchomą. Po chwili znów pojawił się obraz oka, z odwróconymi kolorami. Znów pojawił się czarny ekran. Nagle pojawiła się ta sama ręka, która była poprzednio tyle, że obraz był czystszy. Pod koniec wideo, ukazał się tekst, napisany po Rosyjsku, który po przetłumaczeniu oznaczał "hypnotize" czyli zahipnotyzować. Taśma kończy się.

Spośród trzech nastolatków, dwóch popełniło samobójstwo, a trzeci oddał taśmę do badaczy zjawisk paranormalnych, sześć razy powtarzając słowo "zahipnotyzowanie", przed wyjściem na zewnątrz. Śledczy prywatnie wysłał film na serwer Rapidshare, po czym wideo wyciekło do społeczeństwa, i od tego czasu zniknęło z Rapidshare. Nazwa filmu to Hipnotize.avi. Poniżej dwie wersje tegoż filmu, lecz nie wiadomo, czy któraś z nich jest tą prawdziwą.

http://www.youtube.com/watch?v=-YmA_9jjPpU&feature=player_embedded


http://www.youtube.com/watch?v=7fRGq2TjKMk&feature=player_embedded


Użytkownik melchior12 edytował ten post 07.02.2012 - 20:12

  • 1

#480

Marble.
  • Postów: 99
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Przetłumaczona przeze mnie creepypasta z creepypastaindex.com. Jeśli ktoś zna angielski, radzę ją przeczytać w oryginale, bo ma klimat (słownictwo, slang), którego moje średnie tłumaczenie nie oddaje. W dwóch miejscach dodałam w nawiasach ilustracje, żeby można było sobie wszystko lepiej wyobrazić (w języku polskim nie ma słów na pewne charakterystyczne elementy życia w Ameryce lat 50-tych). Pasta (a właściwie opowiadanie) jest długa, ale moim zdaniem warto ją przeczytać.

Przy okazji natknęłam się na ciekawą informację o epidemii z 1518 roku.

Muzykant
(The Song and Dance Man)


Tylko kilka osób pamiętających Muzykanta wciąż żyje. Czas upomniał się o tych, którzy przetrwali tę długą noc i jestem pewien, że z ochotą udali się oni na spotkanie ze Stwórcą. Życie przybiera dziwny ton po nocy takiej, jak tamta.

Ci, którzy pozostali: Bill Parker, Sara Carter, Sam Tannen, nie rozmawiają o tym. Sam ma szczęście. Kilka lat temu jego mózg zaczął zamieniać się w galaretę, teraz Sam ma problem z samodzielnym założeniem spodni. Udało mu się wcześniej uwolnić od wspomnień. Nie budzi się każdej nocy słysząc muzykę wciąż grającą w jego głowie i z łzami zasychającymi na policzkach.

Muzykant przybył do Belle Carne z wielką pompą, jesienią 1956 roku. Właśnie skończyłem liceum i pracowałem jako magazynier w sklepie z artykułami metalowymi Handy's Hardware. Właśnie tam byłem tego popołudnia, gdy Sara Carter wpadła do środka, sprawiając że dzwoneczek nad drzwiami rozbrzęczał się jak szalony.

-George, musisz zobaczyć co się dzieje przy estradzie! Postawili tam gigantyczny namiot, a jakiś człowiek stoi przed nim i woła, jak na festynie! - Sara była zdyszana, z pewnością biegła całą drogę z parku, ulicą Główną. Jej włosy były rozwiane na wszystkie strony, a jedno pasmo przyczepiło jej się do czubka nosa. Zdmuchnęła je i czekała na moją reakcję. Przy Sarze zawsze czułem się jakbym musiał biec żeby ją dogonić. Miała wtedy w sobie mnóstwo niespożytej energii.

Przestałem przestawiać gwoździe i powiedziałem: -Nic tam nie było kiedy szedłem tamtędy rano. Kiedy go ustawili?

Wzruszyła szybko ramionami, w górę i w dół. - Nie wiem, teraz już stoi. Musisz zobaczyć tego faceta. Jest cały przebrany, od stóp do głów, a jak mówi! Mówić to on potrafi.

Pomyślałem chwilę i spojrzałem na zegar. Dochodziła piąta, i tak miałem już skończyć pracę. - Dobra, chodźmy go zobaczyć.

Sara uśmiechnęła się od ucha do ucha i już jej nie było. Byłem pewien, że pobiegła zwołać resztę naszej paczki, tych, którzy wciąż mieszkali w naszym miasteczku. Większość zaraz po zakończeniu roku rozpierzchła się na cztery strony świata. Tylko garstka została w miasteczku i tylko garstka była świadkami tego tańca.

Poszedłem w stronę estrady sam, nie czekając na innych. Sara pewnie już tam na nas czekała. Z Billem spotkałem się koło apteki, gdzie pracował obsługując automat z wodą sodową. -O co, do diabła, chodziło Sarze, George? Wpadła i wypadła, zanim mogłem ją o cokolwiek spytać. - Z Billa był spory chłopak, najwyższy (i najcięższy) w naszej klasie, więc kiedy po raz pierwszy zobaczyłem go w tym małym, spiczastym papierowym kapelusiku, które noszą pracownicy apteki ("soda jerk"; przyp. tłum.), parsknąłem śmiechem. Bill nie lubi, kiedy ktoś się z niego śmieje, więc kiedy już zeszła mi śliwa spod oka, pilnowałem się żeby tego więcej nie robić.

Mimo tego temperamentu, fajny z niego facet. Był też najlepszym graczem w szkolnej drużynie koszykówki, chociaż był też jednym z niewielu, których z niej wykopano. Rzucił innym graczem przez pół boiska. Na dodatek byli w tej samej drużynie. Bill twierdzi, że ten drugi chłopak wbił mu łokieć w brzuch. To musiał być przypadek, nikt nie zrobiłby czegoś takiego celowo.

Szliśmy razem ulicą. Bill palił papierosa - to nawyk, który dał mu się we znaki w 1995 roku, kiedy trzeba było mu usunąć prawe płuco. Doszliśmy do końca ulicy głównej, przecięliśmy ulicę Buchanana i weszliśmy do parku. W zwykły dzień mogliby zobaczyć estradę usadowioną na wzgórzu pośrodku parku. Latem odbywały się tam koncerty: pokazy szkolnej orkiestry, chór kościelny śpiewający pieśni i takie tam. Kiedyś kilku chłopaków z liceum założyło całkiem niezły zespół grający rockabilly, ale komisja do spraw parku wydała zarządzenie zakazujące grania tam rock'n'rolla. Wiecie, małe miasteczko.

Ale teraz stał tam olbrzymi, wyblakły żółty namiot zasłaniający estradę, taki jak w cyrku, albo jak te stawiane kiedyś przez kaznodziejów, kiedy chcieli głosić Słowo Boże, a przy okazji zarobić trochę grosza.

Przed namiotem zebrał się już spory tłum, a kiedy podeszliśmy z Billem bliżej, mogliśmy usłyszeć tego faceta, o którym mówiła Sara. Rzeczywiście, brzmiał jak zawodowy krzykacz. Bill i ja ruszyliśmy szybciej ścieżką prowadzącą do namiotu. Przepchnęliśmy się przez tłum w stronę, gdzie znajdował się ten człowiek.

-Chodźcie wszyscy, już niedługo, już niedługo, będziemy się dziś w nocy świetnie bawić, o tak, ŚWIETNIE bawić. Będziemy śpiewać, będziemy tańczyć, OBIECUJĘ, a Muzykant zawsze dotrzymuje obietnic!

Nadal nie mogliśmy go zobaczyć, ludzie nam zasłaniali. Wyglądało to tak, jakby całe miasto przyszło zobaczyć Muzykanta. Bill pociągnął mnie za rękaw i wskazał coś palcem. Spojrzałem w tę stronę i wytrzeszczyłem oczy. To był wielebny Harper, miejscowy pastor. Jak żyję, nie widziałem by ktoś wygłaszał kazania z taką mocą i zapałem jak on. Harper mówił o złu płynącym z grzechu: grzechu picia, palenia tytoniu i marihuany, kłamstwa, a przede wszystkim grzechu tańca. A mimo to stał tu, w kolejce do namiotu, bo na pewno nie wygłaszał kazania. Pomachaliśmy mu, Bill ręką, w której trzymał papierosa, a stary pastor zrobił się czerwony jak Morze Czerwone, odwrócił się i odszedł. Bill i ja wyszczerzyliśmy do siebie zęby i szliśmy dalej w stronę wejścia i w stronę Muzykanta.

Wreszcie udało nam się przecisnąć przez tłum i zobaczyliśmy go. Stał na starej drewnianej skrzyni pełnej drzazg i wyglądającej jakby miała zaraz załamać się pod jego stopami. Obok, na trawie leżał czarny futerał na skrzypce ze złotym obramowaniem. Wydawał się stary, starszy niż skrzynia, starszy niż miasteczko. Wyglądał, jakby pochodził z dawnych czasów.

Był kościsty i kanciasty, wyglądał jak w całości zbudowany z kolan i łokci. Wysoki i patykowaty, kiwał się i podskakiwał w rytm własnych słów. Miał na sobie marynarkę w biało-czerwone pasy i wyglądał jakby należał do kwartetu wokalnego ("barbershop quartet"; przyp. tłum.). Słomkowy kapelusz na jego głowie ciągle przesuwały w przód i w tył jego dłonie o długich palcach. Sześciu palcach. Aż podskoczyłem zaskoczony, kiedy to zauważyłem. Czytałem gdzieś, że ludziom zdarza się rodzić z sześcioma palcami, ale przeczytać o czymś a zobaczyć to na własne oczy to dwie różne rzeczy.

Jego oczy błyszczały, jakby zaraz miały z nich strzelić błękitne błyskawice kiedy tak mówił, a z jego białych zębów niemal leciały iskry. I ani na chwilę nie przestawał mówić. Nie nabierał oddechu, nie zadawał pytań, nic. Tylko wciąż trajkotał, jakby jego życie od tego zależało.

-Dobrze, dobrze, dobrze, już niedługo, już naprawdę niedługo, o tak. Jesteście gotowi by tańczyć? Jesteście gotowi by śpiewać? Bo ja jestem gotów by grać na skrzypcach, o tak, o tak. Mam przy sobie skrzypce i jestem gotów, by grać. Gotów sprawić, żeby struny ZAŚPIEWAŁY, dacie wiarę?

Klasnął w dłonie, i to była najdłuższa pauza, jaką zrobił.

Sara i Sam znaleźli nas w tłumie i podeszli do nas. Sara trąciła mnie w bok i powiedziała: -A nie mówiłam? Powinien pracować w cyrku, zapraszając na pokaz kobiety z brodą, czy coś.

Sam kiwnął nam głową na powitanie, przez co jego okulary zsunęły mu się z nosa i musiał je popchnąć na miejsce. Był tak wysoki jak Bill, ale nie aż tak potężnie zbudowany. W naszej grupie pełnił rolę mózgowca. Ktoś taki, jak on jest potrzebny, na przykład żeby podpowiedzieć jak rozebrać samochód dyrektora na części, a potem złożyć z powrotem pośrodku sali gimnastycznej. Nie żebyśmy kiedykolwiek coś takiego zrobili.

-Co on tak zachwala? - spytał Sam.
-Najwyraźniej taniec. - odparłem.
-A ile on kosztuje?

Muzykant chyba to usłyszał, bo powiedział: -Ile kosztuje, pytacie? Cóż, nie kosztuje dolara, ani ćwiartkę, ani dziesięć centów. Bo nie kosztuje was nic, tylko wejdźcie do środka i tańczcie do muzyki całą noc.

Spojrzeliśmy po sobie. Nieźle. Darmowa muzyka i miejsce do tańczenia? Wtedy w miasteczku nie było zbyt wiele rozrywek, nadal nie ma. To było niemal zbyt piękne, aby było prawdziwe.

Muzykant przestał mówić, co wydało się prawie cudem. Sięgnął głęboko do kieszeni, wyjął złoty zegarek i sprawdził czas. I uśmiechnął się tak szeroko, że chyba pokazał wszystkie zęby. Włożył zegarek z powrotem do kieszeni i powiedział: -Kochani, czas na taniec, więc wchodźcie do środka. Wchodźcie wszyscy, bo czas by taniec się rozpoczął.- To powiedziawszy, zeskoczył ze skrzyni, złapał ją i skrzypce i wbiegł do namiotu.

Sara, Bill Sam i ja prawie zostaliśmy stratowani kiedy tłum ruszył do środka, ale udało nam się wejść jako pierwsi. Kiedy rozsunęliśmy zasłony przy wejściu stanęliśmy jak wryci, ale szybko zostaliśmy wepchnięci do środka.

Wnętrze było olbrzymie. Pod nogami mieliśmy parkiet, który wyglądał na zrobiony z dębu, bardzo, bardzo ciemnego dębu, wypolerowanego by lśnił jak lustro. Przy słupach namiotu były przywieszone świeczniku, a kiedy spojrzałem w górę, nie mogłem zobaczyć sufitu, który tonął w ciemności. Czułem się jakbym patrzył w bezgwiezdne nocne niebo, kiedy nawet księżyc nie śmie pokazać twarzy.

Tłum pchał nas dalej, do środka wlewało się coraz więcej ludzi. Nie byli to tylko młodzi. Była tam pani Crenshaw, nasza nauczycielka angielskiego z trzeciej klasy liceum, która była koło pięćdziesiątki. Był dyrektor, pan Hoskins. Był też stary, dobry wielebny Harper, który wciąż wyglądał jakby był zawstydzony, ale nie mógł się powstrzymać. Cholera, naprawdę zebrało się całe miasteczko. Był nawet burmistrz z żoną, rozmawiał z szefem policji.

Wkrótce wszyscy byli już w środku i szum rozmów był niemal ogłuszający. Zaczęło się robić gorąco, było mi ciasno i trochę klaustrofobicznie. Wszyscy rozglądaliśmy się za Muzykantem, żeby zobaczyć gdzie się podział. Nikt nie spojrzał w górę, więc nie zauważyliśmy go aż do pierwszego pociągnięcia smyczkiem.

Siedział na środkowym filarze namiotu, na małej drewnianej platformie, jakieś sześć metrów nad podłogą. Nie wiem jak tam się dostał, bo z pewnością nie było tam żadnej drabiny. Siedział z nogami zwisającymi poza krawędź platformy, w jednej ręce trzymał skrzypce, a w drugiej smyczek. Były one zrobione z tego samego rodzaju ciemnego drewna co podłoga i lśniły w świetle świec jak żywe. Niemal zacząłem wątpić, że skrzypce potrzebują Muzykanta by grać.

Wszyscy spojrzeliśmy na niego, a on uśmiechnął się szeroko, podskoczył i stanął na nogi. Wszyscy westchnęli ze zdziwienia, bojąc się, że skoczy między nich.

I wtedy zaczął grać.

Sprawił, że struny zaśpiewały. Nigdy nie słyszałem żeby ktoś tak grał przedtem ani potem i codziennie dziękuję za to Bogu. Powietrze wokół nas trzaskało i lśniło. Muzyka rozluźniała ciało i wstrząsała umysłem. Potrzeba ruchu powstała głęboko w nas, przeniknęła nas aż do szpiku kości. Złapałem Sarę za ręce i zaczęliśmy tańczyć, wszyscy inni zrobili to samo. Niektórzy z partnerami, niektórzy sami. Niektórzy tańczyli fokstrota, inni walca, a jeszcze inni twista. Tańczyliśmy, kręciliśmy się, pląsaliśmy, wywijaliśmy.

Minąłem wielebnego Harpera, który niezdarnie tańczył z Eloise Grendel, starą wojującą katoliczką. Zobaczyłem żonę burmistrza tańczącą walca z Danem Adamsem, jednym ze strażaków.

Kręciłem się z Sarą, rozpychając się i wpadając na ludzi dookoła. Było gorąco i robiło się coraz goręcej, więc wkrótce w powietrzu unosił się zapach spoconych ciał. Było mi słabo, ale wciąż tańczyliśmy, tańczyliśmy bez przerwy. Po jakimś czasie zorientowałem się, że Muzykant śpiewa, ale w języku, którego nie znałem.

Górował nad nami, stojąc na tej platformie, sprawiając, że skrzypce śpiewały. Jego smyczek unosił się i opadał, przesuwał w przód, w tył i na boki. Grał tak, jak mówił. Żadnych przerw, tylko szaleńcza powódź melodii, a jego język formował słowa, których nie powinno się wypowiadać na tym świecie.

Potrząsnąłem głową kiedy zakręciłem się z Sarą i zauważyłem, że moje nogi się zmęczyły. Bolały mnie stopy i zaczynało mnie kłuć w dole pleców. Spojrzałem na zegarek i dotarło do mnie, że tańczymy już całą godzinę. Jeszcze raz potrząsnąłem głową, próbując pozbyć się uczucia senności, które zasnuwało mi umysł jak mgła, nie pozwalając mi myśleć.

-Saro. - odchrząknąłem. Udało mi się tylko szepnąć. Mój język wydawał się ciężki. Spróbowałem jeszcze raz: -Saro. - tym razem głośniej, ale ona nie odpowiedziała i wciąż tańczyliśmy. Potrząsnąłem nią, ale nie zareagowała. Wciąż nią potrząsałem, dopóki nie zorientowałem się, że robię to w rytm muzyki.

Więc spróbowałem się zatrzymać. I nie mogłem. Nie mogłem się zatrzymać.

Pod tą mgłą w mojej głowie zacząłem się bać. Zacząłem zauważać twarze innych ludzi. Zobaczyłem ich przerażenie. Twarz wielebnego Harpera była jeszcze czerwieńsza niż przedtem. Pot ciekł mu z czoła, ale wciąż tańczył w kółko i w kółko z panią Grendel, której głowa kiwała się bezwładnie na boki. Zemdlała, ale jej stopy wciąż się poruszały. Minęliśmy Billa, który tańczył z Susie Watkins i zobaczyłem, jak Susie rozgląda się z przerażeniem na boki, ale Bill ruszał głową w takt muzyki, a jego szkliste oczy nie patrzyły na nic konkretnego.

Muzykant śmiał się ze swojej grzędy i wciąż grał, wystukując stopą rytm. Jego oczy lśniły w tym ciemnym, dusznym miejscu. Błyszczały w ciemności, a światło odbijało się od smyczka z każdym jego ruchem.

Usłyszałem krzyk i obróciłem głowę by zobaczyć jak jakaś kobieta upada na podłogę, trzymając się za nogę. Złapał ją skurcz. Zazdrościłem jej. Mogła przestać. Mogła odpocząć. Moje nogi były jak z drewna, a ból w plecach pogłębił się.

Wtedy jej partner stanął na jej kostce i nawet z drugiego końca sali usłyszałem chrzęst. Wciąż tańczył, jego oczy były puste i bez wyrazu. Kobieta znów krzyknęła i próbowała się odczołgać, lecz zamiast tego zaczęła się podnosić. Znów zaczęła tańczyć, stając całym ciężarem ciała na złamanej kostce. Znów i znów i znów. Odwróciłem wzrok, ale nie mogłem przestać słyszeć jak płacze.

Muzyka grała.

Znów spojrzałem na zegarek, minęły już trzy godziny. Nie poddaliśmy się. Nie złamaliśmy. Utrzymywaliśmy to samo tempo, co skrzypce. Przeklęte skrzypce. Wystukiwaliśmy rytm butami o podłogę. Nieważne były pękające pęcherze na stopach. Nieważne połamane palce u nóg czy kostki. Nieważny był ból tkwiący głęboko w kręgosłupie, który nie chciał odejść. Nieważne słabe serca i kontuzjowane kolana.

Utrzymywaliśmy gorączkowe tempo jak jeden organizm: kiwające się, tupiące, podskakujące stworzenie o wspólnym umyśle.

W pewnym momencie umarł wielebny Harper. Widziałem, jak to się stało. Podtrzymywał omdlałą panią Grendel (której stopy wciąż poruszały się w rytm muzyki), kiedy nagle ją upuścił. A potem upadł na podłogę. Drgnął raz, jego stopy wystukały szybkie staccato i znieruchomiał. Pani Grendel wstała i tańczyła dalej. Obserwowałem Harpera tańcząc, próbowałem zobaczyć czy oddycha.

Nie oddychał. Przysięgam, że nie. Ale i tak wstał. Był martwy, ale wstał i znów zaczął tańczyć. Odwrócił się by na mnie spojrzeć i wyszczerzył zęby w uśmiechu Muzykanta. Jego oczy były czerwone, wypełnione krwią z czegoś, co pękło w jego mózgu. Patrzyłem, jak pojedyncza czerwona łza spływa po jego policzku.

Zamknąłem oczy i tańczyłem dalej.

Harper nie był ostatni. Pewnie nie był też pierwszy. Starzy i chorzy odpadali. Wycieńczenie, zawały serca, krwotoki wewnętrzne - umierali. A potem wstawali i tańczyli dalej, z szerokimi uśmiechami na twarzach.

Minąłem Sama z Lizzie. Sam w którymś momencie musiał zgubić okulary. Jego oczy rzucały spojrzeniami na wszystkie strony, straszliwie przytomne. Spojrzałem na jego nogę i zobaczyłem końcówkę złamanej kości wystającą z dziury w jego dżinsach. Zostawiał za sobą ślad krwi, a kiedy się zakręcił, obryzgał nią ludzi dookoła. Stawał na tej złamanej nodze, kręcił się na niej, skakał. Wszystko w rytm skrzypiec.

Noc mijała.

Pamiętam, że stanąłem na czymś i zorientowałem się, że właśnie zmiażdżyłem prawą dłoń pani Dempsey. Leżała na plecach na podłodze. Cały czas ktoś po niej deptał. Widziałem nawet odcisk buta na jej brzuchu. W jej głowie była dziura, klatka piersiowa pod sukienką była zapadnięta. A ona wciąż próbowała wstać i tańczyć.

Zapach krwi zmieszał się z zapachem potu. Nie mogłem oddychać. Powietrze było gęste, a dookoła słyszałem płacz i krzyki, ale nie zagłuszały one muzyki ani śpiewu Muzykanta.

I wtedy muzyka ucichła. Zrobiłem jeszcze jeden krok i stanąłem w miejscu. Spojrzałem na platformę. Wszyscy spojrzeliśmy, zadzierając głowy do góry. Sprawdzał swój zegarek kieszonkowy.

-Dobrze, kochani! To wszystko na dziś! Taniec się skończył i nadszedł ranek. Możecie iść jeśli jesteście w stanie chodzić, a powinniście iść szybko, bo Muzykant już znika.

Staliśmy tam jak zaskoczone bydło. A potem ruszyliśmy w stronę wyjścia. Nikt nie biegł, bo nikt nie był w stanie. To cud, że w ogóle mogliśmy chodzić. Sara wyprzedziła mnie i wyszła, ale ja zostałem z tyłu. Odwróciłem się i spojrzałem. Zobaczyłem przynajmniej dwadzieścia osób, które wciąż tam stały. Był wśród nich Harper. Wszyscy się uśmiechali, a ich oczy były puste. Nie zamierzali wychodzić.

-Wychodź już, przyjacielu, Muzykant ma czego chciał, ale chętnie weźmie i ciebie, jeśli będziesz się ociągał. - spojrzałem na niego i zobaczyłem, jak się uśmiecha. A potem odwróciłem się do niego tyłem i wyszedłem z namiotu. Kiedy znów spojrzałem za siebie, namiot zniknął, razem z ludźmi w środku.

To właśnie się wydarzyło. Inni o tym nie mówią, albo udają, że to się nie stało. Nieważne, że dwadzieścia jeden osób zniknęło tej nocy, łącznie z żoną burmistrza. Oni wolą o tym nie myśleć.

Razem z Sarą zabraliśmy Sama do szpitala w sąsiednim hrabstwie, z dala od ludzi, którzy wiedzieli co się stało. Amputowano mu tam nogę. Przedtem Sam był cichą osobą, a potem stał się jeszcze cichszy, podejmując się dziwnych prac, które mógł wykonywać jednonogi. Teraz prawie wcale się nie rusza, tylko siedzi na werandzie z laską położoną w poprzek na kolanach i masuje kikut. Mówi, że dokucza mu w zimne noce. I ciepłe noce. W mokre i suche też.

Bill wyjechał i zaciągnął się do armii, został tam na tyle długo by walczyć w Wietnamie i dostał mnóstwo medali. Wrócił i zaczął pić - jeśli ktoś chce go znaleźć, najpierw szuka go w barze Eddiego Dixona. Ale nieważne jak bardzo jest pijany, nigdy nie wspomina tamtej nocy.

Potem rzadko widywaliśmy Sarę. Poradziła sobie najlepiej, ale zawsze taka była. Wyjechała i poszła do college'u, ale tak jak Bill wróciła do Belle Carne. Uczy angielskiego w liceum.

A ja zostałem, harując w sklepie z artykułami metalowymi. Przez jakiś czas byłem jego właścicielem, ale teraz nie mam już za wiele do roboty. Czasem siedzę z Samem na werandzie, rozmawiając o różnych rzeczach. Ale nie za często. Bo jeśli się zasiedzę, zostanę zbyt długo, widzę jak oczy Sama robią się szkliste za tymi okularami jak denka od butelek i Sam zamyka się w sobie. I kiedy słyszę, jak zaczyna nucić piosenkę, włosy na karku stają mi dęba a na ramionach pojawia mi się gęsia skórka.

I zaczynam wystukiwać rytm stopą na drewnianej podłodze werandy, a na twarzy Sama pojawia się wielki, szeroki uśmiech. Uśmiech Muzykanta.
  • 18


 


Also tagged with one or more of these keywords: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych