Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#496

withjizzy.
  • Postów: 8
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Moja pierwsza creepypasta, wszystko na bazie mojego snu. Konstruktywna krytyka mile widziana. :)

Rok 2002. Mam 5 lat. Moja mama jest jeszcze w związku z moim biologicznym ojcem, ale spotyka się z Adamem. Nie ma Kuby, mojego brata. On po prostu jeszcze nie istnieje. Moja mama ma rudawe włosy, jest chuda. Adaś wygląda tak samo jak w 2012. Kto by pomyślał, że mieliśmy wtedy malucha, a facebook i zaawansowane technologie dopiero się rozwijały.
***
Budzę się na chodniku przed klatką. Na moim podwórku nic się nie zmieniło, prócz huśtawek. Są takie jakby bardziej kolorowe. Monika i Adam stoją pod klatką usiłując wpisać kod, chociaż dekadę temu nikt nie myślał o tym, żeby zakładać domofony. Podchodzę do moich ukochanych rodziców ze świadomością, że jeśli im się przedstawię to albo zemdleją, albo wygonią mnie na bruk. Przedstawiam się im. Mama mówi, że nie ma ochoty na ankiety, czy coś w tym stylu.
-Przybyłam z 2012 roku. Jestem Twoją córką. Weronika Mich..Wszelaka. Wiem, brzmi to dziwnie, ale tak jest naprawdę, dajcie mi chwilę na opowiedzenie Wam wszystkiego!-
Adaś bezskutecznie próbuje wpisać kod. Pomagam mu. Jeszcze przed wejściem do klatki, dotykam ciepłego ramienia mojej matki, ronię łzy.
-Teraz wszystko będzie inaczej- pomyślałam.-Aż boję się wracać do 2012, bo co będzie jeśli po moich odwiedzinach nie zdecydują się na Kubusia, albo co gorsze, moja mama nie rozstanie się z moim biologicznym ojcem.-
Ta myśl nie dawała mi spokoju, musiałam im to wszystko wytłumaczyć..Jak najszybciej..
***
-Wejdźmy.-Powiedział Adaś.
Weszliśmy do klatki, po schodach, i zatrzymaliśmy się przy drzwiach. Były inne...Nie tylko dlatego, że normalnie obicie jest musztardowe, i znajduje się wewnątrz domu. Z tych drzwi biło czymś niemiłym. To coś nie było dobre.
Nie wiedząc czemu, nie weszliśmy do domu, ponieważ Mama stwierdziła, że powinniśmy się przejechać. Pokazać mi Bełchatów, i w końcu, że powinnam im wszystko opowiedzieć. Przytaknęłam, ale spytałam się, czy najpierw możemy wejść do mojej Prababci.
-Czemu nie? Chodźmy.-Powiedziała Monika.
Weszłam do domu Babci i Wujka. Rodzice stali przed drzwiami. Krzysiek, i jego syn, Marcin leżeli na kanapie, i oglądali mecz. Wujek trzymał na rękach niemowle. Pomyślałam, że to ja, lecz potem stwierdziłam, że nie mogę być niemowlakiem, bo w 2002 roku miałam pięć lat. Wujek i Marcin byli jak zahipnotyzowani. Wujek kazał mi się wynosić, zanim jeszcze cokolwiek zdążyłam powiedzieć. No więc wyszłam. Najbardziej jednak zdziwił mnie brak Babci Danusi i Dziadka Stefana. Gdzie Oni mogli być?
***
Poszliśmy do auta. I tutaj kolejne zdziwienie. Mały, ciasny, żółty Fiat Maluch rocznik 2000, sprowadzany z Niemiec. Mało co nie zabiłabym się siadając na tylnie siedzenie. Wsiadła mama, wsiadł Adaś. Wyjechaliśmy z parkingu, ale nagle na chodniku zauważyłam Babcię Marysię i Mateusza..Tak bardzo chciałam im powiedzieć, skąd przybyłam, że wyskoczyłam z niemal pędzącego auta. Rodzice się zatrzymali. Ściemniało się już, ale wtedy chyba było lato, także na brak ciepła nie mogłam narzekać. Babcia była ubrana w kostium kąpielowy, oraz drogą biżuterię, a Mateusz w koszulkę z tabalugą, krótkie rybaczki, był nieco puchlny. Podeszłam do Babci.
-Babciu, to ja..twoja wnuczka. Przeniosłam się z 2012 roku, mam 15 lat. Wiem, że brzmi to irracjonalnie, ale proszę Cię, uwierz mi!!-
-Tak tak...To powiedz mi kochana, czy chciałabyś te buty z Ameryki od Dziadka?-
-Co do... jakie buty?!-
-Nieważne kochana, jutro do Was podjadę.-
-No pa. Pa Mati.-
Wsiadłam do auta z myślą, że moja rodzona Babcia woli pogadać o butach, niż do cholery o tym skąd się wzięłam w 2002 roku.
***
No ale trudno. Wyciągam telefon, spoglądam na godzinę. Jest 21:23. Stwierdzając, że dziś już nie uda mi się wrócić do mojej rzeczywistości, pytam mamę, czy będę mogła u nich przenocować. Ona bez namysłu zgodziła się. Ja na jej miejscu nie byłabym tak ufna.
-Woooow!Skąd masz taki telefon?-pyta zdziwiona Monika.
-W 2012 roku jest to jeden z najsłabszych modeli, nie ma się czym chwalić.Mogę zrobić Wam zdjęcia? Będę miała pamiątkę..-
-Śmiało, czemu nie.-
***
Po zrobieniu zdjęć rodzicom, zaczęłam im opowiadać o życiu w dekadzie później.
-Ty Mamuś rozstaniesz się z ojcem, i ożenisz się z Adasiem. Będziecie mieć syna, Kubusia. Teraz ma 8 lat i niedługo idzie do komunii. Jest naprawdę mądry i dobry. Jak Wy. Mamo. Dostaniesz pracę na stanowisku wice dyrektowa w Miejskim Centrum Kultury, ale to dopiero za 9 lat..Ty Adaś, wyjedziesz do U.S.A. Na dwa lata, a kiedy już wrócisz Kubuś będzie miał kilka miesięcy. Nadal będziesz pracował w Elektrownii. Hmmm..teraz coś o mnie. Zaprzyjaźnię się z Roksaną, ona mieszka na tym samym osiedlu co my. Pójdziemy razem do podstawówki, i do gimnazjum.-
-To brzmi całkiem...dziwnie, nie Monia?-spytał Adaś.
Wyczułam nutkę niedowierzania. Aby udowodnić mamie, że jestem jej prawdziwą córką, pokazałam jej swoje znaki szczególne, czyli dwa inne kciuki, i dwa pieprzyki na prawej stopie, tuż przy największym palcu. Mama się rozpłakała...ja też. Bardzo tęskniłam za rodzicami, i Kubusiem. Tymi z 2012 roku.
***
Jechaliśmy w stronę zachodzącego słońca, komary kuły niemiłosiernie. Dojeżdżaliśmy już gdzieś w okolice Budowlanej. Nagle, ni stąd ni z owąd na moich kolanach pojawił się laptop, nowiusieńki laptop. Włączyłam facebooka..na głownej tablicy roiło się od postów mojej rodziny i moich przyjaciół..,,Dnia 3.03.2012r. Zaginęła Weronika Wszelaka, ktokolwiek widział proszony jest o kontakt pod nr 509...Tak bardzo za nią tęsknimy..”
I wtedy postanowiłam, że wrócę. Monika i Adam niczego się nie domyślali. W myśli wypowiedziałam słowa, które przeniosą mnie z powrotem do 2012.
I zapadła ciemność.
***
Wróciłam do domu. Obudziłam się przed klatką. Było zimno, inaczej. Zastanawiałam się nad tym co się stało. Wstałam, i szybko pobiegłam do domu. Boże, jak ja płakałam...W domu zastałam wszystkich domowników. Zerwali się z krzeseł, płacząc. Mama rzuciła mi się do kolan.
-Gdzieś Ty była?! Wiesz jak myśmy się o Ciebie martwili?! Córeczko..Weronisiu...Gdzie Ty byłaś? Idę do kuchni po herbatę dla Ciebie.-skandowała moja Mama.
Rozpłakałam się, Kubuś przytulił mnie mocno.
***
Gdy już ochłonęłiśmy, stanęłam na środku pokoju i zaczęłam mówić..
-Kurde. Wiem, że uznacie mnie za chorą psychicznie, ale ja byłam w 2002 roku.-
Chwila ciszy. Nagle wszyscy wybuchają śmiechem.
-Nie, nie. Nie wierzycie? Zrobiłam zdjęcia.-
Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni i włączyłam folder ze zdjęciami. Ale tam już nie było żadnych zdjęć...
-No ładnie, teraz to dopiero wezmą mnie za wariatkę.-Pomyślałam.
Ale w tym momencie do stołowego weszła moja mama. Powiedziała mi, że mój biologiczny ojciec zmarł. Wtedy przypomniałam sobie, że gdy byłam w 2002, nie spotkałam tam go. Nie usłyszłam o nim nic. Tak samo jak i o mnie. I siebie też tam nie widziałam. Zamarzłam. Jeśli mój ojciec zmarł..to co ze mną?
***
Upuściłam telefon. Zemdłałam. Przewieziono mnie do szpitala. Tam zmarłam.
***
Wszyscy wrócili do domu. Lament, lament i jeszcze raz lament. Mojej mamie ciśnienie skoczyło do niewiarygodnie wysokiego poziomu. Kuba wył, ryczał. Nikt nie mógł przestać. Adaś podniósł mój telefon, podłączył do komputera, włączył folder ze zdjęciami. Tym razem, znalazł tam jedno zdjęcie.. Przedstawiało ono mnie i mojego ojca, siedzącego wewnątrz domu..domu z 2002 roku, do którego nie weszliśmy..Siedzieliśmy przy oknie, nasze oczy były nienaturalnie czerwone, a uśmiechy przeszywające do bólu..A na dole zdjęcia widniał podpis..,,Teraz już na zawsze będziemy razem..”


KONIEC.
  • -2

#497

andkar94.
  • Postów: 105
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Moja druga, pasta, nie długo może wstawię opowiadanie "Dom nad cmentarzem"

Muzyka

Prawie każdy lubi słuchać muzyki. Niektórzy słuchają tylko w radiu, inni na głośnikach, czy słuchawkach. Na ulicy, czy w autobusie zawsze znajdzie się ktoś kto ma słuchawki w uszach.
Pewnie nie raz słuchałeś muzyki, głośno na słuchawkach kiedy byłeś sam w domu, a może zdarzyło Ci się kiedyś w nocy to robić. Nigdy więcej tego nie rób!
Wszystkie zjawy, potwory i duchy tylko na to czekają. One boją się naszych zmysłów. Nie chcą być zauważone. Dlatego nie widzimy ich w dzień, kiedy jesteśmy otoczeni ludźmi, lub gdy wypatrujemy czy nasłuchujemy ich. Ale kiedy słuchamy głośno muzyki, wokół ciemność i nikogo nie ma nasz zmysł słuchu i wzroku jest uśpiony. One to wykorzystują. W tym czasie mogą przenikać do naszego świata, wtedy nie usłyszysz dziwnych dźwięków, kroków czy jęków, a to oznaka ich wchodzenia. Kiedy już skończysz słuchać one już u Ciebie są. Dobrze wiedzą, że teraz mogą zostać łatwo usłyszane dlatego są cicho. Tylko Cię obserwują. Potem już jest coraz gorzej. Narobiłeś sobie bigosu.
Poczekaj tylko do następnej nocy i nasłuchuj ich…
  • 7

#498

Kozacky.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Witam, chciałem zaprezentować moja historię,
to w sumie jest wersja do odsłuchu, ale postanowiłem zamieścić i tekst i kawałek, szczerze polecam:)

tylko uwaga, bo tekst zawiera swego rodzaju wulgaryzmy, więc czułym na tym punkcie odradzam czytanie tego.

tu jest link do odsłuchu kawałka:

sendfile.pl/138285/Kozacky_-_Jointventure.mp3


a tu zamieszczam sam tekst:
życzę przyjemnej lektury:)


[[ słuchaj człowiek, to, co zaraz usłyszysz może spowodować poważny uszczerbek na twojej psychice,
więc ludziom o słabych nerwach polecam wyłączenie głośników podczas słuchania tego utworu,
bo to nie był sen, to jointventure, rozumiesz?? to jointventure ]]


opuszczałem kumpla klatkę, podążając w domu stronę,
myślę sobie szluga spale, więc przystanę tu na moment,
eej chwila, nie mam szlugów przy sobie,
musiałem je pewnie zostawić, gdy kręciłem blanta,
dziwne, zagadka, wiec posłuchaj co ci powiem,
bo moja ręka blanta w kieszeni znalazła.
nie specjalnie mnie to martwi, wiec sięgam po ogień
szybkim ruchem reki, hee i blant plonie..

czuje się o wiele lepiej, lecz odwraca coś uwagę,
widzę na śniegu monetę, piec blach wiem na co przeznaczę
idę dalej, cel monopolowy sklep na rogu
widzę taxi jedzie za mną, ciekawe jaki ma powód?
zatrzymała się gdzieś 5 metrów od ławki jakiejś,
wysiadł jakiś kolo i się dziwnie patrzy na mnie.
o co mu tu chodzi? przecież nie będę wariował,
nie zawracam sobie głowy, czeka mnie misja po browar.
tak przeszedłem kroków parę, jak zechciałem się odwrócić,
taksówkarz pojechał dalej, lecz zostawił worek duży
dziwne, bo pierwsze wrażenie stworzyło mi gęsią skórkę
nie wiem czemu, ale pomyślałem, że za chwile umrę
i że w tamtym worku mogą być jacyś ludzie przecież
czy ktoś mógłby być aż tak okrutnym człowiekiem? nie wiem
strach paraliżował ciało od stóp do głowy,
że przez drogę cala myślałem kim był ten nieznajomy..
droga dłużyła się mi, lecz to nie był problem główny,
bardziej martwiłem się tym, że nie widzę żywej duszy
nikogo na mieście, choć szedłem tak z pól godziny,
a od tamtej chwili nawet fury tez już nie jeździły.
co tutaj się dzieje? co to ma być za wkrętka?
ja podchodzę do okienka, tam karteczka, że jest przerwa,
nie mam szczęścia, myślę i macham na ta ręką,
bo czas do domu wracać i pożegnać się z perełką.
nie miałem daleko, lecz przeczucie takie dziwne, że
jak wszedłem do domu myślałem: gdzie są rodzice?
hmm ciekawe i o co chodzi ziomal,
ale poczułem się głodny w lodówce się chłodził browar
no to co, biorę co dają, siadam przed tv
spoglądam na stolik, a ktoś zostawił mi list
więc podnoszę go i gdybym mógł to miałbym zawal
jeden wielki napis: 'uważaj'....

***, aż mi ciary przeszły, dziwna w *** sprawa,
robię patrol okolicy, droga prowadzi mnie do cmentarza,
widzę znów tą taksówkę, lecz nie ma w niej taksówkarza,
co to jest za dziwny typ i na co mam uważać??
widzę brata, siedzi w taksówce zamknięty,
ja ***, on jest we krwi, krzyczy do mnie, widać nerwy,
idzie ten typ, trzyma w ręku jakiś tępy przedmiot,
pewnie tym narzędziem, zabił osobę niejedna..
co tu robić?? pierwsza myśl - on ma broń, a ja ręce,
no więc co? co? heej, muszę uciekać czym prędzej
i biegnę i biegnę, a on biegnie za mną
i pewnie wciąż przed się, choć nie wiem co zaszło.
więc muszę sie gdzieś schować, bo nie mogę biec i chodzić,
chowam sie za śmietnikiem i widzę pręt metalowy,
typ stoi za mną, ubrany na czarno z maską,
jeden cios palką twardą i jestem pod tamtą klatką..,
co wtedy jak wychodziłem od kumpla z domu
co sie stało właśnie? czemu jestem tutaj znowu?
idę ta sama droga i nie wierze co za akcja,
ale chwila, moment, pauza, w kieszeni mam tego blanta,
***, o co chodzi? przecież go spaliłem wcześniej,
ja ***, co za noc, co przydarzy mi sie jeszcze??
wciąż to samo miejsce i jakiś lęk mnie złapał,
bo pomyśl co poczułem, gdy znów znalazłem piątaka w krzakach...


  • 9

#499

maddie.
  • Postów: 4
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Witam wszystkich! To mój pierwszy post na forum, creepypasty czytam od dłuższego czasu i postanowiłam podzielić się z Wami pewną historyjką którą usłyszałam dawno temu, w dzieciństwie.

"Laleczka"

Kasia uwielbiała lalki. Miała ich w domu ogromną kolekcję: porcelanowe, szmaciane, ostatnio z okazji urodzin rodzina zasypała ją modnymi Barbie. Dziewczynka szyła im ubranka, mebelki, tworzyła ich świat z wielkim zaangażowaniem. Jednak, jak to dziecku, co jakiś czas poszczególne lalki nudziły jej się. Od kilku tygodni prosiła mamę o kupno nowej. Ta, znając zamiłowanie dziecka do tych zabawek, przystała na prośbę Kasi.

Pewnego dnia udały się do miasta w poszukiwaniu najlepszej i najpiękniejszej. Nie był to najlepszy dzień na miejskie eskapady: mokry, deszczowy i szaro-bury, jednak matka nie chciała zawieść córki. Po wielu godzinach spacerowania i odwiedzania wszystkich sklepów z zabawkami nie znalazły tego, co spodobałoby się Kasi. "Tę widziałam u koleżanki. Mam podobną. Ta jest nieładna" powtarzało się jak mantra przez okrągły dzień. W pewnej chwili, w drodze powrotnej, Kasia zawołała:

- Mamo, spójrz! Tutaj chyba nigdy nie byłyśmy!

Mama spojrzała w kierunku wskazywanym przez paluszek córki. "Rzeczywiście, nigdy tu nie byłam. Co więcej, nie widziałam tu tego sklepu. Jak mogłam go nie zauważyć?", myślała. Nie zastanawiając się dłużej, weszły do środka. Sklep nie był niczym nadzwyczajnym. Pachniało w nim plastikiem, pluszem i nowością zabawek. Podekscytowana Kasia biegała od półki do półki w poszukiwaniu wymarzonej lalki. Minęło już trochę czasu, a Kasia wciąż chodziła po sklepie z pustymi rękami, z coraz bardziej smutną miną. Zniecierpliwiona mama dziewczynki kierowała się już w stronę wyjścia, gdy uwagę Kasi przyciągnęła zabawka leżąca w najciemniejszym kącie sklepu. Kasia stała jak oczarowana. Patrzyła na lalkę z szeroko otwartymi oczami.

- Popatrz, mamusiu. TĘ lalkę chcę mieć. TA jest najpiękniejsza. Muszę ją mieć...

Dziewczynka mówiła przejmującym szeptem. Matka, zaciekawiona, podeszła do zabawki i im bliżej jej się przyglądała, tym bardziej nie mogła uwierzyć w zachwyt córki. Lalka była najokropniejszą kreaturą jaką mogły stworzyć ludzkie ręce. Jej nieruchoma buzia była w dziwny sposób zdeformowana, było w niej coś niepokojącego. Brakowało jednego oka, prócz tego lalka nie miała nogi, a u jej prawej plastikowej rączki brakowało kciuka.

- Nie ma mowy, Kasiu. jest tyle ładnych lalek, czemu nie wybierzesz sobie którejś z tamtych na półce? Kupię Ci każdą, ale nie tę.

Usta dziewczynki już zaczęły układać się w podkówkę, kiedy nienaturalnie wysoki głos kasjerki zabrzmiał w nowoczesnych ścianach sklepu:

- Naprawdę chcesz mieć tę lalkę, dziewczynko?

Kasia, oczami pełnymi łez, popatrzyła na młodą kobietę i skinęła głową. Mama była zaskoczona i zdezorientowana, ale zdecydowanie i głośno powiedziała:

-Nie, nie kupimy tej lalki. Proszę tylko spojrzeć, jak w ogóle można trzymać coś takiego na wystawie, w sklepie, kiedy...

Nie dokończyła. Przerwała jej sprzedawczyni:

-Dam Ci tę lalkę, Kasiu. Masz na imię Kasia, prawda? Słyszałam jak mama do Ciebie wołała. Dam Ci laleczkę, ale pod jednym warunkiem.

Tu głos kobiety się zniżył. Mama Kasi była coraz bardziej zdenerwowana, a dziewczynka coraz bardziej zachwycona wizją posiadania tej wspaniałej zabawki.

- Warunek jest taki: nigdy, absolutnie i pod żadnym pozorem, nigdy nie zostawiaj jej na słońcu. Laleczka tego nie lubi. A Ty na pewno nie chcesz, żeby Laleczka była smutna...

- Dość tego! - gniewnie mruknęła doprowadzona do ostateczności matka. - Wychodzimy. Weź ten rupieć Kasiu, jeśli już musisz go mieć. Nie dam za to coś ani grosza.

Kasia, szczęśliwa jak nigdy dotąd, delikatnie wzięła lalkę z rąk sprzedawczyni. Z podekscytowania drżała na całym ciele i nie oglądając się na matkę, pobiegła do domu ze swoją nową, małą przyjaciółką. Matka dziewczynki już chciała wybiec za Kasią, gdy zatrzymała ją sprzedawczyni, i ponownie przemówiła nienaturalnie wysokim głosem:

- Proszę nie krzyczeć na córkę, ani się nie gniewać. To wyjątkowa dziewczynka, z pewnością. Ta wyjątkowa zabawka mogła wybrać tylko wyjątkowe dziecko, proszę pani.

- Do widzenia - prychnęła mama, i w myślach przeklinając wszystkich idiotów i obłąkanych chodzących po tej ziemi, wyszła ze sklepu.

***

Kasia bawiła się Laleczką przez wiele miesięcy. Nie nadała jej imienia, każde wydawało się zbyt pospolite dla niezwykłej, jednookiej, jednonożnej i bezkciukowej lalki. Pozostała po prostu Laleczką. Skrupulatnie sprawdzała, czy zabawka nie przebywa na słońcu, pilnie przestrzegała tego, co powiedziała jej kobieta w sklepie. Matka nigdy nie widziała swojej córki tak opiekuńczej i tak szczęśliwej, gdy opiekowała się Laleczką. "Cóż, -myślała - może to dobra lekcja i dla Kasi, i dla mnie? Laleczka nauczy ją tolerancji wobec ludzi pokrzywdzonych przez los, a ja przestanę tak krytycznie patrzeć na wybory mojego dziecka...". Rzuciła ostatnie spojrzenie na Kasię i wróciła do swoich obowiązków.

***

To był bardzo upalny dzień. Żar lał się z nieba, słońce parzyło i mało kto wytykał nos za drzwi. Dla dziecka w wieku Kasi taka pogoda była chyba jeszcze bardziej męcząca niż dla dorosłej osoby. Kasia bawiła się w salonie kilkoma nowymi zabawkami, i oczywiście Laleczką, z którą były nierozłączne. W oknach salonu wisiały długie, ciężkie zasłony, co czyniło pokój przyjemnie ciemnym w tak jasny dzień. W pewnym momencie dziewczynka poczuła senność tak przejmującą, że nawet nie starała się jej powstrzymać. Mama zastała córeczkę smacznie śpiącą na podłodze w salonie w otoczeniu swoich zabawek. Z wyrazem rozbawienia na twarzy, wzięła Kasię na ręce, zaniosła do dziecinnego pokoju i położyła na łóżku. Pogładziła małą po główce i wróciła do salonu. Uderzyła ją duchota i ciemność, odsłoniła więc zasłony i uchyliła okno. Zabawki odłożyła na bok, z zamiarem posprzątania ich później. Zapomniała o ostrzeżeniu kasjerki, to przecież było tak dawno. Nie zauważyła, że promienie słoneczne wpadające przez okno, ogrzewają swym ciepłem brzydką, plastikową twarz Laleczki.

Tej nocy mama dziewczynki nie spała dobrze. Noc również była upalna, piżama kleiła się do spoconego ciała a kołdra zdawała się być nie do zniesienia ciężka. Po kilku godzinach przekładania się z boku na bok, mama zasnęła, jednak dość płytkim snem. Z drzemki obudził ją dziwny dźwięk, który po chwili wsłuchiwania zaczął układać się w słowa:

- Pieeeerwszy kroczek, druuuugi kroczek, trzeeeeci kroczek....

Słowa przeciągały się, jak gdyby stawianie tych kroków było bardzo trudne. Matka dość przestraszona wsłuchiwała się jeszcze chwilę w przerażającą pioseneczkę którą właśnie usłyszała, jednak jedynym dźwiękiem dochodzącym jej uszu była cisza uśpionego domu. Przekonana, że był to "pół-sen", lub coś między niepełnym przebudzeniem a snem, przytknęła głowę do poduszki i szybko zasnęła.

***

- Kasiu, śniadanie! Chodź tu szybciutko na dół!

Mama dziewczynki krzątała się w kuchni przygotowując posiłek. Kilka razy już wołała córeczkę, tamta jednak jakby w ogóle nie zwracała uwagi na nawoływania matki. Kobieta zastanawiała się, czemu córeczka się nie słucha i już układała w głowie reprymendę dla dziecka, kiedy jakieś nieznane wcześniej uczucie strachu i niepokoju nawiedziło jej głowę. Przestraszona pobiegła na górę, bojąc się, że coś złego stało się z jej dzieckiem. Przed drzwiami pokoju Kasi jej uwagę zwrócił mały szczegół - na podłodze siedziała Laleczka. Była jednak jakaś inna, jakby ładniejsza, zdrowsza, o ile można tak powiedzieć o poskładanych ze sobą kawałkach jakiegoś tworzywa. Gdy mama Kasi podniosła lalkę, od razu zauważyła, co się zmieniło. Przez głowę przemknęła jej myśl: "Ta kasjerka... mówiła coś o tej lalce, i o słońcu...". Strach dusił ją wielką gulą w gardle. Laleczka miała dwoje błyszczących, niebieskich oczu. Na dwóch nóżkach lśniły czerwone pantofelki, a rączce nie brakowało już kciuka. Kobieta rzuciła lalkę w kąt i z krzykiem pobiegła do pokoiku Kasi. Wiedziała już, jaki widok ją czeka...
  • 8

#500

Dragwen.
  • Postów: 136
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

PIESEK

Zgasiłam światło i wyciągając ręce przed siebie trafiłam do łóżka. Ściągnęłam z bolących nóg skarpetki i przykryłam się po samą szyję miłą w dotyku kołdrą. Kraków! Zawsze marzyłam, by zwiedzić to miasto, a niedawno dostałam szansę. Jutro odwiedzę Wawel i Rynek Główny! Podobno jest największy w całej Europie, a widok z Wieży Mariackiej zapiera dech w piersiach… To będą jedne z najlepszych wakacji mojego życia. Samotny wyjazd na pewno dobrze mi zrobi, Lidka sama mówiła, że muszę odpocząć od rodziny na kilka dni. Wzięłam ze sobą aparat, zrobię wiele zdjęć i kupię kilka pamiątek. Może nawet przywiozę do domu kilka obwarzanków… Bolek wskoczył na łóżko i ułożył się w nogach. Kocham tego psa, sama go przywiozłam z… Ale zaraz… Bolek został w domu, a ja jestem w pokoju hotelowym… Jezus Maria, co to jest!? Boję się otworzyć oczy… Jezu, to wstało i kieruje się bliżej… Leży naprzeciwko mnie, czy to jakiś nienormalny sen!? Co się dzieje? Fuj, ale cuchnie temu czemuś oddech… uchylę powiekę tylko na chwilę, tak malutko…
  • 5

#501

trip.
  • Postów: 24
  • Tematów: 0
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

Metin.mov
Był to normalny dzień w którym zrobiłem coś nienormalnego, czyli expiłem w metinie. Po ostatnim strasznym incydencie z tibią przerzuciłem się na METINA!!! Wchodzę ładuje swoją postać a tam co?***!!!(hahahahahaha)
Ale to było coś bardziej strasznego niż zwykłe śmierdzące *** to po prostu było ***.(pewnie boisz się teraz chodzić do tojleta). Ze strachu wyszedłem z metina i włączyłem inną grę. Wtedy kliknąłem na drugiego metina którego miałem na pulpicie. Włączam a tam co?NIC tylko jakiś debil który zamiast normalnego skina miał normalnego(tak się przestraszyłem że mrugnąłem). Pewnie dziwicie się co w tym strasznego?Chodzi o to że po wyłączeniu gry się wyłączyła....


  • -34

#502

Marble.
  • Postów: 99
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Pasta z kategorii tych niekoniecznie strasznych, ale całkiem ciekawych. Dla odmiany nie strasznie długa. Oryginał tutaj.

Nie troszczcie się zbytnio o jutro
(Think not of the Morrow)


Minęło niemal dwadzieścia lat od rozmowy, która odmieniła moje życie. Dwadzieścia lat odkąd ten chłopiec wszedł do mojego gabinetu i opowiedział mi najbardziej niesamowitą historię, jaką słyszałem w życiu. Historię, która tak mocno utkwiła mi w głowie na te wszystkie lata. Oczywiście, wtedy w nią nie uwierzyłem - ale teraz, po latach, po tym wszystkim co przeżyłem od czasu tej rozmowy, wspominam ją z poczuciem winy i żalu, a teraz ze strachem.

Byłem wtedy dyrektorem szkoły podstawowej w Northamptonshire, jakieś sześć lat przed emeryturą. Chłopiec o imieniu Chris został przysłany do mojego gabinetu w ramach kary za zamknięcie dwóch uczniów w szafie w pracowni chemicznej. Kojarzyłem go, wiedziałem że jest dobrym uczniem. Raz brał udział w szkolnym apelu. Zawsze wydawał mi się bardzo bystry i trochę nieśmiały. Ale tego dnia taki nie był. Pamiętam, że zrobił z wizyty u mnie wielkie zamieszanie.

- To nie tak, nie tak ma być - powtarzał w kółko gdy Judy, jego wychowawczyni, właściwie wniosła go do środka. Wyjaśniła mi sytuację i wróciła do swojej klasy. Pamiętam, że siedziałem w ciszy, spoglądając na Chrisa zza swojego biurka ze srogim wyrazem twarzy, który rezerwuję na takie sytuacje. A on w kółko powtarzał:
-
To nie tak, nie tak powinno być.

Wyglądał dziwnie, był spanikowany i zmartwiony, ale nie tak, jak dziesięciolatek na dywaniku u dyrektora. Rzucał spojrzeniami we wszystkie strony, tak jak ja często to robię gdy intensywnie myślę. W końcu się odezwałem.

-Christopherze, jestem bardzo rozczarowany.

Nigdy nie zdrabniam imienia dziecka kiedy je strofuję, w taki sposób brzmi to znacznie bardziej poważnie. Chris nie zwrócił na to uwagi i wciąż powtarzał te same słowa, spoglądając na boki, z zagubionym wyrazem twarzy.

- Christopher. Christopher. Spójrz na mnie, jak do ciebie mówię. Christopher!

Pamiętam, że to ostatnie słowo niemal wykrzyczałem, co bardzo rzadko mi się zdarza. Chris ucichł i spojrzał na mnie. Myślałem, że zaraz się rozpłacze, więc zacząłem mówić spokojniejszym tonem:

- To rozczarowujące, że...
- Proszę posłuchać, coś poszło nie tak. To nie powinno się wydarzyć.

Zaskoczyło mnie to, jak wpadł mi w słowo, aż mnie zatkało. Ale jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, jak mówił. Oczywiście miał głos małego chłopca, ale jakby kontrolowanego przez kogoś starszego. Wyrażał się jasno i wyraźnie, a jego ton był dojrzały i pełen powagi.

- Muszę przez chwilę pomyśleć, mogę to naprawić, ale muszę pomyśleć.

Znów zaczął rzucać spojrzeniami na boki. Wreszcie udało mi się odezwać.

-Od uczniów oczekuję żeby słuchali kiedy do nich mówię, młody człowieku. Nie przerywaj mi.

Znów spojrzał mi w oczy i odezwał się zanim mogłem dokończyć.

- Jasne, jasne. Dobra, proszę dać mi pięć minut, a wszystko wyjaśnię. Pięć minut, tylko o to proszę.

Nie jestem pewien czemu się zgodziłem, może to przez dziwaczność tej całej sytuacji. Odchyliłem się w tył w fotelu, wyjąłem z szuflady fajkę i zacząłem napełniać ją tytoniem. Wtedy w Anglii jeszcze wolno było palić w pomieszczeniach.

- Pięć minut.

Zapaliłem fajkę i wskazałem Chrisowi krzesło przy moim biurku. Usiadł i zaczął mówić.

- Dobrze, jak by tu... Już tu kiedyś byłem, to znaczy, nie w tej sytuacji, ale w tej szkole, w tym czasie. Już to kiedyś przeżyłem... Jak... Widział pan kiedyś film "Dzień Świstaka"?

Pokręciłem głową.

- Dobra, cóż... myślał pan kiedyś jak by to było cofnąć się w czasie, do wcześniejszego punktu, ale zachować swój umysł? Cofnąć się by naprawić jakieś wydarzenie z życia, ale z całą posiadaną wiedzą? Cóż, właśnie to mi się przydarzyło, tylko... tylko nie potrafię tego kontrolować ani powstrzymać.

Odchylił się na krześle, jego twarz spochmurniała, kiedy wyjrzał przez okno na drugim końcu gabinetu.

- Żyję normalnie do czasu moich trzydziestych urodzin, a potem budzę się jako czterolatek. W domu, w którym nie mieszkałem od dwudziestu czterech lat. Brzmi świetnie - być znowu młodym, móc wrócić i zrobić wszystko lepiej... ale to koszmar. Za pierwszym razem się popisywałem. Zrobiłem doktorat z filozofii, znałem zaawansowaną matematykę, cytowałem Szekspira, grałem na fortepianie. Było fajnie. Byłem geniuszem. Ale cała ta uwaga, którą mi poświęcano, oddaliła mnie od młodszego brata. Nie był tą samą osobą, którą znałem wcześniej. A co gorsza...

Po raz pierwszy zobaczyłam jak jego oczy się zaszkliły. Głos mu się załamał.

- Moi rodzice włożyli tyle czasu i energii we mnie, że nigdy nie zdecydowali się na więcej dzieci. Wcześniej miałem jeszcze jednego brata i siostrę, a teraz nagle oni nie istnieli i to przeze mnie. Próbowałem powiedzieć ludziom co się dzieje, ale trudno to było udowodnić. Podawałem im wyniki meczów, które nie były jeszcze rozegrane, ostrzegałem o kataklizmach. Kiedy stało się oczywiste, że moje prognozy się sprawdzają, zaczęli przeprowadzać na mnie eksperymenty. Siedziałem w białej sali, otępiały od leków. Nawet nie potrafi sobie pan wyobrazić jak może się dłużyć dwadzieścia lat w celi obitej materacami...

Ucichł na chwilę, spojrzał przez okno, potem znów na mnie.

- Ale to znów się stało. Pewnego ranka obudziłem się w domu moich rodziców, dwadzieścia sześć lat młodszy. Za drugim razem moi rodzice mieli jeszcze dwójkę dzieci, ale to nie byli brat i siostra, których powinienem był mieć. Byli inni, a reszta zniknęła. Teraz gdyby udało mi się przywrócić moje poprzednie rodzeństwo, wymazałbym z rzeczywistości tę dwójkę. Nie może pan sobie wyobrazić tego poczucia winy...

Wstał i podszedł do biurka żeby na mnie spojrzeć. Jego głowa ledwo zza niego wystawała.

- Teraz potrzebuję pana pomocy. To już mój dwunasty raz. Myślę, że mogę to naprawić, że jeśli będę robił wszystko tak, jak miało być, to mi się uda. Może nie będę już musiał wracać. Nie miałem być tu przysłany, pan nie miał rozmawiać z moją mamą. Proszę spojrzeć...

Złapał kartkę i długopis i zaczął coś pisać. Po chwili podał mi ją. Nie pamiętam co dokładnie napisał, jakiś skomplikowany dowód matematyczny.

- Żaden dziesięciolatek tego nie potrafi.

Złapał drugą kartkę i znów zaczął coś gorączkowo spisywać. Imiona, daty, wydarzenia. Podał mi ją.

- Wiem, że teraz to brzmi idiotycznie, ale proszę, proszę spojrzeć. To wszystko się wydarzy, zobaczy pan, proszę to wziąć. Proszę porobić zakłady, zarobić trochę kasy. Ale proszę, niech pan się nie wtrąca, teraz ani nigdy. Nie powinien pan być w to zamieszany.

Niewiele pamiętam z późniejszej rozmowy. To, co mówił było niedorzeczne, jak mógłbym w to uwierzyć? Kazałem mu przestać opowiadać bzdury i wysłałem go z powrotem do klasy. Kiedy jego matka przyszła go odebrać, wezwałem ją do gabinetu. Powiedziałem jej o jego złym zachowaniu i tym dziwnym wybuchu. Ale zatrzymałem jego listę. Sam nie wiem czemu to zrobiłem, ale trzymałem ją bezpiecznie schowaną w domu.

Kilka lat później przeczytałem w gazecie, że Chris popełnił samobójstwo, mniej-więcej w czasie, kiedy miał się urodzić jego drugi brat. Później dowiedziałem się, że jego matka poroniła. Teraz martwi mnie czy to była moja wina. Może gdybym zachował się tak, jak prosił Chris, wydarzenia potoczyłyby się inaczej. Kto wie jakie znaczenie miała ta moja rozmowa z nią.

Teraz jest popołudnie, dwudziestego pierwszego lipca 2017 roku. Jutro Chris skończyłby trzydzieści lat. Wszystko, co ten chłopiec tak gorączkowo spisał, spełniło się. Wygrane mistrzostw świata, huragany, atak na World Trade Center. Wszystko, dokładnie tak jak napisał.

Ale wciąż myślę o jutrze. Co się ze mną stanie? Co się stanie z moją córką, z moimi wnukami? Jeśli wszystko się cofa by on mógł to przeżyć jeszcze raz, gdzie my się podziewamy? Czy żyjemy dalej w świecie bez niego? A może nigdy się nie budzimy, po prostu znikamy?

W swoim długim życiu zrobiłem wiele rzeczy, ale żadna z nich nie prześladuje mnie tak, jak tamta rozmowa i nigdy nie bałem się tak, jak dzisiaj. Jeśli naprawdę zaczynamy od nowa, mam nadzieję, że następnym razem posłucham.
  • 9

#503

JachuPL.
  • Postów: 177
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Dawno nie pisałem, więc dzisiaj to nadrobię.

=======================================================================================================
Stoję przed ogromnym wieżowcem, brudnym, w odcieniach żółci. Odpycha mnie i zarazem przyciąga. Wchodzę do niego i wsiadam do starej windy. W środku widzę tabliczkę informacyjną [Ostatnia Konserwacja: 1969]. Super, mamy lata 90, a winda może się rozpaść w każdej chwili. Udaję się na piętro nr 7. W głowie brzmi mi rozkaz "Wejdź do mieszkania, dobrze wiesz, którego.". Wiem. Wchodzę do niego i siadam na dużym łóżku. Brudne ściany, obdrapane meble, zepsuta lampka nocna. "Klasyk. Nie spodziewałem się, że przyjdzie mi mieszkać w takich warunkach", pomyślałem. Zza ściany usłyszałem jęki. Wiem, że za ścianą mieszka mój niepełnosprawny przyjaciel, dlatego zgarniam ze stołu finkę i idę do jego mieszkania. Gdy stoję przed jego drzwiami, coś nie daje mi spokoju. Chciałbym zapukać do drzwi i dowiedzieć się, co mu jest, ale nie mogę. Po cichu wchodzę do przedpokoju. Wyłożony boazerią, jest oświetlany przez małą lampkę. Po cichu sprawdzam pokoje. W pierwszym pusto, w drugim niczego nie ma. Uchylam drzwi do trzeciego. Widok mnie sparaliżował. Zobaczyłem swojego najlepszego przyjaciela, który posuwa moją "dziewczynę" (w rzeczywistości jest ona bardzo bliską przyjaciółką). Nóż wypada mi z ręki. Jego dźwięk podczas upadku ściąga ich uwagę. On wydaje się być oazą spokoju, ona zaś jest wyraźnie zdziwiona i przerażona. Zaczyna się tłumaczyć, ale ja ją odpycham i mówię "nie będę Wam przeszkadzał. Pierdolcie się dalej", po czym wychodzę. Udaję się do windy i jadę na ostatnie piętro. W mojej głowie "leci" piosenka Rammsteina "Amour". Ostatnim piętrem okazuje się być dach. "Idealnie!", myślę. Podchodzę do brzegu i patrzę na panoramę miasta, samochody, ludzi, pociągi na stacji. Wypełnia mnie najczystsze cierpienie, rozpacz, ból i chaos. (Piosenka zbliża się ku końcowi). Podchodzę do brzegu i niespodziewanie potykam się. Zaczynam spadać w dół. Podczas tego lotu doznaję radości, szczęścia, uczucia wolności. Z początku zdziwiony i przerażony, teraz czuję się bezpiecznie. Przelatuję przed oknami na piętrze nr 7. Przez ułamek sekundy widzę, jak niedoszli kochankowie się kłócą. "Są tacy żałośni", przemknęło mi przez głowę. Spadam, a upadek zbliża się nieuchronnie. Mijam kolejne piętra - 4, 3, 2, 1. Nagle uderzam głową w ziemię, ale o dziwo, odbijam się od niej jakby była zrobiona z gumy. "Co do kurwy?", myślę zdenerwowany. "Dlaczego dalej żyję?". Lecąc w górę, rozglądam się wokół. Patrzę na samochody, ludzi i bloki. Patrzę w dół. "A jednak się udało...". Na dole leżą moje zwłoki.
Nagle czuję szarpnięcie. Stoję przed ogromnym wieżowcem, brudnym, w odcieniach żółci...
=======================================================================================================
  • 5

#504

wszyscyzginiemy.
  • Postów: 40
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Oto pasta do której link dała the vampire na stronie komentarzy, a ja podjąłem się jej przetłumaczenia.
Historia napisana przez CosbyDaf/Cosbydaf, umieszczona na wielu stronach z tego typu historiami.

Zastanawiałem się, czy ją wrzucić, bo możę nie jest zbyt straszna ale dość ciekawa, jednak w końcu pomyślałem, że skoro napisałem to już wrzucę.

Długo.

Normalne porno dla normalnych ludzi




Każdy wie, że jeśli będziesz wystarczająco długo surfować po sieci, znajdziesz rzeczy które są po prostu nienormalne, zwłaszcza jeśli umyślnie zagłębisz się w mroczne trzewia Internetu. Widziałem całkiem sporo rzeczy, o których wolałbym nie wspominać, ale o jednej rzeczy nigdy nie zapomnę. To strona o adresie „normalnepornodlanormalnychludzi.com”.

Pierwsza rzecz, która mnie zdziwiła w tej stronie, to to, że nie znalazłem jej szukając dziwnych rzeczy w internecie. Link do niej wysłał mi mailem nieznany adres. Oto treść tego maila:
"Siema

znalazłem tą stronę jest bardzo fajna wysyłam ją do cb może ci sie spodoba

normalnepornodlanormalnychludzi.com

przekaż dalej dla dobra ludzkości”

Typowy łańcuszek szczęścia, chociaż link i ostatnie zdanie pobudziły moją ciekawość. Dnia, którego to dostałem, umierałem z nudów, więc upewniłem się, że antywirus jest włączony i otworzyłem stronę.
Była to bardzo przeciętna, amatorska strona. Odniosłem wrażenie, że twórców strony mało obchodziło sprawieniem aby wyglądała na profesjonalną. Wydawało się, że autor ma bardzo nikłe pojęcie o angielskim, a strona główna była niczym więcej jak długim, nudnym i niespójnym monologiem, którego już nawet nie pamiętam.
Strona miała dość dziwny nagłówek, którego do dziś nie jestem w stanie rozszyfrować:

“Normalne Porno dla Normalnych Ludzi, strona stworzona by wytępić nieprawidłowe orientacje seksualne”
Brzmiało to tak dziwnie, że nie wiedziałem czy to serwis z pornolami, czy może to jakaś strona o eugenice. Ale skoro już byłem na stronce, nie mogłem powstrzymać ciekawości, przy czym walą konia “normalni ludzie”. Zjeżdżałem więc powoli na dół strony poprzez niekończącą się tyradę i… nic. Na stronie okazało się nie być żadnych linków. Już miałem wyjść, gdy zauważyłem, że każde z słów umieszczone na stronie było właśnie linkiem.

Kliknąłem więc na jedno ze słów i przeszedłem na stronę o białym tle z bardzo długą listą linków ułożonych w ten sposób:

“normalnepornodlanormalnychludzi.com/ (byle jakie litery)”

Przystanąłem więc na chwilę i zapytałem sam siebie: czy naprawdę chciałem tracić Bóg jeden wie ile czasu, otwierając linki, przez które najprawdopodobniej ściągnę wirusa, który zgwałci mój twardy dysk? Zdecydowałem, że pootwieram linki przez nie więcej niż jakieś pięć minut i zobaczę, co się pojawi. Otworzyłem jeden z odnośników, który odesłał mnie na inną stronę. Na niej znajdowały się kolejne linki zupełnie odmienne od tych, które widziałem wcześniej.

Chciałem już powiedzieć w duszy, że mam to w dupie i wychodzę, ale jednak kliknąłem na trzeci z kolei link, po czym ukazało się okno pobierania pliku. Był to plik wideo i nazywał się „peanut.avi”. Plik trwał około 30 minut i pokazywał jakiegoś faceta, kobietę i psa w kuchni. Kobieta robiła właśnie kanapkę z masłem orzechowym, a facet chciał zachęcić psa do jej zjedzenia. To było jedyne co działo się przez całe pół godziny filmu. Oczywiste było, że kamerzysta musiał przestać kręcić i poczekać, aż pies znowu zgłodnieje, ale sam pies wyglądał, jakby nie czuł się zbyt dobrze.

Wiem co sobie pomyśleliście: „Ale co do cholery to ma wspólnego z pornosami?” Nie mam bladego pojęcia. Widziałem może z dwadzieścia parę filmików z tej strony, a większość nie zawierała żadnych scen erotycznych.
Gdy już obejrzałem peanut.avi, wszedłem na pewne forum z chęcią utworzenia o tym nowego wątku, tak jak zazwyczaj robię, gdy znajdę w Internecie takie pierdoły. Okazało się jednak, że ktoś już utworzył o tym temat – był to po prostu jakiś koleś, który też dostał ten łańcuszek szczęścia. Na forum spotkałem mnóstwo ludzi, którzy widocznie nie mieli do roboty nic lepszego niż przekopywanie strony wzdłuż i wszerz. Właśnie tak dowiedziałem się o innych filmikach.

Większość z filmików nie zawierało dosłownie żadnych ważnych zdarzeń, czynności, nic. Były to po prostu ujęcia ludzi rozmawiających z kamerzystą w pomieszczeniu, w którym stało tylko biurko i parę krzeseł. Tak, właśnie to mam na myśli. Dosłownie nic. Ani na ścianach, ani na podłodze, po prostu pustka. Pokój sprawiał bardzo zimne, wręcz sterylne wrażenie.

Rozmowy były po prostu zwykłymi pogawędkami o życiu zawodowym, największych przypałach dzieciństwa, tego typu rzeczy. Oczekiwałem w rozmowach jakichś odpowiedzi: co to za filmiki, co to za ludzie, o czym jest ta strona… nie doczekałem się ich jednak. Wyrwane z kontekstu, te filmiki nie miałyby nic wspólnego z pornografią. Jedna rzecz zwróciła moją uwagę: wszyscy bohaterowie rzeczy, które oglądałem, byli dość atrakcyjni z wyglądu.

Wszystko robiło się jednak dziwne przy innych filmikach, które zawierały treści, jakie można by nazwać „erotycznymi”.

Krótko opiszę kilka z najdziwniejszych plików. Jeśli zżera was ciekawość, może znajdziecie je gdzieś na torrentach,

*lickedclean.avi*

Dziesięciominutowy filmik, nagrany ukrytą kamerą. Widzimy tam mechanika, który naprawia pralkę przez jakieś pierwsze dwie minuty. Gdy kończy, chwilę rozmawia z właścicielką pralki, a później wychodzi. Właścicielka upewnia się, że mechanik sobie poszedł, po czym nagle zaczyna oblizywać dookoła pralkę. Trwa to coś koło siedmiu minut.

*jimbo.avi*

Pięciominutowe wideo, prezentujące otyłego mima, wykonującego pokaz. Akurat ten filmik jest dość zabawny, zwłaszcza część, gdzie mim udaje, że przysuwa sobie krzesło, po czym udaje, że krzesło załamuje się pod nim z powodu tuszy. Przez ostatnie 30 sekund widzimy tzw. śnieżenie, po czym kamera pokazuje tego samego mężczyznę, tym razem cicho łkającego, ciągle w stroju mima. Jakiś ohydny fetysz?

*dianna.avi*

Ten plik trwa cztery minuty. Widać tam kamerzystę rozmawiającego z kobietą w pomieszczeniu, ale innym niż pokój z filmików z rozmowami. Ten wyglądał jak zwykły pokój, jaki możemy zobaczyć w czyimś domu. Właściwie nie wiadomo, gdzie film był nagrany, jako że Dianna mówi kamerzyście o swojej grze na skrzypcach. Później gra na nich, lecz ciągle ją coś rozprasza.
Nie zauważyłem tego, dopóki ktoś na forum o tym nie napisał: w lustrze w tle filmiku odbija się gruby facet w masce kurczaka, który się masturbuje.

*jessica.avi*

W tym filmiku, który tak jak poprzedni trwa 4 minuty, kamerzysta stoi przed jakimś domem, rozmawiając z inną młodą kobietą. Rozmawiają o spływach kajakowych. Kamera co jakiś czas oddala się, pokazując ulice jakiegoś miasta.
Jest w tym tylko jedna dziwna rzecz: nikt nie był w stanie zidentyfikować tej ulicy. Od Europy, przez Australię, po Filipiny, poszukiwania trwały wszędzie, ale nic to nie dało.

*tounguetied.avi*

Trwa 10 minut. Przez pierwsze pięć widzimy starszą kobietę obejmującą czule manekina. Później, w połowie wideo nagle się ucina, tak jak w jimbo.avi. Wtedy na ekranie pojawia się parę manekinów ustawionych w kółko dookoła kamery. Światło jest zgaszone i już nie widać kobiety, która była w pierwszej części. Od tego momentu, nie ma też dźwięku.

*stumps.avi*

Pięciominutowy filmik, na którym widać mężczyznę bez nóg, który próbuje tańczyć breakdance na macie do tanecznych gier wideo w pomieszczeniu, które wygląda podobnie do kuchni z peanut.avi, ale jest o wiele brudniejsze. W tle słychać muzykę z radia, ale jego samego nie widać w kadrze. Muzyka zatrzymuje się po około czterech minutach, a mężczyzna pada wyczerpany na ziemię.
Oddycha z trudem i błaga osobę stojącą poza kadrem, aby pozwoliła mu odpocząć. Słyszymy jak ta osoba strasznie się wścieka i wrzeszczy na kalekę, aby nie przestawał tańczyć. Facet wykonuje polecenie. Słyszymy krzyk osoby poza kadrem, w momencie gdy filmik nagle się kończy.

*privacy.avi*

Kobieta z filmu dianna.avi masturbuje się na materacu w pokoju, który widzieliśmy we wcześniejszych filmikach z wywiadami. Tymczasem kaleka ze stumps.avi chodzi na rękach po pokoju w masce goblina.
We wcześniejszych filmikach drzwi do pokoju były zawsze zamknięte, ale tym razem są otwarte. W pokoju jest zapalone światło, lecz na korytarzu jest ciemno. Tuż przed końcem pliku, widzimy jak jakieś zwierzę szybko przebiega przez korytarz.

Ostatni filmik, który udało nam się znaleźć, to useless.avi.

Trwa on 18 minut. Przedstawia blondynkę z jednego z filmów z rozmowami, lecz tym razem jest ona przywiązana do materaca w tym samym pokoju, co na poprzednich filmach. Próbuje krzyczeć, lecz jej usta są zaklejone taśmą. Po dokładnie siedmiu minutach, facet w czarnym garniturze i masce otwiera drzwi, lecz nie wchodzi.

Zamiast tego, przytrzymuje drzwi i przepuszcza zwierzę, które przebiegło przez korytarz w privacy.avi. Okazuje się, że to szympans. Jest ogolony i pomalowany na czerwono, wydaje się bardzo głodny i zaniedbany, ma też kilka ran na ramionach i plecach.

Gdy szympans wchodzi do pomieszczenia, facet w masce zamyka drzwi na korytarz. Zwierzę wciąga powietrze – zauważyłem, że prawdopodobnie był niewidomy – po czym wyczuwa kobietę na materacu. Zaczyna kompletnie wariować. Po chwili podchodzi do blondynki i bije ją

Atak na kobietę trwa przez przerażające, potworne siedem minut, po których ona umiera. Wtedy szympans zaczyna dosłownie zjadać jej wnętrzności i zajmuje się tym przez ostatnie cztery minuty filmu.
Po odkryciu tego pliku, na forum zaczął się istny wysyp wiadomości. Ludzie dyskutowali nad tym przerażającym odkryciem dzień i noc. Jednak następnego dnia, gdy wszedłem na forum, ku mojego rozczarowaniu, okazał się, że wątek został wykasowany. Próbowałem rozpocząć następny na ten sam temat, ale wtedy zostałem zbanowany. Oczywiście próbowałem też skontaktować się z adresem, z którego przyszedł mail z adresem.. Chociaż wysłałem mu aż pięć maili, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

Poruszałem temat normalnegopornodlanormalnychludzi.com na wszystkich możliwych stronach, ale ciągle dostawałem bany. Sama strona także została usunięta po chyba trzech dniach od znalezienia useless.avi – prawdopodobnie ktoś po prostu zadzwonił na policję.

Jedyny pozostały dowód, że strona kiedykolwiek istniała to kilka zrzutów ekranu i niektóre filmy, ściągnięte przez ludzi i wrzucone na torrenty. Najpopularniejszy z nich to useless.avi, który zachował się w paru miejscach Internetu, takich jak strony dla sadystów.

I nawet nie próbuj szukać jakiegokolwiek z filmików na jakimś forum lub stronie. Gdy ktoś je wrzuca, po chwili zawsze zostają usunięte.

Użytkownik wszyscyzginiemy edytował ten post 11.03.2012 - 11:58

  • 20

#505

michakac.
  • Postów: 5
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Teraz troszkę inna pasta. Nawiązuje ona do tematu o Wysokim Kamieniu (polecam przeczytać) : http://www.paranorma...i-kamien-bardo/ .



Wysoki Kamień

Ostatnio, idąc leśnym szlakiem w Bardzie znalazłem dziennik. Po przeczytaniu treści pomyślałem, że ktoś ma bujną wyobraźnię, ale dla pewności zaniosłem go na policję. Oto fragment z ostatnich stron:

15 lipca 1966, 17:00

Wreszcie udało mi się namówić znajomych na planowaną od roku wyprawę na Wysoki Kamień. Wszyscy mieszkamy w Bardzie, a nie mieliśmy jeszcze okazji być w tym miejscu. Jutro o 11 zaczynamy wędrówkę. Kamil wspominał, że zabierze tablicę Ouji i pobawimy się w wywoływanie duchów. Wszyscy z okolicy znają legendy związane z tym miejscem. Oczywiście nikt nie wierzy w te głupoty, ale z tablicą będzie niezły ubaw. Planujemy zostać tam na noc, pod namiotami.


16 lipca 1966, 10:30

Wyruszyliśmy z Przełęczy Bardzkiej zielonym szlakiem w stronę Wysokiego Kamienia. Miała iść z nami jeszcze Magda, ale chyba się rozchorowała. O 16 powinniśmy być na miejscu.

16 lipca 1966, 16:30

Właśnie dotarliśmy. Mieliśmy lekkie opóźnienie bo zgubiliśmy trasę. Nie wiem czemu, ale mam dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwował po drodze. Pewnie to tylko durne przeczucie i wmówiłem sobie coś, słuchając zmyślonych historii tych idiotów przez całą drogę. Niech nie myślą sobie, że udało im się mnie wystraszyć. Czas nazbierać gałęzi i rozpalić ognisko.

16 lipca 1966, 20:00

Zaczyna się ściemniać. Kamil wyciągnął swoją magiczną tabliczkę i chce odprawić rytuał przywołania ducha. Marek prosi go, by tego nie robił- w końcu jesteśmy w samym środku lasu, z dala od cywilizacji i nikt nam nie pomoże. No ale przed czym ktoś ma nam pomagać? Chyba nie wierzy w te głupoty o duchach. W ostateczności przekonaliśmy go do odprawienia rytuału. Kamil z szyderczym uśmiechem zaczął przyzywać ducha. Mówił: "Duchu! Duchu! Przyjdź, jeśli mnie słyszysz! Przyjdź, jeśli istniejesz! Nie bój się, przyjdź! Słyszysz idioto?! Przyłaź! ". Oczywiście, tak jak podejrzewaliśmy nic się nie stało.

16 lipca 1966, 21:00

Po wypiciu kilku piw rozbliśmy namiot. Chyba czas już iść spać.

16 lipca 1966, 21:30

Mam dziwne wrażenie, że słyszałem coś na zewnątrz namiotu. Pewnie to wiatr przewalił jakieś gałęzie. Nie będę zawracał sobie tym głowy.

16 lipca 1966, 21:45

*** mać! Co za idiota! Gdy zasnęliśmy, Kamil wyszedł na zewnątrz i zaczął krzyczeć "Uciekajcie! Duch przyszedł i chce się zemścić!" i kopał w namiot. Mało nie zszedłem na zawał.

16 lipca 1966, 22:00

Coś naprawdę uderzyło w namiot. Tym razem to na pewno nie jest Kamil, ani nikt z nas bo wszyscy są w namiocie. Ktoś musi wyjść sprawdzić,co to. Mam nadzieję, że sarna albo inne zwierzę. Ciągneliśmy losy. Padło na Marka.

16 lipca 1966, 23:00

Marka dalej nie ma. Nie wiem co robić. Gdzie on jest tak długo?! Boję się ruszyć! Cały drżę ze strachu.

16 lipca 1966, 23:10

Boże! Do namiotu ktoś wrzucił jego głowę! Marek nie żyje! Ta głowa ma wydrapane oczy! Musimy stąd uciekać. Jakiś psychopata chce nas zabić!

16 lipca 1966, xx:xx

Wraz z Kamilem wybiegłem z namiotu. Przed nim ujrzeliśmy straszny widok. Rozczłonkowane zwłoki Marka. Wszędzie było pełno krwi. Rzuciliśmy się do ucieczki. Było ciemno jak w ***. Biegliśmy drzewami na oślep. Kamil został trochę z tyłu. Właśnie siedzę pod jakąś skarpą i czekam na niego. Mam nadzieję, że żyje.
Słyszę szelest ściółki leśnej. Ktoś tu idzie.
Na szczęście to Kamil. Jest jakiś dziwny. Co on robi?! Stanął przede mną i patrzy się na wprost, nieobecnym wzrokiem. Powiedział "Aargaroth videt te. Tempus mori.", po czym wbił sobie nóż w brzuch i opadł na ziemię.
***. Co ja mam robić?! Co się tutaj dzieje?! I kto to do ***nędzy jest Aargaroth?!
Muszę biec przed siebie. Słyszę za sobą szybkie kroki i krzyki. Upa...


Na policji okazało się, że 16 lipca 1966 zaginęła trójka młodych ludzi. Ich ciał do dzisiaj nie odnalezionio. Najprawopodniej jest to fragment pamiętnika Michała.


  • 10

#506

adaeo.
  • Postów: 12
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Hak
Zakochana para wybrała się na przejażdżkę samochodem. Znaleźli nieuczęszczaną drogę pośród lasu, zaparkowali samochód i zaczęli się całować. Robiło się coraz goręcej, kiedy to w radiu przerwali nadawanie muzyki podając komunikat o niebezpiecznym szaleńcu zbiegłym z pobliskiego zakładu psychiatrycznego. Spiker nazwał go „Kapitanem Hakiem”, gdyż psychopata miał zamocowany hak zamiast prawej dłoni… Dziewczyna zaczęła się denerwować, lecz chłopak zapewniał ją, że nic się im nie stanie. Po kilku minutach znów zaczęła nalegać by udali się w bezpieczniejsze miejsce, lecz chłopak znów odrzucił propozycję. Minęło kilka chwil gdy dziewczyna usłyszała zgrzyt czegoś ostrego o dach ich samochodu… zaczęła krzyczeć i domagać się, by natychmiast stąd odjechali. Zdenerwowany chłopak stwierdził, iż to tylko gałąź, jednak zapalił silnik i ruszył. Gdy dotarli do domu dziewczyny, ta wysiadła lecz od razu zaczęła krzyczeć i pokazywać palcem w kierunku drzwi od strony pasażera… przestraszony chłopak wybiegł sprawdzić co się dzieje i zobaczył… że na klamce od drzwi zaczepiony był zakrwawiony hak wyrwany z ręki psychopaty, któremu umknęli w ostatniej chwili…

Użytkownik adaeo edytował ten post 11.03.2012 - 12:29

  • 5

#507

JachuPL.
  • Postów: 177
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Cztery Światy, jedno życie

Środa. Niby 7 lekcji, ale zleciały w miarę szybko. Do tego siedziałem z moim przyjacielem, co powodowało dodatkową rozrywkę. Umówiliśmy się, że wpadnę do niego po lekcjach i zacznie uczyć mnie grać na gitarze. Ostatnia była biologa, chłopaki mieli jeszcze WF, z którego byłem zwolniony. Do domu wróciłem zatem godzinę wcześniej. Szybko wrzuciłem coś do ust i poszedłem pod szkołę, gdzie byliśmy umówieni. W końcu chłopakom skończył się WF i powoli zaczęli wychodzić ze szkoły.
- Uprzedzam, że w moim pokoju może panować niezły pierdolnik - powiedział mój przyjaciel
- Daj spokój, mnie to nic nie przebije - odpowiedziałem
- Aż tak źle?
- Życie singla

Dalej rozmowa upłynęła nam w przyjaznej atmosferze. Kluczyliśmy między uliczkami na osiedlu domków jednorodzinnych. Wokół nas była cisza, jakby nagle ktoś wyłączył dźwięki otoczenia. "Normalnie jak w grze", powiedziałem.

...

- Siadaj na łóżku, bierz sprzęt i gramy. Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki stary, piłem kawę przed wyjściem.
Wziąłem do rąk gitarę i zacząłem grać. Towarzyszyło mi specyficzne uczucie, jakbym był panem muzyki, uczucie spełnienia. Czułem jak muzyka wypełnia moje ciało, a kolejne akordy pobudzały moje wnętrzności do pracy. Uwielbiam ciężką muzykę, a gra na gitarze elektrycznej potęgowała moją radość. W pewnym momencie odczułem jednak frustrację i przekazałem instrument mojemu przyjacielowi. Dalej grał on. Gdy słuchałem jak pięknie gra, czułem się jak w transie, pełna hipnoza, tylko muzyka się liczyła. W pewnym momencie skończył grać. Zrobiło się bardzo cicho. Nawet jeżdżące po ulicy samochody nie hałasowały.
- Idziemy na fajkę? - spytał mój przyjaciel
- Chwilka, chciałbym jeszcze raz spróbować zagrać "Labirynt Fauna"
- Trzymaj sprzęt, pamiętaj, 7-8, 7-8, 7-5, 5-3, 3-0.
Wziąłem gitarę i spróbowałem. Ze wzmacniacza wydał się jednak inny dźwięk niż tego oczekiwałem.
- Kurwa. Nic mi nie wychodzi. Chodź zajarać.
- Dobra, dam ci jakieś ciapy i idziemy na balkon.
Podał mi jakieś ciapy, które bez ociągania włożyłem na nogi. Włożyłem też kurtkę, gdyż na dworze było zimno. Wyszliśmy na balkon. Poczęstował mnie fajką i odpalił mi ją. Po chwili zrobił to samo.
- Jak oceniasz moją grę? Będzie coś ze mnie? - zaśmiałem się
- Niewykluczone, ale musisz dużo poćwiczyć. I tak szybko ogarniasz temat.
- Szczerze stray, przecież wiesz, że się nie obrażę.
- Mówię serio, grasz dobrze, ale trochę czasu zajmie ci nauka.
Zaciągnąłem się papierosem.
- Zawsze chciałem grać na gitarze. Już jak byłem w gimnazjum, wyobrażałem sobie, że wychodzę na scenę z gitarą. Za mną stoi perkusista, po moich bokach kolejnych dwóch gitarzystów i zaczynamy grać. I ta chwila trwa bardzo, bardzo długo.
- Ej ej, stary, bo zaraz odlecisz.
- Sorry, tak mi się zebrało na marzenia.
Zaciągnąłem się i wypuściłem dym. Ten jednak zamarł w bezruchu. Taka mała chmura, która tkwi w miejscu niczym zamarznięta. Spojrzałem na przyjaciela. Stał w tej samej pozycji, z papierosem w ustach, patrząc się przed siebie. Cały świat wydawał się zatrzymany w bezruchu. I wtedy ujrzałem blask.

...

- Mówię serio, grasz dobrze, ale trochę czasu zajmie ci nauka.
Zaciągnąłem się papierosem i spojrzałem na zielone drzewa i bezchmurne niebo.
- Dziwne, zdawało mi się, że przed sekundą padał deszcz.
- Ciekawe skąd, skoro mamy totalnie błękitne niebo.
- Czasem tak mam, krótka podróż w czasie, rozumiesz.
Nagle poczułem, że w moim ciele rodzą się złe emocje. Agresja, strach, obawa. Musiałem jakoś ją wyładować. Blask.

Kolejne co ujrzałem, to on leżący na ziemi, krew wypływająca z jego głowy i ja, z mosiężną klamką od drzwi w ręku. Poślizgnąłem się na posadzce, po czym uderzyłem głową o ścianę i zacząłem obficie krwawić. Kolejny bezruch, potem blask.

...

- Mówię serio, grasz dobrze, ale trochę czasu zajmie ci nauka.
- Szczerze? Odkąd słucham metalu, marzyłem o grze na gitarze. Muzyka dawała mi taki azyl i...
- IGOR!!!! - krzyknął mój przyjaciel. Wychylił się za barierkę balkonu. - SIEMA!
Dalej pamiętam jak wypadł, jak chwyciłem jego kostkę, ale był za ciężki, bym mógł go utrzymać. Poleciałem za nim. Blask.

Zobaczyłem nasze ciała leżące w kałuży krwi, na betonie. Wokół leżały jesienne liście, na niebie było słońce, ale częściowo za chmurami. Obok zobaczyłem niego. Po raz kolejny wszystko zamarło, potem znowu był blask.

...

- Mówię serio, grasz dobrze, ale trochę czasu zajmie ci nauka.
- Powaga? Nie spodziewałbym się, myślałem, że gram tragicznie.
- Daj spokój, nieźle jak na początki. Dużo błędów, ale nie poddawaj się.
- Zawsze chciałem grać na gitarze, ale nigdy nie było mnie na nią stać.
Chciałem zaciągnąć się papierosem, ale nie mogłem ruszyć ręką. Czułem się jakbym zamarzał. Ewidentnie ktoś wysysał ze mnie siły. I wtedy stało się. Zobaczyłem faceta ze snajperką naprzeciw naszego balkonu. Pierwszy dostał kolega. "Jezu, najpierw on, teraz mnie zabije", pomyślałem. Jednak tak się nie stało. Facet rzucił snajperką w moim kierunku. Blask.

Z innej perspektywy zobaczyłem jak próbuję złapać snajperkę, jednakże wyślizguje mi się z rąk i uderza kolbą o podłoże. Z lufy wylatuje pocisk i trafia mnie centralnie między oczy. Upadam na posadzkę i zalewam się krwią. Po raz kolejny doświadczam zatrzymania czasu i po raz kolejny blask.

...

W pewnym momencie skończył grać. Zrobiło się bardzo cicho. Nawet jeżdżące po ulicy samochody nie hałasowały.
- Idziemy na fajkę? - spytał mój przyjaciel
W jednej sekundzie przypomniałem sobie wszystkie moje wizje.
- Nie, dzięki, na razie nie mam ochoty.
- Jak chcesz - powiedział i wyszedł.
Chwilę później usłyszałem huk. Wbiegłem na balkon. Zobaczyłem zwłoki mojego przyjaciela, leżące w kałuży krwi. Spadający z dachu lód zgniótł jego czaszkę gdy tej wychylał się przez barierkę. Nagle poczułem, że ktoś mnie popycha. Poślizgnąłem się i nadziałem na szpikulec do grilla. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, nie wiem czy zemdlałem czy umarłem.
  • 1

#508

Portorykańczyk.
  • Postów: 3
  • Tematów: 1
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Witam.
Na forum jestem nowy i postanowiłem zacząć pisać dla Was jakieś straszne, wręcz przerażające historyjki ;D Jeśli kręcą Was stare legendy/opowieści o diabłach czy demonach, to poświęćcie chwile tej historyjce. Mam nadzieję, że się spodoba.

Był marzec, na termometrach rtęć wahała się pomiędzy -3 do 7 stopni C, pewna kobieta jak co dzień wracała do domu z pracy. W tym tygodniu natrafiła akurat na nocną zmianę. Wszyscy sąsiedzi uważali kobietę za bardzo religijną. Pewnego wieczoru gdy wracała do domu, po wysiadce z autobusu, ruszyła ciemnawą, słabo oświetloną uliczką w stronę swojego domu. Mieszkała w niezbyt ciekawym miejscu, choć latem i to miało swoje uroki. Ogromne drzewa szumiały głośno, jakby same chciały przestraszyć kobietę. Dziewczyna starała się nie myśleć o niczym przerażającym, ale jak to często bywa umysł sprawiał jej figle. Szła już bite 10 minut. Wtedy musiała skręcić w ciemną, jeszcze bardziej przerażającą niż dotychczas drogę, lecz już nie asfaltową, kamienną, lecz zwykłą ziemianą, która to prowadziła do jej domu. Stąpała wolnym krokiem, zatapiając się w błocie. Przestraszona kobieta usiłowała zapanować nad emocjami, lecz to miało nad nią górę. Droga była zwykła, polna, prowadziła przez małą kładkę, pod którą cicho płynął potoczek. Było słychać szum drzew, płynącą wodę i jeszcze jakiś szum, coś jakby dźwięk stóp... Kobieta przestraszona nie miała pojęcia co to było i nawet nie chciała się tego dowiadywać, szybko przeszła przez mostek.. obejrzała się za siebie i nie zobaczyła nic. Pomyślała że to umysł znów sobie z niej żartuje. Odwróciła się i dalej powolnym, osmolałym krokiem ruszyła w stronę domu. Buty ciągle tonęły w błocie... idąc powoli znów słyszała za sobą szmery... były coraz to głośniejsze i coraz to bliższe. Kobieta przyśpieszała kroku, szmery stawały się coraz to bardziej donośne i szybsze. Docierając do drzwi mieszkania dziewczyna czym prędzej znalazła się w domu. Opowiedziała wszystko swojemu mężowi. Facet wyszedł przed drzwi, porozglądał się lecz nic nie ujrzał. Na następny dzień kobieta wychodząc z domu zobaczyła na drodze ślady, jakby ludzkie.... lecz były to ślady kopyt.
Ponoć kobieta była religijna, uczęszczała na msze do kościoła, lecz czy jej wiara rzeczywiście była tak silna.. czy robiła to tylko na pokaz. To wie już tylko ona sama.
  • 0

#509

trip.
  • Postów: 24
  • Tematów: 0
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

 Edycja: Dziki Kurak.

Dołączona grafika

Odnośnik do oryginału opowiadania.


Kopiowanie treści bez zgody autora -- ostrzeżenie.
  • 0

#510

Portorykańczyk.
  • Postów: 3
  • Tematów: 1
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Biały Garniak
Dwa lata temu wraz z kumplami zorganizowaliśmy ognisko. Ognisko robiliśmy w polach, daleko od domów. Wszystko byłoby okey, gdyby nie to, że w pewnym momencie około godziny 24 na wzniesieniu w dość wysokiej trawie zobaczyłem faceta w białym ubraniu. Z daleka wyglądało mi to na garnitur, ale nie mogę być tego pewien. To była dosłownie chwila. Po kilku sekundach mara odwróciła się w swoją lewą stronę i zniknęła za drzewami. Z początku myślałem, że to jakiś facet z pobliskich terenów, ale kumpel mowił mi że nikt tutaj nie mieszka, a poza tym raczej nikt nie chodziłby w nocy ubrany w biały garnitur. Do dziś nie wiem co to było, ale na samą myśl o tym mam ciary. Historia jak najbardziej prawdziwa.

Użytkownik Portorykańczyk edytował ten post 12.03.2012 - 23:01

  • -10


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych