Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#511

trip.
  • Postów: 24
  • Tematów: 0
Reputacja Bardzo zła
Reputacja

Napisano

Teraz na poważnie. Zostałem ładnie poproszony żeby napisać pastę, więc napisałem.

Edit: +.....
Dołączona grafika
Odnośnik do oryginału opowiadania.
Dziewczyna ze zdjęcia

Kopiowanie treści bez zgody autora -- ostrzeżenie + 30 dni wolnego od forum

Użytkownik +..... edytował ten post 13.03.2012 - 19:01

  • -2

#512

M. L. B..
  • Postów: 98
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

To, co przetłumaczyłam nie jest typową pastą. Jak już pisałam w temacie z komentarzami jest ona brana z rosyjskiej strony z autentycznymi historiami o zjawiskach nadprzyrodzonych. Może nie jest to coś górnych lotów, ale odkąd złapaliśmy trolla nie wrzuca się tu prawie żadnych past, więc może ja znów zacznę tą "modę" :)

Tłumaczenie też nie jest pierwszej jakości. Trudno mi się tłumaczy z rosyjskiego, bo często występują tam frazeologizmy, które w języku polskim nie mają odpowiedników. Oprócz tego tekst jest pisany trochę tak jakby nieformalnie. Tradycyjnie, jakby ktoś miał jakieś sugestie- pisać, edytuję :)


Wisielec

Pracuję w katedrze medycyny sądowej. Ach, czego tutaj jeszcze nie widziałem? Ale najdziwniejsze jest to, co mi się przydarzyło – spotkałem pewnego chłopca. Wydawałoby się, że całkiem niepozornego, ale najbardziej niepozorna (do czasu), była jego tożsamość. W ekspertyzach pracuję od niedawna, około 6-7 miesięcy. Przydzielili nam cały budynek i wyposażyli go we wszystko, co tylko było potrzebne. Oczywiście, w naszym kraju pieniędzy nikt nie daje za darmo, dlatego też remont zrobili „na odwal się”. Po pewnym czasie więc zaczęły odpadać kawałki tynku, płytki odrywały się od podłogi. Najbardziej wkurzającą niedogodnością były ogromne, wolne przestrzenie przy oknach. Jeśli coś tam wpadło, po prostu wsiąkało jak w czarnej dziurze.
Z powodu braku personelu, nam, za skromny dodatek do pensji „proponowano” (bądź też raczej- kazano), zostawać na nocne dyżury. Odmówić? Ha, spróbuj kiedyś odmówić swojemu szefowi!
Na początku pracowało mi się dobrze, nie wyrabiałem się nawet z wyrzucaniem odpadków z mojego stanowiska w laboratorium. Potem jednak mój zapał ostygł. Cała praca została odwalona, a ja i koledzy siedzieliśmy i czekaliśmy pół nocy, aż przywiozą kolejną „bestialsko zamordowaną” staruchę. Wychodziłem na podwórze, paliłem papierosy jeden za drugim, polerowałem wszystkie narzędzia na błysk, sprzątałem całą salę. W końcu razem posprzątałem w jednym z pokoi, wywlekłem z zaplecza stare kanapy i urządziłem tam pokój, w którym można byłoby poczekać na kolejną kryminalną sprawę. A gdy już ostygł mój zapał, nadeszła zwykła rutyna. Po prostu czekałem, kiedy tylko drzwi budynku się otworzą.
Pewnego dnia, zimą, siedziałem tam i marzłem. Nocny dyżur dopiero się zaczynał. W całym pomieszczeniu było ciemno, jakby ktoś wykuł mi oczy. Na podwórzu leżała odrobinka jakiegoś śniegu, który był tam od dłuższego czasu. Poza tym ciemność za oknem mąciło tylko światło latarni. Wszystko było tak jak zawsze. Zamknąłem oczy na dwie sekundy (no wiesz, jak to jest. Zamykasz oczy na dwie sekundy, a tu dwie godziny mijają). W końcu budzę się i patrzę, jak z okna łypie na mnie jakiś chłopak, miał gdzieś 8-10 lat. Gdy tylko zobaczył, że nie śpię, od razu uciekł za płot. Zerwałem się z miejsca, w biegu nałożyłem na siebie kurtkę i wybiegłem na ulicę. A jeśli ten dzieciak coś ukradł?
Wybiegłem na dwór, boso i zacząłem się rozglądać. Chłopaka nie było widać nigdzie. Pomyślałem, że schował się w cieniu płotu. Nie odrywając wzroku od ogrodzenia zacząłem go szukać. Podszedłem bliżej i wtedy zauważyłem, że chłopca tu nie ma. Zdenerwowałem się i wrzasnąłem na całe gardło:
Czego chcesz, gówniarzu?! Wyjdź, przecież nic ci nie zrobię!
Nikt mi nie odpowiedział. Wróciłem do budynku, zamknąłem drzwi. Zrobiło mi się jakoś dziwnie. Ukradkiem spojrzałem na salę do sekcji zwłok. Na stole leżały narzędzia do sekcji, takie jak skalpele czy igły. Niezbyt długo się nad tym zastanawiałem, ale żeby czuć się pewniej włożyłem sobie do kieszeni kilka noży.
Do rana nie mogłem zasnąć, cały czas rozglądając się niepewnie. Czułem się jak wystraszony dzieciak. Później przyszli moi zmiennicy i w końcu mogłem iść do domu. Dopiero w dziennym świetle przy bramie zobaczyłem kilka śladów butów dziecka. Domyślałem się, że ten chytry dzieciak na pewno coś podwędził i jakoś zdołał uciec.
Kolejna nocna zmiana minęła jak zwykle. Posprzątałem salę na błysk, odprowadziłem na korytarz kilka wózków i naprawiłem kilka bezużytecznych rzeczy. Później poszedłem przez chwilę odpocząć. O 20 było już całkowicie ciemno. Wtedy też brama otworzyła się i na plac weszła starsza kobieta, a z nią kilku mężczyzn. Ubrałem kurtkę i wyjrzałem za drzwi. Do katedry wnosili „pudełko” z trupem. Jednak mój wzrok zatrzymał się na małej, znanej mi osóbce, stojącej daleko, przy ogrodzeniu.
Nie szwendaj się tu, gówniarzu!
Kilkoma susami znalazłem się przy płocie, jednak dzieciaka nigdzie nie było. Gdzie on jest? Rozejrzałem się.
Andriej Giennadiewicz, poszedł się pan przewietrzyć? Co się z panem dzieje? - na ziemię sprowadziła mnie kobieta, w której z bliska rozpoznałem głównego koronera.
Właściwie to wyglądałem jak zupełny głupek. Ignorując koronera wróciłem do budynku.
Pomogłem zanieść im trumnę, wysłuchałem kto, co i jak, po czym wziąłem się do roboty. Półtora godziny pracy- tysiąc rubli w kieszeni. Nawet nie zdążyłem się wygodnie rozsiąść, gdy znów zobaczyłem tego dzieciaka na zewnątrz. Przetarłem oczy- nie ma nikogo. Usiadłem, podniosłem głowę- znów on! Nogi ugięły się pode mną. Wycofałem się do sali operacyjnej, wymacałem skalpel i trzymając go w dłoniach podszedłem do okna. Chłopiec był całkiem niedaleko. Mogłem dobrze przyjrzeć się jego twarzy, takiej smutnej, pełnej bólu. W mojej głowie pojawiła się myśl: „Andriej, idioto! Po co ci ten skalpel?”
Wyszedłem na ulicę, chłopiec dalej tam był. Podszedłem do niego tak blisko, że mogłem dotknąć go dłonią. Cholera jasna, gdzie on jest?! Poczułem się, jakby kilka sekund z mojego życia tak po prostu wyparowało. Zamrugałem i w jednej sekundzie to dziecko zniknęło.
W tę noc ledwie co wytrzymałem do końca zmiany. Gdy tylko mogłem, uciekłem do domu. Ludzie, jakie tylko myśli przychodziły mi do głowy... A to upiór, a to diabeł... Porozmawiałem o tym z żoną, a ona poradziła mi kupić kilka świec i rozstawić je po rogach podwórza (przyp. Tłum.: Na wschodzie, ale i jeszcze jakieś kilkadziesiąt lat wstecz w moich regionach <wschód Polski> funkcjonowała taka właśnie „recepta” na odgonienie złych duchów i innych czarnych luli ;D). Właśnie tak zrobiłem. Tego wieczoru akurat jak na złość miałem nawał pracy, więc nie mogłem zobaczyć czy ta metoda zadziała.
Podczas pracy upuściłem zacisk, i jak zwykle, upadł we wcześniej wspomnianą „czarną dziurę” przy oknie. Poradziłem sobie jakoś pęsetami, ale brak zacisku na dłuższą metę mógł być trochę męczący. Gdy w końcu zostałem sam w budynku, zdjąłem kilka listew i wsunąłem rękę do szczeliny, w którą wpadł zacisk. Wymacałem coś chłodnego. To na pewno on. Wyciągam, a on- długie cholerstwo, nie chce wyjść. Pociągnąłem ze wszystkich sił, przewróciłem się i uderzyłem tyłkiem o podłogę, ale przynajmniej udało mi się wyjąć zacisk. Za nim wyciągnął się jakiś rzemyk. Był na nim uczepiony krzyżyk. Prosty, drewniany krzyżyk. Pomyślałem, że zgubił go ktoś z personelu, więc powiesiłem go na haczyku na ścianie.
Nad ranem przewieźli jeszcze trupa, nieźle już śmierdzącego. Gdy go kroiłem musiałem otwierać drzwi i okna. Jak już skończyłem musiałem przenieść się na sąsiedni oddział. Na moim nie można było wytrzymać.
Wróciłem tam około 10 rano. Zauważyłem, że krzyżyka na haczyku nie było. Zamiast niego na ścianie została ciemna otoczka w jego kształcie. Nie było to dla mnie mocno znaczące. Już wcześniej wiedziałem, że dzieje się tu coś dziwnego. Później pomyślałem, że może któryś z sanitariuszy schował go do szafy. Otworzyłem ją, a z niej upadła się na mnie lawina dokumentów. Cholera jasna, teraz muszę układać to wszystko według dat, spraw i zdjęć. Pod tą przeklętą szafą spędziłem pół dnia. Gdy już praktycznie wszystko uporządkowałem, natknąłem się na zdjęcie... Chłopiec, 8 lat. Twarz skrzywiona od bólu i z takimi smutnymi oczyma. Na szyi- drewniany krzyżyk na czarnym rzemyku. Ciało wisiało w szopie, pod samym sufitem, z pętlą na szyi... Jak napisano w dokumentach z rzeczy na nim były tylko spodenki i ten krzyż...
Wydaje mi się, że znalazłem odpowiedź na pytanie co to był za chłopiec i po co tu przychodził. Domyśliłem się też gdzie przepadł krzyżyk.

Użytkownik rtyamovaya edytował ten post 14.03.2012 - 23:33

  • 13

#513

JachuPL.
  • Postów: 177
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Dzisiaj przytoczę historyjkę ze swojego życia.

W 2007 roku dosyć poważnie zachorowałem, z dnia na dzień przestałem chodzić (widzę nogi, wiem, że je mam, ale nie mogę nimi ruszyć) i niestety wymagałem długiej hospitalizacji. Bodajże dwa tygodnie po moim trafieniu na oddział, z OIOMu (ja leżałem na neurologii) przeniesiono "madziobę". Nazywali ją tak wszyscy przebywający na oddziale - była to mała dziewczynka, niewidoma + wodogłowie. Wystarczająco, by sprawiało jej to ból, pomimo, że - z tego co podsłuchałem - była w śpiączce farmakologicznej. W nocy aparatura, do której była podłączona, bez przerwy piszczała. Działo się tak przez ok trzy dni + parę razy dziennie. Czwartej nocy nie mogłem zasnąć. Nie wiedzieć czemu, byłem poddenerwowany. I się zaczęło. W pewnym momencie aparatura zaczęła piszczeć. Do madzioby przylecieli lekarze, którzy ją reanimowali. Cała akcja trwała może 2 - 3h. Przez ten czas lekarze reanimowali ją praktycznie bez przerwy. Leżałem tak zainteresowany akcją, ale w pewnym momencie moją uwagę przykuła zwykła ściana. Lekarzy było bodajże czterech, a na ścianie widniało aż 5 (!) cieni. Był nieruchomy, wyglądał jakby stał na uboczu, za lekarzami, bliżej ściany. Nikt z obecnych w pokoju nie zauważył go. W pewnym momencie reanimacja przestała dawać efekty. Madzioba umarła na oczach lekarzy i moich. Poczułem taki przejmujący smutek. Lekarze odłączyli ją od aparatury i wyszli wypisać akt zgonu. Dobrze myślicie. Cień, który pojawił się w trakcie reanimacji, dalej był na ścianie. Tym razem ewidentnie pochylał się nad zmarłą...
  • 14

#514

andkar94.
  • Postów: 105
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Daje wczesniej wspomniane opowiadanie, milego czytania:)

Dom nad cmentarzem

Mieszkałem w wynajmowanym mieszkaniu w środku miasta z żoną. Byliśmy małżeństwem dopiero od miesiąca. Pracowałem w pobliskiej szkole jako nauczyciel. Codziennie o 7.00 musiałem być już na przystanku, a o 7.15 w szkole. Pracowałem już tam 4 lata. Praca nudna, ale jakoś dawałem radę.
Był wtedy środek lata, dowiedziałem się, że nie żyje moja ciotka. Jedyne co miała to pokaźnych rozmiarów dom i kawałek ziemi. Wszystko nam przepisała w spadku. Z jednej strony się cieszyliśmy, że mamy własny dom za miastem, a z drugiej było żal cioci, miała 40 lat.
Pewnej soboty pojechaliśmy zobaczyć dom, było to trochę kilometrów, z racji tego, że nie miałem samochodu poprosiłem znajomego. Jechaliśmy około godziny, słońce grzało ostro, było z 35 stopni, nie szło czym oddychać.
Minęliśmy miasto, przed nami ciągnie się długa, czarna droga, po obu stronach zaczynają się pola. Piękne widoki, chmury nadają klimatu temu słonecznemu dniu.
Jakiś czas później w oddali zobaczyliśmy jakiś dom, to pewnie ten, pomyśleliśmy. Kolega zaparkował pod domem. Wysiedliśmy, naprawdę dom wydawał się konkretny, miał dwa piętra, duży taras i był olbrzymi. Ogródek też nie był mały. Weszliśmy do środka, naszym oczom ukazało się dobrze wyposażone wnętrze. Zwiedziliśmy środek i wybraliśmy, się na spacer po okolicy. Jedyne co mi się nie podobało to to, że nie daleko domu znajdował się cmentarz. Było go widać przez okno. Na samą myśl o tym, że będę spał koło cmentarza przechodził mi dreszcz. Było kilka sklepów w okolicy, była nawet szkoła, okazało się, że poszukują akurat nauczyciela od nowego roku szkolnego.
Za niedługi czas podjęliśmy decyzję o przeprowadzce z miasta na wieś. Znudziło już nam się życie w mieście, chcieliśmy zacząć wszystko od nowa, mieć dzieci i spokojne życie do starości.
Kiedy się wprowadziliśmy powoli kończyły się wakacje. Mieliśmy dużo roboty, urządzaliśmy sobie domek na nowo, robiliśmy remont.
Pewnego dnia sprzątałem w ogrodzie, spojrzałem w stronę cmentarza, był naprawdę blisko, poszedłem zobaczyć. Był to stary cmentarz, z nagrobkami pokrytymi mchem. Panowała nieprzenikniona cisza, czasem usłyszałem śpiewające ptaki. W oddali ciągnęła się zieleń.
Wróciłem na ogródek dokończyć pracę, a potem postanowiłem pójść dróżką do szkoły, którą zresztą codziennie będę chodzić. Najpierw wychodzę bokiem na drogę asfaltową, idę kilkadziesiąt metrów, kiedy muszę iść lasem, kiedy przejdę las już widzę szkołę w oddali. Wszedłem do szkoły, skierowałem się do gabinetu dyrektora, zgłosiłem się do pracy, miałem przynieść CV i odbyć rozmowę kwalifikacyjną, co załatwiłem kilka dni później.
Kiedy nadszedł pierwszy dzień szkoły wszystko w domu mięliśmy skończone. I tak zaczęło się nowe życie. Codziennie rano wyruszałem dróżką do pracy. Okolica była piękna, dojście do szkoły zajmowało mi około 10 minut.
Wszystko pięknie, ładnie, ale z czasem zacząłem zauważać coś niepokojącego. Z każdym kolejnym dniem robiło się coraz bardziej ciemno i rano i po popołudniu. Obawiałem się co będzie później.
I stało się, teraz naprawdę jest ciemno pomyślałem wychodząc któryś dzień do pracy. Drzewa układały się w dziwne kształty, słyszałem złowrogie ich szumy.
Z każdym kolejnym dniem zaczynało robić się coraz straszniej, dziwnie się czułem wychodząc i wracając z pracy. A w nocy, cmentarz dawał się we znaki. Co noc zdawało mi się, że widzę jak nieboszczyki wychodzą z grobów i spacerują w mrokach cmentarza, jak odprawiają tańce i czułem, że kierują się w stronę domu. Miałem wrażenie, że coś jest w moim pokoju, miałem senne koszmary i ogarniał mnie ogólny niepokój.
Kiedy kończyłem pracę serce stawało mi w gardle jak pomyślałem, że zaraz będę wracał do domu. Ale tego dnia to było przegięcie. Wyszedłem ze szkoły i szedłem drogą asfaltową, paliło się kilka lamp, ale z każdym metrem było coraz ciemniej, zdawało mi się, że ktoś za mną idzie, usłyszałem trzask łamanego drewna, strach mnie sparaliżował, ale instynkt kazał uciekać. Wbiegłem do lasu i ruszyłem przed siebie. Ze wszystkich stron okrywał mnie mrok. Widziałem osoby przemykające między drzewami. Jeszcze nigdy się tak nie bałem. Droga wydawała mi się bardzo długa. Tak, byłem już pod domem, przyrzekłem sobie, że tam nie wrócę. Zniszczyło mi to psychikę.
Wbiegłem czym prędzej do domu, żona dziwnie na mnie popatrzyła, martwiła się mną, co się ze mną dzieje, następnie zamknąłem się w swoim pokoju. Zdrzemnąłem się. Śniły mi się przerażające rzeczy. Obudziłem się, wstałem, miałem już tego dość, musiałem coś z tym zrobić, cokolwiek, aby tylko od tego uciec. Nagle poczułem zimny powiew powietrza na karku. Spojrzałem na cmentarz, który mi zepsuł życie. Wiedziałem, że nie mam wyboru, Przełamałem się, zawładnęło mną błogie uczucie, wiedziałem, że od tego się wyrwie. Rzuciłem spojrzeniem na cmentarz, stała tam kobieta, zapraszała mnie. Ziemia była już blisko. Zaraz się stanie. Dołączę do niej. Rozpoznałem w niej swą ciotkę. Wcześniej była w tej samej sytuacji.
Teraz co noc tańczę na cmentarzu…
  • 5

#515

wally.
  • Postów: 4
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

siema jestem nowy i mam tu cos nie dlugiego ale jak przeczytalem to serio lekki niepokoj mnie ogarnal.

Matka

Marcina w srodku nocy obudzilo wolanie matki z kuchni , pietro nizej.
Lekko zaspany zbiegl po schodach i ponownie uslyszal glos matki z sypialni.
"Nie idz do kuchni , ja tez to slyszalam"
Co zrobil Marcin?
  • -15

#516

adaeo.
  • Postów: 12
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Koniec szkoły
Na jednym z uniwersytetów tradycją stało się otwieranie okien i wrzeszczenie na cały glos studentów świętujących zakończenie sesji. Jednego roku wmyśl tej zasady równo o północy studenci otworzyli okna i zaczęli krzyczeć najgłośniej jak tylko mogli. Krzyk trwał i trwał, a kiedy wreszcie wszystko ucichło wrócili spokojnie do swych łóżek, by wyspać się przed jutrzejszym powrotem do domów. Gdy obudzili się rano na terenie całego uniwersytetu była policja - zeszłej nocy nieznany sprawca zgwałcił i zamordował jedną i ich koleżanek. Do makabrycznego zdarzenia doszło o północy - wszyscy myśleli że zamordowana dziewczyna krzyczy ciesząc się z pomyślnego ukończenia sesji.

Mężczyzna na drodze
Pewna kobieta wracając od rodziny przemierzała swym samochodem bardzo długą trasę. Była już pierwsza w nocy, a ona wciąż niezmordowanie prowadziła samochód. Jadąc wąskimi drogami wśród lasów zaczęła już powoli zasypiać gdy nagle…zobaczyła mężczyznę leżącego bez ruchu na drodze! Kobieta zatrzymała swój samochód, powoli otworzyła drzwi i wychyliła się z auta. „Proszę pana, czy wszystko w porządku? Jest pan ranny?” zapytała ze strachem w głosie. Lecz mężczyzna nawet się nie poruszył i nic nie odpowiedział. Wokół słychać było tylko szum drzew i zawodzenie wiatru. Kobieta ostrożnie wysiadła z samochodu, wyciągnęła latarkę i powoli, krok za krokiem zaczęła się zbliżać ku mężczyźnie. Była już w połowie drogi dzielącej jej samochód od leżącego mężczyzny, gdy strach wziął górę - podbiegła do auta, zapaliła silnik i zawróciła, by udać się do najbliższego posterunku policji. Gdy tam dotarła opowiedziała o całym zdarzeniu i mężczyźnie leżącym bez ruchu a drodze. Policjanci przeznaczyli jej do eskorty dwa radiowozy i kazali się zaprowadzić na miejsce zdarzenia. Gdy tam dotarli…na drodze nie było już żadnego mężczyzny. Rozpoczęli przeszukiwania terenu. Po kilku chwilach do przestraszonej kobiety podszedł jeden z funkcjonariuszy: „w pobliskich zaroślach znaleźliśmy dwa zmasakrowane ciała młodych dziewczyn - ma pani szczęście, że nie podeszła bliżej”.

Użytkownik adaeo edytował ten post 21.03.2012 - 12:03

  • 13

#517

JachuPL.
  • Postów: 177
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Pewnego razu wracałem z kolegami z imprezy. Jako, iż byłem kierowcą, byłem zupełnie trzeźwy. Nastała już noc, padał deszcz i było bardzo ślisko. Do domu zostało jakieś 15km. Jechaliśmy tak, słuchając jakiejś stacji nadającej metal. W pewnym momencie zauważyłem przed sobą światła i kogoś ubranego w odblaski. Instynktownie dałem po hamulcach, żeby nie spowodować wypadku. Zjechałem także na środek szosy. Wtedy dostrzegłem kolejny zestaw świateł. Tym razem był to samochód. Ponieważ droga była wąska, by uniknąć wypadku musiałem zjechać na pobocze, po którym jechał rowerzysta. Nie zdążyłbym wyhamować. Niestety. "Przepraszam", pomyślałem i spojrzałem w kierunku rowerzysty. Zjechałem na pobocze. Usłyszałem tylko zgrzyt łamanego metalu, rowerzysta zaś został wyrzucony w powietrze i wylądował w pobliskie krzaki. Spanikowałem. Koledzy zaczęli się wydzierać, że co ja zrobiłem, że zabiłem człowieka. Wysiadłem z samochodu i pobiegłem w kierunku rowerzysty. Był ostro poturbowany. "O kurwa, zabiłem go", przeleciało mi przez głowę. Wróciłem do samochodu. "Chłopaki, dzwońcie po policję", rzuciłem.

Policja przyjechała po 15 minutach. Od razu wskazałem miejsce, gdzie był rowerzysta. Niestety, nie znaleźliśmy go. Policjanci pokiwali głową. Jeden z nich powiedział wtedy historię. Powtarza się ona co roku, o tej samej porze. Pojawiają się duchy ludzi, którzy uczestniczyli w wypadku przed laty. Zginął wtedy młody chłopak, który również wracał z tej samej imprezy, co ludzie, którzy go zabili. Co zatem z samochodem, który jechał z naprzeciwka? Otóż uczestniczył on w podobnym wypadku, ale wiele lat wcześniej. Dokładnie w tym samym miejscu...
  • 7

#518

buniu.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Włącz przeglądarkę Internet Explorer 3. To musi być właśnie ta wersja.
Gdy ją już uruchomisz wpisz adres for-you://gratitude-and-remembrance (dla-ciebie://wdzięczność-i-pamięć - przyp. tłumacza)
Poczekaj około 40 sekund. Będziesz czuł się dziwnie. Nie walcz jednak z tym uczuciem, albo połączenie ze stroną zostanie przerwane, a możesz się z nią połączyć jedynie jeden raz.
Pojawi się weblog. Będzie zawierał wydarzenia, które nastąpią w twoim życiu w ciągu następnych 7 lat.
Dodaj formułę /admin/ do paska adresu. Spróbuj zgadnąć hasło, które wybrałeś ty z przyszłości. Może się to wydawać niemożliwe, jednak zawsze jest jakiś sposób - hasło nigdy nie jest poza twoim zasięgiem.
Gdy w końcu zalogujesz się na stronę jako admin możesz usuwać wpisy dotyczące dowolnych wydarzeń z twojej przyszłości. Wtedy to wydarzenie nigdy nie będzie miało miejsca.
Jednak nigdy, pod żadnym warunkiem nie waż się edytować wpisów. Nawet nie próbuj.
Na całą akcję będziesz miał jedynie godzinę. Po tym czasie utracisz połączenie.

@offtop
Dodaje znów ponieważ ta creepypasta poprostu znikła
  • -3

#519

Tyr.
  • Postów: 65
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nagranie numer 3


Kim jestem? Gdzie ja jestem... cholerny alkohol. Chwila. Ja wczoraj nic nie piłem, a przynajmniej nie pamiętam. Mam mętlik w głowie. Może ktoś mi coś dosypał? Tak, byłem wczoraj w barze, ale tylko towarzyszyłem koledze. Piłem tylko kolę, a teraz... leżę na środku łąki. Już miałem wstawać, ale nagle zobaczyłem to... widok, który mroził krew w żyłach. Gwiazdy układały się w logiczną całość, w całe zdanie.

Nie odwracaj się.

Jest to fragment filmu nakręconego przez zaginionego chłopaka. Po chwili nagranie się urywa i pojawia się... mała dziewczynka z wstążeczką przywiązaną do włosów. Oto jej jedyne zdjęcie:

Zdjęcie dziewczynki


Nie odwracaj się.

Użytkownik Tyr edytował ten post 23.03.2012 - 14:59

  • 3

#520

Ras.
  • Postów: 9
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Pierwsze tłumaczenie, pewnie nie najlepsze..
Pasta również nie jest fantastyczna, ale na początek może wystarczy... nie wiem. : d

Światła

Ron zgasił światła w pokoju i poszedł do łóżka. Położył się i ułożył w wygodnej pozycji, gdy te włączyły się same z powrotem. Zaskoczony rozejrzał się dookoła, ale nie dostrzegł nikogo ani niczego co mogłoby to spowodować. Postanowił zignorować ten fakt i wstał, aby znów wyłączyć światło. Lecz kiedy już wrócił do łóżka i przykrył się kołdrą światła zapaliły się ponownie. Wyskoczył z łóżka i pobiegł, aby wyłączyć je po raz kolejny. Proces ten trwał w nieskończoność z rezultacie doprowadzając Rona do głębokiej irytacji.
"Okej, skończ to!" wrzasnął.
"Ale boję się ciemności...", zaskomlał głos.


Ostatni człowiek na Ziemi
Ostatni człowiek na Ziemi siedział samotnie w swoim pokoju. Ktoś zapukał do drzwi.

Użytkownik Ras edytował ten post 23.03.2012 - 23:31

  • 14

#521

milenindra;-).
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

huty.jpg

Na początku, proszę osoby które dostały maila które miały w załączniku huty.jpg o kontakt.
Chcę dowiedzieć się, czy Wam też, tak jak mi usunięto konto zaraz po obejrzeniu zdjęcia. Zaintrygowało mnie to, a że od zawsze lubię historie z dreszczykiem postanowiłam czegoś dowiedzieć się o tym zdjęciu. wyniki są zaskakujące.

Otóż zdjęcie to zostało wykonane 16 czerwca 2005 roku w szpitalu psychiatrycznym. Przebywał tam mężczyzna o imieniu Robert. Robił wszystkiemu i wszystkim zdjęcia, na wszystkich wydarzeniach zawsze był Roger i jego aparat. Oczywiście, zdjęcia nie były dobre, ale personel uważał, że to dobrze, że się rozwija.
Osoba na zdjęciu to 16-letnia Violet Purkes. Trafiła ona do szpitala mając 13 lat. Przez cały ten czas nie odezwała się ani słowem. Nie wiem czy to prawda, czy tylko plotki, ale w kilku miejscach dowiedziałam się, że była świadkiem 42 morderstw. Jej rodzice należeli do jakiejś dziwnej sekty, w jej domu, na jej oczach torturowali ludzi. Mężczyzn.
Zdjęcie wykonał 16 czerwca -okazuje się że tego dnia były jej urodziny, a zarazem tydzień przed jej śmiercią. Ciała nigdy nie odnaleziono,a rok po tym, w ten sam sposób zniknęło 42 pensjonariuszy. 42.. czy to przypadek?

Oto zdjęcie.

http://imageshack.us...s/21/hutyg.jpg/

Użytkownik milenindra;-) edytował ten post 23.03.2012 - 23:24

  • 2

#522

Mary.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
Reputacja Nieszczególna
Reputacja

Napisano

Edit: +.....
kasacja - kopiowanie treści bez zgody autora
Odnośnik do oryginału opowiadania

  • -4

#523

Avo.
  • Postów: 5
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Paste wymyśliłem w nocy bo miałem gorączke , są pewnie małe niedociągniecia więc zrozumcie chorego człowieka :)
Anioł Śmierci
Cześć mam na imię Kevin i mam 12 lat . Jestem jeszcze mały i wielu rzeczy nie rozumiem . Jest dużo spraw nad którymi chce sie zastanowić. Opowiem Wam pewną historie która trwa już 2 lata . Wszsytko zaczęlo sie gdy miałem 10 lat . Przebywałem w małym miasteczku koło Krakowa . Mieszkałem w bloku razem z rodzicami , którzy bardzo mnie kochali i dziadkami , też byli bardzo opikuńczy . Było mi dobrze , żyło mi się jak w raju. Moja kochana mama zawsze mi mówiła że umiem bardzo dobrze pisać i kiedyś zostane znanym pisarzem albo poetą . Niestety byłem bardzo ciężko chory i lekrze mówili ze nie ma już dla mnie nadzieji ,ponieważ nie znają tej choroby . Nie rozumiem tego jak mogło nie być dla mnie nadzieji ? Co sie ma ze mną stać ? Nie przejmowałem sie tym zbytnio i ignorowałem ten fakt . Dalej cieszyłem sie tym co mam .Rodzice szukali lekarstwa i pomocy wsród medyków . Cieszyłem sie że mam tak wspaniałych rodziców . Pewnej nocy bardzo źle sie czułem . Nie chciałem budzić mamy , a tata pracował w nocy i wracał wcześnie rano . Miałem gorączke ale udało mi sie zasnąć . Miałem dziwny sen , byłem moim tatusiem , wracałem do domu busem , dziwnie , ponieważ w tym pojeździe nikogo nie było . Jakiś zakapturzony mężczyzna prowadził auto . Nagle zobaczyłem błysk który mnie oślepił . Obudziłem sie . Byłem spocony , popatrzyłem na zegrarek , była 7 rano - sobota . Gwałtownie otworzyłem drzwi mojego pokoju i szybkim krokiem przeszedłem korytarzem do pomieszczenia w którym przebywała mama . Delikatnie uchyliłem drzwi i zobaczyłem że moja matka siedziała na kanapie cała w łzach . Podszedłem od Niej i spytałem co się stało . . . Odpowiedziała że nic , tylko że tata wróci później z pracy , pomyślałem że to nie powód do płaczu . Przecież to nic złego , wtedy więcej zarobi i może kupi mi nowe rolki . Mama powiedziała że złamała paznokieć i dlatego sie rozczuliła , przytaknałem i przytuliłem sie do Niej . Mama płakała przez kilka dni bez przerwy ... Ten pazonkieć może aż tak boleć ? Trochę później mama zniknęła , babcia powiedziała że niedługo wróci i będzie tak jak dawniej - wierzyłem w to . Żyłem dalej i czekałem na powrót rodziców . Moi dziadkowie codziennie siadali przy mnie i mówili że wszsytko będzie dobrze . Nobo co miałoby pójść nie tak ? Czekałem cierpliwie , każdego dnia wyczekując ...po roku straciłem nadzieje na to że wrócą . Dziadek zachorował ... Miał raka . Umarł , babcia mówiła że już nie ma sił i musi wysłać mnie do mojej cioci na wieś . Posmutniałem , nie chciałem tam jechać . Niestety musiałem sie spakować i wyruszyć w podróż na drugi koniec Polski . Gdy przyjechałem moja ciocia powiedziała że musi sie mną opiekować i nie jest jej to na ręke . Czułem że za mną nie przepadała . Było mi źle , napewno gorzej niż w mieście , chce wrócić do mojej kochanej babci ... Codziennie musiałem pracować od rana do wieczora ... Byłem chory i szybko sie męczyłem , lecz ciocia udawała że tego nie widzi i kazała mi pracować dalej . Pogorszyło mi sie nie mogłem stanać na nogi i muszę całymi dniami leżeć w łożku . Ciocia trzy razy dziennie przynosi mi posiłek , bleee to nie jest smaczne ! Gdy tak leżałem przemyślałem sobie pewne sprawy i doszedłem do tego że mój tata zginął w wypadku a moja mama popełniła samobójstwo , teraz już wiem co to śmierć i wiem co to znaczy umrzeć . Wszsytko stało sie jasne ... oprócz jedej rzeczy . Codziennie w nocy budziłem sie , obok łóżka stał dziwny meżczyzna , zawsze w tym samym miejscu. Miał czarną długo szate i kaptur na głowie . W ręku trzymał kose , pomyślałem że ciocia zatrudniła kogoś do pomocy w żniwach , ale przecież mamy srodek zimy ... I dlaczego on był w moim pokoju ? Może miał u mnie nocować ? Ale przecież tu nie ma miejsca . Nie widziałem jego twarzy ale pod kapturem można było zobaczyć uśmiech . W sumie ... cieszyło mnie jego towarzystwo - nie miałem nikogo oprócz niego . Tylko szkoda że nic nie mówił , no trudno . Przychodził do mnie co noc . Ale ostatnia noc była inna . Wydawało sie że uśmiecha sie szerzej , i chyba tak naprawde było . Niedaleko domu mamy kościół - nigdy nie słyszałem dzwonów ale dzisiaj było inaczej usłyszałem jak dzwony zaczynają bić . Uderzały dokładnie 12 razy ,a ja mam 12 lat to jakiś przypadek ? Nagle meżczyzna przemówił : "Wybiła Twoja ostatnia godzina" - i rozpłynąl sie w powietrzu . Nie rozumiałem tego ... Zaczęlo świtać , ciocia pytała czemu już nie śpie . Wydarła sie na mnie czemu wstaje o tak wczesnych porach ... Przejdźmy do teraźniejszosći , cały dzień o nim myślałem . Teraz jest wieczór i bardzo źle sie czuje . Położe sie spać - dobranoc .




Rano ciotka Kevina próbowała go dobudzić , nie skutecznie ... zmarł . Leżał na na swojej poduszcze a z ust i z nosa kapała mu gęsta krew , wsiąkając w poduszke . Anioł Śmierci wygrał a przeznaczenie dopełniło sie ... Cała rodzina była skazana na porażke . Jaki z tego morał ? Dbaj o siebie i o swoją rodzine . Bo nie wiesz ... Może Anioł Śmierci dzisiejszej nocy zawita do Ciebie ?

Użytkownik Avo edytował ten post 26.03.2012 - 19:01

  • 0

#524

PrzelanY.
  • Postów: 4
  • Tematów: 1
Reputacja Zła
Reputacja

Napisano

Moja druga Pasta ;]

Las


-Ciemno... Tak ciemno... gdzie ja jestem...?
Co się działo...?
Wracałem do domu... Skąd?... imp... tak, impreza za lasem...
Wracałem przez las... co ja tam... zobaczyłem...
sz... szedłem... zobaczyłem coś, jak biegło między drzewami...
Co to było..?
Pamiętam oczy... czerwone...
Popatrzyły na mnie z daleka i... i... i.... znikły...?
Tak... ja się odwróciłem... i..
Maska... i te oczy... potem ciemność...
- Tom trochę się poszarpał, ale był przywiązany do zimnego stołu-
Co to się kurwa dzieje?! Jest tu kto?!
- Ooooo tak...-odpowiedział dziwny głos.
Chwilę później drzwi się otworzyły i wszedł 2-metrowy mężczyzna w masce i z nożem.
Miał czerwone oczy.
- C... co tu się kurwa dzieje?! PUŚĆ MNIE!
-Nie. Wtargnąłeś na mój teren.- Powiedział, zbliżając się.\
- Jaki twój teren?!
-Las.
- Tyle razy tamtędy chodziłem!
- No właśnie -przykładając mu nóż do gardła- o jeden, za dużo...
2 minuty później dom ze zwłokami Tom'a został spalony.
A to... wróciło do lasu
Do teraz, czerwone oczy to ostatni widok osób, które przeszły tamtędy więcej niż 666 razy...
  • -6

#525

Neluka.
  • Postów: 24
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Przydrożne stwory

Zawsze myślałem, że rzeczy nadprzyrodzone omijają mnie i moją rodzinę szerokim łukiem. Skłonny byłem nawet uważać, że wszystkie duchy i wampiry to jedynie wytwór wybujałej fantazji. Niedawno jednak postanowiłem odwiedzić mojego tatę, który mieszka w Kirowie (sam mieszkam w Moskwie). Posiedzieliśmy do późna, przegadaliśmy mnóstwo tematów - nie widzieliśmy się już od półtorej roku. Zaczęliśmy wspominać lata dziewięćdziesiąte, kiedy to całą rodziną mieszkaliśmy w Permie (ja z mamą do Moskwy przeprowadziłem się w dziewięćdziesiątym ósmym, a tata rok później przeniósł się do Kirowa). Coś im się tam w małżeństwie popsuło i mama postanowiła, że zabierze mnie ze sobą. Zawsze dziwiłem się, dlaczego tata nie został w Permie, miał tam przecież wiele znajomości, a do tego piękne, czteropokojowe mieszkanie. Zastanawiałem się nad tym wiele lat, ale jakoś nie miałem odwagi spytać ojca o to wprost. Pewnie jakieś przyczyny osobiste, myślałem. Tym razem jednak uznałem, że nie ma głupich pytań, a poza tym oboje jesteśmy dorosłymi ludźmi, cokolwiek by mi nie powiedział - zrozumiem. Mimo to, odpowiedź, którą usłyszałem, sprawiła, że włosy stanęły mi dęba.

Tata w tamtych czasach pracował jako kierowca TIRa i rozwoził rozmaite towary, głównie po Uralu. Pewnego razu dostał kontrakt na dostawę ładunku do Omska, należy dodać - bardzo dobrze płatny kontrakt, jako że droga do krótkich nie należy. Jechał sobie najzwyczajniej na świecie, powolutku i rozkoszował się zimowymi widokami. Ładunek dowiózł i rozładował bezproblemowo, a następnie ruszył w drogę powrotną. Trzeba nadmienić, że wracał już inną drogą, jako że ta, którą przyjechał, była już kompletnie zasypana śniegiem i tworzył się na niej niezły korek. Wracając, minął jakieś wioski i dotarł do krawędzi lasu. Od jego skraju zdążył przejechać 20-30 kilometrów, a mimo to z przeciwka nie spotkał ani jednego samochodu. W pewnym momencie dostrzegł na poboczu człowieka (chociaż co prawda na początku uznał go za jakiś duży pniak). Pomyślał więc - różne historie się zdarzają, zabłądził człowiek w lesie zimą (chociaż tak naprawdę, kto zimą łazi po tak wielkiej puszczy?) Zahamował więc, trochę go poniosło po oblodzonym asfalcie, i zatrzymał się jakieś pięćdziesiąt metrów za nieznajomym. Patrzy w lusterko - tamten stoi i ani drgnie. Ojciec wysunął się więc z okna i krzyczy "Hej, kolego! Chodź, podwiozę cię!". Nieznajomy powoli odwrócił się, popatrzył parę sekund i spokojnym krokiem ruszył w stronę ciężarówki. Ojciec najpierw poczuł, że coś jest nie tak, zanim zdążył zobaczyć cokolwiek podejrzanego. Tamten z wyglądu przypominał normalnego, młodego chłopaka, tyle że był ubrany kompletnie nieadekwatnie do wszechobecnego mrozu - miał na sobie szarą bluzę, beret, dżinsy i jakieś tenisówki. Gdy zbliżył się jeszcze bardziej, ojciec spostrzegł, że twarz nieznajomego niewiele ma wspólnego z ludzką twarzą - gigantyczne czarne oczy, trzy razy większe od zwyczajnych, a do tego długie, ostre, zwierzęce kły, wystające z ust. Nie zastanawiając się wiele, wcisnął gaz do dechy i zaczął uciekać tak szybko, na ile pozwalała mu na to ciężarówka. Gdy spojrzał w lusterko, zorientował się, że stworzenie biegnie za nim. Rozpędził ciężarówkę do 60-70 kilometrów na godzinę, ale.. wcale nie zwiększyło to dystansu pomiędzy nim i dziwacznym stworem! Co więcej, w miarę jak zapuszczał się coraz głębiej w las, stworów pojawiało się więcej, po kilkunastu kilometrach goniły go już cztery. Tutaj tata przestraszył się już nie na żarty, łzy leciały mu ciurkiem po twarzy. Myślał: to by było na tyle, albo wpadnę w poślizg i się przewrócę, albo mnie te paskudy dogonią i zarżną albo i coś jeszcze gorszego ze mną zrobią! Sam nie wie jakim cudem udało mu się dotrzeć do skraju lasu. Tam też dziwne stworzenia zniknęły, zupełnie jakby rozpłynęły się w powietrzu. Dotarł do pierwszej lepszej stacji benzynowej, jednej z tych, gdzie można dostać byle jaki nocleg i kiepskie żarcie. Kupił pół litra wódki i przy niej opowiedział o wszystkim gospodarzowi tego niby-hotelu. Ten tylko się roześmiał i doradził ojcu, żeby więcej nie pił za kółkiem, bo jeszcze dziwniejsze rzeczy będzie widział.

Na taką odpowiedź ojciec tylko machnął ręką. Nie wierzy, to i nie uwierzy. Zapłacił za postój i poszedł się przespać do samochodu. Niedługo jednak pospał, bo szybko obudził go ucisk w pęcherzu. Dookoła ciemno, że oko wykol, ni cholery nie widać. Trzeba było reflektory zapalić, żeby jakoś się dobrać do wychodka na podwórku. Przekręcił kluczyk, włączył światła, wycieraczki i co widzi? Te same paskudy, które biegły za nim przez cały las. Dziesięć sztuk. Stoją dookoła kabiny i wytrzeszczają na niego te swoje ślepia. Jednemu z nich z kłów jeszcze ściekała krew. "Kurwa mać", przemknęło ojcu przez głowę. Z całej siły wcisnął klakson i wysoki dźwięk rozdarł nocne powietrze. Stwory rozbiegły się chaotycznie, a ojciec tak szybko, jak tylko zdołał, wyjechał z parkingu i popędził dalej na złamanie karku. Najstraszniejsze było to, że dookoła panowały egipskie ciemności i nie sposób było dostrzec, czy te paskudztwa w ogóle go gonią.

Do Permu dojechał, nie zatrzymując się. Oczu nie zmrużył ani na sekundę.

Od tamtego czasu zaczął często się budzić w nocy i wyglądać przez okno. Bał się nieziemsko, że te potworki biegły za nim aż do miasta, że wyśledziły go w jego mieszkaniu.

Gdzieś tak około Nowego Roku 1999/2000 pod wieczór wyszedł na balkon zapalić papierosa... i zobaczył je. Stały w trójkę w świetle latarni. I patrzyły. Znów patrzyły swoimi przerażającymi oczami. Zamknął się w mieszkaniu, pozasłaniał okna kotarami i całą noc przegadał przez telefon z przyjacielem (też nocnym markiem), żeby utwierdzić się w przekonaniu, że jeszcze nie zwariował i żeby mieć chociaż namiastkę towarzystwa w tym pustym mieszkaniu.

Następnego dnia rzucił wszystko w diabły, kupił bilet na pociąg i wyjechał do Kirowa, do rodziny. Już stamtąd sprzedał swoje mieszkanie w Permie i kupił jakieś odrapane M2 w centrum miasta. Od tamtego czasu już tych stworzeń nigdy nie widział.


Pasta przetłumaczona z rosyjskiej stronki - dzięki, Rtyamovaya! :) Jest to moje pierwsze tłumaczenie rzeczy tego typu, także jestem otwarty na sugestie i porady.

Użytkownik Neluka edytował ten post 27.03.2012 - 15:30

  • 31


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych