Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#526

Matsurika.
  • Postów: 14
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Moja własna pasta na podstawie mojego snu. Miłego czytania :)

Dźwięk
Wszystko było normalne. Szliśmy do kina a po drodze zobaczyłam sklep z tanimi rzeczami i chciałam sobie kupić spinki z serduszkami. Rodzice w nagrodę za dobrą ocenę chcieli zabrać mnie do kina. Nie wiem na jaki film. Weszliśmy do kina i mama dała mi bilet. Po nim rozpoznałam że coś jest nie tak, lecz było już za późno bo właśnie przekraczałam drzwi Sali. Na bilecie nie było tytułu filmu a w miejscu czas trwania było napisane 352 godziny.
- Mamo… - zaczęłam lecz przerwałam rozglądając się po Sali. Było tu mnóstwo ludzi, siedzących na swoich miejscach. Mama z tatą właśnie szli po schodach by zająć swoje miejsca. Dodam że nie była to klasyczna sala kinowa – wejście do Sali wychodziło przy górnych rzędach, na wprost ekranu . Rodzice mnie zignorowali więc poszłam za nimi mając nadzieję że na moim bilecie jest nic nie znacząca pomyłka. Nagle oświetlił mnie ekran, ktoś krzyknął a ja przymrużyłam oczy. Już miałam popatrzeć na to, co wyświetla się na ekranie lecz pojawił się dźwięk. Piskliwy, modulowany dźwięk wżerający się w uszy niczym świder. Nagle jednak wszystko ucichło. Zrobiło się zupełnie ciemno. Usłyszałam jakby zamykanie zamka w drzwiach. To sale kinowe mają zamki? Rozejrzałam się w koło. Ekran znowu rozjaśniał bielą lecz nic się na nim nie pokazywało. Ktoś się na kogoś rzucił. Słychać było krzyki i odgłosy uderzeń. Wszyscy zaczęli popychać się, bić i uderzać. Podbiegłam do drzwi i zaczęłam szarpać klamkę ale sala była zamknięta. Zbiłam szybę w drzwiach, na ręce poczułam swoją ciepłą krew. Zobaczyłam obok kasy dwóch dziwnych mężczyzn w garniturach, którzy jakby gorączkowo nad czymś myśleli.
- Wypuśćcie mnie stąd! – krzyknęłam gdy poczułam jakieś ręce na sobie. Oderwały mnie od drzwi i pociągnęły w głąb Sali…
…obudziłam się w swoim łóżku zlana potem. Zaczęłam szukać komórki chcąc zadzwonić do swojego chłopaka mimo trzeciej w nocy. Lepiej było pójść do rodziców ale czułam przed tym (irracjonalny?) strach. Wykręciłam numer i czekałam. Brak odpowiedzi. Zadzwoniłam jeszcze raz i odebrał po dwóch sygnałach.
- Kochanie? Przepraszam że tak wcześnie dzwonię, miałam straszny koszmar i bardzo się boję, mógłbyś ze mną porozmawiać? Wynagrodzę ci jakoś to obudzenie.
Milczał.
- Kochanie…?
Usłyszałam zgrzyt a potem ten dźwięk. Krzyknęłam i oderwałam słuchawkę od ucha. To był ten dźwięk, ten sam co w kinie. Do pokoju zaczęli się w dzikim amoku dobijać moi rodzice. Zaraz sforsują drzwi. Gdy dźwięk z telefonu ucichł przystawiłam słuchawkę do ucha. Usłyszałam jednak tylko cichy śmiech i zerwanie połączenia…
  • 11

#527

agusiaq.
  • Postów: 108
  • Tematów: 11
  • Płeć:Kobieta
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Moja pierwsza pasta:)



AMELIA


Nadszedł czas snu ,połozyłam swoją pięcio miesięczną córeczke do kołyski i utuliłam ,dałam buziaka na dobranoc,zgasiłam światło i poszłam do swojej sypialni .Wygodnie sie usadowiłam w lóżku i zaczełm przeglądać czasopisma ,po pewnym czasie znużona czytaniem zasnełam.Nagle obudził mnie płacz dziecka ,raptownie wstałam i pobiegłam do małej w czasie jak zapalałam światło u dziecka w sypialce coś migneło mi przed oczami ale pomyślałam ze to efekt wyrwania się ze snu ,wziełam Amelke na ręce by się uspokoiła,chwile po tem zasneła i tym razem postanowiłam położyć sie razem z nią.Ułożyłam delikatnie dziecko u siebie w łuzku i również zasnełam.Nie mineła nawet godzina i znów budzi mnie ... tym razem donośny śmiech i gawożenie córki spojrzałam w jej strone i zobaczyłam ciemną obrzydliwą postać o wielkich krwisto czerwonych oczach ,delikatnie muskała główke mojej córeczki,patrzyłam sie jak wryta nie mogłam sie zmusić ani do ruchu ani do wypowiedzenia żadnego słowa lecz po chwili niepokój miną uświadomiłam sobie że to ten co nawiedzał mnie co noc ,że to ten któremu zaprzedałam dusze i nie tylko... zaprzedałam swoje ciało.Wszystko mi sie przypomniało jak co noc nawiedzał mnie w mojej sypialni jak beszcześcił moje ciało...
Po dziewięciu miesiącach urodziła sie Amelia.


Edit:ZERO WYROZUMIENIA DLA RACZKUJĄCEGO W TEMACIE O PASTACH DZIEKI ZA MINUSY NIE MA JAK W JEDEN DZIEN Z REPUTACJI +12 ZJECHAC NA -1 WIELKIE DZIeKI ZA WASZE PIĘKNE MINUSY

OJEJKU GORĄCA DZIESIĄTKA :lol

Użytkownik agusiaq edytował ten post 30.03.2012 - 17:06

  • -15

#528

Zielona Małpa.
  • Postów: 135
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Schlankwald (Szczupły las)

Mówią, że potwory przychodzą tylko nocą,
że światła sprawiają, że one odchodzą.
Lecz nie każde stworzenie trzyma się zasad,
Bezpieczny nie będziesz w pobliskich lasach.

Kątem oka widzisz, jak siedzi skulony,
W krótkich przebłyskach taki zniekształcony.
Ślizga się i wije, wpełza na korony,
Wyciąga ku Tobie kończyny skrzywione.

Zanim się obejrzysz, Twych dzieci już nie ma,
teraz po Ciebie stworzenie przybiega,
Jego oddech dusznawy i trująca bytność,
On czuje, że przesadna byłaby tu litość.

Złapany nagle w jego długie objęcia,
walczysz, by uciec od tego bydlęcia.
A on śmieje się, bulgocze i piszczy z radości,
Pokazuje Ci twarz swą. Ach, ile w niej złości!

Twoje dzieci bez oczu, płaczą, bo boli,
Załamują się cicho i bardzo powoli.
Jego ręce i nogi przyciągają Cię bliżej,
W jego oczach furia, on prawie Cię liże.

Uderza i tnie Twoją skórę na płaty,
Dusza Twa zbyt słaba, by walczyć z furiatem.
To by się nie zdarzyło, miałbyś więcej czasu,
Gdybyś nie zapuścił się do tego lasu.




Schlankwald, to wiersz napisany przez nieznanego autora. Mowa w nim o Slendermanie. Nie jest to może typowa creepypasta, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Miałam problem z tłumaczeniem, bo wiadomo... Wiersz rządzi się własnymi prawami. Zmieniłam układ rymów z naprzemiennych na sąsiadujące. Poza tym niektóre fragmenty zastąpiłam własnymi, bo za Chiny Ludowe nie potrafiłam odpowiednio przekształcić oryginalnych. Nie wiem, jak mi wyszedł. Z resztą oceńcie sami.


PS Mile widziane komentarze.
  • 16

#529

Kelirmo.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam. To moja pierwsza pasta, więc proszę o wyrozumienie i konstruktywną krytykę. :P


Krew


Dzień, jak co dzień. Przeglądam forum paranormalne.pl. Gram. Dzień jakoś zleciał. Jest późny wieczór. Znowu cieknie mi krew z nosa. Ale... Teraz jakoś inaczej. Nie cieknie. Płynie. Przyglądam się spływającej do wanny krwi. Podoba mi się. Z niewiadomych przyczyn uśmiecham się. Ale... Przecież nie jestem nienormalny. Zaczynam cicho chichotać. Wylewam z krwi wzory. Próbuję jej smaku. Jest dobra. Bardzo dobra. Siedzę nad wanną jeszcze jakiś kwadrans, czas płynie szybko. Nagle wstaję. Tamuję krwotok chusteczką. "Co ja robię?"-zastanawiam się. Na świecie czeka jeszcze tyle krwi...

Użytkownik Kelirmo edytował ten post 30.03.2012 - 08:21

  • 1

#530

Tripster.
  • Postów: 48
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Dołączona grafika

 Edycja: Dziki Kurak.

Dołączona grafika


  • -11

#531

Ras.
  • Postów: 9
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Taka pasta. Jeszcze nie było jej chyba.
Najwyższych lotów na pewno nie jest, ale może kogoś zadowoli. ;>
Do tego niektóre fragmenty przetłumaczyłam trochę inaczej, ale sądzę, że nie jest źle.


Przyrzeczenia

Kocham Cię. Ty też mnie kochasz, czyż nie? Jasne, że kochasz. Obrączka na moim palcu jest dowodem. Głupia, że pomyślałam inaczej.

Kochanie? Dlaczego wyglądasz jakbyś był przestraszony? To tylko ja. Amy. Kobieta, którą przyrzekłeś kochać 12 lat temu. "Nawet smierć nas nie rozdzieli". Pamiętasz to? To była Twoja przysięga dla mnie. Powtarzełeś mi wciąż i wciąż, że będziesz mnie kochał zawsze. Dlatego powinieneś zostać ze mną i nie opuszczać mnie nigdy.

Jesteś blady. Wiem, odeszłam na jakiś czas, ale nie musisz traktować mnie jak potwora. Miałam dobry powód. Dochodziłam do siebie po tej tragedii. Spędziłam dużo czasu w szpitalu, więc bycie nieobecną przez pewien czas było konieczne. Miejsce gdzie byłam było spokojne, ale tęskniłam za Tobą. Chcę tam wrócić, ale nie bez Ciebie.

Przestań tak na mnie patrzeć! Wiem, że wyglądam trochę inaczej. Nikt nie wygląda tak samo po tragedii takiej jak ta. Czy nie mówiłeś, że moje piękno wewnętrzne się liczy? Czy nie mówiłeś, że moja twarz może być stopiona przez kwas, a Ty i tak będziesz ją całował co wieczór? Więc pocałuj mnie. Śmiało! Obiecałeś. Będę płakać, jeśli tego nie zrobisz.

I jesteśmy. Widzisz? To wciąż ja. A teraz chodź ze mną tak jak obiecałes. Musimy zaraz odejść, więc pokażę Ci miejsce. Musimy także się tu osiedlić zanim nasza mała dziewczynka wyjdzie ze szpitala.

Słyszysz, prawda? Cóż, mała Lilly musiała zostać w szpitalu dłużej niż ja. Niedługo jednak wyjdzie i pójdzie prosto tam gdzie my. To jest takie ekscytujące. Będziemy znów rodziną.

Skarbie, czemu płaczesz? Proszę, przestań. To jest dobre. Dla nas wszystkich. Nasza rodzina będzie razem w miłym, bezpiecznym miejscu. Oh, zapomniałam powiedzieć o najlepszej rzeczy! Moi rodzice tam są! Pomogą nam się zadomowić. Czy to nie cudowne? Ty i Lilly w końcu poznacie moich rodziców. Tak dawno ich nie widziałam.

Przestań się kłócić. Przyrzekłeś, że będziesz ze mną na zawsze, nie wykręcisz się. Dodatkowo, Lilly tam będzie i nie może zostać bez ojca.

Jestem tak zadowolona, że w końcu się zgodziłeś. Pakować się? Nie. Wszystko czego potrzebujemy już tam jest. Są tam specjalne przygotowania na przyjście naszej trójki. Muszę tylko zabrać Cię tam.

Nóż? Co, to? Oh, to nic takiego. Kochasz mnie, prawda? Dobrze. Zamknij oczy. A teraz pocałuj mnie jeszcze zanim odejdziemy.

Kocham Cię.

Użytkownik Ras edytował ten post 31.03.2012 - 10:22

  • 7

#532

Snickersowa.
  • Postów: 12
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Moja pierwsza pasta, proszę o wyrozumiałość :) Jest trochę inna od reszty. Nie ma w niej krwi i tego typu obrzydliwości. Z resztą, przeczytajcie sami.

Antychryst

Znów nadeszła godzina 19:00. Jak co wieczór muszę iść na mszę do kościoła, cóż, takie losy osoby przygotowującej się do bierzmowania. Co prawda, sama z własnej woli bym tego nie zrobiła, nie cierpię chodzić do kościoła. Chrześcijanką jestem jedynie z woli rodziców. Wyszłam z domu z rękami w kieszeniach i spuszczoną głową. Dlaczego rzeczywistość musi być taka szara? Wolnym krokiem doszłam do świątyni. Świątyni? Szczerze? Dla mnie ona nic nie znaczy. Kiedyś owszem. Im jestem starsza, tym bardziej zaczynam wątpić, że ktokolwiek u góry nad nami czuwa. Weszłam i zajęłam swoje miejsce, jak zwykle koło okna. Dobrze, że nie ma w nim witraży, przynajmniej można powyglądać. Przyszło kilku znajomych, a już za chwilę msza rozpoczęła się. Mijała, mijała, aż w końcu doszło do najważniejszego momentu - symbolicznego przemienienia chleba w ciało i wody w wino. Dla mnie, jako dla słabo wierzącej, nie było to nic nadzwyczajnego. Jak zwykle, gdy inni gorliwie bili się w piersi i modlili, ja rozglądałam się po kościele. Ozdoby ze złota miał ładne, to trzeba przyznać. Mój wzrok jednak tym razem przykłuło co innego. Za oknem, na dróżce, dojrzałam niewielkiego chłopca stojącego z opuszczoną głową. Miał na sobie czarne spodnie, białą koszulę i beżowe szelki, a na jego głowie widniał brązowy beret, raczej przyniszczony. Przypatrywałam się mu przez cały moment "podniesienia". Ani drgnął. W końcu dzwonki ministrantów pozwoliły nam wstać z pozycji klęczącej. Szturchnęłam Kaśkę, moją przyjaciółkę i kazałam jej wyjrzeć przez okno. Również to zrobiłam, ale ku mojemu zdziwieniu, nikogo już tam nie było. Następnego wieczoru sytuacja powtórzyła się. Tym razem moja ciekawość wzrosła. Zaraz po zakończeniu "podniesienia" wyszłam z kościoła aby zobaczyć kim jest tajemnicze dziecko. Jednak, tak jak przypuszczałam, nikogo już tam nie zastałam. Wróciłam więc spokojnie na mszę czując na sobie wzrok zdziwionych parafian. Dzień później znów byłam już w kościele. Razem ze mną siedziała Paulina, która pochodzi z bardzo katolickiej rodziny i sama jest mocno wierząca. Rozbrzmiały dzwonki oznajmujące, iż zaczyna się najważniejszy moment mszy. Odwróciłam się na chwilę, dosłownie na moment, a gdy wzrokiem wróciłam na dróżkę za oknem, chłopiec już tam był. Szepnęłam do Pauliny, aby tam spojrzała. Jednak ona jedynie popatrzyła na mnie z litością.
- Przecież tam nikogo nie ma. Na pewno czujesz się dobrze? - zapytała.
- No tak, a o co chodzi? To znaczy, nie! Jak mam czuć się dobrze w sytuacji, gdy jakieś dziecko napędza mi strachu? Skąd mam wiedzieć kto to jest i dlaczego ty go nie widzisz?
Spojrzałam na chłopca jeszcze raz. Tym razem zauważyłam, że w lewej dłoni trzyma jakiś przedmiot. Przypatrując się dokładniej zauważyłam, że był to niewielki krzyżyk.. tylko dla czego odwrócony "do góry nogami"?
Następnego wieczoru wszystko mijało jak poprzednio, oczywiście dziecko pojawiło się znów. Powiem szczerze, zdążyłam się przyzwyczaić. Przerażał mnie jedynie fakt, że krzyż, który trzymał wręce, tym razem wyciągał ewidentnie w moją stronę. Co jeszcze? "Podniesienie" skończyło się, a on nie zniknął. Stał tam przez całą mszę w tej samej pozycji. Byłam naprawdę przestraszona. Po mszy podeszłam do księdza, z którym w szkole miałam katachezy, aby porozmawiać o tajemniczym dziecku. On tylko doradził mi, abym wierzyła. Mocno wierzyła. Następnego dnia, przed południem poszłam do spowiedzi i przez około czterdzieści minut przesiedziałam w kościele modląc się. Błagając wręcz Boga o wybaczenie, przepraszając za moją słabą wiarę. Wróciłam do domu, ale nie na długo, bo o 19:30 znów zaczęła się msza dla bierzmowanych.
"Podniesienie"... serce waliło mi jak oszalałe. Wyjrzałam przez okno.. Wszystko dwoiło i troiło mi się przed oczami, łzy zaczęły spływać mi po policzkach, ale chłopca tam nie było. Po mszy podziękowałam księdzu za wszystkie rady, które pomogły mi pozbyć się tej dziwnej... bestii?
Do tej pory nie wiem kim był tajemniczy chłopiec. Co ciekawe, ludzie którzy go mijali nawet go nie zauważali, a on sam za żadnym razem nie wszedł na teren kościoła.

Użytkownik Snickersowa edytował ten post 31.03.2012 - 11:00

  • 3

#533

Neluka.
  • Postów: 24
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Czasem warto się bać...

Historia ta wydarzyła się w 1977 roku w N-sku.

N-sk to jedno z tych małych miasteczek, gdzie życie zawsze płynie wesoło i błogo. Każde z takich miast posiada jednak swoją mroczną tajemnicę - w wypadku N-ska był to stary, dwupiętrowy, drewniany domek z zabitymi deskami drzwiami i okiennicami. Większość ludzi dawno już pozapominała o tym budyneczku, który znajdował się daleko od głównych ulic miasta, otoczony ścianami dwóch większych domów i płotem. Od czasu do czasu zachodzili tu pijacy, aby załatwić swoje potrzeby - więcej nikt domku nie odwiedzał. Jedynie ludzie starszej daty odnosili się do tego miejsca z bojaźnią, pamiętając o pewnej przykrej historii - kiedyś, podczas remontu, na atak serca zmarło tam po kolei czterech robotników, a pozostali kategorycznie odmówili dalszej pracy, przy czym pozabijali okna i drzwi deskami, żeby do środka nikt nie wchodził.

Latem siedemdziesiątego siódmego z uczelni do miasteczka wróciła paczka dobrych przyjaciół - czterech chłopaków i trzy dziewczyny. Duszą towarzystwa i nieformalnym przewodnikiem grupy była Sońka, zwana Rzutką - grała na gitarze, organizowała biwaki, niczego się nie bała i we wszystkim chciała być najlepsza.

Pewnego wieczora, wracając z imprezy, cała grupa znalazła się w dalekim końcu miasta. Chłopacy za potrzebą zaszli za róg - traf chciał, że tutaj właśnie znajdował się niesławny drewniany dom. Wróciwszy, zaczęli rozmawiać na jego temat i wszyscy zaczęli się zastanawiać, co tam w środku może być, a przede wszystkim - dlaczego jest zamknięty na cztery spusty?

Jeden z chłopaków spytał:

- Balibyście się spędzić całą noc w tej ruderze?

Nietrudno się domyślić, jak zareagowała na to Sońka.

- A co w tym takiego strasznego? Wszyscy przecież doskonale wiedzą, że duchy to tylko dziecięce wymysły. Jedyne, czego trzeba się bać w tym domu, to szczury! A tak w ogóle, to jutro się tutaj spotykamy i wchodzimy do środka.

Decyzja została podjęta i wszyscy rozeszli do swoich domów. Następnego dnia, zaopatrzywszy się w porządne latarki, zebrali się w umówionym miejscu i zaczęli szukać jakiegoś wejścia do środka. Jeden z chłopaków odkrył, że drzwi do piwnicy nie są zabite deskami, a jedynie zamknięte od środka na haczyk. Pod naporem kilku par rąk zardzewiały metal ustąpił, a drzwi otworzyły się, ukazując poczerniałe i omszałe schody w dół. Ze środka powiało zimnem i wilgocią.

- Zupełnie jak w egipskim grobowcu! - wesoło zawołała Sońka. Poszła pierwsza, oświetlając punktowym światłem latarki przegniły strop i ściany, znalazła schody na górę.

Przez zabite deskami okiennice przenikało zaledwie kilka promyczków słońca, oświetlając porzucone gdzieniegdzie przedmioty - pędzle, wiadra z zaschniętą farbą, nadgniłe rulony tapet i kilka mebli, przykrytych starymi gazetami.

- Cholera! Gazety z pięćdziesiątego ósmego! - krzyknął ktoś.

- Idziemy na piętro. - zarządziła Sońka, stawiając nogę na schodach.

Na piętrze było sześć pokojów. Były one w pełni umeblowane, nawet podłogi przykrywały przegniłe dywany. Wszyscy zaczęli się rozglądać i szperać w szufladach. W pewnym momencie wszyscy usłyszeli tupot stóp. Małych stóp dziecka.

- Kurde, już za nami przyleźli. - stwierdziła poirytowana Sońka.

Wszystkim zrobiło się nagle jakoś nieswojo. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, gdzieś coś straszliwie huknęło.

- Chodźmy stąd, dobra? - szeptem spytał któryś z chłopaków.

Sońka była jednak uparta jak osioł.

- Tchórzycie? W takim razie w porządku, udowodnię wam, że jestem w stanie przenocować tutaj SAMA. I nie będę sie bała nic a nic.

Oglądając się za siebie, grupa powoli zeszła do piwnicy i skierowała się do wyjścia. W tym momencie na parterze, tuż nad ich głowami, przetoczyło się coś bardzo ciężkiego i z rozpędu łupnęło w ścianę. Młodzi wysypali się na ulicę - słońce świeciło jasno, oczy bolały od tak nagłego przejścia z ciemności w dzień.

- Hej, gdzie jest Sońka? - spytał ktoś.

- Sonia, nie żartuj sobie tak! - dziewczyny krzyknęły w ciemność.

Po chwili z piwnicy dały się słyszeć kroki, a zaraz po nich, pojawiła się i Rzutka. W ręku trzymała piękną broszę, zdobioną błyszczącymi kamieniami.

- Widzicie co znalazłam?! Kiedy wy uciekaliście na ulicę, jak te ostatnie tchórze, ja zaczepiłam swetrem o jakąś szafę, a ona się otworzyła. Tam wisiała ta broszka, przypięta do jakiejś starej szmaty. Prawda, że jest śliczna?

- Sońka, ty naprawdę chcesz przenocować w tym domu? - spytał ktoś ze strachem w głosie.

- Powiedziałam wam przecież, że się nie boję, tchórze niewierne. W tym domu nie ma nic oprócz szczurów i starych szmat. Jestem gotowa przenocować tu choćby dziś.

Wieczorem wszyscy spotkali się w tym samym miejscu. Sońka, z plecakiem zarzuconym na ramię, była pewna swojego. Chłopacy przytaszczyli z któregoś z podwórek ławkę, wszyscy usiedli na niej i zaczęli przygotowywać się do długiej nocy.

- Sonia, jeśli coś... to krzycz, dobra?

- Co macie na myśli przez "jeśli coś"? Wszystko będzie dobrze, punktualnie o szóstej wyjdę do was wesoła i wyspana!

Z tymi słowami Rzutka zniknęła w ciemnościach piwnicy.

Noc była bardzo ciepła, a i tematów do dyskusji nie brakowało. Chłopaki przynieśli wino, karty - słowem, oczekiwanie nie było jakąś straszną nudą.

Około godziny trzeciej ich rozmowę przerwało głośne uderzenie - w domu przewróciło się coś ciężkiego, prawdopodobnie szafa. Sonia nie krzyczała.

- Pewnie od szczurów się opędza. - zażartowała jedna z dziewczyn. Rozmowa potoczyła się dalej.

Zaczęło świtać - do umówionej pory pozostały dwie godziny. Paczka przycichła, pomiędzy rozmowami pojawiały się coraz dłuższe pauzy. Wszyscy nasłuchiwali choćby najsłabszego dźwięku z wnętrza opuszczonego budynku. Nadeszła szósta. 6.10. 6.15.

- Śpi, czy co? Idziemy do środka, może jednak coś...

Ciasno przytuleni jedno do drugiego, weszli do piwnicy. Cisza panowała niesamowita.

Po wejściu na parter w pierwszej chwili nie zauważyli niczego. Dopiero gdy jeden z chłopaków oświetlił latarką róg pomieszczenia, dostrzegli zwiniętą w kłębek Sonię, roztrzęsioną i zapłakaną. Była w takim szoku, że nie potrafiła się nawet wyprostować. Cała dygotała, a zakrwawione ubranie wisiało na niej w strzępach. Twarz pokrywała zakrzepła krew.

Po tych wydarzeniach Sońka spędziła rok w szpitalu psychiatrycznym. Z nikim już nie rozmawiała, na pytania odpowiadała krótko na kartce. Co się stało z nią w tym domu, tego nikt z grupy nie wie. Wiadomo tylko, że lekarze naliczyli na jej ciele około 50 (!) ludzkich ugryzień i mnóstwo zadrapań. Brakowało jej również dwóch zębów. Po wyjściu ze szpitala wytrzymała dwa miesiące, potem się powiesiła.

Co mogło stać się w domu, w którym nie było żywej duszy, tego nikt się już zapewne nie dowie. Milicja, wezwana na miejsce, przeszukała cały budynek i nie znalazła kompletnie niczego. Nawet szczurów. Wejście było jedno - przez piwnicę, wszystkie pozostałe były dokładnie zabarykadowane.

Czasem po prostu warto się bać...

  • 10

#534

Neluka.
  • Postów: 24
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Tania

W obwodzie rostowskim, we wsi Wierchnaja, usłyszałam kiedyś pewną niecodzienną historię, związaną z tym miejscem. Z początku nie bardzo chciało mi się w nią wierzyć, ale wszyscy miejscowi przysięgali, że to szczera prawda.

Nieopodal wioski przepływa rzeka Orłowka. W czerwcu 2003 roku w krótkich odstępach czasu utopiło się w niej pięć osób. Można byłoby to nazwać po prostu tragicznym zbiegiem okoliczności, gdyby nie pewna prawidłowość - wszyscy topielcy mieli na ciele siniaki i zadrapania. Zupełnie, jakby ktoś łapał nieszczęśników za nogi i ciągnął na dno.

We wsi tej mieszkała też pewna staruszka - wszyscy zwracali się do niej po prostu "babcia Sasza". Ona właśnie przypomniała wszystkim pewną ni to legendę, ni to bajkę - podobno dziewczyny, które utopią się przed własnym ślubem, stają się rusałkami. A rusałki właśnie z tego słyną, że drapią, duszą i kąsają ludzi, kąpiących się w rzece, a następnie ciągną ich na dno. W kwietniu tego samego roku natomiast w Orłowce utopiła się niejaka Tania Tkaczenko. Dwudziestolatka nie mogła pogodzić się ze zdradą narzeczonego. Jej ciała nie odnaleziono. Babcia Sasza była pewna, że ci wszyscy topielcy to sprawka Tani. Mówiła, że Tania nie przestanie się mścić, dopóki jej dusza się nie uspokoi.

Gadali wtedy o babci Saszy w wiosce, że kompletnie zdziecinniała na starość - wierzy w bajki i jeszcze innym ludziom bzdury opowiada. Następnego dnia natomiast w rzece utonęła kolejna osoba - do babci Saszy przyjechali goście, trochę sobie wypili i poszli się kąpać. Jeden z nich zachłysnął się wodą i już nie wypłynął. Nie ma się czemu dziwić, powiecie - alkohol i pływanie przecież nie powinny chodzić w parze. Tyle tylko, że kiedy po trzech dniach znaleziono ciało, na jego plecach był doskonale widoczny ślad zębów.

Trzeba powiedzieć, że był to ostatni topielec. Od tego jakby nożem uciął, dziwne utonięcia już się nie zdarzały. Kilka lat później jeden z tych mężczyzn, którzy kąpali się po pijaku, znowu zawitał do Wierchnej. Powiedział, że po tym, jak znaleziono ciało ostatniego topielca, babcia Sasza nocą chodziła nad Orłowkę i rozmawiała tam jakoby z Tanią Tkaczenko. O czym rozmawiała? Podobno przekonywała ją, żeby poszła na cmentarz, gdzie chłopacy z wioski na prośbę babci wykopali grób. "Tania, Tanieczka, idź" - prosiła babcia - "Idź, odpocznij, zmęczyłaś się bardzo". Ta podobno poszła. A rano chłopaki zasypali grób i postawili na nim kamień.

  • 13

#535

Tripster.
  • Postów: 48
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Tania

Dołączona grafika

Satańskie zszatanienie

Grałem sobie w cs nagle pojawiła sie twarz i sie zaczeła drzeć wydarłem sie wystraszyłem poszedłem do kuchni zjeść chleb jak zrobiłem kanapke to zobaczyłem dziadka przywitałem sie z nim poszedłem pooglądać telewizor zjadłem zgasło światło to usnąłem rano poszedłem do sklepu i wyskoczył szatan i mnie zjadł
Mam nadzieję że się podobało wymyśliłem sam bez niczyjej pomocy

Edit: +.....
plagiat + trolling = warn + 30 dni wolnego od forum

Użytkownik +..... edytował ten post 31.03.2012 - 18:14

  • -10

#536

Ras.
  • Postów: 9
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Dziecięce przesądy

Kiedy miałem 8 lat siedziałem do późna, oglądając telewizję. Mama zawsze mi powtarzała, żeby nigdy nie włączać telewizora dokładnie o 4:44. Gdybym to zrobił, usłyszałbym mlaskanie i głośny oddech w pokoju obok. Jeśli to sprawdzę, czarny cień z czerwonymi oczyma będzie patrzył na mnie ze wściekłością.

Mówili mi także, że gdy założę czyjeś okulary to zobaczę śmierć tej osoby. To prawda. Założyłem okulary mamy i od tej pory ciągle boję się trochę ojca.



Kuchisake-Onna

Kuchisake-Onna jest legendą o japońskiej kobiecie okaleczonej przez zazdrosnego męża. Zabił ją za niewierność i pozostawił w odrażającym stanie.

Jej zawistny duch wciąż nawiedza miejsca w Japonii. Zazwyczaj w mgliste noce z chirurgiczną maską na twarzy. Nachodzi ludzi i pyta nieśmiało: "Watashi kirei?" (Jestem piękna?). Osoba przeważnie odpowiada "tak".

Wtedy zdejmuje maskę, ukazując uśmiech od ucha do ucha wycięty przez jej zazdrosnego męża, by oszpecić ją do końca życia. "Nawet teraz?" upiera się. Jeśli powiesz "nie", weźmie nożyczki i wytnie ten sam makabryczny uśmiech na twojej twarzy. Jeśli odpowiesz "tak", zniknie i ponownie pojawi się znikąd, gdy będziesz już w domu, by dokończyć swoje dzieło.

Jedynym sposobem by zmylić Kuchisake-Onna jest powiedzenie: "Jesteś przeciętna", co wprawi w zakłopotanie tajemniczą Onryo. Możesz też wręczyć jej twardy bursztynowy cukierek(?), lub powiedzieć "Pomada" sześć razy, wtedy powinna zacząć uciekać.

Była widziana od 1970 do wczesnego 2000, często czaiła się na dzieci, które niewinne odpowiadały "tak", kiedy pytała ich czy jest brzydka i doprowadzała do ich śmierci.

Użytkownik Ras edytował ten post 01.04.2012 - 17:51

  • 10

#537

Neluka.
  • Postów: 24
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Latem w dawnej Japonii, kiedy gorąco i wilgoć dnia wykluczały jakąkolwiek aktywność, ludzie czekali na noc, aby spuściła kotarę ciemności na doskwierające słońce. Wtedy, pośród śpiewu żab i owadów, wychwalających wzejście księżyca w pełni, Japończycy zwykli grać w Hyakumonogatari Kaidankai - Spotkanie Stu Duchów.

Sto świec paliło się w wielkim okręgu, a gracze, otoczeni nimi ze wszystkich stron, mieli opowiadać historie grozy - legendy ze swoich stron rodzinnych, lub też opowieści oparte na własnych doświadczeniach. Na koniec każdej opowieści opowiadający miał gasić jedną świeczkę, aby przy końcu setnej historii wszyscy pogrążyli się w kompletnych ciemnościach. Nie była to tylko gra, bardziej rytuał, mający na celu przywołanie bohaterów opowieści. Wraz ze zgaśnięciem ostatniej świeczki, coś strasznego miało się czaić w ciemnościac.

Nie mamy miejsca, aby zagrać w pełną wersję Hyakumonogatari Kaidankai, ale, być może, czytając te historie po kolei, uda nam się przywołać na tyle duchowej mocy, aby pojawiła się jakaś zjawa i dotrzymała nam towarzystwa aż do rana. Mając to na uwadze, pozwólmy słońcu schować się za górami, wyłączmy prąd i zapalmy dokładnie cztery świeczki - liczba cztery symbolizuje w Japonii śmierć. Jedna świeczka dla każdej z historii.

LATARNIA PRZYSŁONIĘTA PIWONIĄ - PRZESTROGA PRZED ROMANSEM Z UMARŁYMI

Dawno temu, w pierwszą noc pełni, owdowiały samuraj Ogiwara Shinnojo siedział na ganku swojego domu i obserwował, jak dzień z wolna przemienia się w noc. Ku jego zdziwieniu, tuż za jego płotem przechodziła piękna kobieta i jej służąca. Kobieta trzymała latarnię, a światło jej przysłaniała kwiatem piwonii. Para zatrzymała się, aby porozmawiać z Ogiwarą. Okazało się, że piękna kobieta ma na imię Otsuyu. Nie przesadzę, mówiąc, że spodobali się sobie niesamowicie - Otsuyu obiecała wrócić następnej nocy.

Od tej chwili, zawsze o zmierzchu, Otsuyu przychodziła ze swoją służką, trzymając latarnię i piwonię. Bardzo szybko nawiązali romans i zaczęli ze sobą sypiać - przy czym Otsuyu zawsze umykała przed nadejściem świtu. Trwało to jakiś czas, oboje byli szczęśliwi.

Złożyło się tak, że Ogiwara miał bardzo wścibskiego sąsiada, który nie mógł zrozumieć, dlaczego samuraj tak nagle zmienił swoje przyzwyczajenia na niespanie w nocy i spanie w dzień. Zakradł się raz po północy za dom Ogiwary i przez dziurkę w drewnie zaczął podglądać sąsiada. Jakież musiało być jego zdziwienie, kiedy ujrzał, że ten namiętnie obejmuje szkielet, na którym gdzieniegdzie zachowały się jeszcze resztki ciała. Długie, czarne włosy były pokryte plątaniną pajęczyn. Na wpół oszalały, wścibski sąsiad uciekł.

Następnego dnia spotkał się z Ogiwarą - przyprowadził ze sobą buddyjskiego kapłana. Ten ostrzegł samuraja przed niebezpieczeństwem, które zagraża jego duszy - żywi nie mogą tak po prostu związać się z umarłymi! Ogiwara wziął sobie to do serca i zapragnął uwolnić się od zaklęcia Otsuyu. Z pomocą kapłana, otoczył cały dom karteczkami ofuda, zabezpieczającymi przed złymi siłami. Tej nocy Otsuyu i jej służka znowu przyszły, ale mogły jedynie płakać na ganku - nie były w stanie przeniknąć do domu.

Noc po nocy Otsuyu wracała, błagając, by Ogiwara zdjął ofudę i wpuścił ją do domu, aby mogli znów zostać kochankami. Opór samotnego, starego człowieka powoli malał, aż pewnego wieczoru wymknął się z domu, aby spotkać się z ukochaną.

Następnego poranka nie wrócił do domu. Jego przyjaciele szukali go długo i usilnie, ale bezskutecznie, dopóki sąsiad nie zasugerował, aby sprawdzić na cmentarzu. Po pewnym czasie odnaleźli groby Otsuyu i jej służki, oświetlone latarnią, przysłoniętą piwonią. Po otwarciu trumny Otsuyu, nikt nie był zdziwiony, że leżą tam również zwłoki Ogiwary, który nadal namiętnie obejmował swoją kościaną kochankę.

Tak głosi historia.

Teraz możesz zmoczyć palce i zgasić pierwszą świeczkę.

  • 12

#538

Susanoo.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

To mój pierwszy creepypasta. Jest dość słaby. dopiero zaczynam.

"On"

Czasami siedząc w domu, czujesz że ktoś Cię obserwuje. Żeczywiście tak jest. Nie rozglądaj się, to Go tylko rozzłości. Zaczynasz się bać. Po twoim ciele przechodzą zimne dreszcze. Nie zwracaj uwagi na Niego. Łatwo wpada w szał. Czeka tylko aż wykonasz fałszywy ruch. Najmniejsze potknięcie może kosztować Cię życie. Nie ruszaj się, on zaraz sobie pójdzie. Jeszcze tylko chwila. O nie, poruszyłeś się. Nagle czujesz że coś przebija ci brzuch. Patrzysz w dół... Wielka plama krwii na podlodze. On tam stoi. Śmieje się z tego. Jego śmiech jest przerażliwy. Odwraca się i zostawia krótki komentarz. "Nie żyjesz". Upadasz na podłogę, już nikt Cię nie uratuje. Umierasz.
  • -12

#539

adaeo.
  • Postów: 12
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Pies
Pewnej nocy, mieszkającą samotnie kobietę zbudził jej wierny towarzysz - pies rasy doberman. Kobieta szybko zerwała się z łóżka i pobiegła zobaczyć co się dzieje. Gdy dotarła do psa, ten najzwyczajniej w świecie się …dusił. Przerażona, że jej pupilek z trudem łapie powietrze, natychmiast ubrała się i zawiozła dobermana do pobliskiego weterynarza. Ten na wpół jeszcze zaspany, na wpół rozdrażniony, że przerywa się jego sen, postanowił rzucić okiem na psa. Po ogólnych oględzinach przyznał, że nie jest do końca pewny przyczyny problemów z oddychaniem jej pupila, lecz stwierdził, że musi szybko interweniować, bo w przeciwnym razie pies niedługo się udusi. Nakazał kobiecie powrót do domu mówiąc, iż sam da sobie radę - musi jedynie przeprowadzić mały zabieg - a rano będzie mogła odebrać swojego pieska całego i zdrowego. Nieco uspokojona właścicielka opuściła dom weterynarza, wsiadła do samochodu i udała się w stronę swojego domu. Ledwie otworzyła drzwi, gdy dobiegł ją głośny dźwięk telefonu. Zdziwiona, kto może do niej dzwonić o tej porze, podniosła słuchawkę. „Proszę natychmiast uciekać z domu i wezwać policję! - usłyszała głos weterynarza - pani pies dusił się, gdyż w jego gardle utknęły odgryzione 3 męskie palce!”. Przerażona kobieta zrobiła tak, jak nakazał jej weterynarz i już po 10 minutach w jej domu zjawili się policjanci. W łazience znaleźli oni zakrwawionego seryjnego mordercę z odgryzionymi trzema palcami, którego poszukiwali już od kilku miesięcy.
  • 17

#540

Neluka.
  • Postów: 24
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny



Nadeszła pora na kolejną opowieść z cyklu Hyakumonogatari Kaidankai.

POCAŁUNEK KUCHISAKE-ONNA

Pewnej nocy, nie tak znów dawno temu, do pracownika pewnej korporacji, Taro, uśmiechnął się los. Zawarł on bowiem kontrakt, który zapewniał jego firmie wielki zysk, a jemu - pewny awans. Nic więc dziwnego, że po pracy, późnym wieczorem wybrał się do baru, aby z kolegami oblać swój sukces.

W barze, przy jednym ze stolików, siedziała również samotna kobieta, elegancka i piękna, z błyszczącymi oczami i czarnymi włosami, od których odbijało się światło lamp. Na twarzy miała maseczkę chirurgiczną, co w tym sezonie w Japonii nie było czymś specjalnie niezwykłym - ot, po prostu ochrona przed chorobami i wirusami, przenoszonymi drogą kropelkową.

Taro po kilku głębszych poczuł przypływ odwagi i usiadł obok nieznajomej. Zaczął z nią rozmawiać i kupił jej drinka, którego, swoją drogą, nawet nie tknęła. Pochwalił się jej swoim sukcesem i obiecującą przyszłością - kobieta odpowiadała cicho, ale z zainteresowaniem. Po pewnym czasie zaproponował, aby przenieśli się do mniejszego baru, nie tak daleko stąd. Kiwnęła głową, zgadzając się, a Taro, puściwszy oko do swoich kolegów, odprowadził ją do wyjścia.

Szybko zaprowadził ją do pobliskiej, ciemnej uliczki, gdzie przyciągnął ją do ciebie i spojrzał głęboko w jej czarujące oczy.

- Jestem piękna? - spytała kobieta, głosem lekko tłumionym przez maseczkę chirurgiczną.
- Bardzo - odpowiedział, zbliżając twarz do jej twarzy.
- Jestem piękna? - powtórzyła, sięgając ręką za jego głowę, aby zmniejszyć dystans pomiędzy ich ustami.
- Najpiękniejsza - powiedział, spodziewając się pocałunku.

Maseczka zsunęła się z jej twarzy, a Taro zamarł, niezdolny nawet do krzyku. Usta kobiety rozciągały się od ucha do ucha, zajmując całą dolną część jej twarzy. Górna warga była rozcięta tuż pod nosem, a dwa płaty skóry odsłaniały dwa rzędy ostro zakończonych zębów. Jej szczęka otworzyła się niemożliwie szeroko, a jej bezkształtne usta w jakiś sposób sformułowały to samo pytanie po raz trzeci.

- Jestem piękna?

Nikt już nigdy nie usłyszał o trzydziestoletnim Taro.

Tak głosi historia.

Kolejna świeczka gaśnie, a cienie dookoła Twojego domu zaczynają przypominać szeroki, niezdarny uśmiech...

  • 8


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych