Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#571

Akiro.
  • Postów: 24
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Efekt Gündschau
OSTRZEŻENIE
Ta pasta może być nieodpowiednia dla ludzi w każdym wieku. Treść może zostać uznana za NSFW (Not Safe For Work). Czytasz na własne ryzyko.

NAGRANIA
Kiedy Hitler najechał Polskę w 1939, nie były przeprowadzane żadne eksperymenty. Zmieniło się to jednak po przejęciu małej, polskiej wioski. W 1940 wykonano serię doświadczeń, mających na celu sprawdzenie, do czego zdolny jest człowiek, aby przetrwać, oferując mu jednocześnie różne luksusy. Eksperyment trwał pięć dni i został nazwany "Efektem Gündschau".
Naukowiec, od którego nazwiska wzięła się nazwa, został zabity przez kolegę krótko po zakończeniu badań. Powody nieznane. Każdego dnia nagrywał jednak kolejne zmiany w zachowaniach pacjentów. Poniżej znajdują się taśmy przetłumaczone przez aliantów, które miały służyć jako dowód w procesach norymberdzkich.

Dzień 1
Tutaj Doktor Claus Gündschau. Towarzyszą mi moi przyjaciele, Doktorzy Vïktor Übelgrentz i Josef Wehrmein. Dzisiaj rozpocznie się pięciodniowy eksperyment, mający na celu sprawdzić czy głód i pożądanie przejmą górę nad godnością. Mamy cztery obiekty doświadczalne: 2 krzepkich polskich mężczyzn, ciężarną kobietę z trzema dniami do terminu porodu oraz czteroletnią córkę jednego z mężczyzn. Na obiad dostali pieczoną dziczyznę i najlepsze niemieckie wino. Reakcja podmiotów taka jak się spodziewaliśmy; nad wyraz uradowani i zaskoczeni. Niewiele ci ludzie - jeśli na prawdę nimi są - wiedzą. Będą musieli stawić czoła straszliwym, moralnym wyborom.

Dzień 2
Cała czwórka była tutaj dzisiejszego ranka. Dostali gofry z bitą śmietaną, sok pomarańczowy i mleko. Podano także bekon, jajka i kiełbaski. Dokładnie o 13:30 (czasu niemieckiego) mężczyźni dostali swoje pierwsze zadanie. Każdy dostał po nożu. Kazano im walczyć, aż do śmierci. Jakby odmówili, mieli zostać rozstrzelani. Nie mieli wyboru. Oczekiwana reakcja. Jak na ironię, okazało się, że ojciec dziewczynki przegrał. Kobieta i dziecko płakali w trakcie, więc musieliśmy odłączyć mikrofony. Ciało zostało usunięte przez strażników.
Pozostała trójka zjadła na obiad pieczony befsztyk. Powiedzmy *chichot*, że pojawił się w nim pewien "dodatek".

Dzień 3
Obiekty wstały tego ranka i udały się na śniadanie. Dostali rogaliki z serem. Chociaż było to rozważane, nie podaliśmy mężczyźnie żadnych narkotyków w trakcie snu, co sprawiło, że jest to czysto umysłowy eksperyment; żadnych dodatkowych czynników. Test podmiotu męskiego przewidziano na godzinę 15:35 czasu niemieckiego. Wezwano lekarza, który miał mu pomóc w odebraniu przedwczesnego porodu z cesarskim cięciem. Mężczyzna, myśląc że wody już odeszły, zastosował się do polecenia.
Po zabiegu, lekarz zostawił torbę na stoliku. Obiektowi kazaliśmy wyciąć serce noworodka i je spożyć. Zgodził się, nie mając innego wyboru. Bywamy bardzo przekonujący. Po wejściu do pomieszczenia, otworzył torbę. Nie ujawniając zawartości matce, znalazł tam różne narzędzia chirurgiczne. Po chwili, zabrał dziecko i dźgnął je w klatkę piersiową. Umarło od razu. Rozciął jego skórę i wyciągnął wciąż bijące serce. Wepchnął całość do ust i zaczął je z płaczem przeżuwać, podczas gdy dziecko pośmiertnie krwawiło.
Straż usunęła ciało noworodka, kiedy mężczyzna tłumaczył się oszołomionej matce. Z mojego punktu widzenia, nie wiem o co całe to zamieszanie. Mogli się tego spodziewać.

Dzień 4
Pozostały trzy obiekty. Matka przetrwała poród dzięki szybkiej i skutecznej operacji. Fizycznie, prawie nienaruszona. Psychicznie, cóż, bywało lepiej... Zaczęła mamrotać coś do siebie, nie okazywała żadnych emocji. Rozważaliśmy terapię elektrowstrząsami, ale uznaliśmy, że nie bedzie potrzebna.
Na śniadanie podano kiełbaski z serem. W tym momencie, jedzenie było jedyną rzeczą, która trzymała ich przy życiu.
Kobieta dostała swoje pierwsze i ostatnie zadania. Zgodziła się bez namysłu, co jest trochę niecodzienne. Najpierw kazaliśmy jej wyryrć słowo "dziwka" na swojej piersi. Następnie, daliśmy jej odpowiednie narzędzia i kazaliśmy wyciąć swój własny kał i go połknąć. Przyznam, nieźle się ubawiliśmy, obserwując jej zmagania. Najbardziej intrygującym jest, że zrobiła to wszystko, nie ujawniając bólu ani obrzydzenia.
Wtedy swoje zadanie dostał mężczyzna. Miał wziąć zamrożone ciało dziecka i używając go, pobić kobietę na śmierć. Zgodził się niechętnie. Wykonał swoją robotę, kobieta nawet nie mrugnęła. Mała dziewczynka, tak jak przewidzieliśmy, nic nie rozumiała.
Coś nieoczekiwanego stało się jednak po tym teście. Mężczyzna pocieszył dziewczynkę, wyjaśniając całą sytuację najlepiej jak mógł. Nie mogę się doczekać jutrzejszej próby. Pozostały dwa obiekty.
Tak na marginesie, w czasie trwania eksperymentu, męski osobnik przetrwał poważne obciążenie psychiczne, ale pozostaje niewzruszony. Prawdopodobnie oddzielił się emocjonalnie od całej sytuacji. Hm.

Notka: Doktor Übelgrentz próbował zabić dzisiaj jednego ze strażników, więc zgodnie z odpowiednim protokołem, musiałem go zastrzelić.

Dzień 5
Żaden z podmiotów nie spał. Zaniepokojeni przeszłymi wydarzeniami, trzymali się blisko siebie, w nadziei, że przeżyją. Podano im najwspanialsze francuskie naleśniki, jako ich ostatni posiłek.
Mężczyzna dostał swoje ostatnie zadanie w zamian za fałszywie obiecaną wolność, ponieważ był to już jedyny sposób, aby zmusić go do zrobienia czegokolwiek. Miał odbyć stosunek z dziewczyną. Zgodził się, tym razem bez widocznego żalu, poszedł tam i wykonał robotę, pozostawiając ją ledwie żywą. Następnie daliśmy mu piłkę do metalu i kazaliśmy ją pociąć, poczynając od nóg. Zrobił to, nie zwracając uwagi na krzyki dziewczyny.
Wtedy oszalał. Odciął sobie głowę w całości. Z medycznego punktu widzenia jest to praktycznie niemożliwe, jako, że mózg nie powinien na to pozwolić.

Podsumowanie
Po przeprowadzeniu badań, doszliśmy do wniosku, że wystarczy obiecać wolność, przetrwanie, aby zmusić te mordercze zwierzęta do czegokolwiek. To potwierdza myśli moje i Führer'a: W pewnych okolicznościach, ludzie są zdolni pozabijać się nawzajem.



Kruk
Czasami, kiedy spojrzę w niebo, dostrzegam go. Podąża za mną i mnie obserwuje. Wydawał się taki nieszkodliwy, ale jednego dnia, zobaczyłam jak wyjadał wnętrzności małego pieska. Pomyślałam, że to potwór. Mój przyjaciel potworem, zupełnie jak ojciec. Pamiętam jak uderzał mnie po twarzy, ciskał po ścianach i bił do utraty przytomności. Można mieć wrażenie, że zapadałam się w ciemne krucze pióra. Ale kiedy za mną podążał, nie wyglądał już więcej jak przyjaciel, bardziej jak kolejna osoba, chcąca mnie skrzywdzić.

Wspominam także, jak leżałam z głową na poduszcze, a on przysiadał na gałęzi obumarłego drzewa za oknem. Gapił się we mnie tymi nikczemnymi, złymi oczami. Wtedy przychodził mój ojciec, zamykał z trzaskiem drzwi, zasuwał zasłony, a ja słyszałam jak on odlatywał. Płakałam.

Teraz, naga i zakrwawiona, pozostawiona samotnie w strumieniu, widzę jak się na mnie patrzy. Sprawia wrażenie, jakby sie uśmiechał. Czy to dlatego, że ojciec mnie zgwałcił, a potem porzucił na smierć w tych chłodnych wodach? Nigdy bym się nie dowiedziała, ale ostatnim obrazem, jaki ujrzałam, był widok jego zlatującego w moją stronę. Pomyślałam, że chce mnie pocieszyć.

Ale on po prostu zaczął rozdzierać mój żołądek, tak jak temu pieskowi...

Użytkownik Akiro edytował ten post 02.05.2012 - 20:04

  • 12

#572

Akiro.
  • Postów: 24
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Jak ja kocham swoją pracę
Zawsze miałem dziwną obsesję na punkcie kawy. Nie jestem pewien czemu, ale wydaje mi się, że to z powodu tego uczucia, kiedy gorąca ciecz spływa przez gardło aż do żołądka, a przez ciało przechodzi wszechogarniające ciepło. Niemniej jednak, do rzeczy...

Siedziałem przy stoliku, popijając kawę. "Boże, jak ja kocham swoją pracę", pomyślałem do siebie z uśmiechem na twarzy i kubkiem w prawej dłoni. Zerknąłem na kolegę, który siedział naprzeciw. "Skoro nie masz zamiaru jej wypić, to dlaczego prosiłeś mnie, abym ci przygotował...?" Nie odpowiadał, gapiąc się na mnie pustym wzrokiem. Wzruszyłem ramionami, "Więcej dla mnie." Sięgnąłem przez stół i przysunąłem do siebie jego kubek. Pociągnąłem jeden, długi łyk ze swojego, wypijając całą zawartość. Zwróciłem się w stronę kartek papieru, leżących przede mną, szkicując kilka rzeczy i zabrałem się za drugi kubek. Ziewnąłem w lewy rekaw, przerywając rysowanie na tę krótką chwilę. Przetarłem oczy i spojrzałem na kolegę. Z tego co pamiętam, miał na imię David.

Zajrzałem w stronę telewizora w kuchni i zacząłem oglądać najnowsze wiadomości. "Wiadomość z ostatniej chwili. Kolejne ciało zostało odnalezione." Zmarszczyłem brwi. "Znalezione późną nocą, spływało w dół rzeki 'Little River'. Odpowiednie źródła powiadamiają, że było poważnie pokaleczone w wielu miejscach oraz miało wycięte słowo "FEAR" (przyp. tłum. Fear = Strach, lub w tym przypadku może oznaczać "BÓJ SIĘ") na brzuchu. Cyfra '3' zastępowała literę 'E'. Policja nie ujawnia więcej informacji. To były 'Action News', na żywo, prosto ze studia."

Westchnąłem, kiedy program się skończył. Spojrzałem na David'a zmęczonym wzrokiem. "Wygląda na to, że odnaleźli moje dzieło, David. Teraz to już tylko kwestia czasu, zanim znajdą ciebie..." Wstałem i podszedłem do bladego, pozbawionego życia ciała. Wzdłuż gardła przebiegało gładkie, niemal chirurgiczne cięcie, pokazujące nadcięte tętnice. Wysuwając nóż z szuflady, ściągnąłem koszulkę z David'a. Ubrałem maskę przeciwgazową, zbliżyłem nóż do brzucha i zacząłem wycinać słowo "TH3". Jego ciepła krew poplamiła nieco moją koszulę.
Rękawice miałem całe w czerwieni, kiedy po skończonej robocie wbiłem nóż w drewniany stolik. Poprawiłem maskę i wyszedłem przez tylne drzwi. Biegłem w stronę lasu za jego domem, w tej samej chwili wygrzebując telefon z kieszeni. Wybrałem 9-1-1, bo w głowie pojawił mi się cudowny pomysł.

"9-1-1, proszę wyjaśnić sytuację."

"Dzień dobry, chciałbym zgłosić morderstwo."

"Dobrze... Proszę podać miejsce zdarzenia."

"Nie, nie, nie... Wtedy nie byłoby żadnej zabawy."

Odwróciłem się i cisnąłem telefonem w stronę domu. Nie byłem daleko, więc uderzył w trawę na podwórku. Pobiegłem dalej w głąb lasu.

Następnego dnia przejeżdżałem obok domu. Gliny wciąż tam były, analizując dokładnie miejsce zbrodni. Teraz będą mnie szukać, ale to tylko sprawi, że będę miał większy ubaw... "Boże, jak ja kocham swoją pracę", pomyślałem do siebie, jadąc w stronę autostrady, żeby się stąd wydostać. Na jakiś czas.


Pewnego razu
Młoda para miała dziecko, ale że byli biedni i nie potrafili go utrzymać, zdecydowali się je zabić. W środku nocy udali się nad jezioro. Łódką dopłynęli do samego środka i wrzucili dziecko do wody. Matka wciąż powtarzała:
"Tak mi przykro, tak mi przykro..."

Lata minęły a para postanowiła się pobrać. Urodziło się im nowe dziecko, dziewczynka. Rodzina żyła sobie szczęśliwie. Kiedy córka skończyła 4 lata, zaczęła namawiać rodziców, aby zabrali ją nad jezioro. Byli oczywiście niechętni, ale ostatecznie się zgodzili, jako, że dziewczynka była bardzo uparta.
Jak tylko dotarli na miejsce, powiedziała do ojca:
"Tatusiu, zabierz mnie na to!" wskazując w stronę łódki. Ponownie, lecz znowu niechętnie, ustąpili błaganiom córki. Znajdowali się w środku jeziora, kiedy dziewczynka powiedziała:
"Tatusiu, chcę rąćki do wody."
Ojciec, nie wiedząc co zrobić, podniósł ją i uniósł nad wodą, wcześniej sprawdzając czy ktoś nie patrzy.

Dokładnie w tym samym momencie, kiedy dłonie ojca zacisnęły się pod kolanami dziewczynki, córka odwróciła się przez ramię i powiedziała: "Proszę, nie upuść mnie tym razem."
Kurde, nie ma w czym wybierać. Fajne pasty są na 4 godziny tłumaczenia, a te krótsze nie są już takie straszne. :/

Użytkownik Akiro edytował ten post 04.05.2012 - 14:53

  • 16

#573

zero_kontroli.
  • Postów: 7
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Oto pasta wymyślona niedawno przeze mnie. Mam nadzieję, że nic podobnego nie było :)

Napisz mi coś o sobie



Emily siedziała przy komputerze. Dochodziła już północ, a światła w całym domu były pogaszone. Nic więc dziwnego, że trochę bała się siedzieć tak przy biurku… Zwłaszcza, że była sama. Całkiem sama. Zaczęła szukać towarzystwa na jednam z czatów. Nie było wielu ludzi, z którymi możnaby prowadzić rozmowy, ale mimo tego dziewczynie zrobiło się jakoś lepiej gdy mogła odciągnąć myśli od otaczającej ją ciemności. Nagle przeglądarka wyłączyła się. „Co do...?!” przeleciało jej przez myśl, ale już przy pierwszej próbie ponownego otworzenia przeglądarki udało jej się więc od razu robiła się spokojniejsza. Na czacie nikogo już nie było – przynajmniej tak jej się wydawało. Jednak w pewnej chwili otrzymała prywatną wiadomość.

Johny93
Hej. Jestem John. Mam 16 lat i mieszkam w Chicago. Napisz mi coś o sobie.


Dziewczyna szczerze się ucieszyła, że pisze do niej chłopak w jej wieku i w dodatku mieszkający w tym samym mieście, co ona. Nie chciała się przyznać przed samą sobą, ale od zawsze marzyła o miłości jak z filmów – chłopak pisze do dziewczyny na czacie, potem umawiają się na spotkanie i zostają ze sobą na zawsze. „To idiotyczne” – mówiła sama sobie zawsze gdy nachodziły ją takie myśli. Emily tak pogrążyła się we własnym świecie marzeń, że całkiem zapomniała o wiadomości, którą dostała przed chwilą.

Johny93
Interesuję się sportem i motoryzacją. Uwielbiam muzykę rockową. Proszę – napisz mi coś o sobie.


Dźwięk wiadomości wyrwał ją z zamyślenia. Zaczęła odpisywać, ale w tym momencie przyszła kolejna wiadomość.

Michael95
Cześć. Mam na imię Michael. Mam 14 lat i mieszkam w Dallas. Napisz mi coś o sobie.


„Ehh… Dallas. W dodatku młodszy – odpada”. Emily nawet nie zorientowała się, że zaczęła myśleć już tylko o tym, żeby poznać kogoś z kim „mogłaby wiązać jakieś nadzieje”. Od razu zamknęła okno rozmowy i znów skupiła się na odpisanie Johny’emu, który zdążył ponownie napisać.

Johny93
Uwielbiam długie spacery jednak bardzo boję się ciemności i nie lubię być sam w domu. Błagam – napisz mi coś o sobie.


„Chłopak jest jakiś dziwny” – przemknęło jej przez myśl.

Emily96
Witaj John. Wybacz, że tak długo nie odpisywałam. Jestem Emily, mam 16 lat i mieszkam w Chicago. Interesuję się modą. Tak samo jak Ty uwielbiam rocka i długie spacery.


W tym momencie jej komputer się wyłączył – krótki zanik prądu. Po ponownym jego uruchomieniu na ekranie pojawiła się kolumna nicków.

David 91
Sarah92
Johny93
Emma94
Michael95


Po kilkunastu sekundach kolumna zniknęła, a jej miejsce zajął napis

Witaj Emily96. Napisz nam coś o sobie.

Po tym komputer ponownie zgasł i w pokoju zapanowała nieznośna ciemność. Emily chciała ją przerwać więc czym prędzej podbiegła do ściany by poszukać włącznika. Jednak światło także nie działało. „Cholera!” – powiedziała sama do siebie prawdopodobnie tylko dlatego, że cisza w domu ją dobijała.

Napisz nam coś o sobie.


Usłyszała nagle szept. „Kto to powiedział?!” – wrzasnęła. W odpowiedzi usłyszała tylko kolejne głosy szepczące to zdanie, które tak bardzo ją wkurwiało. W tej chwili poczuła jak kilka par lodowatych rąk dotyka jej ramion, szyi i twarzy. Teraz Emily nie czuła już nic oprócz chłodu… I nie słyszała nic oprócz TEGO zdania…
Rano rodzice znaleźli ciało swojej ukochanej córki na podłodze w pokoju. Rękę nadal miała na ścianie, jakby próbowała zapalić światło. Gdy przyjechała policja funkcjonariusze odkryli, że w ustach dziewczyny znajduje się zmięta kartka papieru. Postanowili ją odwinąć. Widniało na niej tylko kilka wyrazów, które w żaden sposób nie mogło im pomóc:

Witaj. Jestem Emily, mam 16 lat i mieszkam w Chicago. Napisz mi coś o sobie…

Policjantom udało się ustalić tylko jedną rzecz – w ciągu ostatnich paru lat prowadzone były sprawy, które także były rozpoczynane znalezieniem zwłok nastolatka. Jedyną rzeczą łączącą wszystkie te morderstwa była kartka wciśnięta w gardło ofiary… Na każdej z nich napisane było tylko jedno zdanie…

Teraz, gdy już to przeczytałeś mogę zrobić tylko jedno… OSTRZEGAM CIĘ! Jeśli kiedykolwiek zobaczysz wiadomość zakończoną TYM zdaniem i przypadkiem będziesz sam w domu… Zapal światło jak najszybciej… Może Tobie się uda.

Ja jestem Natalia i mam 16 lat… Jeśli historia się podobała to proszę tylko o jedno…

NAPISZ MI COŚ O SOBIE.


  • 15

#574

Maka.
  • Postów: 5
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Moja pierwsza historia.

Maska

Gdy byłam mała (miałam jakieś 7-8lat) mieszkałyśmy w małym, przyjaznym domu przy lesie, w około rozciągało się małe jeziorko.Pewnego razu moja mama musiała wyjechać ze swoim szefem na spotkanie do miejscowości oddalonej od naszego miasta o ok. 200km. Nie miałam ojca, nigdy go nie znałam, gdy pytałam - moja matka mówiła, że sama go ledwo co pamięta. Z racji tego, że nie mam ojca ani, żadnej rodziny w okolicy mojego miejsca zamieszkania, ani nawet zaufanych sąsiadów, którzy mieszkają 5km od naszego domu, mama musiała poszukać jakiś ogłoszeń w gazecie. Wzięła pierwszą gazetę, ale pod hasłem 'Opiekunka do dziecka' nie było żadnej zachęcającej oferty. Była jedna.. Matka bała się, ale co miała innego zrobić? Złapała za telefon i zadzwoniła na podany numer. Wytłumaczyła gdzie mieszkamy i umówiła się na ustaloną godzinę.
-Córeczko bardzo miły pan przyjdzie jutro do ciebie - powiedziała z uśmiechem po czym pobiegła na górę się pakować.
Czułam lęk w jej słowach, ale nie zważając na to kontynuowałam moją zabawę lalkami.
Następnego dnia o godzinie 17 przyjechał mój opiekun trzymając czarna torbę w dłoniach, przywitał się z mamą i ze mną. Przyglądałam się jego twarzy, była mało wyraźna, smutna, miał czarne oczy, pamiętam je jakby to było wczoraj.
-Rose może pokażesz panu ...
-Mam na imię Jack - powiedział zgorzkniałym głosem.
-Oprowadzisz pana Jack'a po piętrzę? A ja w tym czasie sprawdzę czy wszystko zabrałam.
Bałam się, nawet bardzo.. Pokazałam mu łazienkę, pokój w, którym będzie spał i mój pokój. Zeszliśmy na dół i słyszę głos mamy.
-Dobrze, ja już powoli idę. Będę jutro o 15! Nie musicie chodzić do sklepu, wszystko czego potrzebujecie jest w lodówce albo w spiżarni. Uważaj na nią..
Mama ucałowała mnie i szepnęła mi do ucha, że mam nie wychodzić z domu, a jeżeli coś by się stało, uciekać do sąsiadów. Tak, zostawienie małej dziewczynki z zupełnie obcym facetem jest nienormalne, ale moja mama myślała tylko o pracy, nie zwracała uwagi na negatywne skutki. Wyszła, przez chwilę zapadła cisza, i w końcu rzekł.
-T..to..co chcesz robić?
-Może pobawimy się moimi lalkami?
-Hmm.. pooglądajmy TV.
Nie lubiłam oglądać jakiś głupich wiadomości czy sportu, 7-latke nie interesowały takie rzeczy, ale nie chciałam się sprzeciwiać, więc grzecznie usiadłam. Włączył jakiś program na, którym leciał 'Titanic' i był akurat moment w, którym filmowi Jack i Rose się całowali.
-To zabawne, ty masz na imię Rose, a ja Jack - odparł.
-Tak.. - nie wiedziałam co powiedzieć.
Zasnęłam.. Obudziłam się w moim łóżku, spojrzałam na zegarek, wskazywał godzinę 22.15. Nagle nad moją głową pojawił się Jack z wyszczerzonymi zębami.
-Jeszcze nie czas, kochanie.
Po czym wcisnął mi strzykawkę w rękę. Zasnęłam ponownie..
Jack zaczął mnie rozbierać, obudziłam się, jeszcze półprzytomna, pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegarek - 23.45.
-O proszę obudziłaś się już. Szybko, bo nie zdążymy!
Zaczęłam się wyrywać, ale to coś co mi wstrzyknął powodowało, że nie miałam siły podnieść ręki, ani powiedzieć nawet słowa.
-Nic ci to nie da, nic nie zrobisz. Już jest za późno..
Łzy mi leciały z oczu. Byłam w samej koszulce i szortach. Wcisnął mi na głowę maskę przeciwgazową i wziął na ręce. Zszedł na dół, cicho otworzył drzwi i wyszliśmy na dwór. Czułam jak zamaczał mi stopy w zimnej wodzie jeziora. Wiedziałam, że to już koniec, miałam trudności z oddychaniem. Postawił mnie na ziemię i zaczął ciągnąć w stronę lasu. Deptałam po ostrych patykach i kamieniach, czułam, że mam zranione stopy i leci mi krew.
-Jesteśmy na miejscu.
Cały czas mnie trzymał za ręce, zdjął mi maskę i sam ją założył. Wypchnął mnie na środek małej polany oświetlonej starą latarnią, a sam odsunął się w głąb lasu. Spojrzałam na moje nogi, były całe pocięte, że nie mogłam ustać, padłam na ziemię. Poczułam pod sobą coś twardego. Odsunęłam się i zobaczyłam płytę nagrobkową. Powoli wstałam, rzuciłam się do ucieczki, gdy nagle zobaczyłam dziewczynkę i chłopczyka w moim wieku.
-K..k.. kim jesteście?
-Ja nazywam się Derek,a ona Liz.
-Co tu robicie?
-Czekamy na ciebie.
-Jak to?!
-Chodź za nami ..
Nie wiele myśląc poszłam. Oni .. oni jakby unosili się w powietrzu. Doszliśmy do starej białej, małej chatki tuż przy rzece. Weszłam tam z nadzieją, że tam mi ktoś pomoże i zobaczyłam 10 ciał martwych dzieci siedzących na krzesłach. Zaczęłam krzyczeć i uciekać, ale dzieci otoczyły mnie z każdej strony. Z rękoma na twarzy opadłam na kolana, dostałam strzałą w ramię, obraz zaczął zanikać, zasnęłam..
Obudziłam się z piskiem, w swoim domu a nade mną stała moja mama.
-Skarbie to tylko zły sen..
Opadłam cała spocona na łóżko. Leżałam myśląc o tym jeszcze kilka minut, serce biło mi jak oszalałe. Wstałam i spojrzałam na swoje nogi, miałam rany jak tamtej nocy.

Rok później mama zdecydowała się wyprowadzić do mojej babci. Dała mi karton i poszłam na górę spakować moje pluszaki, ku mojemu zdziwieniu na samym dole kubła z pluszakami znalazłam tę samą maskę, którą miałam założoną w lesie.

Mam dowody, to jednak nie był sen..
  • 8

#575

Akiro.
  • Postów: 24
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

ŚWIADEK

Siedzę teraz przed komputerem. Boję się. W każdej chwili mogę zostać zabity.

Dzisiaj kolega opowiedział mi pewną historię.

Jego ciocia zajmowała się nim od małego a zeszłej nocy powiedziała mu w jaki sposób zginęli jego rodzice. Opowiadając, nieźle się w nią wczuł (znałem obydwoje całkiem dobrze):

"Pracowali w jakimś małym, brudnym południowoamerykańskim kraju, kiedy mężczyzna wparował jednej nocy do szpitala. Wyglądał, jakby postradał rozum. Powiedział im, że jego siostra została zabita przez Muerto Blanco i jest pewien, że teraz przyjdzie po niego. Czym jest Muerto Blanco?
Najwidoczniej coś w rodzaju boogeymana, ta głupia Chupacabra, czy cholera wie co. Nazywali to Białą Śmiercią albo Białą Kobietą, ponieważ była to dusza kogoś, kto nienawidził życia tak bardzo, że przychodził pod osłoną ciemności, żeby zabić tych, którzy o nim powiedzieli.

Mężczyzna poznał historię mściwej duszy od swojej siostry kilka godzin przed jej śmiercią. Była to kobieta z martwymi, wybałuszonymi czarnymi oczami. Poruszała się właściwie nie używając nóg i śledziła swoje ofiary aż do ich domów.
Jeśli jeszcze nie zorientowałeś się, że za tobą podąża, to wiedz, że po powrocie do domu usłyszysz pukanie w drzwi...
  • Jedno puknięcie - skóra, której użyje, aby połatać swoje rozkładające się ciało
  • Dwa puknięcia - mięśnie, w które zatopi swoje zęby
  • Trzy puknięcia - kości, z których wykona noże do zabijania ofiar
  • Cztery puknięcia - serce, które będzie nosić jak naszyjnik
  • Pięć puknięć - zęby, które wypoleruje i będzie trzymać w pudełku
  • Sześć puknięć - oczy, przez które zobaczy twarze twoich najbliższych
  • Siedem puknięć - dusza, którą pochłonie w całości - nigdy nie zaznasz spokoju, dopóki będziesz w jej żołądku
Będzie to powtarzać przy każdym lustrze lub drzwiach dzielących ciebie i ją.

Możesz próbować ją prześcignąć, ale jest szybsza niż najszybszy człowiek na świecie. A jeżeli opuścisz dom, kiedy puka w drzwi... nie będzie zbyt uprzejma, kiedy już cię dogoni.

Zatem, ten mężczyzna był pewien, że to coś zabiło jego siostrę i próbował powiadamiać policję, ale oni nie chcieli go wysłuchać. Potem poszedł do kapłana, ale ten go odprawił, kiedy spostrzegł, że ta rzecz za nim idzie - a właśnie, zapomniałam - może dorwać cię tylko wtedy, jeśli powiesz o niej komuś innemu lub jeśli zobaczysz ją w trakcie zabijania. Mężczyzna, po opowiedzeniu swojej historii, ukradł samochód twoich rodziców i od tamtej pory go nie widziano."


Najprawdopodobniej, jego matka i ojciec zadzwonili do ciotki chwilę po zdarzeniu. Następnego ranka znaleźli ich poćwiartowanych, ze ściągniętą skórą.

Jego ciotka nieźle się upiła wczorajszej nocy i opowiedziała mu o tym wszystkim. On tymczasem powtórzył mi to dzisiaj w szkole, tuż przed zjawieniem się policji. Jego ciotka została zamordowana tej nocy. Zadzwoniłem do niego później i powiedział mi, że ktoś go śledzi a w tej chwili słyszy pukanie w drzwi. Powiedziałem, żeby przestał mnie urabiać.

Odsunął na chwilę telefon od twarzy, a ja mogłem usłyszeć powolne, spokojne stukanie. Moment później rozległ się dźwięk drzwi wyskakujących z zawiasów i potworne krzyki kolegi.

Wtedy pojawił się głos kobiety: "ŚWIADEK". Rozłączyłem się.

Trzy minuty temu ktoś zaczął pukać w moje drzwi. Musi zapukać 28 razy w drzwi frontowe, 28 razy w lustro na korytarzu i kolejne 28 razy w drzwi do mojego pokoju. Robi to bez pośpiechu... Pewnie chce mnie wystraszyć jeszcze bardziej, żebym wiedział, że śmierć jest tuż za rogiem. Nie będę uciekać - i tak nie dobiegłbym na czas do auta. Już od jakiejś minuty puka w drzwi do pokoju, powinna skonczyć lada chwila.

Miło było was poznać, było fajhkhfs3,m.-

ŚWIADEK
  • 7

#576

Akiro.
  • Postów: 24
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Ostrzeżenie
Ta pasta może być nieodpowiednia dla ludzi w każdym wieku. Treść może zostać uznana za NSFW (Not Safe For Work). Czytasz na własne ryzyko.
+18. Jak dla mnie jest trochę obrzydliwa (autor chyba jest psychopatą...), ale ma to coś. Wygrała bodajże konkurs na pastę miesiąca (kwiecień) na http://creepypasta.wikia.com. Dobra, wrzucam do spojlera, abyście najpierw przeczytali ostrzeżenie ;d Oryginalny tytuł "The Cleansing". Łapcie.

Spoiler

Smakuje jak czysta niewinność
Był sobie mały chłopiec.

Niewinny jak nowonarodzone dziecko. Jego duże, niebieskie oczy znakomicie komponowały się z pogodnym, radosnym nastawieniem. Miał doskonałą cerę. Można szczerze powiedzieć, że jego twarz mogła należeć do bardzo młodego dziecka. Kiedy na niego spojrzysz, dochodzisz do wniosku, że jest naiwną duszą, wciąż czekającą na odkrycie. Jego ręce były krótkie i pulchne, jak u niemowlaka. Był wrażliwym i wiecznie wesołym chłopcem. Jednak nie był doskonały. Może się wydawać, że mógłby dostać czego dusza zapragnie, ale... był częściowo ślepy. Jednej nocy, gęsty dym ogarnął pokój chłopca.

Obudził się i ruszył wgłąb pokoju w poszukiwaniu wyjścia. Oddychanie sprawiało mu trudności. Znajdując się w kompletnej ciemności, potknął się o starą zabawkę i upadł. Kiedy czołgał się po podłodze, jego warga zachaczyła o tępą krawędź jakiejś rzeczy. Rozciął usta o metalową część Jack-In-The-Box'a (przyp. tłum. zabawka - klaun albo jakiś stwór wyskakuje z pudełka). Chłopiec wydał z siebie głośny pisk. Na wardze pojawiło się spore rozcięcie, w zasadzie była częściowo rozdarta; i ułamał kawałek zęba. Krew spływała mu po brodzie. Podniósł się na kolana i dotknął swoich ust. Poczuł odrętwienie rozchodzące się po jego twarzy, podczas gdy ból narastał. Potrzebował pomocy. Przełknął ślinę i nabrał wystarczająco wiele odwagi, aby wstać i poszukać pomocy. Szedł wzdłuż ścian, próbując wymacać rękoma drzwi do pokoju.

Usłyszał zgrzyt drzwi niedaleko od siebie. Spojrzał w tamtym kierunku. Szczelina między drzwiami a futryną rzuciła nieco światła do środka. Poszedł w tamtą stronę tylko po to, żeby dowiedzieć się, że prowadziły one do małego pomieszczenia, pełniącego rolę składzika. Z każdym krokiem, dym wprowadzał go w co raz głębszą dezorientację.

Zapach dymu wciąż się nasilał.

Temperatura chłopca zaczęła rosnąć i poczuł, że jego gardło się zaciska. Dyszał, aby złapać oddech. Poczuł jak jego skóra staje się miękka, niemal krucha. Zaczął drapać się po ramieniu, aby odkryć, że jest delikatne jak papier. Zakrwawione kawałki ciała odpadały z łatwością, pozostawiając jego ramię w okropnym stanie. Chłopiec zaczął krzyczeć w strachu.

"Proszę, skończ..." - jego głos stał się ochrypły.

Łzy zalały jego czerwoną twarz. Można było odczuć agonię w tonie jego głosu.

Zauważył kolejne drzwi w składziku i zebrał ostatki sił, aby się ruszyć. Doszedł do nich, ale próba otwarcia zakończyła się niepowodzeniem. Zaczął walić w drzwi z całych sił. Wtedy zerknął w górę i spostrzegł malutki punkt światła, przenikający przez szparę w drzwiach. Spojrzał przez dziurkę od klucza i zobaczył rodziców w spokoju spożywających posiłek. Byli niewzruszeni na piski dziecka.

"Mamusiu!" - krzyczał z wahaniem. Jego głos był słaby. "Mamusiu, pomóż mi, proszę!"

Wrzeszczał z całych sił.

"Potrzebuję cię... Potrzebuję cię..." - mamrotał desperacko.

Uderzył w drzwi, zostawiając krwawy odcisk. Upadł na zimną, twardą posadzkę a jego głos zanikł, zmieniając się w zasapane pomruki. Kałuża krwi otoczyła jego ciało a pole widzenia zanikało, kiedy dym wypełniał go w środku.

Kilka chwil później, matka podniosła się z krzesła. Zajrzała do pomieszczenia i uśmiechnęła się. Przekręciła pokrętło przy klamce.

Minuty mijały, a dym powoli zanikał.

"Kochanie, jest gotowy!" - matka ogłosiła z ekscytacją.

"To wspaniale, skarbie!" - odpowiedział ojciec z podobnym podnieceniem. "Przygotuj garnek a ja pokroję warzywa."

Ojciec poszedł w stronę deski do krojenia a matka otworzyła drzwi. Wyciągnęła zakrwawione, zjełczałe ciało i wepchnęła je do wielkiego gara. Wlała do środka wrzącej wody i nastawiła ogień pod naczyniem. Dźwięk pękających kości i zapach pieczonego mięsa rozeszły się po pomieszczeniu.
Kobieta zaczęła kroić ciało na kawałki, aby podać obiad mężowi. Usiedli przy stole, pośrodku którego stała ozdobna misa na kostki. Zniknęło wesołe usposobienie chłopca, teraz był jedynie posiłkiem. Jego zwęglona, pokryta pęcherzami skóra została zalana tłustym sosem do mięs.

Z każdym ich kęsem można było usłyszeć duszę dziecka; krzyczącą i błagającą o koniec cierpień...

Światła
Czy kiedykolwiek zauważyłeś, siedząc w pokoju z włączonym światłem, że ciężko jest wyjrzeć przez okno? Im jaśniejsze światło, tym wyraźniejsze jest odbicie pomieszczenia.

Możesz zbliżyć twarz do samego szkła, ale po co? Jesteś w swoim pokoju, światła są zapalone, przeglądasz internet. Nie ma się czym martwić.

Ale znowu, to jest trochę niepokojące, kiedy o tym pomyślisz. Ty, wpatrzony w ekran komputera, kompletnie tym pochłonięty, podczas gdy ktokolwiek lub cokolwiek może znajdować się po drugiej stronie okna. I obserwować cię. W ciszy.

Oczywiście, możesz zgasić światła i wyjrzeć na zewnątrz, pozbywając się tego dziwnego wrażenia, niepokoju.

No, chyba, że tam jednak coś jest... a ty usunąłeś właśnie ostatnią i jedyną przeszkodę, która uniemożliwiała temu czemuś wejście do środka.


Ciemne zakątki
W prawie każdym budynku jest taki zakątek: mały, ledwo zauważalny, w którego stronę nikt nigdy nie patrzy. Może znajdować się w piwnicy, od lat zasłonięty przez starą, zniszczoną kanapę; lub może być wąską przestrzenią na strychu pomiędzy ścianą a pudłami pełnymi nikomu niepotrzebnych śmieci. Albo po prostu miejsce, na które nigdy nie pada światło. Tam gdzie ciemność nie tylko dominuje, ale niemal próbuje się wydostać z granic swojego więzienia.

Nikt nie wie, ile takie miejsce musi pozostać zapomniane, ukryte, aby mogło nabyć tą szczególną właściwość. Nikt nie wie też, czy są jakieś określone warunki, które musi spełnić. Ale mimo wszystko, te zjawisko jest bardziej powszechne, niż mogło ci się wydawać.

Kiedy to występuje w nowszych budynkach, ich mieszkańcy często mówią o odczuwaniu chłodu, jak przechodzą w pobliżu - nawet podczas najgorętszego lata. Czasami chcesz rzucić krótkie spojrzenie w stronę tego miejsca, żeby sprawdzić czy coś tam jest, ale wtedy przechodzi cię nienaturalny dreszcz i opuszczasz w pośpiechu pomieszczenie - jeśli nawet nie uciekasz. Gdy już stamtąd znikniesz, dziwne uczucie mija, szybko o nim zapominasz lub nawet się z tego śmiejesz.

Co tak naprawdę dzieje się w tych zapomnianych sanktuariach ciemności? Nie da się odpowiedzieć na te pytanie. O ile wiele takich miejsc po odkryciu ukazuje absolutną pustkę, to niektóre z odważnych dusz potraciły rozsądek od samego spojrzenia w ich stronę. Najbezpieczniejsza rzecz, jaką mozęsz zrobić, kiedy natkniesz się na coś takiego: zamknij oczy, jednym ruchem ściągnij lub odsuń okrycie z tego "miejsca" i z całej siły złap się tej rzeczy. Nie zwracaj uwagi na to co możesz usłyszeć albo poczuć - nie wstawaj, nie rozglądaj się, nie zasłaniaj uszu. Możesz byc jednym ze szczęśliwców.


  • 16

#577

Kubas.
  • Postów: 49
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

CHECK IT

Post z Czeskiego forum:

Pewnego, normalnego dnia siedziałem sobie przed komputerem, gdy nagle otrzymałem e-mail o nazwie "CHECK IT!" z nieznanego adresu. Wewnątrz wiadomośći nie było nic prócz tytułowych słów i dwóch załączników: zdjęcia 'myeyes.jpg' oraz filmiku 'myears.avi'. Przeskanowałem owe pliki antywirusem - nic nie wykryto. Zdecydowałem się pobrać pliki na komputer. Gdy tylko to zrobiłem, moja przeglądarka zcrashowała. Odpaliłem ją jeszcze raz aby znów sprawdzić e-mail, jednak owej wiadomości już tam nie było. Trochę mnie to zadziwiło. Uznałem jednak, że to musiało się stać przez ten błąd przeglądarki. Chwilę później musiałem opuścić mieszkanie jako, że byłem umówiony z moim przyjacielem.
Wróciłem późnym wieczorem. Standardowo usiadłem do komputera a na pulpicie rzuciły mi się w oczy dwa pliki, o których zapomniałem. Mowa oczywiście o tych pobranych z maila. Jako, że byłem lekko podpity od razu otworzyłem pierwszy z nich 'myeyes.jpg'. Na pozór nic specjalnego, nagi mężczyzna leżący na zielonej trawie. Jednak z każdą kolejną sekundą przyglądania się temu obrazkowi zdawał się on być bardziej straszny. Las za mężczyzną wydawał się być jak ten z najstraszniejszych horrorów. Sama postać mężczyzny nabierała złowieszczego wyrazu twarzy, mroczna fryzura rzucała niepokojący cień na jego twarz. Choć nie było widać oczu wydawało mi się, że cały czas spogląda on na mnie. Zdecydowałem się wyłączyć ten obrazek. Dosłownie sekundę po tym moje oczy zaczęły niewyobrażalnie mnie piec. Na chwilę straciłem ostrość widzenia. Uznałem jednak, że to przez alkohol i gdy tylko bół ustał po kilku sekundach, zignorowałem to zjawisko.
Bez dłuższego zastanowienia włączyłem drugi plik 'myears.avi'. To co tam ujrzałem przekonało mnie, że coś jest nie tak z tymi plikami. Początek był niepozorny. Widać było jakieś kolorowe napisy tytułowe i przez chwilę nogi mężczyzny w kolorowych skarpetkach. Chwilę później rozpoczeła się tragedia. Na filmiku był ten sam mężczyzna co na zdjęciu. Śpiewał/mówił w jakiś dziwny, mało wyraźny sposób. Miał strasznie dziwny i jednocześnie mroczny głos. Do tego wykonywał jakieś chaotyczne ruchy, które wyglądały jakby ktoś go podpalił, czy coś równie strasznego. Od razu chciałem wyłączyć ten filmik jednak nie dało się!! w jego końcówce głos zmienia się jeszcze bardziej powodując dziwne uczucie w głowie. Na końcu widać podobny obrazek męskich nóg jak na początku. Gdy filmik się skończył usłyszałem tylko głośny pisk w uszach i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Po czym straciłem przytomność.
Dwa dni temu opuściłem szpital. Straciłem wzrok i słuch na ponad 5 dni. Lekarze nie znaleźli przyczyny tego zdarzenia. Wciąż słabo słyszę i nie odzyskałem pełnej ostrości wzroku. Nie wiadomo czy kiedykolwiek odzyskam moje zmysły w pełni.
Znalazłem w internecie podobny wątek na amerykańskim forum. Tamten użytkownik, też miał doczynienia z tymi plikami. Opisywał też przypadki innych. Większość osób po obejrzeniu tych plików nie ma ochoty, a wręcz odczuwa lęk przed opuszczaniem swojego pokoju. Wielu straciło wzrok/słuch na stałe.
Nie wiem skąd się wzięły i czym są te pliki, ale w żadnym wypadku NIE ODBIERAJCIE MAILI O TYM TYTULE...

Odpowiedzią na ten post (już po 2 sekundach!!) była odpowiedź od użytkownika bez nicku (!):

CHECK IT!
myeyes.jpg
myears.avi
  • 26

#578

Dereni.
  • Postów: 4
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

OPOWIEM CI BAJKĘ
(Wersja Hard)


Opowiem Ci bajkę.
Albo nie, będzie ich więcej. Każda ukaże prawdę, okrutną, ale dalej prawdę.

Alicja- nasza ukochana blond bohaterka w błękitnej sukience, wcale nie opuściła Krainy Czarów. Zapalenie opon mózgowych, które ją tam zaprowadziło spowodowało śmierć w męczarniach. Teraz na zawsze spogląda na ludzi, którzy pochylają się nad zakłamaną wersją jej historii.
Stoi i uśmiecha się do nich... będąc po drugiej stronie lustra.

Mała syrenka był arystokratką wysokiego rodu, jednak to nie uchroniło ją przed sadystycznym ojcem Trytonem. Gdy okazało się, że dziecko nie jest chłopcem i nie wypowie w swoim życiu żadnego słowa jej życie zamieniło się w wodną torturę. Tryton katował córkę zmuszając ją do wielogodzinnego przebywania w lodowatej wodzie. Skóra na jej nogach zrogowaciała i przybrała kolor zielonej zgnilizny. Od tego momentu ojciec pieszczotliwie nazywał ją Małą Syrenką.

Prostytutka nazywana,, Babcią'' nie przejęła się zbytnio, gdy dowiedziała się o tym, że jest w ciąży. Nawet w tej sytuacji ujrzała wizję zarobku. Gdy urodziła się dziewczynka i trochę podrosła przybrała ją w czerwony kapturek. Zrobiła z niej zabawkę dla pedofilii. Ich alfons,,Wilk’’ gwałcił raz,, Babcię '' raz,,Czerwonego kapturka'' do momentu, gdy nie padł ofiarą seryjnego mordercy,,Myśliwego ''.

SZCZĘŚLIWI GRZESZNICY


Promienie słońca przestają opatulać czarny alabaster. Noc zaczyna władać ich ciałami. Ona powoli, przez to prawie niezauważalnie muska ręką jego ramię. Jej twarz przybiera kokieteryjny uśmiech skierowany do niego i odwraca się.
On podchodzi równie powoli, lecz w jego ruchach można wyczuć determinację. Składa na jej policzku pocałunek, przytula do swojej piersi i marzy, aby nie wypuścić ze swoich objęć. Nagle odrywa się, i cofa się szybko, na jego ustach zastyga wyraz bezgłośnego krzyku. Ona podobnie jak on powraca do swojej pozycji i kamienieje lekko muskając jego ramie. Słońce znowu dostaje we władanie czarny alabaster. Ono i księżyc są świadkami wieczności posągów, których ceną było rozdzielenie małżonków i liczba dwudziestu siedmiu maleńkich ciałek.





Samodzielnie napisane pasty dla czytelników tego tematu ^^ Mam nadzieje, że przypadną do gustu

Użytkownik Dereni edytował ten post 08.05.2012 - 13:49

  • 7

#579

andkar94.
  • Postów: 105
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Nocne schizy

Jest tak, że rzeczy, które w dzień wydają się normalne pod osłoną nocy zmieniają się w upiory. Ale co jeśli coś w dzień jest bardzo dziwne i straszne ukryje się nocą… Posłuchajcie mojej historii.

To było niedawno. Zostałem sam w domu, bo rodzice wyjechali na dwa dni. Rano pożegnałem się z rodzicami. Zrobiłem sobie śniadanie i oglądałem telewizję. Nagle ktoś zapukał do drzwi. To było już bardzo dziwne, bo odgłos pukania rozchodził się jakby u dołu drzwi. Postanowiłem jednak otworzyć, ale najpierw spojrzałem przez wizjer. Nikogo tam nie było więc pomyślałem, że ktoś robi sobie jaja. Już odwróciłem się i szedłem w kierunku pokoju gdy zapukało ponownie. Szybko podleciałem do drzwi i sprawnym pociągnięciem klamki je otworzyłem. Nikogo nie było, ale skoro słyszałem pukanie nisko spojrzałem na podłogę. To co zobaczyłem przeraziło mnie. Było małe, czarne, półprzeźroczyste i wyglądało jak meduza. Potworna meduza. Miała ostre odnóża, krzywe zęby i lekko unosiła się nad ziemią. Od razu zamknąłem drzwi, ale to było szybsze. Zanim zamknąłem wparowała do mojego mieszkania. Spojrzałem w głąb korytarza, panowała ciemność i cisza. Chyba mi się przewidziało, wróciłem do oglądania telewizji. Ciągle miałem wrażenie, że coś mnie obserwuje. Rozglądałem się wokół, widziałem ją czasem kątem oka, ale szybko uciekała. No to mam przesrane, rodzice wracają dopiero jutro.
Zaczęło się ściemniać, niedługo trzeba iść spać. Zrobiłem łóżko i spałem przy zapalonym świetle. Było zimno. Nie wiedziałem czy trzęsę się z zimna czy strachu. Słyszałem piszczenie gdzieś w pokoju, które czasem przeradzało się w straszne wycie jak zza grobu. Bardzo się bałem.
Nie wiem w jaki sposób ale usnąłem. Obudziło mnie skrzeczenie. Rozejrzałem się wokół. Stało w drzwiach. Powiększyło się, znacznie się powiększyło, miało teraz może z dwa metry.
Wtem zgasły światła w całym domu, ogarnęła mnie ciemność.
Okno się uchyliło, zimny powiew przebił mnie na wylot. To nie sen. To nie paraliż senny. Sam nie wiem.
Doszłem do wniosku, że to karmi się moim strachem. Rosło, sięgało już do sufitu. Spod kasetonów na suficie zaczęły wychodzić postacie, opętane brzydkie kobiety. Było ich coraz więcej. Modliłem się o poranek.
Dość tego. Już wiedziałem co to jest. To tylko nocne schizy po czytaniu strasznych rzeczy w Internecie. Koniec z czytaniem.
Nagle zniknęło. Teraz to jest u Ciebie, tylko nie oglądaj się za siebie:)
  • -9

#580

zero_kontroli.
  • Postów: 7
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Kolejna pasta mojego autorstwa. Nie wiem sama, jakie wywoła wrażenie, bo pisałam ją na tzw. "żywioł" więc nie zastanawiałam się szczególnie nad tym, co piszę. Wszelkie uwagi (w tym negatywnie) mile widziane :mrgreen:

MARZENIE



„Idiota, lamus, kretyn, debil, pajac, popychadło, wafel” – Thomas mógł w nieskończoność wymieniać wyzwiska kierowane pod jego adresem. Zwłaszcza, że codziennie dochodziły nowe. Wszystko się pieprzyło. Rodzice byli w trakcie rozwodu i nie było wiadome z kim chłopak zostanie. Oczywiście wolał być z ojcem, bo nie cierpiał nowego faceta matki, ale ojciec nie chciał go u siebie, bo jak twierdził „przeszkodziło by mu to w rozpoczęciu nowego życia”. Może byłoby to znośne, gdyby miał choć jednego kumpla. Niestety nic z tego. Chłopak był chyba najmniej lubianą osobą w całej szkole. Na samym braku sympatii się jednak nie kończyło, bo banda „szkolnych sław” upodobała go sobie jako obiekt wszelakich żartów. Najczęściej było to spuszczenie głowy w szkolnym klozecie lub rozwalenie okularów. Nauczyciele – jak to nauczyciele – mieli to głęboko w poważaniu i nie zamierzali nic zrobić w związku ze sprawą.
Dziś wcale nie było lepiej. Thomas wrócił ze szkoły z podbitym okiem i rozwaloną szczęką – rodziców nie było. Chłopak nie miał już siły. Po prostu usiadł w pokoju i zaczął płakać. Gdy minęła chwila słabości ogarnęła go nagła wściekłość. W ogóle nad sobą nie panował. Zdemolował cały pokój, rozwalił każdą ramkę ze zdjęciem i porwał każdą książkę, która wpadła mu w ręce. Gdy trochę się uspokoił poszedł do łazienki i stanął przed lustrem. Nie poznawał własnej twarzy. Była taka pochmurna i pełna nienawiści… Nie myślał jednak o tym. „CHCĘ, ŻEBY CIERPIELI!!! CHCĘ MIEĆ W SOBIE TYLE SIŁY, ŻEBY ICH PO PROSTU ZABIĆ!!!” – po tych słowach uderzył w lustro glinianym kubkiem, który stał zawsze na umywalce i wybiegł z łazienki. Cały jego pokój wyglądał jak ruina. Thomas nie przejął się tym. Zrzucił z łóżka wszystkie niepotrzebne rzeczy i położył się spać.
Obudził się w środku nocy. Mrok panujący w pokoju rozświetlała jedynie latarnia stojąca na zewnątrz. Chłopiec był jeszcze bardzo zaspany więc nie do końca orientował się, co dzieję się dookoła. „Chcesz tego?” – rozległ się szept, który został przez niego uznany za kłótnię rodziców, którzy pomimo całego zamieszania nadal często spali pod jednym dachem. „Naprawdę chcesz, żeby cierpieli?” – tym razem Thomas miał pewność, że to nie jego rodzice, ale ktoś lub coś znajdujące się w jego pokoju. „Powiedz tylko TAK, a wszystkie twoje problemy zostaną rozwiązane” – głos był przerażający, ale jednocześnie było w nim coś, co sprawiało, że chciało się go słuchać. „TAK. Chcę tego.” – odpowiedział głośno i wyraźnie. Po tych słowach od razu znów zasnął. Gdy obudził się rano w pokoju było czysto. Zdjęcia wisiały na ścianie w ramkach, nawet krzesło było jak nowe. Thomas wstał, by sprawdzić stan lustra – było całe. Co więcej na jego twarzy nie było najmniejszego śladu wczorajszego pobicia. Chłopak zaczął już myśleć, że to wszystko tylko mu się przyśniło… Ale ten głos… Był taki prawdziwy…
Zszedł na dół. Rodziców znów nie było. A może jeszcze ich nie było… „Mniejsza z tym” – powiedział sam do siebie. Po około pół godziny był już gotowy do wyjścia. Cała ta sprawa nie dawała mu spokoju. Był zamyślony do tego stopnia, że już w drodze do szkoły o mało co nie wpadł pod samochód. W szkole jak zwykle po pierwszej lekcji zaczepiły go te same co zawsze osoby – Richard, Jeffrey i Ella.
-Widzę, że mordka szybko ci się goi. Chyba znów będę musiał poprawić ci urodę. – kpiąco powiedział Jeffrey jak zwykle pewny siebie. Richard chwycił Thomasa za ramiona tak, by ten drobny chłopak nie mógł się ruszyć. W tle jak zwykle rozbrzmiał ten sam wysoki i denerwujący śmiech Elli, która tylko tyle potrafiła wnieść w każdą z sytuacji.
-Puść mnie. – powiedział twardo Thomas
-Ty do mnie mówisz? – zapytał Richard szczerze rozbawiony stanowczym tonem Thomasa
-Tak, do ciebie. Nie wolisz załatwić tego jak facet z facetem… Poza szkołą i bez świadków?
-Uuuuu… Czy to było wyzwanie? Okej. Dzisiaj w lasku za domem starego Lewisa. O 22. Tylko bez numerów.
-Możecie przyjść we trójkę…
-Pamiętaj, że sam tego chciałeś gnojku. – Richard odepchnął Thomasa i odszedł razem ze swoimi towarzyszami. Znów towarzyszył im śmiech Elli.
Zbliżała się już 22. Thomas stał na samym środku niewielkiej polany znajdującej się w lasku. Rozległy się kroki. „Pamiętaj, że mi obiecałeś.” – zdążył powiedzieć nim został powalony na ziemię.
-Jesteśmy. – głos Richarda brzmiał jak zwykle pewnie – Wstawaj. Chcę był uczciwy.
Thomas podniósł się z ziemi i nie zwracając uwagi na to, że jego przeciwnik nie jest jeszcze gotów rzucił się na niego. Zaskoczony chłopak nie zdążył nawet osłonić głowy, w którą otrzymał serię ciosów kamieniem. Gdy przestał się ruszać Thomas wstał i odrzucił kamień na bok. Wyciągnął z kieszeni nóż i ruszył w stronę trwającego w szoku Jeffrey’a. Nie dając chłopakowi żadnych szans na ucieczkę przyparł go do drzewa. Sam dziwił się sobie, skąd w nim tyle siły… Ale wiedział, że da radę… Wbił nóż w brzuch Jeffrey’a i zaczął nim kręcić na boki śmiejąc się przy tym bestialsko. Zaraz po tym wyciągnął nóż z intensywnie krwawiącej rany. Teraz chwycił chłopaka tak, by był do niego odwrócony tyłem. „Papa Jeffrey.” – szepnął mu do ucha i poderżnął gardło. Ella stała w bezruchu. Thomas dziwił się, dlaczego ta głupia baba jeszcze nie biegnie po pomoc, ale w gruncie rzeczy było mu to na rękę, bo nie musiał jej gonić. Podszedł do niej bardzo blisko. Tak blisko, że ich twarze praktycznie się stykały. Chwycił ją w ten sam sposób, w jaki przed chwilą trzymał Jeffrey’a. „Teraz jesteś moja”- wyszeptał i zaśmiał się. W tym momencie rozległ się pisk dziewczyny. Krzyczała bardzo głośno jednak Thomas nadal stał niezmiennie uśmiechnięty jak dziecko, które właśnie otworzyło swój prezent, który tak długo leżał pod choinką.
Rodzice Thomasa stali przed salą, w której leżał ich syn. Po chwili na korytarz wyszedł lekarz.
-Niestety. Państwa syn nie żyje. To pobicie wywołało bardzo dużo urazów – głównie wewnętrznych. Nie mogliśmy nic zrobić. Może gdyby dotarł tu wcześniej… - doktor przerwał widząc rozpacz w oczach matki chłopca
-Czy możemy go chociaż zobaczyć? – zapytał ojciec zdławionym głosem
-Oczywiście.
Weszli do sali. Na łóżku szpitalnym leżał ich syn – martwy. Jeszcze nigdy w całym ich życiu nie spotkało ich coś równie okropnego. Jednak oboje musieli się uśmiechnąć widząc twarz ich dziecka. Widniał na niej uśmiech…
-Widzisz… Uśmiecha się… Chyba doświadczył właśnie czegoś niezwykłego…
  • 12

#581

Akiro.
  • Postów: 24
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Wyimaginowana przyjaciółka
Wczoraj córka powiedziała mi, że ma wymyśloną przyjaciółkę.

Akurat w tym nie ma nic dziwnego. Wiele dzieci ma swoich wyimaginowanych przyjaciół.

Jednak jest coś dziwnego w jej przyjaciółce.

Nazywa ją Giselle.

Ale co w tym nadzwyczajnego?

Giselle to imię, które nadałbym swojemu pierwszemu dziecku, gdybyśmy nie zdecydowali się z żoną na aborcję.

Zachód

2 września 1868 roku

Dzisiejszego ranka przybyłem do Cheyenne w Terytorium Wyoming, podróżując nową linią Union Pacific. Minęły już trzy lata odkąd ostatni raz jechałem parowozem. Nie zdawałem sobie sprawy, że wywoła to wspomnienia z Atlanty. Ostatni dzień drogi spędziłem z tym złudnym zapachem krwi i żelaza w moich nozdrzach i z żółcią, podchodzącą mi do gardła. Ale to już koniec. Bogu dzięki, już nigdy nie będę musiał podróżować koleją. Cheyenne jest jak nowonarodzone dziecko. Imigranci ze wschodu i zza oceanu aż się tutaj mrowią, przepełniając ulice gwarem rozmów i charkotliwym śmiechem pijaków. Ogar, którego zakupiłem przed wyjazdem, próbuje wyrwać się ze smyczy, zachwycony widokami tymi wszystkimi ludźmi.

Moja ziemia jest dwa dni drogi dalej stąd, nieco za granicą a potem na południowy-zachód; ale zgodnie z obietnicą mężczyzny z banku, zatrudnił dla mnie przewodnika, który zabierze mnie na miejsce. Wysłałem ostatni list do żony i chłopaków, przypominając im, aby odwiedzili mnie na wiosnę, a potem zakupiłem wóz i zaopatrzenie. Przewodnik, w połowie Indianin, jak udało mi się ocenić z wyglądu - ale ucywilizowany - pomógł mi zatrudnić dwóch młodych mężczyzn - Irlandczyka, z ponurą twarzą oraz Niemca z załzawionymi oczami, śmiedzącego bourbonem. Obydwaj sprawiali wrażenie podłych łajdaków, ale zgodzili się pracować za grosze i obaj zarzekali się, iż mają doświadczenie w prowadzeniu gospodarstwa.

Mogą chcieć mnie zabić, postrzegając mnie jako łatwy cel, ale nie boję się tych spitych dzieci. Widziałem całą masę takich chłopców i wiem z czego są zrobieni.

8 września 1868 roku

Wkroczyłem do Wolnego Terytorium Kolorado, po dniu podróży przez preria ciepłego Wyoming, mając przed sobą Góry Skaliste. Te ziemie są dzikie, w jakiś... dziwny sposób, jak nic co do tej pory widziałem. Podążamy wzdłuż rzeki w cieniu dwóch ząbczastych szczytów. Nocujemy dzisiejszej nocy kilka mil od mojej działki. Poprosiłem o coś na uboczu i dzięki Bogu, bankier mnie nie zawiódł. Niemczuch i Irlandczyk siedzą w powadze i ciszy. Nie widzę, aby byli niebezpieczni - no, chyba, że dowiedzą się o moich zapasach whisky. Po prostu każę im wykonać robotę, a potem wrócą do Cheyenne i będą pić i pieprzyć się za zarobione pieniądze.

To są mężczyźni od brudnej roboty i mogą służyć tylko takim celom. Jakby się zastanowić, dobrzy ludzie tacy jak ja, walczyli i ginęli aby bronić tych szakali przed tyranią Lincolna. Niech go piekło pochłonie. Niedługo uwolnię się od tego potwora, a jeśli rozwinie swoje federalne granice aż dotąd, to spalę swój nowy dom i ruszę jeszcze dalej na zachód. Sukinsyny będą musiały zepchnąć mnie aż do morza, abym przysiągł lojalność.

Znalazłem czaszkę w pobliżu śladów jelenia, kiedy poszedłem po wodę; była kompletnie wybielona i pozbawiona kości szczękowej oraz szyi. Staram się nie uznawać tego jako zły omen.

Jutro powinniśmy dotrzeć na miejsce.

9 września 1868 roku

Bankier mnie okłamał. Głupia wypchana świnia. Ziemia, którą zakupiłem nie jest rajskim zagajnikiem, ale zwykłym bagnem. Rozmokłe zapadlisko wypełnione błotem i trawą, otoczone połamanymi umierającymi drzewami. Obdarłbym przewodnika ze skóry, jakby ten skurwiel poczuł jego ból.

Jestem jednak zdeterminowany się tutaj osiedlić. Może to nie ziemia, o jakiej marzyłem, ale jest moja. Irlandczyk i Niemiec porąbali dla mnie drzewa, a ja znalażłem najwyżej położone miejsce, tam gdzie grunt jest najmniej wilgotny. Poskromię te tereny.

Ogarowi się tutaj nie podoba. Wyje w stronę horyzontu i zatacza koła, cały czas oglądając się za siebie.

10 września 1868 roku

Przewodnik zniknął w nocy. Miał spędzić kolejne dni starannie przygotowując mapę tych obszarów, ale uciekł. Co gorzej, Irlandczyk i Niemiec stali się po tym bardzo nerwowi; Niemczuch cały czas pieprzy coś o krzykach dochdzących z lasu zeszłej nocy. Ale rano po namiocie i dobytku przewodnika nie było śladu.

Głupio mi to przyznać, ale moja pierwsza noc była niepokojąca. Jest coś z tymi ziemiami, coś czego nie było na Wschodzie. Tak jakby oddychały i tętniły wokół mnie, tak jakby obserwowały mnie z chłodną duszą. Drzewa szumią delikatnie dmuchane przez wiatr, a w późnych godzinach nocnych, wydaje mi się, jakbym słyszał szepty na zewnątrz namiotu. Nie powiem o tym żadnemu z robotników; są słabi i nieopierzeni już bez tego. Jeśli zaczną wierzyć w przesądy, zostanę tu sam a oni uciekną.

14 września 1868 roku

Ręce krwawią mi każdego dnia. Wymagam dużo od chłopaków, ale od siebie jeszcze więcej. Szkielet budynku jest już gotowy, ale wciąż mamy dużo do zrobienia. Nie wydaje mi się, aby nadawali się do prawdziwej pracy. Te psy. Zwolnili, myśląc pewnie, że robota zliża się ku końcowi. Pewnie świna potrafi rozpoznać stodołę po jednym rzucie oka, ale miałbym zbyt wiele nadziei, gdybym myślał, że wiedzą jak postawić dobrze dach.

Moje nocne lęki pogłębiły się do takiego poziomu, że ze strachem to przyznaję. W ciemnościach nocy jestem zwykłym imigrantem z martwych ziem, który przybył do nowego miejsca; ale każdy trzask gałęzi wydaje się przechodzić przez moje własne, roztrzęsione plecy. O ile w dzień nie słyszę ani ptaków ani zwierząt, to istotnym faktem jest, że nocą las ożywa i wszędzie wokół rozchodzą się szelesty. Czasami słyszę ciężkie tupanie tych pijaków, opierających się o drzewo, aby opróżnić żołądki.

Chłopaki faktycznie przynieśli skrzynkę butelek i pili każdej nocy do upadłego. Nie będę o tym mówić z takimi jak oni, ale wiem, że dzielą mój niepokój. Ich oczy są puste każdego poranka i widzę jak zerkają we wszystkie strony, tak jakby widzieli nadchodzącą śmierć.

Przywiązałem psa na skraju polany. Skompleje i trzęsie się podczas snu, a po przebudzeniu, wyje w stronę nieba. Jeśli nie będzie z niego pożytku, kiedy przyjdzie czas na polowania, to wpakuję mu kulkę w tę hałaśliwą czaszkę.

15 września 1868 roku

Niemiec zniknął. Początkowo podejrzewałem, że podkulił ogon i czmychnął z powrotem do Cheyenne. Dobrze, że nie zapłaciłem mu z góry. Jego przyjaciel jest przerażony i nawiedzają go zwidy. Przyszedł i mnie zbudził, żeby powiedzieć, że zabrano go w nocy, tak jak przewodnika. Walnąłem go po uszach i zaciągnąłem do ich namiotów. Nie było śladu po dobytku Szwaba a Irlandczyk odmówił pracy do momentu, aż zaczniemy szukać jego kolegi.

Przeczesywaliśmy las cały dzień i nigdzie go nie znaleźliśmy. Ponura atmosfera tego miejsca dziwnie na mnie wpływa; muszę przyznać, że wzdrygam się na najcichszy dźwięk. Ogar, nareszcie się przydając, podążał za tropem Niemca, ale okazało się, że ślady po prostu rozchodzą się wokół polany. Wkrótce całkiem zniknęły a ogar zaczął ciągnąć za smycz, błagając mnie o powrót do domu.

Nieopodal obozu dokonałem niepokojącego odkrycia na jednej z gałęzi drzew. Na wysokości dwóch mężczyzn wisiała płóciana torba. Co bardziej niepokojące, kiedy ją otworzyłem, znalazłem ubrania kogoś o wiele niższego niż oczekiwałem. To był plecak naszego przewodnika.

Nie powiem o tym biednemu, niemal oszalałemu Irlandczykowi kiedy wróci. Muszę pogratulować mu odwagi. Zapada noc, a on wciąż siedzi w środku lasu. Słyszę, jak wykrzykuje imię przyjaciela chodząc w koło polany. Jest głupcem, ale odważniejszym niż myślałem.

Ciemność już mnie ogarnęła, a ja odczuwam lód we krwi. Nie potrafię już więcej dosłyszeć głosu Irlandczyka. Powróciły dźwięki nocy. Czuję się głupio, ale boję się o jego bezpieczeństwo.

16 września 1868 roku

Zbudziłem się w środku bezksiężycowej nocy na skutek wrzasków w oddali. Skowyczący, rozdarty wrzask, który uciszył wszystko inne. Leżałem, nie mogąc się ruszyć w śpiworze. Nie byłem nawet pewien, czy w ogóle opuściłem szpital polowy w Atlancie; czekałem na odgłosy armat i strzałów z muszkietu. Ale to był tylko jeden, samotny chłopak, krzyczący w mroku nocy, a ja nie byłem w stanie mu pomóc. Przyciągnąłem karabin bliżej do siebie a ogar leżał w dreszczach tuż obok. Głos chłopaka nie milkł przez kilka godzin, aż przerodził się w słabe kwilenie.

Nie mogliśmy zrobić nic więcej niż czekać na świt.

W świetle dnia zmusiłem ogara, żeby poszedł ze mną w głąb lasu. Za każdym razem, kiedy rozważam opuszczenie tej bagnistej puszczy, łzy nabiegają mi do oczu a nogi więdną. Ale nawet Irlandczyk zasługuje na pobieżne poszukiwania.

Znalazłem go tuż przed zmierzchem. Podążając znanym już śladem, doszedłem do nienaturalnie olbrzymiego drzewa, na którym niegyś wisiał dobytek przewodnika. Kora została świeżo poszczerbiona nieregularnymi cięciami, które odsłoniły gnijące wnętrze drzewa pod spodem. Nacięcia prowadziły w górę, aż do konarów i musiałem zmrużyć oczy, aby widzeć, ale to co zobaczyłem spowodowało, że nagle mnie zemdliło.

Chłopak kołysał się na dwóch długich gałęziach, z dyndającymi kończynami i połamany w kilkunastu miejscach. Głowa była wykręcona, jakby próbował udawać sowę, obrócona kompletnie za plecy. Jedno szkliste oko było wybałuszone, a obok znajdował się pusty oczodół. Język zwisał z jego potrąconej szczęki.

Taki papista jak on zasługuje na chrześcijański pochówek, ale najpierw będę musiał ściąć drzewo, aby dostać się do ciała. Chciałbym mieć sił i chęci, żeby zrobić to teraz, ale bezsenna noc i dzisiejsze makabryczne sceny cholernie mnie zmęczyły. Marzę tylko o śnie.

17 września 1868 roku

Opuszczam to miejsce. Tracę wszystko, co posiadam, ale jeśli odejdę w ciągu kilku godzin pod osłoną dnia, przynajmniej zachowam życie. Znów zobaczę żonę i dzieciaki. Zbudziłem się, aby ujrzeć szare niebo wyrzucające z siebie krople deszczu. Pomysł, że marzyłem o osiedleniu się tutaj teraz mnie przeraża. Cały dzień siedziałem na przedsionku, wilgotne podłoże łąk wyglądało groźnie. Strzępiaste zęby drzew na tle szarego nieba i pluskanie wody w wietrze napełniało mnie osobliwym uczuciem, jakbym znajdował się wewnątrz ogromnej przepaści, której ściany zamykały się od momentu, w którym się pojawiłem. Kiedyś byłem zdeterminowany, aby zasiedlić te ziemie. Zasypać bagna, ściąć drzewa i zaorać żyzną glebę. Ale to się teraz wydaje głupie.

Z nadejściem nocy przyszedł chłostający wiatr, uderzający we mnie ciężkim, wilgotnym powietrzem. Kiedy zniknął ostatni punkt światła, ogar podniósł się i zaczął ciągnąć za smycz, szczerząc zęby i warcząc. Wył niskim groźnym dźwiękiem. Spojrzałem w stronę, w którą się wyrywał, ale nie zobaczyłem nic oprócz czarnej nocy.

Kiedy smycz się zerwała, wydając dźwięk jak petarda, pies pognał w kierunku mroku. Słyszałem złowieszcze poszczekiwanie, podczas gdy on znikał w ciemnościach. Wtedy ustało i rozszedł się ostry pisk. A potem cisza. Brakowało głosów, które słyszałem każdej nocy. Absolutna cisza. Tylko szelest liści.

Uniosłem broń i strzeliłem raz w ciemność, a moja skóra zmarszczyła się a wnętrzności zamarzły. W blasku światła wystrzału dostrzegłem widmowe odbicie ponurych, bladych drzew i mokrej ziemi. I, bardzo wyraźnie, ciało psa, wilgotne i błyszczące. Obok niego znajdował się kształt jakiegoś... paskudnego stworzenia. Pochylony na zgiętych nogach, trzymał kawałek psa w swoich wykręconych palcach. Już wyprostowane zaczęło patrzeć wprost na mnie. Wszystko, co zobaczyłem na twarzy tej rzeczy to dwa, jaskrawe błyski oczu i... zęby. Dużo zębów.

Strzał rozległ się w całej dolinie a ja nie słyszałem żadnego ruchu w ciemności naprzeciw. Najszybciej jak umiałem, pognałem do chatki i zabarykadowałem drzwi wszystkim czym się dało. Trzymając mocno karabin, robiłem co się dało, aby leżeć w perfekcyjnej ciszy i obiecałem sobie, że odejdę przy pierwszym brzasku.

Zapadłem w niespokojny sen i obudziłem się parę godzin później z dziwnym bólem, palącym moją szyję. Zauważyłem głowę psa, umieszczoną jak trofeum na szczycie rupieci, którymi zablokowałem wejście. Jednak leżały one nienaruszone. Wokół mnie znajdowały się piekielne ślady jakiejś bestii, mokre błotniste kształty, których nie potrafiłem zidentyfikować. Podniosłem rękę do gardła i poczułem rozcięcie pod palcami. Krew ciekła mi z zadrapania, ciągnącego się od ucha do ucha.

Pokój był pusty, wciaż obwarowany od wewnątrz.

Ale to było tutaj ze mną, chwilę temu. Zaznaczyło mnie, pobawiło się i uciekło.

Jak postanowiłem, opuszczę to miejsce rankiem.

18 września 1868 roku

Jestem jakieś 10 mil od chatki i przeklinam się za bycie głupcem. Ze wschodzącym słońcem, parująca łąka wydawała się jakoś... bezpieczniejsza, ale i tak spakowałem najlżejsze narzędzia i opuściłem obóz. Pięć mil dalej pojawiła się niepewność. Zatrzymałem się, aby zjeść nad małym urwisko-podobnym tworem Boga i zdecydowałem.
Wczorajszy wpis napełnia mnie wstydem, jakim ja byłem tchórzem! Czymkolwiek to było, to zwierzę, a ja jestem żołnierzem. Wyropię to, złapię, zabiję. Nie zrezygnuję z powodu jakiegoś dzikiego stworzenia. Nie pozostawię żony i synów w biedzie. Będę mężczyzną. Wrócę.




29 czerwca 1869 roku

Grand Hotel w Cheyenne, Wyoming

Pani Augustine Shelby,

Niedawno dostaliśmy paczkę od pary myśliwych, którzy odnaleźli to w lasach Gór Skalistych na Terytorium Kolorado. Jako, że zostaliśmy wtajemniczeni w sprawę zniknięcia pani męża, uznaliśmy, że najlepiej będzie skontaktować się z panią bezpośrednio i przekazać jego dziennik oraz odnaleziony dobytek.

Myśliwi opisują tereny, w których znaleźli te przedmioty, w sposób, który zgadza się dokładnie z opisem w dzienniku, ale nie natrafili na ślad żadnej chaty, fundamentów ani innych oznak zamieszkania.

Łączymy się z panią w bólu i żałujemy, że nie udało nam się jej pomóc. Modlę się, aby pani mąż został ostatecznie odnaleziony.

Pułkownik Benjamin Williams, Fort Collins, Terytorium Kolorado

Użytkownik Akiro edytował ten post 10.05.2012 - 07:18

  • 6

#582

Anonim.
  • Postów: 2
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Bezsenna noc Scott'a
Tak jak się spodziewałem, koniec końców, zostałem sam. Mimo, że nie było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, czułem się zdradzony, oszukany. To nie było to, co ta kobieta obiecywała mi przed ołtarzem. "W zdrowiu i w chorobie" do jasnej cholery ! Czego nie zrozumiała?! Może to ja od początku nie rozumiałem jeden rzeczy. Istotnego szczegółu. Christine była słaba.
Wniosłem swoją walizkę (to zabawne jak niewiele rzeczy posiadałem po rozwodze) do swojego nowego domu. Określenie "nowy" może nie koniecznie do niego pasowało. Był mały i zniszczony, ale nie stać mnie było na nic bardziej luksusowego. Grunt, że miałem dach nad głową i święty spokój. Sądziłem, że lokalizacja domu na totalnym odludziu zaważyła na jego niskiej cenie, ale mi to nie przeszkadzało. Zamknąłem za sobą drzwi. Rzuciłem klucze na niewielką szafkę, stojącą w korytarzu, na której umiejscowiony był telefon. W całym domu unosił się nieprzyjemny zapach wilgoci, kurzu i... po prostu starośći. "Co ja sobie myślałem ?" westchnąłem w duchu. Tylko czekać, aż ściany zaczną się rozpadać, a w dachu powstaną dziury na tyle duże, że nie będę musiał instalować sztucznego oświetlenia. Przynajmniej meble wchodzące w cenę domu nie były najgorsze.
Spędziłem w tym domu już tydzień. Z dnia na dzień ciężej mi było zasnąć. Zawsze tak było, kiedy nie przyjmowałem leków. Odstawiłem je jakiś czas temu. Nie mogłem znieść tego co ze mną robiły. Odwróciłem się na plecy, wpatrując w lekko pożółkły sufit, dopóki moje oczy same się nie zamknęły. Nie dane mi było spać zbyt długo. Obudziłem się ponownie. Zerknąłem na podświetlaną tarczę mojego zegarka. 3:33. Jak w horrorach, nie ? Odwróciłem się szybko na drugi bok i zamarłem w bezruchu. Mój wzrok utkwiony był w lustrze na przeciwległej ścianie. Nie chodziło o to, co w nim zobaczyłem, a raczej o to czego nie zobaczyłem. W odbiciu ukazane było łóżko, na którym leżałem, jednak pościel była poskładana, poduszki idealnie ułożone, a samo łóżko było... puste. W miejscu w którym powinienem zobaczyć siebie, był jedynie mało wyraźny cień. Starałem się uspokoić, wmówić sobie, że to tylko umysł płata mi figle. Nie mogłem jednak zostać w tym pokoju. Zerwałem się z łóżka jak oparzony i pobiegłem do toalety, jakby gonił mnie sam diabeł. Mocno roztrzęsiony pochyliłem się nad umywalką. Spojrzałem w lustro. Tym razem z ulgą odkryłem, że mogę dostrzec w nim siebie. Spojrzałem we własne zmęczone oczy.
- Czemu zawsze musisz być przeciwko mnie?! - wrzasnąłem w gładką taflę zwierciadła i rąbnąłem w nie pięścią. Nie rozbiło się. Odpowiedziało mi głośne trzaśnięcie drzwiami gdzieś na dole. Z nerwów znów przygryzłem sobie dolną wargę i teraz po mojej brodzie spływała krew. Nie widziałem wyraźnie. Obraz zniekształcał się i pulsował. Jak zahipnotyzowany uniosłem palec do twarzy, brudząc go szkarłatną cieczą. Bez żadnego zastanowienia nabazgrałem duży "x" na lustrze. Przekreślał on moją twarz. Nie odczuwałem teraz strachu. Kierowała mną czysta furia. Czemu tylko ja nie mogę mieć normalnego życia?! Ubrany w same bokserki wpadłem ponownie do sypialni, wyciągnąłem spod łóżka pudełko, w którym znajdował się rewolwer. Dzierżąc go w dłoni zbiegłem na dół, przeskakując po kilka schodków, zdesperowany by usunąć źródło hałasu.
[...]
Od czasu rozwodu, minął zaledwie miesiąc. Od tamtego czasu nie przyjmowałem leków. Nie można ich było mieszać z alkoholem, a picie było dla mnie jedynym pocieszeniem. Dziś wróciłem do domu dopiero około 4:00. Oczywiście byłem mocno napruty. Szedłem chwiejnie i potykałem się przy każdej możliwej okazji. Prawie 10 minut zajęło mi dopasowanie klucza do zamka. W końcu jednak dostałem się do swojego domu. Z tej radości zapomniałem o progu i po chwili do swojej listy mogłem dodać kolejne mało widowiskowe potknięcie. O mało co nie wylądowałem na twarzy. Zdążyłem złapać się klamki. Drzwi rąbnęły donośnie. Odzyskałem równowagę i zaśmiałem się sam z siebie. Poczłapałem do kuchni. Usłyszałem hałas na górze. W tym stanie mało się przejąłem. Nalałem sobie szklankę wody i odwróciłem się na pięcie kierując się w stronę sypialni, jednak to co zobaczyłem skutecznie mnie unieruchomiło i otrzeźwiło. Patrzyłem na samego siebie, w bokserkach, z pistoletem w prawej ręce. Ten drugi "ja" również patrzył na mnie zaskoczony. Szklanka wyśliznęła się z mojej dłoni i rozbiła o podłogę rozsypując dookoła kawałki szkła. Przetarłem twarz dłonią. Po chwili moje odbicie zniknęło, a w mojej głowie utrwaliło się jego zaskoczone spojrzenie, kiedy rzeczywistość go unicestwiła. Może jednak powinienem znów brać te leki psychotropowe ?

Opowiadanie mojego autorstwa. Być może CDN.
  • 7

#583

V0ID.
  • Postów: 7
  • Tematów: 0
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

iCarly - '' Last Show''

ICarly to co tygodniowy program bardzo
popularny w internecie. Pewnego dnia
wszedłem na stronę iCarly.com przeszukać
po kolei odcinki, ale znalazłem odcinek,
który wydawał się dla mnie dość dziwny.
Odcinek miał tytuł 'Last Show'. Nacisnąłem
na ikonkę "play" i czekałem. Ten odcinek zaczął się
tak samo jak zwykle. Carly idzie
do studia nagraniowego. Freddie mówi jak
zawsze '5, 4, 3, 2' i nagle kamera skierowuje
się na sufit w którym znajduję się
poszerzający się stale otwór. Carly, Sam,
Freddie i Spencer próbują zamknąć otwór
ale nagle coś spada na Carly w
natychmiastowym tempie. Nie zdążyłem
zobaczyć co to było, gdyż nie było przycisku
pauzy i byłem w trybie pełnoekranowym.
Ekran robi się czarny na 1 minutę i 14
sekund, następnie scena pokazuję Spencera
płaczącego na kanapie w salonie. Nagle przez
drzwi kuchenne do salonu wbiega Sam. Sam
mówi Spencerowi, że to był wypadek i nie
powinien się za to obwiniać, lecz starszy brat
Carly nadal płacze. Sam śmiejąc się idzie na
górę do studia. Freddie i Sam znajdują się w
studiu, i sprawdzają sprzęt do kolejnego
odcinka. W tym odcinku będzie występowała
tylko Sam. Freddie ponownie mówi '5,4,3 ...'
ale zanim powiedział '2' to samo co stało się
z Carly, dzieje się z Sam, po raz kolejny zbyt
szybko bym zdążył to zrozumieć. Kamera
wraca na obraz jeszcze bardziej płaczącego
Spencera. W krótkiej scenie ( tylko 3
sekundy ) słychać krzyk Freddiego, który
wkłada sobie pistolet do ust i bardzo szybko
pociąga za spust. Spencer idzie do drzwi
kuchennych. Aparat wskazuje na drzwi
kuchenne przez 4 minuty i 3 sekundy.
Następnie odcinek kończy się a ekran robi
się czarny. Następną rzeczą jaką pamiętam
był mój niewyobrażalny smutek i łzy, które
miałem w oczach. Tekst na ekranie
komputera, gdy odcinek się skończył brzmiał
tak:

In Loving Memory

Fredward 'Freddie' Anthony Benson

1994-2011


Później tego samego wieczoru dowiedziałem
się, że Carly i Sam cudem przeżyły wypadek,
co wywołało u mnie krzyk i łzy radości. Ale
kto miał zastąpić Freddiego ?

Tłumaczenie: Znalezione na pewnej stronie.
  • -13

#584

andkar94.
  • Postów: 105
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Kolejna pasta, mojego autorstwa


Tajemnicze pliki

Tego dnia wypadały urodziny Christopher’a, kończył on 15 lat. Zjechało się pół rodziny na jego przyjęcie urodzinowe. Był wielki tort i oczywiście prezenty. Pięknie udekorowane mieszkanie wypełniał tłum ludzi. Wszyscy rozmawiali, śmiali się. Przyszedł czas rozdania prezentów i złożenia życzeń, po kolei członkowie rodziny wręczając mu podarki życzyli najlepszego.
Zniecierpliwiony chłopak zaczął rozpakowywać paczki i torby. Były w nich przeróżne rzeczy, od ubrań po zegarki. Bardzo ucieszył się kiedy zobaczył aparat cyfrowy, zawsze chciał mieć swój.
Uruchomił go od razu. Z radością zaczął robić zdjęcia całej rodzinie i kręcić filmy. Po kilkunastu minutach nagrywanie przerwało się i wyskoczył komunikat o małej ilości dostępnej pamięci. Jak to – zdziwił się Chris, przecież to nowy aparat, nieużywany, może jednak nie? Postanowił to sprawdzić. Szybko pobiegł do siebie to pokoju i włączył swój komputer. Za pomocą kabla podłączył aparat do portu. Na ekranie wyświetliło się urządzenie foto. Sprawdził dysk. Zajęte było 2 GB, podczas gdy jego dane zajmowały tylko 80 MB.
Bez namysłu dwoma kliknięciami otworzył folder. Jego oczom ukazały się dziwne pliki, oto lista:

yy4h_33$.ghr
yy_33_23.ngh
S000220.avi
S000330.avi
d5.mpg
ashhhh.jpg
deadly_trap.jpg

Dwa pierwsze nie dały otworzyć się żadnym programem. Z plikami avi też nie mógł sobie poradzić, ale spróbował przekonwertować je na inny format, spróbował na mp4, udało się.
Plik d5.mpg otworzył się bezproblemowo. Ale dwa ostatnie zdjęcia wprawiły go w niepokój i postawiły przed wyborem, czy oglądać te filmy. Ciekawość jednak wzięła górę.

Odpalił pierwszy. Akcja odbywała się pod wieczór, ale było mocno szaro ze względu na ciemne chmury. Miejsce akcji to wejście na jakiś plac, dokładnie przed dużą bramą. Osoba trzymająca kamerę otworzyła zamek kluczem. Dźwięk otwierającej się bramy był nie do zniesienia. Zaraz po tym nastąpiło trzaśnięcie i ta osoba weszła na teren placu. Była to jakaś firma, gdzie najprawdopodobniej owa osoba pracowała. Zaczynało padać wiec kamerzysta przyspieszył zdecydowanie krok. Szedł przy ścianie żeby zaraz wejść po schodach do drzwi. Przez chwile nie mógł ich otworzyć, położył kamerę na podłodze. Męczył się ze 3 minuty, nagle drzwi otwierają się a film kończy.

Drugi film zaczyna ciemność i dźwięk padającego deszczu. W tle słychać grzmoty. Pomieszczenie nagle rozjaśnia się i widzimy jakiś mały, nieprzytulny pokoik z nieruchomej kamery postawionej na stole. Na drewnianych ścianach wiszą stare poniszczone plakaty i zdjęcia. Dziwna lampa zwisająca z sufitu daje mroczny półmrok. W rogu kalendarz. Dziwne- pomyślał Chris, widniała na nim data 1978.
Teraz widzimy dokładnie kamerzystę, przechodzi przed kamerą i rzuca klucze na stół.
To kobieta, ładna kobieta, ma może z 25 lat. Jest sama w pokoju i nasłuchuje dźwięku czajnika szukając szklanki. Nachyla się po coś do lodówki. Chris jest w szoku. Dostrzega postać mężczyzny stojącego niedaleko kobiety w świetle pioruna. Z każdym piorunem jest bliżej. W końcu słychać krzyki i kobieta upada na podłogę. Mężczyzna dostrzegł kamerę i podszedł żeby ja wyłączyć. Film kończy się.

Chris przez chwilę bał się. Myślał, że to dobry horror. Przynajmniej chciał mieć taką nadzieję.
Trzęsącą ręką otworzył ostatni film.

Tutaj kamerę przejął morderca. Nagrywał swoją ofiarę leżącą na podłodze. Nagrywał od stóp do głów. Chrisa brało na wymioty. Ciało było naprawdę zmasakrowane. Wokół pełno krwi.
Prowadzący całe to przedstawienie zaczął coś niezrozumiale mówić. Cały czas ją nagrywał w dźwiękach burzy i deszczu.

Chris chciał upewnić się, że to realistyczny horror. Pamiętał, że na pierwszym filmie widniała tabliczka z adresem. Spisał go. Było to niedaleko jego domu.
Na następny dzień umówił się z dwoma kolegami. Zaproponował im mały spacerek. W razie czego kazał wziąć im noże. Kumple trochę się przestraszyli co zamierza ich kolega.

Chris opowiedział im po drodze co widział na filmach. Jeden kolega nawet chciał się cofnąć, ale powstrzymali go jego rówieśnicy. Traktowali to jako zabawę.
Chris dostrzegł bramę podobną to tej, którą widział na filmie. Przeszedł go dreszcz. Oparł się, a ta uchyliła się. Bardzo się zdziwił. Weszli do środka. Kierowali się z rosnącą adrenaliną tą samą drogą co kobieta na filmie. Doszli do schodów, drzwi na szczycie o dziwo były otwarte. Chodźcie, jest otwarte- krzyknął Christopher do swoich kupli na dole. Wszedł pierwszy, chciał mieć pewność, że to tylko chory wymysł reżysera. Jego oczom ukazał się ten sam pokój, prawie nie zmieniony. Na podłodze były jakieś ślady krwi i trochę śmierdziało, ale nadal nie miał pewności. Wtem jeden z kolegów dostrzegł włączony komputer. Chris nie dostrzegł go na filmach. Usiedli do niego i spojrzeli na pulpit. Był na nim znowu pieprzony film S000332.avi. Bez namysłu go otworzyli, może to cos wyjaśni?

Na filmie widniała kobieta szukająca kluczy do drzwi, stała tyłem. W końcu otworzyła i weszła na klatkę. Kamerzysta ruszył za nią. Chrisowi opadła szczęka i był w stanie przedzawałowym, gdy zorientował się, że ta klatka to jego klatka, a ta kobieta to jego matka.
Szybko wybiegł z budynku i ruszył w stronę domu…
  • 11

#585

cinderos.
  • Postów: 38
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

"Lodowata ulga"

Kilka lat temu, Wybrałem się do północnego Oregonu z piątką bliskich przyjaciół na wspinaczkę. Właściwie planowaliśmy tą wycieczkę od miesięcy, nie mieliśmy wpływu na pogodę, która właśnie okropnie się pogorszyła, zaczął padać śnieg i zrobiło się lodowato zimno, tuż po naszym przybyciu. Bezsprzecznie jednak postanowiliśmy mimo wszystko iść na skałki. Wszyscy byliśmy doświadczeniu we wspinaczce a oprócz tego dobrze przygotowani, więc nikt z nas nie tracił nawet chwili na zastanowienie.

Zimny wiatr przeszywał nas aż do kości. Bezkresne koce śniegu tworzyły krajobraz zjawiskowej jakości; mogłoby się zdawać, że wtargnięcie w to dziewicze miejsce będzie przestępstwem, biała przestrzeń przed nami zapełniała się naszymi śladami butów. Z czasem niebo niewiarygodnie szybko pociemniało, temperatura również niewiarygodnie spadła . Przy -23°F, nie możesz sobie pozwolić na pozostawienie najmniejszego kawałka skóry odkrytego na dłużej niż kilka minut. To naprawdę niezwykłe jak ciało wrażliwe jest na ekstremalne zimno.

Miałem wrażenie, że ktoś na nas bacznie spogląda, na to jak się trudzimy, jak męczymy by przejść chociażby kilka kroków. Mogłem momentami dostrzec jakby błyski ruchu, jakiś niewyraźny kontur albo zarys czegoś biegającego w poszyciu lasu, ale nie mogłem dostrzec co to. Byłem zaniepokojony, ale starałem się o tym nie myśleć. W każdym wypadku, trudno było myśleć o czymś innym oprócz temperatury, która spadła do -29°F.

W nocy, opuściłem namiot na stronę, żeby się wysikać. Kiedy dotarłem do w miarę dobrze zalesionego obszaru, zobaczyłem, jakby blade ludzkie oczy wgapiające się we mnie. Jak szybko je zobaczyłem równie szybko znikły pośród mroku lasu. Wystraszony, wyciągnąłem mój myśliwski nóż i pobiegłem w stronę miejsca gdzie widziałem oczy. Pobiegłem przez czerń lasu, goniąc coś co po chwili wydawało się być, albo tylko przypominać ludzką postać niesioną przez. Po chwili pościgu, gdy postać zanikła zobaczyłem, że jestem pośrodku pustkowia, biel okrywała wszystko aż po horyzont, gdzie zobaczyłem złote rozmazane światełko. Wielki obszar śniegu przede mną wydawał się być nawiedzony, już zamieszkały. Wiedziałem, że ta złota kropka przede mną to jedyna szansa na znalezienie cywilizacji. Nie miałem wyboru więc ruszyłem naprzód, nie było już nadziei na znalezienie drogi powrotnej do obozu.

Ruszyłem. Lodowate powietrze przeszyło moje płuca i sprawiło trudności w oddychaniu. Chłód dookoła mnie wydawał się być tak gęsty, że niemal namacalny. Powoli chłód ten zaczął przybierać kształt. Oni byli bladzi, nadzy ludzie którzy zanikali i pojawiali się razem z wiatrem. Wszyscy patrzyli na mnie I mówili zniżonym szeptem, wszyscy razem.

Uwolnij się…

Patrzyłem pod nogi I parłem dalej do przodu. W moim stanie nie zwracałem uwagi na paranormalne zjawiska które wytwarzał mój mózg; martwiłem się raczej temperaturą. Moje dłonie i uszy powoli zaczęły odmarzać.

Nie walcz z chłodem. Stań się jednością…

Ignorowałem ich szepty. Nie mogły one być prawdziwe; to muszą być halucynacje wytworzone przez hipotermie. A może nie…?

Osiągnąłeś swój limit. Teraz daj się objąć chłodu I wyzwól się od wszelkich granic…

To nie pomogło, ale uśmiechnąłem się. Nie miałem dzisiaj planów na śmierć. Byłem bliski śmierci, ale bliższy zbawieniu. Spojrzałem w gore aby zobaczyć dwie linie nagich bladych “duchów” po obu moich stronach, wszystkie wpatrujące się we mnie bez wytchnienia, czy nawet mrugnięcia.

Nie przeklinaj chłodu. Nie zrozumiesz jego piękna dopóki nie wyjdziesz poza granice cielesnego życia …

Ha! Nie rozumiecie, że granice to to co daje nam poczucie życia!? Oczywiście, śmierć was wyzwoli, ale to byłoby bez znaczenia, gdybyś nie wiedział co to życie z którym spotkałeś się w ŻYCIU! Zacząłem się cały trząść. Teraz, moje uszy, dłonie i nos były już całkowicie odmrożone.

Nowa egzystencja już Cię oczekuje. Bez strachu czy cierpienia…

Smak lodowatego wiatru zatrzymał mnie w moim dążeniu do światła. Zimno było nie do zniesienia, ale nie byłem jeszcze gotów się poddać. Byłem zmęczony tak, jak jeszcze nigdy w życiu nie miąłem okazji być, ale to nie moment na odpoczynek. Jeszcze nie.

Czujesz dumę ze swojej słabości? Dlaczego lękasz się nietykalności?

Nie boje się jej! Chciałbym być uwolniony z okowów śmiertelności; aby doświadczyć świat w taki sposób w jaki nie doświadczyłbym w życiu! Ale właśnie, ta chęć nie pozwoli mi osiągać moich marzeń, dążyć do nich… więc nie, nie mogę umrzeć. Nagle, biały, nagi duch pojawił się przede mną, szczerząc się do mnie ogromnym uśmiechem.

Więc dołącz do nas.

Wiatr ustał. Cisza wypełniła powietrze. Obejrzałem się po duchach dookoła mnie. Odciążonych. W pokoju. Wolnych. Całe moje ciało trzęsło się od zimna. Zdjąłem moją kurtkę, wyrzuciłem rękawiczki I czapkę, i ściągnąłem buty. Zdjąłem każdy kawałek ubrania I rzuciłem się na plecy. Zacząłem oglądać gwiazdy nade mną. Nawet mój wzrok zanikał, ale uśmiechnąłem się gdy zdałem sobie sprawę, że spoglądam w nieskończoność...


"Nadzieja"

Lekki powiew, przemieszczający sie przez Małą Dolinę, pchał idealnie uformowane chmurki po niebie. Wysokie zielone trawy tworzyły echo na niebie ponad nimi, kołysząc sie smętnie w promieniach gorącego słońca które już dotykało horyzontu. Ptaki śpiewały kojąco na drzewnie które znajdowało sie na niewysokim wzgórzu, rzucając cień na samotną postać.

On, lekko poruszony, stopniowo wybudzał się. Powoli wstał, otrząsnął się i rozglądnął dookoła.
Nigdy nie widział czegoś tak pięknego w jednym momencie w jednym miejscu.

Człowiek ten poznał to miejsce. Postawił stopę zaraz przed swoją drugą, i zaczął podąrzać do przodu. Jego ruchy były powolne, chyba nawet bolesne, ale jego pokój rósł z każdym krokiem. Wkrótce, już sam bezstresowo poruszał sie przez dolinę, stawiał każdy krok z łatwością.

Wszedł na wzgórze, na którym był w stanie dostrzec małe miasteczko, gdzieś w dali. Osiągnął dobry czas. Słońce było nadal dosyć wysoko na niebie.

Mężczyzna zbiegł ze zbocza góry, przez osiedle małych domków. Słońce zaczęło delikatnie zachodzić a chmury powoli się ściemniać.

Kroki mężczyzny było teraz ogromne, jeżeli nie były już skokami. Bohater nasz biegł przez pole kwiatów, kwitnących życiem o pięknych kolorach. Słońce było już ledwo widoczne, oświetlało już tylko chmury na niebie różnorakimi kolorami.

Mężczyzna skoczył, przeleciał przez powietrze, otoczony tak nieopisanym pięknem, że na jego twarz łzy pchały się same. Biegł dalej do miasteczka. Słońce już zachodziło; chmury poszarały.

Był teraz tak blisko miasteczka, że mógł zobaczyć licznych jego mieszkańców. Wszystkich jego przyjaciół, całą rodzinę, usłyszał jakby bicie serca w oddali. Mężczyzna poczuł gorycz w gardle widząc swoją żonę i dzieci stojących na samym obrzeżu miasta, czekających na niego. Z pełną premedytacją biegł w ich stronę, przygotowując się na uściski wystawionych przez jego najbliższą rodzinę rąk.

Kiedy słońce zetknęło się z horyzontem świat stanął w płomieniach. Para piekielnych ogarów wybiegła z ognia, złapała mężczyznę i zaczęła ciągnąc go w stronę ziemi. Chciał on dosięgnąc swojej rodziny widząc co się dzieje, ale kreatury przytrzymywały go poza zasięgiem ramion jego rodziny. Zwierzęta te, zaciągnęły mężczyznę w stronę ogni przez pożar, po czym niebo zajęło sie od czarnych chmur, z których zaczął padać deszcz ognia, masakrując mieszkańców miasteczka i zamieniając je w pogorzelisko.

Mężczyzna zaczął szlochać, gdy w przerażeniu patrzył jak jego świat jest niszczony kolejny raz. Tym razem prawie mu się udało… prawie.

Piekło nie byłoby takie złe, gdyby nie ta ciągła nadzieja.

:?:
  • 7


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 3

0 użytkowników, 3 gości oraz 0 użytkowników anonimowych