Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#841

Kapitan Kuna.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Smakuje jak czysta niewinność

Był sobie mały chłopiec.

Niewinny jak nowonarodzone dziecko. Jego duże, niebieskie oczy znakomicie komponowały się z pogodnym, radosnym nastawieniem. Miał doskonałą cerę. Można szczerze powiedzieć, że jego twarz mogła należeć do bardzo młodego dziecka. Kiedy na niego spojrzysz, dochodzisz do wniosku, że jest naiwną duszą, wciąż czekającą na odkrycie. Jego ręce były krótkie i pulchne, jak u niemowlaka. Był wrażliwym i wiecznie wesołym chłopcem. Jednak nie był doskonały. Może się wydawać, że mógłby dostać czego dusza zapragnie, ale... był częściowo ślepy. Jednej nocy, gęsty dym ogarnął pokój chłopca.

Obudził się i ruszył wgłąb pokoju w poszukiwaniu wyjścia. Oddychanie sprawiało mu trudności. Znajdując się w kompletnej ciemności, potknął się o starą zabawkę i upadł. Kiedy czołgał się po podłodze, jego warga zachaczyła o tępą krawędź jakiejś rzeczy. Rozciął usta o metalową część Jack-In-The-Box'a (przyp. tłum. zabawka - klaun albo jakiś stwór wyskakuje z pudełka). Chłopiec wydał z siebie głośny pisk. Na wardze pojawiło się spore rozcięcie, w zasadzie była częściowo rozdarta; i ułamał kawałek zęba. Krew spływała mu po brodzie. Podniósł się na kolana i dotknął swoich ust. Poczuł odrętwienie rozchodzące się po jego twarzy, podczas gdy ból narastał. Potrzebował pomocy. Przełknął ślinę i nabrał wystarczająco wiele odwagi, aby wstać i poszukać pomocy. Szedł wzdłuż ścian, próbując wymacać rękoma drzwi do pokoju.

Usłyszał zgrzyt drzwi niedaleko od siebie. Spojrzał w tamtym kierunku. Szczelina między drzwiami a futryną rzuciła nieco światła do środka. Poszedł w tamtą stronę tylko po to, żeby dowiedzieć się, że prowadziły one do małego pomieszczenia, pełniącego rolę składzika. Z każdym krokiem, dym wprowadzał go w co raz głębszą dezorientację.

Zapach dymu wciąż się nasilał.

Temperatura chłopca zaczęła rosnąć i poczuł, że jego gardło się zaciska. Dyszał, aby złapać oddech. Poczuł jak jego skóra staje się miękka, niemal krucha. Zaczął drapać się po ramieniu, aby odkryć, że jest delikatne jak papier. Zakrwawione kawałki ciała odpadały z łatwością, pozostawiając jego ramię w okropnym stanie. Chłopiec zaczął krzyczeć w strachu.

"Proszę, skończ..." - jego głos stał się ochrypły.

Łzy zalały jego czerwoną twarz. Można było odczuć agonię w tonie jego głosu.

Zauważył kolejne drzwi w składziku i zebrał ostatki sił, aby się ruszyć. Doszedł do nich, ale próba otwarcia zakończyła się niepowodzeniem. Zaczął walić w drzwi z całych sił. Wtedy zerknął w górę i spostrzegł malutki punkt światła, przenikający przez szparę w drzwiach. Spojrzał przez dziurkę od klucza i zobaczył rodziców w spokoju spożywających posiłek. Byli niewzruszeni na piski dziecka.

"Mamusiu!" - krzyczał z wahaniem. Jego głos był słaby. "Mamusiu, pomóż mi, proszę!"

Wrzeszczał z całych sił.

"Potrzebuję cię... Potrzebuję cię..." - mamrotał desperacko.

Uderzył w drzwi, zostawiając krwawy odcisk. Upadł na zimną, twardą posadzkę a jego głos zanikł, zmieniając się w zasapane pomruki. Kałuża krwi otoczyła jego ciało a pole widzenia zanikało, kiedy dym wypełniał go w środku.

Kilka chwil później, matka podniosła się z krzesła. Zajrzała do pomieszczenia i uśmiechnęła się. Przekręciła pokrętło przy klamce.

Minuty mijały, a dym powoli zanikał.

"Kochanie, jest gotowy!" - matka ogłosiła z ekscytacją.

"To wspaniale, skarbie!" - odpowiedział ojciec z podobnym podnieceniem. "Przygotuj garnek a ja pokroję warzywa."

Ojciec poszedł w stronę deski do krojenia a matka otworzyła drzwi. Wyciągnęła zakrwawione, zjełczałe ciało i wepchnęła je do wielkiego gara. Wlała do środka wrzącej wody i nastawiła ogień pod naczyniem. Dźwięk pękających kości i zapach pieczonego mięsa rozeszły się po pomieszczeniu.
Kobieta zaczęła kroić ciało na kawałki, aby podać obiad mężowi. Usiedli przy stole, pośrodku którego stała ozdobna misa na kostki. Zniknęło wesołe usposobienie chłopca, teraz był jedynie posiłkiem. Jego zwęglona, pokryta pęcherzami skóra została zalana tłustym sosem do mięs.

Z każdym ich kęsem można było usłyszeć duszę dziecka; krzyczącą i błagającą o koniec cierpień...



(Creepypasta nie jest mojego autorstwa)
  • -3

#842

ziolnierz.
  • Postów: 6
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Strażnik Niewinności


W każdym mieście, w każdym kraju, jest jakiś zakład psychiatryczny , bądź dom opieki społecznej, do którego możesz się udać. Gdy dojdziesz do recepcji, bez wahania zapytaj o kogoś, kto nazywa siebie "Strażnikiem Niewinności." Pracownica nie powie nic, jedynie pojedyncza łza spłynie po jej policzku.

Poprowadzi cię do zapomnianego korytarza w opuszczonym skrzydle zrujnowanej instytucji. Nie wejdzie z toba do korytarza, spojrzy tylko w twoje oczy z nutką nadziei, wyraz jej twarzy przypominać będzie błaganie o zbawienie. Wejdź do korytarza, niewiele tu zobaczysz, prócz, Poza zniszczonymi, połamanymi fragmentami, które niegdyś były przepięknymi statuetkami z kości słoniowej. Wkrótce usłyszysz skomlenie, dobiegające z drugiej strony. Słuchaj uważnie, bo gdy skomlenie ustanie, twoja nadzieja na przeżycie skończy się wraz z nim. Ucieczka nie ma sensu.

Gdy pociągniesz za klamkę prostych, drewnianych drzwi, ciepłe i przytulne światło zagości na twej twarzy. Znajdziesz się w sypialni młodej, 18-letniej dziewczyny. Dziewczyna będzie siedzieć ze skrzyżowanymi nogami na podłodze, przy nogach łóżka, jej jedynym odzieniem będzie rozchylony szlafrok, odsłaniający jej ciało. To ona jest źródłem skomlenia i nic co byś nie zrobił w celu pocieszenia jej nie zakończy potoku cichego zawodzenia.

Tylko gdy spytasz: „Co się stało, gdy został stworzony”? zamilknie, by spojrzeć na twą twarz. Jej uroda zaprze ci dech w piersiach i jeśli będziesz w stanie jeszcze o czymś myśleć, to tylko o tym, że w niej dostrzegasz wszystko, co kochasz na tym świecie. Wtem zdasz sobie sprawę, że z jej intymnych regionów wydobywa się krew, której źródłem jest groteskowy penis, wychodzący z małego otworu między jej nogami. Będzie on tętnił własnym życiem i zacznie cie hipnotyzować. Nie odwracaj wzroku, jeśli nie chcesz wystawić jego cierpliwości na próbę.
Wkrótce pokój zniknie sprzed twoich oczu i znajdziesz się na najspokojniejszej polanie, jaka widziałeś, a cała znana przez ciebie fauna będzie zgromadzona wokół ciebie, bez strachu, śmierci i niczego. Jednak wtem będziesz światkiem, jak cień opada na polanę, a las stanie w płomieniach. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, co ma miejsce później bez popadania w obłęd, lecz twój umysł musi pozostać silny. Na końcu usłyszysz krzyki, wycie i jęki, ale bardziej przeszyją cie ciche szepty, cichy okrzyk skalanej niewinności tego świata. Zrozumiesz, że okrzyk będzie słyszany na całej planecie, aż do jej końca. Nikt nie jest w stanie znieść tych niemal bezgłośnych okrzyków i wciąż utrzymać nadzieję na lepsze czasy.

Iluzja zgaśnie, a ty z powrotem znajdziesz się w pokoju. Dziewczyna będzie martwa z wyrazem twarzy będącym mieszanką ekstazy i agonii, na jej już zniszczonym ciele górować teraz będzie penis, który nada jej złowrogiego blasku.

To przedmiot 19 z 538. Jeśli go dotkniesz będzie twój, ale jeśli pozwolisz na to jego panu, użyje on twojego ciała by szukać i gromadzić wszystkie części, bez względu na koszta.


Strażnik Oszustwa


W każdym mieście, w każdym kraju, jest jakiś zakład psychiatryczny , bądź dom opieki społecznej, do którego możesz się udać. Gdy dojdziesz do recepcji, zapytaj o kogoś, kto nazywa siebie "Strażnikiem Oszustwa." Pracownica popatrzy na ciebie z przerażeniem. Wtem z nadludzką prędkością zaatakuje cie swoją pałką. Jeśli nie powali cie pierwszy cios uciekaj z miasta, bo wiedzą po co tu przyszedłeś.

Gdy świadomość powróci znajdziesz się na pięknym dziedzińcu w gwieździstą noc. Będą tam kamienne schody, które zdają się wznosić do samych niebios. Wejdź na nie, ale nie patrz za siebie. W przeciwnym razie schody zaczną się kruszyć i spadniesz wprost w nieskończoną otchłań.

Po tym, co zdaje się dniami wspinaczki, wejdziesz na podest z widokiem na marmurowy teatr w stylu starogreckim. Zejdź w dół amfiteatru. Na podwyższeniu w centrum stary człowiek w opalizujących szatach będzie czekał na ciebie. Ten człowiek będzie opowiadał, jak gdyby wokół zebrany był ogromny tłum – jednak nie słuchaj jego słów, gdyż żadne z nich nie jest prawdziwe. Jeśli pociągnie cie jego charyzmatyczna mowa, twój umysł będzie całkowicie zniewolony przez jego oszustwa i staniesz się jego niewolnikiem na wieczność. Zareaguje tylko na jedno pytanie: "Jaka jest jedyna prawda, którą wolno ci wymówić?"

Spojrzy on na ciebie z wyrazem smutku. Przekaże ci on wtedy historię, która zasmuci fundamenty twojej duszy, ale pozostawi w tobie ważną wiedzę: liczba sama w sobie nie jest tym, czym mogłaby się wydawać. Pokieruje cie wtedy do wyjścia z amfiteatru i wróci do swej przemowy. Odwróć się szybko, gdyż teraz będziesz w stanie dostrzec zastępy przerażających i pokręconych demonów, siedzących w amfiteatrze. Nie zagap się na żadnego z nich, gdyż rozedrą cię na strzępy i dodadzą do swej kolekcji dusz. Wyjdź najszybciej, jak to możliwe. Na stojaku koło drzwi znajdziesz magiczna księgę. Weź ją i wyjdź przez drzwi. Znajdziesz się w ciemnym zaułku za instytucją.

Księga, którą trzymasz, ze swoimi ciasno zawiązanymi, zamkniętymi i zapieczętowanymi wielka kłódką stronami to przedmiot 20 z 538. Jeśli chcesz przejrzeć oszustwa i zjednoczyć je, musisz znaleźć klucz.

  • 2

#843

ziolnierz.
  • Postów: 6
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Strażnik Gniewu


W każdym mieście, w każdym kraju, jest jakiś zakład psychiatryczny , bądź dom opieki społecznej, do którego możesz się udać. Gdy dojdziesz do recepcji, zapytaj o kogoś, kto nazywa siebie "Strażnikiem Gniewu." Pracownik stanie się nieśmiały, wskaże ci drzwi i odejdzie. Gdy je przestąpisz oczom twym ukażą się schody prowadzące w mrok. Gdy zaczniesz po nich schodzić usłyszysz krzyki. Krzyki te nie będą miały swojego źródła.

Jeśli krzyki ustaną wrzaśnij w ciemności "Powróć do swoich spraw, nie chcę przeszkadzać!" Jeśli krzyk nie powróci, nic już nie zdołasz zrobić, gdyż będziesz martwy, nim się zorientujesz. Jeśli jednak krzyk się wznowi, możesz iść dalej.

W końcu, przez szparę w drzwiach zobaczysz światło. Wejdź przez te drzwi i znajdziesz się w czymś, co przypomina średniowieczny loch. Wydrążone czaszki, będą pełniły rolę świeczników, a szkielety ozdabiały ściany. Przed ogniem w kominku znajdziesz stół. Na stole znajdziesz odciętą głowę czteroletniej dziewczynki, patrzącej w otchłań szklanymi oczami.

Podejdź do stołu i spójrz głowie w oczy. W sposób jasny, władczym głosem zapytaj "Kto powstrzyma je przed połączeniem?" Głowa spojrzy ci w oczy i opowie historię mężczyzny. Opowie ci całą jego historię, od jego brutalnych narodzin, do tego, co robi w tej chwili. Jego czyny będą wyliczone z najokropniejszymi szczegółami. Jest mordercą, o jakim jeszcze nie słyszałeś i jest tak samo szalony.

Jeśli na końcu historii głowa powie "właśnie słucha naszej rozmowy", zostaniesz wypchnięty z pokoju i słuch o tobie zaginie. Doświadczysz największych okropności, jakie znasz i będziesz trzymany przy życiu, póki nie doświadczysz ich wszystkich.

W przeciwnym razie powie, że jest gdzieś indziej i szuka ciebie. Nie spocznie, póki nie umrzesz, lub przedmioty nie zostaną połączone. Poprosi, byś ją podniósł. Zrób to unosząc ją za włosy i spójrz w to miejsce na stole, gdzie leżała. W tym miejscu wystawać będzie igła, pokryta zaschniętą krwią, nasieniem, ropą i niezliczoną liczbą innych substancji.

Igła to przedmiot 21 z 538. Łowy rozpoczęte, a zegar tyka.


Strażnik Chaosu


W każdym mieście, w każdym kraju, idź do dowolnego szpitala i poproś o wizytę z kimś, kto każe do siebie mówić "Strażnik Chaosu". Urzędnik zacznie kręcić głową i bić pięściami w biurko. Zapytaj go jeszcze trzy razy, aż wstanie po cichu i zaprowadzi cie do pokoju z tylko jednymi drzwiami, tymi, przez które wszedłeś. Musisz zamknąć oczy, w przeciwnym razie dotknie cie ślepota, a jedyną rzeczą, jaka będziesz widział, jest stały widok totalnego chaosu.

Jeśli zamknąłeś oczy na czas, po godzinie bycia zmieszanym, usłyszysz cichy głos wołający "Masz je?" Nie odpowiadaj na pytanie. Zamiast tego tupnij noga w podłogę i otwórz oczy. Jeśli widzisz długie, rozciągające się przed tobą pole, połowę wysiłku masz już za sobą. Jeśli zobaczysz ognistą równinę śmierci i okaleczenia, to jest dla ciebie za późno. Zostaniesz pożarty przez największe lęki twojej wyobraźni.

Idź przez godzinę przez trawiaste pole w kierunku zachodzącego słońca, aż dojdziesz do drzewa bez liści na gałęziach. Zbliżając się zobaczysz, że jest ono zrobione z kości i otoczone kałużą krwi. Zanurz się w pełni w tej krwi, a gdy wynurzysz się ponownie, poczujesz kościstą rękę, która wepchnie ci coś do dłoni, to mała fiolka. Wypij jej zawartość i z powrotem pojawisz się w holu szpitala.

Ta fiolka, to przedmiot 22 z 538. Już późna pora i demony wzywają.


Strażnik Nienawiści


W każdym mieście, w każdym kraju, jest jakiś szpital, do którego możesz się udać, zapytaj tam o "Strażnika Nienawiści." Pracownik uściśnie ci pewnie dłoń, spojrzy prosto w oczy i powie " Zajęło ci to wystarczająco długo." Dadzą ci klucz do pokoju 532 i każą iść wzdłuż lewego korytarza.

Idąc nim słyszeć będziesz szaleńcze gdakanie. Jeśli się zatrzyma krzyknij "Nie boję się ciebie!" Jeśli się nie wznowi najszybciej jak nogi pozwolą. Jeśli się wznowi, kontynuuj spacer. Zatrzymaj się przy pokoju 532. Drzwi będą pokryte zadrapaniami, nacięciami i skazami różnej maści.

W drzwiach znajdować się będzie mała szybka pozbawiona skazy. Zajrzyj do środka. Jeśli wewnątrz znajdziesz sylwetkę zwróconą plecami do ciebie uciekaj czym prędzej. Jeśli pokój jest pusty otwórz go i wejdź do środka. Przez małe, pojedyncze okienko do pokoju będzie się wlewało czerwone światło. Trzymaj wzrok z dala od tego okna, gdyż w przeciwnym razie twoje oczy wystrzelą z oczodołów, a twoje krzyki będą twoim jedynym odgłosem na całą. Pokój jest mały, ściany pokryte krwią, a mała, zakapturzona sylwetka będzie siedziała pośrodku. Odpowie tylko na jedno pytanie: "Czego nienawidzą?" Wtem płaszcz sylwetki wystrzeli w powietrze odkrywając groteskowo zniekształcone istoty. Odpowiedzą na twoje pytanie z potwornymi szczegółami. Po zakończeniu historii zapadnie się, jak gdyby przekazał ze swych barków ogromny ciężar i przeczołga się do narożnika. Usłyszysz dziwne, nieziemskie wrzaski zza drzwi. Z każdą chwilą będą się zbliżać. Twoja jedyna nadzieja, to owiniecie się w płaszcz i wyskoczenie przez czerwone okno. Jeśli nie byłeś śledzony, obudzisz się następnego dnia na trawniku przed szpitalem, szczelnie owinięty w płaszcz.

Płaszcz to przedmiot 23 z 538. Ukryje cie przed ich nienawiścią.


Strażnik Koloru


W każdym mieście, w każdym kraju, jest jakiś zakład psychiatryczny , bądź dom opieki społecznej, do którego możesz się udać. Gdy dojdziesz do recepcji, zapytaj o kogoś, kto nazywa siebie "Strażnikiem Koloru". Naczelnik rzuci na ciebie okiem i obdarzy skromnym uśmiechem , nim poda ci rękę. Musisz odczekać dokładnie 8 sekund, nim ją uściśniesz, albowiem w innym razie sam kolor się ciebie wyrzeknie i nie będziesz mógł iść dalej.

Naczelnik zaprowadzi cie do komórki, otworzy ci drzwi i wskaże, byś je przestąpił. Wewnątrz komórki znajdziesz dwóch małych chłopców, obu odzianych w szaty o szarym zabarwieniu, a ich skóra i włosy będą dawały wrażenie, jakby były pozbawione koloru. Jeden z nich ma długie włosy i jasny kostium, natomiast drugi ma ciemny garnitur i krótko ścięte włosy. Patrz tylko w oczy chłopca o jasnym stroju, gdyż są one normalne, a oczy ciemniej ubranego doprowadziłyby cie do szaleństwa. Każdy z nich będzie nosił jedną rękawiczkę i wyciągną do ciebie wszystkie dłonie. Chwyć każdego tylko za tą w rękawiczce, gdyż dotknąwszy ciała ciemno ubranego chłopca doświadczysz najgorszej agonii we wszechświecie, lecz nie umrzesz, a on nie puści. Dotknąwszy ciała jasno ubranego chłopca, odczujesz więcej rozkoszy, niż kiedykolwiek zaznałeś, lecz on wkrótce puści twą dłoń i nigdy już nie zaznasz tej rozkoszy, bez względu na to, jak mocną będziesz za nią tęsknić, ta żądza cie zabije.

Chłopcy spojrzą na siebie i ukłonią raz; gdy skiną głowy, zamknij oczy i szybko powiedz, "Nie jestem tym, którego szukacie, ale mogę zmienić bieg zdarzeń". Gdy to powiesz obaj zachichoczą i pociągną cię za ręce, otwierając zapadnie w komórce i schodząc w ciemność. Będą oni mówić w zgodzie, chwaląc swe nieskończone bogactwa, które posiadają. Wiele razy spytają, czy jesteś zazdrosny, zawsze odpowiadaj „Tak”. Twój los spoczywa teraz w ich rękach.

Schody przed tobą będą się dłużyć i stawać coraz węższe, aż w końcu jeden z chłopców zacznie iść jako pierwszy. Jeśli chłopiec w ciemnych szatach pójdzie pierwszy, możesz się uważać za szczęściarza; twoje życie jest bezpieczne. Jeśli jednak zostanie z tyłu, umrzesz w męczarniach, gdyż zrzuci cię on ze schodów w otchłań.

Po nieskończenie długim czasie dojdziesz do końca schodów i obaj chłopcy popchną cie do wielkich szklanych drzwi. Będą się w ciebie wpatrywać z łzami na twarzy i wskazując ci drzwi powiedzą, że nie mogą iść dalej. Wejdź do środka.

Pokój jest kruczoczarny z pojedynczym słupem światła po środku. W świetle stanie kobieta, podobnie jak chłopcy całkiem pozbawiona koloru. Jej włosy i suknia będą długie do ziemi, oba białe jak jej skóra. Jej oczy, to same białka wpatrujące się w ciebie ślepo. Jeśli ją rozbawiłeś uśmiechnie się i swoim światłem rozjaśni cały pokój a ty staniesz się jednym z wijących się ciał pod jej szklaną podłogą. W przeciwnym razie skrzywi się, odwróci plecami i oświetli drugą część pokoju, budząc siedem innych istot: rozchichotanego mężczyznę ubranego na czarno, płaczliwego mężczyznę ubranego na biało, warczącego człowieka o czerwonych oczach, skrzywioną kobietę, odzianą tylko w różowe płatki, dziewczynę bez wyrazu odzianą w zieleń, chorowitego człowieka o siwych włosach i uśmiechniętego gentlemana przyozdobionego kosztownościami. To oni są twoimi sędziami. Musisz wybrać tego, który według ciebie zapewni ci sprawiedliwość i po drodze zadać pytanie, "Kiedy zabiorą was z tej ziemi?" Jeśli wybierzesz niewłaściwy kolor, ten, którego wybrałeś stanie w bezruchu i uśmiechnie się upiornie, a ty sam poczujesz, jak odpływasz w nicość. Jeśli wybrałeś właściwy kolor, z ohydnym piskiem, wskażą ze strachem na kobietę wewnątrz pokoju . Zaczną cię wyklinać w najróżniejszych językach, a ty poczujesz przeszywający ból, który będzie wędrował, przez twoje ciało. Wkrótce to, które wybrałeś wystąpi z szeregu, obejmując cię i szepcząc ci do ucha ich najobrzydliwsze historie, opowieści o twojej śmierci i o śmierci świata, gdy nawet oddech zgaśnie. Nie ruszaj się.

Przeklęci skończą a pokój wypełni światło, cała siódemka będzie się tobie przyglądać. Tam, gdzie stała kobieta, pojawi się małe piórko, jak gdyby gołębia, nieustannie zmieniające kolor.

Piórko to przedmiot 24 z 538. Z nim możesz zabrać to, co było im przeznaczone.

Użytkownik ziolnierz edytował ten post 21.10.2012 - 02:01

  • 4

#844

ziolnierz.
  • Postów: 6
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Strażnik Tworzenia


W każdym mieście, w każdym kraju, jest jakiś szpital, do którego możesz się udać, zapytaj tam o "Strażnika Tworzenia”. Pracownica spojrzy na ciebie z przerażeniem, nim wstanie. Ona (i tylko ona) zaprowadzi cie do oddziału położniczego i wepchnie przez zamknięte drzwi, przez które przelecisz.

Wewnątrz zauważysz dwie pary kolejnych drzwi: po lewej i prawej stronie. Musisz wybrać te, do których kierunku jesteś bardziej przyzwyczajony, z nadzieją, że los poprawnie cie pokierował. Złap za klamkę. Jeśli zza drzwi dobiega światło, możesz wejść. Jeśli tak się nie stanie opuść pokój najszybciej jak potrafisz. Śpij tam, gdzie padniesz ze zmęczenia i nikomu nie ufaj. Unikaj słońca; poszukuj cienia i módl się do swojego Boga, byś pozostał niezauważony.

Jeśli światło jest emitowane spod drzwiami, albo po swoim błędzie jakimś cudem udało ci się , by ponownie wybrać, wejdź ostrożnie. Pokój zdaje się rozciągać w nieskończoność; nie próbuj nawet ocenić jego rozmiaru i kształtu, gdyż wielu lepszych od ciebie próbowało i popadli w szaleństwo. Po całej nieskończoności porozrzucane są ciała poronionych i nienarodzonych jeszcze płodów. Te zdolne jeszcze do wydawania odgłosów, będą się zdawały przeszywać warstwy twojej jaźni swoimi jękami, które będą jakby jednocześnie prawdziwe i wymyślone.

Na horyzoncie zobaczysz matkę, samą niewiele starszą niż dziecko, która przy piersi trzymać będzie dzieciątko zawinięte w postrzępiony kocyk. Bliższa analiza niemowlęcia karmionego piersią sprawi, że zaczniesz inaczej oceniać jego wiek. Jego twarz będzie blada i zatroskana w wiecznym, porozumiewawczym spojrzeniu oczu, które zapomniały więcej, niż większości będzie dane dostrzec.

Ostrożnie podejdź do matki. Jeśli ją zaskoczysz i przerwiesz karmienie, twoja jedyna nadzieja, to cichy szept, "Nie chciałem przeszkadzać tobie, ani twojemu pięknemu dziecku." Jeśli ją tym przebłagasz, ustaw się tak, by spojrzeć dziecku prosto w oczy. Gdy to raz uczynisz nie przestawaj, gdyż nie chcesz rozgniewać niemowlęcia i sprowadzić na siebie jego gniew. Możesz zadać mu jedno, jedyne pytanie: "Czemu nas stworzono?"

Dziecko się poruszy i owinie wokół ciebie swój poszarpany koc, oślepiając cię i wyrywając kończyny, lecz nie możesz okazać bólu, gdyż możesz wtedy na zawsze pozostać w tej formie. Jeśli przezwyciężysz agonię, spojrzy ci w oczy i ujawni ci się początek wszechświata. Wszystkie zdarzenia, które miały miejsce rozegrają się na twoich oczach. Prawda o narodzinach Poszukiwaczy ujrzy światło dzienne i jeśli nie postradasz przez nią zmysłów, poczujesz ciepło tej wiedzy jarzące się w tobie. To ciepło rozrośnie się i przygniecie cię po tysiąckroć ból palonego ciała. Poczujesz, jak zacznie się roztapiać i spalać na popiół.

U szczytu męki, Jeśli zdołasz tylko zachować spokój, mrugniesz oczami, których nie masz i otworzysz je, by zorientować się, że jesteś na zewnątrz, dokładnie jeden dzień przed zdarzeniem. W twoich rękach spoczywać będzie postrzępiony manuskrypt, zapisek tak stary, że zdaje się poprzedzać wszelki byt.

To przedmiot 25 z 538. Zapisek ten nawołuje, by połączyć z nim inne przedmioty i zdradza tajemniczą wiedzę, jak tego dokonać.


Strażnik Czasu


W każdym mieście, w każdym kraju, jest jakiś zakład psychiatryczny , bądź dom opieki społecznej, do którego możesz się udać. Gdy dojdziesz do recepcji, zapytaj o kogoś, kto nazywa siebie "Strażnikiem Czasu". Pracownik będzie się zachowywał, jakby nie miał pojęcia, o czym mówisz, potraktuje to jako żart, a następnie zagrozi, że wezwie ochronę. Bądź wytrwały i czekaj aż spyta, czy potrzebny ci lekarz.

Jeśli odpowiesz, że nie, zostaniesz natychmiast zabity. Wielu, którzy widzieli się ze Strażnikami wybrało te opcje, gdyż jest to nieopisana łaska w porównaniu z tym, z czym przyjdzie stawić ci czoła. Nie ma innego wyjścia.

Jeśli przytakniesz zostaniesz skąpany w niebieskim świetle. Musisz stanąć w bezruchu, lub zostaniesz wyrzucony z czasu, jednocześnie zamarznięty w jednej chwili i świadomy wiecznego płonięcia chaosu, na zawsze przeżywając chwilę swojego popadnięcia w szaleństwo.

Stój w bezruchu, nim usłyszysz dźwięk, zwiewną mieszaninę muzykalności i metaliczności. Zacznie powoli narastać, dźwięk i światło sączące się do twojego umysłu i porywające cię ze sobą. Jeśli twoja poczytalność przetrwa nienaruszona, będziesz tęsknił za tym dźwiękiem do końca życia.

Kiedy oba zbledną i zanikną, znajdziesz się w ogromnym, metalowym pokoju. Po środku będzie stał mężczyzna o nieustannie zmieniającym się wyglądzie i ubraniu. Będzie nieustannie mówił, opowiadał historie o całym czasie i przestrzeni wszechświata. Nie przestanie mówić, o ile nie zostanie spytany, "Kiedy się połączą?"

Spojrzy na ciebie i wyciągnie rękę, nieustannie zmieniając wygląd. Poczujesz nieubłaganą chęć złapania go za nią, choć z drugiej strony twój umysł będzie obawiał się tego, co może nastąpić. Jeśli tak uczynisz, doświadczysz każdej z jego historii, jak gdybyś sam ją przeżył i poprzez milenia, które miną, nim cię puści popadniesz w obłęd.

Po dwunastu zmianach wyglądu, jego trzynasta postać odpowie na twoje pytanie, a w ręku pojawi się mały klucz.

Klucz to przedmiot 26 z 538. Módl się, byś nigdy nie znalazł tego, co otwiera.


Strażnik Snu


W każdym mieście, w każdym kraju, udaj się w nocy do dowolnego szpitala i poproś pielęgniarkę o spotkanie ze „Strażnikiem Snu”. Będzie cię ignorowała i twierdziła, że ma pełno pracy. Spytaj jeszcze dwukrotnie bez zająknięcia i odetchnie ze zmęczeniem. Spyta, czy jesteś pewien, jeśli odpowiesz, że nie obudzisz się następnego dnia bez żadnych kajdan. Jeśli przytakniesz poprowadzi cie do pustego pokoju i poprosi, byś zasnął.

Gdy się obudzisz znajdziesz się na kamiennym stole na początku korytarza. Gdy będziesz nim szedł, zaczniesz czuć się senny, lecz nie wolno ci zasnąć, gdyż nigdy się już nie obudzisz. Jeśli wytrzymasz na końcu znajdziesz drzwi. Otwórz je, by odszukać Strażnika Snu.

Znajdziesz pomarszczonego starca, śpiącego spokojnie. Bądź ostrożny, gdyż nie lubi on, gdy mu się przeszkadza. Nie zaglądaj pod jego łóżko, gdyż tam czeka śmierć, która wciągnie cię na wieczne męki. Podejdź cicho do niego i wyszepcz do ucha "Czemu nigdy nie odpoczywają?" aż się obudzi i opowie ci historię jak przykuły do niego swoją drzemkę, wtem poprosi, byś koło niego usiadł. Zrób to, w przeciwnym razie on przykuje ich drzemkę do ciebie i już nigdy się w pełni nie obudzisz.

Gdy to uczynisz z koszuli nocnej wyciągnie świecący kryształ. Następnie wepchnie ci go głęboko do klatki piersiowej. Jeśli oprzesz się bólowi, ponownie zapadnie w sen. Jeśli nie zdołasz, zastąpisz jego miejsce. Wróć do kamiennego stołu i ponownie zaśnij. Po przebudzeniu znajdziesz się poza szpitalem.

Kryształ to przedmiot 27 z 538. Już nie będziesz potrzebował snu, módl się, by twoje koszmary nie miały tak samo.

  • 4

#845

harpoonek.
  • Postów: 159
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

(tłumaczenie, pasta nie jest mojego autorstwa)

JANEY

Kiedy poznałem Janey, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Wiem, że to brzmi głupio i dziecinnie, ale tak właśnie było. Zobaczyłem ją i moje serce zabiło mocniej. Ale był jeden problem – spotykałem się z jej matką, Meredith, od prawie roku.
Wiem, wiem, wiem. Uwierzcie mi, dostałem nauczkę, ale wtedy byłem zupełnie innym człowiekiem.
Jakim cudem nigdy wcześniej nie widziałem Janey? Dlaczego Meredith mi jej nie przedstawiła?
Janey po prostu nigdy nie było w pobliżu.
W każdym razie wiedziałem, że ona też mnie pokochała, ale nie chciała okazać swoich uczuć. Nie robiłem nic kiedy Mere była obok, ale kiedy zostawaliśmy sami, prosiłem Janey, aby uciekła ze mną.
By ze mną była.
By mnie kochała.
Jej odpowiedzi doprowadzały mnie do szału. Nigdy nie wydawała się zainteresowana, zwykle ignorowała wszystko, co mówiłem i zgrywała niedostępną. Zawsze kończyło się tym, że krzyczałem.
Czasami kiedy złość zwyciężała, łapałem ją za ramiona i trząsłem nią jak lalką. A ona wtedy krzyczała głośniej ode mnie. Wydawała mi się słodka, kiedy stawała się czerwona ze złości i marszczyła czoło. Ale i tak mnie to wkurzało.
Meredith i ja czasami się kłóciliśmy, ale to było nic w porównaniu z kłótniami jakie miałem z Janey. Chodziło zapewne o to, że tak bardzo ją kochałem, a ona nie odwzajemniała moich uczuć tak, jak tego potrzebowałem.
Czasami Janey wrzeszczała na mnie bez powodu. Wracałem do domu po długim dniu w pracy i zapominałem zrobić po drodze zakupów, o czym oczywiście powinienem pamiętać. Błąd.
Ostatnia wielka kłótnia, jaką miałem z Janey była najgorsza. Meredith była na jakimś głupim festiwalu w mieście. Powiedziała, że jeśli nie wyrwie się z domu to oszaleje. Musiała spotkać się ze swoimi koleżankami albo coś.
Nie miałem nic przeciwko temu, lubiłem zostawać sam z Janey. Lubię myśleć, że ona też to lubiła.
Poszedłem wypożyczyć jakieś filmy dla mnie i Janey. Wróciłem do domu tylko po to, aby usłyszeć jej wrzaski. Nie zarejestrowałem przekleństw, jakich używała, bo nie mogłem zrozumieć nic z jej słów. Chyba nie podobały jej się filmy, które przyniosłem.
Jak zwykle.
Próbowałem ją uspokoić. Powiedziałem jej, że wrócę i wypożyczę inne filmy. Nic wielkiego, mogłem to naprawić.
Ale nie o to chodziło.
Krzyczała nawet bardziej.
Powiedziałem jej, że ją kocham. Padłem na kolana i błagałem ją, żeby się uspokoiła, przestała wrzeszczeć na mnie. Ale nie przestała.
Więc rzuciłem nią o ścianę.
Była twarda, myślałem, że nic jej nie będzie. Usłyszałem chrupnięcie, kiedy uderzyła o ścianę. I upadła na ziemię. Jej głowa uderzyła o kafelki. To pojebane, ale zacząłem się śmiać. Czy kiedykolwiek otworzyliście wasze usta na kształt wielkiego O i popukaliście w czubek waszej głowy?
Taki dźwięk wydała jej czaszka kiedy walnęła o ziemię.
Zostawiłem ją tam. Zostawiłem ją na kafelkach z krwią tryskającą z jej uszu i nosa.
Zadzwoniłem do Mere i powiedziałem jej, że wydarzył się wypadek.
Powiedziałem jej, że upuściłem naszą malutką córeczkę.
  • 5

#846

harpoonek.
  • Postów: 159
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

POD SCHODAMI [CZĘŚĆ I]

Pamiętam, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ten dom. Miałam siedem lat. Moi młodzi rodzice kupili właśnie swój pierwszy dom. Nienawidziłam mieszkania w ciasnym, obskurnym apartamencie, który zajmowaliśmy wcześniej, więc przeprowadzka bardzo mnie cieszyła. Kiedy otworzyłam drzwi naszego nowego domu, byłam wstrząśnięta, jaki był przestronny. Pobiegłam na górę, by wybrać pokój dla siebie. Byłam strasznie podekscytowana, że będę miała osobną sypialnię i skończy się dzielenie jej z bratem – wtedy jeszcze niemowlęciem.
Po obejrzeniu całego domu, udałam się też do piwnicy, która znacznie różniła się od reszty budynku. Góra była elegancka i luksusowa. Piwnica była zimna, metaliczna i pusta. Z sufitu zwisały rury ułożone pod dziwnym kątem. Podłogę pokrywał cement. Pamiętam, że spojrzałam też na schody i uderzyło mnie to, jakie były dziwne.
Były otoczone gipsowymi ściankami, nie pasującymi do reszty piwnicy. Część ścianki wyróżniała się, była pomalowana na inny kolor. Podeszłam bliżej i dotknęłam tego miejsca – było dziwne w dotyku. Popukałam w nie. Pusty dźwięk wypełnił piwnicę, poczułam się źle. Wróciłam na górę.
Kiedy już urządziliśmy się w nowym domu, zaczęłam czuć się w nim swobodnie. Dom zaczął być dla mnie znajomy, oczywiście poza piwnicą. Po prostu zawsze sprawiała, że czułam się dziwnie, więc unikałam jej jak mogłam. Moje życie nie mogło być lepsze. Moi kochający rodzice opiekowali się mną i bratem, wszsystko było jak należy. I wtedy się zaczęło.
Słyszałam zabłąkane dźwięki. Kiedy wspomniałam o tym rodzicom, kazali mi je ignorować – podobno były to standardowe dźwięki wydawane przez dom. Pewnej nocy poczułam, że coś naprawdę nie jest w porządku. Zeszłam do kuchni po coś na ząb. Kiedy zamknęłam lodówkę, usłyszałam odgłos pukania. Wychyliłam się za róg, żeby zobaczyć skąd dochodzi i zamarłam w przestrachu. Dźwięk dochodził z piwnicy. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Tylko ciemność.
Nadstawiłam uszu i znów to usłyszałam. Taki sam dźwięk wydawało moje pukanie w scianę pierwszego dnia w nowym domu. Włączyłam światło i ruszyłam na dół po schodach. Pukanie nie cichło, a mnie obleciał strach. Uciekłam z powrotem do swojego pokoju i ukryłam się pod kołdrą. Przeczekałam tak do rana.
Pamiętam schodzenie po tych schodach. Wszyscy jeszcze spali, a ja ruszyłam do salonu aby zagrać w Nintendo. Po drodze minęłam drzwi do piwnicy. Były zamknięte. Mimo że poprzedniej nocy byłam na granicy paniki, dobrze pamiętałam, że zostawiłam je otwarte i nie zgasiłam światła. Tłumaczyłam to siebie logicznie – moja mama z pewnością schodziła na dół z jakiegoś powodu. Granie w Super Mario pochłonęło moje myśli bez reszty.
Później wspomniałam o wydarzeniu moim rodzicom, którzy zapewnili mnie, że dźwięk który słyszałam, to tylko zwykle odgłosy w rurach. Byłam pewna, że to nieprawda, ale wolałam przyjąć ich wyjaśnienie.
Po około miesiącu, moja mama poprosiła mnie, żebym przyniosła pranie z piwnicy. Z ociąganiem powiedziałam, że to zrobię. Był środek dnia i minęło sporo czasu od ostatniego wydarzenia, ale wciąż czułam się niepewnie.
Zapaliłam światło i zbiegłam po schodach. Słyszałam echo moich kroków, oblał mnie zimny pot. Podeszłam do suszarki, zdjęłam z niej koszyk i zapakowałam do niego pranie, po czym rozejrzałam się wokoło. Niczym niezmąconą ciszę przerwał ledwo słyszalny szept.
Najpierw pomyślałam, że ktoś woła mnie z góry, ale to nie było to. Ten głos dochodził spod schodów w piwnicy. Stałam jak sparaliżowana, kiedy głos stawał się głośniejszy...
Ucichł tak szybko jak się zaczął.
Podeszłam do schodów wpatrując się w część ścianki pomalowanej na inny kolor. Kiedy pokonałam pierwszy stopień dzielący mnie od ucieczki od tego koszmaru, wydarzyło się coś, czego nigdy nie zapomnę. Usłyszałam głośny huk i schody się zatrzęsły, prawie powalając mnie na ziemię. Wybiegłam z piwnicy tak szybko, jak tylko było to możliwe.
Opowiedziałam rodzicom co się stało trzęsąc się i płacząc. Z całych sił próbowali mnie uspokoić, ale tak naprawdę żadne z ich słów nie mogło pomóc. Powiedziałam, że nigdy więcej nie wejdę do piwnicy. Rodzice widzieli ogromny strach na mojej twarzy i już nigdy mnie tam nie wysłali.
Po kolejnych trzech miesiącach, wszystko wróciło do normy i znowu byłam szczęśliwa. Pamiętam jak podniosłam małego Jonathana na rękach, a jemu smoczek wypadł z ust. Przytuliłam go mocno i zapamiętałam jego zapach. Piękny zapach jaki wydzielają dzieci.
Pozory szczęścia rozleciały się jak domek z kart w nocy, drugiego lipca.
To wtedy Jonahtan zaginął.
W jego łóżku znaleziono kartkę z żądaniem okupu w wysokości 20000 dolarów w gotówce. Poza tym ktoś zagroził rodzicom, że jesli zawiadomią policję, Jonahtan umrze. Mama i tato zamknęli się w swojej sypialni i kłócili się głośno, co powinni zrobić, a ja z płaczem słuchałam ich ostrych słów. W końcu moja mama przekonała ojca i zadzwonili na policję. Przestudiowali notkę, znaleźli miejsce, gdzie miały zostać dostarczone pieniądze i założyli podsłuch, na wypadek gdyby porywacze zdecydowali się zadzwonić ponownie. Zapytałam policji i moich rodziców, czy dostatecznie dobrze przeszukali mieszkanie i sprawdzili, czy na pewno mojego brata w nim nie ma. Zapewnili mnie, że to zrobili i że Jonathanowi nic się nie stanie, ale ta myśl już została we mnie zaszczepiona. I nie opuści mnie całe życie.
Moi rodzice zastosowali się do zaleceń policji w 100%. Mijały tygodnie i nie otrzymaliśmy żadnej informacji o Jonathanie, a moi rodzice balansowali na granicy szaleństwa. Moja mama obwiniała się, że przez wciągnięcie w sprawę policji nie odzyska syna. Pewnej nocy szlochała i samotnie piła wino, a ja w końcu zdecydowałam się opowiedzieć jej o mojej teorii, która wciąż kołotała mi się w głowie. Powiedziałam jej, że ktokolwiek (lub cokolwiek) porwał Jonathana znajdował się po schodami do piwnicy i być może mój brat nadal żyje. Uderzyła mnie w twarz tak mocno, że pociemniało mi przed oczami. Wrzeszczała na mnie. Kazała mi przestać gadać głupoty i po prostu zaakceptować, że Jonathan został porwany przez zwyrodnialca i nie żyje. Moje dzieciństwo umarło tamtego dnia. Pamiętam jak rozmyślałam nad wzięciem młotka i sprawdzeniem, co jest pod schodami, ale strach był zbyt duży, bym zrobiła to sama.
Moja rodzina przeprowadziła się niedługo po tym wypadku. Rodzice się rozwiedli. Żałoba po stracie syna była dla nich zbyt duża, a moja matka popełniła samobójstwo po roku. Poczucie winy ją przytłoczyło. Mój ojciec robił wszystko by mnie wychować, ale cień Jonathana cały czas nam towarzyszył.
Dwadzieścia lat później zaczęłam intensywnie myśleć o moim małym braciszku i jego zniknięciu, o tym jaka złość mnie przez to przepełniała. Moja rodzina miała szansę na szczęśliwe i spokojnie życie, a wszystko zostało zniszczone przez jakiegoś porywacza. Nie tylko okradziono mnie z mojego brata. Okradziono mnie ze szczęścia. Kiedy dorosłam, zaakceptowałam oficjalną wersję wydarzeń. Ale później moja ciekawość zaczęła zwyciężać. Często przejeżdżałam obok naszego starego domu, stał pusty. Pomysł pojawił się w mojej głowie.
Włamałam się do tego domu (dodałam sobie odwagi alkoholem). Zdecydowałam się to zrobić. Wiedziałam, że najprawdopodobniej nie znajdę nic pod schodami do piwnicy, ale miałam nadzieję, że zamknę w końcu pewien rozdział w moim życiu. Schody brzmiały dokładnie tak samo, jak to zapamiętałam. Gapiłam się na kolorową część gipsowej ścianki. Nie mogłam pozwolić, by strach mnie powstrzymał. Chociaż i tak jedyne co czułam, co chęć odkrycia prawdy, nie bałam się. Zebrałam się w sobie i uderzyłam w ściankę ramieniem. Rozpadła się. Moja odwaga natychmiast została zastąpiona przerażeniem.

(autor: dr_vonhugenstein)
  • 13

#847

Tubi.
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Nie mogąc się doczekać drugiej części pozwoliłem sobie odszukać i przetłumaczyć. Mam nadzieję ,że Harpoonek się nie obrazi :)

Tłumaczone w biegu.



POD SCHODAMI [CZĘŚĆ II]

Kości.

Wszędzie kości.

Moje przerażenie wzrosło do niewyobrażalnych rozmiarów, gdy przyglądałam się niezliczonej ilości szkieletów wypełniającej tak małą przestrzeń. Światło padające na ich malutkie klatki przyprawiało o dreszcze. Wszędzie znajdowały się postrzępione kawałki papierów, Bóg jeden wie co było na nich napisane. Tutaj muszą być szczątki dwudziestu a może nawet trzydziestu dzieci. Mój strach osiągnął apogeum gdy zdałam sobie sprawę ,że wszystkie bez wyjątków są pozbawione głów.

Jeden szczegół przyciągnął moją uwagę. W jednej chwili nogi ugięły się pode mną i upadłam. Nie mogłam się mylić, na malutkim przedramieniu znajdowały się ślady zębów.

Podczas upadku spodziewałam się usłyszeć głuchy odgłos uderzenia o betonową posadzkę, zamiast tego przywitał mnie dudniący dźwięk. Spojrzałam w dół by zidentyfikować źródło tego dźwięku. Upadłam na coś w rodzaju drzwi. Wiele siły kosztowało mnie znalezienie odwagi by je otworzyć.

Pode mną znajdował się ciemny tunel, pusta przestrzeń. Ledwo byłam w stanie wślizgnąć się tam leżąc na brzuchu. Duszący zapach wypełniał moje płuca, nie chciałam tego ale wiedziałam doskonale co muszę zrobić. Zanim zdałam sobie z tego sprawę, czołgałam się przez ciemność ku temu co znajdowało się po drugiej stronie.

Po dotarciu do końca tunelu, rozejrzałam się dookoła, u góry dostrzegłam delikatny strumień światła, z drżącymi rękoma przesunęłam klapę i wystawiłam głowę. Ku mojemu zdziwieniu tunel prowadził do drugiej części schodów. Znalazłam się w kącie piwnicy z widokiem na schody i suszarkę pokryte wieloletnim kurzem. Miliony myśli kłębiły się w mojej głowie. Nim zdążyłam uporządkować je w jedną całość, światło w piwnicy zgasło.

Serce podeszło mi do gardła, gdy usłyszałam kogoś schodzącego po schodach, powoli lecz pewnie. Z każdym krokiem moje serce biło coraz szybciej. Zaczęłam słyszeć ten niezrozumiały szept, absolutnie wyryty w mojej głowie. Znajomy strach i ból utraconego dzieciństwa. Obawiając się ,że ciemność może mnie wystarczająco nie ukryć, zaczęłam poszukiwać schronienia za suszarką. Niechętnie podejmując ryzyko ujawnienia się, lecz całe moje ciało krzyczało by to zrobić.

Panika zaczęła brać górę. Co się stanie gdy on odkryje ,że jego legowisko zostało odkryte? Podczas gdy rozmyślałam nad rozwiązaniem, usłyszałam krzyk.

Porównuje to do krzyku ,gdyż nie jestem w stanie dokładnie opisać tego odgłosu, ten gardłowy dźwięk rozbijał ciszę panującą w piwnicy wypełnionej malutkimi kośćmi. Właśnie zdał sobie sprawę ,że jego kryjówka została odkryta. Zanim to do mnie dotarło znajdowałam się na szczycie schodów pędząc w obronie mojego życia.

Dobiegłam do samochodu zbyt przerażona by choć na chwilę się odwrócić. Za wszystkich sił otworzyłam drzwi i jednym szybkim ruchem przekręciłam kluczyk w stacyjce. W tym samym momencie gdy samochód zbudził się do życia padł na niego cień. Nie zbaczając na nic wcisnęłam pedał gazu w podłogę i popędziłam do najbliższego komisariatu. Ledwo dysząc starałam się opowiedzieć wszystko pełniącemu dyżur oficerowi, w połowie upadłam na podłogę.

Minął miesiąc… Następnego dnia po moim odkryciu policja wszczęła dochodzenie, i dokonała tego samego makabrycznego odkrycia. Otrzymałam wylewne podziękowania od policji i społeczności ,za pomoc w rozwiązaniu sprawy. Dzięki temu odkryciu będzie możliwe zamknięcie wielu nierozwiązanych spraw. Niestety nie udało się ująć sprawcy tych ohydnych zbrodni. Po wykonaniu badań dna, kości, spadła na mnie ogromna ulga gdy dowiedziałam się ,że jeden z malutkich szkieletów należał do Jonathon’a.

Podzieliłam się tą wieścią z moim ojcem. Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy. Ogromny ciężar jaki nosił przez wiele lat został w końcu zwolniony, padliśmy sobie w objęcia a nasze oczy zalały się łzami.

Niestety ulga była dla mnie krótkotrwała. To co nie pozwala mi spać w nocy to świadomość, że ktokolwiek lub cokolwiek, co dopuściło się tych czynów, jest wciąż na wolności. Jedno pytanie dręczy mój umysł czy ten potwór był rzeczą przyziemną czy nadprzyrodzoną.

Tak czy inaczej, mam nadzieje nigdy się tego nie dowiedzieć.

Użytkownik Tubi edytował ten post 26.10.2012 - 10:21

  • 8

#848

the vampire.
  • Postów: 134
  • Tematów: 6
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

CLIP_028

Jak wiadomo na YouTube można znaleźć mnóstwo filmików, które oglądamy na co dzień i kanałów, do których często wracamy. Jednak czasami, napotykamy filmiki dodane dawno, lub kanały o których już nikt nie pamięta. Zdarza się, że mogą dostarczyć nam przydatnych informacji, jednak możliwe jest też, że znajdziemy projekt, który celowo został przerwany i nigdy nie będzie już kontynuowany.
Niektóre z takich projektów, są naprawdę niepokojące..
Ale do rzeczy. Pewnego razu natknęłam się na krótki filmik zatytułowany "CLIP_028". W opisie było jedynie "WOTBAAM33M1 zamieszczone na wszelki wypadek".
Klip zawiera wprowadzenie, w którym ktoś zwraca się do niejakiego "Pana Garfielda", dalsza część jest dość trudna do zinterpretowania.

Uwaga: Wideo zawiera brutalne sceny, oglądasz na własne ryzyko.
  • 2

#849

harpoonek.
  • Postów: 159
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

STRYCH

Znowu.
Ten dźwięk.
Ten pieprzony dźwięk.
Słyszę go przez otwór wentylacyjny w mojej sypialni. Słyszę jak ta okropność ożywa i woła mnie. Moja krew staje się zimna kiedy opuszcza klatkę piersiową i wędruje wokół.
Siedzę sama w domu (wielka niespodzianka) i myślę o nim. Jak zawsze w nocy, kiedy to coś wali w podłogę. Obwieszcza światu żałość straconego życia. Nieustanne dźwięki dochodzące ze strychu przypomniały mi o tym.
O tym, co mogło być.
Przeszły mnie dreszcze, kiedy przypomniałam sobie o tamtej nocy, której zawaliło się moje życie. Kiedy zmieniło się na gorsze i teraz widzę, że było nieuniknione.
24 maja 1974 roku – wtedy się zaczęło. Byłam naiwną nastolatką, która zaczęła liceum. Moje wspomnienia z tamtych czasów są zamglone, ale nigdy nie zapomnę nocy, kiedy wsiadłam do samochodu z pieprzonym Jasonem Roberstem. Widział mnie, jak stałam obok szkoły w deszczu. Wiedziałam, że się mną interesuje. Niektóre zajęcia mieliśmy razem i zawsze gapił się na moje cycki. Ja nie byłam zbyt zainteresowana jego osobą. Przystojniejsi chłopcy na mnie działali i tacy, którzy nie przyprawiali mnie o gęsią skórkę. Chociaż muszę przyznać, że Jason nie był brzydki. Tamtego dnia, kiedy stałam w deszczu, podjechał do mnie i rozbudził we mnie ciekawość. Zaoferował, że podwiezie mnie do domu, na co przystałam. Wsiadłam do jego samochodu, a on powitał mnie uśmiechem.

Znowu.
Obwieszcza światu, że nie zamierza wrócić do swojego domu.
Do jego więzienia.
Uderzanie stają się głośniejsze i bardziej natarczywe, a we mnie ożywają wspomnienia.

Podałam Jasonowi swój adres, a on przypomniał mi, że był piątek. Powiedział, że w domu Beverly Patterson jest impreza i chciałby, żebyśmy wpadli tam chociaż na chwilę. Bev była jedną z najbardziej lubianych osób w szkole. Czułam podekscytowanie na myśl o uczestniczeniu w jej imprezie. Podjechaliśmy do jej domu. Zaniepokoiłam się, kiedy okazało się, że w środku nikogo nie widać.
Powitała mnie cisza, kiedy zbliżyłam się do drzwi. Jason powiedział, że ma klucze i niedługo zjawią się pozostali.
Przyniósł butelką Jacka Danielsa. Nie lubiłam pić i tylko jeden raz wcześniej byłam pijana. Ale Jason przekonał mnie, że musimy trochę wypić, bo każdy kto się zjawi będzie miał już kilka drinków za sobą. Poprowadził mnie do sypialni i w ekspresowym tempie stałam się kompletnie pijana. Fakt, że byliśmy sami i nikt inny nie przychodził nie przeszkadzał mi już tak bardzo. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Jego oczy, którym kiedyś nie ufałam, emanowały teraz czymś innym.
Pożądanie.

Słyszę jego cichnące kroki. Powoli. Pusty dźwięk zakłóca ciszę domu. Z każdym krokiem dochodzi do mnie słaby jęk, który staje się głośniejszy, kiedy schodzi po schodach. Wszystko się kulminuje (jak zawsze), kiedy słyszę obracanie się klamki. Oblatuje mnie strach, aż mój umysł skupia się na źródle tego wszystkiego.

Uprawialiśmy seks. Zawsze wyobrażałam sobie, że mój pierwszy raz będzie czymś wyjątkowym. Jak mój książę na białym rumaku położy mnie na łóżku usłanym różami, czy czymś takim. Nigdy nie myślałam, że będzie on taki szybki i niezaspokajający. Spojrzałam mu w oczy po wszystkim i wtedy zmienił się w tego samego drania, którego zawsze w nim widziałam. Wypchnął mnie z sypialni. Kiedy wychodziłam, zauważyłam na ścianie rodzinne zdjęcie – był na nim Jason. Zatrzasnął za mną drzwi.

Zaczyna się walenie. W tej chwili naprawdę zaczynam wątpić, że nie jestem szalona. Wychodzę z sypialni tylko po to, aby potwierdzić to, czego wiem, że nie powinnam zobaczyć. Drzwi na strych trzęsą się intensywnie. Odgłos pukania staje się coraz głośniejszy. Drzwi wyglądają, jakby miały się poddać.

Kilka tygodni później, zaczęłam mieć poranne mdłości. Poszłam do lekarza, który tylko potwierdził moje przypuszczenia. Byłam w ciąży. Miałam mieszane uczucia. Zawsze bardzo chciałam mieć dziecko, ale nie kiedy byłam taka młoda. Poza tym Jason unikał mnie w szkole. Jakim ojcem byłby taki człowiek? W każdym razie miał prawo wiedzieć. Napadłam na niego na korytarzu między lekcjami i z niepokojem wyłuszczyłam sytuację.
Nigdy nie zapomnę jego reakcji. Na jego twarzy pojawiła się wściekłość i nienawiść. Nazwał mnie pieprzoną dziwką. Powiedział, że to niemożliwe i że dziecko nie jest jego. Zapewniłam go, że nigdy nie spałam z nikim innym i dziecko z pewnością będzie jego. Prawie widziałam zębatki pracujące w jego głowie, kiedy milczeliśmy. Ostatecznie przeprosił mnie i powiedział, że to dla niego za dużo. Zaproponował wspólny obiad po szkole, gdzie porozmawiamy spokojnie. Zgodziłam się.

Pukanie trwa. Wtedy słyszę krzyk. Wrzask tak piskliwy i przeszywający, że prawię wychodzi poza ludzkie postrzeganie. Muszę zakryć uszy w drodze na strych. Trzęsąc się ze strachu otwieram usta, aby do niego przemówić.

Wsiadłam do samochodu z Jasonem, co nie do końca mi się podobało. Chciałam mieć dziecko, ale nie tak wyobrażałam sobie jego ojca. Mimo to poczułam iskierkę nadziei. Może kiedy lepiej poznam Jasona, okaże się, że nie jest taki zły. Może stawi czoła odpowiedzialności i pomoże mi wychować nasze dziecko. Mój umysł rozważał wszelkie możliwości.
Rodzina.
Byłam pogrążona we własnych myślach, kiedy auto stanęło. Rozejrzałam się po okolicy. To za mało, kiedy powiem, że byłam zszokowana. Byliśmy na parkingu przy Greenview Woman’s Centre. Przywiózł mnie do kliniki aborcyjnej.
Spojrzałam na niego ze złością, jego wzrok był zimny. Powiedział, że definitywnie usuwam ciążę. Wrzeszczał do mnie, że żadna pierdolona dziwka nie zrujnuje mu życia. Zagroził, że jeśli tego nie zrobię, powie wszystkim w szkole, że pieprzę się z kim popadnie i zniszczy mi życie, tak jak ja jemu. Zanim zdążyłam odpowiedzieć cokolwiek, uderzył mnie w twarz. Wstrząśnięta nie zauważyłam nawet, kiedy znalazłam się w klinice, nie wiedziałam co się dzieje. Jason słodko rozmawiał z lekarzem. Potrafił być miły, kiedy tego chciał. Chciał wypełnić dokumenty za mnie. Lekarz zwrócił się do mnie i zapytał, czy naprawdę tego chciałam. Widziałam wzrok Jasona, kiedy wpatrywał się we mnie ze złością. Smutno potwierdziłam.
Po zabiegu wyszłam do poczekalni. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że Jasona nigdzie nie ma. Zaczęłam niekontrolowanie płakać. Wszystkie nadzieje i obietnice roztrzaskały się o ziemię. Wróciłam do pokoju zabiegowego, by ukryć łzy przed ludźmi w poczekalni. Pokój był pusty. Przytłoczona emocjami zrobiłam coś wstrząsającego. W słoiku leżało moje nienarodzone dziecko. Było dużo mniejsze niż się spodziewałam. Kupa maleńkich tkanek reprezentowała tak wiele nadziei i marzeń. Chwyciłam słoik i wybiegłam z kliniki.
Kiedy dotarłam do domu, nie wiedziałam co z nim zrobić. Nie mogłam dopuścić, żeby rodzice go zobaczyli, bo wtedy musiałabym im wszystko opowiedzieć. Poszłam na strych. Nikt z mojej rodziny nie chodził tam często. Znalazłam moją skrzynkę. Była różowa w kwiaty, trzymałam w niej moje rzeczy z dzieciństwa. Włożyłam słoik do środka obok lalek i misiów. Zamknęłam skrzynkę i wróciłam do sypialni. Zasnęłam płacząc.
W końcu życie wróciło do normy na jakiś czas. Skończyłam szkołę i tylko kilka razy miałam „przyjemność” zobaczyć Jasona. Poszłam do college’u i w gruncie rzeczy byłam szczęśliwa. Dwa wydarzenia miały miejsce w ostatnim roku i moje życie się zmieniło na gorsze. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Nie muszę chyba mówić, jak bardzo to przeżyłam. Zrezygnowałam z ostatniego semestru nauki i przeprowadziłam się z powrotem do domu. Mój chłopak pojechał ze mną. Wiem, że to nie w porządku, ale powiedziałam mu, że biorę tabletki, co było kłamstwem. Miałam nadzieję, że zajdę w ciążę, ale po roku prób nic się nie stało. Odwiedziłam lekarza, który potwierdził moje najgorsze przeczucia. Aborcja sprawiła, że nie będę mogła mieć więcej dzieci.
Żal z tego powodu połączył się z tęsknotą za rodzicami i wpadłam w głęboką depresję. To było za dużo dla mojego chłopaka. Zamknęłam się we własnej skorupie. Zostawił mnie i wtedy wszystko się zaczęło. Czytałam gdzieś, że epizody silnej depresji mogą doprowadzić do halucynacji, ale za dziesiątym razem, kiedy usłyszałam kroki na schodach, walenie w drzwi i pisk przeszywający mnie do żywego, zaczęłam powoli akceptować, co to było. To było ponad trzydzieści lat temu. Niezdolna do nawiązania nowych znajomości i pogrążona we własnym szaleństwie, żyłam samotnie z myślą, kim mogłam być.

Rozmawiam z tą istotą przez drzwi. Krzyczę, żeby przestała. Mówię jej, że wiem, gdzie mieszka Jason – Cycling Way 3. Zapewniam ją, że wszystkie przygotowania są już zrobione. Pozwalam jej usłyszeć dźwięk noża uderzającego w drzwi, który wkrótce wyląduje na szyi Jasona. Mówię jej, że dziś w nocy w końcu spotka się z tatusiem. Walenie cichnie, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Pierwszy raz od długiego czasu.
To będzie cudowne spotkanie rodzinne.

(autor: dr_vonhugenstein)
  • 9

#850

Neck.
  • Postów: 197
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Pies

Dzień 1

Spotkała mnie dzisiaj niespodzianka. Niespodzianka na którą czekałem od wielu lat. Dostałem psa! Wielki, ale przyjazny owczarek niemiecki. Widzę po jego oczach, że mnie kocha. Mam nadzieję, że wie, że odwzajemniam uczucie. Oprócz tego nic się nie stało, jak zwyke szmata od polskiego sie przystawiała do mnie o byle co... ale nic nie umie mi zniszczyć dziś humoru. Nic!

Dzień 2

Wyjątkowy dzień! Dzisiaj jest sobota, mogę zajmować się Chuckiem cały dzień i nikt nam nie przeszkodzi!

Dzień 3

Ten pies okazał się moją podporą... cały dzień, pomimo wielkiego zmęczenia, miałem uśmieh na twarzy. Jutro 8 lekcji, ale zaraz po szkole idziemy do parku.

Dzień 4

Nie wiem w ogóle co się dzieje, to wszystko jest takie chore... gdy wróciłem, Chuck leżał sobie na ziemi... a za nim obrzydliwy napis wyryty na ścianie "Wash me sometimes". Przeszły mnie ciary, oprócz tego dostałem szlaban, bo to oczywiście zdaniem rodziców ja zrobiłem...

Dzień 5

Boże, dzisiaj jest najgorszym dniem w moim życiu! Gdy tylko wszedłęm do mojego pokoju, stał tam Chuck... a wokół niego pełno krwi i martwy kot... nasz kot! Ale najstraszniejsze było to, że na ścianie, zaraz za chuckiem, wyryte były słowa "I just wanna be loved". Normalny pies dostał by w dupe, ale ten pies był tak okropny...

Dzień 6

NIE WYTRZYMAM! Leżę w łóżku, odwracam się, a Chuck stoi nad moim łóżkiem i patrzy na mnie!!! Wlepia we mnie te obrzydliwe martwe oczy i stoi nade mną... czego on chce... Tego już za wiele... odwozimy go do schroniska...

Dzień 7

USŁYSZAŁEM, JAK OTWIERAJĄ SIĘ DRZWI OD MOJEGO POKOJU ZE STRACHU NIE WYTRZYMAŁEM LEŻE POD KOŁDRĄ W SZCZYNACH I CZEKAM AŻ KTOŚ WEJDZIE DO TEGO JEABNEGO POKOJU I ZABIJE TO COŚ SŁYSZE SRAPANIE CZUJE NA SOBIE JEGO WZROK PRZESZYWA MNIE NA WYLOT PŁACZE NIE WYTRZYMAM OCALCIE MNIEEE
  • -10

#851

harpoonek.
  • Postów: 159
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

(autor: tiyafwons)
Nie jest to typowa creepypasta, ale pomysł mi się bardzo spodobał i mnie przynajmniej, historia skłoniła do myślenia.


SEN


Kilka lat temu brałem udział w strasznym wypadku samochodowym. Zatrzymałem samochód przed przejazdem kolejowym, byłem ostatnią osobą, która nie zdążyła przejechać.
Słyszałem zbliżający się pociąg. Uwielbiam pociągi, więc cieszyłem się, że jestem tak blisko. W pewnym momencie uderzył we mnie samochód za mną i popchnął moje auto kilka stóp do przodu. Barierki nie wytrzymały i znalazłem się na środku torów. W panice wrzuciłem wsteczny bieg i próbowałem cofnąć, ale nie pozwoliło mi na to auto z tyłu. Otworzyłem drzwi i chciałem uciekać, ale zapomniałem o pasach bezpieczeństwa. Zanim udało mi się je rozpiąć, było za późno. W ułamku sekundy usłyszałem najgłośniejszy dźwięk w życiu, potem nastała ciemność i cisza. Byłem pewny, że umarłem. Nie czułem bólu, a gdybym przeżył, przecież byłbym w agonii. Próbowałem otworzyć oczy, ale bez skutku. Próbowałem wydać z siebie jakiś dźwięk, poruszyć palcami, ale nie mogłem. Nie byłem sparaliżowany, czułem jakby nie miał ciała. Jakbym był tylko umysłem w basenie nicości.
Stopniowo znów zacząłem odczuwać. Fale ciepła i wilgoci pozwoliły mi na nowo odkryć, że posiadam fizyczne ciało. W tym samym czasie zacząłem odczuwać ból. Czułem się, jakby każdy centymetr mojego ciała był w siniakach. Nawet otworzenie oczu było ponad moje możliwości.
Byłem w szpitalu. Więc mimo wszystko przeżyłem. Otoczyli mnie ludzie, kiedy udało mi się otworzyć oczy. Twarze cały czas były rozmazane, a dźwięki dochodziły jakby spod wody. Bardzo szybko znów poczułem się słaby i zasnąłem.
Tracenie i odzyskiwanie przytomności trwało bardzo długo w moim odczuciu. Ale lekarze powiedzieli, że minęło zaledwie kilka dni. Uczyłem się mówić i przełykać, co może wydawać się śmieszne, ale wtedy było wielkim wyzwaniem. Kiedy zdjęto mi większość gipsu, pozwolono mi usiąść i obrócić głowę, za co byłem niezmiernie wdzięczny.
Według mojej rodziny, byłem nieprzytomny przez kilka dni po wypadku. Sarah, moja dziewczyna, wydawała się bardzo szczęśliwa, że może ze mną porozmawiać.
Czas mijał mi w ślimaczym tempie. W końcu rehabilitacja zaczęła przynosić jakieś efekty i mogłem poruszać się na wózku. Lekarze byli nastawieni zaskakująco optymistycznie i uważali, że będę jeszcze chodził. Nikt nie chciał mi powiedzieć, że będę kiedyś samodzielny, bo gdyby tak się nie stało, musieliby przyznać się do pomyłki. Osobiście byłem pełen nadziei.
Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że nic nie śni mi się w nocy. Kiedy spałem, czułem tą samą pustkę, która otoczyła mnie po wypadku.
Czas, który nastał później zlał mi się w jedną całość. Następną rzeczą, jaką pamiętam, była pierwsza próba samodzielnego chodzenia. Pielęgniarki podpierały moje ramiona na wypadek gdybym upadł i z ich pomocą udało mi się przejść cały pokój. Lekarze zapewnili mnie, że nigdy wcześniej nie widzieli tak szybkich postępów. Byłem z siebie dumny.
Oczywiście czekało mnie jeszcze dużo pracy,ale mogłem wrócić do domu i stamtąd uczęszczać na rehabilitację. Kilka tygodni później wróciłem też do pracy. Moje życie stało się całkiem normalne. Utykałem tylko lekko na lewą nogę, ale poza tym czułem się dobrze. Po około miesiącu zaczęły dziać się dziwne rzeczy.
Najpierw zauważyłem okazjonalny, ostry ból w prawym ramieniu, jakby ktoś wbijał mi w nie igłę. To były delikatne ukłucia, zdarzały się może dwa razy na dzień. Zignorowałem to jednak, tłumacząc sobie, że to trauma po wypadku. Niestety później zacząłem słyszeć głosy i tego już nie mogłem zignorować. Pewnej nocy, kiedy czytałem w łóżku, wydawało mi się, że słyszałem płacz Sarah. Nadstawiłem uszu aby się upewnić i definitywnie słyszałem szloch, ale jakby z wielkiej odległości.
Szybko zszedłem na dół zmartwiony, że coś jej się stało. Zastałem ją w kuchni zmywającą naczynia.
- Wszystko w porządku? – zapytałem ostrożnie.
- Tak, dlaczego pytasz? – odparła od niechcenia.
- Bez powodu.
Starałem się wymazać to z pamięci. Poza tym, jak mogłem oczekiwać, że po zderzeniu z pociągiem nie będę odczuwał długoterminowych skutków? Od czasu do czasu, kiedy próbowałem zasnąć albo siedziałem w ciszy, słyszałem okazjonalne dźwięki, których początkowo nie rozpoznawałem. Z czasem zdałem sobie sprawę, że to odgłosy szpitala – stoliki przesuwane po podłodze, piszczące maszyny, rozmowy pielęgniarek i lekarzy.
Mimo że wydawało mi się to całkiem normalne biorąc pod uwagę traumę, jaką przeżyłem, zdecydowałem się wspomnieć o tym mojemu lekarzowi. Powiedział mi, że nie mam powodów do niepokoju i przepisał mi tabletki nasenne. Cieszyłem się, że lekarz wyjaśnił mi wszystko.
Niestety słyszałem te dźwięki coraz częściej. Kiedy spałem, znów zacząłem mieć sny, ale wciąż było to to samo. Jeśli w ogóle cokolwiek widziałem, był to pokój w szpitalu. Czasami byli w nim inni ludzie, czasami tylko ja i maszyny.
Pewnej nocy sen był wyraźniejszy niż zwykle. Otworzyłem w nim oczy i zobaczyłem Sarah śpiącą na krześle obok mojego łóżka.
- Sarah? – wycharczałem, a ona aż podskoczyła.
- Henry! – zbliżyła się i złapała moją rękę. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że śnię. Spojrzałem Sarah prosto w oczy i powiedziałem:
- Tylko śnię.
Sarah wydawała się zmartwiona:
- Nie, Henry. W końcu się obudziłeś. Jestem tutaj z tobą, tyle czasu czekałam.
- To oczywiste, że to powiedziałaś. Jesteś częścią mojego snu – uśmiechnąłem się. – Prawdopodobnie zaraz się obudzę.
- Henry, nie! – zdenerwowanie Sarah przybrało na sile. – Nie wiem, o czym mówisz. Zostań ze mną Henry. Nie zasypiaj. Spójrz na mnie.
Przecząco pokręciłem głową i zamknąłem oczy. Kiedy je otworzyłem, byłem z powrotem w swoim własnym łóżku. Dochodziła 3:30 nad ranem. Usiadłem i rozmyślałem nad tym, co przed chwilą widziałem. Znów miałem wrażenie, że słyszałem płacz mojej dziewczyny, chociaż doskonale widziałem, że śpi obok mnie.
Kiedy się obudziła, odwróciła się do mnie i objęła mnie ramieniem.
- Dzień dobry, mięśniaku – uśmiechnęła się zadziornie.
- Jeśli w tej chwili śnię, powiedziałabyś mi? – zapytałem.
- Co? – otworzyła szeroko oczy. – O czym ty mówisz?
- Odpowiedz mi. Gdybym spał, wiesz – śnił, powiedziałabyś mi?
- Ja czuję się całkiem prawdziwa – odparła dotykając swojego ciała. – Myślisz, że nie istnieję naprawdę?
- Oczywiście, że nie – odparłem.
Zajęliśmy się własnymi sprawami, a ja nie mogłem przestać myśleć o swoim śnie. Zauważyłem, że kiedy mocno się skupiałem, mogłem usłyszeć szpitalne odgłosy całkiem wyraźnie. Martwiłem się.
Tamtej nocy położyłem się wcześniej i natychmiast przeniosłem się do szpitalnego łóżka. Czułem cienkie prześcieradło pod palcami. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Sarah czytającą książkę. Siedziała na tym samym krześle, co wcześniej. Patrzyłem na nią przez dłuższy czas, zastanawiając się, czy jest prawdziwa. Wyglądała na prawdziwą. Przewracała strony tak samo, jak zawsze i marszczyła czoło.
W pewnej chwili spojrzała na mnie i nasze spojrzenia się spotkały.
- Obudziłeś się! – krzyknęła. – Victoria, Paul, obudził się!
Moi rodzice weszli do pokoju, wyglądali na podekscytowanych.
Rozmawiałem z nimi długo. Oczywiście moi rodzice również zapewnili mnie, że nie śnię, ale szybko zmienili temat. Zamiast tego dyskutowaliśmy o moim stanie. Od trzech miesięcy byłem w śpiączce. Powoli tracili nadzieję, że z tego wyjdę, ale mój mózg zaczął wykazywać jakąś aktywność. Od tego czasu przychodzili do mnie regularnie z nadzieją, że się obudzę. To wszystko brzmiało przekonująco.
Po kilku godzinach musiałem im przerwać – byłem naprawdę śpiący. Oczywiście rozumieli mnie i zasnąłem. Tylko tym razem nie obudziłem się w swoim własnym łóżku. Obudziłem się w tym samym szpitalu kilka godzin później. Długo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że wyobraziłem sobie swoje szybkie ozdrowienie i cały czas byłem w śpiączce. Możecie sobie wyobrazić, jak ciężko było mi to zaakceptować.
Od tego czasu na nowo przechodziłem rehabilitację, ale tym razem wszystko szło wolniej. Dlatego byłem już przekonany, że naprawdę nie śnię. Nikt nie da rady znów chodzić po takim wypadku bez długotrwałej, ciężkiej pracy. Do dzisiaj tylko czasami poruszam się bez wózka, a minęło sześć lat.
Przyzwyczaiłem się do myśli, że resztę życia spędzĘ na wózku. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden fakt – wciąż słyszę odgłosy szpitala, kiedy kładę się spać.
Wiem, co powiecie. Że to nie sen, że wszyscy jesteście prawdziwi. Ale to jest coś, co powinniście powiedzieć. Nikt nagle nie powie mi przecież, że nie istnieje naprawdę, a ja żyję we śnie. Nadal pewnie jestem w śpiączce, ale nauczyłem się z tym żyć. Wiem, że nikt kogo spotykam w ciągu dnia, nie jest prawdziwy, ale jestem już tym zmęczony i muszę się z tym pogodzić.
  • 13

#852

harpoonek.
  • Postów: 159
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

(autor: 1000Vultures)
Jest to pierwsza część dłuższego opowiadania. Zamieszczę wszystkie części, jeśli się wam spodoba.

PENPAL - KROKI

To wszystko wydarzyło się, kiedy miałam sześć lat.
Kiedy przyłożysz ucho do poduszki w cichym pokoju, możesz usłyszeć bicie swojego serca. Dla mnie, jak dzieciaka, brzmiało to jak odgłos kroków na dywanie. Prawie każdej nocy zasypiałem i zrywałem się przerażony, kiedy słyszałem te kroki.
Przez całe dzieciństwo mieszkałem z matką w przyjemnej okolicy. Wokoło było dużo lasów, w których lubiłem się bawić. Ale w nocy wydawały mi się one złowieszcze. Wyobrażałem sobie wtedy, że mieszkają w nim potwory.
Powiedziałem mamie o tych krokach, a ona odpowiedziała, że to tylko moja wyobraźnia. Nie byłem do końca przekonany. Ale jedyną dziwną rzeczą, jaka się kiedykolwiek wydarzyła, było to, że od czasu do czasu budziłem się na dole piętrowego łóżka, a zawsze spałem na górze. Chociaż to nie do końca było dziwne, bo zdarzało mi się wstawać w nocy do toalety albo po coś do picia i zapewne nie chciało mi się wchodzić po drabince. Byłem jedynakiem, więc mogłem spać, gdzie chciałem. Zdarzało mi się to raz lub dwa razy w tygodniu, ale budzenie się na dolnym łóżku wcale nie było straszne.
Pewnej nocy nie obudziłem się na dole. Słyszałem kroki, ale byłem już zbyt zaspany, by zwrócić na nie większą uwagę. Obudziłem się nie z ich powodu lub z powodu koszmaru. Obudziłem się, bo było mi zimno. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem gwiazdy. Byłem w lesie. Natychmiast usiadłem i próbowałem zrozumieć, co się dzieje. Myślałem, że śnię, ale to nie wydawało mi się w porządku, tak samo jak bycie w lesie w nocy. Przede mną leżał dmuchany rekin. To tylko spotęgowało moje poczucie surrealizmu i po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że się nie obudzę, bo wcale nie śpię. Wstałem i okazało się, że nie znam tej części lasu. Ogólnie znałem te lasy bardzo dobrze, bo często się w nich bawiłem, więc nie mogłem się teraz pomylić. Jeśli więc to nie były „moje” lasy, jak miałem się z nich wydostać? Zrobiłem krok i poczułem taki ból w nodze, że upadłem. Stanąłem na cierniu. W świetle księżyca widziałem wszędzie ciernie. Spojrzałem na moją drugą stopę – była w porządku. Nie miałem żadnej innej rany na ciele, nie byłem nawet zbyt brudny. Przez chwilę płakałem, po czym ponownie wstałem.
Nie wiedziałem, w którą stronę powinienem iść, więc po prostu wybrałem jakiś kierunek. Powstrzymałem chęć krzyczenia, bo nie byłem pewien kto (lub co) mnie znajdzie.
Szedłem bardzo długo.
Starałem się iść w prostej linii i zapamiętać, co mijałem, ale byłem tylko przestraszonym chłopcem. Nie słyszałem żadnego wycia wilków ani żadnych krzyków i tylko raz usłyszałem dźwięk, który mnie przeraził. Brzmiał jak płacz dziecka. Dzisiaj myślę, że to mógł być zwyczajny kot, ale wtedy spanikowałem. Zacząłem biec jak szalony w różnych kierunkach, by omijać krzewy i wystające gałęzie drzew. I zwracałem dużą uwagę na ziemię pod moimi stopami, ponieważ moje stopy i tak nie były już w najlepszym stanie. Z tego powodu nie zwracałem dużej uwagi na to, dokąd zmierzam. Kiedy zobaczyłem przed sobą dmuchanego rekina, załamałem się.
Wróciłem do miejsca, gdzie się obudziłem.
Zgubiłem się. Do tamtego momentu myślałem tylko o tym, jak wydostać się z lasu, a nie o tym, jak się w nim znalazłem. Ale powrót do początku zmusił mnie do myślenia i o tym. Nie wiedziałem nawet, czy to są „moje” lasy, miałem tylko nadzieję, że są. W tamtym okresie myślałem, że gwiazda polarna, to po prostu najjaśniejsza gwiazda na niebie, więc odnalazłem ją i ruszyłem w jej kierunku.
Po jakimś czasie las zaczął wyglądać bardziej znajomo. Zauważyłem dziurę, którą używaliśmy z kolegami do zabawy w wojnę i wiedziałem, że mi się udało. Szedłem bardzo powoli z powodu bólu stóp, ale byłem tak szczęśliwy, że jestem już blisko domu, że zacząłem biec. Kiedy zobaczyłem dach swojego domu, zacząłem płakać z radości i biec jeszcze szybciej. Po prostu chciałem już być w domu. Zdecydowałem też, że nic nie powiem mamie, bo tak naprawdę nie wiedziałem, co mógłbym jej powiedzieć. Miałem zamiar wejść do środka, umyć się i wrócić do łóżka. Ale kiedy zobaczyłem już cały budynek, ze strachem stwierdziłem, że palą się w nim wszystkie światła.
Wiedziałem już, że moja mama nie spała i będę musiał jej wszystko wyjaśnić. Zwolniłem i znowu szedłem wolnym krokiem. Przez zasłony dostrzegłem jej sylwetkę. Przeszedłem jeszcze kilka kroków i znalazłem się na przed wejściem. Położyłem rękę na klamce i pociągnąłem. Zanim otworzyłem drzwi, poczułem ręce na mojej talii, które pociągnęły mnie do tyłu. Wrzasnąłem najgłośniej jak potrafiłem:
- MAMO! POMÓŻ MI! PROSZĘ MAMO!
Uczucie bycia tak blisko bezpiecznego domu i bycia odciągniętym od niego wypełniło mnie lękiem, którego nie potrafię opisać.
Spojrzałem na drzwi, które prawie udało mi się otworzyć i wypełniła mnie iskierka nadziei. Ale to nie była moja mama.
Stał tam ogromny mężczyzna. Ugryzłem i kopnąłem osobą, która mnie trzymała i chciałem równocześnie uciec od człowieka w progu mojego domu. Byłem przerażony, ale również wściekły.
- PUŚĆ MNIE! GDZIE ONA JEST? GDZIE JEST MOJA MAMA? CO JEJ ZROBIŁEŚ? – moje gardło aż rozbolało mnie od krzyku. Wtedy zdałem sobie sprawę, że słyszę dźwięk, którego najprawdopodobniej wcześniej nie usłyszałem.
- Kochanie, uspokój się – to był głos mojej mamy.
Uścisk na moim brzuchu rozluźnił się i zobaczyłem, że mężczyzna w moim domu był policjantem. Odwróciłem się w stronę mamy i z ulgą stwierdziłem, że to naprawdę była ona. Wszystko już było dobrze. Zacząłem płakać i we trójkę weszliśmy do środka
- Tak się cieszę, że jesteś w domu – powiedziała moja mama również płacząc. – Bałam się, że cię już nigdy nie zobaczę.
- Przepraszam – powiedziałem przez łzy. – Nie wiem, co się stało. Chciałem tylko być w domu. Przepraszam.
- Już dobrze. Ale nigdy więcej tego nie rób, bo nie wiem, czy ja albo moje piszczele, możemy to znieść.
- Przepraszam, że cię kopałem – uśmiechnąłem się lekko. – Ale dlaczego złapałaś mnie w taki sposób?
- Po prostu bałam się, że znowu mi uciekniesz.
- Co masz na myśli? – zapytałem zdezorientowany.
- Znaleźliśmy twój list na poduszce – odpowiedziała i wskazała palcem na kartkę papieru, którą policjant przesunął bliżej nas.
Podniosłem ją i zacząłem czytać. To był list pożegnalny, mówiący o ucieczce z domu. Było na nim napisane, że byłem nieszczęśliwy i nigdy więcej nie chciałem widzieć mojej mamy i żadnych moich kolegów.
Policjant zamienił kilka słów z mamą na zewnątrz, kiedy ja gapiłem się na kartkę papieru. Nie pamiętałem, żebym pisał list. Nie pamiętałem właściwie nic. Nawet jeśli wstawałem w nocy do łazienki i później tego nie pamiętałem, nawet jeśli faktycznie sam poszedłem do tego lasu, nawet jeśli to wszystko byłoby prawdą, jedyną rzeczą, którą wiedziałem, było:
- Nie tak się pisze moje imię... nie napisałem tego listu.

Użytkownik harpoonek edytował ten post 29.10.2012 - 11:12

  • 13

#853

harpoonek.
  • Postów: 159
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Poprzednia część

PENPAL - BALONY


Kilku z was zadało mi pytania, przez które byłem zaciekawiony szczegółami z mojego dzieciństwa. Dlatego poprosiłem mamę o rozmowę. Kiedy usłyszała moje pytania, powiedziała:
- Dlaczego nie opowiesz im o pieprzonych balonach skoro są tacy ciekawi.
Jak tylko wypowiedziała te słowa, przypomniało mi się sporo rzeczy z dzieciństwa.

Kiedy miałem pięć lat, chodziłem do szkoły podstawowej, która skupiała się na nauce poprzez zabawę. Była częścią programu stworzonego dla dzieci, aby mogły rozwijać się we własnym tempie. Każdy nauczyciel musiał sam przygotować sobie plan, według którego będzie nauczał. Miał wymyślić sposób, w jaki będzie prowadził wszystkie lekcje. Tematy nazywały się „grupy”. Była grupa „kosmiczna”, grupa o nazwie „Ziemia” i grupa, do której ja należałem – „wspólnota”.
W szkole nie nauczyłem się wiele poza wiązaniem butów i dzieleniem się z innymi. Pamiętam dobrze tylko dwie rzeczy: byłem najlepszy w pisaniu swojego imienia bezbłędnie i w „Balonowym Projekcie”, który miał pokazać nam, jak działa wspólnota na podstawowym poziomie.
Pewnego piątku (pamiętam, że to był piątek, bo byłem podekscytowany projektem zaplanowanym na koniec tygodnia) na początku roku, weszliśmy rano do klasy i zobaczyliśmy, że do każdego biurka przywiązany był balon. Na każdej ławce leżał też długopis, marker, kartka papieru i koperta. Mieliśmy napisać list na kartce, włożyć go do koperty i przywiązać do balonu. Mogliśmy coś narysować, jeśli nie chcieliśmy pisać. Większość dzieciaków zaczęła kłócić się o balony, bo były w różnych kolorach, ale ja od razu zacząłem sporządzać notkę.
Musieliśmy stosować się do pewnych zasad w liście, ale pozwolono nam na pewną kreatywność. Moja notka wyglądała mniej więcej tak: „Cześć. Znalazłeś mój balon! Mam na imię [imię] i chodzę do szkoły imienia.................... . Możesz zatrzymać sobie ten balon, ale mam nadzieję, że do mnie napiszesz! Lubię oglądać filmy, budować forty, pływać i bawić się z kolegami. Co ty lubisz? Napisz do mnie szybko. W kopercie masz dolara na znaczek!” Na dolarze napisałem: „NA ZNACZEK”. Moja mama uważała, że nie musiałem tego robić, ale wydawało mi się to świetne.
Nauczyciel zrobił każdemu z nas zdjęcie z balonem i kazał włożyć je do koperty razem z listem. Dołączono także jeszcze drugi list, który zapewne wyjaśniał naturę projektu i zachęcał do odpisania na nasze listy i wysłania nam zdjęcia swojej okolicy lub szkoły. Taki był cel projektu – zbudować poczucie wspólnoty bez wychodzenia ze szkoły i nawiązać bezpieczny kontakt z innymi ludźmi.
Przez kolejne kilka tygodni zaczęły przychodzić listy. Większość zawierała zdjęcia różnych krajobrazów, które nauczyciel zawieszał na tablicy z dopiskiem, jak daleko doleciał dany balon. Wydaje mi się, że to był dobry pomysł, bo chodziliśmy do szkoły bardzo chętnie, żeby zobaczyć, czy dostaliśmy list. Przez cały rok, jeden dzień w tygodniu był poświęcony odpisywaniu na te listy, lub na listy kogoś innego jeśli nie otrzymaliśmy jeszcze swojego.
Mój list przyszedł jako jeden z ostatnich. Kiedy wszedłem do klasy, spojrzałem na swoją ławkę i z zawodem zauważyłem, że nie ma na niej listu. Ale kiedy usiadłem, nauczyciel podał mi kopertę. Musiał widzieć, jaki byłem podekscytowany, kiedy ją otwierałem, bo położył rękę na moim ramieniu i powiedział:
- Proszę, nie smuć się.
Nie rozumiałem, o co mu chodziło – dlaczego miałbym być smutny skoro w końcu otrzymałem swój list? Przecież nie mogła nawet wiedzieć, co było w środku. Ale po chwili zdałem sobie sprawę, że nauczyciele na pewno wcześniej sprawdzali koperty, żeby dzieci nie otrzymały czegoś nieodpowiedniego. Ale mimo to – dlaczego miałbym być rozczarowany? Zrozumiałem, kiedy otworzyłem kopertę.
W środku nie było listu.
Jedyną rzeczą w kopercie było zdjęcie, ale nie wiedziałem do końca, co się na nim znajduje. Wyglądało jak zdjęcie skrawka pustyni, ale było zbyt niewyraźne, bym mógł być tego pewny. Nie było adresu zwrotnego, więc nie mogłem nawet odpisać. Byłem załamany.
Minął jakiś czas i listy przestały przychodzić. Każdy, włącznie ze mną, przestał interesować się nimi prawie całkowicie. Wtedy otrzymałem nową kopertę.
Poje podekscytowanie było nie do opisania, spotęgowane, że teraz już nikt nie otrzymywał listów, a ja tak. Drugi list miał sens – w pierwszym było niewyraźne zdjęcie, więc ktoś po prostu chciał to wyjaśnić. Ale znowu nie było listu w kopercie, tylko kolejne zdjęcie.
To było mniej rozmazane, ale wciąż go nie rozumiałem. Fotograf skierował aparat w górę uchwycając róg budynku, ale resztę zdjęcia wypełniał odblask słońca.
Ponieważ balony nigdy nie odlatywały zbyt daleko i ponieważ wszystkie były wypuszczone tego samego dnia, na tablicy zabrakło miejsca i pozwolona nam zabrać zdjęcia do domów. Mój najlepszy kolega, Josh, miał najwięcej zdjęć po mnie, bo jego balon trafił do fajnej osoby, która zrobiła zdjęcia całej swojej okolicy. Zabrał do domu cztery fotografie.
Ja zabrałem prawie pięćdziesiąt.
Wszystkie koperty zostały otwarte przez nauczyciela, ale po jakimś czasie przestałem nawet patrzeć na te zdjęcia. Mimo to zostawiłem je sobie w jednej z szuflad, w której trzymałem moją kolekcję kamieni, kart z komiksów i miniaturowe kaski graczy rugby. Inne rzeczy zaczęły zaprzątać moją głowę.

Moja mama na święta podarowała mi maszynę do robienia śnieżek, która strasznie spodobała się Joshowi. Męczył swoich rodziców tak długo, aż kupili mu trochę lepszą na urodziny, które miał pod koniec roku szkolnego. Tamtego lata wpadliśmy na pomysł, że zaczniemy sprzedawać śnieżki i zarobimy na tym fortunę. Josh mieszkał w innej okolicy, ale ostatecznie zdecydowaliśmy, że zaczniemy sprzedać koło mojego domu, ponieważ mieszkało tu więcej ludzi, którzy spędzali dużo czasu na zewnątrz.
Sprzedawaliśmy śnieżki przez około pięć tygodni, kiedy mama kazała nam przestać.
Dopiero niedawno zrozumiałem, dlaczego.
W piątym tygodniu Josh i ja liczyliśmy nasze pieniądze. Oboje mieliśmy maszynę do śnieżek, więc włożyliśmy wszystkie pieniądze do jednego woreczka i podzieliliśmy się po równo. W sumie zarobiliśmy szesnaście dolarów na dzień. Kiedy Josh podał mi ostatniego dolara, stanąłem jak wryty.
Na dolarze było napisane: „NA ZNACZEK”.
Josh zauważył szok na mojej twarzy i natychmiast zapytał, czy coś źle policzył. Opowiedziałem mu o dolarze.
- To super! – odpowiedział i musiałem się z nim zgodzić.
Fakt, że dolar wrócił do mnie po tym, jak musiał podróżować z rąk do rąk, sprawił, że byłem podekscytowany. Pobiegłem do domu i od razu opowiedziałem o tym mamie. Rozproszył ją telefon i powiedziała tylko coś, że to super. Sfrustrowany wyszedłem znów na dwór i powiedziałem Joshowi, że mam coś, co chcę mu pokazać.
W moim pokoju wyciągnąłem zdjęcia i podałem mu. Po około dziesięciu fotkach Josh wyglądał na znudzonego i zaproponował zabawę w wojnę. Poszliśmy więc do lasu.
Przez jakiś czas bawiliśmy się w naszej dziurze (o której wspomniałem w poprzedniej historii). Kilka razy przeszkodził nam hałas wśród drzew wokół nas. W lesie żyły dzikie koty i szopy, ale ten dźwięk był zbyt głośny i zaczęliśmy zgadywać co to może być. Próbowaliśmy się nawzajem przestraszyć. Moim ostatnim strzałem była mumia, ale Josh utrzymywał, że to robot. Zanim wyszliśmy z lasu, Josh stał się poważny, spojrzał mi w oczy i powiedział:
- Słyszałeś to, prawda? Brzmiało jak robot. Też to słyszałeś, nie?
Słyszałem. Brzmiało w pewien sposób mechanicznie, więc zgodziłem się z nim. Dopiero teraz zrozumiałem, co wtedy słyszeliśmy.

Kiedy wróciliśmy, mama Josha czekała na niego w kuchni z moją mamą. Josh powiedział jej o robocie. Mamy zaśmiały się i Josh pojechał do domu. Zjadłem kolację i poszedłem do łóżka.
Nie poleżałem zbyt długo, bo zdecydowałem, że jeszcze raz obejrzę moje zdjęcia. Wyjąłem pierwszą kopertę, położyłem na podłodze, a na niej ułożyłem zdjęcie. Zrobiłem to samo z resztą kopert, układając je obok siebie. Po pewnym czasie stworzyły one razem większy obraz.
Zobaczyłem drzewo, na którym siedział ptak, znak ograniczenia prędkości, kable energetyczne, grupę ludzi wchodzących do budynku. I wtedy zobaczyłem coś, co mnie zszokowało. Pamiętam, że powtarzałem wtedy w kółko: „Dlaczego jestem na tym zdjęciu?”
Na tyle grupy ludzi wchodzących do budynku, byłem ja trzymający za rękę moją mamę. Byliśmy na brzegu zdjęcia, ale z pewnością to byliśmy my. Przejrzałem wszystkie zdjęcia i byłem coraz bardziej zaniepokojony. To było naprawdę dziwne uczucie – nie strach, ale poczucie, że wpadłem w tarapaty. Nie wiem, dlaczego tak się czułem, ale nie opuszczało mnie poczucie, że coś zrobiłem nie tak.
Byłem na każdym zdjęciu!
Żadna z fotografii nie była zrobiona z bliska. Na żadnej nie byłem tylko ja. Ale widziałem siebie na każdym z nich – z boku, na dole, w rogu... Na niektórych był tylko maleńki fragment mojej twarzy, ale wciąż byłem na każdym zdjęciu!
Nie wiedziałem, co robić. Umysł dziecka działa w śmieszny sposób, bałem się, że będę miał kłopoty za to, że jeszcze nie śpię. Skoro już i tak czułem się, jakbym zrobił coś złego, zdecydowałem, że sprawa będzie musiała zaczekać do jutra.
Następnego dnia moja mama miała wolne i spędziła większość czasu sprzątając mieszkanie. Oglądałem kreskówki i czekałem na dobry moment na rozmowę z nią. Kiedy wyszła, by zebrać listy ze skrzynki, pobiegłem do pokoju i wziąłem kilka zdjęć, które później położyłem na stole. Kiedy mama wróciła, powiedziałem:
- Mamo, możesz tu na chwilę przyjść? Mam tu takie zdjęcia...
- Daj mi minutkę, kochanie – odparła. – Muszę coś zaznaczyć w kalendarzu.
Po kilku minutach stanęła za mną i zapytała o co chodzi. Słyszałem jak rozrywa jakieś koperty, ale ja tylko patrzyłem na moje zdjęcia i opowiedziałem jej o nich. Kiedy mówiłem, słyszałem tylko jak potwierdza krótkimi ochami i achami, a potem nagle zamilkła. Słyszałem tylko lekki odgłos kopert, które miała w rękach. Potem usłyszałem od niej coś, co brzmiało jakby próbowała złapać oddech w pokoju, w którym nie było powietrza. Upuściła koperty i pobiegła do kuchni, do telefonu.
- Mamo, przepraszam – powiedziałem. – Nie bądź na mnie zła.
Mama chodziła w kółko z telefonem przy uchu i krzyczała do słuchawki. Usiadłem zdenerwowany i rzuciłem okiem na rozsypane listy. Coś wystawało z jednej koperty, więc wyciągnąłem to bez namysłu.
To było kolejne zdjęcie.
Zdezorientowany pomyślałem, że jedna z moich kopert upadła na ziemię, ale po chwili zrozumiałem, że tej fotografii jeszcze nie widziałem. Byłem na niej ja, ale zdjęcie było zrobione z bliższej odległości. Byłem otoczony drzewami i uśmiechałem się. Zauważyłem, że był ze mną Josh. To byliśmy my dwa dni wcześniej.
Zacząłem wołać mamę, która wciąż krzyczała do telefonu. Wołałem ją aż odpowiedziała:
- Co?!
- Z kim rozmawiasz ? – to było jedyne, co zdołałem wypowiedzieć.
- Z policją, kochanie.
- Ale dlaczego? Przepraszam, nie chciałem zrobić nic....
Odpowiedziała mi w sposób, którego nie rozumiałem przez długi czas. Chwyciła kopertę i najnowsze zdjęcie i rzuciła je na stół przede mną. Podstawiła mi potem kopertę pod nos, ale ja byłem w stanie tylko patrzeć na jej, coraz bledszą, twarz. Ze łzami w oczach powiedziała, że musiała zadzwonić na policję, bo na kopercie nie było znaczka.
  • 14

#854

harpoonek.
  • Postów: 159
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Część I
Część II


PENPAL - BOXES


Całe lato przed rozpoczęciem szkoły podstawowej spędziła na nauce wspinania się po drzewach. Za moim oknem rosła sosna, która była jakby stworzona dla mnie. Miała bardzo niskie gałęzie, na które z łatwością mogłem wejść i przez kilka dni (zanim nauczyłem się wspinać wyżej), siedziałem na jednej z najniższych gałęzi i machałem nogami.
Drzewo stało za odrodzeniem z tyłu domu i było widoczne przez okno w kuchni, przez które widziała mnie mama. Mieliśmy taką niepisaną umowę, że bawiłem się na drzewie, kiedy mama zmywała naczynia, żeby mogła mnie cały czas obserwować.
Kiedy lato mijało, byłem już dobry we wspinaczce i wchodziłem dość wysoko. W końcu doszedłem do momentu, w którym nie mogłem wspiąć się wyżej, bo gałęzie u szczytu były zbyt cienkie. Musiałem wprowadzić zmiany w mojej zabawie – skupiłem się na prędkości i udało mi się dotrzeć do najwyższej gałęzi w ciągu 25 sekund.
Stałem się zbyt pewny siebie i pewnego popołudnia spadłem z drzewa i złamałem rękę w dwóch miejscach. Mama przybiegła do mnie z krzykiem. Pamiętam, że słyszałem ją jak zza ściany – nie pamiętam, co mówiła, ale pamiętam, że byłem zaskoczony jak białe są moje kości.
Miałem dopiero zacząć szkołę, więc nie miałem kolegów, którzy podpisaliby się na moim gipsie. Moja mama musiała czuć się okropnie, bo dzień przez pierwszym dniem w szkole, przyniosła do domu kociaka. Był malutki, rudo biały w pręgi. Jak tylko postawiła do na podłodze, wlazł w pudełko po napojach. Nazwałem go Boxes.
Boxes wychodził na dwór tylko wtedy, kiedy udało mu się uciec. Mama obcięła mu pazurki, żeby nie niszczył mebli, więc robiliśmy wszystko, żeby nie opuszczał domu. Czasami mu się udawało i ganiał za owadami w ogrodzie. Łapaliśmy go wtedy i zanosiliśmy do domu. Wdrapywał się na moje ramię, żeby jeszcze popatrzeć na ogródek – powiedziałem mamie, że planował kolejną ucieczkę. W środku dostawał trochę tuńczyka i nauczył się, że dźwięk otwieranej puszki oznacza jedzenie. Przybiegał, kiedy tylko to usłyszał.
Przydało się to później, ponieważ pod koniec naszego mieszkania w tamtym domu, Boxes częściej uciekał na zewnątrz i chował się w szczelinie między domami, gdzie nie chcieliśmy wchodzić z powodu brudu, pajęczyn i robaków. Mama przyniosła puszkę w to miejsce i otworzyła ją. Boxes wybiegł miaucząc i wyglądał na podekscytowanego, a potem przerażonego, że w taki sposób go podeszliśmy – nie dostał wtedy tuńczyka.
Ostatnim razem, kiedy uciekł w szczelinę był naszym ostatnim dniem w tamtym domu. Mama wystawiła dom na sprzedaż, więc pakowaliśmy nasze rzeczy. Nie mieliśmy tego zbyt dużo, ale mama kazała zapakować mi swoje rzeczy dużo wcześniej. Widziała, że nie chcę się przeprowadzać, więc pomyślała, że trzymanie moich ubrań w pudełkach przyzwyczai mnie do tej myśli.
Kiedy Boxes wyszedł z ukrycia, układaliśmy kartony w samochodzie. Mama przeklęła, bo zdała sobie sprawę, że spakowała już otwierasz do puszek i nie pamiętała dokładnie gdzie. Udawałem, że idę go poszukać, żeby nie musieć wchodzić w szczelinę, ale moja mama w tym czasie tam poszła. Wyszła z kotem na rękach i wyglądała na zdenerwowaną – co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem wracając wtedy do domu.
Spakowałem jeszcze kilka rzeczy, podczas gdy moja mama wykonała kilka telefonów. Przyszła potem do mojego pokoju i powiedziała, że tego dnia zaczniemy się już przeprowadzać. Wypowiedziała to, jak wspaniałe wieści, ale ja miałem nadzieję, że spędzimy w starym domu trochę więcej czasu. Poza tym jeszcze nie skończyliśmy pakowania, ale mama przekonała mnie, że czasami lepiej jest kupić nowe rzeczy niż spakować wszystkie stare i ciągnąć je za sobą przez całe miasto. Nie miałem nawet szansy zabrać kilku pudłem z moimi ubraniami. Zapytałem, czy mogę zadzwonić do Josha i pożegnać się z nim, ale mama powiedziała, że zadzwonię z nowego domu. Odjechaliśmy busem.
Udało mi się utrzymać kontakt z Joshem przez kilka lat – co było miłą niespodzianką, bo nie chodziliśmy już do tej samej szkoły. Nasi rodzice nie byli przyjaciółmi, ale wiedzieli, że my byliśmy, więc wozili nas do siebie nawzajem. Czasami zostawialiśmy u siebie na weekend.
Na Boże Narodzenie nasi rodzice kupili nam wspaniałe walkie-talkie, które miało większy zasięg niż odległość między naszymi domami. Nasze walkie-talkie tylko czasami działało wystarczająco dobrze, żebyśmy mogli rozmawiać ze sobą z naszych domów, ale używaliśmy ich kiedy zostawaliśmy u siebie na noc. Dzięki naszym rodzicom nadal byliśmy przyjaciółmi, kiedy mieliśmy po dziesięć lat.
W pewien weekend spałem u Josha. Moja mama zadzwoniła, żeby powiedzieć dobranoc. Brzmiała, jakby była zmartwiona.
Boxes zaginął.
To musiała być sobotnia noc, bo następnego dnia miałem wracać do domu. Boxes nie było od piątkowego popołudnia – mama nie widziała go odkąd wróciła do domu po odwiezieniu mnie do Josha. Zdecydowała się powiedzieć mi o zaginięciu kota, kiedy ten nie wrócił przed moim przyjazdem.
- Nie martw się, Boxes wróci – powiedziała pocieszająco. – Zawsze wraca.
Ale Boxes nie wrócił.
Trzy tygodnie później znowu spałem u Josha. Wciąż było mi smutno z powodu kota, ale mama zapewniała mnie wciąż, że zwierzęta czasami uciekają na tygodnie, a nawet miesiące, a później same wracają. Powiedziała, że one zawsze wiedzą, gdzie jest ich dom i próbują wrócić. Tłumaczyłem to Joshowi, kiedy wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- A co jeśli Boxes wrócił do złego domu? – powiedziałem na głos.
- Co? Przecież mieszka z tobą i wie gdzie to jest – Josh był zdezorientowany.
- Ale na początku mieszkał gdzieś indziej – wyjaśniłem. – W moim starym domu, kilka ulic stąd. Może dalej myśli, że to jego dom. Tak jak ja.
- Aaaa, rozumiem. Byłoby super. Jutro powiemy mojemu tacie i zawiezie nas tam.
- Nie zawiezie – powiedziałem smutno. – Moja mama powiedziała, że nie mogę chodzić do starego domu, bo nowy właściciel nie chce, żeby mu ktokolwiek przeszkadzał. Powiedziała o tym twoim rodzicom.
- Dobra – odparł Josh. – W takim razie jutro wyjdziemy się bawić i pójdziemy do tego domu i...
- Nie! Jeśli ktoś nas zauważy, twój tato się dowie, a potem moja mama. Musimy tam pójść dzisiaj...
Nie musiałem długo przekonywać do tego pomysłu Josha – zawsze to on miał pomysły w tym stylu. Ale nigdy wcześniej nie wychodził z domu bez wiedzy rodziców. Okazało się to bardzo łatwe. Okno w jego pokoju otwierało się do ogródka, który był otoczony płotem, ale bramka nigdy nie była zamknięta. Zabraliśmy ze sobą nasze walkie-talkie i latarkę.
Istniały dwie drogi, by dostać się do mojego starego domu. Mogliśmy pójść przez miasto albo lasem, co zajęłoby o połowę mniej czasu. Pójście miastem zajęłoby około dwóch godzin, ale i tak upierałem się na tę drogę, bo nie chciałem się zgubić. Josh nie zgodził się. Powiedział, że ktoś może nas zobaczyć i powiedzieć wszystko jego tacie. Zagroził, że wróci do domu jeśli nie pójdę skrótem. Nie miałem więc wyboru.
Josh nie wiedział nic o mojej ostatniej przygodzie w lesie.
Z przyjaciele i latarką tak bardzo się nie bałem i szliśmy szybko. Nie byłem całkiem pewien, gdzie jesteśmy, ale Josh wydawał się pewny siebie, co podniosło mnie na duchu. Przedzieraliśmy się przez dość gęsto rosnące drzewa, kiedy moje walkie talkie zahaczyło się o gałąź. Josh miał w ręce latarkę, więc to ja próbowałem je oswobodzić.
Nagle Josh powiedział:
- Hej, chcesz popływać?
Spojrzałem w miejsce, które oświetlał latarką i w tym samym momencie zamknąłem oczy, bo dobrze wiedziałem, gdzie byliśmy. Josh wskazywał na dmuchanego rekina. To tutaj się obudziłem kilka lat wcześniej. Poczułem gulę w gardle i łzy w oczach, kiedy dalej walczyłem z walkie talkie.
Byłem już sfrustrowany, więc pociągnąłem z całej siły tak, że złamała się gałąź, ale walkie talkie zostało w mojej ręce. Obróciłem się i zacząłem iść w stronę Josha, który położył się na dmuchanym rekinie i udawał, że pływa. Po drodze potknąłem się i prawie wpadłem do dość dużej dziury. Na szczęście udało mi się utrzymać równowagę i zatrzymałem się na jej brzegu. Była głęboka. Byłem zaskoczony jej wielkością, ale bardziej martwiło mnie to, że wcześniej jej nie widziałem. Zdałem sobie sprawę, że nie było jej tu tamtej nocy, kiedy obudziłem się w lesie, bo stałem teraz w tym samym miejscu. Odepchnąłem od siebie te myśli i zwróciłem się do Josha:
- Przestań się wygłupiać! Widziałeś, że tam utknąłem, a ty leżałeś sobie na tym rekinie i się śmiałeś!
Po tych słowach kopnąłem w dmuchanego rekina i usłyszałem skrzeczenie.
Uśmiech zniknął z twarzy Josha. Wyglądał na przerażonego i próbował zejść z rekina. Ale nie mógł z powodu dziwnej pozycji, jaką obrał. Za każdym razem, kiedy z powrotem upadał, słyszeliśmy to samo skrzeczenie. Chciałem mu pomóc, ale nie mogłem podejść bliżej – moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nienawidziłem tych lasów.
Podniosłem latarkę z ziemi i oświetliłem nią rekina. W końcu Joshowi udało się wstać i podbiegł do mnie, patrząc, na co świecę latarką. I wtedy to zobaczyliśmy. Szczur. Zacząłem się nerwowo śmiać i odprowadziłem szczura wzrokiem, kiedy uciekł wgłąb lasu. Josh delikatnie uderzył mnie w ramię, uśmiech powoli wracał na jego twarz. Ruszyliśmy dalej.
Przyspieszyliśmy kroku i wyszliśmy z lasu szybciej, niż się spodziewaliśmy. Znaleźliśmy się w mojej okolicy. Kiedy mój były dom stał się widoczny, okazało się, że wszystkie światła są w nim zgaszone.
Kiedy podeszliśmy bliżej, zauważyłem, że trawnik był w strasznym stanie – widocznie długo nikt go nie kosił. Jedna z okiennic oderwała się i poruszała się na wietrze. Cały dom wyglądał po prostu na brudny. Poczułem smutek na widok mojego starego domu w takim stanie. Ale dlaczego moja mama miałaby się przejmować, czy nowi właściciele będą dbać o dom? I wtedy zdałem sobie sprawę.
Nie było nowych właścicieli.
Dom stał opuszczony, wyglądał na zapomniany. Dlaczego moja mama kłamała, że będą w nim mieszkać inni ludzie? Ale stwierdziłem, że to w sumie dobrze. Będzie nam łatwiej szukać kota, skoro nie musimy się martwić, że ktoś nas zauważy. Josh przerwał moje myśli, kiedy podeszliśmy do bramki.
- Twój stary dom jest okropny, chłopie – powiedział cicho.
- Zamknij się! Nawet teraz jest ładniejszy od twojego domu.
- Hej...
- Dobra, dobra. Myślę, że Boxes jest w szczelinie. Jeden z nas musi tam wejść i to sprawdzić, ale drugi powinien zostać na zewnątrz na wypadek, gdyby ktoś się zjawił.
- Mówisz serio? Ja na pewno tam nie wejdę. To twój kot, chłopie. Ty idź.
- Słuchaj, zagramy o to, chyba że się boisz – powiedziałem z pięścią skierowaną w górę.
- Dobra, ale zagramy w „strzelaj”, nie na trzy. To jest: kamień, papier, nożyczki, STRZELAJ, nie raz, dwa, TRZY.
- Wiem, jak się w to gra, Josh. A ty zawsze musisz coś mieszać.
Przegrałem.
Odsunąłem deskę, którą moja mama zawsze przestawiała, kiedy musiała tam wejść po Boxes. Musiała to zrobić tylko kilka razy, bo zwykle działał trik z puszką i otwieraczem. Ale nienawidziła tego robić, szczególnie ostatnim razem. Zanim się przeprowadziliśmy, powiedziała że lepiej, że Boxes chowa się tam, mimo że trzeba go było stamtąd wyciągać. To było mniej niebezpieczne niż gdyby przeskakiwał przez ogrodzenie i biegał po ulicach. To była prawda, ale wciąż bałem się wchodzić w szczelinę. Chwyciłem latarkę i walkie talkie i zacząłem się w nią wciskać. Poczułem silny zapach.
Śmierdziało jak śmierć.
Włączyłem walkie talkie:
- Josh, jesteś tam?
- Tutaj „człowiek macho”, odbiór – powiedział Josh.
- Josh, przestań. Coś tu jest nie tak.
- Co masz na myśli?
- Śmierdzi tutaj. Śmierdzi, jakby coś tu umarło.
- To Boxes?
- Naprawdę mam nadzieję, że nie.
Odłożyłem walkie talkie i oświetliłem sobie drogę latarką, kiedy ruszyłem dalej. Z zewnątrz nie można było zobaczyć wszystkiego, nawet z dobrym światłem. Powiedziałbym, że żeby zobaczyć około 40% tego miejsca, trzeba było wcisnąć się do środka. Ale odkryłem, że widziałem tylko to, na co świeciłem latarką – a to trochę utrudniało całą sprawę. Kiedy szedłem dalej, smród stawał się intensywniejszy. Strach narastał we mnie, bałem się, że Boxes przyszedł tutaj i coś mu się stało. Zrobiłem jeszcze dwa kroki wprzód, kiedy poczułem coś, przez co od razu cofnąłem rękę.
Futerko.
Załamałem się i próbowałem przygotować się psychicznie na to, co zaraz zobaczę. Oświetliłem to latarką.
Odskoczyłem z przerażenia. „Jezu Chryste.” To była dziwacznie wykręcona istota, mocno rozłożona. Jej skóra zgniła na pysku tak, że zęby wydawały się ogromne. A smród był nie do zniesienia. Jęknąłem.
- Co to jest? Wszystko w porządku? To Boxes? – krzyczał Josh.
- Nie, to nie on.
- Co w takim razie?
- Nie wiem.
Zagryzłem wargi i jeszcze raz to oświetliłem.
- To szop! – powiedziałem z ulgą.
- Szukaj dalej. Ja pójdę do domu i zobaczę, czy nie dostał się do środka.
- Co? Nie. Josh, nie wchodź tam. Co jeśli Boxes jest tutaj i wybiegnie na zewnątrz?
- Nie wybiegnie. Zastawiłem wyjście deską.
Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że mówił prawdę.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie martw się, chłopie. Łatwo ją odsuniesz. To nawet lepsze rozwiązanie. Bo jeśli Boxes wybiegnie i go nie zauważę, to już go nie znajdziemy. Jeśli tutaj jest, złap go mocno, a ja odsunę deskę. Jak go nie znajdziesz, to sam ją odsuniesz, a ja przeszukam dom.
Mówił sensownie, ale wątpiłem że dostanie się do domu.
- Dobra – powiedziałem po chwili. – Ale uważaj na siebie i niczego nie dotykaj. W moim pokoju są pudełka z ubraniami, zobacz, czy Boxes nie wszedł do jednego z nich. I nie zapomnij walkie talkie!
- Spoko!
Zdałem sobie sprawę, że w domu będzie kompletnie ciemno – nikt nie płacił rachunków, więc nie będzie prądu. Być może Josh zobaczy coś w świetle lamp ulicznych, a jeśli nie, to nie wiem, co zrobi.
Po krótkiej chwili usłyszałem kroki nad głową.
- Josh, to ty?
- Tu „człowiek macho”. Orzeł wylądował. Co u ciebie, księżniczko Jasmine? Odbiór.
- Dupek.
- „Człowiek macho” jest w twojej łazience i przegladam kupkę gazet. Wygląda na to, że masz magazyny dla mężczyzn. Co mi o tym powiesz? Odbiór.
Usłyszałem śmiech i sam też zacząłem się śmiać. Kroki się oddaliły – Josh zmierzał do mojego pokoju.
- Chłopie, ale tu ciemno – powiedział. – Jesteś pewien, że są tu pudełka z ubraniami? Nie widzę żadnych.
- Tak, kilka kartonów powinno stać koło szafy.
- Nie ma tu żadnych pudełek. Ale sprawdzę jeszcze, czy nie wsadziłeś ich do szafy przed przeprowadzką.
Pomyślałem, że moja mama mogła wrócić, zabrać moje ubrania i po prostu je komuś oddać, bo ja i tak z nich wyrosłem. Ale pudełka na pewno zostawiłem koło szafy – nie miałem nawet czasu zamknąć ostatniego z nich, zanim wyjechaliśmy.
Kiedy czekałem aż Josh powie mi, co znalazł, machnąłem nogą z nudów i uderzyłem w coś. Spojrzałem w dół i zobaczyłem coś bardzo dziwnego. Koc wokół którego stały miseczki. Podszedłem bliżej. Koc pachniał wilgocią, miseczki były puste oprócz jednej.
Kocia karma.
To był inny rodzaj niż dostawał Boxes, ale zrozumiałem. Moja mama przygotowała to miejsce dla niego, żeby nie uciekał za bramkę. To miało sens i wydawało się prawdopodobne, że Boxes mógł tu wrócić.
- Znalazłem twoje ubrania – odezwał się Josh.
- Świetnie. Gdzie były pudełka?
- Tak jak mówiłem, nie ma pudełek. Twoje ciuchy są w szafie... wiszą na wieszakach.
Zadrżałem. To było niemożliwe. Spakowałem WSZYSTKIE moje ubrania. Na pewno nie wyciągałbym ich i nie wieszałbym w szafie. Spakowałem je, a ktoś je wyciągnął. Ale dlaczego?
Josh musiał się stamtąd wynosić.
- To nie w porządku, Josh. Powinny być w kartonach. Przestań się wygłupiać i chodź na zewnątrz.
- Nie żartuję. Patrzę na nie właśnie. Może tylko ci się wydawało, że je spakowałeś. Haha! Jaaaa! Lubisz na siebie patrzeć, co?
- Co? O czym ty mówisz?
- Twoje ściany, haha. Całe ściany są pokryte twoimi zdjęciami! Są ich setki!. Wynająłeś kogoś, żeby....
Cisza.
Sprawdziłem moje walkie talkie, ale nie wyłączyło się. Słyszałem kroki Josha, ale nie byłem pewien, dokąd zmierza. Czekałem aż dokończy urwane zdanie, bo pomyślałem, że przez przypadek palec ześlizgnął mu się z przycisku. Kroki sugerowały, że chodził z pokoju do pokoju. Miałem właśnie coś powiedzieć do niego, kiedy usłyszałem:
- Ktoś jest w domu.
Głos Josha był cichy i drżał – byłem pewien, że walczy ze łzami. Chciałem odpowiedzieć, ale zastanawiałem się jak głośny będzie mój głos. Co jeśli ten ktoś mnie usłyszy? Nic nie powiedziałem tylko czekałem i nasłuchiwałem.słyszałem kroki. Ciężkie kroki. A potem głośne uderzenie.
„O boże, Josh.”
Znalazł go, byłem pewien. Ten człowiek znalazł Josha i krzywdził go. Rozpłakałem się. Był moim jedynym przyjacielem, po Boxes. I wtedy zdałem sobie sprawę: co jeśli Josh wygadał się, że tu jestem? Co powinienem zrobić? Nagle usłyszałem głos Josha:
- On coś ma, chłopie. Dużą torbę. Rzucił ją właśnie na podłogę. I... o Boże... torba... chyba się poruszyła.
Byłem sparaliżowany ze strachu. Chciałem uciekać do domu. Chciałem uratować Josha. Chciałem iść tam i mu pomóc. Chciałem zrobić wiele rzeczy, ale nie mogłem się ruszyć. Przez przypadek oświetliłem latarką przeciwległy róg w szczelinie. Nie mogłem oddychać po tym, co zobaczyłem.
Zwierzęta. Mnóstwo zwierząt. Wszystkie martwe. Leżały na kupie. Czy Boxes był między nimi? To po to ktoś zostawił tutaj kocie żarcie?
Zobaczenie tego wyrwało mnie z szoku i wiedziałem, że muszę się stąd wydostać. Dotarłem do deski, popchnąłem ją, ale ani drgnęła. Byłem uwięziony. „Pieprz się, Josh!’” pomyślałem ze złością. Słyszałem głośne kroki nad sobą. Cały dom się trząsł. Usłyszałem krzyk Josha, a zaraz po nim drugi krzyk przerażenia.
Nadal pchałem deskę i poczułem, że się poruszyła, ale wiedziałem, że to ktoś z zewnątrz mi pomaga. Nadal nade mną rozbrzmiewały kroki, a przed sobą słyszałem krzyki. Odsunąłem się i wyciągnąłem przed siebie rękę z walkie talkie, aby móc się bronić. Deska została odrzucona a na bok i poczułem, jak ktoś chwyta mnie za ramię.
- Szybko, zwijamy się stąd!
To był Josh. Dzięki Bogu!
Wyszedłem ze szczeliny. Kiedy dotarliśmy do bramki i przeskoczyliśmy przez nią, Josh upuścił swoje walkie talkie. Próbował go dosięgnąć, ale kazałem mu o tym zapomnieć. Musieliśmy uciekać. Za nami słyszałem wrzask, ale nie były to słowa, tylko same dźwięki. Bez zastanowienia wbiegliśmy do lasu, aby szybciej znaleźć się w domu Josha, który przez całą drogę krzyczał:
- Zdjęcie, on zrobił mi zdjęcie!
Ale ja wiedziałem, że ten mężczyzna już miał zdjęcie Josha – zrobione w lesie ze mną. Podejrzewałem, że Josh nadal uważał tamte mechaniczne dźwięki za odgłosy robota.
Udało nam się dotrzeć do pokoju Josha, zanim jego rodzice się obudzili. Zapytałem o wielką torbę, którą widział i czy naprawdę się poruszyła. Odpowiedział, że nie jest pewien. Cały czas przepraszał mnie, że upuścił walkie talkie. Nie spaliśmy do rana, tylko wyglądaliśmy całą noc przez okno.

Kilka dni temu opowiedziałem mamie tę sytuację sprzed lat. Była na mnie wściekła, że wpakowałem się w takie niebezpieczeństwo. Zapytałem ją, dlaczego okłamała mnie na temat nowego właściciela – dlaczego też uważała ten dom za taki niebezpieczny? Wpadła w histerię, ale odpowiedziała mi. Złapała mnie za rękę, spojrzała mi w oczy i wyszeptała, jakby bała się, że ktoś ją usłyszy:
- Ponieważ nigdy nie umieściłam żadnych koców i miseczek w szczelinie dla Boxes. Nie tylko ty je tam znalazłeś...
Zakręciło mi się w głowie. Rozumiałem już. Zrozumiałem, dlaczego wyglądała na zdenerwowaną, kiedy wyciągnęła kota ze szczeliny; znalazła więcej niż tylko pająki i szczury. Zrozumiałem dlaczego wyjechaliśmy dwa tygodnie wcześniej. Zrozumiałem dlaczego robiła wszystko, żebym nie próbował wrócić do tamtego domu.
Wiedziała. Wiedziała, że zrobił sobie dom obok naszego, ale nie powiedziała mi o tym. Wyszedłem bez słowa i nie opowiedziałem jej całej historii... wam ją opowiem.

Wróciłem do domu od Josha i po prostu rzuciłem swoje rzeczy na podłogę – jedyne czego pragnąłem to sen. Obudziłem się około dziewiątej wieczorem, bo usłyszałem miauczenie Boxes. Poczułem ulgę, kot w końcu trafił z powrotem do domu. Czułem się źle, bo gdybym zaczekał jeszcze jeden dzień, cała poprzednia noc by się nie wydarzyła. Zszedłem z łóżka i zawołałem Boxes, ale nie widziałem go. Miauczenie nadal rozbrzmiewało, więc podążyłem za nim. Dochodziło spod łóżka. Zaśmiałem się i wlazłem pod nie. Miauczenie dochodziło spod mojego podkoszulka, więc chwyciłem go i krzyknąłem:
- Witaj w domu Boxes!
Miauczenie dochodziło z mojego walkie talkie.
Boxes nigdy nie wrócił do domu.
  • 11

#855

bloody alice.
  • Postów: 18
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Moje tłumaczenie pasty znalezionej w internecie. Mam nadzieję, że jeszcze jej tu nie było. :)

TWARZ W TŁUMIE

Kiedyś widziałem kobietę, której twarzy nigdy nie zapomnę.

Wkładałem zakupy do bagażnika, gdy nagle spojrzałem przed siebie i dostrzegłem ją, siedzącą na tylnym siedzeniu samochodu, kilka metrów ode mnie. Obok samochodu stał mężczyzna; rozmawiał przez telefon, lecz był zbyt daleko ode mnie, bym mógł go usłyszeć. Kobieta powiedziała coś, ale nie miałem pojęcia co. Wtedy nie.

Dopóki nie wróciłem do domu, nie odłożyłem zakupów i nie włączyłem telewizora.

W wiadomościach lokalnej TV pokazywano historię porwanej kobiety. Kobiety, którą widziałem w samochodzie. Gdy teraz o tym myślę, wiem już, co próbowała mi powiedzieć:
„Pomóż mi“.

Użytkownik bloody alice edytował ten post 29.10.2012 - 16:09

  • 10


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych