Część ICzęść IIPENPAL - BOXES Całe lato przed rozpoczęciem szkoły podstawowej spędziła na nauce wspinania się po drzewach. Za moim oknem rosła sosna, która była jakby stworzona dla mnie. Miała bardzo niskie gałęzie, na które z łatwością mogłem wejść i przez kilka dni (zanim nauczyłem się wspinać wyżej), siedziałem na jednej z najniższych gałęzi i machałem nogami.
Drzewo stało za odrodzeniem z tyłu domu i było widoczne przez okno w kuchni, przez które widziała mnie mama. Mieliśmy taką niepisaną umowę, że bawiłem się na drzewie, kiedy mama zmywała naczynia, żeby mogła mnie cały czas obserwować.
Kiedy lato mijało, byłem już dobry we wspinaczce i wchodziłem dość wysoko. W końcu doszedłem do momentu, w którym nie mogłem wspiąć się wyżej, bo gałęzie u szczytu były zbyt cienkie. Musiałem wprowadzić zmiany w mojej zabawie – skupiłem się na prędkości i udało mi się dotrzeć do najwyższej gałęzi w ciągu 25 sekund.
Stałem się zbyt pewny siebie i pewnego popołudnia spadłem z drzewa i złamałem rękę w dwóch miejscach. Mama przybiegła do mnie z krzykiem. Pamiętam, że słyszałem ją jak zza ściany – nie pamiętam, co mówiła, ale pamiętam, że byłem zaskoczony jak białe są moje kości.
Miałem dopiero zacząć szkołę, więc nie miałem kolegów, którzy podpisaliby się na moim gipsie. Moja mama musiała czuć się okropnie, bo dzień przez pierwszym dniem w szkole, przyniosła do domu kociaka. Był malutki, rudo biały w pręgi. Jak tylko postawiła do na podłodze, wlazł w pudełko po napojach. Nazwałem go Boxes.
Boxes wychodził na dwór tylko wtedy, kiedy udało mu się uciec. Mama obcięła mu pazurki, żeby nie niszczył mebli, więc robiliśmy wszystko, żeby nie opuszczał domu. Czasami mu się udawało i ganiał za owadami w ogrodzie. Łapaliśmy go wtedy i zanosiliśmy do domu. Wdrapywał się na moje ramię, żeby jeszcze popatrzeć na ogródek – powiedziałem mamie, że planował kolejną ucieczkę. W środku dostawał trochę tuńczyka i nauczył się, że dźwięk otwieranej puszki oznacza jedzenie. Przybiegał, kiedy tylko to usłyszał.
Przydało się to później, ponieważ pod koniec naszego mieszkania w tamtym domu, Boxes częściej uciekał na zewnątrz i chował się w szczelinie między domami, gdzie nie chcieliśmy wchodzić z powodu brudu, pajęczyn i robaków. Mama przyniosła puszkę w to miejsce i otworzyła ją. Boxes wybiegł miaucząc i wyglądał na podekscytowanego, a potem przerażonego, że w taki sposób go podeszliśmy – nie dostał wtedy tuńczyka.
Ostatnim razem, kiedy uciekł w szczelinę był naszym ostatnim dniem w tamtym domu. Mama wystawiła dom na sprzedaż, więc pakowaliśmy nasze rzeczy. Nie mieliśmy tego zbyt dużo, ale mama kazała zapakować mi swoje rzeczy dużo wcześniej. Widziała, że nie chcę się przeprowadzać, więc pomyślała, że trzymanie moich ubrań w pudełkach przyzwyczai mnie do tej myśli.
Kiedy Boxes wyszedł z ukrycia, układaliśmy kartony w samochodzie. Mama przeklęła, bo zdała sobie sprawę, że spakowała już otwierasz do puszek i nie pamiętała dokładnie gdzie. Udawałem, że idę go poszukać, żeby nie musieć wchodzić w szczelinę, ale moja mama w tym czasie tam poszła. Wyszła z kotem na rękach i wyglądała na zdenerwowaną – co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem wracając wtedy do domu.
Spakowałem jeszcze kilka rzeczy, podczas gdy moja mama wykonała kilka telefonów. Przyszła potem do mojego pokoju i powiedziała, że tego dnia zaczniemy się już przeprowadzać. Wypowiedziała to, jak wspaniałe wieści, ale ja miałem nadzieję, że spędzimy w starym domu trochę więcej czasu. Poza tym jeszcze nie skończyliśmy pakowania, ale mama przekonała mnie, że czasami lepiej jest kupić nowe rzeczy niż spakować wszystkie stare i ciągnąć je za sobą przez całe miasto. Nie miałem nawet szansy zabrać kilku pudłem z moimi ubraniami. Zapytałem, czy mogę zadzwonić do Josha i pożegnać się z nim, ale mama powiedziała, że zadzwonię z nowego domu. Odjechaliśmy busem.
Udało mi się utrzymać kontakt z Joshem przez kilka lat – co było miłą niespodzianką, bo nie chodziliśmy już do tej samej szkoły. Nasi rodzice nie byli przyjaciółmi, ale wiedzieli, że my byliśmy, więc wozili nas do siebie nawzajem. Czasami zostawialiśmy u siebie na weekend.
Na Boże Narodzenie nasi rodzice kupili nam wspaniałe walkie-talkie, które miało większy zasięg niż odległość między naszymi domami. Nasze walkie-talkie tylko czasami działało wystarczająco dobrze, żebyśmy mogli rozmawiać ze sobą z naszych domów, ale używaliśmy ich kiedy zostawaliśmy u siebie na noc. Dzięki naszym rodzicom nadal byliśmy przyjaciółmi, kiedy mieliśmy po dziesięć lat.
W pewien weekend spałem u Josha. Moja mama zadzwoniła, żeby powiedzieć dobranoc. Brzmiała, jakby była zmartwiona.
Boxes zaginął.
To musiała być sobotnia noc, bo następnego dnia miałem wracać do domu. Boxes nie było od piątkowego popołudnia – mama nie widziała go odkąd wróciła do domu po odwiezieniu mnie do Josha. Zdecydowała się powiedzieć mi o zaginięciu kota, kiedy ten nie wrócił przed moim przyjazdem.
- Nie martw się, Boxes wróci – powiedziała pocieszająco. – Zawsze wraca.
Ale Boxes nie wrócił.
Trzy tygodnie później znowu spałem u Josha. Wciąż było mi smutno z powodu kota, ale mama zapewniała mnie wciąż, że zwierzęta czasami uciekają na tygodnie, a nawet miesiące, a później same wracają. Powiedziała, że one zawsze wiedzą, gdzie jest ich dom i próbują wrócić. Tłumaczyłem to Joshowi, kiedy wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- A co jeśli Boxes wrócił do złego domu? – powiedziałem na głos.
- Co? Przecież mieszka z tobą i wie gdzie to jest – Josh był zdezorientowany.
- Ale na początku mieszkał gdzieś indziej – wyjaśniłem. – W moim starym domu, kilka ulic stąd. Może dalej myśli, że to jego dom. Tak jak ja.
- Aaaa, rozumiem. Byłoby super. Jutro powiemy mojemu tacie i zawiezie nas tam.
- Nie zawiezie – powiedziałem smutno. – Moja mama powiedziała, że nie mogę chodzić do starego domu, bo nowy właściciel nie chce, żeby mu ktokolwiek przeszkadzał. Powiedziała o tym twoim rodzicom.
- Dobra – odparł Josh. – W takim razie jutro wyjdziemy się bawić i pójdziemy do tego domu i...
- Nie! Jeśli ktoś nas zauważy, twój tato się dowie, a potem moja mama. Musimy tam pójść dzisiaj...
Nie musiałem długo przekonywać do tego pomysłu Josha – zawsze to on miał pomysły w tym stylu. Ale nigdy wcześniej nie wychodził z domu bez wiedzy rodziców. Okazało się to bardzo łatwe. Okno w jego pokoju otwierało się do ogródka, który był otoczony płotem, ale bramka nigdy nie była zamknięta. Zabraliśmy ze sobą nasze walkie-talkie i latarkę.
Istniały dwie drogi, by dostać się do mojego starego domu. Mogliśmy pójść przez miasto albo lasem, co zajęłoby o połowę mniej czasu. Pójście miastem zajęłoby około dwóch godzin, ale i tak upierałem się na tę drogę, bo nie chciałem się zgubić. Josh nie zgodził się. Powiedział, że ktoś może nas zobaczyć i powiedzieć wszystko jego tacie. Zagroził, że wróci do domu jeśli nie pójdę skrótem. Nie miałem więc wyboru.
Josh nie wiedział nic o mojej ostatniej przygodzie w lesie.
Z przyjaciele i latarką tak bardzo się nie bałem i szliśmy szybko. Nie byłem całkiem pewien, gdzie jesteśmy, ale Josh wydawał się pewny siebie, co podniosło mnie na duchu. Przedzieraliśmy się przez dość gęsto rosnące drzewa, kiedy moje walkie talkie zahaczyło się o gałąź. Josh miał w ręce latarkę, więc to ja próbowałem je oswobodzić.
Nagle Josh powiedział:
- Hej, chcesz popływać?
Spojrzałem w miejsce, które oświetlał latarką i w tym samym momencie zamknąłem oczy, bo dobrze wiedziałem, gdzie byliśmy. Josh wskazywał na dmuchanego rekina. To tutaj się obudziłem kilka lat wcześniej. Poczułem gulę w gardle i łzy w oczach, kiedy dalej walczyłem z walkie talkie.
Byłem już sfrustrowany, więc pociągnąłem z całej siły tak, że złamała się gałąź, ale walkie talkie zostało w mojej ręce. Obróciłem się i zacząłem iść w stronę Josha, który położył się na dmuchanym rekinie i udawał, że pływa. Po drodze potknąłem się i prawie wpadłem do dość dużej dziury. Na szczęście udało mi się utrzymać równowagę i zatrzymałem się na jej brzegu. Była głęboka. Byłem zaskoczony jej wielkością, ale bardziej martwiło mnie to, że wcześniej jej nie widziałem. Zdałem sobie sprawę, że nie było jej tu tamtej nocy, kiedy obudziłem się w lesie, bo stałem teraz w tym samym miejscu. Odepchnąłem od siebie te myśli i zwróciłem się do Josha:
- Przestań się wygłupiać! Widziałeś, że tam utknąłem, a ty leżałeś sobie na tym rekinie i się śmiałeś!
Po tych słowach kopnąłem w dmuchanego rekina i usłyszałem skrzeczenie.
Uśmiech zniknął z twarzy Josha. Wyglądał na przerażonego i próbował zejść z rekina. Ale nie mógł z powodu dziwnej pozycji, jaką obrał. Za każdym razem, kiedy z powrotem upadał, słyszeliśmy to samo skrzeczenie. Chciałem mu pomóc, ale nie mogłem podejść bliżej – moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nienawidziłem tych lasów.
Podniosłem latarkę z ziemi i oświetliłem nią rekina. W końcu Joshowi udało się wstać i podbiegł do mnie, patrząc, na co świecę latarką. I wtedy to zobaczyliśmy. Szczur. Zacząłem się nerwowo śmiać i odprowadziłem szczura wzrokiem, kiedy uciekł wgłąb lasu. Josh delikatnie uderzył mnie w ramię, uśmiech powoli wracał na jego twarz. Ruszyliśmy dalej.
Przyspieszyliśmy kroku i wyszliśmy z lasu szybciej, niż się spodziewaliśmy. Znaleźliśmy się w mojej okolicy. Kiedy mój były dom stał się widoczny, okazało się, że wszystkie światła są w nim zgaszone.
Kiedy podeszliśmy bliżej, zauważyłem, że trawnik był w strasznym stanie – widocznie długo nikt go nie kosił. Jedna z okiennic oderwała się i poruszała się na wietrze. Cały dom wyglądał po prostu na brudny. Poczułem smutek na widok mojego starego domu w takim stanie. Ale dlaczego moja mama miałaby się przejmować, czy nowi właściciele będą dbać o dom? I wtedy zdałem sobie sprawę.
Nie było nowych właścicieli.
Dom stał opuszczony, wyglądał na zapomniany. Dlaczego moja mama kłamała, że będą w nim mieszkać inni ludzie? Ale stwierdziłem, że to w sumie dobrze. Będzie nam łatwiej szukać kota, skoro nie musimy się martwić, że ktoś nas zauważy. Josh przerwał moje myśli, kiedy podeszliśmy do bramki.
- Twój stary dom jest okropny, chłopie – powiedział cicho.
- Zamknij się! Nawet teraz jest ładniejszy od twojego domu.
- Hej...
- Dobra, dobra. Myślę, że Boxes jest w szczelinie. Jeden z nas musi tam wejść i to sprawdzić, ale drugi powinien zostać na zewnątrz na wypadek, gdyby ktoś się zjawił.
- Mówisz serio? Ja na pewno tam nie wejdę. To twój kot, chłopie. Ty idź.
- Słuchaj, zagramy o to, chyba że się boisz – powiedziałem z pięścią skierowaną w górę.
- Dobra, ale zagramy w „strzelaj”, nie na trzy. To jest: kamień, papier, nożyczki, STRZELAJ, nie raz, dwa, TRZY.
- Wiem, jak się w to gra, Josh. A ty zawsze musisz coś mieszać.
Przegrałem.
Odsunąłem deskę, którą moja mama zawsze przestawiała, kiedy musiała tam wejść po Boxes. Musiała to zrobić tylko kilka razy, bo zwykle działał trik z puszką i otwieraczem. Ale nienawidziła tego robić, szczególnie ostatnim razem. Zanim się przeprowadziliśmy, powiedziała że lepiej, że Boxes chowa się tam, mimo że trzeba go było stamtąd wyciągać. To było mniej niebezpieczne niż gdyby przeskakiwał przez ogrodzenie i biegał po ulicach. To była prawda, ale wciąż bałem się wchodzić w szczelinę. Chwyciłem latarkę i walkie talkie i zacząłem się w nią wciskać. Poczułem silny zapach.
Śmierdziało jak śmierć.
Włączyłem walkie talkie:
- Josh, jesteś tam?
- Tutaj „człowiek macho”, odbiór – powiedział Josh.
- Josh, przestań. Coś tu jest nie tak.
- Co masz na myśli?
- Śmierdzi tutaj. Śmierdzi, jakby coś tu umarło.
- To Boxes?
- Naprawdę mam nadzieję, że nie.
Odłożyłem walkie talkie i oświetliłem sobie drogę latarką, kiedy ruszyłem dalej. Z zewnątrz nie można było zobaczyć wszystkiego, nawet z dobrym światłem. Powiedziałbym, że żeby zobaczyć około 40% tego miejsca, trzeba było wcisnąć się do środka. Ale odkryłem, że widziałem tylko to, na co świeciłem latarką – a to trochę utrudniało całą sprawę. Kiedy szedłem dalej, smród stawał się intensywniejszy. Strach narastał we mnie, bałem się, że Boxes przyszedł tutaj i coś mu się stało. Zrobiłem jeszcze dwa kroki wprzód, kiedy poczułem coś, przez co od razu cofnąłem rękę.
Futerko.
Załamałem się i próbowałem przygotować się psychicznie na to, co zaraz zobaczę. Oświetliłem to latarką.
Odskoczyłem z przerażenia. „Jezu Chryste.” To była dziwacznie wykręcona istota, mocno rozłożona. Jej skóra zgniła na pysku tak, że zęby wydawały się ogromne. A smród był nie do zniesienia. Jęknąłem.
- Co to jest? Wszystko w porządku? To Boxes? – krzyczał Josh.
- Nie, to nie on.
- Co w takim razie?
- Nie wiem.
Zagryzłem wargi i jeszcze raz to oświetliłem.
- To szop! – powiedziałem z ulgą.
- Szukaj dalej. Ja pójdę do domu i zobaczę, czy nie dostał się do środka.
- Co? Nie. Josh, nie wchodź tam. Co jeśli Boxes jest tutaj i wybiegnie na zewnątrz?
- Nie wybiegnie. Zastawiłem wyjście deską.
Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że mówił prawdę.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie martw się, chłopie. Łatwo ją odsuniesz. To nawet lepsze rozwiązanie. Bo jeśli Boxes wybiegnie i go nie zauważę, to już go nie znajdziemy. Jeśli tutaj jest, złap go mocno, a ja odsunę deskę. Jak go nie znajdziesz, to sam ją odsuniesz, a ja przeszukam dom.
Mówił sensownie, ale wątpiłem że dostanie się do domu.
- Dobra – powiedziałem po chwili. – Ale uważaj na siebie i niczego nie dotykaj. W moim pokoju są pudełka z ubraniami, zobacz, czy Boxes nie wszedł do jednego z nich. I nie zapomnij walkie talkie!
- Spoko!
Zdałem sobie sprawę, że w domu będzie kompletnie ciemno – nikt nie płacił rachunków, więc nie będzie prądu. Być może Josh zobaczy coś w świetle lamp ulicznych, a jeśli nie, to nie wiem, co zrobi.
Po krótkiej chwili usłyszałem kroki nad głową.
- Josh, to ty?
- Tu „człowiek macho”. Orzeł wylądował. Co u ciebie, księżniczko Jasmine? Odbiór.
- Dupek.
- „Człowiek macho” jest w twojej łazience i przegladam kupkę gazet. Wygląda na to, że masz magazyny dla mężczyzn. Co mi o tym powiesz? Odbiór.
Usłyszałem śmiech i sam też zacząłem się śmiać. Kroki się oddaliły – Josh zmierzał do mojego pokoju.
- Chłopie, ale tu ciemno – powiedział. – Jesteś pewien, że są tu pudełka z ubraniami? Nie widzę żadnych.
- Tak, kilka kartonów powinno stać koło szafy.
- Nie ma tu żadnych pudełek. Ale sprawdzę jeszcze, czy nie wsadziłeś ich do szafy przed przeprowadzką.
Pomyślałem, że moja mama mogła wrócić, zabrać moje ubrania i po prostu je komuś oddać, bo ja i tak z nich wyrosłem. Ale pudełka na pewno zostawiłem koło szafy – nie miałem nawet czasu zamknąć ostatniego z nich, zanim wyjechaliśmy.
Kiedy czekałem aż Josh powie mi, co znalazł, machnąłem nogą z nudów i uderzyłem w coś. Spojrzałem w dół i zobaczyłem coś bardzo dziwnego. Koc wokół którego stały miseczki. Podszedłem bliżej. Koc pachniał wilgocią, miseczki były puste oprócz jednej.
Kocia karma.
To był inny rodzaj niż dostawał Boxes, ale zrozumiałem. Moja mama przygotowała to miejsce dla niego, żeby nie uciekał za bramkę. To miało sens i wydawało się prawdopodobne, że Boxes mógł tu wrócić.
- Znalazłem twoje ubrania – odezwał się Josh.
- Świetnie. Gdzie były pudełka?
- Tak jak mówiłem, nie ma pudełek. Twoje ciuchy są w szafie... wiszą na wieszakach.
Zadrżałem. To było niemożliwe. Spakowałem WSZYSTKIE moje ubrania. Na pewno nie wyciągałbym ich i nie wieszałbym w szafie. Spakowałem je, a ktoś je wyciągnął. Ale dlaczego?
Josh musiał się stamtąd wynosić.
- To nie w porządku, Josh. Powinny być w kartonach. Przestań się wygłupiać i chodź na zewnątrz.
- Nie żartuję. Patrzę na nie właśnie. Może tylko ci się wydawało, że je spakowałeś. Haha! Jaaaa! Lubisz na siebie patrzeć, co?
- Co? O czym ty mówisz?
- Twoje ściany, haha. Całe ściany są pokryte twoimi zdjęciami! Są ich setki!. Wynająłeś kogoś, żeby....
Cisza.
Sprawdziłem moje walkie talkie, ale nie wyłączyło się. Słyszałem kroki Josha, ale nie byłem pewien, dokąd zmierza. Czekałem aż dokończy urwane zdanie, bo pomyślałem, że przez przypadek palec ześlizgnął mu się z przycisku. Kroki sugerowały, że chodził z pokoju do pokoju. Miałem właśnie coś powiedzieć do niego, kiedy usłyszałem:
- Ktoś jest w domu.
Głos Josha był cichy i drżał – byłem pewien, że walczy ze łzami. Chciałem odpowiedzieć, ale zastanawiałem się jak głośny będzie mój głos. Co jeśli ten ktoś mnie usłyszy? Nic nie powiedziałem tylko czekałem i nasłuchiwałem.słyszałem kroki. Ciężkie kroki. A potem głośne uderzenie.
„O boże, Josh.”
Znalazł go, byłem pewien. Ten człowiek znalazł Josha i krzywdził go. Rozpłakałem się. Był moim jedynym przyjacielem, po Boxes. I wtedy zdałem sobie sprawę: co jeśli Josh wygadał się, że tu jestem? Co powinienem zrobić? Nagle usłyszałem głos Josha:
- On coś ma, chłopie. Dużą torbę. Rzucił ją właśnie na podłogę. I... o Boże... torba... chyba się poruszyła.
Byłem sparaliżowany ze strachu. Chciałem uciekać do domu. Chciałem uratować Josha. Chciałem iść tam i mu pomóc. Chciałem zrobić wiele rzeczy, ale nie mogłem się ruszyć. Przez przypadek oświetliłem latarką przeciwległy róg w szczelinie. Nie mogłem oddychać po tym, co zobaczyłem.
Zwierzęta. Mnóstwo zwierząt. Wszystkie martwe. Leżały na kupie. Czy Boxes był między nimi? To po to ktoś zostawił tutaj kocie żarcie?
Zobaczenie tego wyrwało mnie z szoku i wiedziałem, że muszę się stąd wydostać. Dotarłem do deski, popchnąłem ją, ale ani drgnęła. Byłem uwięziony. „Pieprz się, Josh!’” pomyślałem ze złością. Słyszałem głośne kroki nad sobą. Cały dom się trząsł. Usłyszałem krzyk Josha, a zaraz po nim drugi krzyk przerażenia.
Nadal pchałem deskę i poczułem, że się poruszyła, ale wiedziałem, że to ktoś z zewnątrz mi pomaga. Nadal nade mną rozbrzmiewały kroki, a przed sobą słyszałem krzyki. Odsunąłem się i wyciągnąłem przed siebie rękę z walkie talkie, aby móc się bronić. Deska została odrzucona a na bok i poczułem, jak ktoś chwyta mnie za ramię.
- Szybko, zwijamy się stąd!
To był Josh. Dzięki Bogu!
Wyszedłem ze szczeliny. Kiedy dotarliśmy do bramki i przeskoczyliśmy przez nią, Josh upuścił swoje walkie talkie. Próbował go dosięgnąć, ale kazałem mu o tym zapomnieć. Musieliśmy uciekać. Za nami słyszałem wrzask, ale nie były to słowa, tylko same dźwięki. Bez zastanowienia wbiegliśmy do lasu, aby szybciej znaleźć się w domu Josha, który przez całą drogę krzyczał:
- Zdjęcie, on zrobił mi zdjęcie!
Ale ja wiedziałem, że ten mężczyzna już miał zdjęcie Josha – zrobione w lesie ze mną. Podejrzewałem, że Josh nadal uważał tamte mechaniczne dźwięki za odgłosy robota.
Udało nam się dotrzeć do pokoju Josha, zanim jego rodzice się obudzili. Zapytałem o wielką torbę, którą widział i czy naprawdę się poruszyła. Odpowiedział, że nie jest pewien. Cały czas przepraszał mnie, że upuścił walkie talkie. Nie spaliśmy do rana, tylko wyglądaliśmy całą noc przez okno.
Kilka dni temu opowiedziałem mamie tę sytuację sprzed lat. Była na mnie wściekła, że wpakowałem się w takie niebezpieczeństwo. Zapytałem ją, dlaczego okłamała mnie na temat nowego właściciela – dlaczego też uważała ten dom za taki niebezpieczny? Wpadła w histerię, ale odpowiedziała mi. Złapała mnie za rękę, spojrzała mi w oczy i wyszeptała, jakby bała się, że ktoś ją usłyszy:
- Ponieważ nigdy nie umieściłam żadnych koców i miseczek w szczelinie dla Boxes. Nie tylko ty je tam znalazłeś...
Zakręciło mi się w głowie. Rozumiałem już. Zrozumiałem, dlaczego wyglądała na zdenerwowaną, kiedy wyciągnęła kota ze szczeliny; znalazła więcej niż tylko pająki i szczury. Zrozumiałem dlaczego wyjechaliśmy dwa tygodnie wcześniej. Zrozumiałem dlaczego robiła wszystko, żebym nie próbował wrócić do tamtego domu.
Wiedziała. Wiedziała, że zrobił sobie dom obok naszego, ale nie powiedziała mi o tym. Wyszedłem bez słowa i nie opowiedziałem jej całej historii... wam ją opowiem.
Wróciłem do domu od Josha i po prostu rzuciłem swoje rzeczy na podłogę – jedyne czego pragnąłem to sen. Obudziłem się około dziewiątej wieczorem, bo usłyszałem miauczenie Boxes. Poczułem ulgę, kot w końcu trafił z powrotem do domu. Czułem się źle, bo gdybym zaczekał jeszcze jeden dzień, cała poprzednia noc by się nie wydarzyła. Zszedłem z łóżka i zawołałem Boxes, ale nie widziałem go. Miauczenie nadal rozbrzmiewało, więc podążyłem za nim. Dochodziło spod łóżka. Zaśmiałem się i wlazłem pod nie. Miauczenie dochodziło spod mojego podkoszulka, więc chwyciłem go i krzyknąłem:
- Witaj w domu Boxes!
Miauczenie dochodziło z mojego walkie talkie.
Boxes nigdy nie wrócił do domu.