Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#931

superstition.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Kazdy zna zespół Red Hot Chili Peppers, nie ma osoby która nie kojarzy Scar Tissue, Otherside czy Can't Stop. Nie każdy wie że w zespole jest mroczna historia o której wiedzą nieliczni…
Czy zastanawiałeś się dlaczego Anthony Kiedis, wokalista i frontman rhcp, będąc w długim nałogu heroinowym "oficjalnie" zażegnał używanie heroiny w 2000 roku?
Dlaczego płyta By The Way jest tak zmieniona stylistycznie od reszty dokonań zespołu. Dlaczego Kiedis w 2000 roku ma blond włosy a w 2002 już z powrotem czarne?
Przed trzema dniami na 4chanie był temat o śmierci kiedisa, koleś(który podał się za byłego technicznego) napisał to co będę starał się wam streścić, ponieważ 20 minut póżniej tematu już nie było…
W latach 1999-2001/02 zespół święcił tryumfy po wydaniu Californication, było świetnie tournee po całym świecie, miliony sprzedanych płyt, wywiady .itd
Jednak Kiedis coraz bardziej staczał się na dno. Wg tego użytkownika umarł w 2001 roku w lipcu. Umówił się z dziewczyną w klubie do którego nie dotarł. Znaleziono go w jego mieszkaniu. Zespół był przerażony, stracili przyjaciela z którym znali się prawie od zawsze, atmosferę grozy podgrzewał menager który uprzytomnił członkom zespołu że przecież ciążył na nich kontrakt na następne dwie płyty a stracili frontmana. Gdyby zerwali kontrakt musieliby zapłacić gigantyczną karę wytwórni. Stwierdzili że muszą "coś" zrobić, że to nie może w ten sposób się skończyć, nie teraz. Rozpoczęli poszukiwania wśród krewnych Anthonego kogoś o zbliżonym głosie i wyglądzie. Udało się, znalazł się kuzyn, który miał ciemniejsze włosy ale głos w miarę podobny. Zespół "zaszył się żeby nagrać płytę". Po kilku próbach okazało się że kuzyn potrafi doskonale śpiewać - zespół był uratowany. Kuzynowi wytatuowano identyczne tatuaże i można było stwierdzić że przypomina zmarłego. Jednak żeby nie zapomnieć o "byłym wokaliście" zespół postanowił nagrać Album ku pamięci zmarłego kolegi, nie mogli tego powiedzieć wprost, więc zostawili w albumie By The Way z 2002 roku minimalne wskazówki na temat tego co się wydarzyło. Nie pamiętam dokładnie wszystkiego, ale postaram się przytoczyć co zapamiętałem:

1. Na okładce By The Way jest ukazana kobieta, jednak jest ona niebieska z szarfą na oczach - symbolizuje to zmarłego Kiedisa (Długie włosy były jego znakiem rozpoznawczym jeszcze na płycie Blood Sugar Sex Magik z 1991 roku)
2. Na tylnej okładce jest ukazany zespół w żałobie, istnieje nawet prawdopodobieństwo że znajdują się przy mogile Kiedisa)
3. Album jest dużo spokojniejszy od poprzedników
4. W tekstach na płycie można znaleźć odnośniki do zaistniałej sytuacji:

W piosence By The Way jest nawiązanie do spotkania w klubie
"Standing in line
To see the show tonight
And there's a light on
Heavy glow
By the way I tried to say
I'd be there
Waiting for"

"Stojąc w kolejce
Aby obejrzeć dzisiejszy występ
Światło jest włączone
Świeci mocno
Przy okazji próbuję ci powiedzieć
Że tam będę
czekając na "

w piosence Dosed, w której refren wykonuje John Frusciante gitarzysta zespołu śpiewane jest:
"All I ever wanted was your life."

"Wszystko czego zawsze pragnąłem to twoje życie"

W piosence Midnight słyszymy na początku wyznanie członków zespołu i kuzyna
"Things will never be the same
Still I'm awfully glad I came"

"Sprawy nie będą już takie same
Nadal jestem okropnie zadowolony, że przyszedłem"

W 2007 roku zespół zawiesił na długo działalność ponieważ wypełniły się zobowiązania dla wytworni i zespół stwierdził że jest to za dużo i zbyt długo jak dla nich i nie ma sensu tego dalej ciągnąć .
W 2009 roku "oficjalnie"(z zespołem stracił kontakt w 2008r )odszedł z zespołu John Frusciante, który twierdził że poświęca się karierze solowej, niestety nie jest to prawdą, ponieważ miał dość udawania przed światem że wszystko jest w porządku. Kiedy zespół wprowadzano do Rock'n'roll hall of fame. Zaproszono wszystkich byłych członków zespołu. Johna Frusciante mimo zaproszenia nie było. Oficjalnie mówi się że był zajęty "kariera solową" a nieoficjalnie że nie przyszedł przez ta mistyfikacje w której tkwił przez lata.

Okładki
przód
Dołączona grafika

tył

Dołączona grafika


starałem się streścić jak najwięcej, jednak mogłem coś ominąć, pamięć ludzka bywa zawodna

Użytkownik superstition edytował ten post 16.12.2012 - 08:01

  • 11

#932

a7x666.
  • Postów: 9
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Czytając pastę powyżej, musiałem napisać swoją teorię na temat Pantery. Może to nie jest typowa pasta, może nie jest ciekawa, trudno. Róbcie ze mną co chcecie. xD

PANTERA
Zapewne każdy słyszał o zespole metalowym PanterA. Każdy, kto jest fanem metalu zna ten zespół. Każdy prawdziwy fan zna historię zespołu jak własną kieszeń. Wie, że po wydaniu albumu Far Beyond Driven, Anselmo zaczął ćpać, a w 2004 roku Dimebag został zastrzelony przez psychopatę. Jednak nie każdy wie, że te dwa wydarzenia mogą być ze sobą powiązane.

W 1993 roku Phil Anselmo założył zespół-projekt pod tytułem SuperJoint Ritual. Zespół nie zdobył zbyt wielkiej popularności. W 1995 roku założył zespół Down. Down zdobył popularność praktycznie taką, jak sama Pantera. W 1995 roku Anselmo zaczął zażywać heroinę. W 1996 roku podczas nagrywania albumu The Great Southern Trendkill basista, gitarzysta i perkusista nagrywali swoje partie muzyczne w Dallas, a Anselmo w Nowym Orleanie. Zespół zaczął się powoli rozpadać.

Zaraz po nagraniu albumu Reinventing The Steel, Anselmo poprosił o przerwę w zespole. W 2003 roku Anselmo stwierdził, że Dimebag Darrell (gitarzysta) "powinien dostać lanie". W tym samym roku Dimebag wraz z kilkoma innymi osobami założyli zespół Damageplan. Zdążyli wydać tylko jeden album. W 2004 roku podczas jednego z koncertów, Dimebag został zastrzelony przez byłego żołnierza Marines, który został wydalony za niezrównoważenie psychiczne. Twierdził on, że winił braci Abott (Dimebag i Vinnie Paul) za rozpad Pantery.

Przechodzimy do sedna. Kłótnia w zespole została spowodowana ćpaniem Phila. Jak już wiemy, morderca był niezrównoważonym psychicznie fanem Pantery. Być może usłyszał jeden z wywiadów Phila, na którym powiedział, że Dimebag zasłużył na lanie, i postanowił to zrealizować. Żołnierzom którzy są zawieszeni zabierają broń, więc morderca musiał skądś ją wziąć.

Po śmierci Dimebaga, Anselmo nagrał filmik, w którym widocznie żałuje tego, co powiedział.


Filmik Anselma
http://www.youtube.com/watch?v=zA9roanWPSA

Nagranie ze śmierci Dimebaga
http://www.youtube.com/watch?v=aR8MocpHNIE


Użytkownik a7x666 edytował ten post 16.12.2012 - 07:11

  • -2

#933

Don'tTouchMe.
  • Postów: 32
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Znalezione w internecie.Nie wydaje mi się aby już była,a przeczytałem wszystkie.
Szału nie ma,jednak zawsze coś.

Nie Patrz Się w Okno

Nie patrz się w okno,pamiętaj tylko o tym,nic więcej.Po prostu tam nie patrz,nawet o tym nie myśl.-Dziewczynka zadrżała.Siedziała samotnie w swoim pokoju schowana pod biurkiem.Przerażona,nie ma pojęcia,czy od tego czasu minęły minuty czy godziny.To bez znaczenia.Modliła się jedynie o to,aby nastał już świt lub żeby jej rodzice wrócili.A jeśli to oglądało ją każdej nocy?Jeśli... Nie patrz się w okno!Nadal to pamiętała,był tak straszny.. Spoglądał na nią tymi czarnymi oczami skrobiąc szponem po cienkiej szybie.Dlaczego jej nie wybił?Dlaczego jej nie zabił?Nie chciała tego wiedzieć.Nie chciała znać prawdy.Jedyne czego teraz pragnęła,to aby to coś dało jej spokój,odeszło na zawsze.Jednak nawet siedząc osłonięta kawałkiem biurka,czuła w pobliżu jego obecność,czuła jego wzrok!Mogłaby wybiec z pokoju na korytarz i zamknąć za sobą drzwi,jednak zbyt się bała.Była pewna,że jeśli by wstała,musiała by się odwrócić,a tam stałby ON.Nawet nie próbuj tam patrzeć.Nie,oczywiście nie widziała go dzisiaj po raz pierwszy,dobrze pamiętała gdy pewnej nocy zbudziła się a jej wzrok powędrował w stronę okna.Pamiętała,przyglądał jej się,i chyba uśmiechał.Zaczęła krzyczeć tak głośno,aż do jej pokoju wbiegli rodzice.Krzyczała jeszcze długo nie dając się uspokoić.Płakała próbując im powiedzieć,jednak jego już nie było.Zniknął w mroku za plecami jej rodziców.Na samo wspomnienie zaczęła płakać.Łkała cicho ukryta pod biurkiem drżąc ze strachu.Próbowała zamknąć oczy,ale nawet wtedy,oczyma wyobraźni,widziała tę ochydną twarz wpatrującą się w nią przez okno.Dlaczego?Co mu to dawało?Chorą satysfakcję że cierpi?Dlaczego jej nie zranił?Czuła to,była wręcz pewna,że on chce to zrobić,zrobić jej krzywde,jednak coś mu nie pozwalało,nie pozwalaŁo dostać się do środka,tego także była pewna.To nie były urojenia.Rankiem nieraz znajdowała na szybie nowe rysy.Skuliła się jeszcze bardziej próbując o tym nie myśleć.Nie wiedząc nawet,która już godzina,usłyszała dzwonek do drzwi.Bez zastanowienia wybiegła z pokoju,nie odwróciła się,zwalczyła pokusę spojrzenia w okno i wybiegając z pokoju,zatrzasnęła za sobą drzwi i biegnąc przez korytarz pewna że to wreszcie jej rodzice wrócili z wesela przemknęła przez salon obok starego ściennego zegara wskazującego godzinę 4 nad ranem.Pociągając w swoją stronę klamkę nawet przez myśl jej nie przemknęły ich słowa,a także to,że mieli wrócić dopiero po południu.Wpatrywał się w nią.Wpuściła go.Nareszcie.
  • 2

#934

Nytek.
  • Postów: 27
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Zobaczyłem go, gdy wracaliśmy ze szkoły. Był brudny i wyglądał niepokojąco, gapił się prosto na nas, nasz autobus właśnie odjeżdżał. Nawet sobie z niego żartowaliśmy, zapewne żeby odreagować stres i udawać, że się nie boimy. Zdecydowanie nie pasował w naszej dzielnicy, więc sama jego obecność była przerażająca… dlatego też spanikowaliśmy, gdy nasza trójka wysiadła na przystanku i zobaczyliśmy go za rogiem. Odwrócił się w naszą stronę. Stał pomiędzy nami, a naszymi domami. Niestety autobus już odjechał, więc wskoczyliśmy w krzaki na pobliskiej posesji. Nie byliśmy pewni, czy nas widział. Przyglądaliśmy się mu przez liście i widzieliśmy go zmierzającego w naszą stronę, mamrotał coś niezrozumiałego. Tim, mój sąsiad, twierdził, że widział duży nóż schowany w poszarpanym ubraniu tego człowieka. Danny, typek którego ledwo znałem, bo dopiero się tu wprowadził, uważał z kolei, że mu się coś przywidziało – to musiało być odbicie słońca w okularach Tima. Niemniej wciąż byliśmy przerażeni. Chodnik, którym szedł, prowadził prosto do nas. To Tim pierwszy się złamał. Zaczął uciekać, trzymając się nisko. Podążyłem za nim, serducho mi waliło. Zaszyliśmy się w ciemnościach pod werandą domu koło którego się chowaliśmy wcześniej. Wcisnęliśmy się w wąską przestrzeń między ziemią a starymi, brudnymi deskami, które nie dały nam nawet tyle przestrzeni, aby można było swobodnie oddychać. Z tej kryjówki widzieliśmy, jak ten facet kieruje się w stronę podwórka przed nami i zaczyna się rozglądać za nami. Przeczesywał krzaki mamrocząc wściekle.Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie było z nami Danny’ego, ale nie widziałem też gdzie poszedł. Tim zgubił okulary w tamtych krzakach, więc skulił się w cieniu obok mnie, prawie ślepy i przerażony. Czekaliśmy w całkowitej ciszy. Za każdym razem, gdy myślałem, że jest już wystarczająco bezpiecznie żeby wyjść, znów słyszałem kroki na drewnianej werandzie nad nami. Tim prawie kichnął, ale zasłoniłem mu usta i nos, zesztywniały ze strachu. Czekaliśmy tam tak długo, że słońce już zaczynało zachodzić, zmieniając barwę światła. Nie słyszeliśmy tego człowieka już jakiś czas, byłem prawie gotowy wyjrzeć i sprawdzić, gdy znów rozległy się kroki, a najgłośniejsze stuknięcie rozległo się wprost nad nami. Dosłownie sekundę później pojawiła się przed nami twarz Danny’ego, odwrócona do góry nogami. Patrzył na nas przez kratownicę. Był wyraźnie zaskoczony i trochę zszokowany, że nas w końcu znalazł. Coś wyszeptał, ale nic nie zrozumiałem. Wydawało mi się, że powiedział „zbliż się”, więc domyśliłem się, że ten przerażający facet był ciągle w pobliżu i musieliśmy zachować ciszę. Podpełzłem kawałek.Danny był wyraźnie przestraszony, wskazywał na coś nad nami. Dziwne… Wciąż nie mogłem go usłyszeć… jego oczy nieco się zamgliły, przysunąłem się jeszcze kawałek. Zamarłem na moment w przerażeniu, wycofałem się. Tim cichutko zapytał: „Co on powiedział?”, a ja tylko pokręciłem głową, zszokowany. Danny nie mówił „zbliż się”, on poruszał tylko ustami starając się przekazać „on tam jest”. Włóczęga siedział tuż nad nami i czekał, bo wiedział, że musieliśmy być gdzieś na tej posesji. Nie pozostało już nic, tylko czekać w ciszy, powstrzymując się od krzyku. To dobrze, że Tim zgubił okulary. Leżałem w ciemności już całkowicie zrezygnowany, ogarnięty grozą. Czekałem i starałem się nie myśleć o zaszklonym spojrzeniu głowy Danny’ego, która leżała odcięta na trawniku dwa metry dalej.
  • 13

#935

Mr_Nos.
  • Postów: 12
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Pomocna dłoń

Późna noc. Jeśli miałbym odpowiedzieć na pytanie: „Czy lubię taką pogodę?”, moja odpowiedź byłaby twierdząca, choć oczywiście doszłoby pewne ale. Otóż nie było wybitnie ciemno, księżyc tej nocy był w pełni, dodatkowo zdawał się być większy niż zazwyczaj, rozświetlał mrok otaczający świat wokół mnie, a pomagały mu gwiazdy. Było nieco chłodno i ślisko, z racji, że jeszcze niedawno deszcz lał niemiłosiernie, teraz zaś temperatura spadła na tyle, że fragmenty ulic poczęły pokrywać się lodem. O ile byłem wdzięczny za tę odrobinę światła, o tyle nie chciałem skręcić sobie kostki.
Cóż robiłem o tej porze z dala od cywilizacji? Na kompletnym odludziu, gdzieś pośród diabelsko wyglądającego boru? Zachciało mi się nagle iść na imprezę… dobra, właściwie to wcale nie chciałem tam iść, ale moi kumple przekonali mnie, że będzie tam ta kobieta, która jest moją sąsiadką. Dla mnie to nie jest śmieszne, naprawdę czuję do niej pociąg, chociaż różnica naszego wieku wynosi kilka lat, jest zaledwie świeżym studenciakiem. Nic nie wyszło, tak jak wyjść miało, więc pozwolę sobie pominąć tę część historii.
Wkurzyłem się na moich znajomych i pobiegłem przodem. Kroczyłem asfaltową drogą, którą rzadko kiedy ktoś przejeżdżał, ale mimo to kroczyłem poboczem.
Barykada policyjna. Pięknie trafiłem. Gliniarze aż zbyt grzecznie polecili mi pójść leśną ścieżką, która znajdowała się od strony mojego lewego ramienia. Nie wiem, dlaczego, ale faktycznie nie miałem ochoty ujrzeć wypadku, skoro na pytanie odnośnie sytuacji odpowiadali, że jest fatalnie.
Ruszyłem leśną ścieżką, gdzie co jakiś czas musiałem uważać na lodowe pułapki. Klimat zrobił się strasznie ponury, miałem wrażenie, że las próbuje urządzić mi nieprzyjemnego psikusa. Wzdrygnąłem się na tę myśl i ruszyłem wolniejszym krokiem w nadziei, że reszta mnie dogoni. Sam się sobie dziwie, normalna osoba chyba popędziła by ile tchu na przód.
Nie minęła chwila, nim ujrzałem coś niepokojącego. Z daleka wyglądało jak ludzka ręką wystająca z ziemi. „Chyba popadłem w paranoję, jest ciemno, to dlatego wyobrażam sobie dziwne rzeczy. To pewnie zwykły badyl!” pomyślałem i ruszyłem szybciej. Gdy już przekroczyłem te kilkanaście metrów, które dzieliły mnie od tajemniczego zjawiska z przerażeniem odkryłem, że to rzeczywiście ręka! Wystawała z ziemi od łokcia w górę, a jej właściciel wzywał pomocy. Nagły przypływ heroizmu nakazał mi kopać. Ziemia była zmrożona, ale nie tak jak wszędzie dookoła. Nie zauważyłem jednak w tym momencie tak istotnego faktu. Gołymi rękoma odrzuciłem pokaźne ilości piachu na bok. Im dalej posuwałem się w tej czynności tym wezwania o pomoc były wyraźniejsze, ale wciąż stłumione, a kończyna wyrastająca z gleby poruszała się coraz szybciej. W końcu udało się! Wówczas pogrążyłem się w zdziwieniu, które przeszło w olbrzymi strach, w momencie, gdy silna dłoń pochwyciła mnie za moją własną. Próbowałem się wyrwać, ale nie dawałem rady. Moje zaskoczenie spowodowane było tym, że mężczyzna nosił na twarzy maskę podłączoną przewodami do czegoś pod nim, prawdopodobnie butli tlenowych.
- „Pomocna dłoń” wita – oznajmił wesołym głosem, który nie pasował do jego przerażenia, jakie jeszcze sekundy temu go ogarniało. Wyrażenie brzmiało bardziej jak hasło niźli wypowiedź skierowana do mnie i o to już zaraz po ty jak padło, usłyszałem i poczułem, że ktoś albo coś zeskoczyło z góry tuż za mną, by zajść mnie od tyłu. Nie zdążyłem nawet zareagować, bo coś wgryzło mi się w kark i oderwało z niego spory płat skóry z mięsem. Upadłem i nie wydałem z siebie nawet krzyku rozpaczy czy bólu. Ujrzałem jednak w ostatniej chwili mojego oprawcę. Istota ta była blada jak prześcieradło, wysoka i nie posiadała włosów na głowie. Najbardziej skupiłem się na jej twarzy. Była potworna. Przebrzydła szczęka nie z tego świata obdarzona rzędami długich ostrych kłów, z których ściekała moja szkarłatna posoka i zwisały małe fragmenty mięsa, była na dodatek przekręcona o dziewięćdziesiąt stopni.
- Robota wykonana – powiedział z zadowoleniem mężczyzna w masce do krótkofalówki. – Tak, jeśli napotkacie jeszcze jakichś samotników, to poinformujcie nas i postarajcie się ich skierować w naszą stronę – dodał formalnie niczym urzędnik.
Zabawne. Nigdy nie wierzyłem w takie dziwy, a kiedy już padłem ich ofiarą, było za późno, by w nie uwierzyć. Czasami jednak lepiej nie ufać pomocnym dłoniom.

Użytkownik Mr_Nos edytował ten post 25.12.2012 - 12:26

  • 6

#936

Samara26.
  • Postów: 5
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

:) Las..

Działo to się pewnego lata, dwie dziewczyny Cate i Sindy pojechały na dwa tygodnie nad jezioro które mieściło się nieopodal wielkiego lasu. Ich domek stał tuż na jego skraju. Wysokie, szumiące drzewa widać było prawie z każdego okna. Dziewczyny były zadowolone z wyjazdu, słońce woda, zieleń to było to co naprawdę lubiły. Na początku, nie było za ciekawie, rozpakowywanie się szukanie dobrych miejsc na opalanie i chlapanie w wodzie zajmowało dużo czasu, lecz po jakimś czasie, Cate i Sindy były bardo zadowolone z tego że są w tak pięknym miejscu. Dni płynęły bardzo szybko żadnej z nich nie przyszło nawet do głowy gdzie mieszkają i co je niedługo spotka .Żadna z nich nie wierzyła w sprawy nadprzyrodzone, a historie o duchach i wszystko co niewyjaśnione tylko je śmieszyły. Pewnego dnia, wieczorem cała rodzina postanowiła rozpalić ognisko, jako, że większość dorosłych była już trochę pijana po rozpałkę wysłały dziewczyny. Cate i Sindy nie były zbytnio zadowolone z tego że późnym wieczorem muszą włazić w głąb lasu, gdzie było pełno komarów, a wyobraźnia robiła swoje, kilka razy cofały się bo któraś rzekomo, coś ujrzała w oddali. Im dalej szły tym mniej widziały bo robiło się coraz ciemniej. Sindy zaczęła się niepokoić i chciała już wracać chociaż nie miały ani jednego kawałka drewna. Lecz Cate stanowczo nakłaniała koleżankę aby iść jeszcze dalej, bo muszą znaleźć drewno. Inaczej nici z ogniska. Sindy coraz bardziej przerażona szła krok w krok za przyjaciółką coraz bardziej się niepokojąc nagle Cate usłyszała głos w oddali lecz Sindy zaśmiała się tylko i poprosiła koleżankę żeby przestała żartować bo to nie jest śmieszne i coraz bardziej stanowczym głosem, wręcz nakazała koleżance wracać, lecz nagle potknęła się o kamień i wylądowała tuż koło kamiennej tablicy, gdy podniosła wzrok z ziemi, jej oczom ukazał się nagrobek. Odruchowo przeczytała napis : Tu spoczywa Kathr.. (reszta zamazana) Kto zakłuca jej spokój niech będzie przeklęty Cate nawet nie zauważyła że Sindy się przewróciła, lecz Sindy zawołała koleżankę słowami : Lepiej się stąd zwijajmy, na to Cate: A co? ducha zobaczyłaś? Cate nawet nie zdawała sobie sprawy z tego że PRAWIE, lecz zawróciła i sama przeczytała napis...Przestraszyła się, nagle usłyszały gwałtowny szum wiatru, wszystkie śmieci i liście zakręciły się za ziemi , o odsłoniły 6 nagrobków, Sindy zaczęła uciekać lecz Cate zatrzymała ją przekonując, że nagrobki nic jej nie zrobią, zaczęły czytać... na kolejnych nagrobkach były już pełne imiona i nazwiska Smither, Smither, Smither.... wszystkie nagrobki z ta samą datą śmierci i większy grób Gracy Smither. Była to cała rodzina, wszędzie ten sam napis... Kto zakłuca niech będzie przeklęty... Niech będzie przeklęty... Dziewczyny czytały na głos drżąc, znowu szum wiatru, wydawało im się że słyszą głosy... Zaczęły uciekać nie miały trudności ze znalezieniem drogi do domu, odechciało im się ogniska, przerażone poszły spać. na drugi dzień już ochłonęły. Zaczęły krążyć po okolicy i pytać miejscowych o nagrobki, większość ludzi nic, nie wiedziała, albo nie chciała powiedzieć. Lecz po kilku godzinach poszukiwania informacji zapukały do starego domu, wszędzie wisiały pajęczyny myślały że dom jest opuszczony, lecz, ku ich zdziwieniu otworzyła staruszka z miłym uśmiechem. Gdy dziewczyny zapytały o nagrobki zaprosiła je do środka na herbatę. Po chwili wahania zgodziły się. staruszka opowiedziała im że kiedyś żyła tu wielodzietna rodzina. Ojciec matka, i czwórka dzieci. Ojciec był bardzo spokojnym człowiekiem, nic nie wskazywało na to, że pewnego dnia wróci z pracy i..... Pozbijał wszystkich... Dzieci zarżnął nożem a żonę.. Gdy staruszka zaczęła opowiadać o żonie popłynęły jej łzy, chyba bardzo to przeżyła.Sam się powiesił. Dziewczyny podziękowały i wyszły. Był to dzień wyjazdu. Gdy Cate i Sindy były już w samochodzie chciały pożegnać się ze staruszką. Podeszły do drzwi zapukały, nikt nie otwierał lecz im oczom ukazał się plakietka na drzwiach " Grace Smither" Kim była staruszka która z nimi rozmawiała? .... Może chciała, żeby ktoś poznał tajemnicę śmierci całej rodziny? Już się nie dowiemy..

Pieszcie tutaj swoje historie.... :) Myślę że się spodobało..

Użytkownik Samara26 edytował ten post 25.12.2012 - 10:57

  • -8

#937

Mr_Nos.
  • Postów: 12
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Uciekając

Nie wiem jak długo już jestem w drodze. Ostatnio, kiedy o tym myślałem podróżowałem już dwa lata. Od tamtej pory musiało minąć sporo czasu. Wiem jedno – już niedługo skończą mi się kryjówki. Nie wiem czy ktokolwiek by mi uwierzył, ale nie mogę się przed nim ukryć. Zawsze dopada mnie w najbardziej niespodziewanym momencie. Najczęściej, kiedy jest późno i jestem sam. Bywa też jednak tak, że dookoła mnie znajduje się mnóstwo ludzi, jest środek dnia, a słońce wznosi się wysoko. Mimo to i tak mnie ściga ignorując otoczenie i zaciekawione spojrzenia. Wówczas zrywam się do biegu czując jego ognisty oddech i groźne spojrzenie na plecach. Czasem słyszę też jego wycie, jest nie z tego świata, ohydne, mrożące krew w żyłach i szalone. Czy on nie ma uczuć? Nie może ścigać kogoś innego? Nie może dać mi choć na chwilę odpocząć? Co za monstrum upatruje sobie jednego człowieka za ofiarę, gdy wokół jest ich tak wielu. Czasami myślę sobie, że po prostu mógłby mnie w końcu dopaść, ale wtedy moje nogi biegną już same, a on zdaje się zwalniać, by cieszyć się tym polowaniem.
W końcu nadszedł ten jeden, wyjątkowy, ostateczny dzień. Zebrałem całą odwagę i odwróciłem się, by ujrzeć istnienie jakiego nie jestem w stanie opisać słowami. Tak okropne było, tak przebrzydłe, tak potworne, tak diabelskie. Zacisnąłem dłonie w pięści i przy użyciu resztek odwagi wykrzyknął w stronę potwora:
- Dlaczego mnie ścigasz?!
- Bo uciekasz – odpowiedział głosem brzmiącym jakby zza grobu – Nie pamiętasz? Sam zacząłeś. Ty uciekałeś, a więc moim zadaniem było cię gonić. Postawiłeś mi się jednak i udowodniłeś swoją odwagę. Gratuluję! Wygrałeś!
Bestia odwróciła się i ruszyła w sobie znanym kierunku, ale zatrzymało ją moje kolejne pytanie:
- Czym jesteś, potworze?
Już nie tak okropne, nie tak przebrzydłe, nie tak potworne i nie tak diabelskie jak wcześniej monstrum spojrzało w moją stronę i rzekło z pełnią wyrozumiałości:
- Sam odpowiedz sobie na to pytanie – i rozpłynęło się tak nagle, jak nagle niegdyś się pojawiło.
  • 12

#938

Artho.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Witam, mój pierwszy post... Chciałbym zaprezentować coś własnego, może nie jest to nic strasznego, ale nie mniej obiecać mogę, że będzie... Inaczej.


Ile wilków w Twoim lesie?
Z ciemności błyszczą kły,
Wycie w gwiazdy się poniesie,
Niech się ziszczą nasze sny,
Niech opadnie zgiełk i kurz,
I nastanie wieczny mróz.
Syn północy ze wzgórz zszedł,
Swą watahę zwoła wnet,
Znów się oczy głodem skrzą,
Znów wieśniacy w domach drżą,
Wśród drzew się niesie wieść...
My chcemy jeść!
Naszą strawą jest sam strach,
My wpadniemy przez sam dach,
Rozniesiemy w pył i puch,
Znów zębiska pójdą w ruch,
Poczujemy zapach krwi,
Gdy nastaną nasze dni.
Zwołaj łowców, ależ proszę,
Tak najpiękniej nas ugościsz,
Bo to łowca jest zwierzyną,
I niech na twych oczach zginą,
Ci, co mieli zabić nas...
Ile wilków w Twoim lesie?
Wycie w gwiazdy się poniesie,
Ludzkie, wilcze, toż to samo,
My nie znamy takich granic,
Człowiek, wilk to jedno ciało,
Dla nas was jest wciąż zbyt mało,
By nasycić nasze brzuchy,
Kosy ostrzą już kostuchy.
Wśród drzew się niesie wieść,
My chcemy jeść!
  • 6

#939

kupa007.
  • Postów: 4
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

SAM W DOMU

Czy zostałeś kiedyś sam w domu? Jasne... każdy kiedyś został , "bolała cie głowa, brzuch lub chciało ci się wymiotować " a kochana mama oczywiście uwierzyła. Przeszukiwałeś internet w poszukiwaniu coraz to bardziej brutalnych gier i coraz to bardziej zboczonych stron. Jesteś szczęśliwy że zostało ci jeszcze kilka godzin do powrotu rodziców... słyszysz dziwny dźwięk: skrzypnięcie drzwi , puknięcie lub uderzenie interpretujesz to jako działanie przeciągu lub szybszego powrotu rodziców , lekko zaniepokojony wołasz ich, jednak nikt ci nie odpowiada. Zadowolony nieobecnością rodziców, wracasz do pokoju, kontynuujesz to co zacząłeś i znowu słyszysz dźwięk. Przez chwilę nasłuchujesz i nie słyszysz następnych , wracasz do swojego małego internetowego świata, po chwili słyszysz następny ... niewyraźny , ściszasz dźwięk w komputerze. Słyszysz jedynie bicie swojego serce i niepewnie wychylasz głowę zza rogu, znowu wołasz czy ktoś tam jest jednak wiesz że nikt albo NIC ci nie odpowie, twoje serce bije znacznie szybciej i nawet pragniesz by rodzice w końcu wrócili. W końcu myślisz by zostać w tym pokoju, zamknąć drzwi czekać na ... sam nie wiesz co, boisz się nawet usiąść przy komputerze który znajduje się w miejscu gdzie nie widać dobrze drzwi przez które możesz widzieć co się dzieje na korytarzu. W końcu zdobywasz się na odwagę by wyjść z twojej małej "twierdzy", patrzysz w lewo, prawo i znowu w lewo , zauważyłeś coś kątem oka czego wcześniej tam nie było, mechanicznie odwracasz głowę ale tego CZEGOŚ już tam nie ma. Jesteś sparaliżowany i żwawym krokiem ruszasz w stronę pokoju, nagle czujesz oddech na swoim karku. Nie odwracasz się, bo nie możesz, jesteś sparaliżowany strachem. To co słyszysz mile cie zaskakuje: to twoja mama wróciła do domu. Jesteś na nią zły za to, że nie odpowiadała na twoje wołanie. Uspokaja cię i mówi, że idzie przynieść z samochodu zakupy. W czasie, kiedy wychodziła z domu nagle zadzwonił telefon, to znowu twoja mama, dziwisz się, odbierasz i myślisz, że chce cie poprosić o pomoc w zaniesieniu zakupów , jednak nie to chciała powiedzieć - powiedziała, że już jest w drodze do domu z pracy...

Użytkownik kupa007 edytował ten post 01.01.2013 - 16:36

  • 6

#940

kupa007.
  • Postów: 4
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Kiedy pójdziesz wieczorem, albo w nocy po zakupy, wyprowadzić psa na spacer lub po prostu się przejść, gdy ulica jest oświetlona tylko latarniami, bardzo prawdopodobne jest to, że zobaczysz dziwną postać. Jeśli będzie stała bez celu nieruchomo, a jedynymi jej ruchami będzie chybotanie się z jednej strony na drugą, to może to mieć dwa znaczenia: albo jest to pospolity dres, albo TO. Jest między nimi jedna różnica: mianowicie dres zwykle się porusza i jest z kolegami, natomiast to coś zawsze jest samo, nie rusza się i jest wysokie. NIE PODCHODŹ do niego, jeśli to zrobisz... dopowiedz sobie resztę. Możesz potraktować to jako głupie opowiadanko do nieudanego straszenia ludzi, ale czy jeśli znajdziesz się w takiej sytuacji, to czy będziesz potrafił bez strachu do niego podejść i no powiedzmy... zapytać o godzinę? W razie czego, pamiętaj moje słowa: NIE RÓB TEGO.

Kiedy pójdziesz wieczorem, albo w nocy po zakupy, wyprowadzić psa na spacer lub po prostu się przejść, gdy ulica jest oświetlona tylko latarniami, bardzo prawdopodobne jest to, że zobaczysz dziwną postać. Jeśli będzie stała bez celu nieruchomo, a jedynymi jej ruchami będzie chybotanie się z jednej strony na drugą, to może to mieć dwa znaczenia: albo jest to pospolity dres, albo TO. Jest między nimi jedna różnica: mianowicie dres zwykle się porusza i jest z kolegami, natomiast to coś zawsze jest samo, nie rusza się i jest wysokie. NIE PODCHODŹ do niego, jeśli to zrobisz... dopowiedz sobie resztę. Możesz potraktować to jako głupie opowiadanko do nieudanego straszenia ludzi, ale czy jeśli znajdziesz się w takiej sytuacji, to czy będziesz potrafił bez strachu do niego podejść i no powiedzmy... zapytać o godzinę? W razie czego, pamiętaj moje słowa: NIE RÓB TEGO.
  • -3

#941

savio.
  • Postów: 40
  • Tematów: 6
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

NAUCZYCIEL


Witam wszystkich. W tym krótkim opowiadaniu chciałem Wam przedstawić krótką historię, która omal nie zaważyła na kontynuacji mojego życia, mimo że wydarzenia tamtego dnia i tak zniszczyły mi rodzinę. Rodzinę i psychikę.
W 1996 roku mieszkałem w średniej wielkości mieścinie na północy kraju, gdzie budowano nowe osiedla, a co za tym idzie: powstawały nowe sklepy, rozbudowywano kościoły, wylewano asfalt na jezdnie, a co najważniejsze w tej historii- zbudowano budynek pod zespół szkół, czyli: podstawówka oraz liceum. W tamtych latach nie było jeszcze gimnazjów. Ja byłem już w szkole ponadpodstawowej, gdy mój przyszywany brat Tomasz uczęszczał do podstawówki.
Tomek pojawił się w rodzinie, gdy oboje moich rodziców jeszcze dobrze zarabiało. Nigdy nie przeszkadzało mi to, że matka z ojcem przykładali uwagę do młodszego, chociaż adoptowanego syna. Ja cieszyłem się, że mam brata i radowałem się faktem, że mam więcej luzu. Niestety zdarza się i tak w życiu, że idylle często się kończą i ojciec stracił pracę. Niestety to on był tym, który zarabiał najwięcej pieniędzy, a wizja naszego upadku przybierała na realizmie, kiedy mój ojciec po roku poszukiwania pracy się powiesił, nie mogąc znieść faktu, że jest tylko utrzymankiem. Zostałem sam z matką i Tomkiem. O tyle dobrze, że żadne z nas nie było rozpieszczonym bachorem, toteż z tego, co zarabiała matka, potrafiliśmy się utrzymać.
Kiedy w końcu poszedłem do liceum, a Tomek do podstawówki, ja zająłem się prowadzeniem i odbieraniem go ze szkoły, no i czasem to ja przygotowywałem nam obiady, kiedy nasza mama pracowała niekiedy po 10 godzin dziennie.
Tego dnia było inaczej. Skończyłem swoje zajęcia i idąc schodami w dół po tym wielkim kompleksie szkolnym w stronę klasy, gdzie ostatnią lekcję miał Tomasz i jak zawsze w czwartki musiałem na niego jeszcze poczekać. Kiedy zadzwonił dzwonek, delikatnie się zdziwiłem, bo z klasy nie wybiegła gromadka dzieci, jak to zawsze bywało. Podszedłem do drzwi i zapukałem.
- Proszę wejść – ktoś rzucił zza drzwi.
- Dzień dobry. Nazywam się Adam Julecki i przyszedłem po… - rozpocząłem wyjaśnienie mojego przybycia, ale przerwał mi nauczyciel:
- Ach, po Tomka, tak? Dziś nie było ostatniej lekcji polskiego, a Tomek poszedł godzinę wcześniej na zajęcia wyrównawcze.
- Jakie zajęcia wyrównawcze? – zapytałem, zauważając na twarzy nauczyciela zdenerwowanie.
- Poczekaj chwilę, Adam. Zaraz po niego pójdę – rzucił nauczyciel i wyszedł.
Stałem w tej sali, czekając i nie mogąc zrozumieć, dlaczego Tomek nigdy nie mówił o tych zajęciach, chociaż dużo rozmawialiśmy. Wyszedłem z tej klasy i z pewnej odległości zauważyłem zbiegającego samotnie nauczyciela, który trzymał w ręku nóż.
Gdy mnie zobaczył, zaczął przyspieszać, ja natomiast zacząłem uciekać. Serce mi biło mocno, na podwórku było już ciemno, z powodu zimy.
- Panie Grzesiu, pan go zatrzyma, to złodziej! – nauczyciel krzyknął do portiera, który stał przy drzwiach.
Na szczęście udało mi się wymknąć temu wielkiemu, acz niezbyt zwrotnemu bydlakowi, wybiegłem ze szkoły i odwracając się zauważyłem, że dalej za mną biegnie i gonił mnie aż do mojej klatki schodowej.
Opowiedziałem o wszystkim matce, która kazała mi zadzwonić na policję, po tym jak Tomek nie przyszedł wieczorem do domu. Matka dostała gorączki i rozpaczała niesamowicie, ktoś co chwilę dzwonił domofonem i walił do drzwi. Potem rozszalał się telefon, a zwyczajnie nikt do nas nie dzwoni. Zdecydowałem, że zadzwonię po policję, która przyjęła zgłoszenie i wysłała patrol, który tego dnia nic niepokojącego nie zauważył. Nie chciałem do nikogo teraz dzwonić, aby nikt nie przychodził, bo zostałby wystawiony na niebezpieczeństwo. Matka zemdlała, a ktoś dalej łomotał do drzwi. Zrobiło mi się gorąco, chwyciłem za mój kij baseballowy i wyjrzałem przez wizjer. Niestety było ciemno i nic nie widziałem. Dalej ktoś praktykował szarpanie za klamkę, co mnie wystraszyło najbardziej.
Następne, co pamiętam, to fakt że obudziłem się rano, matki nie było w mieszkaniu, ale na stole stało śniadanie. Sprawdziłem, czy drzwi są zamknięte i poszedłem coś zjeść, bo byłem wycieńczony i nadal martwiłem się niesamowicie o Tomka. Co te c**j mógł zrobić mojemu bratu?
Postanowiłem udać się na policję osobiście, spojrzałem przez wizjer i nie widząc nikogo wyszedłem z mieszkania. Rzuciłem okiem pod nogi, gdzie leżał świstek papieru, gdzie było napisane:

Nie musisz już iść na policję,
znikam
z twojego życia.
Poza tym, ciekawe
jak się wytłumaczysz
z tego, że
zjadłeś
swojego brata…

Źródło: http://straszneopowi...i.blogspot.com/
  • 8

#942

savio.
  • Postów: 40
  • Tematów: 6
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Stara wieś



Gdzieś wśród kilku wyżyn naszego kraju, znajduję się jedna nizinna miejscowość, założona tam kilkaset lat temu, ze względu na dobre warunki pogodowe oraz pobliskie jezioro i piękne widoki. Jeszcze kilka lat temu, z tego co pamiętam, żyło tam około stu osób i wszyscy się ze sobą znali. No może nie do końca wszyscy, bo jak wiemy, zawsze w takich zapomnianych osadach znajdzie się ktoś, kto tylko w niedzielę do kościoła pójdzie, a dalej zamyka się na cztery spusty i powoli dochodzi do kresu swego żywota w samotności i rozgoryczeniu. Z tego co zapamiętałem, gdy byłem tam ostatnio, to podczas mojego pobytu w tamtej malutkiej miejscowości podczas wakacji, pochowano aż trzy osoby i wszystkie miały już swoje lata. No i wszyscy byli owdowiali. Co interesujące, na ich pogrzebach nikt się nie zjawił, oczywiście oprócz księdza.
A byłem tam ostatnio w 2003 roku, to dość dawno, ale myślę że historia, którą tam przeżyłem, należy do tych, które zapadają w pamięć. Pomyślałem, że wpadnę do mojej ciotki i kuzynki, które jakoś sobie dawały radę w takich zabitych dechami dziurach. Naprawdę, zero telefonów, zero Internetu, może dwie osoby miały telewizory, które i tak słabo odbierały sygnał. Po prostu czas się tam zatrzymał.
- Witaj, Tomaszku! – przywitała mnie moja ciotka, zauważając mnie z daleka.
- Witaj, ciociu. Jak mnie w ogóle poznałaś? Przecież byłem tu ostatnio mając może z siedem lat? – zdziwiłem się.
- Pamiętaj Tomciu, że ja zawsze poznaję rodzinę – uśmiechnęła się do mnie.
Zauważyłem, że w drzwiach pojawiła się młoda dama.
- Czy to moja kuzynka, Patrycja? – zawołałem.
- Oczywiście, Tomku. Ale uważaj, ona jest trochę nieśmiała. Zanim w ogóle zaczęła mówić, ja dobiłam już czterdziestki!
Zauważyłem, że ciotka jest jeszcze w pełni sił, chociaż pewnie stuknęła już jej pięćdziesiątka. W ogóle cała ta wieś wydawała mi się zupełnie spokojna, tylko czasem ktoś przebiegł drogą i to był cały ruch tej wsi.
Wieczorem, tego samego dnia, gdy już się udomowiłem na górze chaty mojej ciotki, zauważyłem tuż u podnóża wyżyny, że właśnie odbywa się pogrzeb (jeden z tych trzech, o których wspominałem). Kto chowa ludzi o tak późnej porze? Dlaczego tam jest tylko ksiądz, a nawet nie ma grabarza?
- Dobry wieczór, kuzynie – zabrzmiał cichy głosik za moimi plecami.
- Och, witaj Patrycjo. Usiądź sobie – starałem się być tak uprzejmy, jak tylko mogłem, aby jej nie wystraszyć.
- Musisz stąd wyjechać, Tomaszu – powiedziała tak cicho, że ledwo mogłem ją usłyszeć.
- Dopiero przyjechałem, co się stało? – podniosłem lekko głos.
- Mów ciszej, na litość boską, proszę cię! – Patrycja aż się zagotowała.
Nagle, nie wiadomo skąd na schodach pojawiła się ciocia.
- Pati, daj wypocząć naszemu gościowi. Pewnie długo tutaj jechał – ciotka spojrzała surowym spojrzeniem na swoją córkę, aż ta podskoczyła.
- Nie przeszkadza mi, właściwie chciałbym z kimś porozmawiać – odezwałem się.
- Na rozmowy jutro przyjdzie czas! – rzekła władczym tonem ciocia i gestem kazała wyjść Patrycji z pokoju, w którym miałem zasnąć.
Ale nie zasnąłem.
Przez pół nocy łaziłem sobie po pokoju, paląc papierosy i wyglądając sobie przez okno, co jakiś czas. W nocy przysiągłbym, że widzę ludzi jeżdżących w nizinnej oddali na koniach i uciekających przed czymś, czego niestety nie mogłem dojrzeć.
Rankiem postanowiłem wybrać się na spacer, kiedy moja ciotka i Patrycja jeszcze spały. Powietrze było tu akurat zwykle świeże, ale jak to na takich terenach, często zbiera się mgła. Przechodziłem akurat obok miejscowego kościoła i zauważyłem, że najwięcej osób zbiera się właśnie na modlitwach. Wszedłem na plebanię, by porozmawiać z księdzem, bo akurat moja ciekawość nie dawała mi spokoju, głównie zwłaszcza ze względu na ten wieczorny pogrzeb.
- Witam proboszcza! – zawołałem od progu.
- Na wieki wieków, synu. Co cię tu sprowadza? Jesteś tu nowy? – ksiądz przyglądał mi się wnikliwie.
- Przyjechałem tu do Barbary Derek oraz jej córki Patrycji w odwiedziny – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- O nie, o nie. Synu, wyjedź stąd. Najlepiej dzisiaj – odpowiedział mi ksiądz.
- Ale dlaczego? O co wam chodzi? Dopiero tu przyjechałem i jestem po ciężkiej podróży – zdenerwowałem się.
- Chodź za mną – powiedział do mnie proboszcz i poprowadził na tyły kościoła, gdzie mogłem zauważyć kilka, a może nawet kilkanaście nagrobków.
- Spójrz tutaj. Co tu jest napisane? – zapytał mnie.
- Ksiądz Romuald Gent. Zmarł śmiercią tragiczną. No i co? To jakiś poprzedni proboszcz tej parafii? Wikary? – zapytałem.
- Ja jestem ksiądz Romuald. Spójrz teraz tam – odpowiedział.
Krew we mnie zamarła. Dwa nagrobki były ustawione obok siebie. Jeden miał na kamieniu wyryte: Barbara Derek, drugi: Patrycja Derek. Spojrzałem w oczy księdza, który patrzył na mnie przenikliwie i się nie odzywał, zrozumiałem, że muszę stąd uciekać. Gdy spojrzałem przez ramię, ksiądz dalej stał w tym samym miejscu, natomiast ludzie wybiegli z kościoła i rzucili się za mną. Dobiegając do chatki, w której teraz nocowałem, w oknie zauważyłem śmiejącą się ciotkę, a piętro niżej płaczącą Patrycję. Nigdzie w pobliżu nie widziałem mojego samochodu, więc zostało w tamtej chwili mi tylko czekać, gdy nagle cały lud się zatrzymał, a dzwony kościelne zaczęły bić.
W tamtej chwili zrozumiałem.
Już wiedziałem o co chodzi.
Wszyscy oni utonęli nocą, gdy pobliskie jezioro wylało podczas powodzi. Nawet w dzień nie ma szans ucieczki, a co dopiero nocą. Wszyscy teraz wyglądali, jak topielcy. Jednak dziwny spokój ogarnął moją duszę. W końcu wiedziałem, co mnie czeka widząc tyle hektolitrów wody pędzących w moją stronę.


Źródło: http://straszneopowi...i.blogspot.com/
  • 6

#943

savio.
  • Postów: 40
  • Tematów: 6
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Urodzinowa zabawa


Uwaga! Nieco drastyczna scena!


Adaś miał urodziny w czerwcu. Tak wyszło, że opieka nad nim przypadła akurat jego chrzestnej, czyli Kasi. Rodziców w tym czasie nie było, oboje wyjechali w podróż służbową, ale obiecali, że nazajutrz wrócą i przywiozą swojemu maluchowi mnóstwo prezentów.
Cała zabawa urodzinowa Adama była już przygotowana. Ogród wokół domu przypominał wesołe miasteczko. Miał przyjść iluzjonista, miało być dużo słodyczy i duża ilość oranżady. W dniu urodzin do Adasia przyszła spora liczba znajomych z podstawówki i jego rodzina. Wszyscy się dobrze bawili, u nieco starszych w ruch poszedł alkohol, ale wszyscy znali umiar. Kiedy przyszedł czas sztuczek magicznych przedstawianych przez młodego iluzjonistę, wszyscy byli zdumieni jego umiejętnościami. Udało mu się przeciąć wpół Gabrysię, ale tak, że nic się jej nie stało. Sprawił, że na chwilę zniknął Franek, ale pojawił się pod stołem. Ogólnie masa zabawy, aż do czasu, gdy okazało się, że nie ma komu śpiewać „Sto lat”.
Adaś przepadł, jak kamień wodę. Nawoływania na nic się nie zdały, a poszukiwania trwały około dwóch godzin, aż ktoś sprawdził piwnicę domostwa. Adaś leżał z zardzewiałą piłą rozcinającą mu brzuch, widocznie starając się powtórzyć sztuczkę iluzjonisty.
Kasia, opiekunka Adama, po tym zdarzeniu popełniła samobójstwo, a rodzice, wracając do domu ze łzami w oczach spoglądali czasami tylko na wiezione przez nich zabawki urodzinowe.


Źródło: http://straszneopowi...i.blogspot.com/
  • 6

#944

NieDokonany.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Kichnięcie

Na pewno przeżyliście kiedyś ten moment, kiedy nagle, znikąd macie ochotę kichnąć. Mówi się wtedy że ‘Ktoś Cię wspomina’, czy też ‘Ktoś o Tobie pamięta’. Jak najbardziej jest to prawda, w tej właśnie chwili Śmierć przypomina sobie o Tobie. Uważaj!

//Pierwsza pasta jaka napisalem, a wpadla mi do glowy kiedy... kichnalem :D Raczej preferuje krotkie pasty i bede staral sie tworzyc ich znacznie wiecej, moze cos z tego bedzie ;)
  • 7

#945

Crunchy.
  • Postów: 7
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

"Pink_car.jpeg"

W internecie na stronach pornograficznych znajdują się różne wirusy. Czasem można przypadkowo pobrać keyloggera, a czasem coś poważniejszego. Przy pobieraniu z sieci torrent sprawy mają się inaczej - można pobrać nawet zainfekowane pliki systemowe. Krążą plotki, że takie pliki mogą uszkodzić kartę graficzną, co doprowadzi do pojawiania się tak zwanych artefaktów. Głośno w sieci zrobiło się ostatnio o pliku "pink_car.jpeg", który był załączony do kilkunastu filmów pornograficznych na thepiratebay.se, jednakże nie było to przede wszystkim softporno, lecz nielegalne produkcje z udziałem nieletnich. Ten sam plik znajdował się na wielu stronach w tzw. "darknecie", w każdym razie, nie wygląda to na działanie nieprzypadkowe. Być może ktoś nie przepada za pedofilami i w ten sposób chciał się odegrać. Żadnego z "ataku hackerskiego" nie zgłoszono na policję, z wiadomych i oczywistych przyczyn.
Zgodnie z kilkoma zeznaniami, artefakt nasilał się i dawał coraz bardziej widoczne oznaki, poza zniekształceniami pulpitu.


To jest ostatnie nagranie z dokumentacji prowadzonych przez "ofiary" złośliwego oprogramowania nagrane przez współdzielenie ekranu "live". Po zakończeniu nagrywania ślad po świadkach się urwał, a także przestały dochodzić dalsze informacje w związku z pink_car.jpeg i atakami tego typu.


  • 4


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 3

0 użytkowników, 3 gości oraz 0 użytkowników anonimowych