Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#946

Neck.
  • Postów: 197
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

widze, kuźwa, że nic sie tu prawie nie dzieje, tylko nieliczni próbują coś z tym zrobić. Sam kiedyś ten temat kochałem, więc nie moge go tak zostawic. wracam, bez zbednego gadania i marudzenia. na poczatek dodam kilka dłuzszych past, ktora sa wydane w formie ksiazki. osoby dorosle (okolo 20-30 lat) skojarzą, skąd pochodzą opowiadania, młodsi może nie, choć sam nie jestem pelnoletni, a ksiazki czytałem :> opowiadania nie będą takie same, pisze z pamięci, więc prosze nie bic


Dom

- Dalej! Wysiadajcie!

Jedno słowo: prze-pro-wa-dzka. To chyba najgorsze, co mogło mnie spotkać. Mam 14 lat i na imię Lucy. Wszystko wydawało się ok, kiedy nagle tata dostał nagły telefon. Jego dziadek w spadku zapisał mu swój stary dom. Tata, jako że pieniędzy brakuje, od razu kazał nam się spakować. Nasze stare mieszkanie wystawił na sprzedaż, a my przeprowadziliśmy się tu - do totalnego zadupia.

W końcu wysiadłam. Nie dlatego, że mama tak powiedziała - nasz pies, Pinky, dostał szału, gdy tylko się zatrzymaliśmy. Obok mnie pokazał się mój mały brat, Joshua. Zaczął marudzić, że nie chce i że nie ma zamiaru tu mieszkać... zwykłe gadanie, bez sensu. Jak tata coś postanowi, to tak musi być.

- Dzień dobry! - zawołał pan Roberts, gdy wszyscy już wyszliśmy z auta. - pan zapewne kojarzy mnie z rozmowy telefonicznej.

Podał ręke tacie.

- A pani jest zapewne żoną pana Paula! - pocałował mame w dłoń. Wydawał się mega obciachowy, ale jakoś go lubiłam.

Przedstawiliśmy się i takie tam. Pinky nadal szczekał. Frank, bo tak nam pozwolił na siebie mówić, bał się. Nie wiem czemu, przecież to mały pies, w dodatku dorosły, bardziej nie urośnie!

- Lucy, weź swoje rzeczy i Pinky'ego, nie mogę znieść tego hałasu.

Od razu rzuciłam się po bagaże. Wszystko lepsze niż wysłuchiwanie Franka.

Miałam już wejść, gdy zobaczyłam coś, przez co serce zaczęło mi szybciej bić.

Jakaś dziewczyna stała w oknie.

--------------------------------------------

- PATRZCIE! WIDZICIE?! - zaczęłam kryzczeć.

- Co takiego? - zawołali chórem rodzice, zdenerwowani z lekka.

- No tam, w tym okrągłym oknie!

- Lucy! - powiedziała stanowczo mama. - to nie czas na głupie żarty, zwłaszcza, przy panie Roberts'ie!

Wkurzona weszłam do domu, totalnie zapominając, że nikogo tu nie ma, a ktoś i tak stał w oknie. Coś dziwnego kazało mi wejść do tego pokoju, w którym widziałam dziewczyne. Podeszłam do drzwi i wtedy mnie dopadło: a jeśli to duch? A co jeśli mnie teraz zabije? Co, jeśli nikt mi nie uwierzy? Trzesąc się, pociągnęłam za klamkę.

Pusto.

Odetchnęłam. Rozpakowałam swoje rzeczy. Pinky, całe szczęście, przestał szczekać i zaczął obwąchiwać caaałe mieszkanie. Poczułam potrzebe wyjścia na dwór. Ubrałam kurtkę i wyszłam.

Przy wyjściu, rodzice powiedzieli, że mam wziąć psa na spacer. Joshua od razu powiedział, że też chce. W życiu bym go nie zabrała, ale stanie i wysłuchiwanie dorosłych nie należy do miłych zajęć, więc (ale tylko tym razem!) się zlitowałam.

Małe miasto - mało domów. Przechadzając się, widzieliśmy tylko kilka mieszkań, mały plac zabaw, a obok niego szkołę.

Nawet nie zauważłam - zaczęło okropnie padać. Już mieliśmy wracać do domu, gdy nagle dzieci zaczęły wychodzić. Na rowerach, deskorolkach, z piłką... weszły sobie na plac zabaw i zaczęły grać. Starsi, widząc nas, podeszli. Przez chwilę się zawachałam...

- Siema! Jestem Joe, a to Monica, Curt, Catie, Chip i Nicole. Resztę poznacie z czasem.

Wydawał się całkiem fajny. Wszyscy wydawali się całkiem fajni. Tylko całe pierwsze wrażenie, musiał zepsuć Pinky. Darł tą sznupę na każdego! Zrobiło mi się strasznie głupio, więc wzięłam go na bok.

- Słuchaj, kolego - nadstawił uszy, jakby naprawdę słuchał. - przywiązuję cię do płotu, bo jesteś nieznośny. Siedź grzecznie i nie hałasuj. Dobrze?

Nie czekając na "odpowiedź" weszłam na plac, by pogadać z nowo poznanymi znajomymi. Gdy tylko podeszliśmy, ja i Joschua, zaczęłi nas okrążać Mieli bardzo poważne miny. Krąg zaczął się robić coraz mniejszy, zbliżali się. Wystraszona lekko, myślałam, że to jakiś chrzest nowych, nie chciałam wyjść na głupią, więc przybrałam znudzoną minę. Co innego mój brat. On miał panikę wypisaną na twarzy. Nagle, znikąd, pojawił się Frank.

- Co robicie, dzieciaki? - zawołał wesoło.

Krąg się zerwał, wszyscy przybrali radosne miny. Było to trochę dziwne.

- Nic nic, witaliśmy się z nowymi znajomymi - powiedział Joe, susząc zęby.

- Eeee... to może my pójdziemy... - szarpnęłam Josha za rękę. Czułam, jak wszyscy, nawet Frank, odprowadzają mnie wzrokiem.

Wtedy zobaczyłam.

Smycz była zerwana.

----------------------------

- PINKY! Pinky!!!

Szukaliśmy po całej okolicy. Nigdzie go nie było. Zaczęło się ściemniać. Frank, który pomógł nam szukać, odwiózł nas do domu. Zapomniałam powiedzieć - był on również burmistrzem. Równy gość, lubiłam go.

- Gdzieście byli?! My tu z mamą wypruwamy sobie wnętrzności ze strachu, a wy byliście na placu?!

- To nie tak! Pinky uciekł, szukaliśmy go!

Co za męczący dzień. Idę spać.

W nocy miałam okropny sen. Siedziałam w kuchni z rodzicami. I jedliśmy obiad. Dopiero po chwili sobie uświadomiłam, że jedliśmy KOŚCI. Po prostu, siedzimy sobie przy stole i jemy kości. W dodatku wszyscy byliśmy szkieletami. Ale wydawało się to normalne.... Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. To była Michelle. Moja przyjaciółka. Byłyśmy nierozłączne, jak siostry, więc ta okropna przeprowadzka wszystko zespuła. Wiedziałam, że to ona pukała, choć siedziałam tyłem do drzwi. Prosiłam rodziców, czy mogę otworzyć. Pokręcili głowami, wydajać okropne chrupiące dźwięki. Czułam, że bez ich zgody nie mogę nic. Nic, oprócz jedzenia tych kości. Pukała, pukała nadal, nie przestała, nie poddała się. Zaczęłam płakać...

I nagle się obudziłam.

Ufff, co za głupota.... dobrze, że już nie śpię.

Zeszłam na dół. Moi rodzice, całe szczęście, nie byli kościotrupami. Josh też. Mieliśmy iść szukać Pinky'ego.

- Dzisiaj jedziemy z mamą w gości.

- Eee?

- Do państwa Smith. Zaprosili nas. Opowiedzą nam całą historię miasta i pokażą, gdzie możemy zacząc szukać pracy... a po co ja ci to mówię, to sprawy drosłych.

Nienawidzę jak tak mówią.

- Tak więc kolację musicie zrobić sobie sami.

Wolna ogromna chata tylko dla mnie? No chyba! Powiem Joshowi, żeby położył się wcześniej spać i mam wolne!

- Dobrze tato. Zaopiekuję się Joshuą i dopilnuję, żeby nie nabroił.

Tata uśmiechnął się czule. Słowa nie były potrzebne.

- Dobra smarku, ubieraj się i idziemy szukać Pink'ego.

Wychodząc usłyszałam jakies "nie jestem żadnym smarkiem..." czy coś. Nie ważne.

Szukaliśmy cały boży dzień. Zero śladów Pinkyego. Smutna, lecz nadal z nadzieją, że wróci sam, poszłam do domu - zaczęło się ściemniać. Josh nie miał nawet nadzieji. Był "twardy", ale i tak wiedziałam, że zaraz jak wejdziemy do domu zacznie płakać w poduszkę.

Weszliśmy. Rodziców już nie było, więc byłam zadowolona. Na stole leżała kartka. Coś typu "pieniądze leżą na stole...". Nie byliśmy głodni. Przynajmniej ja. Nigdy, z własnej inicjatywy, nie weszłabym do pokoju tego małego skrzata i spytała, czy jest głodny, ale przeżywał lekki kryzys - to on najbardziej z nas wszystkich kochał Pinky'ego.

- Josh, masz może ochotę na coś do....

Wtedy zgasło światło. Ciemność.

Usłyszałam kroki. Do pokoju weszły dzieciaki, które poznaliśmy.

- Cześc Lucy, Josh. - powiedział Joe z okropnym uśmiechem. Unikaliśmy kontaktu z tymi dziećmi, wydawali się dziwni. To był dowód. - nie dopadliśmy was wtedy, dopadniemy was teraz.

Zaczęli robić taki sam krąg, jak przy placu zabaw.

I znowu zostalismy uratowani.

Frank zapalił światło. Dzieci rozpłynęły się w powietrzu, z okropnym krzykiem, zostawiając kwaśny odór po sobie.

- Szybko, opowiem wam po drodze. Weźcie latarki.



- No?! - powiedziałam, ledwo powstrzymując płacz.

- Co wiecie o tym mieście?

Josh milczał, był jakby w szoku.

- Niewiele, rodzice mieli nam poweidzieć gdy tylko wró... RODZICE! - przecież też mogą być w niebezpieczeństwie!

- Tak, jedziemy po nich. Teraz słuchajcie. Prawie wszyscy mieszkańcy pracowali w fabryce chemicznej. Wiecie, jedno z tych cudownych miast... Lecz pewnego dnia, fabryka... wybuchła, tak, myślę, że to dobre słowo. Opary wydobywające się z niej, zmieniły tych ludzi w potwory. Owe potwory żywią się... no cóż, ludźmi.

Siedziałam i miałam wrażenie, że szczena opadła mi do kolan. Spojrzałam na brata - nadal milczał. Pewnie w ogóle nie słuchał, nikt by tak nie reagował, gdyby mu właśnie powiedziano, że KTOŚ CHCE NAS ZJEŚĆ.

- Dlatego jedziemy teraz po waszych staruszków i wynosimy się z tego przeklętego miejsca.

Minęliśmy tereny z domami, wjechaliśmy na teren kościoła.

- Dokąd jedziemy?

- Wasi rodzice zostali porwani, a te potwory lubią jeść ludzi na cmentarzu. Szybko, bierzcie latarki!

Wyszliśmy na cmentarz. Zaczęłam przeglądać nagrobki. Cholera... "Joseph McMillan 1989 - 2004". To przecież Joe... "Nicole Gray - 1990 - 2004"... i tak wszyscym krótych poznalismy.

Nagle usłyszałam szczekanie.

PINKY!

Joshua zaczła biec.

- Josh! Czekaj!

Ale on już klęczał przy psie. Podbiegłam. Od razu wiedziałam, że coś mi nie pasuje - oczy Pinky'ego były bardzo czerwone. W ogóle się nie cieszył, że nas widział i uciekał, gdy chcieliśmy go pogłaskać.

Chwyciłam Josha za rękę.

- Zostaw. Jest już jednym z nich...

Objęłam brata.

Wtedy światło padło na nagrobek.

"Frank Roberts 1963-2004"

------------------------------------------------

Zaczęłabym płakać, ale nie mogłam. Co by pomyślał Josh? Skoro ja płaczę, to znaczy, że nie ma nadzieji... Ale nadal możemy znaleźć rodziców.

- Co jest, znaleźliście psa? - powiedział z uśmiechem Frank.

Ten uśmeich zszedł mu z twazy, gdy zobaczył światło oswietlające jego nagrobek.

- Pan... też? - powiedziałam z drżącymi wargami.

- Ja też. - Powiedział smutnym głosem. - Ten dom nie należał do waszego pradziadka. Co każdą zjedzoną rodzinę zaprasamy kolejną. Każda się nabiera.

- A ta dziewczyna w oknie...?

- Jedna z nas, miała cię obserwować.

Cisza.

Kopnęłam go, chwyciłam Joshuę i pobiegłam na środek, gdzie zbierali się wszystkie zombie. Byli tam rodzice. Wtedy sobie przypomniałam... Te stwory boją się swiatła! Na widok światła w pokoju Josha rozpłynęli się w powietrzu!

Włączyłam latarkę na największą siłę i wbiegłam w tłum, świecąc wsztstkim po potwornych, czerownych oczach. Rozwiązałam rodziców. Mama była cała zapłakana i chciała nas przytulić, ale nie było czasu. Wracali.

- Gdzie macie samochód?!

- Z tyłu! - powiedziała przez łzy. Dzisiaj ona miała prowadzić - tata chciał się napić alkoholu z panem Smithem.

Pobiegliśmy. Stwory zaczęły się zbliżać w znacznie szybszym tempie, niż wcześniej. Mama włączyła najmocniejsze reflektory - pomimo strachu tak wielkiego, że się rozpłakała, umiała myśleć logicznie.

Szybko wbiegliśmy po nasze rzeczy do domu. Gdy byliśmy w aucie, przez tylną szybę widziałam, jak biegną.

To był okropny widok.

Ale lepsze patrzenie na zombie z daleka, niż z bliska, gdy odrywa ci mięso od kości, hę?




Trochę zmieniłem pare rzeczy, zwłascza koniec, ale myśle, że sie podoba. ;]
  • 3

#947

savio.
  • Postów: 40
  • Tematów: 6
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Witam ponownie. Tym razem uderzam z historią, którą napisałem, chociaż wydaje mi się, że widziałem już gdzieś podobną. Jeśli taka jest, to czy może mnie ktoś oświecić? ;) Jeśli napisane jest zbyt chaotycznie, to wytykanie błędów jak najbardziej na miejscu :)


Stacja benzynowa



- Musimy zatankować – powiedział George sprawdzając stan paliwa w jego starym Fordzie.
- Trochę się boję zostawać samotnie w samochodzie o tej porze – odpowiedziała Kate, jego żona.
A trzeba przyznać jej rację, że można było poczuć lekki strach, bo było już niedługo do północy, a okolice lasu zawsze wyglądają na straszniejsze nocą.
- To możesz pójść ze mną – uśmiechnął się George, nie przejmując się zbytnio strachem swojej dziewczyny.
- Przestań! Jestem już chyba dorosła, co? – nerwowo zaśmiała się Kate.
Chłopak od razu zauważył strach współpasażerki, ale starał się nie przywiązywać uwagi do takich rzeczy. Po prostu wysiądzie z auta, skoczy zapłacić za paliwo, wróci i pojadą do domu. Co innego mogłoby się przydarzyć?
- Jesteśmy na miejscu – rzekł George – A ty Kate, możesz położyć się na tylnym siedzeniu i przykryć się kocem, jeśli boisz się, że ktoś cię zauważy.
Kate pomimo robienia dobrej miny do złej gry, okryła się kocem i poczuła spokój i bezpieczeństwo.
- Jak wrócę, to zapukam dokładnie cztery razy, także jeśli usłyszysz, że coś puka inną ilość razy, to nawet się nie wychylaj spod koca, dobrze? – spytał George.
- Dobrze, dobrze. Idź już – poirytowała się Kate.
- No i kto tu niby się nie boi, co?
Pięć minut później Kate leżąc pod kocem usłyszała dwa stuknięcia w szybę samochodu. Po chwili ktoś zapukał ponownie, ale cztery razy. Kate momentalnie oblało zimnym potem, ale pomyślała, że niekoniecznie to musi być coś strasznego. Ale minutę później usłyszała uderzenia w szybę samochodu. Ale tym razem uderzenia były nierówne, później osłabły, aż w ogóle ustały.
Kate w tamtej chwili prawdopodobnie usnęła albo zemdlała, ale wyglądając przez okno zdziwiła się widokowi tuzina policjantów. Dowiedziała się od funkcjonariuszy, że pewien chłopak został zabity, gdy próbował się dostać do samochodu, z którego wysiadła Kate. George został zamordowany. Zabójca prawdopodobnie krążył już wcześniej po okolicy, bo policjanci dostawali już wcześniej zgłoszenia, że jakiś nieznajomy snuje się po okolicy pukając do zaparkowanych w pobliżu aut.


Źródło: http://straszneopowi...i.blogspot.com/

Użytkownik savio edytował ten post 07.01.2013 - 00:52

  • 0

#948

savio.
  • Postów: 40
  • Tematów: 6
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Witam wszystkich fanów creepypast. Tym razem coś lekkiego do poczytania :)


Nocne przebudzenia


Jeśli budzisz się w środku nocy i przeważnie sprawdzając godzinę na zegarze dowiadujesz się, że jest jakoś około trzeciej, to pamiętaj, że nie obudziłeś się sam z siebie. To oni cię obudzili!
Albo to on chciał ci spłatać figla!
Kto?
Zdarza się, że ludzie cienia nudzą się nocą, bo w ciemności i tak nigdzie się nie ujawnią, dlatego bawią się w budzenie ludzi po nocy. Jeśli poczujesz zimny oddech i usłyszysz pusty śmiech w uszach, to pamiętaj, że ktoś lub coś zabawiło się twoim kosztem. Jeśli natomiast słyszysz czyjeś głosy lub szepty, to znaczy, że ktoś potrzebuje pomocy. Modlitwy, dobrego słowa przed dostąpieniem do bram Raju!
Pod żadnym pozorem nie nawiązuj kontaktu, a już na pewno nie spoufalaj się z nikim z tych istot. Bo możesz zostać oszukany przez wszystkich, a wtedy nie pozostanie ci już nic innego, tylko budzenie niewinnych ludzi nocą dla zabawy!


Źródło: http://straszneopowi...i.blogspot.com/
  • 0

#949

Lia.
  • Postów: 412
  • Tematów: 6
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Nigdy z tematem creepypast do czynienia nie miałam, ale czytając niektóre historie w tym temacie, włos się może zjeżyć. :) Chętnie dołączę do grona tłumaczy, jeśli przypadną Wam do gustu wybierane przeze mnie pasty.

Na swoje pierwsze tłumaczenie wybrałam historię opartą na faktach (i nie jest to kłamstwo!). Serdecznie zachęcam do lektury, bo mnie samą to trochę przeraża…

~*~


TEN CZŁOWIEK


W styczniu 2006 roku w Nowym Jorku pacjentka pewnego dobrze znanego psychiatry rysuje portret mężczyzny, który notorycznie pojawia się w jej snach. Twierdzi, że choć nigdy wcześniej go nie spotkała, udzielił jej w snach kilku rad odnośnie prywatnego życia.

Portret ląduje na biurku psychiatry, zapomniany na parę dni – do czasu, kiedy jeden z pacjentów rozpoznaje narysowany wizerunek i również twierdzi, że owy mężczyzna odwiedza go w snach. Podobnie jak poprzednia pacjentka, nigdy wcześniej nie spotkał go w życiu realnym.

Psychiatra decyduje się przesłać portret mężczyzny do jednego ze swoich kolegów, sprawującego opiekę nad pacjentami z powtarzającymi się snami. W ciągu kilku miesięcy czterej pacjenci rozpoznają mężczyznę jako postać regularnie pojawiającą się w ich snach. Wszyscy zwracają się do niego jako „TEN CZŁOWIEK”.

Dołączona grafika

Od stycznia 2006 roku do dziś ponad 2000 osób na całym świecie twierdzi, że widziało wspomnianego mężczyznę w swych snach, m.in. w takich miastach jak Los Angeles, Berlin, Sao Paulo, Teheran, Barcelona, Sztokholm, Pekin, Paryż, New Delhi, Moskwa…

Na chwilę obecną nie jest ustalona relacja, bądź wspólna cecha łącząca osoby, które spotkały TEGO MĘŻCZYZNĘ w snach. Co więcej, nikt nie rozpoznał go jako żyjącego człowieka, stąpającego po ziemi.

Może Wy też śniliście o TYM CZŁOWIEKU?

~*~

By uzyskać więcej informacji, koniecznie odwiedźcie stronę: http://www.thisman.org/
Już sama ilość wpisów w księdze gości może przyprawić o ciarki...

Edycja: Doszły mnie słuchy, że historia niestety nie jest oparta na faktach, tylko stworzono ją na potrzeby filmu - wybaczcie więc za wprowadzenie w błąd. Niemniej, ja uwierzyłam, że jest prawdziwa, bowiem wiele źródeł określa ją jako "na faktach", m.in. strona creepypast.com, gdzie pierwotnie znalazłam historię.

Użytkownik Lia edytował ten post 09.01.2013 - 16:44

  • 12

#950

srybacki.
  • Postów: 1
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Afazja



- Daleko jeszcze? – wymamrotała Ellen.

- Jeszcze kilka minut kochanie. – odparł zerkając w lusterko wsteczne, wciąż wesoły Vincent.

Jechali Fordem Escape’em dwupasmową drogą przez dość ładną okolicę, która o tej porze roku nie prezentowała się najlepiej. Drzewa, które rosły wzdłuż ulicy niedawno zrzuciły ostatnie liście, przez puste korony można było więc gdzieniegdzie dostrzec zbiorniki wodne, które nie były rzadkością w Wisconsin.

Na tylnych siedzeniach wierciła się Ellen, a obok niej spał Jacob. Z przodu, na miejscu pasażera siedziała Chloe. Zamartwiała się, coś ją zdecydowanie gryzło ale równie zdecydowanie nie chciała żeby ktokolwiek to zauważył. Kiedy mąż zerkał na nią ukradkiem, odrywając na chwilę wzrok od drogi, na twarz Chloe wstępował nerwowy uśmiech. Na tyle dobry, żeby obcy nie zrozumiał tkwiącego w nim przesłania. Na tyle słaby, żeby osoba z którą młoda mama spędziła tyle lat, domyśliła się o co chodzi. Jednak Vince nie chciał teraz zaprzątać sobie tym głowy.

Dojechali na miejsce chwilę przed zapadnięciem zmroku. Kiedy zasiadali do kolacji na dworze było już ciemno. Aiden i Sophia, rodzice Chloe, mieli już swoje lata ale wciąż byli szczęśliwi. Uwielbiali, kiedy przyjeżdżały do nich wnuki, zwłaszcza że nie zdarzało się to często. Między Appleton a Janesville, w którym mieszkała czteroosobowa rodzina, było prawie 230km odległości. Nie jest to wyjątkowo długi dystans, jednak w korelacji z pracą Vincenta i obowiązkami Chloe, była to niemała przeszkoda.

Po kolacji dzieci położyły się do łóżek, panie mogły więc udać się do kuchni pod pretekstem zmywania naczyń na babskie pogaduszki, a panowie mogli usiąść przed 40’’, obecnym już chyba w większości domów, Philipsem i oddać się prostej przyjemności, znanej jako picie lager’a.

Co ciekawe, rozmowy dotyczyły wielu tematów, jednak ani Vincent, ani Chloe nie poruszyli tego jednego, który ich obecnie trapił.

W nocy oboje mieli koszmary.



------------------------------------------------------------------------------


Następnego ranka cała szóstka wstała wcześnie. Około 8 rano zjedli śniadanie, naleśniki z syropem klonowym i trochę orzechów. Chloe zawsze powtarzała że orzechy włoskie są dobre dla mózgu a naleśniki dadzą energię na najbliższe kilka godzin. Jedynie Ellen musiała się zmusić do posiłku, pozostałym dopisywał apetyt.

Na zewnątrz była typowa, angielska pogoda. Krople deszczu powoli spadały na ulice, sprawiając, że Appleton wydawało się jeszcze bardziej ponure i pogrążone we śnie.

Rodzina Murrey’ów wyjechała do domu chwilę po pierwszej. Nawierzchnia była mokra ale Ford dzielnie trzymał się drogi. Vincent jeszcze kilka lat temu wolałby kupić Dodge’a Charger’a, ale z czasem zmieniają się priorytety. Teraz muscle car raczej na nic by się nie przydał, Vince musiał zadbać o wygodę i bezpieczeństwo swoich podopiecznych. Do Janesville dojechali przed piątą.

Miasto nad Rock River wyglądało podobnie jak Appleton. Ot, zwykłe miasteczko w stanie Wisconsin, zamieszkałe przez mniej więcej 60, 70 tysięcy osób. Pogoda w Janesville nie dopisywała, toteż na ulicach nie było zbyt wielu mieszkańców. Co jakiś czas można było zauważyć małe grupki młodzieży, kobiety z parasolkami a raz nawet biegnącego mężczyznę z gazetą nad głową. Zdecydowana większość wolała spędzić niedzielne popołudnie w zaciszu swojego domu albo chociaż w wynajętym m3.

Ford Escape podjechał na podjazd. Dzieci wysiadły najszybciej i, jak zwykle, zaczęły się ścigać kto pierwszy znajdzie się przy drzwiach wejściowych, wykonując tym samym jeden z tych śmiesznych dziecięcych rytuałów, identyczny na całym świecie. Vincent zgasił silnik, a Chloe obdarzyła go wymownym spojrzeniem, pełnym miłości i trwogi. Małżonek odpowiedział podobnym grymasem, pogładził Chloe po głowie, po czym oboje bez słowa wysiedli z samochodu i ruszyli do domu.

Bungalow Murray’ów był jednokondygnacyjny, z drewnianą werandą, na której o tej porze roku mało kto przesiadywał i niskim, wielospadowym dachem. Z lotu ptaka budynek przypominał literę L, ściany były koloru beżowego. Dom składał się z jasnej kuchni połączonej z jadalnią, łazienki, przestronnego salonu i trzech pozostałych pokoi, z których dwa pełniły funkcję sypialni a jeden był zwyczajnym relax room’em, który niedługo miał zostać przemianowany na pokój Jacoba, ponieważ rodzeństwo coraz częściej narzekało na brak prywatności.

Ellen i Jacob udali się do swojego pokoju, każde we własnym celu. Chłopiec chciał trochę pograć na Nintendo DS, bo dziwnym trafem zapomniał wziąć przenośną konsolę na podróż, a Ellen miała zamiar pouczyć się na sprawdzian z matematyki.

Małżonkowie położyli się obok siebie na sofie, a Vincent, mimo że nie odczuwał takiej potrzeby, z przyzwyczajenia sięgnął po pilot i włączył plazmę Samsunga. Popatrzył na Chloe i w myślach przywołał kilka wspomnień z ich wspólnej przeszłości. Rozmarzył się.

Chloe miała niewiele ponad 30 lat i na tyle też wyglądała. Była ładną, szczupłą blondynką o zielonych oczach. Pomimo dwóch ciąży zachowała świetną figurę i gorący temperament. Vincent zawsze twierdził, że jego ukochana wygląda trochę jak Karen z Californication. To trafne określenie, a Chloe pomimo, że nie lubiła być porównywana, to podświadomie chciała by Vince tak o niej mówił. Chloe darzyła Karen sympatią i w aseksualny sposób, uważała ją za atrakcyjną kobietę.

Vincent Murray natomiast, wyglądał jak zwykły 35-latek. Nosił korekcyjne Ray-Ban’y a na jego twarzy aktualnie znajdował się dwudniowy zarost. Miał ciemne włosy, nieregularnie chodził na siłownię w celach zdrowotnych, jednak jego forma daleka była od idealnej. Vince miał lekką nadwagę ale poza tym czuł się dobrze w swoim ciele.

Chloe szybko pogrążyła się we śnie, zmęczona podróżą odpłynęła w objęcia Morfeusza, podczas gdy telewizora dobiegał głos reporterki CNN, opowiadający o kolejnym wypadku i kolejnych ofiarach. Ot, media, jak zwykle selekcjonowały informacje i wybierały to, co najgorsze, pomyślał Vince. Mężczyzna nie poświęcił jasnowłosej, krótko ostrzyżonej dziennikarce więcej uwagi, wstał z kanapy i udał się do kuchni. Otworzył lodówkę, w poszukiwaniu nie wiadomo czego, wykonując tym samym kolejny rytuał współczesnej ludzkości i po chwili namysłu sięgnął po schłodzonego Hopslam’a. Vince wziął leżący na srebrnej lodówce otwieracz i pociągnął kilka łyków. Lubił tą mieszaninę sześciu rodzajów chmielu doprawioną słodyczą miodu. W domu było wyjątkowo cicho. Vincent przez chwilę upajał się tą chwilą, przyzwyczajony do gwaru dzieci i uspokajającego głosu matki. Po chwili w jego głowie zapaliło się pomarańczowe, ostrzegawcze światełko. Vince pomyślał, że jest zdecydowanie za cicho. Z roztargnienia wybudził go krzyk Jacoba.
------------------------------------------------------------------------------

Następnego dnia, po południu, Murray’owie ruszyli do zaprzyjaźnionego pediatry. Vincent zaniósł Ellen na rękach do samochodu i pomyślał, że ich córeczka jest zdecydowanie cięższa niż ostatnio . Kiedy mała usadowiła się na siedzeniu, dał jej buziaka w czoło i uśmiechnął się ciepło. Mimo wszystko był dobrej myśli, dzieciom czasami zdarzają się takie rzeczy. Chloe nie spała prawie całą noc, była bardzo zmartwiona. Jacob pojechał z nimi, nie chciał zostać sam w domu, ale tym razem zabrał ze sobą przenośną konsolę wraz z grą, którąś z wielu części Zeldy.

Richard White pracował w jednej z kilku przychodni w Janesville, jednak tego dnia przyjął swoich znajomych w prywatnym gabinecie. Mieszkał sam w piętrowym, białym, sterylnie czystym domku z dużym, przynależącym doń ogrodem. Dwupiętrowy dom zamieszkały przez jedną osobę wydawał się jeszcze większy i jeszcze bardziej pusty.

Richard obejrzał i zbadał Ellen na tyle, na ile pozwalał mu sprzęt obecny w jego gabinecie.

-Afazja, czyli zanik mowy, może być wynikiem wypadku, udaru mózgu, zwanego też zawałem, bądź traumy. – Zaczął Richard. –Ponieważ, jak twierdzicie, do żadnego wypadku nie doszło, sugeruję położyć dziewczynkę do szpitala na kilka dni gdzie zrobimy podstawowe badania, które, miejmy nadzieję, wykluczą udar.

-Czy ona wyzdrowieje? – zapytała zatroskana Chloe.

-Bądźmy dobrej myśli. Jeśli zanik mowy spowodowany jest udarem, w co szczerze wątpię, ponieważ zawał mózgu występuje najczęściej po 65 roku życia i dodatkowo znacznie rzadziej u kobiet niż u mężczyzn, to tak czy inaczej rokowania na ogół są dobre.

-To znaczy?

-To znaczy, że jeżeli odpowiednio wcześnie rozpoczniemy rehabilitację pacjentki, będziemy mogli spodziewać się stopniowej poprawy mowy. Praca jest długoterminowa i żmudna, ale da się to zrobić. Poza tym, Wasza córka oprócz afazji, która sama w sobie może być jednym z objawów, nie wykazuje charakterystycznego dla udaru niedowładu kończyn. To dobry znak. Nie mogę wykluczyć zawału mózgu, ale mogę wysnuć daleko idące przypuszczenie, że zanik mowy wystąpił z powodu przebytej traumy. Tylko co mogło jej się przytrafić we własnym pokoju?
-To właśnie próbujemy ustalić.- wtrącił Vincent.

------------------------------------------------------------------------------

Zgodnie z przewidywaniami doktora White’a badania wykluczyły udar mózgu. Afazja nie stanowiła więc objawu a sama w sobie była prawdopodobnie efektem traumy. Vincent i Chloe wypytali Jacoba co zdarzyło się tamtego felernego wieczoru w pokoju dzieci, jednak chłopiec utrzymywał, że nie wie.

-Grałem na konsoli, zadałem Ellen jakieś pytanie a ona nie odpowiedziała.- powiedział Jacob. – Myślałem, że robi sobie żarty, ale kiedy zlekceważyła moje kolejne pytanie, zerknąłem na nią. Przestraszyłem się, bo Ellen nigdy nie wyglądała tak dziwnie. Wydawała się jakaś nieobecna, jakby coś zobaczyła i zatraciła się w tym. Przepraszam.

-Nic się nie stało synku, z twoją siostrą wszystko będzie dobrze.- wtrącił Vincent. – No, nie zamartwiaj się już.

Poklepał chłopca po głowie i potargał ręką jego za długie włosy. „Powinniśmy zabrać cię do fryzjera, kolego”- pomyślał Vince. Jacob uśmiechnął się ponuro i udał się do kuchni po jakąś przekąskę. Chloe porządkowała szafki. Zawsze twierdziła, że sprzątanie pomaga jej zebrać myśli. Wyrzuciła na w pół puste, stare opakowania po przyprawach, wyczyściła blat, zorganizowała na nowo wnętrza szuflad i zamiast kolejny raz włączać zmywarkę, zajęła się naczyniami własnoręcznie. Czteroosobowa rodzina generuje niesamowite ilości brudnych talerzy, pomyślała Chloe. Uspokoiła się trochę, przynajmniej na chwilę oderwała myśli od trapiących ją wydarzeń. Mogła świeższym okiem spojrzeć na ostatnie tygodnie.

Dziwne wypadki zdarzały się tu nader często. Najpierw pies, zdrowy, zaledwie kilkuletni labrador retriever umiera kilka metrów od domu. Diagnoza weterynarza brzmiała : zawał mięśnia sercowego. To rzadkie wśród psów tej rasy, ale zdarza się. Chloe dobrze pamiętała rozpacz Ellen i Jacoba, było to kilka tygodni temu. ”Może więc dlatego Ellen zaniemówiła?” Pomyślała Chloe. Nie chciała więcej rozmyślać o wydarzeniach sprzed kilkunastu dni, tym bardziej, że śmierć ukochanego pupilka jest wystarczającą traumą dla młodej dziewczynki. Chloe znalazła więc wyjaśnienie które dało jej spokój, przynajmniej na jakiś czas.

Vincenta w nocy obudziło szczekanie psa, dochodzące z wnętrza domu. Być może pies sąsiadów albo kundel dostał się jakimś cudem do ich bungalow’a, pomyślał Vince, jednak odgłosy szybko ucichły. Poza tym nikt inny się nie obudził. Vince poszedł, mimo to, sprawdzić czy u dzieci wszystko w porządku . Po upewnieniu się, że śpią jak zazwyczaj, wrócił do łóżka i natychmiast zapadł w sen.

Nie przyśniło mu się zupełnie nic.

------------------------------------------------------------------------------



Następnego ranka na śniadanie dzieci zjadły płatki Muesli z mlekiem, Chloe specjalnie przygotowała właśnie je, ponieważ Ellen najłatwiej było zmusić do zjedzenia czegoś, nad czym nie trzeba się za długo męczyć i przeżuwać. Jeszcze niedawno dziewczynka uważała, że płatki Muesli to najlepsze co może być na śniadanie, teraz było jej to raczej obojętne. Vincent zjadł zapiekane kanapki owsiane, a Chloe trochę płatków i jabłko. Po posiłku wszyscy wsiedli do rodzinnego SUV’a i ruszyli w drogę. Pierwszy przystanek, szkoła Jacoba na South Franklin Street. Elly póki co była na zwolnieniu, rodzice zastanawiali się co z jej edukacją, ale zarówno pediatra i psycholog zalecili, żeby poczekać jeszcze trochę, być może dziewczynka nie będzie musiała chodzić do szkoły specjalnej, bo wciąż była szansa na odzyskanie umiejętności mowy. W związku z tym, drugim przystankiem rodziny Murray’ów był psycholog Ellen. Dziewczynka chodziła na wizyty prywatnie. Rodzice odprowadzili Ellen i wrócili do samochodu, mieli jakąś godzinkę zanim wizyta się skończy. Vincent wcisnął jedynkę i z głośników rozległy się dźwięki rozgłośni Kiss 108. Chloe złapała za pokrętło i przyciszyła trochę muzykę.

-Słuchaj Vince, musimy pogadać.- zaczęła nieśmiało Chloe.

-Wiem do czego zmierzasz kochanie, ale naprawdę, musisz przestać myśleć o tym w ten sposób.- odpowiedział Vince, a po wyrazie twarzy Chloe można było wywnioskować że oboje myśleli o tym samym. Vince był tylko trochę bardziej sceptyczny, a Chloe podchodziła do sprawy zbyt emocjonalnie.
-Nawet mi nie wmawiaj, że nie uważasz tego wszystkiego za kurewsko dziwne- warknęła Chloe. – Zrozum, spadające przedmioty i przywidzenia to jedno, ale pies który umiera na zawał i dziewczynka która doznaje afazji bez wyraźnej przyczyny, to drugie.

-Do czego dążysz? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nasz dom jest nawiedzony? Przecież takie rzeczy zdarzają się w książkach lub filmach. Naczytałaś się za dużo Herberta. – odparował Vincent.

-Nigdy nie twierdziłam że jest nawiedzony, zresztą nauka jest dziś na tyle rozwinięta, że nawet większość opętań można wyjaśnić bez nawiązywania do religii. Gdzieś o tym słyszałam. W każdym razie, Vince, sam mówiłeś że widujesz coś kątem oka.

-No więc świadczy to tylko i wyłącznie o moim słabym wzroku.- Vincent wskazał palcem na swoje okulary. – Albo to efekt placebo, podświadomie wmawiam sobie, że w domu jest coś, czego być nie powinno, więc moja psychika odpowiada mi przywidzeniami lub cieniami. Jest mnóstwo racjonalnych wyjaśnień. Lepiej chodźmy coś zjeść, tu niedaleko podają dobre chickenburgery.

Chloe przystała na propozycję Vincenta, tym bardziej, że czuła iż ta rozmowa zmierza donikąd.

Knajpka była mała i przytulna. Vince i Chloe usiedli przy trzecim od wejścia stoliku, obok okna. Vince skinął na kelnerkę i zamówił dwa chickenburgery i dwie cole z lodem. Kelnerka przyjęła zamówienie i zapisała w małym notesiku. Na realizację zamówienia czekali niespełna 10 minut.

Gdy małżonkowie zjedli smaczne burgery udali się po swoją córkę. W świetle dnia, po zjedzeniu sytego posiłku, dziwne zdarzenia po prostu nie miały prawa bytu. Pani psycholog, Tracy Jones odprowadziła Elly do rodziców i wzięła matkę na stronę.

-Pani Murray, zajęcia z dziećmi u których wystąpiła afazja przeprowadzamy na kilka sposobów. Dziś z państwa córką spróbowaliśmy ekspresji poprzez sztukę. Chodziło o wyrażenie swoich emocji w formie plastycznej, dowolnego rysunku. Dzieci z zanikiem mowy zazwyczaj pozostają obojętne na niektóre bodźce z otoczenia zewnętrznego, popadają w depresję, zamykają się w sobie. Tak czy inaczej, proszę to zobaczyć.- Powiedziała Tracy.
-Rozumiem, że to rysunek Elly?- zapytała Chloe.

-Dokładnie tak, pomyślałam, że powinni go państwo obejrzeć.- odpowiedziała doktor Jones.

Rysunek przedstawiał pokój dziecięcy w ich domu. Wyglądał normalnie, córka z niezwykłą pieczołowitością zadbała o najważniejsze szczegóły tego pomieszczenia, narysowała łóżka, mały telewizorek, kilka lalek, regały, brata Jacoba trzymającego coś w ręce, prawdopodobnie jego ulubioną konsolę, wywnioskowała Chloe. Ale na obrazku było coś jeszcze. W kącie pokoju, stała niezwykle wysoka, czarna postać z białą twarzą. Kończyny tego czegoś były nienaturalnie poskręcane a na twarzy, podobnej trochę do makijażu mimów, malował się złowieszczy uśmiech który odkrywał mnóstwo ostrych i cienkich jak igiełki zębów. Matka musiała przyznać że obrazek jak na ośmioletnią dziewczynkę był wykonany niezwykle dokładnie.

-Dziękuję, że pokazała mi pani ten rysunek.-powiedziała Chloe, starając się zachować zimną krew. – Czy ma pani jakąś teorię co to może znaczyć? – zapytała.

-Dzieci mają tendencję do wizualizowania sobie strachu.-Odparła Tracy. –Być może tak Elly radzi sobie z traumą, natomiast rysunek, nie ukrywam, jest dość dziwny. Oczywiście, jest mnóstwo możliwości skąd mógł w jej głowie powstać taki obraz, może obejrzała coś w telewizji albo w internecie, teraz uchronienie dzieci przed nieodpowiednimi treściami jest coraz trudniejsze , zaryzykuję stwierdzenie, że prawie niemożliwe, a jej wyobraźnia załatwiła sprawę. W każdym razie, uznałam za stosowne pokazanie tego państwu.- powiedziała Tracy i uśmiechnęła się nerwowo.

-Jeszcze raz dziękuję.- odparła Chloe.

Tej nocy kobieta nie spała zbyt dobrze. Gdy któryś raz z rzędu przebudziła się z płytkiego snu, z przerażeniem spostrzegła, że w kącie pokoju ktoś stoi. Ktoś nienaturalnie wysoki, z poskręcanymi kończynami, i Chloe mogłaby przysiąc, że w ciemności dostrzega dziesiątki ostrych zębów. Pomimo narastającej paniki kobiecie udało się zapalić stojącą nieopodal łóżka lampkę nocną, w kącie pokoju oczywiście nikogo nie było. Chloe zgasiła lampkę i zamknęła oczy, powtarzając sobie, że to co widziała to zwykłe, nocne przywidzenie. Po kilkunastu minutach zasnęła, nie zauważyła jednak, że męża nie było w łóżku.

------------------------------------------------------------------------------

Vincent Murray przebudził się kilka godzin wcześniej niż jego żona. Podobnie jak ona, spał bardzo lekko, właściwie drzemał. Budził się co kilkanaście minut, za każdym razem mając wrażenie, że spada i jego ciało uderza o ziemię z całym impetem. To uczucie nie należało do najprzyjemniejszych, toteż Vince postanowił odpuścić sobie sen, przynajmniej na kilka najbliższych godzin. Wstał około pierwszej, ręką wymacał leżące na stoliku obok łóżka Ray Ban’y, założył je i przeczesał czuprynę. Poprzedniego dnia zauważył, że ma już kilka siwych włosów, oznaka starzenia się lub stresu. Albo jedno i drugie, pomyślał. Wpatrywał się chwilę w ciemność, tak, by jego oczy przyzwyczaiły się do praktycznie całkowitego braku światła. Po chwili widział już na tyle dużo mebli i przedmiotów, że zaryzykował udanie się do innego pomieszczenia. Nie chciał zapalać światła w pokoju, żeby nie obudzić Chloe. Jakimś cudem dostał się kuchni, otworzył lodówkę i zapragnął coś zjeść. Wybór padł na kawałek szarlotki z mlekiem. Vince lubił szarlotkę, którą robiła Chloe, a z mlekiem stanowiła wręcz idealne połączenie. Wyjął talerz, nóż i szklankę, ukroił sobie kawałek ciasta, nalał mleka i tak zaopatrzony położył się na sofę. Włączył telewizor, poszukał chwilę odpowiedniego kanału i gdy znalazł jakiś, na którym leciały powtórki pierwszego sezonu „It’s Always Sunny in Philadelphia” , poczuł się usatysfakcjonowany. Kątem oka dostrzegł przemykający cień, ale nie zajmował się tym w ogóle. Nie odwrócił głowy i nie dostrzegł stojącej w kącie postaci ze śnieżnobiałą twarzą.

------------------------------------------------------------------------------

Vincent Murray wyglądał spokojnie. Ubrany w dobrze dopasowany garnitur Burberry i buty Uggs leżał z zamkniętymi oczami. Wydawało się, że na coś czeka. Każdy z gości podchodził na chwilę do nieboszczyka i wygłaszał krótki monolog. Jacob starał się powstrzymać płacz ale nie zdawało się to na nic, siedział w kącie sali i szlochał. Ellen nie uroniła ani jednej łzy, wydawało się, że mała nie zdaje sobie sprawy z tego co się dzieje. Chloe rozpaczała a Aiden i Sophia próbowali podtrzymać córkę na duchu.
Prawdopodobnie niezdrowy tryb życia i nadwaga doprowadziły do zawału serca.

Był piękny, słoneczny dzień. W powietrzu unosił się zapach gumy balonowej gdy Vincent został zakopany sześć stóp pod ziemią.



------------------------------------------------------------------------------

Rodzice Chloe postanowili zostać u córki przez kilka najbliższych dni. Przykro im było patrzeć jak życie ukochanej jedynaczki rozpada się na kawałki.

Kiedy wieczorem, tuż przed snem, babcia zajrzała do pokoju dzieci sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, Elly wypowiedziała swoje pierwsze słowa od kilkunastu dni.

-Zły pan przyjdzie tej nocy, babciu – wymamrotała Ellen wpatrując się w ciemność. Jacob w tym samym czasie spał zmęczony trudami dnia.

Aiden ucieszyła się, że Elly wreszcie się odezwała, natomiast uznała słowa wnuczki za co najmniej dziwne. Mimo to, potraktowała je jako nic nieznaczący bełkot zestresowanej dziewczynki która musiała radzić sobie z dużo większą ilością problemów niż jej rówieśnicy.

-Śpij już, maleńka. – odpowiedziała babcia i pocałowała wnuczkę w czoło. Starannie przykryła dziewczynkę kołdrą i zerknęła czy Jacob smacznie śpi. Po upewnieniu się, odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju.

Aiden poszła jeszcze do łazienki by umyć twarz i zęby. Szła ciemnym korytarzem, aż znalazła się pod odpowiednimi drzwiami. Włączyła światło i rozejrzała się. Łazienka była średniej wielkości, z toaletą, dużą wanną z hydromasażem, pralką, kilkoma szafkami. Wszystkie urządzenia były w kolorze białym, natomiast ściany pokryte były tapetą z roślinnym ornamentem w kolorze granatowym. Matka Chloe podeszła do umywalki i puściła wodę. Wzięła trochę regeneracyjnego żelu i przepłukała twarz. Nachyliła się nad umywalką aby nabrać wody na ręce a gdy ponownie zerknęła w lustro dostrzegła za sobą obrzydliwą postać. Była to karykatura człowieka, wyglądała jak najgorsze koszmary ludzkości, jak zniekształcona osoba po dziesiątkach nieudanych eksperymentów medycznych.
-Bu. – powiedział koszmar, a jego długie, powykręcane ręce oplotły szyję Aiden i oboje trwali tak w przerażającym uścisku. Z twarzy potwora czuć było odór zgnilizny, rozkładających się ciał. Babcia ze zgrozą zauważyła że po kończynach górnych postaci przebiegają co chwilę żuki i karaluchy. Na umywalce dostrzegła kilka wijących się larw. Twarz postaci była niezwykle biała, oczy natomiast miały kruczoczarny kolor. Upiór uśmiechnął się złowrogo, tak by kobieta mogła dostrzec setki cienkich jak igły i ostrych zębisk. Aiden straciła przytomność.

------------------------------------------------------------------------------

Jacob siedział na drzewie i obserwował jak jego dom płonie. Kilka łez spłynęło mu po policzkach. W powietrzu czuć było swąd paleniska, wydawało mu się, że słyszał krzyk siostry. To jedyny sposób, powtarzał sobie w myślach chłopiec.

Autorem opowiadania jest Sebastian Rybacki, rozpowszechnianie bez zgody autora zabronione. Wszystkie prawa zastrzezone.

Jak ktos chcialby gdzies to zamiescic to prosze o pm'ke. Wszelkie opinie, rady i sugestie mile widziane :)
  • 5

#951

Lia.
  • Postów: 412
  • Tematów: 6
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

SIERP

Poniższa historia jest zapisem makabrycznego morderstwa dokonanego na małej dziewczynce w zamkniętym pomieszczeniu. Zagadka pozostaje nierozwiązana do dziś.


~*~

Pewne małżeństwo z dwójką dzieci – chłopcem i dziewczynką – żyło w niewielkim domku w spokojnej dzielnicy Japonii. Któregoś dnia rodzeństwo poważnie się pokłóciło – na tyle, że zdenerwowany chłopak postanowił dać siostrze nauczkę i upokorzyć ją przed przyjaciółmi. Zdecydował się nagrać ją podczas pobytu w łazience, a następnie umieścić nagrany materiał w Internecie.

Chłopak przygotował się i skrzętnie ukrył kamerę pod ręcznikiem. Parę minut później – jak przewidywał – do łazienki weszła jego siostra. Nigdy z niej już nie wyszła.

Pewnie ciekawi Was co się stało. Otóż, zaniepokojona długą nieobecnością swojej córki matka, po wielokrotnym pukaniu do drzwi bez odpowiedzi, zawołała męża, by wyważył drzwi. Co ujrzeli w środku, przeraziło ich do szpiku kości. Ich córka leżała w kałuży krwi, zadźgana na śmierć. Twarz miała tak pociętą, że nie była możliwa do rozpoznania, język zaś został wycięty. Obok ciała leżał zakrwawiony sierp.

Dołączona grafika

Na miejsce tragedii została niezwłocznie wezwana policja. Podczas inspekcji miejsca zbrodni nie mogli zrozumieć, w jaki sposób ktoś mógł wejść do środka – drzwi były zamknięte od wewnątrz, okna zaryglowane, a łazienka sama w sobie była na tyle mała, że nikt nie mógł się w niej ukryć, by zaczekać na ofiarę. W jaki sposób została więc zamordowana dziewczynka?

Policja doszła do wniosku, że jedyną możliwością dostania się do łazienki był niewielki wywietrznik w ścianie o wymiarach 25x25 centymetrów. Jednak nikt nie zdołałby się przecież zmieścić w tak wąskiej szczelinie. Mundurowi byli w kropce. Na dodatek nie znaleźli żadnych odcisków palców, więc rozwiązanie zagadki stawało się coraz mniej realne.

Funkcjonariusze dokładnie przepytali rodziców zamordowanej, a w momencie, gdy chcieli porozmawiać z ich synem, zauważono jego brak. Dokładnie przeszukano cały dom i chłopca znaleziono dopiero w szafie, zwiniętego w kłębek i spazmatycznie szlochającego, a przy tym nerwowo trzymającego przy sobie kamerę. Był przerażony.

Ponieważ chłopiec nie był w stanie wydusić z siebie słowa, policjanci zdecydowali się obejrzeć materiał wideo. Nie wiedzieli, że to, co ujrzą przerazi ich na długie lata. Po uruchomieniu nagrania, oczom wszystkim ukazała się mała dziewczynka, korzystającą z toalety. Dokładnie w chwili, gdy przygotowywała się do wyjścia, policjanci spostrzegli ruch w okolicy wywietrznika. Niewielka postać cicho wyłaniała się, trzymając w jednej dłoni sierp.

Funkcjonariusze nie mogli uwierzyć w to, co widzieli. Postać mierzyła zaledwie 10 centymetrów! Szybko wskoczyła na plecy dziewczynki i zanim ta miała szansę zareagować, jej gardło zostało poderżnięte sierpem. Postać zeskoczyła i dźgała dziewczynkę, dopóki nie wyzionęła ducha. Ale to nie wszystko – jej lico została doszczętnie zmasakrowane, a na sam koniec starannie wycięto język.

Postać zbliżyła się do kamery. Jej twarz była potwornie zdeformowana – przypominała twarz pomarszczonej kobiety w sile wieku. Następnie spojrzała prosto w obiektyw i przeraźliwie zasyczała: „Jesteś następny!”, po czym szybko zniknęła w wywietrzniku, niosąc ze sobą trofeum.

Po obejrzeniu wideo policjanci nie mogli powstrzymać się od szlochu. Niektórzy zwrócili zawartość żołądka, inni nie potrafili zapanować nad potrzebami fizjologicznymi. Sprawa pozostaje do dziś otwarta, a postaci mordercy nigdy nie zidentyfikowano. Policja odmawia jakiegokolwiek komentarza czy pokazania materiału publice. Sprawie został nadany przydomek „Sierpowej zagadki”.

Na podstawie: http://www.scaryfork...com/the-sickle/


  • 10

#952

Lia.
  • Postów: 412
  • Tematów: 6
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

DZIEWCZYNA Z OBRAZU


Tytuł obrazu? Nieznany. Autor? Również. Kim jest dziewczyna z obrazu? Do dziś niewiadomo.


Dołączona grafika

Obraz zbyt często zmieniał właściciela, by jego historia była w pełni znana. Wędrował z domu do domu niezliczoną ilość razy – nigdy długo w żadnym nie gościł, bowiem każdy nowy posiadacz obrazu szybko pragnął się go pozbyć.

Człowiek wpatrujący się w malowidło doświadczał uciążliwej niepewności – jak gdyby ktoś za nim stał, a wzrok dziewczyny z obrazu podążał właśnie ku tej postaci. Każdy dla uspokojenia nerwów odwracał się, mówiąc sobie w duchu, że nic tam nie ma. Czynność ta nie tłumiła jednak wszechogarniającego strachu – obserwatorowi wciąż zdawało się, że ktoś mu się przygląda i tym razem miał być to portret dziewczyny.

Każdy przebywający z obrazem w pokoju był święcie przekonany, że jest przez kogoś bacznie obserwowany. Wszyscy świadkowie regularnie zgłaszali – poza uczuciem niepewności – kompletne wytrącenie z równowagi, częste odgłosy kroków i szurania, a niektórzy nawet twierdzili, że słyszą czyjś oddech.

Jak się okazuje, usunięcie obrazu z domu wcale nie rozwiązuje sprawy. Atmosfera panująca w miejscu i oddziaływująca na przebywające tam osoby ulega permanentnej zmianie już po krótkiej ekspozycji malowidła. Co więcej, nie tylko pierwowzór obrazu wywołuje u ludzi negatywne doświadczenia – również jego reprodukcje i fotografie. Uważajcie!

Na podstawie: http://www.hauntedto...n-the-painting/


PS. Znane są przypadki obrazów, na których ciąży swoista klątwa. Malowidło Billa Stonehama przyprawia ludzi o złe samopoczucie i omdlenia, a obraz nieznanego hiszpańskiego artysty z portretem płaczącego chłopca powodował nawet doszczętne spalenie mieszkania, w którym się znajdował, pozostając przy tym w stanie nienaruszonym… Choć powyższa creepypasta została zmyślona, warto mieć na uwadze, że takie rzeczy naprawdę mają miejsce. Zachęcam do lektury jednego z wpisów Cat In The Well na ten temat lub poszperania w Internecie.
  • 11

#953

Don'tTouchMe.
  • Postów: 32
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Znalezione,tłumaczone.


List w butelce

Cześć, jestem Seth. Piszę ten list,który następnie włożę do butelki i porzucę go w potoku przy moim domu. Pisanie pomaga mi utrzymać zdrowie psychiczne. Mam nadzieję, że ktoś go przeczyta i mi pomoże.

Wszystko zaczęło się miesiąc temu. Byłem w moim biurze w piwnicy siedząc przy komputerze,oglądając powtórkę ulubionego,starego serialu. W pewnym momencie zadzwonił telefon, ale nie zwracałem na to uwagi. Nikt nigdy do mnie nie dzwonił, telefonu używałem tylko w ważnych sprawach, zwykle dzwonili do mojego brata, który spędzał przy nim połowę swojego czasu. Mama krzyknęła ze schodów,że dzwonią do mnie. Tak, mieszkam w domu z moimi rodzicami,jednak to już inna historia. Zawołoła mnie ponownie.Zdziwiony,udałem się w jego stronę,zastanawiając się kto może dzwonić.W każdym razie,odebrałem.

"Słucham?" Powiedziałem, zwracając większą uwagę na wybryki robotów na ekranie telewizora w salonie.

"Zaczęło się". Głos był niewiele głośniejszy niż szept, wręcz jak modlitwa obłąkanego człowieka. Nie rozpoznałem tego głosu,prawdę powiedziawszy troche się go przeraziłem.

"Przepraszam?Co się zaczęło?", zapytałem, zastanawiając się, kto do mnie dzwoni.

"Oni przychodzą, nie mamy zbyt wiele czasu,Jeff,powiedziano mi, aby zadzwonić, jeśli to, co zrobiliśmy,spowoduje kłopoty."

Zaczynając się lekko niepokoić,powiedziałem: "Myślę, że pomyliłeś numery, jestem Seth,nie Jeff"

"NIE wychodź na zewnątrz!" Człowiek po drugiej stronie kabla wrzeszczał jak opętany. Rozłączył rozmowę. To musiał być jakiś żart, jednak dla mnie niezbyt zabawny. Zresztą,uznałem to za nieważne.Wróciłem do piwnicy.

Skończywszy oglądanie serialu,odcinek po odcinku,znacznie później niż zwykle wyłączyłem światła i ruszyłem na górę. Było ciemno, ale znałem drogę,w końcu tu mieszkam. Ciemność wydawała się dzisiejszej nocy znacznie bardziej przerażająca niż zwykle,być może było to wywołane głupim telefonem. Otrząsnąłem się z wrażenia i poszedłem dalej w górę schodów,kierujac się do wyjścia z piwnicy. Gdy przechodziłem przez salon, kątem oka zauważyłem ruch za oknem,to byli ludzie, dużo ludzi,w pierwszej chwili pomyślałem że wyszli na spacer czy coś,jakiś rodzinny biwak,jednak uświadomiwszy sobie porę dnia,spojrzałem na zegarek.Była 3:09. "To dziwne", mruknąłem jeszcze przez pare sekund obserwując ludzi idących drogą nie więcej niż 15 metrów od domu.Udałem się na górę do mojego pokoju i położyłem do snu.

Byłem głupcem, że zrobiłem to w pierwszą noc. Gdybym się nad tym zastanowił,został tam jeszcze chwilę... Wystarczyło popatrzeć przez to piepszone okno... Pare sekund... Oszczędził bym sobie wiele trudów,przerażenia i rozpaczy,i wiecie,co bym zrobił?
Po prostu wyszedł.

Użytkownik Don'tTouchMe edytował ten post 11.01.2013 - 00:19

  • 3

#954

savio.
  • Postów: 40
  • Tematów: 6
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Cześć. Dziś mam dla was creepypasty w formie luźnych tłumaczeń.


Laleczka



W zachodnim Illinois firma produkująca zabawki, rozpoczęła sprzedaż
"realistycznych" lalek dla matek oczekujących swoich pociech. Co dziwne
tuż po zakupieniu tej zabawki, lalka zaczęła płakać. Nawet specjalne
mechanizmy, tak reklamowane nie zadziałały, tak że aż trzeba było
nimi trząść. Zdarzało się, że gdy lalka zaczynała płakać, rodzic musiał
uderzyć parę razy tę zabawkę, aby się w końcu uciszyła. Jedynym sposobem
"wyłączenia" lalki było prawdopodobnie uderzenie w głowę, tam gdzie znajdował
się mechanizm odpowiedzialny za płacz lalki.
Jednak w pewnej okolicy, sąsiedzi zaalarmowani płaczem, zadzwonili do władz,
by złożyć raport na znęcanie się nad dziećmi w domu obok, a kiedy policja
przybyłana miejsce zdarzenia znalazła zakrwawione częsci ciała na ścianie i
podłodze tego domu.
Podobno to nie był jedyny przypadek, gdy matka nie mogła zrozumieć
dlaczego policja interesuje się tym, że tylko "zniszczyła głupią lalkę",
podczas, gdy naprawdę kołysała w rękach tę realistyczną lalkę.


Zły sen



"Tatku, tatku! Miałam zły sen!"

Otwierasz nerwowo swoje oczy, ale masz ciężkie powieki, bo
zauważasz, jak zegar elektroniczny świeci na czerwono w ciemności -
jest godzina 2:15 w nocy.

"Chcesz wskoczyć tu do łóżka i mi o tym opowiedzieć?"

"Nie tatusiu."

Zdziwienie rozbudza cię trochę mocniej. Widzisz, że twoja córka
stoi w pokoju, dwa metry od ciebie i ma zapłakane oczy.

"Dlaczego nie, córeczko?"

"Bo w moim śnie, gdy ci opowiadałam o tym śnie, ten potwór w skórze
mamy wstał z łóżka."

Przez chwilę czujesz się sparaliżowany. Nie możesz zdjąć swojego wzroku
z córki. Czujesz jak okrywająca cię kołdra zaczyna się odchylać za twoimi
plecami.


ŹRÓDŁO: http://straszneopowi...i.blogspot.com/
  • -6

#955

trebmal.
  • Postów: 178
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Nie zabrane drzwi

Blok stojący na osiedlu pełnym jednorodzinnych
domków. Anomalia?
Bez jakichkolwiek okien i drzwi,
nawet bez dokończonych klatek schodowych.
Mało głośnych plotek o dziwnych zdarzeniach,
facetowi po prostu brakło kasy na wykończenie.
Jakaś dziewczyna z pobliskiej wsi
znaleziona na trzecim piętrze bez nerek
i serca - handlarze organami?
Ktoś prywatny kupił blok, założono bramę
-jakiś czas potem brama wyrwana z wielką siłą,
zero jakiejkolwiek ochrony.

Ludzie widzą, że coś dziwnego w tym jest,
że coś złego tam czyha.

Mam taką kumpelę, typowa Urban Exploratorka
( poszukiwaczka miejsc niezwykłych ),
co to wejdzie na każdy "nawiedzony" most,
obali mit o duchach w domu,
wciśnie się w najciemniejszą piwnicę,
a gdyby jej kto przesłał BarelyBreathing.exe
( zalecam przeczytać "Binarne DNA" ),
włączyłaby go bez wahania.

Postrzelona dziewucha,
a jednak całkiem miła i lojalna,
dlatego się kumplujemy.
Ludzie w szkole śmieją sięz niej albo
uciekają jak najdalej chcąc zapomnieć o
"prezentach" od niej na GG
( osobiście już nieraz zostałem poczęstowany
w godzinach nocnych jakimiś pokręconymi filmikami,
które rżną psychikę jak piła drzewo ) .
[ polecam chociażby "Balloonsgun" na youtube,
niezłe są po tym jazdy ]

Moja dziewczyna sto razy mówiła mi, żebym przestał się z nią zadawać,
to samo moi rodzice.
Ale oni chyba za bardzo nie rozumieją,
jak mocno fascynująca jest ta znajomość.
Ale o tym to możnaby osobną książkę napisać.

Idźmy zatem do tematu.

Jakiś czas temu gadałem z moją lubą na skypie
i kompletnie zapomniałem wylogować sie z GG.
Jest ona straszliwie słodka i wątpię, czy ktokolwiek inny zna tą jej stronę.
Bądź co bądź gawędziliśmy o dosłownie wszystkim i czas
miło nam płynął. Nim się obejrzałem, było już dobrze po
północy i ma dziewczyna musiała iść spać. Pożegnaliśmy się więc.
Wyłączyłem skype'a i wtedy zobaczyłem, że czeka na mnie
konferencja GG utworzona przez moją przyjaciółkę.
Były tam wpisane numery całej naszej klasy.
Zainteresowany, co tym razem jej odwala, włączyłem rozmowę.

<nana> pojebało cię dziewczyno? co ty za bujdy opowiadasz?
<mareczko>laskę powaliło do końca,
napisała to i poszła spać, bo nie chciała zbierać
ochrzanu na bieżąco:P
<kaziozb>taa, maroo, piątak!
<mareczko>hahaha, xD!

Coś mi się tu nie zgadzało...zwykle,
kiedy moja przyjaciółka tworzyła konferencje,
robiła to głównie po to, aby odeprzeć ataki
skierowane w jej stronę. To była taka jej zabawa.

Poczułem dziwny niepokój.
Konferencja trwała od dwóch godzin.
Wypowiedzieć zdążyli się tu przynajmniej
po razie wszyscy z mojej klasy, oprócz mnie i,
co dziwne, mojej przyjaciółki. Ludzie zachowywali się
jednak tak, jak gdyby komentowali jakiś jej wpis.
Zaniepokojony, postanowiłem napisać do dziewczyny
o nicku <Deeziee>. To jedyna, po mojej przyjaciółce,
dziewczyna z klasy, z którą da się pogadać.
Jej wpis widniał w połowie strony i wyróżniał się wszystkim.
Zamiast obraźliwych litanii, jakie wypisywała reszta,
były to tylko trzy słowa: "Brzmi ciekawie. Uważaj:)".

Odpowiedziała mi po minucie.

<Deeziee>Pewnie ci nie pisała, bo cię nie było.
Zapisała mi, że usuwa wypowiedź 5 minut po dodaniu.
<ja>w porządku:) a mogę wiedzieć co tam napisała?
<Deeziee>"Wejdźcie w twitter. Pamiętacie #Blok
z ostatniej konferencji? Idę tam." To to. Idę spać:)

Wylogowałem się z GG i szybko odpaliłem twittera.
Ostatnia konferencja miała miejsce na twitterze,
co w tym środowisku określa się mianem TWITTER PARTY.
Nie było mnie wtedy, bo miałem całą noc dla swojej ukochanej,
ale co nieco w szkole słyszałem. Podobno moja przyjaciółka
usłyszała gdzieś o "nie zabranych drzwiach".
Chodzi o ten blok, o którym było na początku.
Czytając poszczególne tweety, utwierdziłem się tylko
w przekonaniu, że mam rację.

Zapomniałem o tym, wiem. Opuszczony blok miał kiedyś
wszystkie okna i drzwi-zostały one skradzione przez
"współczesnych złomiarzy", czyli żuli. Panowie chcieli
się wedrzeć także na dwa ostatnie piętra, jednak tylko
jedna z dwóch klatek schodowych została dokończona.
Weszli więc jedną, powoli kradnąc drzwi, okna,
drzwi balkonowe. Potem poszli na najwyższe piętro,
kradnąc dalej.

W tym miejscu historia robi się dziwna. Ale jak mówię,
to byli żule, kradli po to, aby mieć na alkohol.
Mogli być już wtedy odurzeni i wszystko zmyślić.
Wszyscy jednak mówili to samo, a moja przyjaciółka
musiała dłużej grzebać wokół sprawy, bo pijacka gadanina
raczej by jej nie przekonała.

W każdym razie, podobno kiedy uporządkowali wszystkie drzwi
i okna na swoim "wozie" ( jakiś stary polonez z przyczepą )
jednemu z nich przypomniało się, że zostały tam jeszcze
jedne drzwi. Poszli więc na ostatnie piętro i zbliżyli się
do drzwi na końcu korytarza. Były one z pięknego ciemnego
drewna, na pewno drogie i żule już cieszyli się na cenę,
jaką za nie dostaną. Zastanowili się przez chwilę i uznali,
że prowadzą one na strych, więc zważywszy, że za nimi są
schody, musieli wyciągnąć je z zawiasów ostrożnie, aby
nie porysować drewna o stopnie. Chwycili więc z obu stron,
starając się ściągnąć je z zawiasów, kiedy nagle jeden
z nich zauważył, że nie ma żadnych zawiasów, na których
drzwi mogłyby siedzieć.

Wszyscy poczuli rosnący niepokój, kiedy "coś po drugiej
stronie drzwi" zaczęło walić w nie z całej siły
zostawiając odciski palców na szlachetnym drewnie.
Pijacy uciekli z wrzaskiem i na dobre przestali pokazywać
się w okolicy bloku.

*****

Dziś, kiedy to piszę, mija rok od konferencji na GG,
a także rok od zaginięcia mojej przyjaciółki. Oczywiście,
zaraz po przeczytaniu wszystkiego, nie patrząc na porę,
pobiegłem tam. Jednak, nie było tam ani drzwi, ani mojej
przyjaciółki. Nie muszę chyba dodawać, że właściciel
bloku jak i budujący go nie mieli pojęcia o jakie drzwi
chodzi...

Tobie pokażę jeszcze zdjęcie bloku, który istnieje
naprawdę i do którego, być może, i Ciebie pociągnie...

http://www.dziennikpolski24.pl/files/articles/lightbox/b303519f1f7bfff6c474a56ab8e56049_1314932817.jpg
  • 13

#956

Lia.
  • Postów: 412
  • Tematów: 6
  • Płeć:Kobieta
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

SKÓRZANA SOFA

Opowieść młodego mężczyzny, który ma przerażające wspomnienia z dzieciństwa.

~*~


Dołączona grafika


Pamiętam, że mieliśmy w domu starą, skórzaną sofę, kiedy byłem dzieckiem. Stała w rogu salonu gdzieniegdzie obdarta i pełna rozmaitych wytarć na siedzeniu. Moi rodzice znaleźli ją na garażowej wyprzedaży i kupili za bezcen.

Któregoś dnia, miałem chyba pięć lat, bawiłem się sam w salonie. Zauważyłem wtedy dziwną rzecz: tuż przed sofą, na dywanie, leżała wymięta papierowa torba, w której coś się znajdowało. Zaciekawiło mnie co też może być w środku, więc ruszyłem w jej kierunku. Torba miała bardzo charakterystyczne logo, które utkwiło mi w pamięci.

W momencie, gdy wyciągałem dłoń po pakunek, zorientowałem się, że dokładnie to samo czyni wynurzająca się spod sofy ręka – okropnie powykręcana, wręcz uschnięta. Momentalnie się cofnąłem i obserwowałem jak zdeformowana dłoń podsuwa w moim kierunku torbę. Byłem przerażony do szpiku kości.

Wybiegłem z pokoju, by znaleźć mamę. Trzęsąc się ze strachu, opowiedziałem jej co właśnie widziałem, ale ona ze śmiechem uznała, że coś sobie ubzdurałem. Kiedy wróciłem do salonu, torba wraz z okropną ręką zniknęły. Po tym zdarzeniu omijałem szerokim łukiem skórzaną sofę. Właściwie to starałem się omijać salon w ogóle.

Na szczęście, pewnego ranka nie ujrzałem już sofy w salonie. Odetchnąłem z ulgą. Rodzice kupili na to miejsce inny mebel, a ja zapomniałem o całej sprawie.

~*~

Parę lat temu rozmawiałem z mamą o swoich wspomnieniach z dzieciństwa. Napomknąłem jej o starej sofie, która kiedyś u nas stała.

- Co się z nią stało? – spytałem.

- Och, nie wspominaj mi o tej okropnej rzeczy – odpowiedziała z roztrzęsieniem w głosie. – Wyrzuciliśmy ją.

- Dlaczego? Bo się jej raz przestraszyłem?

- Cóż… Nigdy ci nie mówiłam. – Wzdrygnęła się. – Byłeś mały i nie chciałam cię straszyć. Otóż, któregoś dnia bardzo nie chciałeś iść do szkoły. Na tyle, że gdzieś się schowałeś i nie wychodziłeś przez długi okres czasu. Musiałam przeszukać cały dom. – W tej chwili wzięła głęboki oddech. – Mijając salon, usłyszałam chichot dobiegający ze środka. Wchodząc, dostrzegłam kątem oka chowający się pod sofą but i już byłam pewna, że cię znalazłam. Uklęknęłam, by zajrzeć pod spód i cię nakryć, ale omal nie dostałam zawału. Coś krzyknęło mi prosto w twarz „Mam cię!”. Jak długo żyję, nigdy nie zapomnę tego widoku. Popłakałam się ze strachu.

- Co to było, mamo?

- To była stara kobieta, stara pomarszczona kobieta. Jej skóra była całkowicie pozbawiona koloru, a twarz wykrzywiał groteskowy grymas. Głowę miała owiniętą czarną chustą. Do tego wszystkiego przeraźliwie chichotała – jak małe dziecko. W dłoni kurczowo trzymała mój łańcuszek. Chciałam od razu uciec, ale zamarłam ze strachu. Kobieta patrzyła na mnie tymi martwymi, nieobecnymi oczyma – jakby kompletnie nie miała w sobie duszy. W pewnej chwili oprzytomniałam i krzyknęłam, wtedy pędem ruszyłam ku schodom. Na szczęście stałeś w kuchni – zapewne ciekaw co się stało – więc chwyciłam cię i opuściłam dom tak szybko jak to było możliwe. Zadzwoniłam do twego ojca, by natychmiast przyjechał, jednak mi nie wierzył. Powiedziałam mu, że nie wejdę do domu, dopóki ta okropna skórzana sofa nie zostanie wyniesiona.

Zaniemówiłem.

- Kilka tygodni później, po odebraniu cię ze szkoły, pojechaliśmy do tego domu. Do miejsca, z którego zabraliśmy sofę – kontynuowała mama. – Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej. Żyjąca tam kobieta powiedziała, że kupiła dom z pełnym wyposażeniem. Poprzednia właścicielka nie miała rodziny i żyła sama, więc po jej śmierci wszystko zostało na swoim miejscu. Przez tygodnie nikt nie zauważył, że nie żyje – ciało znaleziono już w stanie rozkładu. I leżało właśnie na tej sofie. Na sofie, którą z twoim ojcem kupiliśmy. Wciąż kiedy o tym pomyślę, robi mi się słabo.

~*~

Niedawno byłem na zakupach i przechadzając się między regałami, zauważyłem na półce coś znajomego. To była torba z charakterystycznym logo, które zapamiętałem w dzieciństwie. Moje dłonie się trzęsły, gdy po nią sięgałem, ale ciekawość była silniejsza od strachu. W środku były żyletki.

Na podstawie: http://www.scaryfork...m/leather-sofa/


  • 12

#957

cannibal.
  • Postów: 11
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Blady Strach
To był zwyczajny dzień. Wstałem rano, poszedłem do szkoły, a gdy wróciłem, zadzwonił telefon. Adam zaproponował mi nocowanie w lesie przez weekend. Super! Mam 17 lat, rodzice powinni się zgodzić.
23 maja, w sobotę o 13.00 dojechałem z kolegą na miejsce. Było dziwne, mała łąka w środku lasu. Adam mówił, że znalazł je tydzień temu i z miejsca mu się spodobało. Po całym dniu położyliśmy się na śpiworach przy ognisku. Adam opowiedział mi straszną historię. Mówił: „Wiesz co? Na tej łące była chatka, gdzie mieszkała kobieta ze schizofrenią, na którą zachorowała po urodzeniu dziecka, zamieszkała w niej. Pewnego dnia zaczęła widzieć omamy, duchy i dziwne postacie ją atakowały, a ona broniła się dzieckiem. Oczywiście duchy istniały tylko w jej głowie, a dziecko obijała o ściany aż zginęło. Sama rozerwała sobie zębami żyły na ręce i wykrwawiła się pozostawiając w chatce dziecięce ślady rączek na ścianach. Po tym incydencie chatę spalono.” Jakoś mnie ta historia nie wystraszyła, zasnąłem ok. pierwszej w nocy. Obudziłem się o 3.15, dokładnie, bo sprawdziłem na telefonie. Nie, nie obudził mnie ani szmer, ani mój kolega. Nawet nie było go w śpiworze, co mnie zdziwiło. Zawołałem go, w odpowiedzi usłyszałem coś jakby skrzek, jakby coś, lub ktoś się dusił. Już poważnie wystraszony wstałem rozglądając się dookoła. Na śpiworze Adama przyklejona była karteczka napisem „patrzę przez cały czas”. Szybko się spakowałem, lecz gdy miałem zamiar uciekać coś uderzyło mnie w głowę. Obudziłem się w drewnianym pokoju, leżąc na podłodze bez czucia w żadnym miejscu. W ciele miałem powbijane jakieś 100 szpilek, dokładnie w miejscu mięśnia, nie Czułem bólu, nie czułem nic. Przede mną było „coś”, to „coś” było czarne, z twarzą ukrytą w długich włosach. Dopiero teraz zauważyłem maleńkie ślady rączek na ścianach pokoju. „Coś” zaczęło podchodzić. Zobaczyłem oczy pełne szaleństwa.
Dalsza część tekstu jest niewyraźna.

  • -1

#958

trebmal.
  • Postów: 178
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Kot Grzyb

Historia opisana przez dziecko, od której wszystko się zaczęło:

Grzyb był bardzo dobrym kotem czarnym jak smoła.
Ma wampirze ząbki i dlatego boją się go dzieci.
Nikt nie wie , że Grzyb tak naprawdę jest sługą
czarownicy Hermelegildy. Czarownica Hermelegilda to
160 letnia kobieta, pomarszczona starsza pani która jest
sadystką. Łapie młodych mężczyzn i torturuje ich.
Miarka przebrała się, gdy jeden facet przejechał
Grzyba samochodem.Wtedy czarownica rzuciła klątwę
na miasteczko. Każdy chłopiec który urodzi się w
miasteczku umiera,a ci żyjący są dręczeni przez
straszne choroby.

Małe miasteczko, w którym wszystko się komplikuje:
Niedawno przeprowadziłeś się do małego miasteczka.
Od starych sąsiadek słyszałeś o klątwie rzuconej na
mieszkańców. Jednak jako racjonalnie myślący pracownik
amerykańskiej korporacji nie zawracasz sobie głowy
miejskimi legędami. Spokojnie żyjesz tu z żoną.
Nagle w sąsiedztwie umiera mały chłopiec. „Przypadek“,
myślisz. Jednak w okolicy zaczyna umierać coraz więcej
nowonarodzonych dzieci płci męskiej. Ty też zaczynasz
nie najlepiej się czuć. Bóle głowy, biegunka, dreszcze,
a co najgorsze koszmary senne. W nich widzisz starą
i pomarszczoną kobietę, która odgraża ci się.
Zaniepokojony, zaczynasz przeszukiwać internet.
Wszystko kieruje cię na forum biblioteki publicznej
miasteczka. Znajdujesz tam skany archiwalnych
artykułów z lokalnej gazety oraz legendę o wiedźmie
i kocie dodaną przez jednego z użytkowników.
Forum zawiera też akty zgonów niemowląt oraz karty
zdrowia z pobliskiego ośrodka. Dokumenty te zawierają
personalia wielu mężczyzn z miasteczka oraz objawy ich
dziwnych schorzeń: bóle głowy,biegunka, dreszcze oraz
niepokojące, dokładnie opisane przez psychologów,
koszmary senne ze starszą kobietą w roli głównej.
Zaczynasz czuć się nieswojo. Jeszcze przez chwilę
łudzisz się że to tylko bujdy, jednak po dłuższych
przemyśleniach zdajesz sobie sprawę, że ciebie nęka
podobna przypadłość. Kiedy postanawiasz wybrać się do
lekarza, nagle dzwoni twój telefon. To twoja żona.
Gdy odbierasz, wesołym głosem oznajmnia: „Cześć, kochanie.
Słuchaj, nie mówiłam ci wcześniej, bo tak jakoś wyszło.
Jestem w ciąży. To chłopiec“. W głowie przez chwilę
słyszysz cichy chichot starszej kobiety...
  • 7

#959

trebmal.
  • Postów: 178
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

GTA 4: Cienie

Niedawno kupiłem używaną kopię GTA 4. Nie obchodziło mnie, że ktoś już używał jej wcześniej, chciałem po prostu pograć. Gra wydawała się zwyczajna i chodziła bardzo płynnie.
Większość czasu spędzałem na wygłupianiu się na ulicach. Nie miałem prawie żadnych problemów. Prawie...

Biegłem ulicą schodzącą w dół, kiedy zostałem potrącony przez samochód, którego wcześniej nie słyszałem. Wyciągnąłem racę i strzeliłem w niego.
Śmiałem się, gdy słyszałem krzyki bólu kierowcy. Nagle zamarłem. Krzyk przeszedł w płaczliwe jęki. Takie, których nigdy wcześniej nie słyszałem w GTA. Kierowca powoli wydostał się z samochodu, który stał w ogniu. Jego ciało było
kompletnie czarne i zwęglone. Zamiast uciekać czy umrzeć po prostu tam stał, wpatrzony we mnie i krzyczał. Wyciągnąłem pistolet i strzeliłem w niego kilka razy, co sprawiło jedynie, że zamiast jęków bólu słyszałem złe pomruki.
Gdy zbliżyłem się do niego, gra zaczęła się ciąć. Czułem się nieswojo, ale po prostu złożyłem na usterkę gry to, że facet nie może umrzeć. Szybko oddaliłem się z tego miejsca i wsiadłem do najbliższego samochodu.
Niko uruchomił silnik, a wtedy samochód stanął w płomieniach i Niko zaczął krzyczeć. Szybko wyszedł z samochodu, i chociaż się palił, nie stracił ani odrobiny zdrowia. Krzyki Niko stawały się coraz bardziej przerażające,
coraz bardziej realistyczne. Wtedy na serio zacząłem się bać.

W końcu uznałem, że wczytam ostatni zapis gry, zanim to wszystko się zdarzyło. Gra wczytała się, ale tym razem.. postać Niko zostaa zastąpiona jednolitą czarną sylwetką, jakby spalonego człowieka.
Co kilka minut wydawała z siebie okrzyk bólu, a każdy następny był straszniejszy od poprzedniego. Kontynuowałem grę.

Każdy samochód, do którego wchodziłem od razu wybuchał. Każda osoba, obok której przechodziłem, stawała w płomieniach i krzyczała.
Inne NPC nie przejmowały się tym, po prostu chodziły, jakby nic się nie działo. Kiedy ci ludzie przestawali się palić, wstawali i chodzili nadal jak żywe czarne zwłoki. Jak cienie...

Dołączona grafika

źródło: creepypasta wiki

Użytkownik trebmal edytował ten post 13.01.2013 - 10:26

  • 4

#960

Nowicjusz.
  • Postów: 14
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam, jestem nowy. Czytałem ten temat od dawna, ale... Chciałem napisać własną creepypastę. Najbardziej lubię te z (przeklętymi) grami komputerowymi oraz zaginionymi odcinkami kultowych bajek, seriali.
Oto moje pierwsze "dzieło", a raczej jego pierwsza część. Miłego czytania ;)

Crysis 3 Alpha - wprowadzenie

Kojarzycie taką grę stworzoną przez Crytek, wydaną przez EA? Tak, to Crysis. Nie miałem okazji grać w pierwszą część, ale kilka lat później pojawiła się inna gra - Crysis 2. Była bajeczna! Kiedy ją ukończyłem, czekałem na kolejną część.
Kiedy zobaczyłem zwiastun Crysis 3... Chciałem tą grę. Ale zostanie ona wydana dopiero 21 lutego (tego roku).
Szukałem w Internecie informacji o trzeciej części. Wymagania, fabuła... Chciałem to mieć w jednym paluszku :). Po prostu wolę wiedzieć, czy Crytek nie zawiedzie.
Pewnego dnia dostałem tajemniczego e-maila od nieznanego nadawcy:

Oto link do pobrania Crysis 3 Alpha:
[LINK USUNIĘTY] Mam nadzieję, że to Cię mile ucieszy :)

Byłem w stanie, jakiego nie zaznałby żaden śmiertelnik. Ogromne szczęście, niemal nirvana. Od razu zabrałem się do ściągania pliku crysis_3_alpha.iso. Miałem szybkie łącze, więc plik o rozmiarze 10 GB ściągnął mi się w około godzinę (przy łączy 100 KB/s zajęło by to kilka dni!) Nagle mnie tknęło: czemu ten ktoś nie podzielił tego pliku na party (części)? No dobrze, przecież to Alpha, ale dlaczego miała taki rozmiar? Dobrze, uruchamiam.
Miałem Windows 8, więc od razu wmontowało mi plik do wirtualnego napędu. Widzę plik setup.exe. I tyle. Plik o rozmiarze 1 MB, a później różne foldery. Uruchamiam plik.
Od razu się instaluje... Dziwne. Zawsze były takie miniformularze, a niżej "Przeczytałem regulamin" itp. A tutaj nic.
No, w końcu! Czekałem na to tyle samo czasu, co na ściąganie. Uruchamiam grę.
Gdzie jest logo Crytek, EA itp.?! Od razu menu. Nowa gra, Wczytaj. Powtórz misję, Wyjdź. Nigdzie nie ma opcji. Później zauważyłem coś przerażającego.
Pamiętacie może, jak w Crysis 2 był nanokombinezon i można było go tak jakby obracać myszką? Tutaj byli cywile. Biegli przez minutę w kierunku schronu. Nagle wyłaniają się obcy, Cepidy. Rozrywają ich na strzępy. Od razu kliknąłem Nowa gra.
Zaczęło się od momentu, kiedy budzę się w jakimś budynku, na łózku. Zauważyłem, że HUD był identyczny jak w dwójce. Obok był łuk, logo gry, oraz karabin SCAR. Biorę bronie i wychodzę.
Okazało się, że byłem w starym budynku na terenie Nowojorskiej Kopuły Wolności, miejsca akcji gry, które zostało opuszczone. Przebywają tam tylko żołnierze C.E.L.L. oraz obcy. Kiedy zobaczyły mnie oddziały tych typów, zaczęli wiać. Co to za AI? Później zrozumiałem, dlaczego uciekali.
Od razu włączyłem maskowanie. Co do cholery? Nie działa! Musiałem się ukryć. I tak zrobiłem.
Cepidy nacierały na grupę żołnierzy ze wszystkich stron. Nie musiałem tego widzieć, bo było słychać ich "mechadźwięki". Słyszałem krzyki żołnierzy z Crysis 2 typu "Oooo, kurwaa!" Chwila, Crysis 3 był po polsku! Głosy były dubbingowane! Po chwili te krzyki zmieniły się w głosy, jakich nie chciałem usłyszeć - rozrywani na strzępy żołnierze krzyczęli w agonii. Po chwili wszystko ucichło.
Postanowiłem wyjrzeć zza ukrycia. To, co zobaczyłem, zapamiętam do końca życia.
Były tam trupy. Nieżywi żołnierze byli poćwiartowani, pozbawioni broni i życia. Broni?? Po kij Cepidom broń, jak mają własną, bardziej zaawansowaną? W każdym razie, części ciał nieboszczyków tworzyły przerażające zdanie:
"Znajdziemy cię"

Kolejna część wkrótce :-)

Użytkownik Nowicjusz edytował ten post 13.01.2013 - 15:42

  • 3


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 3

0 użytkowników, 3 gości oraz 0 użytkowników anonimowych