Skocz do zawartości


Zdjęcie

Creepypasty(urban legends)

Creepypasta Opowiadania Telewizja

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1611 odpowiedzi w tym temacie

#991

Ciemność_Widze.
  • Postów: 4
  • Tematów: 1
Reputacja Kiepska
Reputacja

Napisano

Wisielec
Z policyjnych aktów wynika, że historia ta miała miejsce...
Noc , idę do kościoła oddalonego o 3 kilometry , wydaje mi się, że ktoś mnie śledzi... Dochodzę do kościoła wchodzę... Modlę się ok. 30 minut... Wychodzę , kieruje się w stronę domu , kątem oka zauważam czarną postać za mną... Adrenalina podskakuje , serce bije mocniej , coraz mocniej idę coraz szybszym tempem , postać przyspiesza zaczynam panikować. Przyspieszam , można powiedzieć, że biegnę. Dziwna postać mnie dogania... Wpadam na lód i upadam na ziemię postać się zatrzymuje, po czym mnie podnosi... Mam już krzyczeć, ale nie mogę... Nie wiem, co się dzieje... Postać proponuje mi grę w wisielca w zamian mnie wypuści, ale, jeśli przegram zostanę powieszony... Zgadzam się nie mam innego wyjścia szybkim ruchem idziemy koło kościoła , zauważam szyny i tablicę... 3 rundy... Zaczynamy pierwsza zagadka
Miasto 

B_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ I 


Miasto? Mówię "A" , dobrze oddycham głęboko
Miasto 

B_ _ _ _ _ _ _ _ _ A _ _ I 


Hmmm... Myślę postać się na mnie patrzy... Mówię "E"
Zgadłem... Uffff

Miasto 

B_ E _ _ _ _ _ _ _ _A_ _ I 


Hmmm... To nie daleko! Bielsk Podlaski!



...


Dobrze , zgadłem nie wiem czemu tyle ryzykowałem...

Runda 2

Państwo 
O_ _ N 


Hmmm... Mówię "E"

Cholera , coś nie tak... On się śmieje, a nogi same idą w stronę szyn! Cholera muszę pomyśleć...
Mówię "A"

Dobrze!
Państwo 
O_AN


Hmmm... Oman?...
Zgadłem , to nie jest trudne, kiedy tyle się ryzykuje... Ostatnia runda i postać mnie zostawi...

Miasto 
B_ _ _ _ _ K 

Mówię "A"
Zgadłem Ufff...

Miasto 
BA _ _ _ _ K 

Mówię "M"...
Źle idę w stronę szyn... Znów...

Miasto 
BA _ _ _ _ K 


Hmmm... "S"
Cholera! Źle!
Moja lewa ręka zostaje przywiązana do lewej belki

Miasto 
BA _ _ _ _ K 

Mówię "P"...
***** muszę myśleć nie mogę umrzeć druga ręka obezwładniona zostały mi 3 szanse... Czemu ja się na, to zgodziłem...

Miasto 
BA _ _ _ _ K 

Mówię "D"
***** Znów , noga została związana mam dwie szanse!

Miasto 
BA _ _ _ _ _ 


Co, to jest!? "N"
Jest...Uff

Miasto 
BAN _ _ _ _ 


Mówię "F"
**** Pudło zaraz zostanę powieszony!!!
...
Próbuję krzyczeć nie mogę zaraz mogę zginąć!


Mówię "O"
Jest! Może jeszcze mam szansę...

Miasto 
BAN _ _ O K 


"H"
Nie ma!? Nieeeeee... Duszę się coś mnie dusi...

Dołączona grafika

edycja: ultimate
  • -13

#992

Kavi.
  • Postów: 61
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Anablefobia - końcówka

Nie wiedziałem co robić gdy drabinka opadła, spanikowałem jak nigdy. Lecz to co się stało później jest nie ważne . Chcesz wiedzieć, czemu w ogóle Ci to wszystko opowiadam? Już tłumacze.
Spójrz na swój sufit. Nic niezwykłego, jest taki jak zwykle, prawda? No jasne, co by mogło się zmienić w ścianach domu po przeczytaniu jakiejś opowieści.
Jednak, czy znasz historię Twojego domu i jego poprzednich mieszkańców? Tak się składa, że mieszkałem tam ja a nad pokojem w którym właśnie siedzisz znajdował się strych. Któryś ze wcześniejszych mieszkańców w końcu zamurował klapę gdy nas zobaczył, przyglądających się mu. On nie był taki tchórzliwy jak inni, którzy po zobaczeniu nas przeprowadzali się.
Myślisz, że jesteś bezpieczny, gdy klapa jest zamurowana? Oczywiście, że nie... Odkryliśmy jeszcze jedno wyjście stąd, przez dach. Teraz też w nocy Ci się przyglądamy, lecz już nie przez klapę a przez okno. Nie martw się, gdy masz zamknięte okno nie mamy jak wejść...


  • -4

#993

Czarli02.
  • Postów: 56
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Drrrrrrrrrrrrr, drrrrrrrrrrrrrrr… !!!

No tak, oczywiście - to mój budzik. Szósta rano. Zawsze wstaję o szóstej. Mam kilka powodów.
Po pierwsze – chcę zdążyć przed wszystkimi domownikami - nie muszę walczyć o to, kto pierwszy może skorzystać z łazienki.
Po drugie – nie muszę jeść tego co Barbara od wielu lat przygotowuje na śniadanie. Płatki, mleko (odtłuszczone, a jakże) i te beznadziejne grzanki z wczorajszego chleba w połączeniu z widokiem jej samej, podobnej pomału do własnej babci, ciągle gderającej, zgnuśniałej... Brrrrrrrrrr...
Po trzecie – dzieci budzą się wcześniej w swoich pokojach i mogę tam na chwilę wejść i się z nimi pobawić. Za dnia już nie mam takiej możliwości.
A dzieci mam wspaniałe, jedyne...
Wojtek, dwunastoletni lider młodzieżowej drużyny hokeja na lodzie, wspaniały, uroczy chłopak.
Agnieszka, jego siostra – anioł w czystej postaci. Ma dopiero sześć lat, a potrafi już czytać, pisać i wcale nierzadko ogrywa mnie w mini scrabble.
Co jak co, ale dzieciaczki to mi się w życiu udały. Oj, tak.
Żona nie do końca...
O 6.58 wychodzę z domu, bo wiem, że GŁÓWNY ZEGAR RODZINNY (od babci Lusi) zacznie wyć o siódmej...
Wtedy wstanie Basia, a ja wolę być już w drodze do pracy...
Basia...
Poznaliśmy się w szkole średniej. Ja byłem szefem szkolnego radiowęzła, ona szarą myszką, niczym nie wyróżniającą się uczennicą. Ogłosiłem kiedyś konkurs na wiersz z okazji rocznicy naszej szkoły. Wpłynęło kilkadziesiąt zgłoszeń. Większość nie nadawała się do publikacji, po prostu chała, dno i osiem metrów mułu, jak mawia mój kumpel Maniek.
Ale była perełka – piękny, krótki wierszyk, który powalił mnie na kolana… Koniecznie chciałem poznać autorkę…
No i tak zaczęła się moja przyjaźń z Barbarą. W końcu - miłość. Wspaniały czas beztroskich spotkań, wyjazdów, uniesień, studenckich szaleństw i... niespodziewana wiadomość o ciąży.
Tak naprawdę, to się ucieszyłem – "w końcu się ustatkujesz, poważnie podejdziesz do życia, i.t.d" - tak myślałem wtedy. Naprawdę.
Po urodzeniu Wojtka, moja żona zaczęła się ode mnie oddalać. Właściwie to złe słowo – ona była dla mnie nieobecna. Tylko on się dla niej liczył. On był najważniejszy. Tylko on. Ja byłem niepotrzebny, zbędny. Nasza sypialnia przestała być naszą sypialnią – stała się pokojem dziecinnym, gdzie Wojtuś miał zawsze miejsce przy boku swojej mamy. A ja spałem obok na wersalce…
Czasami jednak Basia przychodziła do mnie na tę wersalkę (pomimo mojej hmm.. niechęci) i w wyniku różnych działań na tejże, urodziła nam się córka Agnieszka.
Cudowne dziecko, wspaniała córeczka, no po prostu „cukiereczek”.
Pojawienie się córki, zbliżyło mnie i Barbarę na jakiś czas. Niedługi, niestety.
Znów zaczęły się konflikty, niesnaski, kłótnie… O byle co... Czasami wręcz horror - któregoś dnia, po śniadaniu (płatki, mleko... i.t.d.) przystawiła mi nóż do gardła i syknęła „zabiję cię, durniu, nie mogę na ciebie patrzeć!”…
Jakby tego było mało, to dowiedziałem się, że Barbara ma kochanka – właściciela agencji artystycznej w naszym grajdole... Bawidamka i dupka jednocześnie. Miał na imię Ben (co to za imię??? Zdrobnienie od Bernarda...???)
Podobno spotykali się już od dawna...
Nie mogłem już tego wszystkiego znieść – wyprowadziłem się do kumpla i to nie było dobre - zacząłem popijać, trochę ćpałem, imprezowałem, a najgorsze to, że zacząłem obmyślać zemstę... Srogą.
Stało się to moją obsesją – ukarać ich za swoje niecne czyny. Kochaś Basi (Bawidamek Ben) jeździł Jeepem Cherokee. Widziałem nie raz, jak parkuje pod naszym domem wieczorem, a odjeżdżał rankiem i szlag jasny mnie trafiał.
Mieszkam w górniczym miasteczku, więc załatwienie 10 kg trotylu (od starego pijusa Mariana) nie stanowiło dla mnie problemu. Podłączenie tego do rozrusznika Jeepa także (no, może dzięki paru godzinom spędzonym na internetowym portalu dla samochodziarzy…)
Zrobiłem dokładnie jak było w instrukcji... Nic już mnie wtedy nie mogło powstrzymać. Byłem przekonany o słuszności tego co zrobiłem.
Wracałem do domu kolegi bocznymi ulicami, tak by nikt mnie nie widział. Obok nieczynnego od lat sklepu motoryzacyjnego zauważyłem ICH.
Trzech typów, którym z oczu za ciekawie nie patrzyło...
- Kasa, portfelik, komórka, obrączka! Ruchy, frajerze! - ton wypowiedzi nie pozostawiał złudzeń co do ich intencji.
- Mam tylko tę obrączkę i jej nie oddam, sami sobie weźcie, gnoje!!! - Krew się we mnie zagotowała.
Przyjąłem postawę obronną i w tym momencie, w ręku tego najbliżej mnie, zauważyłem nóż… Właściwie maczetę, która wbija mi się prosto w szyję…
Poczułem przyjemne ciepło...

Drrrrrrrrrr, drrrrrrrrrrr… !!!

No, tak – budzik. Ale dziwny jakiś… Inaczej jakby dzwoni… Ja też jakiś dziwny. W garniturze, buty na nogach (o szóstej rano…???). Za ostro w tango poszedłem wczoraj, pewnie...
Schodzę do kuchni, a tam sielanka – Basia, Bawidamek Ben i moje dzieci jedzą sobie jakby nigdy nic śniadanko (płatki, mleko, i.t.d.)
- Co jest grane?!! - Pytam.
Cisza.
- Co tu się wyrabia w moim domu, do jasnej cholery?!!
Podchodzę do Bawidamka i walę go prosto w łeb.
Nic. Zero reakcji.
Właściwie, to mniej niż zero, bo on dalej siedzi, wsuwa te pieprzone płatki i uśmiecha się od ucha do ucha!!!
Chwytam go za szyję, chcę udusić gada, ale... on przepływa mi przez palce...
- Co jest...?!!!
Nic...
- No, mili państwo - kończymy żarełko i śmigamy za miasto!!! - Uśmiechnięty Bawidamek Ben, ciągle z tym głupawym uśmieszkiem na ustach, pomaga ubrać Basi płaszcz, ponagla dzieciaki i wychodzą przed dom. Cieszą się, żartują...
Wchodzą wszyscy do Jeepa... Weseli, radośni...
- Nieeeeeeeeeee!!!! - Krzyczę najgłośniej jak mogę.

Bawidamek Ben przekręca kluczyk..

DZIENNIK ŚLĄSKI

"Dzisiaj w godzinach porannych na ul. Słowiańskiej miał miejsce tragiczny wypadek - cztery osoby, w tym dwoje dzieci, zginęły w wyniku wybuchu samochodu osobowego. Przyczyny wypadku ustala Policja"

"Wczoraj, późnym wieczorem, Wiesława W. powiadomiła miejscową Policję, że była świadkiem rozboju. Przed jej domem, trzech napastników ugodziło nożem przypadkowego przechodnia. Gdy wszczęła alarm, agresorzy uciekli pozostawiając konającą ofiarę. Gdy pani Wiesława próbowała reanimować nieprzytomnego, ten nagle wstał i oddalił się w nieznanym kierunku. Przypuszcza się, że był w tzw. szoku pourazowym. Jego losy pozostają nieznane. Dochodzenie prowadzi miejscowa prokuratura"

Użytkownik Czarli02 edytował ten post 22.01.2013 - 11:38

  • 2

#994

trebmal.
  • Postów: 178
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Przekonany


Wszystko zaczęło się 2 tygodnie temu.

Ściślej mówiąc - od wypadku tankowca. Mówili o tym we wszystkich wydaniach wiadomości. Wszyscy myśleli, że to po prostu kolejny wyciek oleju. Było wielu chętnych. Mnóstwo osób chciało pomóc biednym, bezbronnym zwierzętom. Mnóstwo ofiar. To zaczęło się dziać kilka godzin po wypadku tankowca. Zwierzęta oszalały, drapały i gryzły chcących im pomóc ludzi. Powiedzieli, że to szkodliwy skutek tego, co było w tankowcu.

Ratownicy starali się wydostać załogę ze statku. Słyszeli krzyki ze środka. Krzyki, aby otworzyć drzwi. I wtedy wszystko szlag trafił. Gdy tylko wycięli drzwi.

Nadawanie trwało 6 minut, zanim wszystko ucichło. 6 minut krzyków i agonii. Załoga statku zaatakowała ratowników niczym wściekłe pawiany. Łamali kości i rozrywali ciała. Tym na brzegu wcale nie powodziło się lepiej. Ludzi zaatakowani wcześniej przez zwierzęta teraz atakowali wszystkich innych. To było gorsze niż jakakolwiek strefa wojny, to była czysta masakra, a mimo to przekaz trwał 6 minut. 6 minut, a potem już tylko puste twarze. Nikt nie był w stanie wyjaśnić, co się dzieje. Próbowali mówić o standardowych rzeczach, ekonomii, pogodzie, dobrym uczynku człowieka, ale nie byli w stanie sprawić, że zapomnimy o tym, co widzieliśmy.

Starałem się żyć normalnie, ale za każdym razem, kiedy włączyłem telewizor lub przechodziłem obok kiosku, wciąż widziałem to samo. Wielka zagadka. Mieli jakieś wytłumaczenia, jakaś infekcja, pasożyty mózgu, ale to było bez znaczenia. To nie infekcji się baliśmy, tylko ich.

4 dni po pierwszym doniesieniu wprowadzono stan wyjątkowy. Już widzieliśmy to wszystko wcześniej. W każdym filmie o zombie. Ludzie nie wiedzieli, komu ufać. Gromadzili żywność i broń. Niektórzy próbowali uciekać, ale wygląda na to, że każdy film o zombie mówił prawdę. Nie udało im się. 3 dni później przybyli do mojego miasta.

Spodziewałem się jęków, walających się ciał, rozczłonkowania, ale o tym filmy kłamały. Biegli ulicami wrzeszcząc. Pamiętam jak biegłem do drzwi wejściowych najszybciej jak mogłem, zamykając je za sobą, barykadując je tak, aby pozostały niewzruszone. Potem podszedłem do okna na piętrze. Stamtąd widziałem tę rzeź. Nic nie było w stanie ich zatrzymać. Byli świadomi.

Kilku z nich dostało się do budynku po drugiej stronie ulicy. Wskoczyli wprost przez okna. Nawet tnące ich odłamki szkła nie robiły im różnicy, po prostu szli dalej. Moja barykada ledwo już trzymała. Zacząłem nerwowo biegać po mieszkaniu zbierając zapasy i zamykając je w najbezpieczniejszym pokoju. Wróciłem po raz ostatni spojrzeć na druga stronę ulicy, teraz żałuję, że to zrobiłem. W oknie na piętrze moja twarz spotkała się z jedną z ich. Wiedzieli gdzie jestem. Szybko pognałem do pokoju i zatrzasnąłem drzwi.

Nie mam żadnej izolatki czy schronu w piwnicy, więc najbezpieczniejszym miejscem była według mnie łazienka. Jedne drzwi z zamkiem i brak okien. Zlew i wannę napełniłem wodą tak, żeby mi jej przez jakiś czas nie zabrakło. Siedziałem tam po ciemku, a moich uszu dobiegały wrzaski z oddali.

Miałem uczucie, że może trochę spanikowałem. Już od dwóch godzin nie było po nich śladu. Musieli przejść dalej, bo wszystko nieco ucichło. Może mogłem wyjść z łazienki, dostać się do kuchni. Wziąć więcej jedzenia, aby móc to przeczekać. Usłyszałem trzask od strony drzwi wejściowych. Jakby ktoś z całej siły rzucił się na nie rozwalając barykadę za nimi. Potem było jeszcze kilka trzasków zanim zorientowałem się, że są w środku. W całym mieszkaniu dudniły niespokojne kroki, rozległo się kilka wrzasków, a potem uderzenie w ścianę obok mnie. Moje oczy były szeroko otwarte, nawet mimo faktu, że siedziałem w pomieszczeniu kompletnie spowitym mrokiem. Kolejne uderzenie, a potem następne. Wiedzieli, że tam byłem i że się bałem.

To koszmar, którego spodziewałem się od początku. Nie było dokąd uciec. To tylko kwestia czasu zanim się dostaną do środka. Usiadłem tyłem zapierając się o drzwi z nadzieją, że dodatkowa waga i opór utrudnią im wejście. Ale to tylko pogorszyło sprawę.

- Dlaczego nie otworzysz drzwi?

Głos po drugiej stronie drzwi. Żadnych wrzasków, żadnych krzyków, jedynie ciche szepty. I coraz więcej szeptów.

- Przyszliśmy po ciebie.
- Będziesz szczęśliwszy, jeśli otworzysz drzwi.
- Nie jest tak źle...

Wkrótce te szepty przerodziły się w kakofonię dźwięków próbujących mnie przekonać, złamać mnie, oszukać mnie. Słyszałem już, że jęki zombie mogą doprowadzać do szaleństwa, ale to było gorsze, jak nawoływanie syreny. Siedziałem w mroku i modląc się miałem nadzieję, że im się znudzi. Ale im się nie nudzi i nie odchodzą. Za pomocą lustra udało mi się podejrzeć pod drzwiami, co się dzieje po drugiej stronie. Powitały mnie przerażające, niemrugające oczy, twarze wysmarowane krwią, krzyki i jeszcze więcej okropnych szeptów. To było dwa dni temu.

Nie wiem już, co robić... może nie będzie tak źle...

Tłumaczenie: Lestatt Gaara

Autor: Chris Stewart

źródło: creepypasta.com

Tłumaczenie
edycja: ultimate
  • 17

#995

Neck.
  • Postów: 197
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Podróż

Nareszcie okres świąt. Pochodzę z dobrej rodziny, kochamy się naprawdę mocno. Co roku, na każde święta, przyjeżdżam do rodziców w odwiedziny. Mam siostre, więc ona także przyjeżdża, razem z mężem i dziesięcioletnim synem. Są to wydatki: bilet, prezenty, ale czego się nie robi dla rodziny?

To dzisiaj. Wigilia. Mieszkam cztery godziny drogi pociągiem od rodziców, to wcale nie tak dużo...

Wstałem więc rano, żeby być na miejscu w miare wcześnie.

Stojąc na peronie odezwał się do mnie pewien facet. Schludny, ubrany w garnitur, około czterdziechy.

- Bardzo dobre wykonanie. Czy to marka Wittchen?

Byłem trochę zbity z tropu, ale po chwili zorientowałem się, że chodzi o walizke.

- Tak, tak, pamiętam, kiedy dostałem ją od mamy na gwiazdkę, w zeszłym roku - powiedziałem ze śmiechem.

Do dzisiaj pamiętam. Pomimo dwudziestu czterech lat na karku nadal czułem ten dreszczyk, gdy miałem otworzyć prezent. Mama wiedziała, co dobre. Mam pewną... fobię, że to tak nazwę. Nie wiem nawet, czy istnieje ta "mądra" nazwa z łaciny - uwielbiałem walizki. Wydaje mi się to trochę obciachowe, więc rzadko kiedy o tym mówiłem.

- A pan, jak widzę, ma Silver Stone'a.

Chciałem to ukryć, ale powiedziałem te słowa z zazdrością. Silver Stone to naprawdę dobra marka. Ale za nic w świecie nie oddałbym mojego Wittchena. Miał w sobie to coś... tę więź.

- Tak, jestem z niej wyjątkowo dumny...

- O, to mój pociąg - powiedziałem - to... do widzenia!

- Z pewnością.

Wszedłem do pociągu. Nie było wcześnie, około 10, ale chciałem spać jak najkrócej, by móc odespać w pociągu.

Obudziłem się 10 minut przed przyjazdem. Miałem w sobie tak zwany "wewnętrzny zegar". Wstałem, ubrałem się i akurat pociąg się zatrzymał.

Przyszedłem do domu. Przywitałem się ze wszystkimi. Potem poszedłem pomóc mamie w kuchni.

- Masz prezenty? - zapytał mnie mój siostrzeniec. Nie był typem dzieciaka, który ma fioła na punkcie prezentów, ale w wigilie trochę mu... odbijało. Zupełnie, jak jego matce...

- Tak mały, można już wyciągać i podkładać pod choinkę!

- Ja się tym zajmę - powiedziała mama.

Gdy szykowałem jedzenie, usłyszałem głos mamy.

- Synku, czy ja czasem nie dawałam ci w zeszłym roku Wittchena?

- Tak, a co?

- Bo przyjechałeś z Silver Stone'em...

O nie. Pomyliłem walizki. Tylko nie to, miałem tam wszystko!

Dobiegł mnie wtedy okropny krzyk mamy.

Pobiegłem do pokoju.

Mama kucała nad walizką i wymiotowała.




W środku znajdowały się ludzkie kończyny.
  • 11

#996

TheSweetBunny.
  • Postów: 5
  • Tematów: 1
  • Płeć:Kobieta
Reputacja Zła
Reputacja

Napisano

Moja 2 pasta - 100% prawdziwa, przydarzyła się mi naprawdę.


Drzwi


To było jak miałam 5-6 lat. Babcia wyszła na chwilę do sklepu, ja jak zawsze
byłam sama w pokoju. Oglądałam telewizję, nagle zaniepokoiło mnie coś.

Usłyszałam jakby.... Ktoś wchodził do domu! Szybko wyszłam z pokoju, drzwi były zamknięte pomyślałam -

''Ufff, to tylko moja wyobraźnia''.

Później znowu w pokoju, oglądałam swój serial, nagle znowu to samo! Tym razem wyszłam z pokoju, rozglądając się na ziemi zauważyłam....
Ślady butów!

''O cholera, przecież myliśmy dzisiaj podłogę!'' - szepnęłam do siebie, szybko weszłam do pokoju, zamknęłam drzwi, i zadzwoniłam do babci.

Zaśmiała się, że to moja wobraźnia. Ale nie! Znowu to usłyszałam! Schowałam się do szafy. Gdy babcia weszła, nic nie było.


Nadal się zastanawiam, co to było..

Pamiętajcie, nigdy, nie wychodźcie z pokoju gdy coś takiego usłyszycie, nigdy!

Teraz mam fobię, boje się być sama w domu..
  • -14

#997

trebmal.
  • Postów: 178
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Miasto Bez Świateł

Czy istnieje ktoś, kogo nienawidzisz? Ktoś, komu za wszelką cenę chciałbyś wyrządzić krzywdę, czy też oddać wszystko, aby móc się zemścić? Jeśli tak, to sądzę, że powinieneś udać się do Miasta Bez Świateł.

Aby tam trafić, musisz udać się do dowolnego, sporego miasta w nocy i w godzinach nocnych znaleźć tam dowolną, opuszczoną uliczkę. Wejdź w nią i zamknij swe oczy tak mocno, jak się da. Wyszepcz „Miasto Bez Świateł” i skup się na otaczającej cię ciemności. Pewnie zauważysz, że przed oczami zjawią Ci się różne kolory i psychodeliczne kształty. Początkowo może się wydawać, że to tylko złudzenia nie mające sensu, jednak jeśli się skupisz, to będziesz w stanie dostrzec różne obrazy. Po kilku minutach twój wzrok się przyzwyczai i wszystko będzie wyraźnie.

Gdy nastanie ten etap, to wszystkie te figury przeobrażą się i twoim oczom ukażą się obrazy przedstawiające brutalne morderstwa, zdeformowane zwierzęta i tego typu chore rzeczy. Zdaję sobie sprawę z tego, że będziesz chciał otworzyć oczy, ale nawet się nie waż! Po paru kolejnych minutach zaczniesz tracić rachubę czasu, a obrazy przestaną się wyświetlać i będziesz miał przed sobą jedynie doskonałą ciemność. Nic więcej. Jedynie perfekcyjną czerń. Kiedy dojdziesz do momentu, w którym będziesz przekonany, że nie widać nic więcej, otwórz oczy.

Znajdziesz się w wyjątkowo ciemnym mieście. Nie będzie żadnych świateł, nawet gwiazd na niebie. Powinieneś zauważyć ciemnoniebieskie kontury wysokich budynków wokół ciebie. Wyjdź z uliczki i idź najciszej jak to tylko możliwe w dowolnym kierunku.
Jeśli usłyszysz jakikolwiek dźwięk, BIEGNIJ NAJSZYBCIEJ JAK POTRAFISZ. Ich źródłem są zwierzęta Miasta Bez Świateł. Jest zbyt ciemno, aby zobaczyć ich szczegóły, ale mogę cię poinformować, że to wielkie, drapieżne koty, które zabijają każdego człowieka, którego dostaną w swoje szpony. Podążaj prze siebie, aż znajdziesz się w otoczeniu mniejszych budynków, na przedmieściu.
Podejdzie do ciebie dziecko. Aura bijąca z jego twarzy pozwoli ci dostrzec, że nie ma ono oczu.

Zapyta się: „Czy podzielisz się ze mną swoim światłem?”

Jeśli się zgodzisz, chwyci cię za twarz i wyrwie ci oko. Ból będzie niemiłosierny, ale nie powinno wystąpić żadne krwawienie, a rana się natychmiast zasklepi. Dziecko ci podziękuje i odejdzie. Idź dalej, aż spotkasz wysokiego mężczyznę.

„Czyje światło ma zostać zabrane?”

Wypowiedz imię znienawidzonej osoby, a natychmiast straci ona nieodwracalnie wzrok.

„Czy twoja nienawiść została nasycona?” - spyta się człowiek. Jeśli tak jest, to potwierdź, a obudzisz się w ciemnej uliczce, gdzie się wszystko zaczęło. Jeśli nie, zaprzecz, a mężczyzna zniknie. Idź dalej, a spotkasz kolejne dziecko bez oczu.

„Czy podzielisz się ze mną swoim światłem?”

Zgódź się, a twoje lewe oko zostanie wyrwane. Mimo tego, że nic nie będziesz widział, idź przed siebie. Znów zjawi się wysoki człowiek... Oczywiście będziesz musiał go zlokalizować po głosie.

„Czyje życie ma zostać pochłonięte przez ciemność?”

Wypowiedz imię znienawidzonej osoby, a ta umrze. Nie zostaniesz spytany, czy twoja nienawiść została nasycona i nie będziesz miał możliwości, żeby wrócić do normalnego świata. Mówiłem, że lepiej, abyś naprawdę nienawidził tej osoby, bo w ten sposób skazujesz się na spędzenie reszty życia na błąkaniu się bez celu, oczu i nadziei po Mieście Bez Świateł. Jedyną rzeczą, która cię będzie rozgrzewać, będą resztki twojego dawnego, zwyrodniałego uczucia.

I pomyśleć, że niektórzy chętnie się na to zgadzają...

tłumaczenie: J.
  • 19

#998

trebmal.
  • Postów: 178
  • Tematów: 3
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Dołączona grafika

Dołączona grafika

VRP to nie miejsce na zamieszczanie tak wulgarnych i pedofilskich "creepypast" o gwałceniu nieletnich. Ponowne wstawienie tego tekstu będzie się wiązało z kolejnym ostrzeżeniem.
/Connor

  • 8

#999

amadox.
  • Postów: 38
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Witam. Po dość długiej nieboceności postanowiłem wrzucić tę pastę. Jest ona w stylu Binarne DNA, i myślę że spodoba się tym ,którzy lubią klimaty smile.jpg itp. Znalezione na internetach i przetłumaczone.


Teoria Bezpiecznego Umysłu

Witaj. Chcę ci tu przedstawić pewną teorię, która jest o tyle dziwna co niepokojąca. Ale jednak ma w sobie coś więcej niż typowe creepypasty które czytałeś. Posłuchaj więc uważnie.
Zapewne widziałeś słynne obrazki jak smile.jpg, burningman.jpg, frechy.jpg i tym podobne. Zapewne słyszałeś o filmikach typu fregley.avi, barbie.avi. Być może znasz i nawet widziałeś screeny z programów typu princess.exe, barleybretching.exe. Nie twierdzę że są to prawdziwe i oryginalne zdjęcia i programy. Ale być może, pośród wielu podrabianych obrazków, i filmików trafiłeś na ten prawdziwy. Orygianalny. Jednak zostawmy prawdziwość tych obrazków i programów. Zapewne sądzisz że większość z nich jest mitem. Bo czemu zwykły obrazek miałby doprowadzić mnie do psychozy. No właśnie... Czemu? Nie chcę ci tu udowodnić, prawdziwośći dziwnego działania owych plików. Co to to nie. Sam nie jestem co do tego pewny. Jednak zdecydowanie coś jest na rzeczy. Czemu? Pomyśl... Jak to jest z ludzkim widzeniem? Tak naprawdę nie widzimy rzeczy, a jedynie nasze tęczówki odbierają odbicie świetlne poszczególnych rzeczy w przestrzeni i wysyłają do móżgu który przemienia to w obraz. Nie będę sie jednak zagłębiał w szczegóły, bo nie jestem bilogiem. Wróćmy zatem do mózgu. Mózg odbiera to odbicie i dopiero samodzielnie, bez naszej ingerencji przemienia w obraz. I tu do akcji wchodzi podświadomość. Być może na tych obrazkach znaduje się coś innego. Ale nasz mózg przemienia to tak byśmy mogli to ogarnąć i by jednocześnie ostrzec nas przed tym że to coś złego. I stąd niemiłe uczucie podczas oglądania owych plików. Być moze więc, to co widzimy, nie jest tym co się tam znajduje. Nasz umsył się zabezpiecza. Wię co to prostu wykracza poza nasze pojmowanie. Nie jest to obraz. To jakaś (wiem że dziwnie to brzmi, ale lepszego określenia nie znajduje) żywa istota. A że nie potrafimy jej ujrzeć, nasz mózg przemienia to w coś zrozumiałego dla nas. Działą to podobnie jak w przypadku czwartego wymiaru. Nasz mózg niemógłby go zrozumieć, więc gdybyśmy się w nim poruszali to wyglądałoby to tak, ze np. najpierw stoisz przy ławce, a krok dalej już wychodzisz z parku. I nie mielibiśmy pojęcia jak to się dzieje. Wiec smile.jpg, barbie.avi itp. to nie są, jak twierdzono, bardzo zaawansowane pliki. To po prostu inna froma egzystencji, której nie znamy i nie rozumiemy, tak jak wyższych wymiarów. Posuńmy się jednak krok dalej. Skoro tak wyglądają dla nas zwykłe ,,obrazki" to czy nie żyjemy w takim swiecie. Świecie który jest zupełnie inny niż go wdziimy. Być może krzesła na którym siedzisz wygląda jak czarno-fioletowa bezkształtna plama, a komputer to wiązanina świecących linii. To tylko luźne wyobrażenie. Odrazu zapewne nasuwa ci się skojarzenie: Matrix. Tak. Tylko ze my nie jesteśmy uśpieni. Być moze poruszamy się po naszym swiecie który wygląda zupełnie inaczej. Tylko, czy ,,nasz" to właściwie słowo?

I jak? Pasta jak dla mnie ciekawa i dlatego postanowiłem ja wrzucić by pzoanć opinie innych ludzi, o byłą dotychczas mało znana. Za wszelkie literówki przepraszam, ale jestem niewyspany. ;)
  • 12

#1000

Nowicjusz.
  • Postów: 14
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dziękuję za wszystkie łapki w górę. Jest mi miło, że chociaż część osób lubi takie historyjki. Postanowiłem wprowadzić małe zmiany w języku pisania. Postaram się o brak wulgaryzmów.
Link do pierwszej części: http://www.paranorma...p/page__st__990
Oto kolejna część. Miłego czytania ;)

Crysis 3 Alpha – Krwawy bluszcz

Cóż, po ujrzeniu tego krótkiego, aczkolwiek „krwawego” zdania prawie nawaliłem w gacie. Ale nadal ciekawiło mnie, co stało się z bronią żołnierzy. Może Cepidy mają jakieś plany? Bóg wie, co im we łbie siedzi.
Wyobrażacie sobie świat, po którym panoszą się śluzowate, pokryte pancerzem glizdy? Mające broń wielokrotnie lepszą od naszej w świecie Crysisa? A teraz, jak już macie to w pamięci, wyobraźcie sobie gościa, dokładniej Jacoba Hargreave’a, co wydał miliardy dolarów na nanokombinezon 2.0, który teraz nosi bohater gry. To tak jak Nadzieja w Puszce Pandory. Mała, otoczona złem. Strasznie…
No cóż, pewnego dnia postanowiłem zagrać w tą chorą grę. Ale wznowiłem postępy (chociaż wolałem to... łajno usunąć), aby dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.
Co jest?! Napis zniknął, nigdzie nie ma żołnierzy. Co to ma być?! Teraz jestem na maksa wkurzony! Sprawdzam wizjerem, czy są jacyś obcy. Uff, nie ma ich. Wychodzę z ukrycia.
Nie, nie, to nie tak. Napisu nie ma, żołnierze są, ale nie tu!
Spojrzałem w górę. Zwymiotowałem. To, co zobaczyłem, spowodowało zwrócenie obiadu.
Żołnierze… Byli tam też cywile. Obdarci ze skóry. Żywi. Jęczeli, dając psychodeliczną muzę. Coś jak w creepypaście o wierzbowych ludziach.
Przedzierałem się przez ten krwawy bluszcz, szukając obcych. Ciągle słyszałem przeraźliwe jęki, nawoływania typu "Znajdziemy cię", "Już niedługo!" Obcy ciągle chcieli mnie zabić. Wiedzieli, że jak mnie zabiją, to z łatwością zniszczą ludzką rasę. Nie obchodzi mnie przewaga liczebna, przecież mój kombinezon był nadzieją i zniszczeniem jednocześnie. Wiadomo, bomba atomowa w rękach talibów to zły scenariusz, ale w dobrych może być nawet wcale nie użyta. Tak to jest z bronią niekonwencjonalną...
W grze w ogóle nie miałem sprzymierzeńców. Jedynym moim przyjacielem był Psycho, mój nieodłączny kompan, jedna z postaci w pierwszej części tej futurystycznej trylogii. Gadał jakieś bzdury, że obcy to bogowie, bez nich nie damy rady; pewnie jest narkomanem i ciągle jest na haju.
No i pewnego dnia dowiedziałem się, po co Cepidom broń ludzi. Gdybym wiedział wcześniej, odinstalowałbym tą grę.

Kolejna część wkrótce ;)

@up: Ciekawa creepa, daje do myślenia :)
  • -2

#1001

kupa007.
  • Postów: 4
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Żyć nie umierać CZ. 1

... schowaliśmy się w piwnicy, to dzieje się coraz szybciej. Ludzie na ulicach stają się jacyś "inni"... nie powinienem, nie musiałem. Siedzę w piwnicy z z nieznajomymi ludźmi i moją córką. Wszyscy są wstrząśnięci. Jedna kobieta mówiła że wojsko niedługo się tym zajmie i to cholerstwo się skończy.
Zaczęło się jak byłem na górze w moim pokoju i jak zwykle pracowałem przed komputerem. W czasie pracy, w oknie zauważyłem ludzi biegających z nożami na ulicy i przejeżdżających innych. Zamarłem, moje serce zaczęło bić coraz szybciej i odskoczyłem od okna gdy jeden osobnik na mnie spojrzał i zaczął biec do mojego domu ( mieszkałem w domu jednorodzinnym ). Przez chwilę nie mogłem się ruszyć z przerażenia a mój pies zaczął biec do drzwi. Podbiegłem za nim do drzwi i je zamknąłem jak najszybciej mogłem. Napastnik zaczął krzyczeć zwierzęcym głosem i energicznie uderzać w drzwi siekierą mojego sąsiada. Ruszyłem po mój średniowieczny regał i całą siłą zacząłem pchać w stronę drzwi. Po wyczerpującym zadaniu pobiegłem szukać mojego telefonu komórkowego. Nie mogłem go znaleźć więc spróbowałem zadzwonić na policje z domowego. Linia ku mojemu zdziwieniu była zajęta, rzuciłem telefonem o ścianę i zacząłem kląć. Uderzenia w drzwi nie ustawały jakby napastnik się w ogóle nie męczył. Zdziwiłem się czemu nie wszedł przez okno. Nagle okno na dole zostało wybite a ja w panice pobiegłem na górę i zabrałem nóż kuchenny. Schowałem się w szafie i po chwili pomyślałem o mojej córce, byłem na siebie zdenerwowany że dopiero teraz o niej pomyślałem. Niestety nie mogłem do niej zadzwonić ponieważ to by było samobójstwem a napastnik by mnie usłyszał. Na szczęście poczułem obok siebie starą dubeltówkę, miał tylko parę chwil by zacząć działać lub zginąć. Przez szparę w szafie patrzyłem co się dzieje na zewnątrz, napastnik ze śliną w ustach i poplamioną krwią klatką piersiową zaczął się szybko, ZA SZYBKO zbliżać do szafy. Krzyczał i machał rękoma, to była moja szansa, sprawdziłem czy są naboje, tak, dzięki bogu, nawet nie wiecie jak się czułem. Nogą kopnąłem w drzwi i panicznie wycelował w oponenta, kula wystrzeliła i przebiła głowę na wylot. Krew rozprysnęła mi się na koszulę. Napastnik głośno padł na podłogę a krew nadal tryskała z jego czaszki. Włączyłem telewizor w nadziei obejrzenia wiadomości. Niestety, telewizor niczego nie odbierał. Uznałem że pojadę po moją 7-letnią córeczkę. Wziąłem strzelbę, ruszyłem do garażu i wyciągnąłem kluczyki do mojego BUGATTI VEYRON. Z zimną krwią przejechałem jednego z nich, maskę oblało morze krwi a ja byłem dość zdeterminowany by znaleźć moją córkę...
  • -6

#1002

Marble.
  • Postów: 99
  • Tematów: 0
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Źle się czuję i nie mogę spać, więc postanowiłam dokończyć tłumaczenie kolejnej części serii. Chyba wiem już dlaczego tak mi się podoba - kojarzy mi się z serialami typu "Opowieści z krypty", które uwielbiałam jako dziecko :)

Część pierwsza: Ciekawość to przekleństwo
Część druga: Gulgot i Pluskwiak
Link do oryginału

Rzeczywistość jest straszniejsza od fikcji
(Reality is Creepier than Fiction)

Czasem rzeczywistość jest straszniejsza od fikcji. Tak naprawdę przerażają nas nie nocne strachy, ale makabryczne zrządzenia losu w prawdziwym życiu. Zwłaszcza takie, które stają się tym okropniejsze im bardziej się w nie zagłębiamy.

Taka jest właśnie historia Cioci Mary.

Mary nie była moją ciocią, lecz mojego kolegi. Opowiedział mi tę historię kiedy powiedziałem mu o swoich wspomnieniach związanych z Gulgotem i Pluskwiakiem. To bardzo osobista, rodzinna sprawa, więc zmieniłem imiona bohaterów by ochronić jego prywatność.

Ciocia Mary była najstarsza z czwórki rodzeństwa. Przez czterdzieści kilka lat była starą panną, więc zawsze rozpieszczała siostrzeńców i siostrzenice różnymi prezentami. Wszyscy ją uwielbiali.

Ale w głębi duszy Mary czuła się bardzo samotna.

Zawsze była starą panną, podczas gdy wszyscy naokoło żenili się i mieli dzieci. Bardzo ją to przygnębiało. Kiedy jej rodzice zmarli, zostawili jej w spadku swój ogromny dom. Ale pustka w jej życiu była równie przepastna co puste pokoje w jej posiadłości.

Niedługo po swoich czterdziestych szóstych urodzinach Mary zaskoczyła wszystkich ogłaszając, że bierze ślub ze Stanleyem, którego poznała dwa miesiące wcześniej.

Już na pierwszy rzut oka było widać, że są w sobie głęboko zakochani. Stanley był trochę młodszy - miał trzydzieści dziewięć lat - ale równie ujmujący, miły i uczynny co Mary. Jej rodzina niewiele wiedziała o Stanleyu, ale wszyscy z miejsca go polubili i z radością powitali. Ulżyło im też, że po tylu latach samotności Mary wreszcie odnalazła szczęście.

Miesiąc po ślubie para wybrała się w wielką podróż poślubną. Przez cały rok zwiedzali różne kraje świata - co kilka tygodni przychodziły pocztówki, w których opisywali jak dobrze się bawią.

Wszystko wydawało się idealne dopóki nie wrócili do domu. Gdy zamieszkali razem w posiadłości, Mary zaczęła się dziwnie zachowywać. Nie chciała spać w jednym łóżku ze Stanleyem, nalegając żeby mieszkali w osobnych pokojach. Niedługo potem zaczęła słyszeć w całym domu dziwne dźwięki: kogoś wołającego jej imię, drapanie odbijające się echem po korytarzach i ponure zawodzenie, które zdawało się dochodzić ze ścian.

Im bardziej Stanley próbował ją pocieszyć, tym bardziej była przerażona. Krzyczała na niego żeby trzymał się z daleka i żeby jej nie dotykał. Spędzała całe dnie zabarykadowana w pokoju, płacząc i bełkocząc, powoli wariując od gromadzącego się brudu i izolacji od ludzi.

W końcu rodzinie udało się zaprowadzić Mary do psychiatry, który zdiagnozował u niej zespół Capgrasa. Osoby cierpiące na to rzadkie zaburzenie są przekonane, że ich bliska osoba została zastąpiona sobowtórem. Mary twierdziła, że Stanley nie był jej mężem - ale czymś, co wyglądało i zachowywało się jak Stanley, podszywając się pod niego.

Jej rodzina stanęła przed trudnym wyborem - zamknąć Mary w szpitalu psychiatrycznym czy dbać o nią w domu, podając jej leki uspokajające. Wybrali tę drugą opcję.

Przez ten cały czas Stanley był wyraźnie strapiony, ale wciąż z całego serca kochał Mary. Wciąż siedział przy jej łóżku, karmił ją i mówił do niej jak na kochającego męża przystało. Przez następny rok członkowie rodziny na zmianę opiekujący się Mary o wiele lepiej poznali Stanleya i cieszyli się, że im pomaga.

Więc byli zupełnie zaskoczeni, kiedy pewnego dnia podjechawszy pod dom Mary ujrzeli mnóstwo radiowozów. Drzwi wejściowe były zaklejone policyjną taśmą i nie pozwolono im wejść. Dopiero gdy udowodnili, że są spokrewnieni z mieszkańcami, policjant powiedział im co się stało.

Tego ranka znaleziono ciało Cioci Mary u podstawy klifu nad oceanem, jakieś pół godziny jazdy samochodem od domu. Przechodzień zobaczył jak jej samochód podjeżdża do samej krawędzi urwiska, a następnie wysiadła z niego kobieta, która wyciągnęła z bagażnika bezwładne ciało mężczyzny. Przechodzień zadzwonił na policję, po czym zobaczył jak Mary kilkakrotnie dźga mężczyznę dużym nożem kuchennym. Potem zepchnęła ciało z klifu do wody i długo, histerycznie się śmiała.

Gdy przyjechała policja, Mary tylko się do nich odwróciła, uśmiechnęła, a następnie skoczyła z klifu, popełniając samobójstwo. Udało się odzyskać jej ciało, ale Stanleya nie znaleziono. Najprawdopodobniej porwał go ocean. Dzięki tablicy rejestracyjnej policja dotarła do domu Mary, gdzie toczyło się obecnie główne śledztwo. Koło łóżka Mary znaleziono wyplute tabletki uspokajające, rozbitą lampkę nocną na podłodze i rozbryzgi krwi na ścianach.

Ciocia Mary udała, że bierze tabletki, po czym uderzyła Stanleya lampką, kiedy patrzył w inną stronę. Następnie zawlokła go, nieprzytomniego i krwawiącego, do kuchni, gdzie dźgnęła go nożem. Potem wsadziła go do bagażnika i pojechała nad ocean.

Ale o dreszcz przyprawia mnie to, co znaleziono później.

Tego samego dnia, przeszukując dom, policjanci znaleźli właz do piwnicy, ukryty pod dywanem. Gdy go otworzyli, przywitała ich wykrzywiona twarz zasuszonego trupa, który leżał na schodach wbijając palce we właz.

Piwnicę wypełniał odór wyschniętych ludzkich odchodów, a głębokie rysy w drewnie wskazywały, że ktoś desperacko próbował wydrapać sobie drogę na zewnątrz. Gdy wykonano testy DNA i analizę uzębienia okazało się, że ciało w 99% pasuje do Stanleya.

Umarł wiele miesięcy wcześniej, najprawdopodobniej z głodu. Jego długie paznokcie były połamane od drapania w drewno. To Stanley był nocnym strachem, to jego błagania i desperackie próby ucieczki odbijały się w nocy echem w przestronnych korytarzach domu.

Ale jedna rozwiązana zagadka stworzyła drugą, o wiele bardziej przerażającą.

W takim razie kim była osoba opiekująca się Mary, spędzająca czas z jej rodziną - i kto zginął zepchnięty z klifu - skoro Stanley od dawna nie żył?

Zaginiony brat bliźniak? Doppelgänger?

Cokolwiek to było, Ciocia Mary zabrała tę tajemnicę do grobu.

Najbardziej dręczy mnie to, że może przez cały ten czas była przy zdrowych zmysłach, tylko świat zwariował.

Rzeczywistość naprawdę jest straszniejsza od fikcji.

Użytkownik Marble edytował ten post 27.01.2013 - 20:05

  • 22

#1003

amadox.
  • Postów: 38
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Piękna miłość.

To była piękna miłość. Widziałem to po ich spojrzeniach. Pełnych zawiści i niesmaku. Chceli to przerwać. Ale ja im nie pozwoliłem. Kochałem ją nad życie. Taka piękna, cicha. Ostatnio za cicha. Tak jakby się nieco odemnie oddaliła. Ale to nic złego. Do pocałunku nie potrzeba słów. Chociaż... Ostatnio te pocałunki są puste, jednostronne. Brak w niej dawnego zaangażowania. To na pewno przez nich. Mówili, że trzeba ją pochować, że jest martwa. Ale dopiero wtedy ją pokochałem. Musiałem ukryć przed nimi ją i siebie. A nawet jeśli nas znajdą, jeśli zechcą przerwać naszą miłość, to ich też pokocham.
  • 0

#1004

Lupus28.

    ¯\_(ツ)_/¯

  • Postów: 641
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Pop-up

Chciałbym wam opowiedzieć historię, która przydarzyła mi się około miesiąc temu. Wszystko zaczęło się gdy siedziałem przed komputerem, jak zwykle przeglądając różne strony w internecie. W pewnym momencie na monitorze pojawiła się reklama pop-up (wyskakujące okno – przyp. tłum.) ze zdjęciem uśmiechniętego mężczyzny na czarnym tle i napisem „Gratulacje! Zostałeś wybrany na zwycięzcę!”. Reklama wyskoczyła na jednej ze stron, na które często wchodzę. Nie przywiązałem do niej zbytniej uwagi i wyłączyłem ją. Gdy wszedłem na następną stronę, ta reklama znów się pojawiła. Powtarzało się to na kilku następnych stronach, aż się wkurzyłem i wyłączyłem stronę, którą przeglądałem. Wszystko zaczęło być dziwne gdy wszedłem na YouTube. Zwykle na tej stronie nie pojawiają się żadne pop-upy, przynajmniej ja się z nimi tu nie spotkałem. Jednak teraz wyskoczył właśnie ten pop-up. Wtedy się zaniepokoiłem. Zacząłem wchodzić na różne strony, nawet Google – za każdym razem pojawiało się to samo.

Przestraszyłem się, że mój komputer ma jakiegoś wirusa, więc go przeskanowałem. Po długim i żmudnym procesie antywirus nic nie wykazał – komputer wydawał się być w porządku. Jednak ta pieprzona reklama nie zniknęła, więc zresetowałem komputer. Niestety, bezskutecznie, bo to cholerstwo nadal tam było. To było już irytujące, szczególnie ten uśmiechnięty facet, którego mógłbym opisać jako „wilka w owczej skórze”. Nie było w nim nic ciepłego ani przyjaznego i mógłbym przysiąc, że jego uśmiech był udawany. Nie wiedziałem, co o tym myśleć, ale przyszło mi do głowy, że reklama zniknie, jeśli na nią kliknę, a potem wyłączę stronę. Kliknięcie zamknęło reklamę i otworzyło nową kartę, na której nie było nic więcej poza linkiem do pobrania. W normalnej sytuacji po prostu bym to wyłączył, ale zauważyłem, że plik nazywał się „prize.rar”. Z tego co wiem, pliki .rar są nieszkodliwe, dopóki się ich nie rozpakuje. Zaciekawiło mnie to. Ściągnąłem plik, żeby go zbadać i przeskanowałem go antywirusem, który nic nie wykrył. Obejrzałem zawartość pliku poprzez WinRAR i znalazłem tylko plik tekstowy nazwany „Prize.txt”.
Plik tekstowy? To wszystko? Pliki tekstowe chyba nie mogą być zawirusowane - pomyślałem. Być może się myliłem, ale skoro antywirus nic nie wykrył, rozpakowałem go i otworzyłem. Tak, jak się spodziewałem, plik zawierał tylko krótki tekst, ale nigdy nie zapomnę tego uczucia w żołądku.

„Gratulacje, zostałeś wytypowany na szczęśliwego zwycięzcę tego miesiąca! Nagroda została przygotowana dla ciebie i zostanie dostarczona pod podany adres.”, poniżej był mój dokładny adres. Kilka sekund później ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Siedziałem nieruchomo przez kilka minut, podczas gdy walenie nie ustawało. Nie wiem ile upłynęło czasu, aż się skończyło. Jak wspomniałem wcześniej, działo się to miesiąc temu i od tego czasu nie wydarzyło się nic podobnego. Ja jednak wciąż się boję, wiedząc, że ktokolwiek to był, wie gdzie mieszkam. Pomyślałem, że podzielę się z wami tą historią, żeby ostrzec was przed reklamą. Jeśli zdecydujecie się pobrać ten plik, upewnijcie się, że macie zamknięte drzwi i nie otwierajcie ich. Cokolwiek było po drugiej stronie, na pewno nie miało dobrych intencji.

Użytkownik Lupus28 edytował ten post 28.01.2013 - 14:57

  • 13



#1005

Dereni.
  • Postów: 4
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Trzeźwy Umysł

Przyglądałem się tej niezaprzeczalnie pięknej kobiecie ledwo powstrzymując gniew. Jej hipnotyzujące, zielone oczy teraz okalała mgiełka nieświadomości- spowodowana podawanymi lekami.
- Tu mnie nie znajdzie- powiedziała uśmiechając się pewnie - to mój azyl.
Tak brzmiało jej powitanie.

Pozżółkła tapicerka od środka wypełniona gąbką,małe zakratowane okienko i cisza, którą była wypełniona przestrzeń izolatki nie kojarzyła mi się z azylem, i sądzę, że nawet po najlepszym towarze jaki można dostać nie zmieniłbym zdania.

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, poopierani o ściany. Do głowy przychodzi mi głupia myśl, proste zabawne pytanie. Ciekawe czy osoba postronna, która przekroczyłaby drzwi potrafiłaby słusznie osądzić kto tu jest szaleńcem?

Pośrodku, na podłodze pomiędzy nami, leżały moje notatki. Niektóre chaotycznie pozapisywane na strzępach papieru, inne schludne i bez pośpiechu drukowane na marnej jakości, ekologicznym papierze.
Anna, wiek dwadzieścia trzy lata. To co najważniejsze, potrzebne do poszukiwań. Czułem się źle, naprawdę, myślałem teraz tylko o suchych faktach z jej ledwie poznanego źycia.
Rozpoczęte studia językowe, nowa praca w miejscowej gazecie i planowana wycieczka do Rzymu.Dobrze wiedziałem, że żadna z tych informacji w rzeczywistości, jednak nie była mi potrzebna.

Zdawałem sobie sprawę, że te błachostki zbierałem i odkładałem w swojej głowie, aby postać przedemną nie stała się kolejnym anonimowym przypadkiem upadku psychicznego.
Statystycznym posunięciem, które wykonuje się na pierwszym miejscu, w badaniu choroby psychicznej jest wywiad rodzinny. Czy przypadki zaburzeń zdrowej jaźni zdarzały się wcześniej w tej rodzinie, czy istnieje możliwość przenesienia tego genami na kolejne pokolenia?
Chociaż wiem, że zabrzmi to fanatycznie lub szatańsko, rodzina Anny byłaby świetnym przykładem do zbadania tej teorii.

Matka, tuż po urodzeniu swego jedynego dziecka popadła w stan ciężkiej depresji poporodowej, próbowała podciąć sobie żyły nożykiem do obierania owoców już drugiego dnia pobytu w szpitalu. Od tego czasu popadała w raz łagodne, innym razem groźniejsze stany depresyjne do czasu, gdy skoczyła z okna- na wieść o zabójstwie swojej siostry, trzy lata wcześniej.

Ojciec był osobnikiem podatnym na opinie innych, presje społeczeństwa. Gdy żona zaszła w ciąże przed ślubem, na jej prośbę ( w domyśle jednak zastanawiam się nad szantażem emocjonalnym, matka Anny choć miała problemy z własną jaźnią, wykazywała kilka cech osobowości despotycznej) przyśpieszył z terminem, aby jego wybranka mogła zachować twarz i uniknąć szydzeń oraz plotek. Po śmieci żony popadał w nałogi, palenie, pracoholizm oraz hazard. Ostatni pokonał go i sprowadził bolesny upadek. Najpierw pozbawił jakichkolwiek środków do życia, zmusił do zaciągnięcia długów a na końcu ,,zawiesił pętle na szyi’’.

Anna, dalej patrzyła przed siebie, wbijając wzrok w choryzonty, które znajdowały się nad moim prawym ramieniem. Przeszył mnie lekki niepokój, nagle uświadomiłem sobie, że nie wiem jak zacząć tą rozmowę.
Zastanowiłem się nad tym i szybko, w myślach, próbowałem odszukać raportu, który napisał pielęgniarz, co samo w sobie było czymś odbiegającym od normy.

Data 23.07.2009
Szpital Św. Mateusza
Raport sporządzony :
Andrzej Sroka

Przypadek młodej kobiety. Dotarła do nas o godzinie 21.09, zawiadomieni przez sąsiadkę policjanci przyjechali na jej miejsce zamieszkania. Kobieta krzyczała i płakała. Cała roztrzęsiona wymawiała słowa : zabierzcie go, nie chcę już tego słuchać. Funkcjonariusze zdawiając się na karb własnej intuicji połączyli sie z naszym ośrodkiem. Kobieta przyjechała do nas,gdzie od razu podano jej lekkie środki uspokojające, gdy mogła funkcjonować bez interwęcji lekarst poddano ją wywiadowi.

A.S : Co było powodem twojej paniki?
Pacjent : On, miałam dość, jego głos i te szepty zdawały mnie niszczyć od środka.
A.S : Brałaś coś ? Środki psychotropowe, chalucynogenne lub narkotyki?
Pacjent : Nie, nic. Chociaż, może to by go uciszyło.
A.S : Kogo ?
Pacjent : Ten byt, chociaż napewno jest mężczyzną, tak, wygląda jak mężczyzna.
A.S : Jak myśliś czemu cię nawiedza?
Pacjent : To ja go wezwałam. Pomagał mi.
A.S : Jak go wezwałaś i w czym ci pomagał?
Pacjent : To było proste, nazbyt. Dawał mi dobre rady, pomagał w pisaniu histori.
A.S : Czy wydaje ci się abyś była pod wpływem czegoś, co przytępia twój umysł, lub burzy racjonalne myślenie?
Pacjent : Nie. Jestem tylko zmęczona.
A.S : Czy on nie daje ci spać?
Pacjent : Na początku przychodził tylko, gdy go prosiłam o radę. Teraz nie daje mi spokoju, potrzebuje snu a on cały czas do mnie szepta, lub budzi tym dziwnym cichym krzykiem.
A.S : Opisz go.
Pacjent : Nie chcę, chce spać.
A.S : Czy tu także przychodzi?
Pacjent : Nie może do mnie dotrzeć,gdy biorę leki. Dzięki temu czuję się bezpieczna.
A.S : Podpiszesz dokumenty dobrowolnego pobytu i obserwacji?
Pacjent : Tak.

Pacjentka po odbyciu wywiadu podpisała stosowne dokumenty i została jednym z mieszkańców ośrodka Św. Mateusza. Na okres próbny umieściliśmy ją w izolatce na trzecim piętrze w głównym budynku.

Dodatkowe informacje : Pacjentka zachowuje racjonalność myślenia. Prawdopodobnie jej prześladowca jest realną postacią, w chwilach odosobnienia jednak pacjentka wizualizuje jego obraz.


Pod względem technicznym raport ten nie ma skazy, podano naważniejsze dane i wyodrębniono problem pacjenta. Tak naprawdę zirytowało mnie jedno potknięcie. Pielęgniarz poradził sobie doskonale wypisując arkusz, niestety jego wnioski były błędne. Pominął istotną informację, istota, która prześladowała tą dziewczynę nie mogła istnieć. Pacjentka wyraźnie wypowiedziała, że to ona ją wezwała.

To było deprymujące. Wszak, osobowość a raczej jej cechy wskazywały schizofremię paranoidalną.
Być może śmierć matki i ojca, tragiczna bo tak niespodziewana, było bodźcem, który obudził uśpione geny choroby psychicznej.

Wpadłem na pomysł, który zdawał się najlepszym wyjściem na chwilę obecną. Spróbowałem poznać ją, w sposób najpardziej błachy na świecie. Poprzez jej hobby.

- Anno- wypowiedziałem serdzecznym głosem wraz z uśmiechem na twarzy- co jest twoją pasją?

Moje słowa widocznie ją ocuciły. Patrzyła teraz na mnie jakby, bardziej trzeźwo.

- Pasja? Coś co porywa ? Myślę, że pisanie, tak pisanie strachu.

Jej dziwna odpowiedź wprowadziła mnie w lekkie zdenerwowanie. Niestety przybrałem uśmiech najbardziej naturalny aby sie nie zdradzić i zadałem jej kolejne pytanie.

- Jak piszesz strach?
- Ubieram go w słowa, i wystawiam. Małe straszne historyjki, mówią na to creppypasta.

Strzał w dziesiątkę. Byłem wniebowzięty, jeżeli moja teoria była słuszna, znalazłem właśnie bodziec, ostatnią kroplę, która przepełniła szklankę.

- Po co prosiłaś go aby ci pomagał?- pytanie zadałem wprost, raport jak prawdziwy stanął mi teraz przed oczyma.

Lekko zadrżała jej warga i objeła się ramionami . Popatrzyła wokoło, to chyba ją uspokoiło.

- Bo to było takie proste, chciałam aby czytelnicy mnie pokochali. Przeczytałam jak przywołać ducha, który dręczył i nienawidził wszystko na świecie, tylko oni mogą nam pomagać.

Pomyślałem, że to pachnie typową straszną historyjką. Wielcy mordercy, potwory i degeneraty świata w roli makabrycznych mistrzów. Nienormalne.

- Zabawne. Za chwilę leki przestaną działać- Powiedziałem spoglądając na zegarek, który mówił, że trzy godziny od ich podania właśnie mijają.

Zielone oczy Anny stały się jeszcze większe. Bałem się teraz tylko jednego. Że jej panika może wywołać atak, którego nie przeżyję.

Jej wzrok utknął na ścianie z okienkiem. Jej oczy wpatrywały się w to miejsce dłuższą chwilę.

- On każe ci przekazać, że powinienieś zmienić swój pogląd Sebastianie.
Zamurowało mnie. Przecież się nie przedstawiałem.

  • 7


 


Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Creepypasta, Opowiadania, Telewizja

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych